Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Oooo....! Nie ja się poddaję. Jestem tak zdołowana, że chyba gorzej być nie może... :-|

Moja wychowawczyni dzwoniła dziś do mojego taty i tak to wyszło, że w piątek będziemy rozmawiać: ja, mój tata, wychowawczyni i mój pan od historii (nie wiem po co on, chyba dlatego, że on pierwszy zauważył co się ze mną dzieje) jakby tego było mało to mój tata cały czas mi powtarza: No to idź! Idź i się powieś! Jak ja to słyszę to chcę mu zrobić na złość, wziąć sznur i się powiesić! I wtedy będzie gadał te swoje durne komentarze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na złość mu zrobisz jak będziesz się trzymała dobrze, osiągniesz coś. Tak to jest z toksycznymi ludźmi...

 

A może po prostu go olać. Niech sobie będzie, ty bądź w swoim świecie. Jeszcze parę lat i pewnie się jak najszybciej wyprowadzisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rymek, Kochanie, nie ma w tym nic dziwnego, ze czujesz sie tak jak opisujesz. Wiem ze to bardzo boli kiedy znikad pomocy a osoba ktora ma byc dla Ciebie wsparciem i oparciem mowi zebys sie zabila. Zyjesz w rodzinie zarowno uzaleznionej jak i dysfunkcyjnej - alkohol, przemoc. W czlowieku jest silny mechanizm wypierania wiec nawet jesli nie zdajesz sobie sprawy z tego ze to Cie boli to jednak tak jest. Wychodzi to w postaci depresji, mysli i prob samobojczych. Kochanie, Ty sama sobie z tym nie poradzisz. Idz do psychologa ktory Ci pomoze. Wyslucha, nakieruje na rozwiazanie, pomoze stanac na nogi. Prawdopodobnie skieruje tez do psychiatry. Gdzies tu pisalas ze w sumie az tak sie swoim stanem nie przejmujesz bo chodzi tylko o Ciebie. Kochanie, Ty masz szanse miec wspaniale zycie i zapomniec o tym co teraz przechodzisz. Uwierz ze wiem co mowie, u mnie tez bylo trudno, zle ale dzis jest bardzo dobrze. Studiuje pedagogike, za chwile wybieram sie na psychologie, zycie mi sie uklada. Uwierz ze Twoje zycie moze byc pieknie. Daj sobie szanse. Skonsultuj sie z psychologiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba tez musze sobie dzisiaj pomarudzic.Dzisiaj mialam wizyte u swojego hematologa,szłam tam jak na skazanie,z wielkim strachem.No i moje lekki i przypuszczenia sie potwierdzily,płytki spadły mi do 46 tys wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr nie wiem czy plakac czy cos rozwalic :x:? przepraszam ale musze: "....jaaaaaaaaaaaapierdolllleeeee.." chyba troche lepiej ze moge to napisac :smile: Czy jak wszystko sie wali to naraz ??? i czemu takie rzeczy spotykaja normalnych ludzi a nie jakis pedofilów,mordercow albo innych .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znowu pisząc posta stwierdziłam że jestem żałosna i nawet nie będę się wygłupiać pisząc o sobie. Ile razy już tak było. Kto z was jeszcze przymierzał się, żeby się wyżalić, i rezygnował uświadamiając sobie że to zupełnie nie ma jakiegokolwiek sensu? Że tylko potwierdzi, że nic nie jest wart?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam serdecznie jestem nowa na tym forum, pogubiłam się troszke i sama nie wiem co mi siedzi w głowie. Czuje sie fatalnie, boje sie...ludzi, nowych wyzwań.Najlepiej czuje sie w miejscu pewnym i chciałabym tam przebywać cały czas. Od września pracuje w Urzędzie Miasta, wiadomo przechodze od referatu do referatu i panicznie boje się sekretariatu. Ludzi którzy tam przychodzą, boję sie kompromitacji i zwolnienia. Jak już zsyłają mnie tam popęłniam głupie błędy, każdego dnia utwierdzają mnie w przekonaniu że jeśli nie mam wykształcenia wyższego i "znajomości" to jestem nikim. Owszem zaszyłam sie w tej mojej kancelarii i staram sie nie rzucac w oczy ale to chyba nie grzech.Stare wyjadaczki nie potrafią zaakceptować tego że człowiek się uczy i ma prawo popęłniać błędy. Każdego dnia chodzę do pracy znerwicowana co dziś złego usłyszę i jakim jestem niekompetentym pracownikiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt mnie nie rozumie, wyglada na to, ze nie mam prawa do wyrazenia swojej opinii bo kazdy odbiera to jak atak. Nie wiem czy to we mnie tkwi blad czy to ludziom sie popierd**** w glowach. W sumie wolal bym ja byc nienormalny bo chyba latwiej byc nienormalnym wsrod normalnych niz odwrotnie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inny, ludzie nie znoszą krytyki (ja pewnie też nie, ale przynajmniej staram się tego nie okazywać). Wszyscy moi bliscy 'znajomi' są nimi, dopóki udaję, że się z nimi zgadzam, że są najmądrzejsi, robią same mądre i rozsądne rzeczy i że 'tak, oczywiście, masz rację'. Może to obrzydliwe i obłudne, ale tak mi jest po prostu wygodniej - bo jakby co, mam z kim pogadać (ale broń boże nie na żaden poważny temat!). Ale jak zaczynam mieć tego dość i próbuję im - najdelikatniej, jak umiem - wytłumaczyć, że posunęli się nieco za daleko w swojej miłości własnej i przekonaniu o nieomylności i 'fajności' - dostają histerii, i pstryk! już mnie nie znają.

