Skocz do zawartości
Nerwica.com

Molestowanie w dzieciństwie, a jego skutki w życiu dorosłym.


Rekomendowane odpowiedzi

WinterTea, sama mówiłaś wcześniej, że obawiasz się, że Twój zapał odnośnie terapii później opadnie i zgodnie z przewidywaniami tak się właśnie stało.

Mówisz, że to było chwilowe zaćmienie umysłu? A może jest właśnie wręcz odwrotnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu jestem ze wszystkim sama. Nikt mnie nie kocha, nikt nie przytula, a wokół tylu przytulonych do siebie ludzi. Jestem nieszczęśliwa i zniszczona. Nie mam po co żyć.

Na samą myśl o pójściu na terapię reaguję złością, więc dla mnie to bylo zaćmienie. Zwykła euforia. A teraz jestem tak zdołowana, że najchetniej wszystko bym rzuciła.

Wczoraj i przedwczoraj zmęczyłam się do granic moich możliwości. I dzisiaj też. I nie ma miejsca dla terapii. Co ja wtedy zrobię z pracą, jak będę jeszcze obciążona terapią? Jestem za słaba i za bardzo zapadnięta.

Chcę siebie rozwalić. Jeszcze się trzymam, bo może kiedyś coś mi się uda, ale nie sądzę. Nikt by nawet nie zauważył, że odeszlam. Przecież ja nie istnieję. Już nie mogę. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden moment.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt by nawet nie zauważył, że odeszlam.

 

My byśmy zauważyli! Wiem, że to niewiele, ale zawsze coś... Proszę zatem wypiąć pierś do przodu i dać sobie szansę (nie mówię, że koniecznie na terapii, ale tak ogólnie). Wiele ze złych rzeczy, które o sobie myślimy, bierze się wyłącznie z naszej zepsutej głowy. Ludzie z boku zwykle patrzą na nas inaczej, zdecydowanie lepiej. Może zatem warto powalczyć o siebie. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WinterTea, według mnie każdy człowiek jest samotny, a takie przytulanie się itp to wielokrotnie zwyczajna gra pozorów. Nie powiem Ci jaki jest sens życia, najprawdopodobniej nie ma żadnego głębszego dna. Życie na tej Ziemi jest okrutne, każdy z nas tkwi we własnym piekiełku, z którym stara się uporać na swój sposób. Jak to mówią chrześcijanie, to każdy ma swój krzyż, i coś w tym jest.

To wszystko może nie jest za bardzo pocieszające, jednak jeśli już jesteśmy na tym świecie, to powinniśmy dążyć do tego aby wyciągnąć z niego jak najwięcej dobrego, choćby nawet były to tylko chwile (bo czy nie ważne są tylko one?) Syfu jest nazbyt wiele, więc po co go jeszcze sobie więcej dokładać? Jeśli będziemy starać się mimo wszystko uszczknąć z tego życia jak najwięcej dobrych ochłapów, to wszystko może nabrać lepszych barw.

Od nas samych najwięcej zależy jak potoczy się nasze życie. Czy będziemy dążyć do szczęścia w końcu go sięgając, lub chociaż czerpiąc satysfakcję z gonienia króliczka? Czy może położymy się krzyżem w oczekiwaniu na śmierć?

Przecież i tak umrzemy, więc czy nie lepiej aby droga do tej śmierci była bardziej znośna?

Wybór powinien być oczywisty... Jednak dlaczego taki nie jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Człowiek podczas agonii mając możliwość zazycia morfiny czy też innego znieczulacza skorzysta z takiej okazji, nieracjonalne byłoby odmawianie sobie chwili ulgi w cierpieniu.

 

Moje zapytanie odnośnie przyczyn takiego zachowania było raczej pytaniem retorycznym, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że nie znasz na to żadnej logicznej odpowiedzi.

 

Źle się czujesz ponieważ sama skazujesz siebie na taki los wybierając destrukcję z myślą, że jest ona normą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy siebie na to skazuję z własnej woli. Jestem tak zaburzona, że te moje zmienne nastroje stały się już chorobą. Nienawidzę siebie i wszystkich innych ludzi. Nienawidzę swojego brudnego i brzydkiego ciała. Rozwaliłabym siebie na milion kawałków bez żadnych wyrzutów sumienia. Moje życie jest tak żałosne, że aż nie ma sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy siebie na to skazuję z własnej woli. Jestem tak zaburzona, że te moje zmienne nastroje stały się już chorobą. Nienawidzę siebie i wszystkich innych ludzi. Nienawidzę swojego brudnego i brzydkiego ciała. Rozwaliłabym siebie na milion kawałków bez żadnych wyrzutów sumienia. Moje życie jest tak żałosne, że aż nie ma sensu.
Ma sens tylko Ty sama się miotasz w tym bardzo stąd takie postrzeganie siebie i wszystkiego .Targają tobą sprzeczne emocje trudno Ci się oprzeć na konkretnej decyzji ponieważ to co czujesz jest ogromnie zmienne.Temu też służy terapia by to w jakimś stopniu okiełznać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zabiłabym autorkę tego tekstu. Nienawidzę jej. Wszystkich bym zabiła. Wkurwiam się od rana i rwę sobie włosy z głowy. Albo zostanę zawodowym mordercą, albo doprowadzę siebie do autodestrukcji. Nic do mnie nie dociera. Nawet to, że ktoś się o mnie martwi.

