Skocz do zawartości
Nerwica.com

maska


nieboszczyk

Rekomendowane odpowiedzi

 

Na pewno jest też coś w tym, że nie jesteśmy sobą, bo nie potrafimy się wyzwolić z formy jaką narzuca nam otoczenia (tak jak to opisano w "Ferdydurke").

 

oglądałem Ferdydurke i zapamiętałem jeden charakterystyczny text: ''kto bardziej miniasty?''

taaa...niema jak udawać że niejest sie przerażony,że jest pewny siebie i przybierać dzielną minę.jak niektórzy mogą to lubić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety bardzo często w życiu codziennym skazani jesteśmy na kontakt z ludźmi, dla których zrozumienie dręczących nas problemów stanowi barierę nie do przejścia. W ogóle z tego, co obserwuję, w przypadku niektórych, próba nawiązania jakiegoś choćby odrobinę głębszego kontaktu z góry skazana jest na porażkę. Czasami ma to związek z pojawiającą się wraz z upływem czasu skłonnością do zawężania obszaru własnych zainteresowań do spraw, które dotyczą nas bezpośrednio, albo po prostu są to osoby wychowane i żyjące w zupełnie odmiennym od naszego świecie.

Z własnego doświadczenia wiem, że odgrywanie w podobnych sytuacjach roli osoby zadowolonej z życia i aktywnej towarzysko sprawdza się całkiem nieźle, choć na dłuższą metę jest cholernie wyczerpujące. Człowiek budzi się każdego ranka i z uczuciem jakiegoś wewnętrznego konfliktu przestawia w swojej głowie coś na kształt zardzewiałej wajchy tylko po to aby sprostać oczekiwaniom społecznym i móc jako tako w tym świecie funkcjonować. Myślę, że dla większości z nas nie jest to sytuacja zapewniająca poczucie psychicznego komfortu i z czasem może prowadzić do powstawania różnego rodzaju nerwic, bądź też nasilać ich objawy... Najgorzej jest kiedy kończy się weekend i po kilkudniowej przerwie znów trzeba wracać do rzeczywistości, z którą często nie chcemy mieć nic wspólnego. Pojawiają się wtedy pytania o celowość całej tej "schizofrenicznej" sytuacji i czasami jakieś dziwne pomysły na rozwiązanie problemu. Po tym krótkim okresie wytchnienia, kiedy zasmakujemy odrobinę w byciu sobą, jakichś nieśmiałych próbach pchnięcia naprzód swoich zainteresowań znów trzeba to wszystko zostawić i cierpliwie czekać przez cały kolejny tydzień... Później już jakoś leci, ale jak długo można w ten sposób???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przed moją siostrą to jestem na baczność jak żołnierz przed dowódcą, czy chcę czy nie chcę :D

Przed facetami też udaję bezuczuciową sukę.

Zawsze sądziłem, że to właśnie w domu, czy też wśród swoich łatwiej jest nam uzewnętrzniać swoją prawdziwą naturę? Mam koleżankę, która na co dzień sprawia wrażenie kogoś o silnej osobowości, podczas gdy w relacjach z najbliższymi jest kompletnie stłamszona. Nigdy do końca nie potrafiłem sobie uzmysłowić co wpływa na taki stan rzeczy???

Odnośnie facetów, dlaczego akurat musisz przebywać pomiędzy ludźmi, których towarzystwo nie działa na ciebie w sposób relaksujący? To już kwestia prywatna, a nie sytuacja, do której musimy dostosować się bez względu na konsekwencje, więc masz chyba jakąś możliwość wyboru???

 

[*EDIT*]

 

Ciekawi mnie do jakiego stopnia i w jakim tempie zakladacie maski. Po prostu kamuflujecie swoje prawdziwe odczucia, np. udając dobry humor kiedy jesteście źli lub odwrotnie? Czy raczej przejmujecie osobowość i nastrój grupy czy też osoby, stając się zupelnie kimś innym w danej chwili?

