Skocz do zawartości
Nerwica.com

czego się boimy? Lęk przed.................


mysia

Jaki jest Twój lęk?  

208 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jaki jest Twój lęk?

    • boję się śmierci
      49
    • ..zdrady
      9
    • przed bliskością- nie umiem okazywać uczuć
      17
    • dotyczący obrazu własnej osoby (związane z niską samooceną
      35
    • lęk przed nieznanym otoczeniem
      18
    • lęk przed chorobą i cierpieniem
      65
    • lęk przed przemocą w domu
      1
    • lęk przed niezaspokojeniem potrzeby akceptacji, osamotnienie w rodzinie
      6
    • lęk moralny ; lęk przed superego czyli własnym sumieniem; poczucie winy, wstyd;
      22
    • lęk anankasytczny; związany z poczuciem przymusu wykonywania czynności, pod wewnętrzną groźbą kary za ich niewykonanie;
      6


Rekomendowane odpowiedzi

Dziwne...bo u mnie nerwica lekowa ma troche inny wymiar niz u was.Moze mi to wyjasnicie.Jak dostaje napadu leku czy paniki to wlasnie chce do ludzi!!!!Panicznie boje sie byc sama!Pcham sie do tramwaju,autobusu,do kosciola byleby tylko wokol byli ludzie.To daje mi poczucie bezpieczenstwa i pewnosc,ze nie mam choroby psychicznej i nadzieje ze w razie omdlenia czy zlego samopoczucia poprosze kogos o pomoc i na pewno ja dostane....Tak sobie to tlumacze.W sobote bylam na 3-godzinnej resurekcji i idac w procesji wreszcie otoczona zewszad ludzmi uwolnilam swoje leki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też w kościele dostawałem ataków lęku. Poza tym tak trudno znaleźć sensowna mszę świętą - gdzie nie ma kazań ktre sa wyświechtane. Ale ponad rok temu odkryłem mały kościółek w Gdańsku gdzie są super msze dla dzieci - nie trwa to godzinę a 30-40 minut i naprawdę jest fajna atmosfera - dużo śpiewu no i kazania dostepne dla każdego - naprawde można zapomnieć o nerwicy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie tez był taki czas że nienawidziłem weekendów. Marzyłem zeby pójść do pracy - a w okresie kiedy jej nie miałem to prawdziwy koszmar. Ale teraz w każdy weekend staram się coś organizować - zapraszam znajomych, rower, basen, aby nie myśleć,polecam pomaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniczka-masz super,ja wtedy nie mogę patrzeć na ludzi.Oni są dosłownie wszędzie i idą idą, padniesz a oni cię zdeptają i nawet nie zauważą- to są moje odczucia, wiem.Piszę się tutaj bo do Kościoła też nie mogę wchodzić,mogę stać na polku, byle ktoś nie stał za mną.Zawsze wtedy mogę uciec.Paranoja, ale jednak prawdziwe.Ciekawe czy jak tak stoimy, a ktoś patrzy na nas ---wie co się z nami dzieje?-To widać???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

POsuchacie lek normalne , ze nas nieopuszcza nawet w kosciele, mnie tak samo ,ale staram , go zlewac krutko mowiac, staram sie zajac glowe czyms innym i po chwili ustaje, ale niezawsze nieraz taki niepokuj sobie siedzi mi w srodku i staram sie niepanikowac i on sie niezwiksza sprobujcie moze i na was podziala! :lol::lol::lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedy miałam duzy kryzys to rzeczywiście miałam tak że wieczorami było mi najgorzej... Już biorąc prysznic byłam zestresowana myśląc o tym co mnie czeka po położeniu się do łóżka. Kiedy tylko już ułożona w kłębek zamykałam oczy i odpływałam włączały się moje horrory, lęki i objawy somatyczne. Brałam nasenne i budziłam się po nich po godzinie :( Kiedy zaakceptowałam ten stan, zrozumiałam że mój organizm musi się wyszaleć, bo jest chory i kiedy olałam te lęki,wszystko powoli ustępowało. Potem spałam z nasennymi przy łóżku, żeby mieć poczucie bezpieczeństwa, że zawsze mogę je wziąć... to mi pomagało. Teraz śpię jak niemowle... :) Chociaż ostatnio wydawało mi się, że kołdra jest z ołowiu i uciska mi szyję :D ale wyśmiałam swój lęk i zasnęłam :) Pozdrawiam i życze powodzenia nocnym Markom!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie - doskonale wiem o czym mówicie :!: Weekendy to dla mnie naprawde straszny czas, jeśli nie mam nic na wtedy zaplanowanego (a tak się najczęściej zdarza, niestety) bo moi znajomi mają wręcz przeciwnie: muszą miec dużo czasu by coś zrobić - ja nie. Wygląda na to, że taki normany codzienny stres działa na mnie pozytywnie - czuję się cudownie gdy mam zajęcia od rana do wieczora i jeszcze pare rzeczy do zrobienia. Wtedy łapię wiatr w żagle. Gorzej, gdy mam dużo czasu z którym nie wiadmo co zrobić - wtedy po pierwsze przypomina mi się, że jestem znerwicowana, a potem wracają lęki no i jest koszmarnie... mogę leżeć cały dzień w łóżku i płakać gapiąc się w telewicor!

