Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ktoś mnie kocha, szanuje, a ja...


Rekomendowane odpowiedzi

Zgodnie ze wskazówkami Zobojętniałego (przychylając się jednocześnie do próśb M.) i poniekąd także NN4V, postanowiłam rozjaśnić nieco sytuację. Nie ukrywam, że skłoniła mnie również do tego dzisiejsza kłótnia z M. - kłótnia o nic, w trakcie której okazało się, że ponownie zablokował mój numer (a jakże)...

Wiem, że chciał dla mnie dobrze, ale cokolwiek by nie zrobił - tylko co raz bardziej się wkur*iałam i napędzałam, przez co go krzywdziłam; całkiem płynnie z roli ofiary przeszłam w emocjonalnego oprawcę.

 

W każdym razie, żeby nie przedłużać, określiłam się w końcu jasno - teraz chcę być sama, a czas pokaże, co z tego wyjdzie dalej; może za kilka miesięcy spróbujemy jeszcze raz, ale w tym momencie nie potrafię.

 

Wiem, że utrzymując go w niepewności - raniłam go. Wiem też, że teraz zadałam ostateczny cios.

Czuję się potwornie, bo M. przeze mnie cierpi... Jednocześnie mi samej jest nieco lżej, bo wspomniana niepewność i mnie męczyła strasznie...

 

Mam ogromne wyrzuty sumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe... wpadnij w sobotę do wrocka. Zjaramy blanta, weźmiemy kilka browarów i pokażę Ci cmentarz żydowski. Albo najdłuższy most w PL od podspodu. Mae pewnie też dołączy - jeśli zrzuci kajdany niewoli krzyżackiej. :lol:

Ale weź Ty tutaj takich rzeczy nie pisz, bo bagiety przyjado. :mrgreen:

0UqMxJ.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe... wpadnij w sobotę do wrocka. Zjaramy blanta, weźmiemy kilka browarów i pokażę Ci cmentarz żydowski. Albo najdłuższy most w PL od podspodu. Mae pewnie też dołączy - jeśli zrzuci kajdany niewoli krzyżackiej. :lol:

Ale weź Ty tutaj takich rzeczy nie pisz, bo bagiety przyjado. :mrgreen:

Do mie przyjado, nie do Cie. :P

A jak mnie wsypiesz? :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia, I tak przeyebane macie,równoczesny nalot kominiarzy o 3-4 rano

chyba,może być i 2

heuehuheuh

dezinformejszyn trollejszyn kominiarze inwitejszyn.

 

 

 

Co do tematu,za wiele się nie wypowiem - raczej to co oczywiste,czasem człowiek się nie dopasuje z drugim,czasem ta 2 strona jest inna jak tego oczekiwaliśmy,czasem coś wyłazi po czasie,co jednak nas odrzuca i kappa z tego,czasem musimy kogoś skrzywdzić,by samemu móc iść do przodu,ale lepsza najboleśniejsza prawda,jak trzymanie w niepewności,robienie w ch**a siebie i kogoś.

Forward,forward.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia, ale nie zerwałaś z chłopakiem w jeden dzień przez wymianę myśli na forum nerwica.com? No napisz, że nie... :roll:

 

Heh, nie - spokojnie.

Od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że mogę go jedynie skrzywdzić swoją osobą, dlatego chciałam trochę czasu, żeby samą siebie jakoś ogarnąć. Tak będzie lepiej i dla niego, i dla mnie.

Zresztą wątek ma 14 stron, ciągnie się jak spaghetti od ponad tygodnia, a moje "duszności" trwają... w sumie straciłam rachubę, ale od początku sierpnia.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia, I tak przeyebane macie,równoczesny nalot kominiarzy o 3-4 rano

chyba,może być i 2

heuehuheuh

dezinformejszyn trollejszyn kominiarze inwitejszyn.

A jak Cie zabierze,y ze sobą na ten cmentarz i pod most, i damy ściągnąć parę buchów, to nie nakablujesz??? ;)

 

 

 

Co do tematu,za wiele się nie wypowiem - raczej to co oczywiste,czasem człowiek się nie dopasuje z drugim,czasem ta 2 strona jest inna jak tego oczekiwaliśmy,czasem coś wyłazi po czasie,co jednak nas odrzuca i kappa z tego,czasem musimy kogoś skrzywdzić,by samemu móc iść do przodu,ale lepsza najboleśniejsza prawda,jak trzymanie w niepewności,robienie w ch**a siebie i kogoś.

