Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy wierzysz w wyleczenie?


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Aga na Boga nigdy nie jest za późno,

zdunia72 napisz coś więcej o swoim leczeniu, jak z tego wyszłaś, co to znaczy, że zdałaś sobie sprawę jak masz sobie pomóc?

mnie też ciężko jest uwierzyć, że się wyleczę, czy kiedykolwiek będzie normalnie, czy wogóle można normalnie żyć po czymś takim;/to chyba zawsze zostaje w pamięci :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a mnie brakuje wiary w wyleczenie i to jest najgorsze, nie mogę sobie wyobrazić, że kiedyś będzie normalnie, jak mam zmienić podejście...? :(

 

 

mam ten sam problem, ostatnio moją taktyką jest, by po prostu zajmować się obowiązkami, czytaniem, znajomymi itepe, żeby tylko o tym nie myslec. Poza tym zawsze znajdzie sie problem, który przesłania mi stan zdrowotny i jakoś to leci, w ogóle zapominam o nerwicy, tabletki (oprócz pier***nych skutków uboczcych) robią swoje. Nie jestem w pełni szczęśliwa, jedynie czasem tak czuję jakbym była... i jakoś leci.

 

ogólnie to czasem nie potrafie poradzic sobie z wielkim poczuciem krzywdy... "Dlaczego ja wlasnie musze tak cierpiec, dlaczego mnie nie moze spotkac nic dobrego????" czy ktos jeszcze ma takie uczucia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzę, alczkolwiek trudno mi sobie wyobraźić życie bez nerwicy. Już z nią trochę żyję(4 lata), przyzwyczaiłam się do niej i po prostu jest jak jest. Ale myślę, że kiedyś będę mogła tylko wsponinać ją, jako tą brzydką i poprzeczoną, która mi trochę życia zabrała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Salix, ja też mam taką taktykę na rożne objawy nerwicy, poprostu cały czas staram się coś robić. A poczucie szczęścia?czasem nawet nie pamiętam, że coś takiego istnieje, ale są dni kiedy jest okej i właśnie takie chwile mnie motywują do walki z tą chorobą...pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ogólnie to czasem nie potrafie poradzic sobie z wielkim poczuciem krzywdy... "Dlaczego ja wlasnie musze tak cierpiec, dlaczego mnie nie moze spotkac nic dobrego????" czy ktos jeszcze ma takie uczucia?

A co mają mówić inni chorzy na nieuleczalne choroby, cierpiący od urodzenia, cierpiący na choroby genetyczne, głodujący i miliony innych, którzy nie mają szans na lepszą przyszłość.

Ja kiedyś, w kulminacyjnym punkcie mojej choroby też takie pytania zadawałem. Teraz widzę to zupełnie inaczej. Widzę to jako szansę na swój rozwój, samo-poznanie.

Choroba jest jak pojawiające się schody w naszej podróży przez życie. Nie po to się pojawiają, żeby na nich stanąć, lecz by wejść po nich, bo taka jest ich rola. Wejść na wyższy poziom świadomości, dzięki któremu będziemy mogli odrzucić iluzje i być lepsi nie tylko dla innych, ale głównie dla siebie.

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dobrą i złą wiadomość.Zła jest taka, że Ci, krórzy nie więrzą w uzdrowienie nie zostaną uzdrowieni dopuki nie uwierzą.Wiara jest kluczowym elementem do uzdrowienia.Dobra wiadomość oczywiście jest taka że zawsze można zmienić swój system wierzeń.Jak?Nie wiem, może np. czytać historie ludzi, którzy z tego wyszli, albo pogadać z nimi.Pan LucidMan bardzo pięknie ujął to w powyższych słowach.Ujmę to tak;życie jest lekcją, zaużmy ze kazda choroba jest jakąś konkretną klasą, którą musimy przejść(zdać).Oczywiste jest więc że jesli nie wyciągniesz nauki z danej lekcji, to będziesz musiał powtórzyć klase.Nie wiem czy da sie to prościej wytłumaczyć.Życzę Wam troche wiecej optymizmu i wiary, bez tego to ani rusz :-) POZDRAWIAM! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja wierzę, ale nie w wyleczenie.

 

wierzę w to, ze będę coraz lepsza w organizowaniu swojego zycia zgodnie ze swoimi potrzebami i rozpoznawaniu sygnałów (psychicznych i fizycznych) ze cos jest nie tak.

 

myslę ze nie chodzi o wyleczenie tylko o zachowanie swiadomosci tego co sie ze mna dzieje i o bycie lekarzem samemu dla siebie. ja juz na tyle dobrze znam swoje objawy ze troszke wiem kiedy i jak nalezy sie ratowac zeby nie wpadac glebiej.

