Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

... a ja może wnet zdechnę na zawał lub wylew :D

Miałem robione jakieś badania krwi z racji permanentnego nadciśnienia.

Oczywiście czekałem z tymi baniami jak się okazało patrząc na datę skierowania prawie 3 miesiące.

Wczoraj w końcu zrobiłem (bo została mi ostatnia tabletka na alergię, więc musiałem iśc po receptę, i głupio by było pokazać się bez badań)

Dziś byłem u lekarki wyszlo mi że mam niesłychanie podniesiony poziom czegoś co się zwie trójglicerydy.

To ponoć jakiś tłuszcz we krwi.

Dopuszczalna norma to coś około 150 czegoś tam.

Ja mam ponad 1200 i to nie błąd bo lekarka dzwoniła do laboratorium. Mówi że jeszcze tyle nie widziala.

Tylko z czego ja tak mam?

Nie jestem gruby ( 186 cm/91kg), nienawidzę śmieciowego żarcia, nie jem tlustego bo się brzydzę, nie jem słodyczy bo nie lubię.

Może to wynik wieloletniego już zażywania leków psychiatrycznych?

Może zniszczyły mi wątrobę?

Oczywiście kazała mi wykupić jakieś mocne leki... Ale ja jak zwykle mam to w dupie. Podobnież nie potrafię się przełamać do leków na nadciśnienie ( 155/105 stale, czyli ustabilizowane :D )

Może to jest tak, jak powiedziała mi lekarka biegła sądowa ze szpitala w Toszku- że chcę stale zdechnąć i podświadomie imam się wszelakich sposobów, w tym przypadku samobójstwo poprzez zaniechanie :D

Coś w tym jest....

Może dlatego mnie stale łeb boli bo mam coś od tego tłuszczu pozatykane?

Kiedyś takimi sprawami się przejmowałem wręcz hipochondrycznie - teraz mam to jakoś w dupie i sie zwyczajnie śmieję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciułam więc póki co grosze po zleceniach: robie grafike 2D/3D, serwisuje kompy, doradzam,

prowadzę 3 strony internetowe i wystawiam kumplowi sprzęt na allegro (bo on nie ma czasu) - a płaci

mi za wystawienie, prowizję, opis aukcji, zrobienie zdjęć, zapakowanie i wysłanie.

Moje przychody to max 1000zł miesięcznie, nie mam renty :|

 

Nie musisz aktorzyć :). Dobry informatyk zawsze znajdzie stałą pracę. Nawet jak się jest sprzętowcem. Wystarczy się ogłosić z usługami informatycznymi typu pogotowie komputerowe itd. Szczególnie w takim mieście jak Warszawa powinieneś nie narzekać na brak zleceń. Mój brat cioteczny po polibudzie dostał z miejsca pracę za 3,5 tys zł. Co prawda jako grafik. Z tego co mówi to jest właśnie niedobór pracowników na tych stanowiskach. Poza tym skoro zarabiasz 1 tys zł to dlaczego sam sobie leków nie wykupisz tylko czekasz tyle miesięcy aż Ci lekarz da darmowe próbki? Fakt ,że drogo Wortioksetyna kosztuje,ale zdrowie nie ma ceny. Dobitnie pokazuje to przypadek Kulczyka.

P.S. Poczta jest z reguły czynna do 16 a z tego co widzę to do 5 siedzisz przy kompie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... a ja może wnet zdechnę na zawał lub wylew :D

Miałem robione jakieś badania krwi z racji permanentnego nadciśnienia.

Oczywiście czekałem z tymi baniami jak się okazało patrząc na datę skierowania prawie 3 miesiące.

Wczoraj w końcu zrobiłem (bo została mi ostatnia tabletka na alergię, więc musiałem iśc po receptę, i głupio by było pokazać się bez badań)

Dziś byłem u lekarki wyszlo mi że mam niesłychanie podniesiony poziom czegoś co się zwie trójglicerydy.

To ponoć jakiś tłuszcz we krwi.

Dopuszczalna norma to coś około 150 czegoś tam.

Ja mam ponad 1200 i to nie błąd bo lekarka dzwoniła do laboratorium. Mówi że jeszcze tyle nie widziala.

Tylko z czego ja tak mam?

Nie jestem gruby ( 186 cm/91kg), nienawidzę śmieciowego żarcia, nie jem tlustego bo się brzydzę, nie jem słodyczy bo nie lubię.

