Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica a prawo jazdy


To_znowu_wrocilo

Rekomendowane odpowiedzi

Witam !

Ponoc mam nerwice wegetatywna, kiedy obiawy sie zaczely wlasnie zaczalem sie uczyc na egzamin teoretyczny (tj. tydzien temu)

W ubiegla niedziele zdalem bezblednie test teoetyczny, przed testem krotkie kolatanie serca i uczucie jakby cisnienie mi podskoczylo do 200/300 a jednak skupilem sie i bez problemu zdalem !

Jazd sie nie boje... Boje sie ze nie dam rady sobie poradzic z moimi lekami ktore nie wiem skad sie wziely i nie bede dobrym kierowca... Coz pozyjemy zobaczymy !

Widocznie moja nerwica nie jest w takim stopniu uciazliwa niz u wielu z was... Jednak stres jeszcze dziala na mnie mobilizujaco tak jak powinien.

pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie najgorsze jest czekanie aż wywołają moje nazwisko.

Dla mnie też...

 

Potem już nie ma odwrotu

Czekając widziałem że czasami ktoś był wyczytany a się nie pojawiał. No i nie było żadnego problemu, egzamintor czekał chwilę, wywoływał jeszcze raz, jak się gościu nie pojawił to trudno.

 

Dla mnie w takich chwilach stracona kasa to najmniejszy (jeżeli w ogóle jakiś) problem.

 

Ech, teoria teraz też mnie czeka znowu bo już straciła ważność :( A to jest dla mnie najgorszy koszmar, psychicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że kara za jazdę pod wpływem środków psychoaktywnych to chyba 2 lata więzienia, więc... Dobrze jak by nam tu jakiś prawnik to rozjaśnił.

a ja sie zastanawiam gdzie to wyczytałes?

znalazłes juz gdzie to wyczytałeś? Aktualnie jesteś na lekach i prowadzisz ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osoba z nerwicą kierująca jakimkolwiek pojazdem i jednocześnie leczona farmakologicznie jest zagrożeniem dla wszystkich uczestników ruchu kołowego, w szczególności zaś dla siebie samej.

 

Powinniście kategorycznie powstrzymywać się od jazdy samochodem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, kim jesteś z zawodu, bo jeśli było, to nie doczytałem? Ja np. jestem związany z Zarządem Transportu Miejskiego w Warszawie, a z komunikacją miejską jestem za pan brat, tak jako teoretyk, jak i pasażer :smile:

 

Nigdy nie jesteś w stanie przewidziec momentu, w którym może nadejść atak derealizacji, napad lęku, przełom wegetatywny, trzęsienie się rąk i dekoncentracja. To może być sekunda. Sekunda na wagę czyjegoś zdrowia lub życia. Nie oszukuj się, biorąc lęki psychotropowe jesteś mniej sprawny psychofizycznie niż przeciętny człowiek, a Twój czas reakcji wydłuża się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co mam zrobić? Powiesić się? Muszę za coś żyć. A skoro służba zdrowia uważa, że mam robić co robiłem to robię to. Jak przestanę pracować to nie będę miał ani na rachunki za mieszkanie ani na życie czy leki.

 

Poza tym system zdrowotny w Polsce jest taki, że jak bym był sam i zrezygnował z pracy to jednocześnie stracę prawo do leczenia, więc... w sumie już tylko można zakończyć swoją egzystencję.

 

Poza tym akurat uważam, że zawsze jest jakieś ryzyko, a nie czuje bym był jakoś szczególnie nieostrożny. Jak się bardzo źle czuję to nie prowadzę. Wcale nie wychodzę wtedy z domu.

 

Wiem, że lepiej byłoby leczyć się, nie szarpać, nie robić rzeczy niebezpiecznych. Ale nie ma ku temu możliwości w tej rzeczywistości w której żyjemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo się chyba rozumiemy. Nie ma czegoś takiego jak bilet miesięczny na taksówkę (w rozsądnej cenie) albo kierowcę. A autobusami da się jeździć jedynie w obrębie miasta. Nie pojedziesz nim do Koziej Wólki, montowni w Pszczynie a potem w nocy do Łodzi, by wrócić po 2 godzinach z powrotem.

 

Sugerujesz, że powinienem zakończyć swój żywot, albo przejść na żebranie pod kościołem? A może ufundujesz mi kierowcę albo taksówki tak na kilkadziesiąt do 400 km dziennie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie jesteś w stanie przewidziec momentu, w którym może nadejść atak derealizacji, napad lęku, przełom wegetatywny, trzęsienie się rąk i dekoncentracja. To może być sekunda.

