Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ktoś mnie kocha, szanuje, a ja...


Rekomendowane odpowiedzi

cheiloskopia, nadmierna odpowiedzialnosc, lojalność to jedna z cech DDA. Tak samo jak uzależnianie się od partnerów; dla mnie odtworzyłas sobie z M. toksyczną relacje z rodzicami i toksyczne emocje, kótre jej towarzyszyły.

 

Terapia, na którą się wybieram, jest właśnie głownie dla DDA, wiec może coś się zmieni po niej na lepsze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po wzrastaniu w patologii podświadomie można szukać w nowym partnerze tego samego wzorca relacji co z rodzicami, adrenaliny, silnych, skrajnych uczuć. Faceci "normalni" tzn mili, odpowiedzialni, spokojni, kochający wydaja się z tego powodu nieinteresujący. Podejrzewam, ze dlatego M. nie potrafił Cie jakos zafascynować :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia

Zobojętniały A czemu tylko w tym wątku się udzielasz?

 

cheiloskopia, porównaj:

 

Kiedy nie radziłam sobie z atakami agresji podczas naszych kłótni, nie próbował mnie nigdy uspokoić tylko rozjuszał jeszcze bardziej (np. mówiąc do mnie per "zdzisiu" - tak ma na imię mój znęcający się nad rodziną ojciec, mówiąc, ze jestem taka sama jak moja matka alkoholiczka, mówiąc, że kocham patologiczny dom, w którym wyrosłam, wypominając poprzedni związek, śmiejąc mi się w twarz gdy płakałam, albo dmuchając dymem z papierosa prosto w oczy). W efekcie traciłam panowanie nad sobą i bywało, że rzucałam się na niego po prostu z pięściami. Wtedy trzymał mnie wierzgającą kopytami i wrzeszczącą jak nieboskie stworzenie za włosy (aż później bolała skóra na głowie, a w jego garści zostawał rudy pęk kłaków).

Raz przez rzucony mimochodem tekst o wyjeździe do Zakopanego wyrzucił mnie za fraki z auta, a gdy chciałam otworzyć drzwi i błagałam, by wpuścił mnie z powrotem (i przepraszałam za to, że źle zrozumiał to, co powiedziałam) - przytrzasnął mi palce szybą (tłumaczył się potem, że nie zauważył mojej dłoni), po czym otworzył te cholerne drzwi, wepchnął mnie w błoto i zabarykadował się z powrotem w samochodzie.

Kilka razy, gdy nie chciałam akurat się kochać, straszył gwałtem i zrywał ze mnie ubrania (a ja się szamotałam przerażona i z płaczem prosiłam, by tego nie robił).

Kiedy od niego odeszłam, złamał hasła do wszystkich moich kont i przez to, co tam przeczytał, a raczej przez to, z kim pisałam - spuścił mi konkretny łomot (dwa razy napluł w twarz, wyszarpał za włosy i ramiona - na tyle, ze odezwała się przepuklina między kręgami szyjnymi i na kilka dni wylądowałam w gorsecie ortopedycznym - a na koniec kopem wypierdzielił z auta; pokrzyczał jeszcze, ze jestem ku*wą jak moja stara i z piskiem opon odjechał). Co najśmieszniejsze - stwierdził potem, że to nie było pobicie, bo nie uderzył mnie w twarz.

Tyle odnośnie przemocy fizycznej z jego strony.

 

i mój fragment historii:

 

Moja niespełniona miłość uważała, że dresiarz jest w stanie dać jej szczęście (najczęściej chciał jej dawać je po najebce z kumplami), a ja tylko jej go obrzydzam, dyskredytuję i jestem "cynicznym manipulantem". Kiedy wydarł się na nią, z powodów o których nie chciała mówić, powtarzała tylko: "nie chcę tego rozprzestrzeniać nikomu poza Tobą". I tak w kółko. Raz wyszarpał ją z klubu i zbluzgał bo tańczyła z moim kumplem, którego i on znał (choć uważał za geja, bo mój kumpel był hipsterem), a gdy powiedziałem po tym by go zostawiła w spokoju, dała sobie spokój z uganianiem się za humorzastym despotą (chyba sterydy miały też wpływ na jego zachowanie) kazała mi szukać sobie w "naszym" klubie innej miłostki, bo "łażę za nią jak hiena" i "pies z podkulonym ogonem". Uważała nawet, że ją śledzę (chodzę za nią).

