Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ktoś mnie kocha, szanuje, a ja...


Rekomendowane odpowiedzi

W każdym razie po jego wyprowadzce czuję ulgę.

Jeśli stwierdzę, że chcę odejść - skrzywdzę go.

Rozchodzi się o to, że cokolwiek stwierdzisz, powinnaś zrealizować. Jeśli zaczniesz utrzymywac stany sztuczne, będzie Cię to wyniszczać, a w ostatecznym rozrachunku może doprowadzić do większej krzywdy - krzywdy uświadomienia bycia oszukiwanym. Nie da się przejśc przez życie nigdy nikogo nie krzywdząc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdym razie po jego wyprowadzce czuję ulgę.

Jeśli stwierdzę, że chcę odejść - skrzywdzę go.

Rozchodzi się o to, że cokolwiek stwierdzisz, powinnaś zrealizować. Jeśli zaczniesz utrzymywac stany sztuczne, będzie Cię to wyniszczać, a w ostatecznym rozrachunku może doprowadzić do większej krzywdy - krzywdy uświadomienia bycia oszukiwanym. Nie da się przejśc przez życie nigdy nikogo nie krzywdząc.

 

Masz rację. Doszłam do wniosku, że inaczej nie wyprostuję tej kwestii niż poprzez kolejną terapię - póki co ja po prostu nie nadaję się do związku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niniejszy wątek ów chłopak, który mnie kocha i szanuje przeczytał, gdy spałam. Jednym słowem - kanał.

 

Hah, znam ten ból :D

Mój facet nieustannie mnie szpieguje w sieci i czyta co tu wypisuję :?

 

Jednak wracając do tematu, to uważam, że powinnaś pomyśleć o jakiejś terapii (może już była o tym mowa w tym temacie, ale wybacz, nie czytałam wszystkich komentarzy)

Nie wiem skąd się bierze tendencja niektórych osób do tego, że ciągnie ich do toksycznych związków i osób, jednak zauważyłam, że nie jest to rzadkie zjawisko.

Może niektórzy nie potrafią wyjść z roli ofiary? Może są masochistami?

 

Nie wiem jakie są przyczyny,

wiem tylko, że powyższą tendencję uważam za jakieś zaburzenie, które z czasem nie wyjdzie nikomu na dobre

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niniejszy wątek ów chłopak, który mnie kocha i szanuje przeczytał, gdy spałam. Jednym słowem - kanał.

 

Hah, znam ten ból :D

Mój facet nieustannie mnie szpieguje w sieci i czyta co tu wypisuję :?

 

Jednak wracając do tematu, to uważam, że powinnaś pomyśleć o jakiejś terapii (może już była o tym mowa w tym temacie, ale wybacz, nie czytałam wszystkich komentarzy)

Nie wiem skąd się bierze tendencja niektórych osób do tego, że ciągnie ich do toksycznych związków i osób, jednak zauważyłam, że nie jest to rzadkie zjawisko.

Może niektórzy nie potrafią wyjść z roli ofiary? Może są masochistami?

 

Nie wiem jakie są przyczyny,

wiem tylko, że powyższą tendencję uważam za jakieś zaburzenie, które z czasem nie wyjdzie nikomu na dobre

 

Właśnie - sęk w tym, że M. jest dla mnie tak dobry, że aż mnie dusi swoją miłością i dobrocią. Może ja nie potrafię być szanowana i kochana, dlatego tęsknię za poniżającym traktowaniem ze strony K. ...?

Powoli dochodzę do wniosku, że póki co nie nadaję się do bycia z kimkolwiek. I tutaj w pełni się z Tobą zgodzę - moja skromna osoba wymaga terapii. Tylko jakiej, gdzie?... Leczenie, które może sfinansować NFZ to jakiś żart, prywatnie zaś trzeba by mieć worek pieniędzy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie - sęk w tym, że M. jest dla mnie tak dobry, że aż mnie dusi swoją miłością i dobrocią. Może ja nie potrafię być szanowana i kochana, dlatego tęsknię za poniżającym traktowaniem ze strony K. ...?

