Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Pomoglo mi, jak zaczelam sobie myslec -"dobra... mam zemdlec, czy umrzec czy cokolowiek - proszę bardzo"

Widzisz, u mnie cos takiego daje odwrotne efekty.. dajac sobie przyzwolenie, doslownie lece juz na ziemie.. swiadkiem byla niedawno moja mama.. jak w ostatniej chwili zlapalam sie poreczy..

 

Wczoraj chcialam kupic sobie nowy tusz do rzes w Rossmannie. Ostatecznie przeszlam obok sklepu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie przez moment zastanawiałam się co ma Biedra do ataków, jak to w każdym sklepie może się przytrafić. Z mojego punktu widzenia wolę Biedrę, bo jest mniejsza, szybciej można zgarnąć co potrzebne. W czasach kiedy łapały mnie takie klimaty w sklepach, to o wiele gorzej czułam się w wielkich skupiskach ludzi i towaru typu galerie handlowe czy hipermarkety typu Tesco czy Real.

W Biedronce są długie kasy i kiedy pojawiają się myśli o ucieczce("chce stąd wyjść, chce stąd wyjść") trzeba jeszcze poczekać, aż reszta ludzi zapłaci za zakupy. W mniejszych sklepach można rzucić kasę na ladę i szybko wyparować.

 

Co do ataków raz jeszcze. Pamiętam, że jako nastolatek kładąc się spać strasznie zakręciło mi się w głowie, a w zasadzie sam zacząłem się kręcić w tunelu i poleciałem w stronę światła. Było to takie cudowne uczucie, że nie umiałem się od tego oderwać, a jednocześnie dostałem kompulsywnych drgawek. Po pewnym czasie wyrwałem się i wyskoczyłem z łóżka, aby przez następne pół godziny dochodzić do siebie i odzyskać pełną kontrolę nad własnym ciałem. Powtarzało się to przez kolejny tydzień, ale nigdy nie udało mi się już wyjść poza tunel do stanu błogiej nieświadomości i braku wszelakich potrzeb. Mimo, że sam tego chciałem.

Moja ówczesna Pani Psycholog powiedziała, że był to zwykły atak paniki jednak ta cała mistyczność tego wydarzenia nie daje mi spokoju. No i od tego rozpoczęły się moje problemy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983, co u ciebie jest czynnikiem wyzwalającym atak? Zaczynało się u mnie od uczucia, że coś jest nie tak.

Nie mam na ta chwile pojecia.. Za bardzo skupiam sie na sobie. Teraz to juz jest norma, bo gdzie nie pojde to juz wczesniej mowie sobie.. znowu bede sie zle czula.. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj tak mnie złapało, że musiałem prosić o pomoc. Poszedłem do apteki, bo to wydało mi się rozsądne - w końcu coś się tam znają. Posiedziałem, dostałem melisy i wody, po jakimś czasie troszkę mi przeszło. Niestety, gdy wyszedłem z powrotem na miasto znowu mnie zaczęło łapać. W zasadzie umówiłem się ze znajomym na piwo, więc z tą myślą poszedłem sobie chlapnąć browara. Po dwóch się całkowicie uspokoiłem.