Może to wynik wieloletniego już zażywania leków psychiatrycznych?

Może zniszczyły mi wątrobę?

Oczywiście kazała mi wykupić jakieś mocne leki... Ale ja jak zwykle mam to w dupie. Podobnież nie potrafię się przełamać do leków na nadciśnienie ( 155/105 stale, czyli ustabilizowane :D )

Może to jest tak, jak powiedziała mi lekarka biegła sądowa ze szpitala w Toszku- że chcę stale zdechnąć i podświadomie imam się wszelakich sposobów, w tym przypadku samobójstwo poprzez zaniechanie :D

Coś w tym jest....

Może dlatego mnie stale łeb boli bo mam coś od tego tłuszczu pozatykane?

Kiedyś takimi sprawami się przejmowałem wręcz hipochondrycznie - teraz mam to jakoś w dupie i sie zwyczajnie śmieję.

to odpuść sobie te badania,tam się tylko durnot dowiesz na temat stanu twojego zdrowia.wystarczy że pojdziesz do ortopedy z rwą kulszową dostaniesz skierowanie na RTG krzyża lędźwi zrobisz badanie i oprócz tego że masz dyskopatie dowiesz się że masz osteolizę całego kręgosłupa.zrobisz testy alergologiczne i oprócz tego co na co jesteś uczulony dowiesz się o jakichś przeciwciałach nowotworowych.i wtedy dla ciebie niema pokoju tylko są współczesne lata 40e i transport do oświęcimia i oczywiście selekcja a potem bujanie w obłokach.im więcej zrobisz badań tym szybciej będzisz lewitował bez ciała bo i u zdrowego też coś by znaleźli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ouugh lepiej (chyba). Co ostatni raz pisalem jakoś po operaci kregoslupa. Co do kręgosłupa to się streszcze coś w rodzaj Janko muzykanta a nie dzieci z bulerbyn. Pizga co dnia, raz lepiej raz gozej. Czekam na rezonans w styczniu by stwierdzić czy kolejną operacie potrzebuje. Ja jebie. Znalazłem robotę w ZPChr w firmie która produkuje chemię gospodarczą i perfumy. Siedze przy stole i robie różne robótki. Generalnie coś składam i macham łapkami. Robię z różnymi egzemplarzami. Jedni wygieci fizycznie inni psychicznie :D Grunt że normalna umowa jakbym zaniemógł to chociaż el cztery przysługuje. A ją czuje się dość przyzwoicie o dziwo chyba już jakiś rok. W moim mniemaniu do Lamo i kwety dodala coś venla jeśli chodzi o lęki i vigor a lit wszystko naprostował. Oczywiście nie uważam się za zdrowego bo każdy gramotny tu wie że z tego się nie wyzdrowieje ale jest na 4-. Czyli rewelka. Jest wiele mankantamentow w moim w życiu które dalej są objawami chadu ale ta osrana chemia przykrywa te czarne sklepione zasłony umysłu i pozwala iść na 8h do pracy albo iść na zakupy czy z znajomymi na piwo. Uważam że gdyby nie ta chemia to niebylbym wstanie teraz udawać że funkcjonuje. A całkiem nieźle mi to wychodzi. Czuje się dziwnie. Pewnie też czasem to odczuliscie. Życie, zachowania, jakby nie ja. Trzeba się przyzwyczaić. Tak działa "prozac". Mimo to chyba nie było dnia w którym bym sobie nie przypomniał że jestem chory. Jednego jestem pewien i w sumie mam to w dupie. Zrył mi się beret od leków. Naruszył dekiel. Nie wiem jak to zobrazować ale chyba wiecie o co loto. Nieraz pierdole takie wiązanki bzdur że wiara w robocie sika ponogawkach itp nie nie :D Sypiam normalnie. Robotka męczy. Fajnie że jest. Z niektórymi mam spięcia bo wiadomo że sobie na łeb nie dam wejsc. Ale poznałem kilka tajnych osób. Robilem próby wątrobowe póki co rewelka a reszta krwi też. Na jednym z obozów napisali że praca czyni wolnym a no coś w tym jest bo w robocie nie masz czasu myśleć i chorobie a po jesteś tak zjebany że jeśli masz czas to nie masz siły i to jest dobre :D Oczywiście nie zawsze jest to możliwe ale u mnie w tej chwili jest sposobność by tak było. No jem dropsy i jakoś sobie przędę no nie. Tyle na razie dobra elo muszę kończyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie musisz aktorzyć :). Dobry informatyk zawsze znajdzie stałą pracę. Nawet jak się jest sprzętowcem. Wystarczy się ogłosić z usługami informatycznymi typu pogotowie komputerowe itd. Szczególnie w takim mieście jak Warszawa powinieneś nie narzekać na brak zleceń. Mój brat cioteczny po polibudzie dostał z miejsca pracę za 3,5 tys zł. Co prawda jako grafik. Z tego co mówi to jest właśnie niedobór pracowników na tych stanowiskach. Poza tym skoro zarabiasz 1 tys zł to dlaczego sam sobie leków nie wykupisz tylko czekasz tyle miesięcy aż Ci lekarz da darmowe próbki? Fakt ,że drogo Wortioksetyna kosztuje,ale zdrowie nie ma ceny. Dobitnie pokazuje to przypadek Kulczyka.

