Skocz do zawartości
Nerwica.com

Faceci, którzy odchodzą...


Salix

Rekomendowane odpowiedzi

hah i znowu faceci to a kobity tamto :roll:

dla mnie plec to kwestia biologii mozgu

jaki czlowiek takie preferencje

a wybor partnera to wg mnie tez chemia ewentualnie jakies instynkty z ery kamienia lupanego

wiec zachowanie nie zawsze jesli w ogole ma znaczenie

stad czeste malo racjonalne wybory zyciowe

tak ze jest nadzieja dla kazdego :smile: (kazda potwora ... :mrgreen: )

a ze zdarzaja sie postrzaly to coz ewolucja tak juz nas urzadzila ;)

 

a rasa to jestesmy jedna ludzka :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę się zgodzić z przedmówcą rasy męskiej :mrgreen:

Takie gadanie to droga donikąd. Tak naprawdę trudno jednoznacznie się wypowiedzieć, żyję dość długo, miałam wiele do czynienia z mężczyznami i do dziś nie wiem, co za licho w nich siedzi. /cenzura/ą nas, nie rozumieją nas itp - tak już będzie, bez facetów żyć się nie da, więc trzeba to zaakceptować.

 

A jak czytam kolejny topic w stylu "dlaczego mężczyźni to świnie" to wymiękam. Są rzeczy, za którymi nie przepadam u mężczyzn, u kobiet natomiast razi mnie to mazgajenie się "dlaczego mężczyźni odchodzą....". Niech se odchodzą........ Tego kwiatu pół światu............ Jeden odejdzie, znaczy, że za rogiem czeka drugi.... lepszy, nowszy model :mrgreen:

 

 

niektorym ciezko jest dojsc do siebie, po tym jak ktos nas zranil. i moze byc ciezko spojrzec na to w sposob dystansowany jak ty patrzysz, ze bedzie nastepny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wierz mi, mi też jest ciężko nawet aktualnie, bo całkiem niedawno ktoś mi skopał tyłek i nadal ku.rewsko boli. ale rozpaczanie i pytanie "dlaczego, dlaczego, dlaczego?" jest bez sensu.... nie lubię być słaba. mnie bardzo boli, cały czas, ale ja to ukrywam i nie lubię o tym rozmawiać, bo nie chcę się nakręcać. nie chcę, żeby mnie to jeszcze bardziej powaliło, ja się skupiam na tym, jak się otrząsnąć. ja nie potrafię przestać kochać z dnia na dzień, więc wierz mi - rany noszę ze sobą długo, ale dużo od siebie wymagam. i nie tracę nadziei na szczęście, nigdy :) dlatego uważam, że jeśli coś mi się nie udało, to tak miało być, chociaż sensu tego do końca nie pojmuje. jeśli ktoś mnie rani, mówienie o tym te rany pogłębia. dlatego ja się zamykam w sobie i idę dalej. bycie ofiarą nie jest w mojej naturze. nie twierdzę wcale, że to jest jedyny słuszny sposób postępowania, ale ja inaczej nie potrafię.

także rozumiem, naprawdę, jak to jest, gdy ktoś kogo się kocha, zadaje cios.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i dobrze robisz, ale niektorzy nie potrafia tak, lubia zeby kazdy sie przejmowal, lubia byc ofiarami... ja chyba lubie w kazdym razie. fakt, ze co sie stalo juz sie nie odstanie, i trzeba patrzec w przod nie wstecz, ale czasami to wszystko jest jakby wciaz tak blisko mnie, ze nie potrafie tego zamknac, pozwolic temu odplynac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja, zalezy komu... ale wybaczenie przychodzi mi bardzo trudno. od pazdziernika wciaz tej zdrady nie wybaczylam, powoli ucze sie isc dalej. kilka dni jest dobry humor, potem jest maksymalny dol, i tak w kolko. mozna ocipiec. kiedys mu wybacze, ale mysle ze dluugo bede sie jeszcze meczyc. moze rok... wciaz jestem pelna gniewu i zalu, nienawisci do niego, do tej laski i do samej siebie ze bylam tak glupia. tragedia.

 

dzis nacpalam w siebie tyle prochow ze mimo gorszego dnia nic nie czuje. az mi fajnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tymże ja wiem, że ja sobie to odbije na kimś innym. taka gówniana sprawiedliwość.......

 

heh, gdybym mogła to bym była cały czas na Xanaxie i słuchała grupy Archive, ale na szczęście - nie mogę :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strata partnera to zawsze strata i mozna ja porownac ze smiercia kogos bliskiego

wiec dochodzenie to siebie ma pewne fazy krocej lub dluzej trwajace

az w koncu nadchodzi pogodzenie i akceptacja

kazdy ma prawo do takiej 'zaloby'

takie swoiste katharisis pozwala pojsc dalej bez cienia przeszlosci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"strata partnera to zawsze strata i mozna ja porownac ze smiercia kogos bliskiego"

 

zgadzam się.... czasami trudno nawet w nowym zwiazku gdy sie kocha - zapomniec o trudnych sytuacjach z przeszlości

 

a odnosnie pogrzebow to ja po smierci mojej mamy nie moge dojsc do dzisiaj a minelo juz kilkanascie lat..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem dlaczego ale zamiast strata partnera przeczytałem "stara pantera" :mrgreen::mrgreen::mrgreen: ale brechtam teraz z siebie

 

mnie się często zdarza, że przeczytam tudzież usłyszę coś inaczej niż jest naprawdę, tylko moje przekręcenie ma zwykle hmmm wydźwięk seksualny :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy jest Ci, źle to po prostu to Ty odchodź. Z poprzednich moich związków to ja odchodziłam, Ja wniosłam pozew o rozwód, ja zakończyłam dwa inne związki ponieważ parnerzy mnie oszukiwali. Kiedy czujesz sie oszukiwana - odchodź nie pozwól sobie na takie traktowanie. W którymś z Twoich postów opisałam obecny mój związek i nie potrafię go zakończyć ale nie jestem oszukiwana, tylko zaniedbywana a to jest co innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×