Taki obrazowy obraz (jak to inaczej powiedzieć?) ludzi, z którymi mam do czynienia. Brrr.

 

A w ogóle to mam za wysokie mniemanie o sobie, jeśli akurat nie uważam siebie za największe gówno. Paskudne, niszczycielskie skrajności. A fu, aż mi siebie żal. Zwłaszcza, że to oni - a nie ja - sobie radzą w życiu, i korzystają z niego, jak trzeba. A ja mam w sobie do nich taki gorzki żal, że mnie się nie udaje. I to, paradoksalnie, buduje moje poczucie niższej wyższości - strasznie to skomplikowane, i trudne do opisania. Coś w stylu: "oni są szczęśliwi i beztroscy, ale ja mam przynajmniej realistyczny pogląd na to gówno, w którym się taplamy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc, jeczarnia... dobre okreslenie mego stanu. chce pojeczec. mialam zwiazek z facetem chorym na nerwice. przez rok wierzylam ze sie wyleczy i przestanie mnie ranic, mowiac mi ze nic do mnie nie czuje, a zacznie czuc i skupi sie na przyczynie swojej nerwicy a nie na mnie. bo mu tak latwiej. ale on sie nie chce skupic sie na rodzicach. za trudne to dla niego zaakceptowac ze byli ch... rodzicami. latwiej mu stwierdzic ze mnie nie kocha, mimo ze w sierpniu ubieglego roku mielismy miec slub, mimo ze z powodu jego mysli ze moglby mnie nie kochac, wyladowal w psychiatryku. to dla niego juz nie ma znaczenia, licza sie tylko dobre kontakty z rodzina. mam juz dosc. kochalam tego czlowieka, ale juz mam dosc, chce odejsc. chce na zawsze zapomniec. chce poznac nowego mezczyzne, ktory mnie tak nie skrzywdzi. ale wpadam w coraz wieksza depresje. kompletnie sobie nie radze. co chwile placze, nie umiem spac, leki uspakajacace musze zazywac, mam silne mysli samobojcze. czuje sie do dupy i nic nie warta osoba. kocham tego czlowieka, a on mi cos takiego zrobil. mam juz dosyc, jeszcze u mojego ojca wyszla choroba nowotworowa, wiec teraz tak bardzo potrzebuje bliskosci jakiejs osoby, nie radze sobie totalnie. i juz nie wiem jak. najchetniej bym lyknela cale opakowanie tych moich lekow uspakajajaych i zeby to wszystko sie raz na zawsze skonczylo. po prostu nie chce mi sie zyc. nie chce... ale musze, rodzina by nie dala rady zniesc mojego samobojstwa i choroby ojca w jednym... musze byc twarda, a chcialabym tylko znalezc sie w ziemi. czemu on mi to zrobil. moja psycholozka juz tez niewiele mi pomaga. ja mam po prostu depresje i mam dosyc zycia. i powinnam chyba zaczac brac leki, ale nie chce, nie lubie ich. juz keidys bralam. nie lubie ich. chce sobie sama poradzic z tym problemem, z tym co mi ten czlowiek wyrzadzil. chce byc swiadoma, i swiadomie o nim zapomniec. i swiadomie wyjsc na przeciw nowemu mezczyznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezu już dawno nie miałam ataku takiego histerycznego płaczu jak dziś. Ostatnio płakałam w maju zeszłego roku tak mi się to rzadko zdarza że pamiętam. Wtedy miałam chociaż powód. A dziś? Nie wiem, po prostu się trochę boję ale żeby aż tak... Oddechu nie mogłam złapać. Strasznie mnie to wykończyło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem nie potrafię tego zrozumieć. dziś po prostu leżałam na łóżku nawet nie pamiętam o czym myślałam. I nagle taki atak inaczej tego nie umiem określić. na uczelni bywało już gorzej, z ludżmi na roku bardzo dobrze się aktualnie dogaduję. Wczoraj skończyłam pisać pracę zaliczeniową którą napisałam w ostatniej chwili, byłam taka zadowolona. Ale wieczorem pomyślałam o jeszcze nie zaliczonym egzaminie na który wyprosiłam trzeci termin i się pocięłam. TO moja typowa reakcja na stres. Ten egzamin mam jutro ale uczę się, nieźle mi idzie, jestem dobrej myśli..

ja płaczę jak mi ktoś umrze, ewentualnie jest ciężko chory, innych sytuacji nie pamiętam kiedy bym płakała. I to tak!Chyba że to dopiero zapowiedż czegoś...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Wlasnie sie zarejestrowalem.