 

i chyba o to chodzi - nie pielegnujmy mitu cudownego uzdrowienia bo w tych sprawach trzeba chyba znalezc sile w sobie i małymi kroczkami samemu sie uzdrawiac, z pomoca innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myslę ze nie chodzi o wyleczenie tylko o zachowanie swiadomosci tego co sie ze mna dzieje i o bycie lekarzem samemu dla siebie. ja juz na tyle dobrze znam swoje objawy ze troszke wiem kiedy i jak nalezy sie ratowac zeby nie wpadac glebiej.

 

i chyba o to chodzi - nie pielegnujmy mitu cudownego uzdrowienia bo w tych sprawach trzeba chyba znalezc sile w sobie i małymi kroczkami samemu sie uzdrawiac, z pomoca innych.

Należałoby jeszcze wyjaśnić pojęcia "zdrowie", "choroba", "wyleczenie/uzdrowienie". Zdrowie i choroba są to dwa stany naszej świadomości (duszy). Gdy panuje równowaga i harmonia w umyśle, nie ma potrzeby wywoływania objawów w organizmie. Zaskoczeniem dla wielu może wydać się fakt, że choroba jest utrzymaniem właśnie tej równowagi. Gdy w duszy czegoś brakuje (a brakuje świadomości swoich wypartych, stłumionych uczuć, konfliktów, agresji - "cień"), jest to uzupełniane na poziomie ciała w postaci choroby. Równowaga jest zachowana. Czym w takim przypadku jest wyleczenie/wyzdrowienie? betty_boo Twoje pierwsze zdanie, wyżej cytowane przeze mnie, mówi o sposobie uświadamiania sobie cienia, dzięki czemu objawy przestaną być potrzebne. Oczywiście nie jest to pełna samo-świadomość, ale na pewno krok na na przód :smile:

Więc wyleczenie/wyzdrowienie jest ponownym sprowadzeniem się do stanu równowagi. Oczywiście idealnie zdrowego człowieka nie ma (chyba że w podręczniku anatomii) i nigdy nie będzie, ale miejcie na uwadze fakt, iż 90% waszych objawów jest zbędna!! Więc poco się męczyć !?

Sprowadzenie się do równowagi (wyleczenie) = samo-poznanie

 

Wywód oparty na książce: "Dethlewson T. - Poprzez chorobe do samopoznania"

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Salix, ja też mam taką taktykę na rożne objawy nerwicy, poprostu cały czas staram się coś robić. A poczucie szczęścia?czasem nawet nie pamiętam, że coś takiego istnieje, ale są dni kiedy jest okej i właśnie takie chwile mnie motywują do walki z tą chorobą...pozdrawiam!

 

 

tak jest, naprawde wtedy mozna zapomniec o całym bólu :) Liczę że będzie coraz więcej takich dni w Twoim życiu :)

 

[*EDIT*]

 

ogólnie to czasem nie potrafie poradzic sobie z wielkim poczuciem krzywdy... "Dlaczego ja wlasnie musze tak cierpiec, dlaczego mnie nie moze spotkac nic dobrego????" czy ktos jeszcze ma takie uczucia?

A co mają mówić inni chorzy na nieuleczalne choroby, cierpiący od urodzenia, cierpiący na choroby genetyczne, głodujący i miliony innych, którzy nie mają szans na lepszą przyszłość.

Ja kiedyś, w kulminacyjnym punkcie mojej choroby też takie pytania zadawałem. Teraz widzę to zupełnie inaczej. Widzę to jako szansę na swój rozwój, samo-poznanie.

Choroba jest jak pojawiające się schody w naszej podróży przez życie. Nie po to się pojawiają, żeby na nich stanąć, lecz by wejść po nich, bo taka jest ich rola. Wejść na wyższy poziom świadomości, dzięki któremu będziemy mogli odrzucić iluzje i być lepsi nie tylko dla innych, ale głównie dla siebie.

 

Pozdrawiam 8)

 

 

tak jest: przyznam, z tym samopoznaniem to rzeczywiscie prawda...

 

ale porównywanie swego cierpienia z cierpieniem kogoś innego wedlug mnie nie ma sensu. Przynajmniej mi nigdy nic nie dawało. Ani ja nigdy nie bede tym człowiekiem, ani on nie bedzie mną, więc po co porównywać dwa zupełnie odmienne przypadki? W ogóle jak mozna porównac zaburzenie psychiczne do fizycznego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale porównywanie swego cierpienia z cierpieniem kogoś innego wedlug mnie nie ma sensu.

Ależ porównujesz się, tyle że z ludźmi zdrowymi. Piszesz "Dlaczego mnie nie może spotkać coś dobrego", a to oznacza, że chcesz być taki jak Twoje wyobrażenia o innych, zdrowych ludziach.