Znam ludzi, którzy w sytuacji, według nich, wymagającej dostosowania się są skłonni mówić rzeczy kompletnie sprzeczne z ich przekonaniami. Osobiście chyba nigdy nie przekroczyłbym tej granicy. Na tym etapie jest to już po prostu żałosne, jak również zauważalne dla otoczenia. Takie osoby, być może zupełnie nieświadomie, ale pogrążają się same i w tym wypadku udawanie kogoś, kim się nie jest zamiast służyć określonemu celowi przynosi efekt zgoła odwrotny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale mi nie chodzi wlaśnie o mówienie rzeczy sprzecznych z przekonaniami, tylko o przejęcie osobowości. Stajesz się tym, z kim rozmawiasz rzec by można. Wlącznie z naśladowaniem sposobu mówienia, gestykulacji, toku rozumowania. itp. Taka maska extra :D

Z tym tokiem rozumowania to może trochę zbyt daleko posunięte stwierdzenie, ale fakt coś w tym wszystkim jest :? Dlaczego pytasz? Czyżby podobne doświadczenia jeśli chodzi o podejście do tematu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego zbyt daleko? Sądzisz, że niemożliwym jest grać tak doskonale i tak perfekcyjnie wczuć się w drugą osobę? Mnie się to świetnie udaje :roll: Poza tym ludzie są tępi... Nic nie widzą i nic nie slyszą jak dzieci we mgle, zaślepieni sobą.. jak to ostatnio powiedzial Maleńczuk.. Można ich dymać na wszystkie mozliwe sposoby, a oni lykają każdą bujdę jak mlode pelikany..

Jasne, jeśli ktoś jest w tym dobry dlaczego nie? Ale jeśli chodzi o rozumowanie tutaj już wszystko zależy od motywacji, które nami kierują. Nie można przecież zatracić się bez reszty podczas kontaktów z innymi ponieważ wówczas sami stracimy po drodze rozeznanie odnośnie tego, kim naprawdę jesteśmy, bądź przynajmniej być chcemy... Istnieje też ryzyko pojawienia się pewnego konfliktu w sytuacji kiedy jednocześnie znajdziemy się w towarzystwie dwu lub więcej osób, w kontaktach z którymi zdecydowaliśmy się przyjąć zupełnie różne modele zachowań... Jak zdecydujesz się postąpić wtedy???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja generalnie zgadzam się z Korbą. Co macie przeciwko masce? Maska jest super.

Jedna, piąta, pięćsetna.

Ona daje komfort psychiczny. I to calkiem duży. Na początku.

Wchodzisz w grupę, w sekundę zakladasz maskę i już jestes taki jak wszyscy. Lubią cię, nie odróżniasz się od nich. Wcale. Do czasu, kiedy w strachu przed zdemaskowaniem nie uciekniesz od nich. Ale ludzi jest dużo, znajdą się następni. I następni, a potem znów.

 

Ciekawi mnie do jakiego stopnia i w jakim tempie zakladacie maski. Po prostu kamuflujecie swoje prawdziwe odczucia, np. udając dobry humor kiedy jesteście źli lub odwrotnie? Czy raczej przejmujecie osobowość i nastrój grupy czy też osoby, stając się zupelnie kimś innym w danej chwili? Innym czlowiekiem o zupelnie innym charakterze, np. przebojowym wesolkiem tak naprawdę zżeranym w środku przez niesmialość? Roześmianym, dowcipnym smutasem z cieżką depresją?

 

Alienated, każdy broni się jak umie. Można tak żyć. Dlugo. Cholernie, nieludzko dlugo. Aż do czasu, kiedy twoje nędzne JA rozsypie się na miliardy mikroskopijnych paproszków.

 

Ja tego tak do końca nie nie rozumiem w ten sposób. Nie jestem kameleonem i nie dostosowywuję się do grupy. Ja zawsze wolę trochę odstawać, nie lubię być taka jak wszyscy. ja po prostu sobie stworzyłam obraz kobiety, jaką chcę - albo kiedyś myślałam, że chcę być - i to mi trochę weszło w krew. Jeśli chcę to nikt nie jest w stanie odkryć co mi w duszy i sercu gra. Zawsze taka byłam, czasem przestawałam, ale rzadko, bo to nieopłacalne i boli. Tak naprawdę w 90% mojego czasu jestem tą maską, bo ja nawet przed sobą gram. No, pod wpływem psychoterapiii to może już w 80%.

 

[*EDIT*]

 

Dlaczego zbyt daleko? Sądzisz, że niemożliwym jest grać tak doskonale i tak perfekcyjnie wczuć się w drugą osobę? Mnie się to świetnie udaje :roll: Poza tym ludzie są tępi... Nic nie widzą i nic nie slyszą jak dzieci we mgle, zaślepieni sobą.. jak to ostatnio powiedzial Maleńczuk.. Można ich dymać na wszystkie mozliwe sposoby, a oni lykają każdą bujdę jak mlode pelikany..

 

Pytam, bo ciekawość.

 

Polina perfekcyjnie to napisałaś.