Forward,forward.

Dzięki za podniesienie na duchu - przyda mi się teraz, kiedy sumienie gryzie i dokucza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zobojętniony, nie wiem czy jesteś M., ale od początku Twoich wpisów widziałam, że się z nim utożsamiasz i są tu jakieś uczucia osobiste. Odbierasz całą historię jako film o dobrym i złym bohaterze, zły powinien przegrać, a dobry w nagrodę za swoje zalety, poświęcenie dostać rękę księżniczki. Ale ona była zła i wolała złego dresa. Tylko że uczucia to rzecz subiektywna, osobista, to że widzowi się wydaje, że bohater "pozytywny" pasuje do księżniczki to jeszcze nie znaczy, że ona podziela to przekonanie. To że jeden był zły, to nie znaczy że drugi musi być dla niej dobry, na dwóch się świat nie kończy i zauważ, że cheiloskopia nie wybrała wcale K., tylko, jak mi się wydaje, chce w ogóle odpocząć i się sama pozbierać (inny schemat niż w Twojej historii). Nie rozumiem Twojej wiary, że wszystko się może ułożyć, namawiasz dziewczynę by dała szansę gościowi podobnemu do Ciebie i zarzucasz jej, że to ona jest stronnicza. W miłości zresztą nie ma stronniczości, bo kochanie to nie jest ocena.

 

Zgadzam się z NN4V, który pisał o szantażu emocjonalnym M. i jeśli ktoś nie przyjmuje do wiadomości, co druga osoba mu komunikuje, to nie za dobrze to wygląda. Gość ją zamęczał narzekaniem jaki jest beznadziejny, wszystko bierze do siebie, dość histerycznie reaguje na prośbę cheiloskopi o trochę czasu - jak dla mnie, to on nie radził sobie z lękiem przed odrzuceniem, to nie jest zdrowe. Ale to jego problemy, cheiloskopia, jak dla mnie to obie te relacje nie były za dobre (a relację tworzą dwie osoby, jedna może być winna, że krzywdzi, ale druga odpowiada za to, że na to pozwala) i super, że idziesz do tej grupy terapeutycznej, warto poznać i zmienić swoje schematy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren - też się cieszę, że mnie zechcieli (o przyjęcie na typową terapię DDA starłam się już jakiś czas temu, ale usłyszałam, że mi nie pomogą, bo jestem zbyt zaburzona - tzn. że wykazuje szereg zaburzeń, który program DDA nie obejmuje; ja z kolei próbowałam już różnych form terapii i z reguły sugerowano poszukanie takiej właśnie grupy). Jestem pełna nadziei - a z doświadczenia wiem, że pozytywne nastawienie to połowa sukcesu ;)

 

I w takich chwilach jak te naprawdę się cieszę, że założyłam konto na niniejszym forum; najtrudniejsze momenty pomogliście mi przetrwać - dziękuję :* :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z NN4V, który pisał o szantażu emocjonalnym M. i jeśli ktoś nie przyjmuje do wiadomości, co druga osoba mu komunikuje, to nie za dobrze to wygląda. Gość ją zamęczał narzekaniem jaki jest beznadziejny, wszystko bierze do siebie, dość histerycznie reaguje na prośbę cheiloskopi o trochę czasu - jak dla mnie, to on nie radził sobie z lękiem przed odrzuceniem, to nie jest zdrowe.

 

Ja coś o tym chyba wiem, ja nie dokońca przyjmowałem co mi partnerka była komunikuje i za dużo marudziłem... Choć może akurat nie o tym jak beznadziejny jestem, nie aż tam marudziłem... I teraz mam lęki przed całkowitym zerwaniem kontaktu, bo już mnie odrzuca, heh...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zobojętniony, nie wiem czy jesteś M., ale od początku Twoich wpisów widziałam, że się z nim utożsamiasz i są tu jakieś uczucia osobiste.

 

Masz rację, jest w tym nuta osobistych uczuć, choć nie przesadzaj z tym podobieństwem. Podczas moich sprzeczek rozmawiałem, nie siejąc paniki, ale tamten związek nie był moim pierwszym (drugim, gwoli ścisłości, i trwał prawie dwa lata).

Wiem, że uczucia są subiektywne, i nierzadko irracjonalne.

