Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Czytałem w powodach choroby że ChAD wynika ze złych genów, to ja nie wiem czy chcę przekazywać komuś takie geny...

 

Mówię o regule ewolucyjnej, która uzasadnia twierdzenie, że poczucie własnej wartości jest stanem normalnym, a niskie - stanem nienormalnym, który leczymy lekami i na terapiach. Dlatego większość z nas kiedy ktoś chciałby wytrzeć w niego buty, nawet jeśli myśli o sobie źle, powie albo pokaże temu gościowi, żeby się oddalił szybko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tak pewnie będę się bał przekazywania komuś moich genów... No chyba że uda to się jakoś odsunąć od siebie w ramach leczenia i terapii :) Chyba mnie znów gorszy dzień łapie trochę.

 

Przynajmniej antykoncepcja pozwoli Ci się cieszyć z daru ewolucji bez genetycznych konsekwencji :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże mam już dość. Odkąd poszłam na studia w tym roku, wróciły mi myśli samobójcze. Cały czas myślę po co to robię, po co żyć, skoro ciągle robię jedno i to samo, uczę się, śpię jem, chodzę na uczelnie. Nie mam nawet na to siły. Dodatkowo jak mam zrobić prezentację to tak mi się ręce trzęsą i głos(myślę że każdy to widzi). Nie mam żadnych przyjaciół a nawet znajomych...Miałam jedną ale ona pojechała do innego miasta na studia, i od tamtej pory się nawet nie odezwie. Myślę że nikt nie chce ze mną gadać bo wyglądam jak potwór z loch ness (Jestem po rozszczepie podniebienia i wargi) do tego nie mówię wyraźnie, przez co też boję się w ogóle oddzywać publicznie. Cały czas wyobrażam sobie że śnie, a ten sen to najgorszy koszmar... Czasami sobie jednak uświadamiam że nigdy się z niego nie zbudzę, i wtedy zaczynam ryczeć i dostaje ataku paniki. Jak miałam 15 lat miałam bardzo mocne myśli samobójcze, ostatecznie poszłam w używki, co mnie uratowało przed samobójstwem. Przez studia myśl o samobójstwie mi wróciła,( to wszystko przez ludzi na tych studiach, oni powodują że czuje się jak trup za życia). Codziennie mam puls miedzy 90 a 120, czasami myślę że serce mi od tego pierdzielnie, nawet bym sie cieszyła.Nie mogę jednak umrzeć, bo rodzice mnie jeszcze trzymają. Przez nich nie mogę się zabić, bo co by o mnie pomyśleli :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakby każdy z nas naturalnie uważał, że jest do niczego, wszystko jest jego winą, a każda pomyłka to dowód głupoty, to zamiast rozwijać gatunek urządzalibyśmy zbiorowe samobójstwa. Z punktu widzenia ewolucji jest to więc niemożliwe, bo mamy się rozmnażać i wierzyć, że to właśnie nasze osobnicze geny należy przekazać dalej (bo jak nie to niech sobie ten piękny samiec zalicza, a ja siądę w kącie i będę prawiczkiem do końca świata).

chodzi mi o to,ze w opisach klinicznych przy diagnozie schizofrenii i urojeniach czesto mozna sie spotkac z opisami takimi jak "zawyzszone nienaturalnie poczucie wlasnej wartosci" "duze ego" czy cos w tym stylu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@IDiedToday

Jak ja kiedyś robiłam prezentację na forum grupy to połykałam samogłoski, a kolana mi się nie trzęsły, tylko dygotały, brrr

Fakty są jednak takie:

1. Pomyśl sobie ile Ty uwagi zwracasz na kogoś kto występuje - pamiętasz potem w co był ubrany, albo gdzie patrzył? Znakomita większość ludzi przez znakomitą większość czasu patrzy i myśli o czymś zupełnie innym niż ktoś, kto stoi obok, albo mówi, albo nawet występuje. Np. o tym, że sama zaraz będzie musiała wyjść na środek.