Pytanie pozostaje takie - ja wiem, że kogoś mogę "wydymać", natomiast czy wiem, kiedy to ja jestem tą "dymaną"? Wydawało mi się, że wyczuwam fałsz na kilometr, okazuje się jednak czasem, że moja intuicja się myli, czasem, w 5%. :)

Pozdrawiam Cię :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście się już pogubiłam. Czy to, co ja myślę, że lubię to to, co ja naprawdę lubię i czym się interesuję, czy to tylko narzucanie sobie, wynikające z przebywania w skromnym gronie osób o danych gustach, które przejęłam i usilnym byciem tą "inną oryginalną" w tłumie, co tak szczerze tylko jeszcze moją sytuację pogarsza...

Tak, jak piszesz gdzieś się po drodze w tym wszystkim musiałaś pogubić. Masz chyba problem z poczuciem własnej tożsamości, czego przyczyny mogą być różne. Słabość charakteru, przesadna potrzeba byciem akceptowaną przez innych i takie tam... Jeśli chodzi o poruszany tutaj temat, sytuacja kiedy przywdziewamy konkretną maskę ma na celu odnalezienie się w określonych okolicznościach, na przebywanie w których często jesteśmy odgórnie skazani. Zazwyczaj jednak powinna temu towarzyszyć pełna świadomość wszystkiego co dla nas w życiu naprawdę wartościowe i co miało, bądź ma nadal największy wpływ na poczucie tego kim naprawdę jesteśmy. Osobiście nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie np. własne zainteresowania podporządkowuję grupie osób, z którymi jestem w częstym kontakcie. Zawsze starałem się dobierać znajomych pod kątem własnych potrzeb, a nie kształtować zupełnie nowe potrzeby celem dostosowania się do innych. Może na pewnym etapie takie poszukiwanie ma swój sens, ale im prędzej uświadomimy sobie czego tak naprawdę oczekujemy od życia, tym lepiej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest tak, że gdy maska robi się niewygodna, a nie chce za sobą pozostawić niepotrzebnego smrodku, odsuwam się od danej grupy ludzi - lepiej, żeby nie poznali mnie prawdziwej, bo po co im to, zresztą, i tak za chwilę nie będę mieć z nimi nic wspólnego.

 

Ja obecnie jestem w kiepskiej sytuacji, bo znajduję się w grupie osób, na którą jestem przez najbliższy czas skazana. Owszem, lubię ich, są fajni do wyjścia do pubu, etc., ale jest wśród nich osoba, przed którą przez długi czas tej maski nie nosiłam. I ona podkłada mi świnię, demaskując mnie w obecności tych wszystkich osób. To jest dopiero koszmarne uczucie, jak siedzę sobie z nimi, "zadowolona", "uśmiechnięta", wygadana, z ciętym językiem, czasem się trochę powdzięczę i pośmieję z głupich rzeczy - czyli jestem taka, jaka w zasadzie czasem chciałabym być naprawdę, po czym ta osoba (ten ON) wbija mi przysłowiowy nóż w plecy. I robi to perfidnie i bezczelnie, odkrywając najwrażliwsze części mnie, pozwalając innym tam zajrzeć. I mimo, że próbuję to zakryć (czasem w desperacki sposób) to strach przed ich reakcją pozostaje. Dlatego od nich też się odsuwam, bo nie mam tam czego szukać. Tylko niestety, nie mam póki co alternatywy oO

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alienated, nie ma co mówić o motywacji, jeśli nie wie się kim się jest. Maska szybko przyrasta do twarzy, kolejna osobowość, kolejni ludzie. Wtedy nawet motywy zmieniaja się kilkanaście razy na godzinę.

 

Glówny motyw to akceptacja moim zdaniem. Za wszelką cenę.

Nie można przecież być akceptowanym przez wszystkich i w każdej sytuacji. Zrozumienie tego nie jest chyba aż tak trudne? Tak, jak pisałem istnieją okoliczności od nas niezależne, gdzie po prostu nie mamy innego wyboru jak spróbować się jakoś do nich dopasować. Umiejętność funkcjonowania w codziennym życiu społecznym i dostosowywania się do panujących w nim reguł stanowi tutaj cechę jak najbardziej pożądaną.

Inna sprawa, że często jest to osiągnięte niemałym kosztem i w ostatecznym rozrachunku nie wiemy już czy więcej w ten sposób zyskujemy, czy tracimy... Nie wyobrażam sobie natomiast przenoszenia całej tej patologicznej sytuacji na grunt prywatny. Jak każdy, także i ja posiadam swoje słabe strony i wolę zaryzykować raczej utratę jakiejś "dobrze zapowiadającej się znajomości" uświadamiając to innym zawczasu, niż dobrowolnie wpędzać się w pułapkę samozakłamania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, jak pisałem istnieją okoliczności od nas niezależne, gdzie po prostu nie mamy innego wyboru jak spróbować się jakoś do nich dopasować.