 

Zastanów się jednak nad tym, jaką logiką musiałbym się kierować (będąc M.) by ostatecznie namawiać cheiloskopię do zerwania z nim (w Twoim domniemaniu ze mną). Koleś zrobił wszystko by dać autorce jak najwięcej z siebie i tym ją stracił. Irracjonalne. Choć cheiloskopia dokładnie opisała jak przegiął, i ja jestem tego świadomy. M., którego nie widziałem na oczy nie jest moim kolegą bym stawał za nim murem. Tak jak wy wszyscy wyrażam tu swoje opinie, choć w tym jednym konkretnym poście. Moje uczucia względem I. dawno wygasły, nie kieruje mną tęsknota. A takich sytuacji jak cheiloskopii i M. jest mnóstwo (choć nie wiem czy na tym forum).

 

Skoro cheiloskopia była jego pierwszą kobietą może zwyczajnie potrzebował czasu by nauczyć się życia we dwoje, może faktycznie miał jakieś kompleksy.

Sądzę, że cheiloskopia boryka się z syndromem sztokholmskim lecz z tego, co wiem da się z tego wyjść.

 

Tak z grubsza, to mój świat się nie zawali jeśli M. pozostało już tylko zapominanie o niej.

Moim zdaniem gościu zrobił co mógł i jak umiał najlepiej. Oklaski mu się za to nie należą, ale sądzę, że był w uczuciach szczery. Ot, moja opinia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie macie mnie już w tym temacie dość, ale postanowiłam "odświeżyć" wątek.

 

M. odwalił akcję, której nie do końca rozumiem. Sprawa jest dziwna...

 

Otóż przestał się do mnie odzywać. Trudno -pomyślałam - widocznie tak jak ja potrzebuje czasu i odpoczynku od nas.

Później zauważyłam, że spektakularnie usunął mnie z listy znajomych na facebook'u (dziecinne, wiem - sama nie spodziewałam się tego po nim).

Zapytałam go o to w smsie - oczywiście nie odpisał.

W tym samym czasie mój brat dostał list (M. pojechał specjalnie 30 km, żeby wrzucić dzieciakowi list do skrzynki). W liście pisał dwunastolatkowi (!), że od niego odeszłam, że bardzo mnie kocha, że chciałby, bym wróciła. Do karteczki dołączone były moje zdjęcia.

Brat nieco się wystraszył, a ja byłam w szoku, bo dotąd nic mi nie było wiadomo o tym, że się rozstaliśmy (!), a tym bardziej o tym, że ja odeszłam.

Od razu chciałam sprawę wyjaśnić, ale nie mogłam tego zrobić osobiście, bo byłam u kuzynki (ot, wypad na weekend). Postanowiłam zadzwonić. Jakież było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że M. ustawił automatyczne odrzucanie połączeń z mojego numeru...

Spróbowałam przez smsa. Oczywiście - nie odpisał.

W nocy, powodowana niesamowitym zdenerwowaniem, napisałam coś w stylu: Wkur*iasz mnie, zachowujesz się jak dziecko, jak się nie odezwiesz jeszcze dzisiaj - możesz nie odzywać się już wcale, bo mam tego dość.

Odpisał. Że zgwałcił mnie emocjonalnie (!), cokolwiek to miało znaczyć, że się go na pewno brzydzę (!), że na pewno do wszystkiego się zmuszałam (!), a na koniec, że mu na mnie zależy - nie wiem, skąd on wziął takie wnioski, ale odechciało mi się wszystkiego...

 

Co o tym wszystkim myślicie?

Nie przeczytałam jeszcze całego wątku, więc nie wiem, czy się nie powtarzam, ale ja Tobie radzę: SPIEPRZAJ PRZED NIM W PODSKOKACH! TO JAKIŚ OSZOŁOM.

Byłam z takim jednym do niedawna w związku i bardzo mnie wykańczał. Podobnie dziecinnie się zachowywał i domagał się ciągłych pieszczot, czego nie cierpię, a kiedy nie poświęcałam mu zbyt wiele uwagi, to zarzucał mi najgorsze cechy i ze mną zrywał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro cheiloskopia była jego pierwszą kobietą może zwyczajnie potrzebował czasu by nauczyć się życia we dwoje, może faktycznie miał jakieś kompleksy.

