Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, ja rowniez cierpie na nerwice juz od roku. Jest mi ciezka , nie umiem sobie poradzic , zaczelam chodzic na terapie do psychologa i za tydzien mam wizyte u psychiatry . Ostatnio mam straszne dusznosci , boje sie momentami ze nie bede mogla zlapac kolejnego oddechu i sie udusze. Boje sie rowniez cieplych dni , slonecznych bo wtedy wkrecam sobie ze przez to cieplo jest mi duszno. Cale lato spedzilam w domu przy wiatraku i klimatyzacji. Ma ktos podobnie ? Boje sie byc tez sama w domu bo wtedy moge dostac ataku i nikt mi nie pomoze :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzikowaaa, witaj :)

Boje sie rowniez cieplych dni , slonecznych bo wtedy wkrecam sobie ze przez to cieplo jest mi duszno. Cale lato spedzilam w domu przy wiatraku i klimatyzacji.

Piąteczka! Z tym, że ja bałam się, że od upału będzie mi niedobrze (i oczywiście było) - też prawie nie wychodziłam z domu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś miałam beznadziejny napad lękowy na uczelni. Po kilku minutach zajęć musiałam wyjść, bo zaczęłam płakać. Nie wróciłam do końca zajęć. Moje rzeczy tam zostały, więc nie mogłam wrócić do siebie. Najpierw popłakałam w łazience, a potem pochodziłam po kampusie. Była ładna pogoda, więc w samej koszulce dało radę. Moja przyjaciółka wzięła rzeczy moje wychodząc z zajęć. Czekałam schowana za ścianą prostopadle położonego korytarzu. Podbiegłam do prowadzącego i przeprosiłam go, że wyszłam tak z zajęć. Powiedziałam tylko kilka słów, ale i tak oczy znów zaszły mi łzami. On nic nie powiedział, tylko pokiwał głową.

To nie jest pierwszy raz, kiedy coś podobnego się zdarza. (atak lękowy)

Jak sobie z tym radzę? Jutro idę do psychiatry. Nareszcie. Mam nadzieję, że przepisze mi dobre leki. Nie można żyć z taki ciągłym stresem. To jest straszne. Nie będę przecież cały czas pijana chodzić, żeby tylko się wyluzować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No hej wszystkim,

ja też dziś nagłe nudności, trzymam się wtedy za żołądek, potworny niepokój, no i straszny płacz. Nie wiem, po prostu nie wiem, jak sobie wtedy powiedzieć, że to minie. Nie mam tak naprawdę normalnego życia! I tak codziennie. Podobno psychoterapia pomoże. Nie wiem, jakoś nie mogę w to uwierzyć. martwię się, że do końca życia trzeba będzie żyć na środkach uspokajających. Tylko one pomagają, to koszmar.

Słuchajcie, ja mam to samo z upałami. Już jak je prognozują, to ja dostaję strasznego lęku. Bardzo się boję upałów, bo fatalnie się wtedy czuję.

Napiszcie, kto też tak ma z tym strasznym płaczem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam wczoraj u psychiatry. Dostałam stabilizator nastroju, xanax przy ataku paniki , a do tego stale biorę fluoksetynę.

 

Odwiedziłam dzisiaj też laryngologa, który zrobił mi endoskopię gardła, nosa i uszu. Przynajmniej wiem, że nie mam nic w uszach ani gardle- to było po prostu zapalenie zatok i uszu. Ale ten ucisk na głowę i uszy, ściskanie doprowadziło mnie do 3 ataków paniki. Teraz jakby lepiej, może faktycznie zatoki dają takie objawy.

 

Anyway, cały czas odczuwam jakiś lęk. Boję się, że coś mi się ukaże przed oczami, na ścianie i to będzie świadczyło o guzie mózgu. Boję się zawrotów głowy. Boję się ucisku głowy. Boję się utraty świadomości.