 

I to właśnie ten stan uważam za zaburzenie.

Nie jesteś pierwszą i ostatnią osobą, która leci na drani (łagodnie to ujmując, ponieważ zupełnie inne słowo ciśnie mi się na myśl :P)

Ogólnie nie ogarniam czegoś takiego, poza tym właśnie jestem po lekturze, w której był podobny epizod gdzie pewna dziewczyna ciągle się pakowała w tego typu związki, skończyło się na tym, że jej luby zatłukł ją na śmierć, pozostawiając po niej krwawą miazgę. W sumie jest to dosyć prawdopodobny bieg wydarzeń.

 

Co do nfz-u to uważam, że mimo wszystko warto byłoby spróbować. Moja koleżanka wywaliła kupę kasy na terapie i się okazało, że to właśnie ta z nfzu przyniosła dopiero pożądane efekty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż, mój "luby" nie był - przynajmniej na początku - zimnym draniem; miał dwa oblicza: kochający narzeczony i potwór, który ukochaną gnębi za jej przeszłość, za jej patologiczną rodzinę, za chorobę, z której utrudnia jej wyjście...

To człowiek typu "nikt ci nie da tyle, ile ja ci mogę obiecać" ;) Dzisiaj czuję się całkiem ok (poza tym, że nie poszłam do pracy, większość dnia przespałam, a resztę zmarnowałam wpatrzona w zimne ślepia monitora), więc pisanie o K. nie sprawia mi aż tyle przykrości.

 

Wiesz, co jest najgorsze? Nie potrafię się powstrzymać przed porównywaniem wszystkich do K. Na domiar złego każdy przy nim wypada blado (tak, wiem, że był skończonym dupkiem i nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie macie mnie już w tym temacie dość, ale postanowiłam "odświeżyć" wątek.

 

M. odwalił akcję, której nie do końca rozumiem. Sprawa jest dziwna...

 

Otóż przestał się do mnie odzywać. Trudno -pomyślałam - widocznie tak jak ja potrzebuje czasu i odpoczynku od nas.

Później zauważyłam, że spektakularnie usunął mnie z listy znajomych na facebook'u (dziecinne, wiem - sama nie spodziewałam się tego po nim).

Zapytałam go o to w smsie - oczywiście nie odpisał.

W tym samym czasie mój brat dostał list (M. pojechał specjalnie 30 km, żeby wrzucić dzieciakowi list do skrzynki). W liście pisał dwunastolatkowi (!), że od niego odeszłam, że bardzo mnie kocha, że chciałby, bym wróciła. Do karteczki dołączone były moje zdjęcia.

Brat nieco się wystraszył, a ja byłam w szoku, bo dotąd nic mi nie było wiadomo o tym, że się rozstaliśmy (!), a tym bardziej o tym, że ja odeszłam.

Od razu chciałam sprawę wyjaśnić, ale nie mogłam tego zrobić osobiście, bo byłam u kuzynki (ot, wypad na weekend). Postanowiłam zadzwonić. Jakież było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że M. ustawił automatyczne odrzucanie połączeń z mojego numeru...

Spróbowałam przez smsa. Oczywiście - nie odpisał.

W nocy, powodowana niesamowitym zdenerwowaniem, napisałam coś w stylu: Wkur*iasz mnie, zachowujesz się jak dziecko, jak się nie odezwiesz jeszcze dzisiaj - możesz nie odzywać się już wcale, bo mam tego dość.

Odpisał. Że zgwałcił mnie emocjonalnie (!), cokolwiek to miało znaczyć, że się go na pewno brzydzę (!), że na pewno do wszystkiego się zmuszałam (!), a na koniec, że mu na mnie zależy - nie wiem, skąd on wziął takie wnioski, ale odechciało mi się wszystkiego...

 

Co o tym wszystkim myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(tak, wiem, że był skończonym dupkiem i nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje)...

