Skocz do zawartości
Nerwica.com

Żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce


Coccinella

Rekomendowane odpowiedzi

Pisałam już kiedyś o tym, ale chyba potrzebuję raz jeszcze się temu przyjrzeć.

W wielkim skrócie dla obrazu sytuacji: moja diagnoza - dystymia, zaburzenia odżywiania; przerobiłam znaczną ilość leków, nic nie działa, obecnie jestem bez leków. Czy biorę czy nie i tak czuję się tak samo.

 

Mam tyle planów, tylu rzeczy chciałabym spróbowac, w tyle miejsc pójść, pojechać, nauczyć się czegoś nowego. Mam dużo chęci, a jednocześnie nie jestem w stanie nic zrobić. Kompletny brak motywacji. Brakuje mi jej nawet na takie rzeczy, żeby odłożyć szklankę do zlewu, ściągnąć pranie z suszarki. I chociaż jakoś funkcjonuję, pracuję, wypełniam swoje obowiązki, to wszystko to okupione jest wielkim trudem, bo zwyczajnie nie chce mi się. I już nie wiem czy jestem takim pieprzonym leniem czy o co chodzi. Moja motywacja - 10. I to wcale nie jest tak, ze ja lubię nic nie robić, że lubię leżeć w łóżku, gapić się w sufit, albo siedzieć przy kompie przeglądać bezsensowne stronki. Tak bardzo bym chciała robić więcej, mieć uporządkowane, zorganizowane życie, fajne zajęcia i chęć na nie. Ale co z tego, że nawet mam niby chęć, żeby coś zrobić, jak na chęci się kończy, bo okazuje się, że ta chęć jest za mała albo za chwilę znika jak już ma dojść co do czego.

Psychiatrzy rozkładają ręce, bo ciężko wpłynąć lekami na motywację, a mnie to dobija. Życie przecieka mi przez palce, a ja nie robię nic.

 

Zmuszanie się niewiele pomaga. Bo niby jestem w stanie zmusić się i pójść np na spacer, ale pójdę raz i potem już nie. A zmuszać się za każdym razem to bez sensu. Nie chcę się zmuszać, chcę żeby mi się chciało.

 

Nie wiem czy w miarę jasno to opisałam. Będę wdzięczna za jakieś rady czy coś :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zmuszanie się niewiele pomaga. Bo niby jestem w stanie zmusić się i pójść np na spacer, ale pójdę raz i potem już nie. A zmuszać się za każdym razem to bez sensu. Nie chcę się zmuszać, chcę żeby mi się chciało.

Ja w takich chwilach nie znalazłem innego rozwiązania niż właśnie zmusić się. Rano wyjść z domu i coś zrobić. Zacząć od małych rzeczy.

Po trzech latach (tak latach) zacząłem znowu czuć satysfakcję, że udało mi się coś zrobić, nawet jeśli to były drobne rzeczy. Potem było łatwiej pokonać ten opór rano, tzn. ta niechęć dalej jest, ale wiem że można ją pokonać i że może być dobrze - może się udać i można się tym cieszyć. Chyba jest to jakieś przywrócenie mechanizmu nagrody.

Samo to że się chodzi codziennie do pracy to jest już pewien sukces.

 

Druga sprawa jaką udało mi się osiągnąć, to rezygnacja z marzeń. Wiem że nie brzmi to dobrze, ale raczej staram się wykonywać na co dzień swoje obowiązki i to co lubię, a spełnienie marzeń zostawiam przyszłości, nad którą i tak nie panuję. Raczej robić to co teraz mi sprawia mi radość niż coś, co wydaje mi się, że da mi szczęście jak już to osiągnę, zwłaszcza kiedy odkrywam że coś o czym marzyłem czy wydaje mi się że to było to, co miałem robić już wcale mnie tak nie zadowala, tylko sobie wymarzyłem że jak coś w tym osiągnę to będę fajny.

Oczywiście nie dla każdego musi to być dobry sposób. Ogólnie pomogła mi terapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tymi marzeniami coś jest na rzeczy, szczególnie gdy żyjemy nimi zamiast zająć się tym życiem "doczesnym" i kiedy te nasze marzenia nas przerastają. Właśnie doszłam do tego momentu gdy zdałam sobie sprawę jak trudno będzie mi osiągnąć moje cele, bo brakuje mi determinacji i mam problemy z podstawowymi rzeczami, które dla innych są codziennością.