 

Wzięłam nowy lek na noc, boję się, że umrę od niego. Boję się wrócić do pracy po zwolnieniu, że tam zemdleję i zakręci mi się w głowie.

 

Boję się położyć spać, więc oglądam tv do rana. Nad ranem dobrze mi się zasypia i śpi do 13.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A najbardziej boję się, że to czego się boję, to nie nerwica lękowa. Że tak się tylko pocieszam. że to coś poważnego.

Mam podobnie. Gdy czytam objawy zaburzeń lękowych, nerwic itd. to się uspokajam, bo wiem że to tylko psychika. Ale gdy pojawia się jakiś nowy objaw(np. od paru dni łapie mnie uczucie gorąca na całym ciele, twarzy szczególnie, pierwszy raz myślałem że będę chorował, ale to trwa parę godzin i po jakimś czasie mija, potem czuję się normalnie) to odrazu zaczynam się zastanawiać czy nie mam jednak jakiejś choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem właśnie po ataku. Wrociłam ze sklepu taka słaba, zaczęło jakby mi sie przelewać w głowie, zawroty, wrażenie ze zemdleję i umrę. Połozylam się, uderzyłam w mocny płacz i trochę się uspokoiłam. Może przeżyję. Wczoraj wzięłam pierwszy raz Lamitrin, może stąd ta słabość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tak od paru dni , ze ciagle bym plakala. Wczoraj mialam straszny atak , mialam dusznosci , straszny lek w sobie i bol brzucha , balam sie , ze sie udusze. Podczas atakow biore validol, dlugo juz go biore , pomaga mi ale tylko na troche. Co Wy bierzecie w takiej sytuacji ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałam Was zapytać, czy o tej porze roku choroba atakuje Was bardziej? Ja względnie dobrze przeżyłam czas od maja do września. We wrześniu byłam na dwutygodniowym urlopie. Po powrocie powinnam tryskać energią i zapałem do pracy, tymczasem powróciło budzenie się o 5 rano i przegląd najczarniejszych scenariuszy mojego życia, koszmarne sny, a dziś rano zauważyłam pierwszy (jeszcze mały) atak paniki. Wszystko straciło sens, znów boję się życia, przyszłości, ludzi. Nie mam siły iśc do pracy. A jak już tu jestem, to z trudem skupiam się na pracy. I zastanawiam się, czy to pora roku sprzyja nawrotowi choroby czy okoliczności mojego życia, które wciąż, nieustannie są niesprzyjające, jakoś się we mnie skumulowały w postaci tego nawrotu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carita, mialam to samo. Wróciłam z urlopu, praca, stresy i dostałam strasznego nawrotu depresji i lęków. W ostatnim tygodniu 3x mialam atak, przy których byłam przekonana że umieram i tracę świadomość. Zawroty głowy ogromne. Poszlam do psychiatry i mam nowy lek od 2 dni. U mnie jest tak, że pół dnia jest normalna i nagle następuje atak, potworny lęk, ucisk w głowie, zawroty- lęk, że to guz mózgu. Uderzam w płacz, panikę i potem sie uspokajam. Zmiany nastroju mam jak przy dwubiegunowej, ale psychiatra mi jej jeszcze nie stwierdza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba coś w tym jest, mam na myśli porę roku.niestety częściej mam ataki jesienią i zimą.być może nerwica i to że nawet ludzie bez niej miewają jesienią chandrę, czy też obniżenie nastroju. Ja niestety częstsze ataki. Może też kwestia tego że urodziłam mojego syna zimą wieczorem, od tamtej pory ogólnie jak jest wieczór zimą mam jakieś dziwne napięcie. Dziś wiem że miałam depresję popoporodowa ...ale wtedy myślałam że dam sobie radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przestałam w wakacje brać Bioxetin, bo było już tak dobrze. Teraz jednak, kiedy objawy wróciły, zaczęłam znów go brać, bo boję się, że popadnę w tak fatalny stan, jak wcześniej. Gdzieś też przeczytałam, że dziurawiec jest dobry na depresję, więc dodatkowo wspomagam się wyciągiem z dziurawca. Nie ma już takiego słońca, więc można, bo dziurawiec nie lubi słońca. Ale ogólnie nie jest ze mną dobrze. Dziś odwaliłam sprzątanie całego domu, teraz nie mogę się ruszać, tak mnie gnaty bolą. Wszystko po to, żeby tylko nie myśleć źle, nie mieć tych czarnych obsesyjnych myśli, które prowadzą na skraj przepaści. A ponieważ od pół roku ukrywam mój stan przed moim mężczyzną, to jest mi jeszcze trudniej. A z drugiej strony może to depresji jest trudniej? W końcu muszę się kryć, więc siłą rzeczy mobilizuję się do rzeczy, które bym olała, gdyby on wiedział, co się ze mną dzieje...

