Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Victorku poczekaj może z tym działem WYZDROWIAŁAM, bo to dopiero początek leczenia. A droga przede mną długa! :smile: Trzymaj kciuki za mnie, ja za Ciebie też będę, żeby każdy Twój dzień był choć o kapeńkę lepszy, bo wiedzę jak bardzo Ci ciężko. :D Trzymaj się dzielnie! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem tutaj nowa ja leczę się na nerwice lękową od 2 miesięcy miałam straszne doły i objawy duszności robi.ło mi się słabo serce waliło jak oszalałe myślałam że zwariuje ale mam bardzo fajną psychiatrę i dobrze dobrane leki na razie nie mam ataków które zdarzały mi się bardzo często biorę sedam i paxtin moze się z tego wyleczę bo ostatniego czasu miałam nawet myśli samobójcze a mam 6 letniego synka i mam dla kogo zyć też chodzę do psychologa i to może robi swoje tabletki plus dobry lekarz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do Wiktorka mam taką nadzieje ostatni atak miałam 19 grudnia na wigilii pracowniczej musiałam wyjść i jakoś się uspokoiłam po 20 minutach wróciłam i bylo już ok a od t ego czasu spokój w razie co biorę walidol jakoś mi pomaga no tak mi się wydaje pozdrawiam

 

[*EDIT*]

 

Do Wiktorka mam taką nadzieje ostatni atak miałam 19 grudnia na wigilii pracowniczej musiałam wyjść i jakoś się uspokoiłam po 20 minutach wróciłam i bylo już ok a od t ego czasu spokój w razie co biorę walidol jakoś mi pomaga no tak mi się wydaje pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiając z panią psycholog stwierdziłam że lęki sama zapraszam a to przecież jest mój wróg i nie chcę żeby mnie odwiedzał też warto sobie kupić trening autogenny według Szchulca taka uspakajająca płyta tam słychać szum morza śpiew ptaków odpręża a napiszcie czy wy pracujecie i jak sobie radzicie z tym w pracy pozdrawiam i życzę abyście też się lęków pozbyli

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam takie pytanie.

Jakie leki powinien mi przepisac na poczatek psychiatra?

Najlepiej takie dzieki ktorym bede mogl chociaz troche normalnie funkcjonowac.

Chodzi mi o takie dzieki ktorym jak najszybciej pozbede sie atakow. Od kilku dni dostaje ich .... w domu, co mi sie nigdy nie przytrafiało.

O wyjsciu do sklepu juz od ok 2 tyg nie ma mowy, od razu dostaje drgawek, usta sie zaciskaja i wiadomo co pozniej.

 

 

Musze wyslac brata zeby poszedl do psychiatry i wszystko opowiedzial zebym dostał jakies leki bo poki co sam nie moge.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś młody, masz młody organizm, musisz zdać sobie sprawe z faktu, że nerwica jest chorobą emocji, musisz zacząć działać unikanie kontaktów ze światem zewnętrznym może tylko pogarszac sprawę jak jesteś sam i wycofasz się z życia to się możesz pogrążyć. POztaraj się masz przecież dużo siły w sobie :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19_latek, bo to z czasem atakuje w miejsach które były pod tym kątem jakoś bezpieczne, tak to działa niestety... :( Posłuchaj co do leków to powiem ci tak że psychiatra może przepisać ci leki na takie napady nagłe ale i pewnie takie, kóre działają na dłuuużej. Z tym że przede wszystkim to on zdecyduje i nie my :) i co ważniejsza rzecz, to ty musisz iść do psychiatry i powiedzieć mu wszystko to co on potrzebuje usłyszeć , żeby mógł rozpoznać i ustawić odpowiednie leczenie. On musi poznać twoją historię choroby, twoje życie, możliwe że poleci terapię. Wiem że łatwo się to mówi a gorzej kiedy się ma ten lęk przed wychodzeniem jak ty, a wiem co to znaczy lęk....może wszystko

i to fakt że musimy sami stawiac jemu czoła i... powinieneś próbować i iść do psychiatry - sam. A jezeli naprawdę by było tak że nie da rady, bo zdaję sobie sprawę że może być to tak silne, to jest możliwość żeby psychiatra przyjechał do ciebie, nie kosztuje to wiele drożej niż zwykła wizyta.

Trzymaj się i nie daj się :) pozdrwaiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani przeszłam nowy etap nerwicy. Juz nie wiem czy się śmiać czy płakać. Dzisiaj z pracy zabrało mnie pogotowie. Do moich kołatań serca, nadprodukcji ślinianek, kłucia serca, mrowienia głowy, agorafobii, leku przed tramwajami hihi i innymi wrednościami, dołączyło pieczenie lewej strony ciała a szczególnie pod pachami. Dziwne to uczucie nieznane mi dotychczas doprowadziło do omdlenia i w rezultacie wezwaniu przez klientkę pogotowia. Oczywiście okazało się, że saturacja 100/88 ciśnienie 120/80 EKG rewelacja, neurolog mnie zbadał i stwierdził, ze wszystko oki. Tak więc stawiam czoło nowemu wyzwaniu "pieczeniu". Oj jak ja bym chciała znowu normalnie żyć i być zdrowa. Myślałam by stworzyć grupę wsparcia w Warszawie, gdzie nerwicowcy mogliby się spotykać i razem się wspierać. Szukałam na necie takich grup, niestety sa to przeważnie spotkania z psychoterapeutą, które trochę kosztują. Może jest tutaj ktoś z Warszawy kto chętnie by sie spotkał i pogadał, wyżalił, czy nawet wykrzyczał na temat swojej nerwicy?