Mam gdzieś terapię. Nie będę tam chodziła przez następne kilka lat. Przecież to jest chore. Jednego dnia wszystko byłoby super, a drugiego już bym rezygnowała. To w ogóle nie ma sensu. Zresztą ja nie potrzebuję pomocy. Nie chcę niczego, ani nikogo, bo nienawidzę ludzi. Nie chcę, żeby mnie dotykali, nie chcę nawet, żeby na mnie patrzyli i się odzywali, bo wtedy mam ochotę walnąć w twarz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A, niech mnie ludzie odrzucają. Rzeczywiście zostanę sama przez to, że wcześniej sprowokuję odrzucenie, ale co z tego. Ja już w ogóle nie powinnam żyć. Szkoda, że tamci mężczyźni nie skopali mnie na śmierć.

Mnie się już nic nie uda. Zasługuję jedynie na epitafium.

Dla mnie na pewno nie byłaby do rany przyłóż. Zwłaszcza, że ja bym świnię zlała już na wstępie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Albo zostanę zawodowym mordercą, .....

Zawsze to jakiś konkretny cel. Zaczałbym od chodzenia na strzelnicę celem obycia się z narzędziami pracy. Przy okazji nieco wściekłości możnaby rozładować.

 

ja sie nie odsune od Winter nigdy

Jak widać gnat noszony w torebce może się jeszcze przydać. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sie nie odsune od Winter nigdy

Mój czuły, ukochany obrońca jak zwykle zdążył na czas z komentarzem.

 

Artemizja, Skoro już złamałam regulamin, to nie mam co płakać nad rozlanym mlekiem, ale w porządku- w takim razie epitety zachowam tylko dla siebie. I tak użyłam słabych słów. Gorsze słyszałam.

Ja się cieszę, że jej nie znam, bo bym jej obiła twarz. Tak, właśnie za to, że jej się udało. Nienawidzę. Niczego bym od niej nie przyjęła- żadnych wskazówek, żadnego wsparcia. Mogłabym jedynie na nią nawrzeszczeć i odepchnąć na ścianę. I nie będę ukrywać, że ze mnie jest zawistna jędza (tak od czasu do czasu). Da się ze mną porozmawiać na wiele tematów, ale jeśli chodzi o emocje to nie da się ze mną dogadać.

Rzadko się obrażam jak ktoś zwraca uwagę na moje zachowanie w stosunku do innych. Z przyzwyczajenia mnie to nie wzrusza. Każdy myśli o mnie co chce, bo ma do tego prawo, a czy to co myśli jest prawdziwe, to już inna sprawa.

Jeżeli jedyną drogą do pozbycia się tego (prawdopodobnie) istniejącego cierpienia jest psychoterapia, to nie mam nawet co nad tym rozmyślać. W moim przypadku terapia tylko pogorszy sytuację. Już chodziłam do terapeutów i nie dało się ze mną pracować. Byłam pełna sprzecznych emocji i odrzucałam każdą pomoc.

A dlaczego nie powinnam żyć? Bo jedyne co robię, to się męczę... Bywam też dla innych ciężarem.

Nie wierzę w to, że nie jestem stracona. I nie wierzę w żadną drogę w życiu. Wszędzie da się zabłądzić, a ja lubię, kiedy jest burzliwie.

A żyć powinni ci, co się odnajdują i dostosowują do życia nie tylko w minimalnym stopniu.

NN4V, Chyba nie myślisz, że naprawdę zostałabym mordercą. To już jest wyjście bardzo ekstremalne. Jak ktoś chce porządnie zwariować- przydatne.

No, tylko nie gnat. Ale kamień może być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie da się w nieskończoność tłumić emocji. One i tak znajdą ujście, w mniej lub bardziej destrukcyjnym wydaniu.

 

Na terapię, WinterTea! Nie chcę się potem obawiać, że ktoś wbije mi nóż w plecy, gdy będę się przechadzał po parku wieczorową porą. :nono:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×