Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzień dobry


the_little_mi

Rekomendowane odpowiedzi

Długo się zastanawiałam nad tym, by tu napisać, ale stało się...

 

Niedawno skończyłam 22 lata... A nadal nie mogę odciąć się od tego, co było.

W domu wiecznie krzyk. Młode małżeństwo, małe dziecko. Wiecznie wkurzeni teściowie po obu stronach. Jedyne co pamiętam, z okresu przed szkołą podstawową to własnie krzyk. A też nie raz mocne klapsy, bo coś upuściłam albo chciałam żeby ktoś poczytał mi bajkę i niby marudziłam. Nie mogłam nawet bawić się z innymi dziećmi, bo mówili, że to "patologia.".

Myślałam, że w podstawówce znajdę przyjaciół. Niestety dzieci mnie nie lubiły. Byłam nieśmiała. Dużo czasu zabierało mi otworzenie się przed kimś nowym. Ignorowano mnie, jak próbowałam rozmawiać. A jak zaprzyjaźniłam się z nauczycielką, to zaczęły się szykany, że się podlizuje... Niby nic, a jak o tym myślałam po nocach to potrafiłam przepłakać parę godzin.

W gimnazjum było podobnie. W domu się uspokoili, ale w szkole była tragedia. "Nie masz hajsu, nie gadamy z Tobą." Hasło trzech lat.

W końcu uciekłam do szkoły z internatem. Katolickiej. Wiecie... Może Bóg pomoże. Poznam miłe dziewczyny myślałam... Nic bardziej mylnego. Po roku modliłam się o ucieczkę stamtąd...

W liceum poznałam chłopaka. Zawrócił mi w głowie. Pierwszy raz ktoś mnie słuchał. Okazał mi po prostu zainteresowanie, którego pragnęłam od tak dawna. Omotał mnie i wykorzystał. Byłam głupia i naiwna - zakochana. Nie widziałam, że z nim jest coś nie tak. Powoli odcinał mnie od wszystkiego. Od nauki, pasji, rodziny. Miał się liczyć tylko i wyłącznie on. A jak próbowałam mieć trochę czasu tylko i wyłącznie dla siebie, to dostawałam w twarz.

Po wyjeździe do innego miasta na studia, zerwałam z nim. Ale on nie skończył mnie nachodzić, wydzwaniać... Bałam się, a nie miałam z kim o tym nawet porozmawiać. Skutecznie mnie od wszystkich odsunął.

 

Dzisiaj nadal do mnie wypisuje, grozi. Byłam na policji, ale uznali, że to mała szkodliwość czynu. A ja popadłam w depresję. Bałam się wychodzić z akademika, nie miałam na nic ochoty. Gdyby nie moja współlokatorka pewnie bym nawet nie jadła. Przez niego straciłam rok studiów. I muszę od tego roku zaczynać wszystko od początku. Jak próbowałam iść do psychologa zawsze zawracałam tuż pod drzwiami.

 

Nie wiem co robić. Nie mam z kim pogadać. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Nie mam motywacji do niczego... Potrafię tylko patrzeć na innych. Że im się udało. I wylewać łzy w poduszkę, bo ja nadal stoję w miejscu i nikt nie wyciągnie pomocnej dłoni. Potrafię godziny przeleżeć w łóżku i nie robić nic oprócz zasypiania na chwilę, czytania jakiejś książki i dalszego płaczu.. I tak w kółko.

 

Naprawdę już nie daję rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj the_little_mi!

 

Jeśli podejrzewasz u siebie depresję, brakuje Ci motywacji, jesteś apatyczna, płaczliwa, zrezygnowana i smutna, powinnaś jak najszybciej skonsultować się ze specjalistą. Nie bój się, nie uciekaj spod drzwi psychologa. Pozwól sobie pomóc. W chwilach kryzysu możesz skorzystać z pomocy anonimowego telefonu zaufania - nr 116 123. Odsyłam do linka: http://www.psychologia.edu.pl/kryzysy-osobiste/telefon-kryzysowy-116123.html

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×