Kurczę... potrzebuje jakiejś ciężkiej artylerii, jutro przyjmuje u mnie w mieście psychiatra, ale nie wiem jak wyjść z domu skoro przy takim kryzysie boje się już nawet otworzyć drzwi z domu. Znowu mam się napić? To chyba nie najlepszy pomysł zważywszy, że miałem już problemy z alkoholem. Albo nie pójdę i spróbuję sobie wypocząć do wtorku w domu? Meh, bez sensu. Trzeba być twardym i to załatwić. W końcu to ośrodek zdrowia... w razie czego jakoś sobie ze mną poradzą :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wczoraj gdy szlam spac mialam jakas dziwne jazde. Mialam wrazenid, ze serce bije mi jak oszalale, ze az cale cialo mi pulsowalo. Oczywiscie tetno mialam w porzadku. Nie rozumiem skad takie schizy sie biora.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napiszcie, czy to mógł być atak nerwicy. PRzydarzyło mi się to tylko raz. Obudziłam się w nocy i czułam, jak drętwieje mi całe ciało, a najgorsze, że wykrzywiło mi całkowicie nadgarstki, nie umiałam wyprostować dłoni, chciałam zadzwonić po pogotowie albo chociaż do któregoś z domowników, żeby do mnie przyszedł, bo myślałam, że umieram albo że po prostu mnie sparaliżowało i nie będę mogła się ruszyć. Trwało to z 15 min., potem odzyskałam trochę czucie w rękach, zrobiło mi się bardzo niedobrze i poszłam zwymiotować. Nie umiałam dojść do łazienki, myślałam, że umrę po drodze, było mi bardzo słąbo. W lustrze zobaczyłam biało-fioletową twarz. Mam zdiagnozowaną neurastenię ale leczę się ogólnie z depresji. Nigdy wcześniej, ani później mnie to nie spotkało i zastanawiam się, co to mogło być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem coś zbliżonego kilka razy. Co prawda oprócz tego że mnie potem wytrzęsło to nie wymiotowałem itp. Raz na pewno był to paraliż przysenny. Nie miałem władzy nad ciałem po nagłym wybudzeniu i uczucie, że to koniec. Te pozostałe przypadki to szum w głowie wykrzywiona glowa i również nic nie mogłem zrobić. Mam stwierdzone zaburzenie depresyjno lękowe. Odkąd chodzę na terapie i biorę antydepresyjny lek to nie miałem już tego. Myślę że to nerwicowe ale również u mnie chyba wyczerpanie organizmu też dołożylo swoje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Macie coś takiego, że w Waszym otoczeniu są osoby, które biegają po lekarzach w celu zdiagnozowania choroby po różnych objawach i wszystkie badania wychodzą super, a człowiek czuje się tak samo źle? I macie też tak, że mówicie tej osobie delikatnie, że może to nerwica i żeby spróbować pójść z leczeniem w tę stronę, to patrzą na was jak na wariatów, bo bo wy możecie mieć jazdy, nerwicę, ale oni? Never! I nadal kolejny rok wydają kupę kasy na prywatne wizyty i diagnostykę i nadal czują się podle? Mam taką przyjaciółkę. Dla świętego spokoju mi przytakuje, że tak, pewnie to nerwica i przy najbliższej okazji galopuje do kolejnego lekarza, nakręcając się na kolejnego raka w obrębie jamy brzusznej, ucha lub nie wiem czego. A może gdyby te kasę wydała na dobrego terapeutę... Albo psychiatrę... Chciałabym jej pomóc, ale chyba nie dam rady, dopóki sama się nie podda i nie zajmie najpierw swoją psychiką. Ja przeszłam załamanie nerwowe nagle, pod wpływem okoliczności życiowych, a to co stało się potem i trwa do dziś z większym lub mniejszym natężeniem jest konsekwencją tego. Dlatego nie miałam problemu ze zdiagnozowaniem, że objawy fizyczne są pochodną psychicznych. Chociaż psychiatra mi powiedział, że objawy to ja musiałam mieć już dużo wcześniej, bo od tego załamania to się nie zaczęło, tylko jakby zakończyło ono pewien etap napięcia. I jak sobie tak uświadomię, to też miałam wcześniej przeróżne fizyczne objawy nagromadzenia stresu i nie łączyłam tego z psychiką. Szkoda, że nie można komuś pomóc, dopóki sam nie uzna prawdy o sobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carita, jako osoba, która WIE, że ma nerwicę a jednocześnie wydaje MAJĄTEK na lekarzy i badania powiem Ci, że to trudny temat. Można wiedzieć, racjonalne akceptować stan rzeczy, ale gdzieś tam zawsze zapala się lampka (a co, jeśli?). Z doświadczenia własnego - dopóki przyjaciółka w pewnym momencie sama nie dojdzie do oczywistych wniosków to nic nie poradzisz. Smutne, brutalne, ale nerwicowcy mają wspaniałe mechanizmy samoudręczania i wynajdywania, a czasem - uwierz mi - ciężko uwierzyć, że AŻ TAKIE OBJAWY to TYLKO NERWY

