Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa myśli...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Nasturcja, jakie nowe oskarżenia?

 

Mogłam nie podejmować takich działań i czekać cierpliwie na ten okres. Chociaż podświadomie wiem, że ciąży być nie mogło(ale może jednak). Myślę też, że ten prysznic i termofor nie zaszkodziłyby gdyby ta ciąża była(ale może jednak). Gdyby to było takie proste to po co by były aborcje.

Tak sobie myślę, jednak najwłaściwszym zachowaniem byłoby mimo wszystko upewnienie i zaczekanie na okres jeśli nawet jest minimalna szansa na ryzyko w tym wypadku, to powinnam była zachować się maksymalnie rozsądnie.

Strasznie Was zadręczam.

Nie mogę sobie darować tego wszystkiego w żaden sposób.

 

Kogo się oskarża ? Bo ja nie w temacie.

Ja siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasturcja, miałam absolutnie tak samo przez bardzo długi czas. Pisałam o tym problemie tutaj: psychotropy-a-ci-a-t30456-140.html#p1382763 (dotyczył on nie tylko zażywania psychotropów, ale wielu innych rzeczy, które mogłyby zaszkodzić potencjalnej ciąży). Gdy zaczęłam się zabezpieczać, problem nie zniknął. Gdy np. zdarzyło mi się dźwigać coś bardzo ciężkiego, od razu po tym analizowałam bardzo skrupulatnie, kiedy miałam ostatni okres, a kiedy uprawiałam seks, wyliczałam dni płodne, aby tylko uzyskać pewność, że nie byłam wtedy w ciąży (i jej nie straciłam przez to przykładowe dźwiganie). Niby się zabezpieczałam, ale i tak miałam ciągłe wątpliwości, np.: a jeśli w prezerwatywie była jakaś malutka dziurka? A jeśli partner palcami wprowadził plemniki "do środka". Zdawałam sobie sprawę, że to wszystko jest bardzo mało prawdopodobne, ale i tak miałam ciągłe wątpliwości, czytałam masę artykułów na te tematy, aby tylko uzyskać potwierdzenie, że nie zabiłam dziecka. Też czułam się kimś złym, miałam wyrzuty sumienia itd. Było to prawdopodobnie spowodowane tym, że wychowałam się w bardzo katolickiej rodzinie. Całe życie uważałam, że aborcja jest czymś okropnym, że to morderstwo itd. i nie mogłam znieść myśli, że mogłabym zrobić coś tak strasznego. Od kilku lat jestem ateistką, ale to przekonanie ciągle we mnie trwało. Gdy opowiedziałam mojej terapeutce o tym problemie, stwierdziła, że to brzmi jak rozterki jakiejś nastolatki rodem z Bravo Girl. Oczywiście już moją terapeutką nie jest.

 

Mimo że wciąż mam nerwicę natręctw, to teraz dotyczy ona innych tematów, bo ten problem jakoś sobie w końcu przetłumaczyłam - zrozumiałam, że przecież nie jestem złym człowiekiem, że nawet gdyby "coś tam" było, to przecież to jeszcze nie człowiek z krwi i kości, bez myśli, emocji, zdolności do odczuwania bólu itd., a jedynie dopiero zlepek komórek... Długo to zajęło zanim naprawdę zaczęłam tak myśleć...

 