Ale to trochę inny problem niż u ciebie vifi, jestem pewna , że gdyby moje marzenia się spełniły byłabym jak najbardziej zadowolona. Oczywiście pewne moje cele straciły już na aktualności.

Kiedyś moim marzeniem była tak duża zmiana swojej osoby, aby starzy znajomi nie poznawali mnie na ulicy. Było tego typu niedorzecznych marzeń więcej. Teraz zniknęło moje bajdurzenie, ale chyba w moim przypadku niewiele to pomogło, życie doczesne paraliżuje mnie, nic nie chcę z nim mieć wspólnego. Kiedyś również miałam nieadekwatnie wysoką ocenę własnej osoby. To oraz moje cele z kosmosu wzięte dawały mi motor do działania. Obecnie pozbawiano tej otoczki nie mam siły na nic. Ciągną mnie tylko zobowiązania wobec innych osób, inaczej nie zwlekłabym się z łóżka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślę, że warto wyrzucić ze swojego życia zbędne rzeczy. siła leży w prostocie.

i powiem Wam szczerze, że net nie pomaga w tym wszystkim, nie tylko tracimy czas, ale nastawiamy się na podnietę i gdy jej brak przy zwykłych czynnościach to nam się nie chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja robię absolutne minimum ostatnio i zmuszam się do wszystkiego, ale to nie ma sensu. Nie chcę się zmuszać, bo co to za życie, chciałabym, żeby chęci przychodziły same, a za nimi realna chęć realizacji.

Nie mam jakiś wygórowanych marzeń, którymi żyję zamiast zycia. Staram się w miare możliwości żyć tu i teraz (róznie z tym oczywiście bywa).

No ale nie chce mi się, nic mi się nie chce. Najchętniej bym się położyła do łóżka i tak przeżyła resztę życia, ale przecież tak naprawdę to wcale tego nie chce!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam dokładnie tak samo-robię tylko to co muszę i tylko w ostateczności..

choć czasem mam zrywy i przebłyski zapału do czegoś :)

mam stwierdzony CHAD ale czy biorę leki czy nie to jest ciągle tak samo...

robię pranie jak muszę bo nie mam w czym chodzić...

większe zakupy jak lodówka jest pusta..

rachunki jak jest kolejne ponaglenie do zapłaty..

nie mam na nic siły,nic mi się nie chce..

nie potrafię się zmotywować do niczego a przez to przeleciało mi przez palce pare lat życia czego w gruncie rzeczy bardzo żałuje ale na gadaniu się kończy :oops:

 

szukam pracy ale....no właśnie tu jest kolejny problem bo chce iść do pracy ale jednocześnie nie chce..i dupa blada z tego :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dawniej próbowałam robić cokolwiek co było tylko możliwe, a co byłam w stanie zrobić, tak żeby moje życie choć trochę wyglądało normalniej. I tak minęło wiele lat, nie było mi jakoś mega super, ale przynajmniej miałam sporą nadzieję, że z czasem może to przynieść jakiś pozytywny efekt. Niestety z upływem lat, uświadomiłam sobie, że się tylko łudziłam, bo moje wysiłki pozytywnej zmiany życia nie przyniosły, były tylko stratą czasu( pocieszające jest jednie to, że bez nich i tak bym go zmarnowała. ;) ). Kompletnie mnie to wszystko załamało i nie umiem się za nic w świece z tego pozbierać. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja staram sie dzialac metoda malych krokow i szybkiej nagrody. Np po obudzeniu kawa z ekspresu w lozku - nagroda ze nie zalegam do poludnia. Po porannych obowiazkach czas na neta albo fajny program w tv - i td przez caly dzien do wieczora. Nie chce patrzec na wszystko calosciowo, ile rzeczy musze i jakie kurfa to meczace - zamiast tego mysle o przyjemnosciach pomiedzy, np spotkanie z przyjaciolmi czy shopping.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś leniem i tyle. Jak się sama nie zmotywujesz, to nikt za Ciebie tego nie zrobi. ;] Gdyby istniała złota recepta to na każdym rogu stałby człowiek osiągający spektakularne rezultaty, a tak nie jest. Bo, żeby tak było to potrzeba DETERMINACJI. A jak się wkurwia i Ci się nie chcę, to pieprz to i po prostu się obijaj tyle ile wlezie. ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś leniem i tyle. Jak się sama nie zmotywujesz, to nikt za Ciebie tego nie zrobi. ;] Gdyby istniała złota recepta to na każdym rogu stałby człowiek osiągający spektakularne rezultaty, a tak nie jest. Bo, żeby tak było to potrzeba DETERMINACJI. A jak się wkurwia i Ci się nie chcę, to pieprz to i po prostu się obijaj tyle ile wlezie. ;]

