Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie mogę znaleźć chłopaka/dziewczyny


peace-b

Rekomendowane odpowiedzi

mam takie samo zdanie o walentynkach- kiczowate komercyjne swieto, ale ciezko sie oprzec wzmozonemu poczuciu samotnosci w takim dniu.

a moj problem w tym ze nie umiem nauczyc sie szczescia bez milosci. kiedys juz to mowilam- brak ukochanej osoby w ktorej moglabym miec oparcie to powod moich problemow ze soba i otoczeniem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a nie jest czasem odwrotnie? że to Twoje problemy ze sobą i otoczeniem sprawiają, że nie masz ukochanej osoby?

 

zwykle problem tkwi w nas, nie na zewnątrz... po to się między innymi chodzi na psychoterapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja pierdzielę kupiłam sobie ptasie mleczko i wieczorem zjem całe przy jakiejś głupiej komedii romantycznej. Moja współlokatorka w drugim pokoju w ten sam debilny sposób spędzi wieczór, co z tego że z chłopakiem. Jak się nie ma polotu to i facet nie pomoże :P

Życie może być i tak pełne miłości, niekoniecznie do faceta, można kochać rodzinę, psa, przyjaciółkę i z nimi spędzać czas. Ten jedyny znajdzie się albo i nie szkoda tracić czasu na czekanie na coś co może nigdy nie przyjść...

Dla mnie jest ważne żeby być potrzebną i lubianą przez ludzi. Jasne że czasami jest trudno bez kogoś ale cóż... Nie ja pierwsza i nie ostatnia jestem singlem inni jakoś z tym żyją. A ja odkrywam nagle że znowu pojawiają się w moim życiu ludzie których można będzie nazwać przyjaciółmi, mam nadzieję. Z tego czerpię jakieś tam małe szczęście. Nie wiem na jak długo ale ogólnie jest dziś spoko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba u mnie to chyba się łączy jedno z drugim bo na starcie gdy zaczęłam być sama to mi się to nawet podobało, ale w końcu zaczęłam miewać te 'stany załamania' z powodu samotności właśnie-byc moze teraz to odstrasza ludzi. a moja samotnośc jest specyficzna - nie mam nawet przyjaciółki, z którą mogłabym wyjść gdzieś, albo zadzwonić gdy jest źle bo przeważnie wtedy nie ma dla mnie nikt czasu albo akurat się mu nie chce. dlatego mnie to tak dobija ...

a dzś będzie okropnie bo nawet tego ptasiego mleczka nie dostane ponieważ mi matka od razu wojnę o ilośc kalorii i cukru zrobi :P!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi jakoś się walentynki na mózg nie rzuciły bo dziś miałam poprawe ćwiczeń z analizy ;] a potem z 6 h czekania na wyniki z ludźmi wiec gadaliśmy zmulaliśmy i w sumie nigdy nie miałam tak dziwnych walentynek bedacych tak kompletnie normalnym dniem ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde tak se na noc myślę, że jak bym chciał to bym sobie kogoś znalazł teraz, aż tak źle nie wyglądam, a kłamać (bajerować) to też w sumie potrafię, ale schody się zaczynają potem, jak się trzeba spotykać i robić wszystko to co jest z tym związane, a ja jeszcze do tego nie dorosłem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi tam jakoś nie zależy. Ostatnio niektóre dziewczyny mi się podobają pod względem estetycznym, ale już nie jeśli chodzi o pociąg seksualny, czy nawet chęć bycia z jakąś.

Takie tam, xeno-dziewczyny z xeno-świata. Nawet już walentynki nie sprawiają mi przykrości. Nawet ich nie zauważyłem.

Bardziej tęsknię za innymi wartościami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłość jest chyba złudzeniem, jest piękna, ale zaburza jasność widzenia.

Fajnie jest ją odczuwać i nie zamierzam z niej rezygnować.

Jednak zamierzam w sprawy damsko-męskie włączyć mózg i trochę dyplomacji.

Nie stać mnie na więcej złych lokat. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze bardziej nie lubię być kwiatkiem, po którym się skacze. Włącza mi się wtedy agresor i robię się wredna, i odbijam to sobie na kolejnych partnerach. Jak to się mówi:

 

what goes around, comes around..........

(to co dajesz, zawsze do Ciebie wraca......) wolnym tłumaczeniu, dostaniesz kopa, to się musisz odegrać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to mam trochę inne podejście do dziewczyn i ogólnie związków. Jeśli czegoś szukasz, czyli nosisz się z takim zamiarem, że chcesz to znaleźć, to utrudniasz sobie sam sprawę. To nie tyczy się tylko dziewczyny/chłopaka lecz dosłownie wszystkiego. Wielu ludzi próbuje znaleźć Boga. Im bardziej się stara i im bardziej uważa, że o nim sporo wie, tym bardziej się oddala. Tak samo z nerwicami. Wielu cały czas szuka, próbuje odkryć pewne metody, które uwolnią go od objawów.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że kluczem do wszystkiego jest akceptacja (nie mylić z uległość !!!!) oraz samo świadomość. Żeby bardziej to zobrazować, chciałbym zacytować pewną opowiastkę pt. "Dzwon świątyni" - Anthony de Mello:

Świątynia znajdowała się na wyspie, dwie mile od brzegu. Posiadała tysiąc dzwonów. Dzwony wielkie i małe, dzieło najlepszych ludwisarzy świata. Gdy wiał wiatr lub zrywała się burza, wszystkie dzwony świątyni były jednym głosem tworząc symfonie porywającą serca słuchaczy.