 

 

 

dzieje się tak z przyczyn omawianych powyżej, ciągnie Ciebie do toksycznych osób z przyczyn jakichś zaburzeń. Może jesteś masochistką a może masz nie poukładane sprawy z przeszłości (może np miałaś patologiczne dzieciństwo, które teraz odbija się na Twoich aktualnych relacjach)

 

Jakby nie było to takie tendencje prowadzą do destrukcji. Sama musisz sobie odpowiedzieć jak chcesz przeżyć swoje życie.

 

M. odwalił akcję, której nie do końca rozumiem. Sprawa jest dziwna...

 

Myślę, że przejął się tym co tutaj przeczytał i stąd też takie zachowanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bycie w roli ofiary jako dorosła osoba jest patologiczne i wynika chyba z masochizmu, którego cechy ukształtowały się w czasie dorastania w dysfunkcyjnym domu.

 

Nie sądzę co prawda, by tęsknota za K. spowodowana była niemożnością wyjścia z roli ofiary (po prostu bardzo go kochałam; momentami myślę nawet, że kocham nadal), ale fakt, że moje podejście do innych ludzi, w szczególności do potencjalnych partnerów, jest nieco wypaczone.

Zdaję sobie sprawę, że jest to wynik dorastania w dysfunkcyjnej rodzinie. No, i ponad 6 letni związek z alkoholikiem, a potem ten z K., pochodzącym z porządnego domu ideałem (wykształcony, przystojny, dowcipny, kreatywny...) też zrobiły swoje; do wszystkich podchodzę nieufnie, z dystansem. Czasem myślę, że nie znajdę już nikogo, z kim byłoby mi tak dobrze jak z K. - zupełnie tak jakbym zapomniała o kłamstwach, poniżeniach, wymuszeniach, jakich się dopuszczał względem mojej osoby...

 

Dlatego chcę podjąć kolejną terapię. Chcę ułożyc sobie normalnie życie z normalnym człowiekiem. Chcę zacząć rozumieć samą siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdopodobnie już straciłaś osobę, która bardzo Cię kocha(ła), i kto wie czy nie była odpowiednią dla Ciebie.

 

pochodzącym z porządnego domu ideałem (wykształcony, przystojny, dowcipny, kreatywny...) też zrobiły swoje; do wszystkich podchodzę nieufnie, z dystansem. Czasem myślę, że nie znajdę już nikogo, z kim byłoby mi tak dobrze jak z K. - zupełnie tak jakbym zapomniała o kłamstwach, poniżeniach, wymuszeniach, jakich się dopuszczał względem mojej osoby...

 

Na domiar złego każdy przy nim wypada blado

 

więc pisanie o K. nie sprawia mi aż tyle przykrości

 

Czasem myślę, że nie znajdę już nikogo, z kim byłoby mi tak dobrze jak z K.

 

Jeśli to przeczytał, zachowanie jakie opisałaś nie jest w żaden sposób dziwne. Po czymś takim można poczuć się jedynie jak element zastępczy.

Chciał z Tobą być - takie porywy impulsywności wiążą się tylko i wyłącznie z miłością, nie pasują do romansów czy wakacyjnych miłostek.

 

Jeśli jednak mam być szczery, to gdybym dowiedział się, że ktoś dla mnie najważniejszy myśli w taki a nie inny sposób - odszedłbym bez słowa.

 

Dlatego chcę podjąć kolejną terapię. Chcę ułożyc sobie normalnie życie z normalnym człowiekiem.

 

Zastanów się czy z nim czy nie, bo jeśli było Ci z nim dobrze choć przez krótki czas, to może właśnie to jest ścieżka, którą powinnaś (i powinniście) pójść.

Jeśli on w ogóle jeszcze tego chce.

 

Mam nadzieję, że rozwiążecie tę sytuację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę co prawda, by tęsknota za K. spowodowana była niemożnością wyjścia z roli ofiary (po prostu bardzo go kochałam; momentami myślę nawet, że kocham nadal), ale fakt, że moje podejście do innych ludzi, w szczególności do potencjalnych partnerów, jest nieco wypaczone.