"Kiedy wchodzisz między wrony musisz krakać tak jak one"...

 

Ja wolę krakać totalnie na odwrót.... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego trzeba stosować z umiarem i w odniesieniu do konkretnej sytuacji. Na plażę nudystów przecież nie chodzi się w ubraniu...

 

Dlatego właśnie do niedawna poszedłbym tam w ubraniu, żeby wzbudzić ich irytację :)

Teraz się z tego leczę... i nie poszedłbym wcale, to ich sprawa, a mnie to nie bawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie jak kto definiuje maskę.

1/ robię to co muszę i to co inni,

2/ robię to na czym lepiej wychodzę, co jest dla mnie bezpieczniejsze.

 

Ja wybieram 2.

Wiem, że rzadko wychodzi się dobrze na byciu sobą, dlatego wybrałam sobie przebranie, w którym mi jest najwygodniej, skoro już muszę je nosić. No i takie w którym dobrze wyglądam, heh ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli idzie o maskę, to mi ciężko byłoby dawniej bez niej żyć, chcąc jednocześnie w miarę normalnie funkcjonować i iść do przodu, a po godzinach wprowadzać w życie swoje zachcianki. Tylko nie dawałem już rady z godzeniem tego, pękło. Zależy jeszcze jaka maska, czy taka lekka, lekki retusz siebie, czy maska w stylu kat i oprawca o opinii przykładnego człowieka, w którego niewielu wtajemniczonych. W drugim przypadku chyba kiedyś musi to eksplodować, albo się zapaść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A że się spytam, jest jakiś konkretny przepis na to, jak maseczkę oderwać? Powolutku i stopniowo, żeby się ludzie nie postrachali i nie trzeba było ich stawiać przed faktem dokonanym...

 

Powolutku i stopniowo... hmmm ludzie się nie postrachają, ale czy da się to zrobić delikatnie i przekonywująco zarazem, nie wiem, może. Kwestia pracy nad sobą.

 

Terapia szokowa? Próbowałam, nie polecam. Można się nieźle pokiereszować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polina, o to, to, kiedy chcę komuś (zwykle... w sumie zawsze, bliskiemu) wbić nóż w plecy albo przynajmniej szpilę, zdejmuję maskę i jestem zła, zła, zła. Taka bezduszna i wredna i podła. A potem nakładam maskę uśmiechniętej chloe i wszystko wraca do normy, huragan ustał. Tylko potem mi głupio, z dwóch powodów: 1. że byłam taka zła, podła i okropna, 2. że się obnażyłam, na ten moment, tą krótką chwilę, i to był taki szok dla tego kogoś, że nie chciał poznać mnie w tej prawdziwej mnie.

 

Więc w sumie to i Hans ma rację, i Polina, i Korba, i wszyscy po kolei, bo nie ma na to złotego środka, przepisu ani w ogóle nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malo siebie znacie.Oczy odwrocone w druga strone widza plat czolowy mozgu a nie 'siebie'.Jak zdejmuje maske jestem zla ,ranie etc etc ,sumienie to powiedzialo?wyrzuty?'bliska osoba'?Nie wazne.Wazne ze sedzia rownie silny co sztylet ktorym pchnelas.A przynajmniej z tej samej bajki,wiec czy aby obiektywny?Arbitralny tak ale dalej impotentny etycznie jak zadany cios,zdjecie maski!ciach!Wy nie zdejmujecie maski,wy odwracacie ja po prostu na druga 'zlą' 'czarna' strone.Nie zdejmiecie jej bo za nia nic nie macie. Wiec za Cioranem moge sie spytac "Po co nosić maskę, gdy nie ma się już twarzy?"

Bpd nie ma twarzy. bpd uczy sie jak maska sie poslugiwac nie zas wyslugiwac,jak ja trzymac,z taktem poruszac. bpd uczy sie panowac nad nia,samo przez to szanuje, nastepnie zas ja lubi ,zaprzyjaznia sie by w na koncu zmianic ja pokracznie ale pierwszy raz poza sedzia i sztyletem ,zmieniac nią pierwszy raz w obliczu niewinnosci. zmieniac na tyle by zauwazyc ze przed twarza nie ma maski. tak ja to widze.mysle ze to prawidzwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malo siebie znacie.Oczy odwrocone w druga strone widza plat czolowy mozgu a nie 'siebie'.Jak zdejmuje maske jestem zla ,ranie etc etc ,sumienie to powiedzialo?wyrzuty?'bliska osoba'?Nie wazne.Wazne ze sedzia rownie silny co sztylet ktorym pchnelas.A przynajmniej z tej samej bajki,wiec czy aby obiektywny?Arbitralny tak ale dalej impotentny etycznie jak zadany cios,zdjecie maski!ciach!Wy nie zdejmujecie maski,wy odwracacie ja po prostu na druga 'zlą' 'czarna' strone.Nie zdejmiecie jej bo za nia nic nie macie. Wiec za Cioranem moge sie spytac "Po co nosić maskę, gdy nie ma się już twarzy?"