Miałam w życiu różne natręctwa, ale to był prawdziwy horror. Nikt nie rozumiał tego problemu: ani narzeczony, ani nawet terapeutka. I ciągle nie wiedziałam, czy to zwykłe natręctwo, czy prawdziwe wyrzuty sumienia. Bardzo pragnęłam się wtedy cofnąć w czasie, być znowu "niewinną".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasturcja, miałam absolutnie tak samo przez bardzo długi czas. Pisałam o tym problemie tutaj: psychotropy-a-ci-a-t30456-140.html#p1382763 (dotyczył on nie tylko zażywania psychotropów, ale wielu innych rzeczy, które mogłyby zaszkodzić potencjalnej ciąży). Gdy zaczęłam się zabezpieczać, problem nie zniknął. Gdy np. zdarzyło mi się dźwigać coś bardzo ciężkiego, od razu po tym analizowałam bardzo skrupulatnie, kiedy miałam ostatni okres, a kiedy uprawiałam seks, wyliczałam dni płodne, aby tylko uzyskać pewność, że nie byłam wtedy w ciąży (i jej nie straciłam przez to przykładowe dźwiganie). Niby się zabezpieczałam, ale i tak miałam ciągłe wątpliwości, np.: a jeśli w prezerwatywie była jakaś malutka dziurka? A jeśli partner palcami wprowadził plemniki "do środka". Zdawałam sobie sprawę, że to wszystko jest bardzo mało prawdopodobne, ale i tak miałam ciągłe wątpliwości, czytałam masę artykułów na te tematy, aby tylko uzyskać potwierdzenie, że nie zabiłam dziecka. Też czułam się kimś złym, miałam wyrzuty sumienia itd. Było to prawdopodobnie spowodowane tym, że wychowałam się w bardzo katolickiej rodzinie. Całe życie uważałam, że aborcja jest czymś okropnym, że to morderstwo itd. i nie mogłam znieść myśli, że mogłabym zrobić coś tak strasznego. Od kilku lat jestem ateistką, ale to przekonanie ciągle we mnie trwało. Gdy opowiedziałam mojej terapeutce o tym problemie, stwierdziła, że to brzmi jak rozterki jakiejś nastolatki rodem z Bravo Girl. Oczywiście już moją terapeutką nie jest.

 

Mimo że wciąż mam nerwicę natręctw, to teraz dotyczy ona innych tematów, bo ten problem jakoś sobie w końcu przetłumaczyłam - zrozumiałam, że przecież nie jestem złym człowiekiem, że nawet gdyby "coś tam" było, to przecież to jeszcze nie człowiek z krwi i kości, bez myśli, emocji, zdolności do odczuwania bólu itd., a jedynie dopiero zlepek komórek... Długo to zajęło zanim naprawdę zaczęłam tak myśleć...

 

Miałam w życiu różne natręctwa, ale to był prawdziwy horror. Nikt nie rozumiał tego problemu: ani narzeczony, ani nawet terapeutka. I ciągle nie wiedziałam, czy to zwykłe natręctwo, czy prawdziwe wyrzuty sumienia. Bardzo pragnęłam się wtedy cofnąć w czasie, być znowu "niewinną".

 

to jest dokładnie to. Bardzo jestem Tobie wdzięczna za ten wpis.

 

A te zdanie: "I ciągle nie wiedziałam, czy to zwykłe natręctwo, czy prawdziwe wyrzuty sumienia. Bardzo pragnęłam się wtedy cofnąć w czasie, być znowu "niewinną"" idealnie odpowiada temu co czuję. I tak, to jest najgorsze z dotychczasowych natręctw. Bo czuję wstręt, nienawiść do siebie. To jest najokropniejsze, zabiera chęć do życia, a w zasadzie myśli mi nawet tego prawa do życia nie dają. No bo jak żyć beztrosko jak zrobiłam coś takiego itp.

Ostatnio nie wytrzymałam i powiedziałam o tym jeszcze mamie, z mamą mogę rozmawiać na takie tematy. Mama powiedziała, że mogłam kupić test, ano mogłam i też chodzi o to, że nie zrobiłam tego. Choć jak teraz sobie myślę to nawet jakby test wyszedł negatywny obwiniałabym siebie za ten prysznic bo test mógł się mylić, kolejny również. A i ginekolog mógł coś pominąć. I najpewniej byłoby zrezygnować z tych działań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mama powiedziała, że mogłam kupić test, ano mogłam i też chodzi o to, że nie zrobiłam tego. Choć jak teraz sobie myślę to nawet jakby test wyszedł negatywny obwiniałabym siebie za ten prysznic bo test mógł się mylić, kolejny również. A i ginekolog mógł coś pominąć. I najpewniej byłoby zrezygnować z tych działań.
Dokładnie. Też miałam tak, że jak tylko wydawało mi się, że znalazłam jakieś rozwiązanie, jakąś odpowiedź na niekończące się pytania to czułam tylko chwilową ulgę, bo po jakimś czasie pojawiało się kolejne "ale", kolejne wątpliwości... Także miałam poczucie, że nie mam prawa cieszyć się życiem, skoro zrobiłam "coś takiego"...