2. Nawet jeśli ktoś o dziwo obdarzy mówcę wzrokiem i w ogóle zauważy, że np. trzęsą Ci się ręce, przede wszystkim odczuwa współczucie i sympatię, bo - tak jest naprawdę - znakomita większość boi się wystąpień publicznych i pamięta jak się zacięła śpiewając w konkursie w przedszkolu. Mój wykładowca od wystąpień publicznych zrobił nam w grupie ćwiczenie. Mieliśmy na kartkach anonimowo napisać czego boimy się występując publicznie. I absolutnie każdy pisał mniej więcej podobnie: że niewyraźnie mówi, że się zająknie, że trzęsą się ręce, że zrobi z siebie głupka. Więc właściwie przed kim się stresujemy? I co z tego, że ktoś się przejęzyczy? Co z tego, że komuś się coś zatrzęsie? (dlatego większość mówców - i ja też - korzysta z twardych podkładek z klipsem, albo występuje zza pulpitu) Że się zająknie? Naczelny największej gazety w tym kraju się jąka, tak samo jak Owsiak. Że powie coś śmiesznego? Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie zrobił kiedyś gafy.

3. Kup podkładkę z klipsem, to naprawdę pomaga. Wybierz jedną osobę, która patrzy gdzieś w bok i mów do niej, albo wybierz taką, która patrzy na Ciebie i zobacz jak to ona szybko spuści wzrok - to doda Ci siły. I staraj się nie czytać (wtedy zawsze jest to niewyraźne, tempo jest dziwne) tylko opowiadaj - wtedy nie ma szansy, że zapomnisz co miałaś powiedzieć i jak powiesz nawet coś dziwnego, to nikt tego nie zauważy, bo ... przecież nie ma tekstu, który chciałaś wyrecytować.

I niewątpliwie leki bardzo pomagają...

Leczysz się u psychiatry, chodzisz do psychologa czy po prostu Cię tak przywiało na forum?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakby każdy z nas naturalnie uważał, że jest do niczego, wszystko jest jego winą, a każda pomyłka to dowód głupoty, to zamiast rozwijać gatunek urządzalibyśmy zbiorowe samobójstwa. Z punktu widzenia ewolucji jest to więc niemożliwe, bo mamy się rozmnażać i wierzyć, że to właśnie nasze osobnicze geny należy przekazać dalej (bo jak nie to niech sobie ten piękny samiec zalicza, a ja siądę w kącie i będę prawiczkiem do końca świata).

chodzi mi o to,ze w opisach klinicznych przy diagnozie schizofrenii i urojeniach czesto mozna sie spotkac z opisami takimi jak "zawyzszone nienaturalnie poczucie wlasnej wartosci" "duze ego" czy cos w tym stylu.

 

To wtedy kiedy myślą, że są posłannikami boga i mają nadnaturalne moce, a nie uważają, że są ludźmi inteligentnymi, posiadającymi sporo zdolności i całkiem nawet ładnymi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wtedy kiedy myślą, że są posłannikami boga i mają nadnaturalne moce, a nie uważają, że są ludźmi inteligentnymi, posiadającymi sporo zdolności i całkiem nawet ładnymi ;)

ale moim zdaniem to,ze ktos uwaza sie za inteligentnego i ma swiadomosc wlasnych mocnych stron wcale nie oznacza dla mnie duzego ego tylko takie normalne+ asertywnosc+ wysoka inteligencja emocjonalna. zawyzona jest dla mnie wtedy kiedy ktos tak o sobie mysle a jego opinia nie pokrywa sie z rzeczywistoscia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@IDiedToday

Leczysz się u psychiatry, chodzisz do psychologa czy po prostu Cię tak przywiało na forum?

 

Dawniej się leczyłam. Teraz biorę Atarax ale on wcale nie pomaga, tylko żeby zasnąć trochę. Dwa razy trafiłam do szpitala jak miałam 10 lat, to był jeden z gorszych momentów mojego życia.

 

