Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F


mała defetystka

Rekomendowane odpowiedzi

Często i w miarę szybko są te terminy przenoszone, więc warto dzwonić. Co nie oznacza, że i tak na koniec roku możesz tam się dostać. Zależy jak tworzona jest grupa. Chyba.

Terminy są przenoszone często, to prawda. Co do dostania się to na grupę owszem, dwa razy w roku są osoby przyjmowane (czerwiec i grudzień), ale jak Cię zakwalifikują na terapię indywidualną to bardzo różnie - może być przyjęcie za dwa dni, może być za dwa miesiące, zależy od ilości wolnych miejsc.

 

Co do jedzenia - jak na szpitalne to jest całkiem znośne, serio. Oprócz tego jak Ci coś nie odpowiada, zawsze można sobie kupić pizzę czy inne pierogi z warsztatów kuchennych za 2 zł :) Diety są, na wizycie lekarskiej przy przyjęciu można powiedzieć, że się jakąś chce konkretną (np. lekkostrawną albo wegetariańską) i jeśli nie ma przeciwwskazań (tzn. jakiś niedobór w badaniach nie wyjdzie albo co), to dają wybraną bez problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do jedzenia - jak na szpitalne to jest całkiem znośne, serio. Oprócz tego jak Ci coś nie odpowiada, zawsze można sobie kupić pizzę czy inne pierogi z warsztatów kuchennych za 2 zł :) Diety są, na wizycie lekarskiej przy przyjęciu można powiedzieć, że się jakąś chce konkretną (np. lekkostrawną albo wegetariańską) i jeśli nie ma przeciwwskazań (tzn. jakiś niedobór w badaniach nie wyjdzie albo co), to dają wybraną bez problemu.

inoutcest dzięki że się odezwałaś . Każde informacje są na wagę złota . Oddział w Krakowie ma najlepszą opinię w Polsce jeżeli ktoś naprawdę chce się leczyć a nie odpoczywać w sanatorium . Niestety te terminy i czas oczekiwania . Mimo to próbuję , dla KOMOROWA jestem zbyt trudnym przypadkiem ,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc tam oprócz tego, że zjeżdża się nowa grupa, są już jacyś ludzie, którzy do grup nie będą należeć, dobrze zrozumiałam?

 

Ciekawi mnie czy jest tam jakaś salka, gdzie można poćwiczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, bo tam albo dostajesz się na terapię indywidualną albo na grupową. I ludzie się wymieniają tak, że w czerwcu i grudniu przychodzą ludzie na grupową na raz, a Ci, którzy dostają indywidualną, przyjmowani są kiedy jest miejsce.

 

Salka jest, o klucz można poprosić (o ile nie masz przeciwwskazań np. anoreksji). Oprócz tego na terenie szpitala jest też siłownia i można sobie na nią chodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, bo tam albo dostajesz się na terapię indywidualną albo na grupową. I ludzie się wymieniają tak, że w czerwcu i grudniu przychodzą ludzie na grupową .

Czy jest jakaś reguła ze indywidualna jest trzy miesięczna z rozpoznaniem nerwicy a grupowa 24 tyg. dla osób z rozpoznaniem zaburzeń osobowości ?

Już w najbliższą środę 17 czerwca jadę na pierwszą konsultację .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamre, Inoutcest -Dziękuję za odpowiedź.

Więc wczoraj pojechałam na pierwszą konsultację z lekarzem . Bałam się . Niepotrzebnie . Lekarz który mnie przyjął był bardzo miły , potrafił stworzyć atmosferę że podczas tej rozmowy czułam się w miarę swobodnie . Pani sekretarka też potraktowała mnie bardzo życzliwie . Ogólne wrażenie bardzo pozytywne . Mile zaskoczył mnie fakt że potencjalnych pacjentów traktuje się poważnie , równo o 10 .00 tak jak byłam umówiona przyjął mnie lekarz .