W necie pojawiło się sporo tekstów o depresji, bo 1 października był Dzień chorych na depresję czy jakoś tak. Któraś z gwiazd napisała, że u niej depresję wywołał niski poziom estrogenów. Nigdy żaden lekarz mi o tym nie wspominał. Coś wiecie o takiej zależności? Mam zamiar zbadać te estrogeny (nigdy nie badałam), choć to jakaś skomplikowana sprawa, bo trzeba badać w różnych dniach cyklu. Ale jeśli to by miało mnie postawić na nogi...

Pozdrawiam wszystkich cierpiących i łączę się z Wami w bólu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

okropny lęk i ból brzucha, ktorego nie znosze, nie moge przlknac jedzenia chce mi sie wymiotowac, jestem tym atakiem tak wykonczona, ze niezdolna do niczego, nie radze sobie z tym zupelnie nie mam nad tym kontroli, takie napady wywoluja we mnie nowe miejsca nowe osoby, imprezy ... wiekszosc rzeczy ktore dla normalnych ludzi sa relaksem i odprezeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jesien i zima to najgorsze okresy. Musze Wam powiedzieć czego doswiadczylem nad ranem. Od 2 tyg mam nowa prace, pracuje w nocy, duzo stresu , presja czasu...wczoraj mialem wolny dzien ale i tak polozylem sie okolo 6:30 tak jak zwykle wracam po pracy...obudzilem sie o 8:30, taki osowialy, nie wiedziałem co sie dzieje. W tym czasie snila mi się praca. Po przebudzeniu nie moglem zasnąć lecz gdy zamykalem oczy widzialem jakby dalej ten sen...to bylo bardzoo dziwne nie wiem co to mialo znaczyc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przeszłam wczoraj koszmar. Pojechałam do koleżanki, pogadać, posiedzieć i oczywiście towarzyszyły mi zawroty głowy. Zaczęłam się ich bać, niepokój się nasilał. Miałam wrażenie, że zawroty stają się coraz częstsze i silniejsze. Bałam się wstać, ruszyć głową. I się zaczęło: fala lęku, niepokoju, totalne sparaliżowanie ciała, nóg, rąk, serce chciało mi wyskoczyć, zawroty nasilone. Nie mogłam się ruszyć. Wybuchnęłam płaczem i powiedziałam koleżance, że umieram, że nie wytrzymam. W torebce miałam xanax, pierwszy raz w życiu zażyłam. Położyłam się, trzęsłam sie jeszcze przez dobre 15 minut, kiedy zaczęłam powoli dochodzić do siebie. Po 30 minutach zawroty głowy ustały, pierwszy raz od 2 tygodni. Serce waliło mi jeszcze dobrą godzinę. Płakałam jak bóbr przez dobrą godzinę. Koleżanka bardzo mnie wspierała. Po godzinie mogłam normalnie funkcjonować. Siedziałyśmy do 4 nad ranem i rozmawiałyśmy. Zostałam oczywiście na noc.