 

Normalni ludzie czekają na weekend - ja go nienawidzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie - doskonale wiem o czym mówicie Exclamation Weekendy to dla mnie naprawde straszny czas, jeśli nie mam nic na wtedy zaplanowanego (a tak się najczęściej zdarza, niestety) bo moi znajomi mają wręcz przeciwnie: muszą miec dużo czasu by coś zrobić - ja nie. Wygląda na to, że taki normany codzienny stres działa na mnie pozytywnie - czuję się cudownie gdy mam zajęcia od rana do wieczora i jeszcze pare rzeczy do zrobienia. Wtedy łapię wiatr w żagle. Gorzej, gdy mam dużo czasu z którym nie wiadmo co zrobić - wtedy po pierwsze przypomina mi się, że jestem znerwicowana, a potem wracają lęki no i jest koszmarnie... mogę leżeć cały dzień w łóżku i płakać gapiąc się w telewicor!

 

Normalni ludzie czekają na weekend - ja go nienawidzę

 

 

eee chyba przeczytałem swoje własne słowa. zgadzam się z Tobą Telimenko w 100%!!! ze mną jest identycznie, nienawidze wszelkiego rodzaju weekendów, dni wolnych od zajęć na uczelni, a już nie wspomnę o jakichkolwiek przerwach świątecznych... pozdrawiam!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, ja przez dlugi czas nie moglam chodzic do kosciola... Wydawalo mi sie ze te wszystkie osoby mnie oceniaja, ze mysla o mnie zle... wiedza, ze cos np. zrobilam nie tak - choc z drugiej strony to przeciez glupie. Mowilam sobie wtedy, ze to sa obcy ludzie, tacy jak np. w autobusie - rozni, nie zawsze Ci sami...

 

Ponadto mam problemy z wiara...No i nie porafie przelamac sie przed spowiedzia, a gdy juz to zrobie to nie wiem czy jest tak jak byc powinno..

bo czasami trudno odroznic grzech od objawu nerwicy... a wlasciwie: to co Kosciol nazwie grzechem ja moge nazwac czyms spowodowanym nerwica, a nad czym nie umiem zapanowac... Czy czasem zastanawialiscie sie tez nad tym..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Apropos tych grzechow to ja tez nad tym myslalam... czesto miewalam np napady agresji na rodzicow... myslalam ze to totalnie moja wina, a teraz wiem ze nie do konca... to po prostu wynika z dziecinstwa... wiec faktycznie nie mozemy wszystkiego rozpatrywac w kategoriach grzechu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natretne mysli nie sa grzechem, bo pojawiaja sie bez udzialu naszej woli. Jezeli nie mamy na cos bezposredniego wplywu, a jest to objaw chorobowy to jest to choroba nie grzech.

 

Tak naprawde powinno sie powiedziec to wszystko co podpowiada sumienie i co pamietamy. nie musimy byc drobiazgowi. Kiedys madry Ksiadz mi to powiedzial bo mialam tendencje do skrupulantyzmu. Powiedzial, zebym nigdy wiecej z kartka do konfesjonalu nie podchodzila!

 

A ja sie balam, ze zapomne polowy grzechow i spowiedz bedzie niewazna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Virginia, mam tu na mysli raczej np. sytuacje o jakiej pisze ivo.

Gdy przechodzilam trudny okres takze zdarzaly mi sie ataki furii, agresji. Nie wiedzialam, ze to objaw nerwicy. Obwinialam sie o to, ze jestem 'zla'. Dla mnie nie bylo wtedy innego wytlumaczenia - moja wina! Koniec. Moze to wszystko brzmi naiwnie... ale to naprawde sprawialo, ze moje poczucie winy bylo jeszcze wieksze. Nie wiedzialam, ze to nie 'grzech'... Po prostu nie moglam miec nad tym kontroli... a tak bardzo chcialam!