 

tu nie chodzi o tęsknotę za byłym ale o wybór jakiego dokonałaś, czyli wpakowałaś się w relację, która Ciebie poniżała a Ty nadal za tym wzdychasz :?

 

 

Zastanów się czy z nim czy nie, bo jeśli było Ci z nim dobrze choć przez krótki czas, to może właśnie to jest ścieżka, którą powinnaś (i powinniście) pójść.

Jeśli on w ogóle jeszcze tego chce.

 

ja tam uważam, że lepiej byłoby dla niego jeśli autorka najpierw zaczęłaby terapię

 

cheiloskopia, bez urazy, ale myślę, że to byłoby rozsądniejsze niż tworzenie kolejnego toksycznego związku (tylko, że akurat w tym przypadku to raczej Ty byłabyś osobą, która krzywdzi...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...

Jeśli to przeczytał, zachowanie jakie opisałaś nie jest w żaden sposób dziwne. Po czymś takim można poczuć się jedynie jak element zastępczy.

Konkretnie po czym takim?

 

...Chciał z Tobą być - takie porywy impulsywności wiążą się tylko i wyłącznie z miłością, nie pasują do romansów czy wakacyjnych miłostek.

Co wiesz o miłości? Czym rożni się od pozostałych?

Pomyśl czasem, zanim nawalisz kupę.

 

...Co o tym wszystkim myślicie?

Myślę, że gościu się zdestabilizował emocjonalnie. Widzę dwa warianty możliwych jego zachowań. Albo się ogarnie i będzie wszystko odkręcał, albo zracjonalizuje swoje głupio-impulsywne ruchy, a Ciebie zdewaluuje. Na Twoim miejscu nic bym nie robił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie macie mnie już w tym temacie dość, ale postanowiłam "odświeżyć" wątek.

 

M. odwalił akcję, której nie do końca rozumiem. Sprawa jest dziwna...

 

Otóż przestał się do mnie odzywać. Trudno -pomyślałam - widocznie tak jak ja potrzebuje czasu i odpoczynku od nas.

Później zauważyłam, że spektakularnie usunął mnie z listy znajomych na facebook'u (dziecinne, wiem - sama nie spodziewałam się tego po nim).

Zapytałam go o to w smsie - oczywiście nie odpisał.

W tym samym czasie mój brat dostał list (M. pojechał specjalnie 30 km, żeby wrzucić dzieciakowi list do skrzynki). W liście pisał dwunastolatkowi (!), że od niego odeszłam, że bardzo mnie kocha, że chciałby, bym wróciła. Do karteczki dołączone były moje zdjęcia.

Brat nieco się wystraszył, a ja byłam w szoku, bo dotąd nic mi nie było wiadomo o tym, że się rozstaliśmy (!), a tym bardziej o tym, że ja odeszłam.

Od razu chciałam sprawę wyjaśnić, ale nie mogłam tego zrobić osobiście, bo byłam u kuzynki (ot, wypad na weekend). Postanowiłam zadzwonić. Jakież było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że M. ustawił automatyczne odrzucanie połączeń z mojego numeru...

Spróbowałam przez smsa. Oczywiście - nie odpisał.

W nocy, powodowana niesamowitym zdenerwowaniem, napisałam coś w stylu: Wkur*iasz mnie, zachowujesz się jak dziecko, jak się nie odezwiesz jeszcze dzisiaj - możesz nie odzywać się już wcale, bo mam tego dość.

Odpisał. Że zgwałcił mnie emocjonalnie (!), cokolwiek to miało znaczyć, że się go na pewno brzydzę (!), że na pewno do wszystkiego się zmuszałam (!), a na koniec, że mu na mnie zależy - nie wiem, skąd on wziął takie wnioski, ale odechciało mi się wszystkiego...

 

Co o tym wszystkim myślicie?

