Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sonia


PineauDesChar

Rekomendowane odpowiedzi

Piszę to wszystko na zimno. Obiektywnie. Mam dziś dobry dzień, nie targają mną żadne emocje.

 

Pochodzę z rodziny gdzie ojciec jest alkoholikiem, matka ma nerwicę, siostra cierpi na nerwicę natręctw. Od zawsze wydawałam się najnormalniejszą osobą w mojej rodzinie. Ale przecież to niemożliwe. Środowisko kształtuje. I to kształtuje nieodwracalnie.

 

Do jakich wniosków doszłam? Boję się odrzucenia. Znoszę większość nieprzyjemnych zachowań swoich partnerów, potem staram się jeszcze bardziej - żeby tylko nie zostać samą. Jestem po siedmioletnim związku, który jeszcze bardziej zaburzył proces mojego dorastania. Ciągłe kłamstwa, zdrady - mimo wszystko nadal przy Nim trwałam. Nie potrafiłam być sama. Do teraz nie potrafię. Pakuję się w dziwne relacje, niemające przyszłości. Słucham, nie potrafię mówić. Na co dzień przybieram masę masek. Ludzie, którzy mnie otaczają nie mają pojęcia o moich problemach. Ale czasem mam ochotę wyrwać sobie włosy z głowy, zniknąć, rozwalić głowę o ścianę. Emocje, które mną targają są nie do opisania.

 

Ale dzisiaj mam dobry dzień - pozdrawiam! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, w sumie mam podobny problem. Mój ojciec jest alkoholikiem, a matka całe życie w depresji lub nerwicy. Mam za sobą 4-letni związek hazardzistą, którego zakończenie i tak przypłaciłam najpierw depresją, a teraz nerwicą z powodu odrzucenia. Również miałam być nadzieją tej rodziny więc poszłam na studia psychologiczne by jakoś zrozumieć to co się dzieje w mojej rodzinie..Wyszło z tego tyle, że teraz to ja potrzebuje pomocy i nie umiem poradzić sobie ze swoim życiem. Ehh.. Wierzę, że jest dla takich jak my jakaś nadzieja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy byłam u psychologa? Tak. Czy korzystałam z terapii? Nie.

 

Poszłam na konsultacje odnośnie mojej siostry, u której postępowała wtedy w bardzo szybkim tempie nerwica natręctw. Opowiedziałam o całej sytuacji rodzinnej. Ale nie opowiedziałam jak ja się z tym czuję. Od zawsze wydawało mi się, że problemy innych są większe od moich, że to inni potrzebują pomocy. Terapeuta powiedział mi wtedy, że powinnam się mocno zastanowić nad tym, czy i ja nie potrzebuję terapii. Niestety nie potrafię się otwierać. Nie potrafię ot tak opowiadać o sobie. Wydaje mi się nawet, że im lepiej kogoś znam, tym bardziej się przed nim zamykam.

 

Staram się dowiadywać jak najwięcej o symptomach, które przedstawiam. Na własną rękę. Są dni, kiedy wydaje mi się, że nic mi nie dolega. Czuję się świetnie, mam na wszystko energię. W inne znowu dni, wszystko obraca się o 180 stopni.

 

Mam mnóstwo znajomych, skończyłam dobre studia, powoli zaczynam spełniać się zawodowo. Ale prywatnie? Sadzę, że jestem nic nie wartą osobą. W domu nigdy nikt nie doceniał tego co robię. Teraz mimowolnie zabiegam o względy innych. Czasem do przesady. Zawsze doszukuję się winy w sobie. Nawet gdy obiektywnie potrafię ocenić, że niczemu winna nie jestem. Wchodzę w dziwaczne relacje, które w większości przypadków mi szkodzą.

 

Inni postrzegają mnie jako pewną siebie osobę, która ze wszystkim sobie radzi. Ale to męczy. Męczy mnie to, co dzieje się gdy wracam do domu. Wszystkie myśli, lęki.

 

Wiem, że terapia byłaby najlepszym wyjściem z sytuacji. Zrozumienie całej otoczki zaistniałych problemów. Ale nie wiem czy będę w stanie być z kimkolwiek dostatecznie szczera, czy dam radę wyciągnąć z siebie wszystko co mnie dręczy. Schowane gdzieś głęboko myślę, że boli mniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że terapia byłaby najlepszym wyjściem z sytuacji. Zrozumienie całej otoczki zaistniałych problemów. Ale nie wiem czy będę w stanie być z kimkolwiek dostatecznie szczera, czy dam radę wyciągnąć z siebie wszystko co mnie dręczy. Schowane gdzieś głęboko myślę, że boli mniej.

Zamiatanie problemów pod dywan i udawanie, że wszystko jest w porządku nie jest dobrym pomysłem. W końcu zaczniesz potykać się o te "zamiecione kupki". Stosujesz wyparcie - nie mówić o problemach, nie rozmawiać o nich, nie wywoływać ich, to znaczy, że ich nie ma. A one są i świetnie zdajesz sobie sprawę, że nie znikną ot tak. Zachęcam do terapii, ale to tylko od Ciebie zależy, co zrobisz. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×