Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica religijna


liteon

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was,

 

Z powodu wielu nawarstwiających się problemów z którymi nie mogłem dać sobie rady w danym czasie zwróciłem się bardzo ku wierze katolickiej. Codziennie odmawiałem różaniec, sporo modliłem się i czytałem na temat wiary. Trochę mnie to uspokoiło, jednak zaczęły pojawiać się różne problemy na tle wiary - np. że szatan mnie opęta, że we śnie umrę i pójdę do piekła albo np. jak napiłem się napoju siostry, a wcześniej jej o to nie zapytałem to już sumienie nie dawało mi spokoju, że jestem złodziejem, że ukradłem, że to grzech i pójdę do piekła. Ogólnie te problemy po jakimś czasie mijały, ale pojawiały się nowe. Teraz trochę przystopowałem z religią. Nadal wierzę w Boga, lecz już nie we wszystko w co mówi kościół. Niestety problemy się mnie nadal trzymają i już nie daje rady :( . W tej mam problem , że na Wielkanoc nie przystąpiłem do spowiedzi. I od tego czasu, a szczególnie od końca okresu wielkanocnego (czyli końca maja) żyję w napięciu. Mam uciski w klatce piersiowej, chce mi się płakać, mam myśli typu, że nawrócił się, że wkrótce umrę i pójdę do piekła, że Jezus przeze mnie cierpi, że ta susza która jest w Polsce to kara za grzechy (!). Jasne na upartego mógłbym iść do tej spowiedzi, ale raz, że gdyby nie te myśli to ogólnie nie odczuwam takiej potrzeby, dwa że nie zgadzam się ze wszystkimi naukami kościoła, co oznacza że ksiądz prawdopodobnie nie da mi rozgrzeszenia i mnie sumienie bierze, a trzy że nie wiem jak mój głupi umysł się zachowa, bo jak myślę o pójściu do spowiedzi to mam uczucie jakbym za chwilę miał zemdleć, a jak ksiądz nie da mi rozgrzeszenia to nawet nie wiem jak zareaguje.

 

Z tego co wiem to jest to nerwica natręctw i wiem, że samemu nie dam sobie rady. Byłem zapisany do psychologa, niestety od poniedziałku rozpoczynam nową pracę gdzie praktycznie od 7 do 19 będę poza domem, a nie chciałbym brać odrazu urlopu. Niestety jestem na lekach uspakajających, a i tak mam lęki. Co zrobić? Jak sobie z tym poradzić? Ja Was nie proszę, ja Was błagam o pomoc :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim usiądź, i przeanalizuj sytuację spokojnie. Spróbuj dogadać się z psychologiem - sam osobiście nigdy z jego pomocy nie korzystałem - ale jakby nie patrzeć psycholog to osoba, z którą przynajmniej na zdrową logikę powinno się dogadać jak z nikim innym. Może ustalicie pasujące Tobie terminy, lub cokolwiek.

 

Z drugiej strony, pamiętaj: zdrowie jest najważniejsze!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z powodu wielu nawarstwiających się problemów z którymi nie mogłem dać sobie rady w danym czasie zwróciłem się bardzo ku wierze katolickiej.

 

To jest jedyny powód?

 

Trochę mnie to uspokoiło, jednak zaczęły pojawiać się różne problemy na tle wiary - np. że szatan mnie opęta, że we śnie umrę i pójdę do piekła albo np. jak napiłem się napoju siostry, a wcześniej jej o to nie zapytałem to już sumienie nie dawało mi spokoju, że jestem złodziejem, że ukradłem, że to grzech i pójdę do piekła. Ogólnie te problemy po jakimś czasie mijały, ale pojawiały się nowe. Teraz trochę przystopowałem z religią. Nadal wierzę w Boga, lecz już nie we wszystko w co mówi kościół.

 

Ale chyba Kościół nie mówi, że jak się napiłeś napoju siostry to jesteś złodziejem ani że szatan Cię opęta?

 

W tej mam problem , że na Wielkanoc nie przystąpiłem do spowiedzi. I od tego czasu, a szczególnie od końca okresu wielkanocnego (czyli końca maja) żyję w napięciu. Mam uciski w klatce piersiowej, chce mi się płakać, mam myśli typu, że nawrócił się, że wkrótce umrę i pójdę do piekła, że Jezus przeze mnie cierpi, że ta susza która jest w Polsce to kara za grzechy (!).