 

Skoro wszedł na Twoje konto i trafił na ten wątek, to z pewnością czytał go dalej - to nie jest problem znaleźć to forum i temat przez internet, jak się już raz na nim było. No i prawdopodobnie przeczytał, że czujesz się osaczona jego miłością, że się dusisz i że nie lubisz czułości, w domyśle jego czułości, że myślisz o byłym i bardzo go to zraniło.

 

Moim zdaniem jest jeszcze trochę drogi przed Tobą do otrząśnięcia się z poprzedniego związku, widzę niespójność, piszesz że tamten men Cię bił, a potem że traktował Cię jak księżniczkę, piszesz, że maniakalnie Cię kontrolował i był zazdrosny, ale jednak widzisz w nim jakieś świetlane zalety, które mają sprawiać że inni w porównaniu z nim wypadają gorzej. Dobrze jakbyś zrozumiała, że jego dwa wcielenia, "potwór" i "kochający narzeczony" to dwie strony toksycznej osobowości, które są nierozłączne i się nawzajem nakręcają. Nigdy nie będzie tak, że zniknie potwór i zostanie ideał.

Schemat poprzedniego związku wyglądał chyba tak, że Twój chłopak był dla Ciebie nie w pełni dostępny uczuciowo, a Ty starałaś się zasłużyć na jego miłość i go zmienić, byłaś osobą, która "goni". Być może ten schemat nadal masz w głowie i ciężko Ci być z kimś, kto jest dostępny, boisz się bliskości.

Wydaje mi się też, że obecny (albo już nie) chłopak był z kolei uzależniony od Ciebie. Ta akcja z bratem dziwna. W tym drugim związku miałaś poczucie bezpieczeństwa i sama mogłaś uciekać od bliskości, przyjmując rolę z pozoru wygodniejszą.

Coś z tym trzeba wszystkim zrobić, nie obwiniaj się, to wymaga zrozumienia siebie i pracy.

Polecam ten portal, w czytelni są dobre artykuły i ebooki.

http://www.kobieceserca.pl/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....prawdopodobnie przeczytał, że czujesz się osaczona jego miłością, że się dusisz i że nie lubisz czułości, w domyśle jego czułości, że myślisz o byłym i bardzo go to zraniło....

Nie mogę zrozumieć, co jest raniącego w myśleniu/mówieniu o byłym.

Dziewczyny czasem przepraszają mnie, kiedy powiedzą coś o byłych.

Dla mnie naturalne jest, że się myśli o byłych i nie widzę potrzeby przepraszania za to, że się o nich mówi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę co prawda, by tęsknota za K. spowodowana była niemożnością wyjścia z roli ofiary (po prostu bardzo go kochałam; momentami myślę nawet, że kocham nadal), ale fakt, że moje podejście do innych ludzi, w szczególności do potencjalnych partnerów, jest nieco wypaczone.

 

tu nie chodzi o tęsknotę za byłym ale o wybór jakiego dokonałaś, czyli wpakowałaś się w relację, która Ciebie poniżała a Ty nadal za tym wzdychasz :?

 

 

Zastanów się czy z nim czy nie, bo jeśli było Ci z nim dobrze choć przez krótki czas, to może właśnie to jest ścieżka, którą powinnaś (i powinniście) pójść.

Jeśli on w ogóle jeszcze tego chce.

 

ja tam uważam, że lepiej byłoby dla niego jeśli autorka najpierw zaczęłaby terapię

 

cheiloskopia, bez urazy, ale myślę, że to byłoby rozsądniejsze niż tworzenie kolejnego toksycznego związku (tylko, że akurat w tym przypadku to raczej Ty byłabyś osobą, która krzywdzi...)

 

Właśnie - wzdycham za kimś, kogo powinnam znienawidzić. Sama tego nie rozumiem. Chciałabym to zmienić. A na razie po prostu chciałabym być sama - dopóty, dopóki nie 'znormalnieję'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdopodobnie już straciłaś osobę, która bardzo Cię kocha(ła), i kto wie czy nie była odpowiednią dla Ciebie.