Po kilku jednak wiekach wyspa zapadła się w morze, a z nią świątynia i jej dzwony.

Starożytna tradycja mówiła, że dzwony dalej biją bez przerwy i że ktokolwiek słuchałby uważnie, mógłby je usłyszeć.

Poruszony tą legendą młody człowiek przebył dwa tysiące mil z zamiarem usłyszenia dzwonów. Całymi dniami siedział na brzegu, naprzeciw miejsca, gdzie dawnymi czasy wznosiła się świątynia, i słuchał - słuchał z całą uwagą. Ale słyszał jedynie szum fal rozbijających się o brzeg . Wysilał się jak mógł. by oddalić od siebie szum fal i usłyszeć dzwony: Wszystko na próżno, szum fal wydawał się obejmować wszechświat.

Trwał przy tym tygodniami, aż ogarnęło go zniechęcenie. Wtedy przypadkiem usłyszał mądrych ludzi z wioski: Rozprawiali z namaszczeniem o tajemniczej legendzie dzwonów, i o tych, którzy je słyszeli. Potwierdzali prawdziwość legendy.

Serce w nim płonęło, gdy słyszał te słowa, by wrócić do zniechęcenia, gdy następne tygodnie wysiłku nie przyniosły żadnych rezultatów.

Postanowił wreszcie zrezygnować z zamiaru. Może nie był przeznaczony zastać jednym ze szczęśliwców, którym dane było słyszeć dzwony. Może tez i legenda nie była prawdziwa. Wróci do domu i uzna swe niepowodzenie.

Był to ostatni dzień jego pobytu w tym miejscu.

Udał się po raz ostatni na ulubiony brzeg, aby pożegnać morze, niebo, wiatr i palmy. Wyciągnął się na piasku patrząc w niebo i słuchając odgłosów morza. Tego dnia nie opierał się tym odgłosom. Przeciwnie - oddał się im i odkrył, że poszum fal był dźwiękiem naprawdę słodkim i przyjemnym.

Tak owładnął ten odgłos, że łatwo był świadom samego siebie. Gdyż głębokie było milczenie, które szum wytworzył w jego sercu...

I w tej ciszy usłyszał je! Dźwięk jednego dzwonka, potem następnego i jeszcze jednego, i jeszcze...

Oto już wszystkie i każdy z osobna z tysiąca dzwonów świątyni dzwoniły w podniosłej harmonii, a jego serce ogarnęło zdumienie i radość.

Jeśli chcesz usłyszeć dzwony świątyni, słuchaj głosu morza. Znaczy to tyle samo co jeśli chcesz coś osiągnąć, zaakceptuj wszystko wokół.

 

Mogę to potwierdzić na własnym przykładzie. Wcale nie miałem zamiaru szukać dziewczyny, rozniecać w sobie uczuć itp. Ni skąd ni zowąd znalazła się :shock: Po prostu byłem otwarty, nie czułem potrzeby bycia kochanym, lecz potrzebę kochania, wolności :smile:

 

Więc odpowiedź na odwieczne pytanie (dlaczego?) w tym temacie brzmi: bo szukasz ;)

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba bardzo słusznie, nie ma co być ślepym z miłości, bo to się może źle skończyć, szczególnie w czasach, gdzie skakanie z kwiatka na kwiatek staje się wręcz społecznym musem, U-Boot on the hunt :)

Czemu społecznym musem?

 

Mea pulpa, źle to nazwałem, może lepiej by brzmiało modą, skutkiem wyzwolenia obyczajowego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a na moja psyche to jzu za duzo :(( ja po prostu już z braku akceptacji od innych, braku miłości i braku nawet przyjaciół [bo wiekszosc z was tutaj radzi sobie z ta samotnosci milosna bo ma przyjaciol] się staczam.

ot co.

jak sie da- procentuje.

jak mogę- zapalę.

inaczej już sobie nie daję rady i wciąż czuję że nikt nie pojmuje tego co mi jest...

życie boli kurde mol. za bardzo czasami :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie tyczy się tylko dziewczyny/chłopaka lecz dosłownie wszystkiego. Wielu ludzi próbuje znaleźć Boga. Im bardziej się stara i im bardziej uważa, że o nim sporo wie, tym bardziej się oddala. Tak samo z nerwicami. Wielu cały czas szuka, próbuje odkryć pewne metody, które uwolnią go od objawów.

No i nasz ulubiony sens życia. Nie szukałem jeszcze chyba tylko u szefowej w torebce.

 

Ja, przez wiele lat nie szukałem, i nie znalazłem. Tzn. nigdy nie miałem takiego odruchu, żeby podejść, zagadnąć, pojawiać się w miejscach, gdzie jest największa szansa na nawiązanie znajomości (po tych prochach jakby mi się chciało zachcieć). Jednocześnie czułem coraz dotkliwszą samotność.

 

W dodatku juz dawno mi przeszła skłonność do speszeń, i nie mam żadnych specjalnych problemów w kontaktach z kobietami - a w każdym razie nie wieksze niż w kontaktach z mężczyznami. Ot, zagadka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×