 

Dostrzegasz podobieństwa sytuacji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po wzrastaniu w patologii podświadomie można szukać w nowym partnerze tego samego wzorca relacji co z rodzicami, adrenaliny, silnych, skrajnych uczuć. Faceci "normalni" tzn mili, odpowiedzialni, spokojni, kochający wydaja się z tego powodu nieinteresujący. Podejrzewam, ze dlatego M. nie potrafił Cie jakos zafascynować :bezradny:

 

Teraz zamiast fascynacji jest irytacja (delikatnie mówiąc)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia, widzę, że muszę "otworzyć" się przed Tobą bardziej.

 

Osobiście nie cierpię na jakiekolwiek zaburzenie. Byłem kiedyś po prostu naiwny (mówię o I., mnie i "dresie"). Myślałem, że ma syndrom sztokholmski - taka prywatna diagnoza. Stąd w ogóle rok temu znalazłem się na tym forum. Szukałem odpowiedzi, co zrobiłem nie tak.

 

Obecnie przeglądam wiele wątków, bo na brak wolnego czasu nie mogę póki co narzekać.

 

Dlaczego Twój/wasz wątek?

Wiem, że to absurdalne, ale chcę uzmysłowić Ci, że ktoś taki jak ten cały M. wcale nie musi okazać się najgorszym błędem Twojego życia, bo widzę w nim siebie, a w Tobie, "moją" I. Choć wspólnym mianownikiem łączącym was jest zaślepienie tyranem. Chyba szczerze chcę Ci pomóc, choć może bezpośrednio temu całemu M.

 

Ja, w odróżnieniu od M. nie jestem jednak romantykiem, a bardziej powściągliwym słuchaczem, człowiekiem wiedzącym czego chce, i nieco jednak zawiedzionym kobietami - M. jak widać nie jest, skoro o Ciebie walczy mimo trudności.

 

Nie sądzisz chyba, że choćby wątek pt.: "dlaczego zdradzacie?" jest wątkiem bardziej godnym uwagi (będąc teorią) od praktyki.

Nie obrażam nikogo, ale po prostu obserwuję Twój post od początku jego istnienia, i od jakiegoś czasu zapałałem chęcią wmieszania się.

 

Poza tym naprawdę dziwią mnie Twoje pytania, i uszczypliwości ze strony innych o datę rejestracji.

Siedzę na tym forum z nudów (wiem, to bezczelne) już ponad miesiąc, ale (przepraszam) niewiele jest tu do skomentowania, bo na miejscu wielu ludzi tu publikujących, to bym się po prostu jeszcze raz zastanowił nad słowami, a może byłoby mniej chaosu.

 

Kochałem, szanowałem I. (Ilonę), a ona.... a ona odepchnęła, odpuściła "dresa" i wyjechała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochałem, szanowałem (...), a ona.... a ona odepchnęła, odpuściła "dresa" i wyjechała.

Właśnie w takich relacjach (trzech, o ile się nie mylę) tkwił M. - starał się i został odepchnięty.

 

Cóż ja mu mogę sobą zaoferować (prócz krzywdy, jaką niechcący mogę wyrządzić, bo z roli ofiary powoli wchodzę w rolę kata)?

Podstawowy problem polega na tym, że ja sama nie wiem, czego chcę. Boję się, że każda podjęta przeze mnie decyzja będzie tą złą.

 

To, co na początku wydawało się nas łączyć, tak naprawdę chyba dzieli.

Tak, mam go na chwilę obecną dość.

Mam dość dementowania pierdoletów w stylu "brzydzisz się mną", "jestem nudny", "masz mnie za skurw*syna". Dość wkładania mi w usta słów, które mi nawet przez myśl nie przeszły. Dość jego nadopiekuńczości. Dość przypominania mi, że całe życie był sam.

W tym momencie byle pierdoła byłaby mnie w stanie zirytować, bo tak bardzo mam dość wszystkiego. Chcę być sama, a on dzwoni i z żadnej z tych rozmów nie wynika nic dobrego. Chcę być sama, a on chce rozmawiać. Chcę być sama. Po prostu. I co raz bardziej się wkur*iam, napędzam, nakręcam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W kontekście:

...A jeśli wybaczyłby autorce i zaakceptował jej podejrzenia, pretensje i każde zniesmaczenie jego osobą,..

 

... - Podejrzewa: mnie o bycie M.

Istnieją ku temu przesłanki.

Tylko co to obchodzi M., by miał jej wybaczać?

 

...

- pretensje (bluzganie) i zniesmaczenia odczuwa o: romantyzm, czułość (być może przesadną, nie wiem), obsypywanie ją upominkami. Ja wiem, że własny obraz jaki wywołał tym M. mógł być aż za słodki, ale czy to dotyka aż do żywego?