 

Trochę się obawiałam, że jak opiszę to wszystko (poprzedni post), to może mi to wszystko wrócić, ale jednak postanowiłam, że napiszę. Niestety faktycznie czuję teraz pewien niepokój, zaczynam znowu analizować pewne sytuacje, o których już od jakiegoś czasu nie myślałam, zaczynam na nowo się nad tym wszystkim zastanawiać... Oby to było tylko chwilowe.

 

Cieszę się, że opisałaś swój przypadek, bo nigdy nie spotkałam się z tym, aby ktoś miał coś takiego jak ja (choć dużo szukałam). Teraz wiem, że nie jestem z tym sama.

 

Swojego czasu miałam też problem z tym, że np. idąc ulicą mogłam przez przypadek zabić jakieś małe żyjątko, np. pająka. Też miałam z tego powodu wyrzuty sumienia. I czułam się jak wariatka, bo z jednej strony czułam się z tym bardzo źle, a z drugiej strony, gdy komuś o tym opowiadałam (terapeutce czy narzeczonemu), pękałam ze śmiechu, bo wiedziałam jak to brzmi. Oni zresztą też się wtedy śmiali razem ze mną (to nie było w tym samym czasie ;) ). Ale problem pozostawał. Na tę chwilę również sobie już z tym natręctwem poradziłam.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swojego czasu miałam też problem z tym, że np. idąc ulicą mogłam przez przypadek zabić jakieś małe żyjątko, np. pająka. Też miałam z tego powodu wyrzuty sumienia. I czułam się jak wariatka, bo z jednej strony czułam się z tym bardzo źle, a z drugiej strony, gdy komuś o tym opowiadałam (terapeutce czy narzeczonemu), pękałam ze śmiechu, bo wiedziałam jak to brzmi. Oni zresztą też się wtedy śmiali razem ze mną (to nie było w tym samym czasie ;) ). Ale problem pozostawał. Na tę chwilę również sobie już z tym natręctwem poradziłam.

Pozdrawiam.

Potomkini

niesamowite, bo takie myśli też występowały u mnie. Znalazłam "bliźniaczkę" myślową. Raz było że przeżywałam pająka, którego niechcący rozdeptałam. Ale też poradziłam sobie z tym. Pomyślałam, że to wypadek, bo tego pająka nie zabiłam rozmyślnie, że to tak jakby np. była ulewa i jakieś żyjątko zginęło. Nie nachodziły mnie już potem takie myśli. Nie zabijam też komarów, tylko odganiam, generalnie uważam, że jak jest inny sposób niż zabicie takiego stworzonka to ja ten sposób realizuję. Pająki domowe u mnie nie mają czego się bać ;). Czytałam że jacyś mnisi chodzili ze zmiotkami i zamiatali przed sobą, żeby właśnie jakiegoś żyjątka nie rozdeptać. Tą zmiątką w sumie też mogli je uszkodzić, ale mniejsza z tym ;).

Jesteś wegetarianką? Rezygnowałam z mięsa bo żal zwierząt, choć też pojawiały się myśli o życiu roślin ;). Najlepiej byłoby chyba jeść same owoce, warzywa typu pomidor (który też z punktu biologicznego jest owocem). Generalnie te rozkminy nad boleścią ogólnoświatową mam za sobą.

Przetrwałam je, choć też nie było przyjemnie, bo myślałam że dobro też jest na tym świecie i warto dla niego żyć. Ale wiadomo do czasu... :/ Bo pojawiły się TE myśli.

 

Trochę się obawiałam, że jak opiszę to wszystko (poprzedni post), to może mi to wszystko wrócić, ale jednak postanowiłam, że napiszę. Niestety faktycznie czuję teraz pewien niepokój, zaczynam znowu analizować pewne sytuacje, o których już od jakiegoś czasu nie myślałam, zaczynam na nowo się nad tym wszystkim zastanawiać... Oby to było tylko chwilowe

Mam wielką nadzieję, że już takie myśli nie zawładną Tobą. Zauważyłam, że jak jakieś natręctwo się "przegada", to potem jeszcze trochę potrafi "podgryzać", ale jest to już słabe, chwilowe i łatwo je odpędzić. Żeby tak było i w Twoim wypadku. A ja jestem wdzięczna za Twoje posty, czyjeś doświadczenia i perspektywa są pomocne dla innych osób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wielką nadzieję, że już takie myśli nie zawładną Tobą. Zauważyłam, że jak jakieś natręctwo się "przegada", to potem jeszcze trochę potrafi "podgryzać", ale jest to już słabe, chwilowe i łatwo je odpędzić. Żeby tak było i w Twoim wypadku.
Faktycznie czuję, że to już powoli odchodzi. :smile:

 

Wegetarianką nie jestem, chociaż nieraz miewałam z tego powodu lekkie wyrzuty sumienia. Ale jednak stwierdziłam, że to by było zbyt duże wyrzeczenie, a teraz już praktycznie o tym nie myślę (na szczęście, bo uwielbiam mięso :smile:).