Bpd nie ma twarzy. bpd uczy sie jak maska sie poslugiwac nie zas wyslugiwac,jak ja trzymac,z taktem poruszac. bpd uczy sie panowac nad nia,samo przez to szanuje, nastepnie zas ja lubi ,zaprzyjaznia sie by w na koncu zmianic ja pokracznie ale pierwszy raz poza sedzia i sztyletem ,zmieniac nią pierwszy raz w obliczu niewinnosci. zmieniac na tyle by zauwazyc ze przed twarza nie ma maski. tak ja to widze.mysle ze to prawidzwe.

 

Napisz to jeszcze raz zrozumiale. Gdybym urodził się około roku 1920 w Niemczech lub Rosji, to nie musiałbym nosić maski, a system w tych krajach moje prawdziwe oblicze wykorzystał by nad wyraz doskonale :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Maska ,w moim pojeciu -wobec osob zaburzonych ; mechanizmy obronne ,glebsze,plytsze,natury behawioralnej ,psychicznej a na koncu 'natury towarzyskiej'. leczenie nerwicowcow jest biegunowo rozne od leczenia bpdowcow , pierwszym dekonstruuje sie maski drugim konstruuje sie twarze.

Czlowiek swojej pierwotnosci ,postaci calkowitej, w swej jednosci ,holistycznie pojmowany nie moze byc oderwany od maski. Nie miec maski znaczy byc chorym psychicznie. To tak jakbysmy mowili ze dazymy ku pierwotnej autentycznosci bez sumienia [superego].Odrzucajac maske nie przyworci sie poczucia jednosci ,tylko przyswajajac ja [modyfikujac] mozna powrocic do poczucia jednosci ,autentycznosci egzystencji. Poniewaz jest ona niezbedna kontynuacja czlowieka w spoleczenstwiea bez spoleczenstwa nie ma czlowieka.Spojzcie na persone Junga.

Polina nie znam zadnych materialow o rozpadzie osobowsci,pozatym zadna informacja nt temat nie zaspokoi cie.Nie jestes pojeciem w ksiazce ,nie szukaj tam nic o sobie.Idz lepiej do kogos madrego,jakiegos psychoteraputy ,tylko taki bedzie mogl powiedziec to co jest niezbedne i potrzebne.Czlowieka oczy otwiera prawda jednostkowa a nie definicja zjawiska.

Hans ktos powiedzial ze w czasie pokoju zdrowi wsadzaja psychopatow do wiezienia a w czasach wojny psychopaci wsadzaja zdrowych do wiezienia.W 1920 roku byla sposobnosc zamiany zaburzenia na skrajnosc pogladow.Bardzo kuszaca oferta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malo siebie znacie.Oczy odwrocone w druga strone widza plat czolowy mozgu a nie 'siebie'.Jak zdejmuje maske jestem zla ,ranie etc etc ,sumienie to powiedzialo?wyrzuty?'bliska osoba'?Nie wazne.Wazne ze sedzia rownie silny co sztylet ktorym pchnelas.A przynajmniej z tej samej bajki,wiec czy aby obiektywny?Arbitralny tak ale dalej impotentny etycznie jak zadany cios,zdjecie maski!ciach!Wy nie zdejmujecie maski,wy odwracacie ja po prostu na druga 'zlą' 'czarna' strone.Nie zdejmiecie jej bo za nia nic nie macie. Wiec za Cioranem moge sie spytac "Po co nosić maskę, gdy nie ma się już twarzy?"

Bpd nie ma twarzy. bpd uczy sie jak maska sie poslugiwac nie zas wyslugiwac,jak ja trzymac,z taktem poruszac. bpd uczy sie panowac nad nia,samo przez to szanuje, nastepnie zas ja lubi ,zaprzyjaznia sie by w na koncu zmianic ja pokracznie ale pierwszy raz poza sedzia i sztyletem ,zmieniac nią pierwszy raz w obliczu niewinnosci. zmieniac na tyle by zauwazyc ze przed twarza nie ma maski. tak ja to widze.mysle ze to prawidzwe.

 

uuuu bejbe..... Ty to dopiero wypiłeś dużo yerba mate..................................... :mrgreen:;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×