 

pochodzącym z porządnego domu ideałem (wykształcony, przystojny, dowcipny, kreatywny...) też zrobiły swoje; do wszystkich podchodzę nieufnie, z dystansem. Czasem myślę, że nie znajdę już nikogo, z kim byłoby mi tak dobrze jak z K. - zupełnie tak jakbym zapomniała o kłamstwach, poniżeniach, wymuszeniach, jakich się dopuszczał względem mojej osoby...

 

Na domiar złego każdy przy nim wypada blado

 

więc pisanie o K. nie sprawia mi aż tyle przykrości

 

Czasem myślę, że nie znajdę już nikogo, z kim byłoby mi tak dobrze jak z K.

 

Jeśli to przeczytał, zachowanie jakie opisałaś nie jest w żaden sposób dziwne. Po czymś takim można poczuć się jedynie jak element zastępczy.

Chciał z Tobą być - takie porywy impulsywności wiążą się tylko i wyłącznie z miłością, nie pasują do romansów czy wakacyjnych miłostek.

 

Jeśli jednak mam być szczery, to gdybym dowiedział się, że ktoś dla mnie najważniejszy myśli w taki a nie inny sposób - odszedłbym bez słowa.

 

Dlatego chcę podjąć kolejną terapię. Chcę ułożyc sobie normalnie życie z normalnym człowiekiem.

 

Zastanów się czy z nim czy nie, bo jeśli było Ci z nim dobrze choć przez krótki czas, to może właśnie to jest ścieżka, którą powinnaś (i powinniście) pójść.

Jeśli on w ogóle jeszcze tego chce.

 

Mam nadzieję, że rozwiążecie tę sytuację.

 

On chce. Tylko ja nie wiem, czy chcę. Jak w powyższym poście - ja chyba jestem osobą, która potrafi jedynie krzywdzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Co o tym wszystkim myślicie?

Myślę, że gościu się zdestabilizował emocjonalnie. Widzę dwa warianty możliwych jego zachowań. Albo się ogarnie i będzie wszystko odkręcał, albo zracjonalizuje swoje głupio-impulsywne ruchy, a Ciebie zdewaluuje. Na Twoim miejscu nic bym nie robił.

 

M. wybrał wariant nr 1. - nie usprawiedliwiał się, przyznał, że to był impuls i nie wie, co nim powodowało, kiedy robił opisane wcześniej głupoty. Dodał, że jest mu za siebie wstyd.

Nie zmienia to faktu, że jego impulsywność nieco mnie przestarszyła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro wszedł na Twoje konto i trafił na ten wątek, to z pewnością czytał go dalej - to nie jest problem znaleźć to forum i temat przez internet, jak się już raz na nim było. No i prawdopodobnie przeczytał, że czujesz się osaczona jego miłością, że się dusisz i że nie lubisz czułości, w domyśle jego czułości, że myślisz o byłym i bardzo go to zraniło.

 

Moim zdaniem jest jeszcze trochę drogi przed Tobą do otrząśnięcia się z poprzedniego związku, widzę niespójność, piszesz że tamten men Cię bił, a potem że traktował Cię jak księżniczkę, piszesz, że maniakalnie Cię kontrolował i był zazdrosny, ale jednak widzisz w nim jakieś świetlane zalety, które mają sprawiać że inni w porównaniu z nim wypadają gorzej. Dobrze jakbyś zrozumiała, że jego dwa wcielenia, "potwór" i "kochający narzeczony" to dwie strony toksycznej osobowości, które są nierozłączne i się nawzajem nakręcają. Nigdy nie będzie tak, że zniknie potwór i zostanie ideał.

Schemat poprzedniego związku wyglądał chyba tak, że Twój chłopak był dla Ciebie nie w pełni dostępny uczuciowo, a Ty starałaś się zasłużyć na jego miłość i go zmienić, byłaś osobą, która "goni". Być może ten schemat nadal masz w głowie i ciężko Ci być z kimś, kto jest dostępny, boisz się bliskości.