Rano wstałam, normalna bez zawrotów. Zdałam sobie sprawę, że to musi być tylko lęk, skoro po xanaxie przeszło. Co lepsze- pękła szyba, za która byłam, żelazna obręcz na głowie, którą nosiłam.

 

W ciągu dnia poszłyśmy na spacer- znowu zaczęły się lęk i zawroty. Powiedziałam sobie, że skoro Xanax mi pomógł, to te zawroty mogą być tylko lękiem. Po 20 minutach ustały , zajęłam się zabawą z dzieckiem koleżanki. Dałam radę prawie cały dzień.

 

Carita, dlaczego chcesz ukryć chorobę przed narzeczonym? to co to za związek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alexandra, ja w takich sytuacjach, o jakich piszesz, czyli nagłe napadowe lęki poza domem brałam do tej pory Afobam. Może jestem w błędzie, ale Xanax bardzo szybko uzależnia, poza tym mnie jakoś tak nagle usypiał, więc źle mi się z nim funkcjonowało, kiedy trzeba było np. pracować. Jeśli chodzi o mojego mężczyznę, to nie jest to taka prosta sprawa. Kiedyś pisałam już w tym wątku o ukrywaniu nawrotu choroby i dlaczego. Kiedy przeszłam załamanie nerwowe, M. był przy mnie, woził po lekarzach, był troskliwy, czuły, zawalał pracę, żeby być ze mną. Lekarz psychiatra powiedział nam, że takie coś, co wydarzyło się pod wpływem sytuacji życiowej, a nie jest endogenne, powinno przejść po pół roku. Po pół roku nie przeszło, to znaczy przeszło ze stanów paniki w stany depresyjno-lękowe. Mój M. nie wytrzymał obciążenia pracą (korporacja), mną, jego rodziną, która na nas wciąż żeruje i manipuluje nim, oraz kredytem, który musimy spłacać i nikt nas w tym nie wyręczy, a jego rodzina bez pardonu chętnie ograbiłaby nas ze wszystkiego. I tak M. zaczął zjeżdżać w dół. Widziałam, jak wpada w depresję, jak nie potrafi rano wstać, jak przestaje robić cokolwiek i zobaczyłam, że za chwilę mój czarny scenariusz z ataków paniki zacznie się sprawdzać. M. zaczął najpierw prosić, żebym już przestała, żebym zaczęła być taka jak dawniej, bo on już nie daje rady. Potem zaczął krzyczeć, że on już nie ma siły... Dźwigał na sobie wtedy naprawdę za dużo. Więc zaczęłam udawać, że jest coraz lepiej. I od tamtej pory tak zostało, a nasz związek wrócił na dobre tory i M. lepiej funkcjonuje. Może to trudno zrozumieć, ale to, że on na mnie nakrzyczał, jakoś mnie spionizowało, uważam, że pomogło wyjść na jakąś prostą. Gdyby dalej roztaczał nade mną parasol ochronny, to pewnie taplałabym się bardziej w błotku mojej choroby. Uważam, że owszem, trzeba mieć gdzieś zrozumienie i możliwość wygadania się, kiedy coś gryzie (mam przyjaciółki, psychologa), ale najbliżsi osoby z taką chorobą, co, którzy są na co dzień w domu, wcale nie powinni obchodzić się z nią jak z jajkiem. Bo wtedy tworzą taki sztuczny inkubator do wylęgu choroby zamiast do jej opanowania. Bo taki człowiek zacznie sobie coraz bardziej odpuszczać wszystko, bo wie, że mu wolno. Przecież nasza choroba to nie jest jakieś faktyczne fizyczne schorzenie, tylko urojenie, chory mózg, a świadomość, że najbliższa osoba daje ci przyzwolenie na tę chorobę, że cię pogłaszcze, jest pozornie fajne, ale nie daje motywu do mobilizacji, aby z tego stanu się wyrwać. Przynajmniej takie jest moje doświadczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×