Poza tym jak dzisiaj przedstawiałam prezentację to nawet nie byłam w stanie spojrzeć na kogoś... Jak bym w 100% mówiła wyraźnie to na pewno aż tak źle jak teraz mam to by nie było. Cały czas boje się że ktoś zacznie się ze mnie śmiać( z tego jak mówię) dawniej często mnie przezywali, teraz może tego nie robią w twarz, ale mam wrażenie, że obgadują mnie za plecami.Za każdym razem kiedy chce z kimś nawiązać kontakt, to ten ktoś owszem odpowie, ale zaraz odwróci się, lub pójdzie jak najdalej ode mnie żeby nie musieć ze mną gadać. Teraz to już nawet przestałam zagadywać, bo szkoda zachodu nic mi to nie da...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że to dziwne stwierdzenie, ale jak mówiłaś niewyraźnie to tym bardziej specjalnie nikt się nie przysłuchiwał i nie zwracał uwagi i łapę sobie mogę dać uciąć, że tylko Ty byłaś tym przejęta. To są trochę triki myślowe, ale to pomaga. Bo, serio, jeśli komuś przeszkadza to jak wyglądasz albo czy wypowiadasz każdą zgłoskę idealnie, to, cholera, współczuję gościowi, bo osoba bez kompleksów nie ma potrzeby podnoszenia swojego ego przez umniejszanie innych. Nie żyjesz po to, żeby zaspokajać czyjeś poczucie estetyki. Nie chodzisz na studia po to, żeby podtrzymywać czyjś dobry nastrój.

Piszesz zresztą, że boisz się, że ktoś się roześmieje - czyli się nie roześmiał. Rzutujesz swoje myślenie o sobie na innych - myślisz, że mówisz śmiesznie, że nie zasługujesz na kontakty, więc zakładasz przez analogię, że inni myślą to samo. To jedna z pułapek myślenia, w które wpadamy, bo nasz mózg chce sobie uprościć rozumowanie. Z pewnością myśląc tak nastawiasz się do grupy podświadomie i świadomie negatywnie, zakładasz pancerz, żeby w razie potrzeby natychmiast móc się obronić i to widzi ktoś, z kim próbujesz pogadać - osobę, która jest zdystansowana, która nawiązuje kontakt, ale chyba go jednak nie chce. Czują ten chłód, ale nie wiedzą skąd, bo przecież nic jeszcze nie powiedzieli, żeby wywołać taką reakcję u Ciebie. I pewnie dlatego nie rewanżują się kontaktem.

I jak zwykle są to słowa, słowa, słowa, w które z pewnością nie uwierzysz, i cała do szpiku kości nie będziesz się zgadzać, bo taka choroba. Dlatego pewnie terapia byłaby dobrym pomysłem, żeby ktoś ciągle podsuwał Ci konkurencyjny sposób myślenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

osobę, która jest zdystansowana, która nawiązuje kontakt, ale chyba go jednak nie chce. Czują ten chłód, ale nie wiedzą skąd, bo przecież nic jeszcze nie powiedzieli, żeby wywołać taką reakcję u Ciebie. I pewnie dlatego nie rewanżują się kontaktem.

a ja mam na odwrót. do tej pory moje t. mnie przytulały i w ogóle miałam z nimi bliski kontakt, a nowa z psychodynamicznej to mi nawet reki nie podaje i rzadko sie usmiecha i to mi nie pasuje bo jestem przyzwyczajona do czego innego:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest strasznie. Dziś skończył się związek na którym mi zależało. Czuję ból, tęsknotę za tym co było, za przegadanymi godzinami, za bliskością. Całe to miłosne uniesienie mnie "porwało" i porzuciło. To się posypało przeze mnie, przez moje psychiczne niedoskonałości... Było tyle rzeczy które chciałem tej osobie powiedzieć, ale już jest za późno... Tęsknie za nią.

Z drugiej strony wiem że źle ulokowałem swoje uczucia, na dłuższą mete bycie z osobą która jest jest chłodna jest trudne... nie wiem już nic. To wszystko rozwala mnie od środka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co zrobić z życiem. Po prostu nie wiem. Nie widzę w tym wszystkim sensu.. Wszyscy sobie radzą, studiują, pracują.. dają radę pogodzić milion rzeczy.. A ja co? Ze zwykłym wychodzeniem do ludzi mam problem. Ze zwykłym byciem, życiem mam problem. Ze wszystkim mam problem. Dlaczego nie mogę być normalna? Straciłam w ogóle jakikolwiek plan na życie. Jakiekolwiek rozeznanie co mam ze sobą zrobić. Zgubiłam się.. I wiem, że to takie pieprzenie i jęczenie, ale dla mnie to poważne. Zawsze miałam jakiś plan, zawsze wszystko kręciło się wokół tego schematu szkołastudiaedukacja.. Według tego co "trzeba" robić, bo wszyscy tak robią. Teraz tego nie robię.. i co? Dół. Gdybym chociaż wiedziała co chce robić to nie byłoby tak źle.. Ale ja nie wiem. Nie mam pojęcia. Wszystko jest ZA trudne. Wszystko jest zbyt skomplikowane, od wszystkiego uciekam, wszystko jest niebezpieczne, ludzie są źle nastawieni, wszyscy mnie nienawidzą a ja jestem zerem. Doskonale wiem, że życie to nie bajka i nikt mnie nie będzie głaskał po głowie a dzieci a Afryce mają gorzej.. Tylko jak tu żyć skoro nie widze żadnej nadziei na przyszłość.. To tak wszyscy mowią, że takie możliwości i opcje a ja się czuję jakby dla mnie wszystko było zamknięte i nie mam pola manewru.. Bo od ludzi uciekam, bo nie jestem ich warta, stracłam chęć i ochotę mieć jakiekolwiek koleżanki, nie umiem żyć w spoleczenstwie..to jeszcze na polu edukacji mi nic nie wychodzi. Z niczym sobie nie radzę. Nie umiem sobie radzić.. Zaczęłam brać antydepresanty i co? I czuję się źle czując się tak dobrze, bo nie zasłużyłam, bo wszystko pieprze, więc pewnie przestane je brać, żeby się zatracić w tej beznadziei.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Disaster123,