Teraz oczekiwane na kolejne konsultacje . Jestem nastawiona dość optymistycznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzikaluna, pewnie miałaś z tym samym lekarzem co ja. U mnie usiadł i nie mówił przez pierwsze ok 20 min słowa do mnie, głosiłam swój monolog i miałam w myślach jak bardza chcę uciec gdzieś daleko, no więc albo ciebie potraktował inaczej, albo takie sytuacje są dla ciebie normalne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzikaluna, pewnie miałaś z tym samym lekarzem co ja. U mnie usiadł i nie mówił przez pierwsze ok 20 min słowa do mnie, głosiłam swój monolog i miałam w myślach jak bardza chcę uciec gdzieś daleko, no więc albo ciebie potraktował inaczej, albo takie sytuacje są dla ciebie normalne

 

Lekarz zaprosił mnie do siebie , podał rękę , przedstawił się i zapytał co mnie sprowadza . Opowiedziałam o swoich perypetiach życiowych , w trakcie zadawał pytania o rzeczy które uznał za ważne , na koniec powiedział mi że kwalifikacje są po to żeby mogli się zorientować czy są w stanie mi pomóc a nie zaszkodzić i że na pewno nie zostanę odprawiona z tak zwanym,, kwitkiem ,, Tylko dostanę konkretną odpowiedź czy oddział może mi pomóc a jeżeli nie to jaka terapia jest dla mnie odpowiednia . I naprawdę uwierzyłam że to co mówi jest szczere.

Ta rozmowa naprawdę dała mi nadzieję . Nastawiła mnie pozytywnie .Na koniec też podał mi rękę na pożegnanie , co mnie mile zaskoczyło i trochę speszyło .

Uważam że skoro to ja się ubiegam o przyjęcie to ja muszę o to postarać a nie lekarz .

Jakieś trzy tygodnie wcześniej byłam na kwalifikacji w Komorowie i tam miałam wrażenie że zarówno lekarka i psycholog szukają powodu żeby mnie nie przyjąć , ciągle czułam się atakowana , rozgrzebali moje dzieciństwo i najgorsze momenty z życia i naprawdę kiepskim stanie wracałam do domu , 400 km w busie przeryczałam i nie mogłam się uspokoić , w dodatku ponad 3 godziny czekałam aż Pani doktor zechce mnie przyjąć , byłam zdenerwowania że nie zdążę na powrotny autobus , zdążyłam na wariackich papierach na ostatnią chwilę , głodna bo nie miałam czasu kupić nic do jedzenia ani picia .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzikaluna, to albo podmienili lekarza, albo ja innymi oczami patrzę na świat:P. No mojej konsultacji wyszedł z tego ostatniego gabinetu po lewej stronie i po prostu poszedł tam gdzie miała być rozmowa nic do mnie nie mówiąc, już wtedy nie wiedziałam co mam robić, ale poszłam za nimi zapytałam czy mam wchodzić czy poczekać, cos tam mruknął, podał mi rękę, usiadł i powiedział jedno słowo, słucham. 5 min mojego milczenia, ale w końcu myślałam że nie po to 600 km jechałam żeby siedzieć, zaczęłam gadać, ale nie było z jego strony z 20 min żadnego słowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ehh... dobrze że tyle czasu mnie nie było tutaj bo pewnie bym za bardzo wzieła do siebie to co ktoś pisał o mnie x stron temu.

Minęło 9 miesięcy od mojej ostatniej konsultacji i odmowy. Pracuję, śmieję się, podróżuję, gotuję, maluję, gram, chodzę do terapeuty - dobrego i na NFZ, który stwierdził, że chyba za bardzo się przejęłam tą odmową i słowami szanownej Pani Ordynator.

I żyję bez tego pobytu.

Nie twierdzę, że nie jest to nikomu potrzebne i pomocne- tutaj się wypowiadały osoby, które przeszły tą drogę.

Mówię tylko tyle : życie toczy się dalej, są specjaliści, inne formy leczenia, są porzucone hobby, którymi można się zająć, aby odpocząć od negatywnych emocji.

Odmowa to nie koniec świata. Pamiętajcie - nie oznacza to, że jesteście gorsi, nie wypadliście dobrze w kastingu jakimś. Po prostu na tą chwilę taka forma nie jest dla was. Ale zawsze można próbować innych rzeczy:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niebieska777 spodobało mi się to, co napisałaś:

ehh... I żyję bez tego pobytu.

Nie twierdzę, że nie jest to nikomu potrzebne i pomocne- tutaj się wypowiadały osoby, które przeszły tą drogę.