Nie pretensje i zniesmaczenia. Ona tylko opowiada, jakie uczucia wzbudza w niej jego zachowanie. Nie rozumiesz, że na własne emocje wpływ jest nikły?

Czy Ty tez mieszasz do spraw dorosłych małoletnie dzieci? (które nie mają nic wspólnego ze sprawą)

 

Ponadto: "usuwanie z facebook'a, blokowanie numeru i wysuwanie bezsensownych teorii typu "brzydzisz się mnie" tylko po to, by usłyszeć zaprzeczenie".

 

Dość specyficzne jest Twoje pojmowanie "miłości" - jeśli uważasz, że powyższe jest ok.

 

...- wybaczyć mógłby (gdyby się dowiedział): zero zaufania (wiem, że cheiloskopia nie jest w najlepszej formie, ale chwilę zastanawiałem się czemu zostałem wzięty za M.)

Zastanawiałeś się tak skutecznie, że zapomniałeś kto w rzeczywistości podejrzenie podniósł.

Nie mogę dowieść, ani wykluczyć, ale osobiście uważam to za prawdopodobne.

 

...- przykro mi nie tyle z powodu tego, że zostałem M., ale dlatego, że wiem z własnego doświadczenia jak łatwo "stać się" draniem.

To ja też wiem.

Nikt M. nie przypisuje rzeczy których nie popełnił. Nie ma powodu do ignorowania tych, które popełnił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...- wybaczyć mógłby (gdyby się dowiedział): zero zaufania (wiem, że cheiloskopia nie jest w najlepszej formie, ale chwilę zastanawiałem się czemu zostałem wzięty za M.)

Zastanawiałeś się tak skutecznie, że zapomniałeś kto w rzeczywistości podejrzenie podniósł.

Nie mogę dowieść, ani wykluczyć, ale osobiście uważam to za prawdopodobne.

 

...- przykro mi nie tyle z powodu tego, że zostałem M., ale dlatego, że wiem z własnego doświadczenia jak łatwo "stać się" draniem.

To ja też wiem.

Nikt M. nie przypisuje rzeczy których nie popełnił. Nie ma powodu do ignorowania tych, które popełnił.

 

"Zero zaufania" wykazał M. grzebiąc w historii mojej przeglądarki, kiedy ja brałam prysznic. Nieważne.

Powtórzę jeszcze raz - nie chciałam pojechać po całości po M. Założenie wątku było chęcią uzewnętrznienia emocji; nie mam tutaj przyjaciół, którym mogłabym się zwierzyć, a z tymi, którym bym mogła - na chwilę obecna kontakt mam nieco ograniczony. Tłumienie uczuć i emocji to niezbyt dobry sposób na uporanie się z nimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopio, jeśli M. jest człowiekiem zdolnym do wierności i wytrwałości, to może po jego powrocie jeszcze wszystko się między wami ułoży ;)

 

On i Ty balansujecie na krawędzi - On irytacji Ciebie, Ty własnej tożsamości. Oboje potrzebujecie czasu, i myślę, że on to wie.

Jego zachowanie to reakcja na palenie się mu gruntu pod nogami. W końcu odpuści próby kontaktu, bo wie, że inaczej się poparzy. Wybacz metafory :D

 

Ja go rozumiem. Czeka go wyjazd za granicę, tu zostawia kobietę, którą kocha (chyba na zabój) i nie wie czy wróci do niej, czy do pustego domu.

Rozumiem też Ciebie. Spokój jest Ci wskazany, ale skoro podejmujesz terapię, zyskasz nie tylko spokój ale i fachową pomoc. To bardzo dobrze.

 

Zwyczajnie, życie wystawia was na najpoważniejszą próbę - rozłąkę, tudzież: rozstanie. I to jeszcze w płomieniach.

 

NN4V "usuwanie z facebook'a, blokowanie numeru i wysuwanie bezsensownych teorii typu "brzydzisz się mnie" tylko po to, by usłyszeć zaprzeczenie"

 

Nie, nie uważam tego za mądre. Przeciwnie - głupio się zachował.

Prawdziwą miłość jednak postrzegam jako zdrowe poświęcenie się dla drugiej osoby, dlatego powinien odpuścić takie zachowanie. Tylko chyba wszyscy jak tu jesteśmy wiemy, że uczucia powodują irracjonalne zachowania.

 

 

Zastanawiałeś się tak skutecznie, że zapomniałeś kto w rzeczywistości podejrzenie podniósł.

Nie mogę dowieść, ani wykluczyć, ale osobiście uważam to za prawdopodobne.