P.S. Poczta jest z reguły czynna do 16 a z tego co widzę to do 5 siedzisz przy kompie:)

 

Wiesz ile mi proponowali w pogotowiu komputerowym na Ursynowie ?

8h pracy 5x w tygodniu, zarobki 1800zł max (a robota mega ciężka, nie na moje zdrowie).

Np. wykonanie klientowi usługi za 100zł - a ja z tego mam 20zł.

Takie realia, wysłałem masę CV, ale gdy słyszę o wynagrodzeniu,

to bardziej opłaca się sprzedawać warzywa na ulicy.

 

Siedzę teraz po nocach bo mam lepsze skupienie i dokańczam projekt

za który mam uczciwą kasę, a czekają na mnie kolejne zlecenia, więc

się śpieszę bo wydatków jest sporo. Odsypiam w dzień około 5h.

 

Rodzice jedyne co mi zapewniają to dach nad głową, śniadanie, obiad i kolację.

Reszta 100% samemu, aktualnie nie stać mnie nawet na kartę miejską, tylko

jeżdżę wszędzie rowerem.

 

Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ile mi proponowali w pogotowiu komputerowym na Ursynowie ?

8h pracy 5x w tygodniu, zarobki 1800zł max ...

Rodzice jedyne co mi zapewniają to dach nad głową, śniadanie, obiad i kolację.

Pozdro.

Dach nad głową i żarcie to chyba nie tak mało i nie powinno się o tym pisać "jedynie", bo na to głównie idzie pensja normalnego człowieka, który nie wisi na garnuszku rodziców. Jak się ma te punkty zapewnione to jak sądzę 1800 zł na dodatkowe potrzeby jest sumą jakby nie było sporą. Więc tego typu narzekanie jest chyba trochę nie na miejscu, bo niektórzy za takie pieniądze nie tylko sami muszą się utrzymać, ale jeszcze rodzinę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dach nad głową i żarcie to chyba nie tak mało i nie powinno się o tym pisać "jedynie", bo na to głównie idzie pensja normalnego człowieka, który nie wisi na garnuszku rodziców. Jak się ma te punkty zapewnione to jak sądzę 1800 zł na dodatkowe potrzeby jest sumą jakby nie było sporą. Więc tego typu narzekanie jest chyba trochę nie na miejscu, bo niektórzy za takie pieniądze nie tylko sami muszą się utrzymać, ale jeszcze rodzinę.

 

No ale weź pod uwagę, że choruję od dziecka i nie tylko na zaburzenia psychiczne, miałem 2x orzekaną niepełnosprawność i krótko rentę, którą

mi bez powodu zabrali, poza psychiatrycznymi sprawami mam problemy neurologiczne (bardzo częste mega-migreny na które nic nie pomaga),

do tego ciągle nawracający refluks żołądka i branie conajmniej 7 roznych tabletek dziennie. Należy mi się renta a mi odmawiają.

Moje zdrowie pozwala mi pracować max na 1/2 etatu czyli 4h dziennie - na tyle pozwala mi głowa/umysł/ciało, po tym czasie padam ze zmęczenia,

oczywiście leki też mają w tym udział.

 

1800zł to jest na pełny etat, a ja na 8h dziennie się nie nadaję mimo że 5 razy próbowałem, to wytrzymywałem średnio 2 miesiące i rezygnowałem,

bo musiałem przyznawać, że nie daję rady bo choruję i biorę leki i ogólnie zjechane zdrowie, pracodawca to rozumiał i tyle.