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, to szukanie i wynajdywanie chorób może jej paradoksalnie sprawiać przyjemność, zwraca uwagę innych na siebie, wydaje się sama sobie godna współczucia. Tak naprawdę nie zacznie leczyć się na nerwicę dopóki sama nie odczuje, że jest źle i potrzebuje pomocy. Ale tak naprawdę źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aurora88, ja sobie wynajduję choroby, analizuje dolegliwości, ale nigdy w życiu nie kierowałam się zwracaniem na siebie uwagi czy budzeniem współczucia. Raczej naprawdę wierzę w to, że coś mi może być dlatego biorę sprawy w swoje ręce. Kierowanie się zwracaniem na siebie uwagi wg mnie ma niewiele wspólnego z nerwicą, a więcej ze zwykłą manipulacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alu, ja tak napisałam bo tym próbuję uzasadnić tę jej niechęć do powzięcia terapii i pracy nad tym. To jest chyba różnica między Wami - sama piszesz, że czujesz się parszywie, wiesz że to z winy nerwicy i chcesz to zmienić. A tamta dziewczyna nie chce, bagatelizuje to. Więc próbuję zgadnąć dlaczego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam takiego kolegę :) bieganie po lekarzach bez powodu, bo tu coś zakuje, tam zaszczypie i już prześwietlenia płuc, łażenie na specjalistyczne badania...i tak co parę miesięcy, bo niemożliwe, żeby to nie była jakaś nieuleczalna, egzotyczna choroba :P lekarze pewnie się mylą. życie to umieranie :D każdego dnia jesteśmy bliżej śmierci :), a co, jeśli nasze dni są policzone? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie czasem doszukuja sie chorob ze strachu, ze uznaja, ze to wszystko wina nerwicy a moze sie po czasie okazac, ze ktos faktycznie jakies schorzenia ma. U mnie tak jest, natretnie wkrecano mi, ze moje problemy ze zdrowiem wynikaja z nerwicy a nic bardziej mylnego bo okazalo sie faktycznie mam problemy ze zdrowiem. Gdybym uwierzyla, ze to nerwica, to nie wiadome jak by sie to dalej rozwinelo ale na pewno bym nie wyzdrowiala tylko krecila sie w kolko I tak na prawde tylko I wylacznie moja determinacja I samoswidomosc doprowadzily mni do odnalezienia zrodla problemow zdrowotnych. Oczywiscie, na pewna sa osoby, ktore podswiadomie staraja sie po prostu zwrocic na siebie uwage poprzez takie dzialania. Inne z kolei nie chca wierzyc, ze maja problemy mentalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj mialam klasyczny atak, stojąc w korku. Nie bylo lekko, bo stalam na srodku wielkiego skrzyzowania, nie moglam w zaden sposob zjechac (bo wszedzie byly samochody dookola). Myslalam, zeby wysiasc z samochodu, ale co... zostawic samochod na srodku ulicy? Tez bez sensu :) Tym bardziej, ze zaraz by bylo "przedstawienie". Wiec siedzialam, juz nic nieogarnialam co sie dzieje dookola, i jakos po minucie chyba zaczelo przechodzi. Juz drugi raz w ostatnim czasie mialam atak w takiej styuacji, i powiem wam, ze to jest dosyc niekomfortowa sytuacja. Bo o ile z kolejki, z marketu mozna uciec, to tutaj nie da rady nic zrobic...

 

No ale, bylo minelo i po wszystkim :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A u mnie dziś nastąpiło coś dziwnego ... malowałam Pannę Młodą, czułam się dobrze, wszystko spoko i nagle bach - wrażenie omdlenia, mroczki, słabość, nogi z waty, potężne nudności. Mój stan zmienił się dosłownie w ciągu 30 sekund! Możliwe to? Szybko skończyłam robotę, nie zemdlałam, nie zwymiotowałam choć było BLISKO, i teraz w domu dalej słabość, cała się trzęsę, mdli, jakbym miała paść :shock: Prawdopodobne, że to atak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×