 

Znalazłam "bliźniaczkę" myślową.
Cieszę się bardzo, że się odnalazłyśmy. ;) Jakbyś mogła to napisz coś więcej o swojej chorobie, jakie masz jeszcze natręctwa, jak to się u Ciebie zaczęło itd.

 

Pozdrawiam. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie jak przestać myśleć i analizować każdy ruch , czynność czy słowo , oprócz zmuszenia się do nie myślenia ? Ten sposób nie przynosi efektu , ponieważ jak czegoś nie przeanalizuje to czuje napięcie i dyskomfort i wolę już coś przemyśleć i być chwilę szczęśliwy niż powstrzymywać myśli . I co gorsza nie umiem sobie współczuć i powiedzieć że jestem chory i głównym celem jest powrót do zdrowia , tylko ciągle się nakrecam i próbuje żyć jak normalni ludzie . Terapeutka powiedziała ze to nie jest choroba tylko zaburzenie , szczerze wolałbym mieć chorobę i siedzieć w szpitalu niż żyć w tych mękach .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie jak przestać myśleć i analizować każdy ruch , czynność czy słowo , oprócz zmuszenia się do nie myślenia ? Ten sposób nie przynosi efektu , ponieważ jak czegoś nie przeanalizuje to czuje napięcie i dyskomfort i wolę już coś przemyśleć i być chwilę szczęśliwy niż powstrzymywać myśli . I co gorsza nie umiem sobie współczuć i powiedzieć że jestem chory i głównym celem jest powrót do zdrowia , tylko ciągle się nakrecam i próbuje żyć jak normalni ludzie . Terapeutka powiedziała ze to nie jest choroba tylko zaburzenie , szczerze wolałbym mieć chorobę i siedzieć w szpitalu niż żyć w tych mękach .

 

Ja także cały czas muszę przemyśleć wszystko co zrobiłam powiedziałam itd, mam tak jak ty z tym analizowaniem , strasznie się z tym żyje, chciałabym pójść do specjalisty i żeby zdiagnozował mi coś i jakoś pomógł jakkkolwiek bo ja nie chcę tak żyć... ale boję się że jak pójdędo jakiejś poradni czy coś to mi powiedzą że mi nie pomogą bo nic mi nie dolega a ja naprawde porzebue pomocy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasturcja, piszesz, że mogłaś się upewnić, czy nie zaszłaś w ciążę, ale nie wiem czy przy takich natręctwach by Ci się to udało, przecież test zawsze mógł wyjść źle, a chyba nie masz pod ręką aparatury rentgenowskiej, żeby za każdym razem się prześwietlać, jak będziesz miała bardziej intymny kontakt ze swoim chłopakiem. Nie możesz też mówić, że masz charakter morderczyni, bo przecież nie miałaś intencji, żeby się pozbyć ciąży, nie po to brałaś kąpiel. Nie wiem czy chcesz żyć w ten sposób, żeby za każdym razem zanim nadejdzie okres myć się w zimnej wodzie. A przecież można poczytać, że są takie przypadki, że można mieć okres w ciąży, więc właściwie na okrągło mogłabyś unikać tego, czego nie wolno kobietom w ciąży, w dodatku z niemożliwą skrupulatnością. Myślę że to nie jest dobry pomysł na życie i że w sytuacji którą opisujesz zachowałaś się tak, jakby nie było zagrożenia, bo rozsądna część Ciebie wiedziała że go nie ma i zachowywanie się, jakby ono było, byłoby sztuczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasturcja, piszesz, że mogłaś się upewnić, czy nie zaszłaś w ciążę, ale nie wiem czy przy takich natręctwach by Ci się to udało, przecież test zawsze mógł wyjść źle, a chyba nie masz pod ręką aparatury rentgenowskiej, żeby za każdym razem się prześwietlać, jak będziesz miała bardziej intymny kontakt ze swoim chłopakiem. Nie możesz też mówić, że masz charakter morderczyni, bo przecież nie miałaś intencji, żeby się pozbyć ciąży, nie po to brałaś kąpiel. Nie wiem czy chcesz żyć w ten sposób, żeby za każdym razem zanim nadejdzie okres myć się w zimnej wodzie. A przecież można poczytać, że są takie przypadki, że można mieć okres w ciąży, więc właściwie na okrągło mogłabyś unikać tego, czego nie wolno kobietom w ciąży, w dodatku z niemożliwą skrupulatnością. Myślę że to nie jest dobry pomysł na życie i że w sytuacji którą opisujesz zachowałaś się tak, jakby nie było zagrożenia, bo rozsądna część Ciebie wiedziała że go nie ma i zachowywanie się, jakby ono było, byłoby sztuczne.

