Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rosyjska ruletka - zabawa życiem


soja

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam do was takie oto pytanie - czy zależy wam na życiu (własnym) ? Czy boicie się śmierci ? Pytam, bo mnie od jakiegos czasu przestało zależeć. Samobójstwo nie wchodzi w grę, ale wcale bym się nie obraziła, gdyby się stało coś niezależnego ode mnie tzn. wypadek samochodowy lub coś podobnego. Już mi się nie chce żyć. Żyję, bo muszę. Nie widzę sensu w niczym. Napisałam w temacie o rosyjskiej ruletce, bo lubie igrać z własnym życiem. Na przykład robię sobie na noc taki mały koktajl psychotropkowy :oops: Czasem zwiększam dawkę, przekraczając dopuszczalną i kłade się do łóżka. Oczywiście w krótkim czasie nadchodzi fala ( pewnie wiecie co mam na myśli ) i zapomnienie. Zażywając takie dawki i mieszając ze sobą różne leki zdaje sobie sprawę z tego iż mogę się nie obudzić. To trochę takie testowanie ile mój organizm jest w stanie znieść. Rosyjska ruletka - jedna tabletka więcej, a może dwie ??? I co wtedy będzie :?: Pewnie wielu z was pomyśli, że jestem zdrowo walnięta :? Przyznam szczerze, że mój umysł jest w stanie destrukcji i sama już nie wiem co ze mną będzie :( Jedno jest pewne - moja wątroba zamieni się niedługo w gąbke od ilości leków które zażywam. Ale co mi tam :smile: Najwyżej umrę. Po tylu latach bezsensownej walki z NN oficjalnie wywieszam białą flagę i poddaję się :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zażywając takie dawki i mieszając ze sobą różne leki zdaje sobie sprawę z tego iż mogę się nie obudzić. To trochę takie testowanie ile mój organizm jest w stanie znieść. Rosyjska ruletka - jedna tabletka więcej, a może dwie ??? I co wtedy będzie :?:(

Przede wszystkim pytanie ile masz lat? Ja sam będąc młodym robiłem różne dziwne rzeczy i wtedy wydawało mi się to w porządku. Co ci mogę powiedzieć, to że zażywając te swoje mieszanki leków prawie na pewno nie spowodujesz przedwczesnego zgonu. Możesz tak ciągnąć całymi latami, a wtedy faktycznie twoja wątroba i inne narządy wewnętrzne zaczną dawać o sobie znać i oprócz problemu z nerwicą pojawi się nowy niewykluczone, że znacznie poważniejszy. Chcesz na chwilę odlecieć, kup sobie chociażby butelkę czegoś mocniejszego, posłuchaj muzyki, jaką lubisz... Wprowadzisz się przynajmniej w dobry nastrój, a tak gwarantuję ci, że po latach będziesz żałować tego, co robisz ze sobą obecnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam prawie 30 lat. Mam rodzinę, dziecko. Moje problemy z NN zaczęły się już nawet nie pamiętam kiedy. Chyba z 15 lat temu. Poprostu mam już dość. Za długo to trwa. A co do alkoholu to jestem zatwardziałą abstynentką i nie pije go wcale. Nie cierpię alkoholu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak mialem niezla depresje to tak, nie zalezalo mi. Jak mam jakis ostry atak nerwicy to tez, nienawidze wtedy siebie i mam ochote umrzec, prowokuje niebezpieczne sytuacje.

 

A tak na co dzien, czy ja wiem... Chce zyc, mam jakies cele w tym zyciu, ale nie boje sie smierci. Jakbym teraz mial umrzec to nie panikowalbym. Chyba...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do was takie oto pytanie - czy zależy wam na życiu (własnym) ? Czy boicie się śmierci ?

 

Mi zależy na moim życiu, śmierci się boję.

 

Zależy mi mimo tego, że nie żyję tak jak bym chciał. Boję się, że umrę zanim zdołam się zmienić, że zaprzepaszczę, źle wykorzystam moje życie.