Może niektórzy tak. Ja wiem dokładnie w jakich sytuacjach łapie mnie lęk i na pewno nie jest to prowadzenie czegokolwiek - moja nerwica nie ma nic wspólnego z prowadzeniem samochodu ani motocykla, to zupełnie nie te sytuacje. Co więcej, wtedy czuję się lepiej niż np. w autobusie. A nawet gdyby kogoś miał złapać lęk za kółkiem to to przecież nie jest chwila, zawsze można zjechać na pobocze itd.

 

Nie oszukuj się, biorąc lęki psychotropowe jesteś mniej sprawny psychofizycznie niż przeciętny człowiek, a Twój czas reakcji wydłuża się.

Niczego takiego u siebie nie zauważyłem, zarówno na Efectinie jak na Alprazolamie. Naprawdę, dużo gorzej jest jak jestem niewyspany niż po lekach. Wiadomo że jak wezmę poczwórną dawkę benzo to zmuli mnie tak że nie zauważę czerwonego światła. Ale nikt tu nie mówi o przedawkowywaniu tylko o normalnej dawce jaką zapisuje psychiatra. Ona nie odcina od rzeczywistości.

 

Jedyne co zauważyłem, to efekty po nie wzięciu Seroxatu o wyznaczonej porze. Po paru godzinach pojawiają się dziwne zawroty głowy, raczej bym wtedy nie wsiadł za kółko. Ale to efekty odstawienia a nie brania, więc nie dotyczy tematu.

 

Masz z tym jakieś doświadczenie? Bierzesz leki na ataki lęku? Czujesz że po nich nie możesz prowadzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osoba z nerwicą kierująca jakimkolwiek pojazdem i jednocześnie leczona farmakologicznie jest zagrożeniem dla wszystkich uczestników ruchu kołowego, w szczególności zaś dla siebie samej.

 

Powinniście kategorycznie powstrzymywać się od jazdy samochodem.

 

i co na to reszta nerwicowców na lekach prowadzących auto?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wiem dokładnie w jakich sytuacjach łapie mnie lęk i na pewno nie jest to prowadzenie czegokolwiek - moja nerwica nie ma nic wspólnego z prowadzeniem samochodu ani motocykla, to zupełnie nie te sytuacje. Co więcej, wtedy czuję się lepiej niż np. w autobusie. A nawet gdyby kogoś miał złapać lęk za kółkiem to to przecież nie jest chwila, zawsze można zjechać na pobocze itd.
Twój lęk jest więc kontrolowany przez Ciebie??Napad lęku przychodzi samoistnie, nawet wtedy, gdy jesteś na 100% przekonanych, że wiesz kiedy i jak Ci się to zdarza. Nerwica lękowa, owszem, nie nic wspólnego z "czymkolwiek". Ale my mamy wpływ na to, gdzie jesteśmy, gdy złapie nas atak, tym bardziej więc powinniśmy się wystrzegać sytuacji podwyższonego ryzyka.

 

W dalszej części swojej wypowiedzi wykazujesz zaskakująco jagnięcą naiwność. Ależ to JEST chwila, chwila utraty przytomności, rozmazania wzroku, rozpoczęcia drżenia rąk czy dekoncentracji-derealizacji. Pobocze, piszesz. Dobrze, niech będzie, że na płatnej autostradzie nerwicowiec ma szansę uniknąć zasilenia budżetu domu pogrzebowego. Wyprzedzanie sznurka aut, lewoskręty, jazda gęsiego w korku, jazda na oblodzonej powierzchni to naprawdę nie są dobre momenty spotkania z nerwicą. A gwarancji braku takowego nie ma. Stąd wniosek jest taki, jaki jest.

 

Masz z tym jakieś doświadczenie? Bierzesz leki na ataki lęku? Czujesz że po nich nie możesz prowadzić
Jestem nade wszystko miłośnikiem komunikacji miejskiej oraz fanatycznym zwolennikiem zmniejszenia obszaru wyznaczonego do jazdy samochodem w dużych miastach. Tak poprzez opłaty za parkowanie w centrum miasta, jak i poprzez wytyczanie bus-pasów oraz bustrampasów (pojawi się taki niedługo na warszawskiej trasie W-Z), wraz z ograniczeniem wjazdu aut do ściślego śródmieścia. Autobus przegubowy potrafi przewieźć kilkadziesiąt razy więcej ludzi niż samochód osobowy, zwłaszcza ze swawolnym królewiątkiem na pokładzie, który chce udowodnić za wszelką cenę, choć brak mu w spodniach, to nie brak w głośnikach. Mam prawo jazdy, ale niego niekorzystam z przyczyn ideologicznych.