Rada w stylu "trzymaj fason". Czy ty wiesz, co dystymia robi z człowiekiem? Nie mówiąc o zaburzeniach odżywiania i nieskuteczności leków w przypadku autorki. To nie jest zwykłe lenistwo i nie można tego zbić pieprzeniem o determinacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś leniem i tyle. Jak się sama nie zmotywujesz, to nikt za Ciebie tego nie zrobi. ;] Gdyby istniała złota recepta to na każdym rogu stałby człowiek osiągający spektakularne rezultaty, a tak nie jest. Bo, żeby tak było to potrzeba DETERMINACJI. A jak się wkurwia i Ci się nie chcę, to pieprz to i po prostu się obijaj tyle ile wlezie. ;]

 

Często sobie myślę tak właśnie. Jestem leniwa, więc nic mi się nie chce. Ale to dobijanie leżącego, dobijanie siebie. Bo to coś więcej jednak.

Wiem, że nie ma złotej recepty, ale pomyślałam, że może są osoby, które również to przeżywają albo przeżywały i chciałyby się podzielić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coccinello!

Wszystko opisałaś jasno na tyle, że wyobrażam sobie jak musi być Ci ciężko. Brak chęci i motywacji do działania na pewno znacząco utrudniają Ci codzienne funkcjonowanie. Przede wszystkim nie obwiniaj się. Sam fakt, że przy takim samopoczuciu udaje Ci się wypełniać swoje obowiązki i próbujesz różnych form działania całkowicie wykluczają Twoje lenistwo.

Ewidentnie jednak nie radzisz sobie ze swoim problemem, czujesz się nieszczęśliwa, sama piszesz, że próbujesz się do różnych rzeczy zmuszać, ale to nie odnosi rezultatu. W związku z tym, zalecałabym Ci spotkanie ze specjalistą, który pokaże Ci jak radzić sobie z problemami. Nie będzie Cię oceniał, tylko spojrzy fachowym okiem na to, co Cię trapi, wskaże odpowiednią drogę. Jeśli masz złe doświadczenie z psychiatrami, może na początku warto spróbować spotkania z psychologiem? Jestem przekonana, że znajdziesz takiego specjalistę, który Ci pomoże i odzyskasz radość życia i chęć działania.

 

Jeśli jednak masz jeszcze wątpliwości, polecam poniższy link:

 

https://www.youtube.com/results?search_query=bakir+psychomedic

 

Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś leniem i tyle. Jak się sama nie zmotywujesz, to nikt za Ciebie tego nie zrobi. ;] Gdyby istniała złota recepta to na każdym rogu stałby człowiek osiągający spektakularne rezultaty, a tak nie jest. Bo, żeby tak było to potrzeba DETERMINACJI. A jak się wkurwia i Ci się nie chcę, to pieprz to i po prostu się obijaj tyle ile wlezie. ;]

 

Często sobie myślę tak właśnie. Jestem leniwa, więc nic mi się nie chce. Ale to dobijanie leżącego, dobijanie siebie. Bo to coś więcej jednak.

Wiem, że nie ma złotej recepty, ale pomyślałam, że może są osoby, które również to przeżywają albo przeżywały i chciałyby się podzielić.

 

 

Leż ile chcesz, coccinella. Nie ma nic złego w opieprzaniu, lenieniu się. Nie każdy musi osiągać spektakularne efekty. Nie każdy będzie i musi być zmotywowany, żeby osiągać nadzwyczajne efekty. Celebruj swoje pieprzenie, leż na łóżku tak długo jak tylko zechcesz i przede wszystkim odstaw na bok poczucie, że to leżenie jest złe. Podejdź do tego w taki sposób, że to teraz Twoja "pauza". Tak samo jak "pauza" w muzyce - jest niezbędna. Upajaj się swoim lenistwem, leń się do porzygu i obserwuj co będzie się działo.

 

O ile psychoterapii można spróbować, tak do farmakologii mam duży dystans, bo z reguły zaraz po odstawieniu wraca do pierwotnego stanu albo nawet gorszego - co można zaobserwować na forum jak ludzie się żalą, że leki nie działają.

 

Chilluj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×