Po 8h w pracy jak wracałem kładłem się od razu spać, jak trup, ledwo dochodząc do domu, zajechany psychicznie i fizycznie, bez szans

na jakiekolwiek zajęcie po pracy czy rozrywkę, co najwyżej herbata i kolacja i spać.

 

Mam na szczęście dobrych rodziców, którzy wiedzą, że się nie utrzymam samemu mieszkając osobno, a w mieszkaniu jest wolny pokój,

całe 3x4 metry. Ja płacę za internet, telefon, jedzenie poza podstawowymi posiłkami, za bilety, za leki.

 

Więc na "rozrywki" lub odłożenie kasy na następny miesiąc nie ma szans.

Od 5 lat nie ruszam się z Warszawy, bo mnie nie stać, nawet po Warszawie - na kartę miejską,

czasem jak jade do lekarza to wydaje 7zł za 2 bilety i to jest max ile mogę sobie pozwolić.

 

Jedyne czego się dorobiłem przez ostatnie 8 lat to: Dobrego komputera PC, Rowera, Netbooka, Smartfona z najniższej półki oraz lustrzanki z 2 obiektywami.

Musiałem brać na to pożyczki krótkoterminowe i pożyczać jeszcze kasę i spłacać przez parę miesięcy.

 

Ale o dziewczynie i założeniu rodziny mogę zapomnieć.

O samochodzie tak samo, mimo, że mam prawo jazdy.

O własnym mieszkaniu też mogę zapomnieć póki co.

 

Do tego mieszkanie z rodzicami to wcale nie taka sielanka, nonstop awantury między nimi, ogólnie kiepska atmosfera, starzy też lekko zaburzeni.

A to jest właśnie najgorsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Do tego mieszkanie z rodzicami to wcale nie taka sielanka, nonstop awantury między nimi, ogólnie kiepska atmosfera, starzy też lekko zaburzeni.

A to jest właśnie najgorsze.

do tego ciągle szantaż że ci tak ochoczo "pomogą"co oznacza jedynie ubezwłasnowolnienie i wysłanie na śmierć do zakładu psychiatrycznego bezterminowo jako że mają na ciebie haka - żółte papiery tylko im zachoruj na cokolwiek-raczek,adidasek,stracisz nóżke etc i bujanie w obłokach masz załatwione tak jak stoisz.otaczający ludzie śmieją się że w tym wieku miaszkasz i jesteś pod presją rodziców,że mieszkasz w klatce z piaskownicą.kiedy już zamordują cie w szpitalu haloperidolem i fenactilem personel zwali im że popełniłeś samobójstwo lub byłeś tak chory że zmarłeś.rodzice będą jedynie cie obserwować i szukać powodów do eliminacji ciebie.nie są lepsi od tych wspaniałych lekarzy którzy po wyglądzie oceniali kto jest zdolny do pracy i przeżyje z transportu i jednym kiwnięciem palca tych chorych lekką ręką posyłał do gazu.wspaniała perspektywa dla inwalidy?tak postępując im wcale nie zależy ani na tobie srają na twoje zdrowie i nie chcą żebyś wrócił.żydzi też nie wracali z bydlęcych wagonów ku uciesze 3 rzeszy.rodzice nawet cie nie pochowają bo nie mają takiego obowiązku.cmentarz jest naprzeciwko szpitala

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ZUS zabrał rentę kobiecie bez nogi -

http://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/stracila-noge-ale-zus-zabral-jej-rente/qewrdc

a Ty chcesz ją na migreny i refluks? Raczej się nie doczekasz, niestety.