 

Co do lęku, nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć satysfakcjonująco. Nie cierpię na nerwicę lękową, nie mam żadnych napadów lęku ani derealizacji, ja mam nerwicę hipochondryczną z objawami wegetatywnymi spowodowanymi przez tężyczkę. Prowadzić nie odważyłbym się i tak, ponieważ często trzęsą mi się ręce oraz mam skurcze łydek i drętwieje mi głowa.

 

[*EDIT*]

 

[qoute=namiestnik]Sugerujesz, że powinienem zakończyć swój żywot, albo przejść na żebranie pod kościołem? A może ufundujesz mi kierowcę albo taksówki tak na kilkadziesiąt do 400 km dziennie?

Sugeruję czasowe zwolnienie z pracy, tak by ustpąpily Ci wszelkie niebezpieczne objawy. Żebrać radziłbym jednak świecko, kościół nie lubi konkurencji, a wygląda to na schyłkowy okres idei sir Adama Smitha.

 

Mogę za to z chęcia zafundować Ci miesięczny na przejazdy po mieście, tak byś blachosmrodem nie utrudniał tysiącom ludzi dotarcia do szkoły pracy i innych miejsc przeznaczenia. Z pożytkiem dla nich i dla Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twój lęk jest więc kontrolowany przez Ciebie??

Semantyczne nadużycie. Ja kontroluję sytuacje, w których się znajduję. Jeżeli dostaję ataku w konkretnych sytuacjach, z których żadna nie ma nic wspólnego z prowadzeniem, to chyba logiczne że nie złapie mnie za kierownicą ani na moto.

 

Znam siebie już dosyć długo.

 

Napad lęku przychodzi samoistnie, nawet wtedy, gdy jesteś na 100% przekonanych, że wiesz kiedy i jak Ci się to zdarza.

To chyba mamy inne napady. Ja mam konkretne sytuacje ryzyka w których jest pewne że się zdarzy, nie znam tylko nasilenia - czasem lepiej czasem gorzej. Za kierownicą nigdy, co więcej, prowadzenie mnie uspokaja. Może dlatego że prowadząc czuję się bezpiecznie, może dlatego że skupiam się na drodze - nie wiem dlaczego. Taki jest fakt. Jeżdżę na moto bardzo dużo i nigdy mi się nie zdarzył atak na nim, a miewałem naprawdę kiepskie dni.

 

W dalszej części swojej wypowiedzi wykazujesz zaskakująco jagnięcą naiwność. Ależ to JEST chwila, chwila utraty przytomności, rozmazania wzroku, rozpoczęcia drżenia rąk czy dekoncentracji-derealizacji.

Cały czas mam wrażenie że mówimy o kompletnie różnych rzeczach.

 

Wyprzedzanie sznurka aut, lewoskręty, jazda gęsiego w korku, jazda na oblodzonej powierzchni to naprawdę nie są dobre momenty spotkania z nerwicą. A gwarancji braku takowego nie ma.

Nie ma również gwarancji że nie dostaniesz nagle zawału albo nie rozproszy cię coś, chociażby ptak uderzający w szybę - to znaczy że w ogóle nie można wsiadać za kółko? Mówisz cały czas o tych atakach a ja ci tłumaczę, że mnie to wtedy po prostu nie łapie. Nie złapało nigdy. Moja nerwica nie dotyczy prowadzenia, po prostu.

 

Co do lęku, nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć satysfakcjonująco. Nie cierpię na nerwicę lękową, nie mam żadnych napadów lęku ani derealizacji, ja mam nerwicę hipochondryczną z objawami wegetatywnymi spowodowanymi przez tężyczkę. Prowadzić nie odważyłbym się i tak, ponieważ często trzęsą mi się ręce oraz mam skurcze łydek i drętwieje mi głowa.

Więc nie wypowiadaj się w temacie w którym nie masz doświadczenia, bo to jedynie teoretyzowanie - ja znam go z praktyki.

 

Ideologiczne argumenty pominąłem - to nie miejsce dla nich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kontroluję sytuacje, w których się znajduję. Jeżeli dostaję ataku w konkretnych sytuacjach, z których żadna nie ma nic wspólnego z prowadzeniem, to chyba logiczne że nie złapie mnie za kierownicą ani na moto.
Napisałeś coś w stylu: "kontroluję wszystkie sytuację, w których się znajduję" (1); "w niektórych sytuacjach dostaję ataku, a w niektórych nie (2), "nie dostanę ataku w sytuacjach w z zakresu <>"(3) z czego wynika wniosek (2,3,4) "w niektórych sytuacjach dostaje ataków" co jest spreczne ze zdaniem "kontroluję sytuacje, w których się znajduje (z czym wiąże się inna implikacja jeśli w niektórych TAK, to także w niektórych NIE)", które odpowiada logicznie zdaniu "nie dostaje ataków. Są to zdania sprzeczne i nie wiem właściwie, co z logicznego punktu chciałeś mi przekazać.