Po pierwsze, to nieprawda,że wszyscy sobie dobrze radzą,po drugie,to nieprawda,że wszyscy

Ciebie nienawidzą i po trzecie, to nieprawda,że musisz robić to,co trzeba,bo wszyscy tak robią..

Jestem pewny,że jest w Tobie potencjał i talenty..tylko to wszystko wydaje się być przyblokowane

przez niewłaściwe myślenie i to Ty sama nakładasz na siebie te "kajdany" i odbierasz sobie prawo do

wolności i szczęścia. Na początek spróbuj zmieniać swój negatywny stosunek do samej siebie

a wtedy będzie Ci łatwiej pokonywać kolejne przeszkody,które tkwią głównie w twojej głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co zrobić z życiem. Po prostu nie wiem. Nie widzę w tym wszystkim sensu.. Wszyscy sobie radzą, studiują, pracują.. dają radę pogodzić milion rzeczy.. A ja co? Ze zwykłym wychodzeniem do ludzi mam problem. Ze zwykłym byciem, życiem mam problem. Ze wszystkim mam problem. Dlaczego nie mogę być normalna? Straciłam w ogóle jakikolwiek plan na życie. Jakiekolwiek rozeznanie co mam ze sobą zrobić. Zgubiłam się.. I wiem, że to takie pieprzenie i jęczenie, ale dla mnie to poważne. Zawsze miałam jakiś plan, zawsze wszystko kręciło się wokół tego schematu szkołastudiaedukacja.. Według tego co "trzeba" robić, bo wszyscy tak robią. Teraz tego nie robię.. i co? Dół. Gdybym chociaż wiedziała co chce robić to nie byłoby tak źle.. Ale ja nie wiem. Nie mam pojęcia. Wszystko jest ZA trudne. Wszystko jest zbyt skomplikowane, od wszystkiego uciekam, wszystko jest niebezpieczne, ludzie są źle nastawieni, wszyscy mnie nienawidzą a ja jestem zerem. Doskonale wiem, że życie to nie bajka i nikt mnie nie będzie głaskał po głowie a dzieci a Afryce mają gorzej.. Tylko jak tu żyć skoro nie widze żadnej nadziei na przyszłość.. To tak wszyscy mowią, że takie możliwości i opcje a ja się czuję jakby dla mnie wszystko było zamknięte i nie mam pola manewru.. Bo od ludzi uciekam, bo nie jestem ich warta, stracłam chęć i ochotę mieć jakiekolwiek koleżanki, nie umiem żyć w spoleczenstwie..to jeszcze na polu edukacji mi nic nie wychodzi. Z niczym sobie nie radzę. Nie umiem sobie radzić.. Zaczęłam brać antydepresanty i co? I czuję się źle czując się tak dobrze, bo nie zasłużyłam, bo wszystko pieprze, więc pewnie przestane je brać, żeby się zatracić w tej beznadziei.

 

Ehh...dokładnie jest tak jak piszesz w moim przypadku.

Z tym,że ja przestałem brać już te antydepresanty i ciągle spadam w dół.

Samemu jest mi zle,ale wśród ludzi jeszcze gorzej..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×