Jak się chce normalnie żyć trzeba się zebrać do kupy i samemu zarabiać. Takie życie. Przyznaję ja bym nie mógł z rodzicami, bo albo bym siebie rozjebał albo ojca. A już na pewno nie dałbym mu tej satysfakcji, że mnie utrzymuje. Niedoczekanie. Wystarczy, że się mną opiekował po wypadku dwa miesiące. Koszmar nie do opisania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chryste panie najjaśniejszy 1800 brutto czy netto? Ją też mieszkam że starymi bo inaczej jak to ja nie mam nie. Jadę na krajówce to na łapke jakieś 1250 jak ktoś nie wie. Wolę to niż gnic w bunkrze. Dokładał się do jedzenia i rachunkow, mam za co napić się browara w weekend, splacam samochód i wożę dupkę. Generalnie cieszę się że mam prace takie podejscie nie. A jakbym siedział w chacjencie to bym miał gówno bo już tak miałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asmo, otóż to. Też wychodzę z założenia, że z siedzenia pod kocem to tylko we łbie się miesza jeszcze bardziej. Jak się pracuje mniej jest czasu na myślenie. Nieprawda, że z ChADem nie można pracować. Można. Tylko trzeba chcieć i mniej ufać psychiatrom. Generalnie uważam, że nadmiar leków i wszelkiej chemii szkodzi. Osobiście unikam wszelkich specyfików branych na stałe. Teraz się spacyfikowałem przy zwyżce olanzapiną i już myślę, żeby ją odstawić. Nie używam leków, więc już wezmę szybko na mnie działają. Przynajmniej nie mam zamulonego mózgu. No ale każdy robi jak chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dr. Psycho Trepens, Zarzucałeś mi ze się dorobilem nieuczciwe, widzisz ja pracuję juz długo bez znajomości nie jęczę tylko zaciskam zęby i idę do przodu. Tylko dzięki swojej pracamy mam tak jak mam.

Mieszkanie 2 dobre samochody dobry motocykl oszczędności w banku , poza tym sporo pasji w których się spełniam. Wszystko co mam zawdzięczam sobie.Ty sam mówiłeś ze jesteś chorobliwie zazdrosny. Ogarnij się chłopie.

Asmo tak trzymaj ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak można pracować a nawet zapierdalac że ciężko złapać oddech jak wyciągniętej z wody rybie ale... Poszedłem do roboty bo nie miałem depresji ani lęków, moją niechęć do obcych zredukowały leki. Czując się źle z pełną paletką objawów nawet jakbym zacisnął zęby to przy dobrych wiatrach spierdoliłbym na przerwie śniadaniowe. No tak jest. Żeby iść do tyrki wśród ludzi trzeba mieć dekiel nie naruszony i się czuć na siłach. U mnie akurat karta odwrócona i się udaje póki co. Nie myślę co będzie jutro. Po co? Co za kurewska choroba gdzie o chodzeniu do pracy mówi się jak o chodzeniu po suficie z zamkniętymi oczami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dr. Psycho Trepens, Zarzucałeś mi ze się dorobilem nieuczciwe, widzisz ja pracuję juz długo bez znajomości nie jęczę tylko zaciskam zęby i idę do przodu. Tylko dzięki swojej pracamy mam tak jak mam.

Mieszkanie 2 dobre samochody dobry motocykl oszczędności w banku , poza tym sporo pasji w których się spełniam. Wszystko co mam zawdzięczam sobie.Ty sam mówiłeś ze jesteś chorobliwie zazdrosny. Ogarnij się chłopie.

Asmo tak trzymaj ;)

 

No to ciesz się tym co masz póki możesz, mi depresja zabrała sporo radości z rzeczy materialnych.

Wiesz, choroba chorobie nie równa, jest masa czynników i ciężko mieżyć możliwości innych własną miarą.

Kasa nie jest dla mnie najważniejsza, bo parę lat temu zarabiałem wystarczająco, kupiłem co chciałem, nie mam

już takich potrzeb, aktualnie jak coś kupuję to już nie ma tej radości co kiedyś.

Liczy się przyjaźń/ludzie a nie kasa, a zaburzenia utrudniają mi kontakty z nimi i przez ostatni rok,

prawie w ogóle się nie spotykam i to jest główny problem. A ludzie też za bardzo się nie garną do

spotkań, wszyscy na necie siedzą, a przydałoby się by ktoś mnie wyciągnął lub zmobilizował, ośmielił

do wyjścia - ale pewnie niebawem sam się przełamię i może wreszcie powrócę do ludzi.

 

A pracuję tyle na ile mnie stać, a znam swoje możliwości bardzo dobrze.

Muszę się pogodzić z tym, że bogaty nie będę, ale bez przesady są biedniejsi i jeszcze bardziej chorzy.

A mi w miarę wystarcza to co mam, mimo, że na tle Europy jesteśmy w większości nędzarzami.

Dlatego do życia bardziej już podchodzę z pokorą, unikam obsesji/kompulsji.