Tak sobie troche czytam i widze... mam poczucie pewnej przynaleznosci do tego co piszecie.

Pelno tu ludzi wrazliwych ktorych dotknela gowniana rzeczywistosc.

Nie bardzo wiem czy zanudzac was swoimi malymi problemikami bo te o ktorych przeczytalem przerastaja wszelkie moje wyobrazenia na temat tego jak moze byc ch..owo.

Pozdrawiam.

 

Inny - twoj podpis jest genialny:

"Szukam czegos nie wiem czego, czekam na cos nie wiem na co, po co i jak dlugo"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiec w skrocie:

Rok temu wieper..lili mnie z pracy

i jednoczesnie dowiedzialem sie ze mam wirusa watroby typu C - szanse wyleczenia 40%. Koles ktory wywalil mnie z pracy zrobil to dlatego ze na jego miejsce przychodzil ktos inny pod kogo ja podlegalem - takie male swinstewko na odchodne. Przez rok walczylem z wirusem ladujac sobie w zyly interferon i rybawiryne po ktorych dostalem anemii, zerowego poziomu bialych cialek, zapalenia zoladka, depresji i paru przepieknych chorob skory. Jako osoba bezrobotna musialem zapiepszac na umowe o dzielo zeby zwiazac koniec z koncem i nikogo nie interesowalo ze po lekach ledwo wiem jak sie nazywam. Byly takie dni ze nie bylem w stanie dojsc do kuchni bez zadyszki albo kiedy kiwalem sie jak psychiczny po psychotropach a moja swiadomosc uciekala jak ptak wymykajacy sie z rak. Potrafilem np. zastygnac nad lodowka serkow w spozywczym nie bedac w stanie odkryc dlaczego tam sie znalazlem. Lekarze z zakaznego z usmiechem polecali mi zwolnienie lekarskie - tylko od czego niby mialbym sie zwolnic skoro k... bylem bezrobotny. Moja ukochana - jak to przy depresji - uwazala ze sie nad soba rozczulam. Cale otoczenie mialo mnie w dupie. Wszyscy pytali sie "dlacego nie wezmiesz sie w garsc i nie znajdziesz sobie pracy przeciez to takie proste". Nikogo k... nie interesowalo ze po przeczytaniu jednego rozdzialu w ksiazce czuje sie jakbym przekopal dwie tony wegla (o dzieki ci interferonie!). Przez rok chodzilem na terapie do babki ktora zapominala przygotowac sie do spotkan (a to testu nie sprawdzila a to zapomniala co miala mi przyniesc). W kolko z reszta odkladala spotkania - traktowala mnie jak pacjenta trzeciej kategorii.

Najcudowniejsze zdarzylo sie ostatnio:

Zapisywalem sobie wnioski z terapi, swoje mysli, swoje wrazenia ze zwiazku z ukochana, bardzo intymne mysli w komputerowym pamietniku. Od jakiegos czasu mialem wrazenie ze ktos grzebal w moim laptopie. Okazalo sie ze "ukochana" przeczytala WSZYSTKIE wpisy z mojego pamietnika (skads podejrzala chaslo) i cala historie z mojego gadu gadu i gdybym w tej calej swojej paranoi nie zalozyl szpiega na swoim komputerze nigdy bym sie o tym nie dowiedzial. Odarla mnie z resztek intymnosci i jescze do konca probowala klamac ze nie wie o co chodzi.

 

To tyle faktow.

Jak sie z tym czuje? Raczej kiepsko. Oglednie mowiac.

 

Juz czekam na te rady - nie poddawaj sie bedzie lepiej.

Ale przynajmniej nikt mnie nie zgwalcil i nikt mnie nie bil (pisze to BEZ sarkazmu). Za to moi rodzice niezle mnie sponiewierali w dziecinstwie. Poczucie winy mam wielkosci drapacza chmur - ale to akurat pewnie znacie.

 

Narazie ciesze sie z kazdej chwili w ktorej uda mi sie ucieszyc czyms drobnym.

Poza tym zaczalem od tzw "przezywania straty".

Szczerze polecam.

Tylko nie mozna uciekac. Na poczatku jest trudno duzo lez i emocji ale potem przychodzi ukojenie. Nie od razu to pomaga. Mam nadzieje ze pomoze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko masz. A jak z terapią WZW C? Jakie efekty teraz? Widzę, że pewno lepiej niż z duszą - bo z tą bardzo źle. Pozdrawiam i trzymaj się!

 

Z tym zwolnieniem to jest niestety tak w Polsce, że jak byś był sam to nawet już ubezpieczenia nie ma. Jest się wtedy spisanym na straty - a tak to przynajmniej można się leczyć za ubezpieczenie drugiej połówki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×