Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy miłość/zakochanie pomaga w depresji?


arminn

Rekomendowane odpowiedzi

Lubię filozofować :roll: Szczególnie na temat miłości. Ostatnio zastanawiam się, jakby to było, gdybym była z kimś w związku. Czy pomogło by mi to w walce z depresją? Może byłabym szczęśliwa, bo przecież nic podobno tak nie uszczęśliwia :105: A może unieszczęśliwiałabym tą osobę swoją chorobą i było by jej ciężko zrozumieć pewne sprawy. Potem zerwałaby ze mną, a ja bym tego nie zniosła. Ale z drugiej strony trzymanie kogoś za rękę, przytulanie kogoś przed snem, słuchanie przynajmniej dwa razy dziennie dwóch najbardziej magicznych słów, spacery przy zachodzie słońca-wszystko to brzmi zachęcająco. A może to wszystko jest przereklamowane? :-| Ostatnio w swoim otoczeniu byłam świadkiem rozpadu związku, który naprawdę świetnie się "prezentował". Życie jest skomplikowane, może bycie z kimś w związku bywa jeszcze bardziej skomplikowane. Czy w ogóle istnieje prawdziwa miłość jeszcze na tym świecie? :bezradny:

Chciałabym żeby ktoś mnie kochał, ale też trochę się tego boje...Mam niską samoocenę i czasami zastanawiam się, czy w ogóle ktoś byłby w stanie mnie pokochać.

 

 

Macie jakieś zdanie na temat bycia w związku, będąc chorym na depresje? Może ktoś dzięki drugiej połówce się wyleczył? :roll: Albo po prostu poczuł się lepiej, czuł sens swojego życia itd? Podzielcie się swoimi historiami miłosnymi, jeśli macie ochotę.

 

(i generalnie mam nadzieję, że te moje wypociny was nie znudziły :roll: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie byłem,nie sądzę że będę w takowej relacji.

To imho bezsensowny/mocno ryzykowny czynnik motywujący do walki z depresją,niską samooceną i innymi.

Owszem,może pomóc,ale to mocno niestabilna rzecz,2 strona zawsze może cie kopnąć w dupę i posłać w jeszcze większe szambo, w którym się jest,raczej się wygrzebiesz z czasem,ale może to zająć znacznie więcej czasu.

Druga rzecz - czasami prowadzi do uzależnienia swojego szczęścia/poczucia wartości od 2 osoby,co może się skończyć jak wyżej - failem.

Ryzykowna gra,gdzie stawiasz to co jest do "naprawy" i rozyebka tego boli.

 

Inna sprawa,że wsparcie tego gatunku pewnie potrafi bardzo wiele dać,o ile jest prawdziwe itd.

 

Ale mimo wszystko,leczenie pozostawmy psychiatrom i psychoterapeutom (dobrym,nie ogrom z papiórem).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

arminn, może zaszkodzić, może pomóc, może to pozostawić bez zmian, ogólnie zależy to od mnóstwa czynników, ważne by druga osoba była dopasowana, ważna komunikacja i te inne rzeczy, jeśli się już zdecydujesz to zwróć na nie uwagę.

 

nie rozpatruj tego pod kątem leczenia, uszczęśliwienia już prędzej :)

trudno rozpatrywać i prognozować miłość abstrakcyjnie - jak znajdziesz sobie konkretnego faceta, do którego będziesz coś czuła, zwróć uwagę na różne rzeczy, czy jesteście dopasowani, na perspektywy, czy on Cię szanuje, jak spędza Ci się z nim czas itd. i wtedy sobie oceń i odpowiedz czy chcesz z nim się wiązać i angażować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorszy jest lęk przed samym sobą w związku. Wydaje mi się, że jak ma się marzenia o relacji, gdzie nie ma miejsca na manipulacje, to może być trudno znaleźć sobie idealnego partnera osobie z zaburzeniem. Mnie zakochania utrudniają spokojną egzystencję z problemami. Powodują niepotrzebną ekscytację i chwiejność. Ale natury nie da się oszukać i dąży się wciąż i kombinuje 'jakby tu...'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest trochę złudne. Jeśli ktoś choruje i zakochuje się to ma więcej energii i chęci ale po jakimś czasie może pojawić się silniejszy epizod i jest większe rozczarowanie bo miłość nie wystarcza by go pokonać.