 

To znikome znaczenie kto podniósł, skoro cheiloskopia w nie uwierzyła.

 

I chyba najrozsądniej będzie ponownie opuścić forum, bo nieumyślnie wprowadziłem tu chyba więcej zamieszania niż ładu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na chwilę obecną oceniając sytuację resztkami "trzeźwości" umysłu mogę stwierdzić, że szans dla tego związku to już za bardzo nie widzę...

 

To przykre. Po cichu liczyłem, że rozkochany w Tobie M. zasłuży jeszcze na zastanowienie/drugą szansę.

W każdym razie cieszę się, że mogłem w jakimś stopniu "zainterweniować" w nieco podobnej sytuacji do mojej historii z przeszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to jest zdrowe poswiecenie ?

 

Zacznę od tego, czemu M. nie podołał - powstrzymanie obaw gdy coś się sypie w imię spokoju. Autorka mówi, że jest jego pierwszą kobietą - to okoliczność poniekąd łagodząca, ale nie do końca. M. zawinił, ale czy tym zabił związek?

 

Zdrowe poświęcenie, to nie zmienianie się o 180 st., ale przeanalizowanie swych problematycznych zachowań i pohamowanie ich. To trudne, ale się opłaca.

 

Zdrowe poświęcenie wykazał ów nieszczęsny M. tym wyjazdem do Holandii. Cheiloskopia potrzebuje czasu, M. czuje się odtrącony i wypchnięty. Z pewnością wolałby zostać i jakoś walczyć, a mimo to jedzie na drugi koniec Europy (chyba dla cheiloskopii). Tutaj podołał.

 

Zdrowe poświęcenie to zrezygnowanie z mało istotnych dla związku rzeczy, zajęć. W swym najdłuższym związku byłem dwa lata, potrafiłem zrezygnować z wyjścia na browar z kolegami dla ukochanej i kina czy spaceru z nią - zdrowe poświęcenie.

 

Zdrowe poświęcenie to życie teraźniejszością, a nie przeszłością (czytając to forum aż strach pomyśleć ile w Polsce może być dysfunkcyjnych rodzin). Poświęcasz ból przeszłości w imię teraźniejszości i przyszłości.

 

Zdrowe poświęcenie to starania: o kobietę, o stabilność, o związek.

 

Zdrowe poświęcenie to wytrwałość.

 

Zdrowe poświęcenie to stałość w uczuciu - w życiu przecież nie zawsze jest słodko i kolorowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe... wpadnij w sobotę do wrocka. Zjaramy blanta, weźmiemy kilka browarów i pokażę Ci cmentarz żydowski. Albo najdłuższy most w PL od podspodu. Mae pewnie też dołączy - jeśli zrzuci kajdany niewoli krzyżackiej. :lol:

Ale weź Ty tutaj takich rzeczy nie pisz, bo bagiety przyjado. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe... wpadnij w sobotę do wrocka. Zjaramy blanta, weźmiemy kilka browarów i pokażę Ci cmentarz żydowski. Albo najdłuższy most w PL od podspodu. Mae pewnie też dołączy - jeśli zrzuci kajdany niewoli krzyżackiej. :lol:

Ale weź Ty tutaj takich rzeczy nie pisz, bo bagiety przyjado. :mrgreen:

Do mie przyjado, nie do Cie. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stałość w uczuciu - w życiu przecież nie zawsze jest słodko i kolorowo.

Właśnie; M. nie do końca rozumie, że w związku jedna osoba potrzebuje momentami od drugiej odpocząć. Stwierdzenie "praca mi Ciebie zabiera", bo nie spędzamy ze sobą 24 na dobę - można się przecież udusić w takich warunkach. Ja lubię czasem być sama albo robić coś sama - wg M. najlepiej byłoby, gdybyśmy wszystko robili razem. Staram się go rozumieć, ale na chwilę obecną nie mam siły na wyrozumiałość, tłumaczenie...

Lepiej by było, gdyby zamknęli mnie w tym wariatkowie, kiedy nadarzyła sie ku temu okazja. Przynajmniej odpoczęłabym od samej siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe... wpadnij w sobotę do wrocka. Zjaramy blanta, weźmiemy kilka browarów i pokażę Ci cmentarz żydowski. Albo najdłuższy most w PL od podspodu. Mae pewnie też dołączy - jeśli zrzuci kajdany niewoli krzyżackiej. :lol:

Ale weź Ty tutaj takich rzeczy nie pisz, bo bagiety przyjado. :mrgreen:

Do mie przyjado, nie do Cie. :P

 

Mae piszesz się na rundkę po wrocławskich cmentarzach? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×