 

Jesli chodzi o rozmowe z ksiedzem, to przyznam, ze myslalam nad tym... Bardzo zaciekawil mnie ten problem. Niestety, nielatwo jest znalezc takiego spowiednika, na jakiego Ty szczesliwie trafilas - wiekszosc spowiada wedlug formulek jakich uczono nas w drugiej klasie szkoly podstawowej... :| No a ten skrupulatyzm - rowniez kiedys tego doswiadczylam... ale to moim zdaniem tylko bledne nawyki wpojone nam przez katechetow: "Musisz powiedziec wszystko bo i naczej spowiedz bedzie niewazna"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez trafiam na ksiezy ktorzy spowiadaja wedlug formulek... i musze przyznac ze sama juz do tego tak zaczelam podchodzic;/... ale mysle ze traktuje spowiedz bardziej jako symbol... uwazam ze i tak nie jestesmy w stanie az tak bardzo skrupulatnie rozliczyc sie z naszych grzechow... przynajmniej przed ksiedzem... a Bog i tak swoje wie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy przechodzilam trudny okres takze zdarzaly mi sie ataki furii, agresji. Nie wiedzialam, ze to objaw nerwicy. Obwinialam sie o to, ze jestem 'zla'. Dla mnie nie bylo wtedy innego wytlumaczenia - moja wina!

 

nie mam pojecia jak to sie ma do grzechu. Warto byloby zapytac jakiegos madrego ksiedza.

Ja nie mialam problemow z ksiezmi, bo zawsze chodzilam do spowiedzi do zakonnikow, ktorzy prowadza duszpasterstwo akademickie.

Oni lepiej rozumieja mlodych ludzi. I w ogole zyja w XXI wieku!

 

Zgadzam sie z Iwo4, Bog wie swoje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry za dygresje, ale skoro jestemy w temacie kosciola..

"Dowiedzialam sie, ze przed swoim zyciem na ziemi poznajemy, a nawet wybieramy sobie misje do spelnienia. Nasze pozycje zyciowe wynikaja z zalozen tych misji. Oswieceni przez Boga znamy swoje przyszle doswiadczenia i proby, jakimi bedziemy poddawani - i przygotowujemy sie na nie. Laczymy sie z innymi - czlonkami rodziny przyjacilomi - aby dopomogli nam w wypelnianiu naszego ziemskiego zadania. Przychodzimy na swiat jako ochotnicy, zadni poznania i doswiadczenia wszystkiego, co Bog nam przeznaczyl.

Kazdy kto zdecydowal sie na zycie na ziemi, musial byc odwazna dusza.

 

Dano nam wolnosc wyboru. Nasze wlasne czyny determinuja bieg naszego zycia, mozemy je dowolnie zmieniac lub nadawac mu inny kierunek. Zrozumialam fundamentalna prawde: Bog przyrzekl, ze nie bedzie sie wtracal do naszego zycia, jesli Go o to nie poprosimy.

Bylismy Mu wdzieczni za to, ze sami mozemy dokonywac wyborow. Mogly nam one przyniesc radosc lub smutek, ale decyzja nalezala do nas"

 

 

Co o tym sadzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyżby mowa była o Karmie? :)

Wszystko sprowadza się do wierzeń. Mnie można określić mianem "chrześcijańskiego ateisty" :) Nie wierze w taki sposób jak chciałby tego kościoł, uwazam, że kościół jako instytucja ingeruje w tak wiele spraw do których ingerować nie powinien. Podzielam jednak filozofie - przynajmniej w kilku założeniach - buddystyczną. Reinkarnacja i takie tam. :)

Słyszał ktoś o OOBE, LD...? :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kościół jest miejscem specyficznym pod tym względem, że tam należy siedziec spokojnie i koncentrowac sie na mszy. Wiadomo że miejsce to jest zazwyczaj zatloczone (mohery;)) i dlatego odczuwamy w nim swoisty lęk. W innych zatłoczonych miejscach np. autobus, hipermarket możemy dac upust swoim emocjom by choc na chwile miec luz. W kosciele o to trudno. Uwazam ze w takiej sytuacji nalezy za wszelką cene wsłuchiwac sie w słowa ksiedza mimo tego ze nie mozemy ise skupic. Kładac swoją uwagę na słowa księdza jednoczesnie przestajemy myslec o otaczajacych nas ludziach (agorafobia;) i tyle...:D:D pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bozia dala Ci jeszcze jedna szanse bys w spokoju mogl sie wyspowiadac, stres przed spowiedzia jest nieunikniony i to nie tylko z powodu nerwicy - trzeba nauczyc sie panowac nad tym stanem zycze wytrwalosci pozdrawiam

 

Ja miałem wczoraj kosmiczną sytuację - z wzwiązku z moim brdzo złym samopoczuciem , postanowiłem pójść do spowiedzi , u któej nie byłem już około 4-5 lat .Stres wiec był nieunikniony

stanołem w kolejce im bardziej się zbliżałem do konfesjonału tym serducho szybciej itp. aż doszło do sytuacji ze był spowiadany ktoś z przeciwka -przede mną, czyli nadchodziła moja olej , - mój stan dochodził zeniitu , nie wiedziałem czy zaraz zemdleje , czy co , bo serce waliło ze 180 bpm , a z ty nagle kśiądz wychodzi z konfesjonału i mówi ze nie da rady wiecej ....

i bach , nie wiem czy yraowało mi to życie czy jak - przedziwna sytuacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×