Będąc samotnym jednak jest dużo ciężej nie mając depresji a co dopiero jak się choruje i dokłada to dodatkowe cierpienia.

 

Złudne jest również to jak osoba, która ma niską samoocenę wchodzi w związek i opiera swoją samoocenę tylko o drugą osobę... ta osoba odchodzi i robi się tragedia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, Może nie całkiem odmówić, tylko że nie wiem, czy to dobre w moim przypadku...Zresztą poznanie dzisiaj kogoś wyrozumiałego, kogoś kto pokocha Ciebie takim jakim jesteś (czyli w chorobie również!) wydaję się trudne :-| No, ale właśnie jak pisałam wyżej człowiek nie jest w stanie zahamować w sobie potrzeby miłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy miłość/zakochanie pomaga w depresji?

Osobie chorej może pomaga. Partnerowi osoby chorej na depresje z pewnością depresja tejże osoby nie pomaga.

 

Czy w ogóle istnieje prawdziwa miłość jeszcze na tym świecie?

Tak istniała i istnieć będzie tak długo jak ludzie będą istnieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też się nad tym często zastanawiam, i dochodze do wniosku, że miłość po psychotropach raczej nie istnieje, w tym wszystkim trwać to za mało. A czy pomaga ? Nie wiem, pewnie gdyby trafić na tą jedyną, to pewnie pomogłaby. Gorzej jak się trafi źle, i można popłynąć na tym na dobre..

 

Ja postanowiłem sobie, że dopóki nie skończe w większej mierze z prochami, to nie pcham się nawet w uczucie, bo ja w zasadzie oprócz bólu fizycznego nic nie czuję :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż pozostało mi tylko pozazdrościć Twojej sytuacji, bo mi bliżej do anchedonii niż miłości.

 

Proszki wypłukały ze mnie emocje, te dobre i złe, zdolność odczuwania przyjemności, zdolność do cieszenia się z czegokolwiek, mam wszystko w dupie, libido po roku brania SSRI też spadło mimo młodego wieku, ale jedyny plus tych leków że jakoś się trzymam, chociaż co to za życie. Kiedyś było inaczej, jeszcze pół roku temu było w miare OK, teraz mam już wszystko w dupie ;) Powinno się poprawić po odstawieniu, ale kiedy to jeszcze nie wiem :)

 

Zwykła hipotermia po tych prochach, niby jestem, ale mnie nie ma, niby udaję ze wszystko jest okej, ale w głębi nie jestem szczęśliwy, chciałbym z tym skończyć, ale to jeszcze nie koniec walki o odzyskanie dawnego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Don Kamillo, wiesz u mnie libido tez nie jest wysokie po antydepresancie, ale zwiazek nie opiera sie głownie na d. miedzy innymi :mrgreen: Takze jak nie mam ochoty to nikt nie zmusza :) Pewien czas temu tez odstawiłam antydepresant i było tak samo, szkoda ze na Ciebie tak działa...miej nadziej ze moze to sie zmieni :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musi się zmienić, z tym że dopiero jak to odstawię, niestety to nie będzie łatwe.. Cóż ja nie mam jakiegoś ciśnienia na te sprawy, jak na razie wybrałem ratowanie życia, przezyłem co swoje na razie mi wystarczy..

 

Pewnie za dużo już tych prochów, niestety ciągle siedze w domu, bo ciągle mnie wszystko napier.. i niestety. Nie ma na razie szans. Niebawem idę na wesele z kolezanką, więc poczuję się w końcu jak normalny człowiek, a nie jak "pojmane zwierze w sidłach" - depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem nie warto szukać na siłę, jednak jeżeli pojawi się odpowiednia osoba (jakaś wartościowa i taka, której jednak zaufamy, a do tego zaakceptuje nasze słabości i rozterki), to może się ona okazać dobrym wsparciem w chorobie. Oczywiście nie ma sensu traktować miłości jak tabletki - tutaj trzeba podejść trochę dojrzalej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×