Mówię tylko tyle : życie toczy się dalej, są specjaliści, inne formy leczenia, są porzucone hobby, którymi można się zająć, aby odpocząć od negatywnych emocji.

Odmowa to nie koniec świata. Pamiętajcie - nie oznacza to, że jesteście gorsi, nie wypadliście dobrze w kastingu jakimś. Po prostu na tą chwilę taka forma nie jest dla was. Ale zawsze można próbować innych rzeczy:D

 

Ja po tym jak nie zostałam przyjęta na 7F złapałam wielomiesięcznego doła, potem zaczęłam się podnosić, szukać pracy... ale nie miałam siły. Potem trafiłam do Obrzyc, gdzie zostałam potraktowana dokładnie odwrotnie niż na 7F. Dziś wiem, że Obrzyce to było to moje miejsce, gdzie mam odzyskać swoje życie. Tyle dobra, ile tam dostałam przez 24 tygodnie, nie dostałam chyba przez całe życie. Dzięki temu dobru przetrwałam trudne momenty i wyszłam z nich z tarczą a nie - jak zwykle - na tarczy. Jestem mocniejsza. Tylko żebym to jeszcze utrzymała... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niebieska777 spodobało mi się to, co napisałaś:
ehh... I żyję bez tego pobytu.

Nie twierdzę' date=' że nie jest to nikomu potrzebne i pomocne- tutaj się wypowiadały osoby, które przeszły tą drogę.

Mówię tylko tyle : życie toczy się dalej, są specjaliści, inne formy leczenia, są porzucone hobby, którymi można się zająć, aby odpocząć od negatywnych emocji.

Odmowa to nie koniec świata. Pamiętajcie - nie oznacza to, że jesteście gorsi, nie wypadliście dobrze w kastingu jakimś. Po prostu na tą chwilę taka forma nie jest dla was. Ale zawsze można próbować innych rzeczy:D[/quote']

 

Ja po tym jak nie zostałam przyjęta na 7F złapałam wielomiesięcznego doła, potem zaczęłam się podnosić, szukać pracy... ale nie miałam siły. Potem trafiłam do Obrzyc, gdzie zostałam potraktowana dokładnie odwrotnie niż na 7F. Dziś wiem, że Obrzyce to było to moje miejsce, gdzie mam odzyskać swoje życie. Tyle dobra, ile tam dostałam przez 24 tygodnie, nie dostałam chyba przez całe życie. Dzięki temu dobru przetrwałam trudne momenty i wyszłam z nich z tarczą a nie - jak zwykle - na tarczy. Jestem mocniejsza. Tylko żebym to jeszcze utrzymała... :(

 

Noo.. w Obrzycach to sie mozna poprzytulac :-) Tez nie chcialam wyjezdzac, kazda pielegniarka byla jak matka.

Utrzymasz, na razie to swierze i odczuwasz wielka strate i smutek. Za jakis czas spojrzysz troche inaczej.

Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haha nie wiem jak tam jest mniejsza z tym ale spotkałem zapewne podkoloryzowany i komiczny opis z przymrożeniem oka:

 

 

Ja byłam. Pisałam już nawet kiedyś o tym. Mogę skopiować tekst.

01.013 "Troje z moich znajomych borderow z 7f zle skonczylo po tej terapii. Bilans? jedno samobojstwo, druga laska wyladowala na odwyku, a trzecia rozbila swoje wieloletnie malzenstwo, bo... uciekla z pacjentem.... ot, moja subiektywna ocena..."

Tak było kiedyś. Teraz mogę napisać obszerniejszy tekst. Generalnie NIE POLECAM tego oddziału i radzę trzymać się od niego z daleka.

Podam parę przykładów. Czytacie opinie jak to wszystko fajnie, pięknie, że ludzie sobie chwalą ten oddział... Dobrze, to piszą Ci, którzy są zadowoleni z "pobytu". I uwierzcie mi, to bardzo NIELICZNA grupa. Prawda jest taka, że Ci, którym ta terapia zaszkodziła mają tak dość tego oddziału, że nawet nie im się pisać na forach, czytać o tym oddziale itp. Proste i logiczne.