Wydaje mi się też, że obecny (albo już nie) chłopak był z kolei uzależniony od Ciebie. Ta akcja z bratem dziwna. W tym drugim związku miałaś poczucie bezpieczeństwa i sama mogłaś uciekać od bliskości, przyjmując rolę z pozoru wygodniejszą.

Coś z tym trzeba wszystkim zrobić, nie obwiniaj się, to wymaga zrozumienia siebie i pracy.

Polecam ten portal, w czytelni są dobre artykuły i ebooki.

http://www.kobieceserca.pl/

 

Tak, masz rację - cały czas czekałam, aż K. będzie dla mnie dobry; robiłam wszystko, by na tę dobroć zasłużyć. Z perspektywy czasu widzę, że nikt normalny nie pozwoliły sobie na takie traktowanie (przepraszałam go za swoją przeszłość, za to, że nie był pierwszy, za to, że zachorowałam, za to, że mnie poniżył i nazwał szmatą też ja go przepraszałam - bo w końcu na to zasłużyłam... przepraszałam go za wszystko i wciąż w nadziei, że mi wybaczy (!), będzie kochał i szanował). Bardzo się starałam o niego, dla niego, dla nas... Bardzo boli mnie fakt, że on tego nigdy nie docenił.

 

Jeśli zaś chodzi o obwinianie się, nawet moja Kinga (kuzynka, przyjaciółka, oparcie w trudnych chwilach), która zupełnie nie orientuje się w mechanizmach ludzkiej psychiki zauważyła, że bardzo dużo moich opowieści kończy się frazą "przeze mnie", "moja wina", "ja zawiniłam". Zwróciła na to uwagę wczoraj i nie mogłam nie przyznać jej racji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...

M. wybrał wariant nr 1. - nie usprawiedliwiał się, przyznał, że to był impuls i nie wie, co nim powodowało, kiedy robił opisane wcześniej głupoty. Dodał, że jest mu za siebie wstyd.

Nie zmienia to faktu, że jego impulsywność nieco mnie przestarszyła.

No to nie najgorzej o nim świadczy. (A wiesz jak jestem krytyczny wobec facetów.) Może daj mu szansę, ale już bez odgrywania teatrzyków. Po prostu zacznij budować szczerą komunikację bez oglądania się, że ranisz. Nie ranisz, kiedy zrozumiale wytłumaczysz przyczyny stanu rzeczy. Podtrzymuję stanowisko: prawda nie rani, kłamstwo niszczy wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...

M. wybrał wariant nr 1. - nie usprawiedliwiał się, przyznał, że to był impuls i nie wie, co nim powodowało, kiedy robił opisane wcześniej głupoty. Dodał, że jest mu za siebie wstyd.

Nie zmienia to faktu, że jego impulsywność nieco mnie przestarszyła.

No to nie najgorzej o nim świadczy. (A wiesz jak jestem krytyczny wobec facetów.) Może daj mu szansę, ale już bez odgrywania teatrzyków. Po prostu zacznij budować szczerą komunikację bez oglądania się, że ranisz. Nie ranisz, kiedy zrozumiale wytłumaczysz przyczyny stanu rzeczy. Podtrzymuję stanowisko: prawda nie rani, kłamstwo niszczy wszystko.

 

Z komunikacją teraz będzie w ogóle kiepsko, bo wyjeżdża na 12 tyg. do Holandii. Nie ukrywam, że nieco mi przez to ulżyło - w tym czasie zacznę terapię, poukładam sobie to i owo...

Decyzję o wyjeździe tez podjął pod wpływem impulsu. Owa impulsywność mnie martwi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego właśnie odczułam ulgę. Czas - tego właśnie potrzebuję na chwilę obecną najbardziej.

Momentami wydaje mi się, że ja po prostu nie potrafię z nikim być - jestem wyprana z wszelkich uczuć. Kocham brata, kocham Kingę, ale mam wrażenie, że miłość to tylko stan mojej świadomości, a nie prawdziwe uczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×