 

Nie ma również gwarancji że nie dostaniesz nagle zawału albo nie rozproszy cię coś, chociażby ptak uderzający w szybę - to znaczy że w ogóle nie można wsiadać za kółko?
Owszem nie ma takiej gwarancji. Ale czy naprawdę między sobą, człowiekiem cierpiącym na lęk napadowy, a zdrowym człowiekiem, który trafił w czasie jazdy na ptactwo nie widzisz żadnej różnicy w momencie, w ktorym podejmują decyzję o tym, że zasiądą za kółkiem?

 

nie wypowiadaj się w temacie w którym nie masz doświadczenia, bo to jedynie teoretyzowanie - ja znam go z praktyki.
A Ty nie sprowadzaj dyskusji do absurdu. Nie muszę mieć oszałamiającego empirycznego dossier, żeby móc powiedzieć, że zabawa suszarką w pełnej wannie grozi czymś więcej niż otarciem tyłka czy aby stwierdzić, że wejście za kierownicę pana w ostatnim stadium delirki zwiastuje nieco bardziej urozmaicony dzień pozostałym uczestnikom ruchu.

 

Ideologiczne argumenty pominąłem
A co, blachosmrodzikiem w godzinach szczytu przez świat? :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałeś coś w stylu

Wiem co napisałem i jasno wynika z tego że za kierownicą nie dostaję ataków, nie czepiaj się słówek.

 

Ale czy naprawdę między sobą, człowiekiem cierpiącym na lęk napadowy, a zdrowym człowiekiem, który trafił w czasie jazdy na ptactwo nie widzisz żadnej różnicy w momencie, w ktorym podejmują decyzję o tym, że zasiądą za kółkiem?

Nie widzę żadnej, bo ten lęk nie ujawnia się za kierownicą. Nigdy. Nie zdarzyło się i nie zdarzy, bo wiem co go powoduje. Nie wiem jak mam to jaśniej napisać.

 

Nie muszę mieć oszałamiającego empirycznego dossier, żeby móc powiedzieć, że zabawa suszarką w pełnej wannie grozi czymś więcej niż otarciem tyłka czy aby stwierdzić, że wejście za kierownicę pana w ostatnim stadium delirki zwiastuje nieco bardziej urozmaicony dzień pozostałym uczestnikom ruchu.

To jeszcze mi powiedz gdzie ja napisałem cokolwiek o tym, że osoby z "ostatnim stadium delirki", czy atakami za kółkiem, powinny za to kółko wsiadać.

 

A co, blachosmrodzikiem w godzinach szczytu przez świat? :mrgreen:

Nie - to po prostu nie jest miejsce do dyskusji na temat wyższości jednego sposobu komunikacji nad innym. Jeżeli chcesz nawracać kierowców na komunikację miejską to załóż temat na właściwym forum, jest ich pełno - chociażby ztm.news, które jako MKM na pewno znasz, wawkom czy spotkania KMKM. Forum o nerwicy nie jest miejscem do tego, a już na pewno nie subforum "nerwica lękowa".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Scrat nigdzie nie napisales o delirkach i atakach, bo to napisałem ja...

 

Skąd wiesz, że nie zdarzy się, iż ten lęk nie ujawni się za kierownicą? Człowiek z miażdżycą siadając za kierownicę też raczej nie kwapi się z myśleniem "zaraz nastąpi bum".

 

Co do komunikacji - to była z mojej strony dygresja, tyle, nie zamierzam się szarpać w oddzielnym topiku. Jestem MKM-em, to prawda, a także jednym z aktywniejszych użytkowników Wawkomu (do niedawna, zamierzam niedługo powrocic w triumfalnym stylu z hardcorowym projektem zmian tras na Bródnie, Jelonkach i Pradze Południe :P). Tam się już wydyskutowałem. Ale to nie oznacza, że nie mogę pewnych postaw krytykować gdzie indziej, powtarzam, dygresyjnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd wiesz, że nie zdarzy się, iż ten lęk nie ujawni się za kierownicą?

Bo znam siebie. Po prostu wiem. Jeżeli tego nie rozumiesz to nie szkodzi - nikt kto nie przeżył nerwicy lękowej tego nie zrozumie i nie ma w tym nic dziwnego. Tak samo jak wiesz, że wrzucenie suszarki do wody spowoduje porażenie tak samo ja wiem, że za kółkiem mnie nie złapie. Żyję z tym od podstawówki, był czas żeby to poznać.

 

Człowiek z miażdżycą siadając za kierownicę też raczej nie kwapi się z myśleniem "zaraz nastąpi bum".

Zupełnie inna dolegliwość. Moje ataki są do bólu przewidywalne, po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×