Dlatego właśnie starałam się cierpliwa i wyrozumiała, starałam się tłumaczyć, że nie jest nudny, że niczego się nie brzydzę, że to, tamto, siamto... Ale po którymś razie, pewnie niepotrzebnie, ale niezależnie od własnych "chciejstw" zaczęłam to wszystko traktować jako ataki. Wciąż musiałam dementować głupoty, tłumaczyć się z czegoś, czego nie powiedziałam, a on to sobie sam - nie wiedzieć po co - stworzył...

Przez 22 lata nie tłumaczyłam się nikomu z niczego ; nawet rodzicom dla zasady nie mówiłam, gdzie wychodzę i kiedy wrócę - ot, taka buntowniczka ze mnie była. Potem uwikłałam się w patologiczny związek który potwierdzałby Twoja teorię:

Sądzę, że cheiloskopia boryka się z syndromem sztokholmskim lecz z tego, co wiem da się z tego wyjść.
... i wtedy nawet jak szłam do kibla, zabierałabym ze sobą telefon, bo gdybym nie odebrała - musiałabym się tłumaczyć. Wystraszyłam się sprawdzania -na pewno trochę za bardzo, ale M. wiedział, jakie mam nastawienie do grzebania tam, gdzie się nie powinno grzebać.

 

 

Moim zdaniem gościu zrobił co mógł i jak umiał najlepiej. Oklaski mu się za to nie należą, ale sądzę, że był w uczuciach szczery. Ot, moja opinia.

Także uważam, że był w uczuciach szczery. Jednak gdyby przychylił się do mojej prośby, tj. pozwolił odetchnąć i zebrać myśli, w zeszły poniedziałek zamiast cały tydzień zasypywać mnie smsami o emocjonalnych gwałtach i tym podobnych pierdoletach, może dziś to wszystko wyglądałoby nieco inaczej?

Wiem, że się usprawiedliwiam, ale jak nigdy potrzebowałam świętego spokoju. Dostawałam za to głupie smsy, akcję z bratem, naleganie na poważne rozmowy, na które nie miałam siły ani ochoty i parę innych podnoszących ciśnienie kwestii... Przez to reagowałam co raz bardziej alergicznie na każdy jego ruch, wszystko wprawiało mnie w irytację i złość.

 

Źle zrobiłam, bo nie zaczyna się związku nie zamknąwszy poprzedniego; myślałam, ze sprawa z K. to już zamierzchła przeszłość. Nie szukałam pocieszenia, bo nie było mnie po czym pocieszać. Tęsknota i poczucie krzywdy przyszły dopiero później. Teraz wiem, że to trzeba wyprostować - i inna droga niż poprzez terapię nie przychodzi mi do głowy.

Lepiej odejść teraz niż trzymać M. w niepewności krzywdząc go co raz bardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie przeczytałam jeszcze całego wątku, więc nie wiem, czy się nie powtarzam, ale ja Tobie radzę: SPIEPRZAJ PRZED NIM W PODSKOKACH! TO JAKIŚ OSZOŁOM.

Byłam z takim jednym do niedawna w związku i bardzo mnie wykańczał. Podobnie dziecinnie się zachowywał i domagał się ciągłych pieszczot, czego nie cierpię, a kiedy nie poświęcałam mu zbyt wiele uwagi, to zarzucał mi najgorsze cechy i ze mną zrywał.

Jego zachowanie tłumaczyłam sobie strachem przed utratą, miłością, zaślepieniem... Ale nie ukrywam, że przestraszyła mnie owa impulsywność i skłonność do dziwnych zachowań pod wpływem emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po pierwsze znacie historie z perspektywy tylko jednej strony...

Jakiej historii nie opowiedziałaby druga strona, jedno jest pewne - zrobiłam mu krzywdę, choć tego nie chciałam, i zrobiłabym jeszcze większą, gdybym nie odeszła. Nie nadaję się do życia z ludźmi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...

Nie przeczytałam jeszcze całego wątku, więc nie wiem, czy się nie powtarzam, ale ja Tobie radzę: SPIEPRZAJ PRZED NIM W PODSKOKACH! TO JAKIŚ OSZOŁOM.

Byłam z takim jednym do niedawna w związku i bardzo mnie wykańczał. Podobnie dziecinnie się zachowywał i domagał się ciągłych pieszczot, czego nie cierpię, a kiedy nie poświęcałam mu zbyt wiele uwagi, to zarzucał mi najgorsze cechy i ze mną zrywał.

Meh... próbuję dowieść czegoś podobnego od paru stron, ale słowa kobiety lepiej oddają sytuację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×