 

Boję się też, że do śmierci nie uda mi się uporządkować moich myśli i będę umierał w strachu i niepełnej świadomości - a bardzo chciałbym być wtedy spokojny..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już się nie boję ani cierpienia, ani śmierci. Cierpienie jest dla mnie codziennością. Odczuwam je niemal bez przerwy. Nie mówię tu oczywiście o cierpieniu fizycznym, chociaż nabawiłam się kilku nieciekawych chorób, które powodują ból. Zazwyczaj nie zwracam na niego uwagi, bo faszeruje się róznym świnstwem, więc jest mi obojętny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

soja,

dla mnie NN to trochce za mało zeby nie chcieć życ depresja to juz gorsza sprawa ,sek w tym,ze mi jak się pogorszyło czyli stan depresyjny pierwszy raz w zyciu to przestałam pic, niie mam o hoty uzanąłm,ze bez sensu, po co wczesniej piłam czesciej ,ale nie za czesto po to żeby się bawic ,w towarzystwie a jak tak siedze sama i nie ma ochoty wychodziić to picie samemu ze soba niee widzę celu, sensu w tym żadnego, moich problemow to i tak nie rozwiąze a pojawi sie dodatkowy alkoholizm, zapijanie problemow jest głupotą , bo te problemy sa dalej nierozwiązane,nie pij i bądź dla dziecka skoro je masz, myślisz ,ze dziecko chce miec matkę alkoholiczkę to wpływa na zycie dziecka z pewnoscią, nawet jak Ci sie wydaje,że czegos nie widzi to widzi z pewnością

staraj sie zyc na razie dajesz radę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie pije wódki bo lubię . Ja poprostu zagłuszam nią myśli i usiłuję wykończyć się przez tzw. niespodziewany wypadek :mhm: . Nie piję jej dużo . Jak już wszyscy śpią to robię sobie taki koktajl mołotowa tzn. 10 mg relanium, 2 mg zomirenu, estazolam i popijam to wszystko szklaneczką wódki . Nigdy nie chodzę jakaś napruta . Owszem, mam ogromne wyrzuty sumienia ze względu na córeczkę, tym bardziej , że tylko ona trzyma mnie przy życiu . Gdyby nie dziecko, nie męczyłabym się już dawno , tylko palnęła sobie w łeb . A tak muszę żyć . Chociaż tej podłej egzystencji nie nazwałabym raczej życiem, a wegetacją . Na dodatek, jakby było mało, umiera na raka najbliższa i najukochańsza mi osoba . Codziennie patrzę jak gaśnie powoli . Jak odejdzie to nie wiem, czy nie przeleje się czara goryczy i czy będę w stanie nadal to wszystko ciągnąć . Wtedy poprostu usiądę z flaszką, wezmę wszystkie psychotropy jakie mam i dam się ponieść tam gdzie powinnam być już dawno . Pomimo przeogromnej miłości do mojego dziecka, pęd do samozagłady jest silniejszy . Pewnie mi ktoś zarzuci, że co za matka ze mnie :( . Nie potrafię i nie zamierzam się tłumaczyć, bo żeby mnie zrozumieć trzeba byłoby pobyć na chwilę w mojej skórze . Laima dobrze powiedziane - i zabawa trwa dalej.......................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Soja nie jesteś walnięta,a chora...to co robisz wynika z depresji..i takiego też postrzegania życia,siebie.Nie boję się śmierci mam 2próby s za sobą i cudem przeżyłem...i ciesze się dziś z tego..mimo wszystko!może zamiast się poddawać chorobie powalczyłabyś jeszcze trochę?Masz rodzinę,córkę..!rozumiem że cierpisz..tyle że masz powody do życia.Odpowiedzialność za kogoś kogo się sprowadziło na ten świat..gdzie się podziała?egoistycznie podchodzisz do życia..córka Cie kocha,potrzebuje..matki!aby była istniała..żywej!kocha Cię..i jej głód Ciebie nigdy nie minie jeśli się zniszczysz!rozumiem cierpienie poddać można się zawsze,ale życia nikt Ci nie wróci.Zmień lekarza,leki..terapie włącz..cokolwiek!tylko się nie poddawaj!nie możesz jeśli już nie dla siebie samej to dla córki,rodziny...Chcesz aby córka Cię nienawidziła że się wykończyłaś?zostawiłaś ją?samą?tego się nie zapomina..proszę walcz!wychowałem się w domu dziecka,ból dziecięcy z różnych przyczxn znam od zawsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×