 

Ogarnąć to można papierosy albo alkohol w monopolowym.

Nie wiem co robisz na forum skoroś zdrowy, bo przecież atmosfera tutaj zazwyczaj "smutna",

w czym pomaga Ci to forum ?

 

Pozdro.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyluzujcie się :)

[videoyoutube=1xZpC0nJnOs][/videoyoutube]

Wczoraj oglądałem serie filmów dokumentalnych "Seryjni Mordercy". Tak się wkręciłem ,że obejrzałem chyba 7 takich filmów. Nieźle ludziom psychika potrafi siąść. Najlepszy był Kanadyjski rzeźnik z Vancouver. Wymordował dokładnie 49 kobiet. Praca w rzeźni wytworzyła u niego cechy zabójcy. Kiedyś Policja nie miała takich możliwości jak teraz i złapali go dopiero po wielu latach jego działań. Był nawet przypadek ludożercy w tych filmach. W niektórych z nich wypowiadali się psychiatrzy i analizowali rozwój zaburzeń osobowości i problemy psychiczne tych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dr. Psycho Trepens, Ja mam mnóstwo znajomych ;)

Trzeba dać się lubić :!:

 

Nie jest łatwo jeśli ma się kompleksy i zaniżoną samoocenę - wysokie wymagania co do siebie,

szytwność charakteru i lęk przed skrytykowaniem lub oceną, lub nakładnianie mnie do czegoś złego,

typu weź się nachlej to ci depresja minie (próbowałem a potem wielki kac i fatalne samopoczucie).

Ja daję się lubić, jestem miły i sympatyczny w realu, mam nawet oryginalne poczucie humoru,

nie brakuje mi empatii i pomocy komuś w potrzebie, niestety nie zawsze mogę liczyć na rewanż.

 

Ja mam około 60 znajomych, kontakt (wirtualny) utrzymuje codziennie z conajmniej 3-4 osobami na necie,

z 20 osobami raz na 2-3 dni, a z resztą trochę rzadziej - może raz na 2-4 tygodnie, zagadać tylko jak tam leci.

Przyjaciół bliskich mam 5, kolegów i koleżanek ze 30, reszta to raczej znajomi z dawnych lat z którymi rzadko koresponduję

Bolesne jest to, że przez zaburzenia nie potrafię wejść w jakiś związek z kobietą, a jak już to trwa to max 3 miesiace

i się po prostu wypala, depresja mnie dopada, odechciewa się spotykać itd.

 

Gorzej ze spotkaniami w realu, wydaję sę być nudnym i mało interesującym, no i lęk przed

tym jak wypadnę przed daną osobą i jak mnie oceni lub będzie reagować na mnie.

 

Najbardziej mi brakuje pochwał i podniesienia na duchu, bo mam sporo zdolności ale mało kto to docenia,

rodzice to olewają, znajomi rzadko coś pozytywnego powiedzą, a sami nie są zdolniejsi.

A mi najbardizej pomaga dobre słowo, podniesienie na duchu, jakaś pochwała czy wdzięczność.

 

To nie takie proste, no ale może za tydzień, za dwa się zmuszę na jakieś spotkanie, miałem dzisiaj,

ale wolę wyjść na rower, bo przez kontuzje nie jeździłem 2 tygodnie i mam głód sportu.

 

Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze znajomymi to generalnie ciężka sprawa. Zależy co się rozumie przez znajomych. Jeśli rozumieć "znajomy = osoba którą znam", to generalnie każdy ich ma. Jeśli rozumieć "znajomy = kumpel" to ja raczej ich nie mam. Kiedyś, po moim pierwszym szaleństwie odsunęli się ode mnie, uznałem to za zdradę w pewnym sensie. Teraz już sam chyba nie chcę. Jestem nieufny i traktuję ludzi z dystansem. Jasne, że nikt nie lubi być sam. W tamtym roku bardzo cierpiałem z powodu samotności, dlatego założyłem tu konto, żeby chociaż wirtualnie pogadać. Wirtualnie jest się odważniejszym, bardziej bezpośrednim. Teraz jest trochę inaczej, bo nie mieszkam już sam. Mam przy sobie osobę którą kocha, której ufam. Ale mojego strachu (no tak chyba strachu) przed ludźmi nie potrafię przełamać. Z tego strachu sam robię się nieprzystępny, więc mnie nie lubią. Ale mam na to wyjebane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam i mam sporo podobnych objawów. Ode mnie się też odsunęło sporo ziomków. Sporo z nich, też sam odsunąłem. Kiedy chlałem, to po prostu zapominałem o nich. Trochę osób mnie też zdradziło. Pomagałem ziomkom i potem dostałem prezent w postaci wypier... Nie dosłownie, ale było to wyczuć w relacji.