 

Spowiedź Wielkanocna to przykazanie kościelne czyli dla katolików praktykujących, które ma ich zabezpieczać przed tym, żeby nie stali się niepraktykujący. Jeśli nie praktykujesz, nie chodzisz do spowiedzi, do kościoła, to w kwestii ewentualnego nawracania wyzwaniem jest dla Ciebie pójść w ogóle do spowiedzi i według mnie nie ma znaczenia, że akurat w Wielkanoc nie byłeś. Jeśli nie masz w sobie chęci do spowiedzi poza lękiem, to według mnie nie jesteś po prostu do niej gotowy. Robienie rzeczy na siłę nie ma chyba sensu.

 

Jasne na upartego mógłbym iść do tej spowiedzi, ale raz, że gdyby nie te myśli to ogólnie nie odczuwam takiej potrzeby, dwa że nie zgadzam się ze wszystkimi naukami kościoła, co oznacza że ksiądz prawdopodobnie nie da mi rozgrzeszenia i mnie sumienie bierze,

 

Na spowiedzi spowiadamy się z grzechów a nie z poglądów. Owszem, jeżeli popełniasz jakieś grzechy według nauki Kościoła i nie uważasz, że są to grzechy, nie chcesz się poprawić, to możesz nie dostać rozgrzeszenia. Ale jeśli masz po prostu jakieś przekonanie, które się nie zgadza z nauką Kościoła (albo tak Ci się wydaje), to według mnie nie jest to wina sama w sobie, choć warto dać sobie szansę i rozmawiać o tym na przykład z księdzem czy poznawać różne opinie. W moim odczuciu Bogu bardziej się nie podoba to, kiedy nie chcemy z Nim rozmawiać niż to, że się z Nim nie zgadzamy. Nie zgadzaj się, ale rozmawiaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam to samo. W pewnym momencie stałam się wrakiem. Do tej pory te lęki gdzieś we mnie tkwią, ale staram się ich nie pielęgnować.

Sukcesywnie odseparowywałam się od KK, by obecnie nie mieć z nim prawie nic wspólnego. Zajęło mi to trochę czasu, ale zaczęłam od unikania mszy. Pomogły mi również dyskusje ze znajomymi, którzy umieli mnie wówczas pokonywać logiką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Owszem, jeżeli popełniasz jakieś grzechy według nauki Kościoła i nie uważasz, że są to grzechy, nie chcesz się poprawić, to możesz nie dostać rozgrzeszenia....

W ten sposób kościół sprawuje aparat przymusu. Dziecku internalizuje się poczucie winy, które następnie jest wykorzystywane celem uzyskania posłuszeństwa. Jest to godna potępienia psychomanipulacja, mająca fatalne skutki na życie wielu jednostek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz trochę przystopowałem z religią. Nadal wierzę w Boga, lecz już nie we wszystko w co mówi kościół. Niestety problemy się mnie nadal trzymają i już nie daje rady :( .

A to nie jest trochę tak, że przystopowałeś z religią zauważywszy u siebie na jej tle natręctwa, a teraz masz wyrzuty sumienia z tego powodu?

 

Z tego co wiem to jest to nerwica natręctw i wiem, że samemu nie dam sobie rady.

Jak słusznie zauważyłeś - ciężko poradzić sobie samu z nerwicą natręctw; nawet gdy uporasz się z problemem irracjonalnych lęków związanych z wiarą w Boga, spowiedzią i religią, Twój umysł stworzy sobie nowe "problemy nie do pokonania" - jedno natręctwo z reguły dość płynnie zastępowane jest innym, czasem w ogóle nie związanym z poprzednim (u mnie np. obsesja dot. sprzątania/nie sprzątania w domu, w moim upośledzonym postrzeganiu rzeczywistości stanowiącego swoistą zależność z awanturami rodzinnymi, nie wiedzieć jak, kiedy dlaczego stała się obsesją smrodu - wydawało mi się, że śmierdzę; ba, nawet czułam swąd, przez co przebierałam się w pracy, myłam się w umywalce, gdy nikt nie widział i wylewałam na siebie tony perfum, by zamaskować odór potu, śledzia i gnijącego ciała, jaki mojej świadomości nieustanie mi towarzyszył). Rozumiem, jak ważna jest nowa praca - pomyśl tylko, jak będziesz się męczył i jak trudno będzie Ci się na niej skupić jednocześnie walcząc z lękiem i takimi myślami.

Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie i nawet nigdy swojej nerwicy natręctw jako tako nie leczyłam (leczyłam za to depresję i regularnie przyjmowałam leki), bo zanim ktoś ją u mnie zauważył - zdążyła już przeistoczyć się w silną nerwicę lękową, ale na oddziale leczenia takich przypadków jak nasze widziałam, że nawet farmakologia bez wparcia jej psychoterapią nie zdaje egzaminu.

Nie rezygnuj z wizyty u psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje Wszystkim za odpowiedzi.Nawet nie spodziewałem się, że będzie ich tak dużo :)

 

Co do psychologa to bardzo bym chciał, niestety u mnie w mieście psycholog przyjmuje od 8 do 15, więc nie będę w stanie pójść. Może ktoś zna dobrego psychologa, przyjmujący nieodpłatnie, który jest dobrym specjalistą i nie trzeba na niego czekać pół wieku :)?

 

Problem jest i tak jak napisała cheiloskopia ta nerwica będzie ewaluować i pojawią się kolejne problemy. Wszystkie te problemy religijne mają dwa wspólne słowa kluczowe: śmierć i piekło/potępienie/szatana. I tutaj jest moim zdaniem pies pogrzebany. Po części nie chce iść do spowiedzi też (oprócz tego co napisałem), dlatego, że wtedy choroba zwycięży nade mną. I zaczną się inne natręctwa i będę się tak bawił, bawił, aż w pewnym momencie wyląduje w zakładzie psychiatrycznym.

 

Dlatego też napisałem do Was. Z religią jest ciężka sprawa, bo wiadomo, katolicy będą próbowali nawrócić na wiarę katolicką, ew. będą próbować rozpatrywać w kontekście religijnym, że np. Bóg dał mi krzyż do niesienia, ateiści będą gadać, że po co się zamartwiam dla jakiegoś wymyślonego stworu., itp. Jednak właśnie może ktoś też miał takie problemy i udało mu się zniwelować bądź nawet wyleczyć. Fajnie byłoby zastosować radę alone05, jednak gdyby było to takie proste to te forum by nie powstało :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z religią jest ciężka sprawa, bo wiadomo, katolicy będą próbowali nawrócić na wiarę katolicką, ew. będą próbować rozpatrywać w kontekście religijnym, że np. Bóg dał mi krzyż do niesienia, ateiści będą gadać, że po co się zamartwiam dla jakiegoś wymyślonego stworu., itp. Jednak właśnie może ktoś też miał takie problemy i udało mu się zniwelować bądź nawet wyleczyć. Fajnie byłoby zastosować radę alone05, jednak gdyby było to takie proste to te forum by nie powstało :?

 

Jest też pytanie czy Bóg, wiara jest dla Ciebie wartością, którą chcesz zachować w życiu, czy nie ma dla Ciebie znaczenia. Jeśli to pierwsze, to jest to droga z pozoru trudniejsza, bo w jakiś sposób trzeba konfrontować swoje lęki, obsesje z tym co mówi wiara, ze swoim poznaniem Boga, ze swoim sumieniem. To budzi opór i lęk, ale też jest to droga, na której możesz się w pełni zintegrować jako osoba, nie wyrzucając wiary i pytań egzystencjalnych do kosza. Owszem, myślę że powinieneś unikać na razie czytania, oglądania, słuchania treści na temat piekła, opętania, bo tylko Cię to rozbija, nie rozwijać praktyk religijnych, jeśli to nie jest dla Ciebie budujące, nie czytać szalonych dyskusji na portalach katolickich, nie wchodzić w linki z jakimiś rewelacjami itp. Ale takie lęki, jakie masz, wynikają raczej z wykrzywienia, przeinterpretowania, wyjaskrawienia pewnych prawd religijnych a nie z samej wiary czy nauki Kościoła. Dla mnie lekarstwem były rozmowy z księdzem psychologiem, który specjalizuje się w takich problemach i który prostował moje pomysły, podobne Twojemu, że jesteś złodziejem, bo napiłeś się napoju siostry, wyznaczał miary, które nie były dla mnie usztywniające, ale też pokazywały gdzie jest istota jakiejś "zasady", której nie można zgubić, gdzie tkwi zło i które dawały mi szansę rozwoju. Relacja z Bogiem i powrót raczej do obrazu Boga, który miałam przed nerwicą, do tego co zdrowe.