Oni tam nie leczą, oni chcą żebyś był przeciętnym. Każdy Twój ruch jest analizowany: oglądasz się w lusterku - masz narcyza, grozisz paluszkiem? - masz osobowość paranoidalną, czytasz książki? - izolujesz się-masz osobowość schizoidalną, ścielisz równo łóżko? - pewnie masz osobowość anakastyczną, a jak się lubisz bawić to pewnie jesteś histrionikiem. Nie, nie przesadzam. Tak tam jest. Przykład: jestem plastykiem, lubię rysować. Moja terapeutka wzięła sobie urlop więc rysowałam więcej. No i zaczęły się wywody, że "mam kontakt intymny ze sztuką", że to wagary od terapii. W pięcie mam płytkę tytanową, więc trochę "stukam" jak idę. Odpowiedź? Że muszę być bardzo naładowana złością, bo tak chodzę. Gdy "startowałam" na oddział byłam bardzo wychudzona po antydepresatach. No i zostałam na wylocie pacjentek anorektyczek. Pielęgniarki tak mi nawkręcały anoreksję i bulimię, że omal w to nie uwierzyłam. Przez pół roku zastanawiano się czy mam border czy CHAD i nie potrafili ustalić diagnozy. Teraz wiem, że CHAD. To są drobne rzeczy, ale jest ich mnóstwo.

Żeby nie było, że mówię tylko o sobie to powiem o innych pacjentach. Część z nich zwyczajnie pouciekała. Mój kumpel żegnając się na oddziale powiedział personelowi: Jesteście bandą och...eńców bawiących się w Indian. Drugi kumpel ukończył terapię. Potem poszedł nawet drugi raz. Ale po tygodniu go wypisano. Teraz już nie żyje...

Kolejny znajomy popełnił samobójstwo 5 lat temu.

Z jedną pacjentką zamieszkałam po wyjściu ze szpitala. Wytrzymałyśmy razem miesiąc. Alkohol + leki. Nic ciekawego, nie wytrzymałyśmy razem. Ona też nie chce słyszeć o oddziale. Skończyła na odwyku.

Moja "współlokatorka" z sali uciekła z dnia na dzień ze szpitala nikomu nic nie mówiąc. Koleżanka zza ściany również uciekła (nawet jej w tym pomogłam, potem miałam wyrzuty).

Kiedyś było forum 7f. Było... a dlaczego nie ma? Bo jakaś laska z forum, po wyjściu tak się wkurzyła na oddział, że zadzwoniła na policję i powiedziała, że jest bomba. Forum zlikwidowano.

Kolejna laska bardzo sobie chwaliła leczenie w trakcie pobytu. Była zadowolona, że robi postępy, personel ją chwalił. Po wyjściu stwierdziła, że ona tego nie robiła dla siebie tylko dla personelu. Taki wiecie, typ kujona. I sfiksowała. Od razu po wyjściu pocięła się i trafiła na zamknięty.

Jednemu facetowi na diagnozie powiedzieli, że skończy jako bezdomny na ulicy.

Owszem, po jakimś czasie chciałam się starać o drugie przyjęcie. Pomyślałam sobie, że może da się coś ze mnie wycisnąć. Byłam na pierwszej rozmowie z ordynatorką. Jako, że miałam zapalenie ucha środkowego i brałam krople - miałam problemy ze słuchem i często prosiłam o powtorzenie pytania. I co usłyszałam? Że nie słucham ludzi LOL. Druga sprawa, byłam po tajgerach, trochę mnie roztelepało. Stwierdziła, że jestem alkoholiczką i powinnam iść na odwyk. I że chętnie mi zrobi jeszcze test na obecność tramalu i benzodiazepin. Normalnie nie wierzyłam w to co mówi. Wyszłam, zobaczyłam wielki przenikliwy portret Freuda i stwierdziłam tylko: JA PIERDOLE. Zapytała o inne pobyty w Kobierzynie ostatnio. Powiedziałam, że byłam kiedyś na izbie przyjęć, ale mnie nie przyjęto i dano mi do podpisania dokument odmowy przyjęcia. To powiedziała, mi że KŁAMIĘ i oczerniam jej szpital. To ona nie wie co się dzieje czy udaje?

Teraz czuję się znacznie lepiej. Od kilku mam lekarkę, która mnie słucha, rozumie, jest moim psychologiem i zarazem psychiatrą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×