 

Refren jestem Tobie bardzo wdzięczna za odpowiedź. Dziękuję :). Mielę ten temat w myślach już długi bardzo czas i też przyszło mi już do głowy, że może powinnam uważać tak jakbym w ciąży była praktycznie cały czas... Albo w ogóle zerwać kontakt z chłopakiem, choć po jeszcze głębszym zastanowieniu, nie wiem czy bym nie zaczęła sobie wkręcać, jeszcze jakichś bardziej niemożliwych "możliwości" zapłodnienia.

 

Nasturcja,

A czemu zaczęłaś się znowu zagłębiać w ten temat?

Warrior bo mnie tak dręczy możliwość zrobienia komuś krzywdy i nie daje mi spokoju. A jak już się uspokoję to mam wyrzuty, że jestem spokojna,a nie powinnam.

W ogóle to się zdziwiłam ,że mnie jeszcze pamiętasz. A drugie w ogóle to medal za cierpliwość do mnie :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasturcja, to jest oznaka dużej wrażliwości, że nie chcesz nikomu zrobić krzywdy. Na pewno możesz zrobić z niej dobry użytek w swoim życiu. Ale nie jesteś wszechwiedząca i nie jesteś w stanie przewidzieć wszystkiego i wszystkiego mieć pod kontrolą. Przeciwnie, im bardziej drobiazgowo wchodzisz w różne kwestie, tym mniejszą masz kontrolę nad swoim życiem i tracisz racjonalne myślenie. Takie analizowanie to tak, jakbyś chciała cały świat oglądać przez mikroskop. A mikroskop się nadaje tylko do specyficznych obserwacji, jak będziesz przez niego patrzyła na otoczenie, to nic nie zobaczysz. Musisz sobie, póki co, pomniejszyć skalę patrzenia na problemy.

 

Ważne jest Twoje zdrowie, stabilność, a nerwica przez całe życie może być gorsza niż poronienie, bo wiele z poronień zachodzi samoistnie i kobiety nawet o tym nie wiedzą. A potem mają i tak dzieci. Jeśli nie masz intencji, żeby się pozbywać ciąży, to nie szukaj w sobie chęci zrobienia komuś krzywdy. Nie musisz być bardziej odpowiedzialna niż przeciętny człowiek. Na razie może weź jako priorytet to, żeby się czuć autentycznie i nie być zniewoloną przez jakieś rytuały czy roztrząsanie. Można sobie wymyślać ciążę od nie wiadomo czego, ale to będzie "świat równoległy" a nie rzeczywistość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Refren, Warrior, dużo mi pomogliście, powoli się uspokajam, kiedy przechodzi to czuję się zmęczona, jakbym ciężko pracowała fizycznie, bądź dużo ćwiczyła.

 

 

Szukałaś jakiegoś wsparcia dla siebie,czy pozostajesz z tym wszystkim sama?

Zaczepiam Was, na forum. Lepiej mi, dzięki Wam. Nie byłam w stanie "bronić się" sama.

Boję się tego co jeszcze będę w stanie wymyślić. Jeszcze jakiś czas temu sądziłam, że jak poradziłam sobie z innymi rzeczami to już teraz będzie dobrze, już nic gorszego "myślowo" mnie nie zaatakuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×