Poza tym moim zdaniem kluczowe jest zrozumienie, że Bóg szanuje wolność człowieka i nie chce, żeby robić coś na siłę, jakby nie będąc sobą. Nie chce, żebyśmy się nagle gwałcili i byli kimś innym, mamy piękną drogę do przejścia w swoim rozwoju, razem z Bogiem, do autentycznego pragnienia dobra i nie można jej niszczyć przez próbę samouświęcania się pod wpływem lęku. A Bóg naprawdę istnieje i przychodzi w swoim czasie z pomocą, nie zostawia nikogo, kto Go wzywa. Wszystko inne może zawieść, ale nie Bóg. Chyba że w Niego nie wierzysz, to nie ma sensu moje pisanie, ale też Twoje zmagania religijno-duchowe wtedy nie mają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.... Jeśli to pierwsze, to jest to droga z pozoru trudniejsza, bo w jakiś sposób trzeba konfrontować swoje lęki, obsesje z tym co mówi wiara, ze swoim poznaniem Boga, ze swoim sumieniem. To budzi opór i lęk, ale też jest to droga, na której możesz się w pełni zintegrować jako osoba, nie wyrzucając wiary i pytań egzystencjalnych do kosza. ....

Równie sprawnie może się zintegrować bez zbędnego balastu dogmatów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ciężko bez prawdy, jaką jest Bóg, stwórca człowieka.

Prawdy? - cóż za megalomania jedyniesłuszności.

Jak dla mnie to stek kłamstw stworzony w celu kontroli społeczeństw, wykorzystujący psychomanipulację na tych, którzy jeszcze bronić się nie mogą.

Indoktrynacja religijna powinna byc zabroniona do 18 roku życia - byłoby na tym forum co najmniej 50% użytkowników mniej.

Nic wiecej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdy? - cóż za megalomania jedyniesłuszności.

 

Jedynie przekonanie, że istnieje jedna prawda, jaką jest Bóg. Nie wiem czemu pogląd, że istnieje wiele prawd albo ze nie można nic stwierdzić o Bogu, miałby być lepszy. A na tym forum jest dziwnie dużo osób, których trzęsie na samą myśl o Bogu i jakoś nie wyglądają na zdrowych, choć nie lubię takich argumentów, ale sam zacząłeś. Nazywanie wychowania religijnego indoktrynacją jest jak dla mnie indoktrynacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdy? - cóż za megalomania jedyniesłuszności.

 

Jedynie przekonanie, że istnieje jedna prawda, jaką jest Bóg. Nie wiem czemu pogląd, że istnieje wiele prawd albo ze nie można nic stwierdzić o Bogu, miałby być lepszy. A na tym forum jest dziwnie dużo osób, których trzęsie na samą myśl o Bogu i jakoś nie wyglądają na zdrowych, choć nie lubię takich argumentów, ale sam zacząłeś. Nazywanie wychowania religijnego indoktrynacją jest jak dla mnie indoktrynacją.

Moge Cię zapewnić, że nie mam zdiagnozowanych żadnych zaburzeń. (ani nie czuję się zaburzony i nie potrzebuję pomocy psychiatrycznej ani psychologicznej.)

Nie mam też nic do tego w co kto sobie wierzy.

Sprzeciwiam się natomiast propagandzie, którą w Twoim wykonaniu była sugestia o wyższości opcji religijnej.

Sprzeciwiam się również nazywaniu wierzeń prawdami.

 

A Mae rzeczywiście jest chodzącym dowodem poszkodowania przez katolicko-polskie wychowanie, które samą ideą Maryi-dziewicy czyni każdą kobietę nieczystą z definicji.

To chore.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprzeciwiam się natomiast propagandzie, którą w Twoim wykonaniu była sugestia o wyższości opcji religijnej.

 

Masz na myśli moje zdanie o Bogu, stwórcy człowieka? Ciekawe określenie.

 

A Mae rzeczywiście jest chodzącym dowodem poszkodowania przez katolicko-polskie wychowanie, które samą ideą Maryi-dziewicy czyni każdą kobietę nieczystą z definicji.

To chore.

 

Chore jest takie interpretowanie katolickiego wychowania, wygląda trochę na obsesję na punkcie katolickiej etyki seksualnej, którą zresztą ma większość osób atakujących religię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, seks nie jest żadnym bożkiem, to po prostu jedna z najbardziej przyjemnych czynności fizjologicznych człowieka. W dodatku może służyć budowaniu bliskości z drugą osobą, okazywaniu jej miłości i oddania. Ja nie wiem, kto wierzy w kult Maryi dziewicy (dla mnie to istny kosmos), ale - jak rozumiem - nawet ci, którzy w niego wierzą uprawiają miłość wszelaką, chociażby po to, żeby na świat przyszła nowa istota boża? Pogubić się można w tych religijnych niuansach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×