Tak szczerze, to nie wiem czy mogę komuś zaufać. Zaufałem pewnej Pani i się troszkę zawiodłem. Cóż... Sam sobie, też jestem winien. Pewnie nie raz zrobiłem coś, co wkurzy nawet najspokojniejszego człowieka, a ona do nich nie należy, mimo tego, że wcale nie jest taka agresywna, jak się w necie kreowała czasami. Świetna aktorka, co prawda, to prawda :twisted::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znajomi, cóż... Ciężki temat. Niby się ich ma, a tak naprawdę często okazuje się, że jesteśmy kompletnie sami i zdani tylko na siebie. Ja w zasadzie mam 4 bliskich przyjaciół i tyle. Znajomi się pojawiają i znikają. Są przez pewien moment, zaczynam mieć nadzieję, że zbudujemy z tego jakąś bliższą relację i nagle odchodzą. Myślę, że tracę sporo przy bliższym poznaniu. Na pierwszy rzut oka, jestem wesołą, pozytywną osobą, gadatliwą i towarzyską. Gdy zbliżam się do ludzi, szybko się do nich przywiązuję i zaczynam obnażać swoją prawdziwą, depresyjną naturę. To ich odpycha.

Moje 4 przyjaciółki są w moim życiu i bardzo mnie wspierają. Jedna z nich również choruje psychicznie, więc mam z kim pogadać w realu, gdy odczuwam taką potrzebę. Pozostałe 3 po prostu są. Czasem nie widzimy się przez długi okres czasu, nie rozmawiamy, ale wiem, że zawsze mogę na nie liczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem w swoim życiu taki moment, że zostałem zupełnie sam - z poczuciem beznadziei, bólu, niezrozumienia i poczucia zdrady ze strony wszystkich. W pierwszym momencie człowiek chce zrobić wszystko, byle już nic nie czuć. Ale potem, kiedy jednak stwierdziłem, że nadal żyję, uznałem, że trzeba wszystko samemu. Bo w najgorszych momentach człowiek i tak zostaje sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja szczerze nie rozumiem po kiego grzyba siedzieć na forum dla chorych i zaburzonych psychicznie samemu się czuć dobrze i w ogóle extra się w życiu wiedzie itd itp. ktoś nie ma co robić z czasem? :D Po mojemu to takie wywyższanie się i niesamowite zadufanie w sobie "o patrz mi sie wiedzie a ty jak popierdółka siedzisz na forum i smęcisz"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze znajomymi to generalnie ciężka sprawa. Zależy co się rozumie przez znajomych. Jeśli rozumieć "znajomy = osoba którą znam", to generalnie każdy ich ma. Jeśli rozumieć "znajomy = kumpel" to ja raczej ich nie mam. Kiedyś, po moim pierwszym szaleństwie odsunęli się ode mnie, uznałem to za zdradę w pewnym sensie. Teraz już sam chyba nie chcę. Jestem nieufny i traktuję ludzi z dystansem. Jasne, że nikt nie lubi być sam. W tamtym roku bardzo cierpiałem z powodu samotności, dlatego założyłem tu konto, żeby chociaż wirtualnie pogadać. Wirtualnie jest się odważniejszym, bardziej bezpośrednim. Teraz jest trochę inaczej, bo nie mieszkam już sam. Mam przy sobie osobę którą kocha, której ufam. Ale mojego strachu (no tak chyba strachu) przed ludźmi nie potrafię przełamać. Z tego strachu sam robię się nieprzystępny, więc mnie nie lubią. Ale mam na to wyjebane.

nie ty jeden.dlatego też nie zależało mi na budowaniu jakichkolwiek znajomości na jednym ze zlotów z tegoż forum oraz nie mam siły na poznawanie kogokolwiek.na zloty z innego portalu jeździłem na potęge bo wierzyłem że wreszcie przerwę nieodłączną samotność.obecnie wiem że ludzi mam się bać.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×