Moje porównanie z innymi (akurat to byli chorzy) miałoby być impulsem, żebyś przestała się porównywać z kimkolwiek, bo Ty to Ty. Już spotkało Cię coś dobrego, tylko po prostu jeszcze tego nie widzisz. Zobaczysz, gdy zajrzysz w głąb siebie :smile:

 

W ogóle jak mozna porównac zaburzenie psychiczne do fizycznego?
Nie można, ogólnie nie ma sensu porównywać :roll:

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale porównywanie swego cierpienia z cierpieniem kogoś innego wedlug mnie nie ma sensu.

Ależ porównujesz się, tyle że z ludźmi zdrowymi. Piszesz "Dlaczego mnie nie może spotkać coś dobrego", a to oznacza, że chcesz być taki jak Twoje wyobrażenia o innych, zdrowych ludziach.

Moje porównanie z innymi (akurat to byli chorzy) miałoby być impulsem, żebyś przestała się porównywać z kimkolwiek, bo Ty to Ty. Już spotkało Cię coś dobrego, tylko po prostu jeszcze tego nie widzisz. Zobaczysz, gdy zajrzysz w głąb siebie :smile:

 

W ogóle jak mozna porównac zaburzenie psychiczne do fizycznego?
Nie można, ogólnie nie ma sensu porównywać :roll:

 

Pozdrawiam 8)

 

no to się rozumiemy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno nie da się zapomnieć o tym, że kiedyś się miało nerwicę - zostawia dość duży ślad w pamięci (o ile się jej nie traci) - wszakże to najczęściej kilka - kilkanaście lat cierpienia, wymazanych praktycznie z życia. Ale da się o niej nie myśleć.

Wierzę, bo już raz udało mi się prawie zapomnieć o nerwicy (a co ciekawe - na około tyle czasu, ile byłam w związku ze swoim byłym chłopakiem) - wystarczy trochę odskoczni. Choć znaleźć właściwą jest trudno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem sama czy wierzę w wyleczenie. chcę wierzyć, ale po kilkunastu latach nawracającej i wreszcie stałej nerwicy lękowej trudno mi jest wierzyć w cokolwiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do wszystkich nerwicowców. Czy wierzycie w całkowite wyleczenie? Takie gdzie po nerwicy nie będzie ladów, żadnych objawów, nawrotów, itp. a wasze życie będzie wyglšdało tak jak przed chorobš?

Ja już kompletnie nie pamiętam jak było przed. I chyba nie wierzę. Ze skrupułami, hipochondrią i natręctwami męczę się już kilkanaście lat, więc porzuciłam już nadzieje na wyleczenie. Wierzę jedynie w "lepsze dni"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

''Powiem tak - każdy z nas chciałby być piękny, mądry, bogaty i szczęśliwy :-) Gdyby sprawa sprowadzała się do chcenia, to wszyscy byśmy tacy byli :-)

 

Niestety wszyscy chcą, ale niewielu rzeczywiście robi coś, żeby do tego stanu doprowadzić. Ci, którzy naprawdę chcą, zaczynają coś naprawdę robić, żeby zmienić swoją sytuację.

To się nazywa determinacja. Nie ważne ile będę musiał włożyć w to wysiłku i jakie spotkają mnie przeszkody po drodze, ja chcę coś zmienić i to zmieniam. Koniec kropka.

 

Tak naprawdę determinacja to jest jedyny warunek konieczny, żeby osiągnąć sukces. Każdy sukces, w dowolnej dziedzinie. Bo z prawdziwej determinacji rodzi się motywacja, energia, upór, silna wola, samozaparcie itd. itp''

 

 

 

jest to cytat pewnego trenera osobowości ,o nerwicy. jest tu gorzka prawda,trzeba samemu sobie zadac pytanie co robisz żeby z tego wyjśc. porażką jest nacpanie lekami ( w nerwicy) co tłumia emocje(wyjątek ciężkie stany lękowe) i siedzenie cały dzien przed kompem. mi pomogła konfrontacja z lękiem i układanie życia po swojemu a nie pod lęk.pozdrawiam

 

[Dodane po edycji:]

 

poprawka: ekstremalne lęki bo ciężkie to wszyscy mamy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo skomplikowane sprawy. Patrząc na siebie samego nie wierzę w możliwość wyleczenia. Dzisiaj mija 18 lat jak zapadłem na DD. Osiemnaście zruinowanych lat, bez wytchnienia. Terapie leki nic nie dały. Osobiście uważam, że doszło we mnie do jakichś nieodwracalnych zmian w mózgu. Dlatego nie wierzę w możliwość wyleczenia. Myślę, że taką szansę mają ci, którym dobierze się odpowiednie leki czy terapię już na samym starcie choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×