Pozdrawiam Gosia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takk sie zastanawiam ostatnio i mam pytanie.

Czy ktos z Was zemdlał podczas silnego ataku? Czy jest to wogule mozliwe?

Ile u Was dajdłuzej trwał taki silny atak?

 

 

Wg moich doswiadczen jest tak ze jesli dostane ataku na zewnatrz i "przetrwam" to pozniej moge nawet cały dzien cos robic (np naprawiac płot itp) i jest ok.

 

Takze zauwazylem ze najwiekszy lęk mam przed ... lękiem. Przed tym że dostanę ataku paniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takk sie zastanawiam ostatnio i mam pytanie.

Czy ktos z Was zemdlał podczas silnego ataku? Czy jest to wogule mozliwe?

Ile u Was dajdłuzej trwał taki silny atak?

 

 

zemdlenie jest możliwe,podczas ataku,miałam coś takiego przez pare minut,ale nawet jak trochę lepiej się póżniej poczułam to trzęsło mi się wszystko w środku,omdlenia miałam jak nie wiedziałam że mam nerwice, robiono mi przeróżne badania i wszystko było w normie,póżniej stwierdzono że to nerwica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie tyle że zemdlałem ale omdlałem ale u mnie podejrzewam że to było od oddechu, za szybko i jeszcze ten lęk który ciągle trwa i mi się omdlało ::)

Wiesz co silny taki naprawdę silny atak, żechodze po mieszkaniu i w sumie nie mogę już myśleć to do trzech godzinek, ale różnie to bywa, a lęk przed lękiem to standard, w jednym dniu dostaje takiego silnego ataku, to już drugiego dnia nie moge przestać o tym myślec że i dziś tak będzie.

pozrdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie :) mi się nigdy jeszcze nie zdarzyło zemdleć czy omdleć w trakcie ataku lęku, ale... panicznie boję się, że zemdleję za każdym razem, gdy mam atak :( wiem, że to irracjonalne, ale niestety tak mam :( kiedyś jedna psycholożka powiedziała mi, że w trakcie ataku lęku podnosi się ciśnienie i nie ma bata, by zemdleć... ale jednak omdlenia się zdarzają, więc już sama nie wiem...

 

co do lęku przed lękiem, to u mnie to jest tak samo, jak u Victorka - po ataku nakręcam się na kolejny, i chyba coś w tym jest, że czasem przez takie myślenie sama go wywołuję :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dosłownie to samo, ciągle boję się zemdlenia, utraty przytomności i przez to moje lęki są jeszcze większe. Jedno napędza drugie! Omdlenia się zdarzają bo one są właśnie chyba od za dużego stresu i strachu. W całym ciele jest mega spięcie mięśni i chyba to stąd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie ja omdlałem raz to fakt, ale to było od oddechu, po prostu przyjmowałem w pracy dostawę i wysilałem się, oddech był szybki a że ja mam jeszcze w sobie non stop lęk i jeszcze bardziej łapałem powietrze i w końcu się zhiperwntylowałem :) i się zaczeło a do tego doszła panika i gotowe. Ale tak typowo zemdleć, nigdy nie zemdlałem, nie straciłem całkiem przytomności, mimo iż ataki bywały bardzo silne, tak więc zemdleć raczej nie można. Ale wiem że strach przed tym jest okropny, mnie po tym zdarzeniu bardziej się to nakręciło i mam problem w pracy bo tam trzeba się wysilać, ale jakoś staram się to kontrolować...:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam:)

lecze sie od 3 lat na depresje, ale tak naprawde ostre ataki dostałam niedawno...

mianowicie uczucie jakbym zaraz miała umrzeć tzn. straszne kłucie w sercu, cięzki oddech... oczywiscie poszłam przebadać serduszko i badania nic nie wykazały... oprocz silnej nerwicy...

dodatkowo często jak jestem w jakims sklepie mam takie kołyski... naprawde nie radze sobie wmawianiem ze to tylko moja wyobraznia... a cudownej tabletki nie ma:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alex32101,myślę że powinnaś się wybrać na wizytę do psychiatry(chyba,że już byłaś i ci nie pomógł),też miałam silne zawroty głowy bałam się po schodach schodzić żeby nie spaść,jak coś to pisz tu są bardzo życzliwi ludzie którzy ci w jakimś stopniu pomogą,pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :smile:

U mnie stwierdzono nerwicę lękową ale z podłożem nerwicy wegetatywnej,wszystko zaczęło się na studiach,od nagłych omdleń które nie miały podłoża somatycznego,lekarze rozkładali ręce i nie wiedzieli gdzie jeszcze szukać przyczyny...omdlenia były w autobusach,w kościele,w supermarkecie,czułam że napływające gorąco , ciemno przed oczami i mdlałam lub wychodziłam czym prędzej na powietrze jeśli czułam nadchodzące "omdlenie" , nadmierna potliwość niestety moje wielkie utrapienie:( drżenie rąk(straszne jest kiedy ludzie patrzą Ci na ręce które trzęsą się jak galareta(zrezygnowałam z powodu tego z pracy-pracowałam jako kelnerka i w kuchni,jak trudno było mi donieść kawę do stolika musiałam zrezygnować),do tego doszło kołatanie serca i lęki aby gdziekolwiek wyjść,najczęściej siedziałam w domu przed tv lub spałam.wyjście na studia,czy na spotkanie powodowało przyśpieszone bicie serca,pocenie się,drętwiały mi nogi jakby buntowały się do wyjścia...

Najgorsze jest teraz...bo nerwica wegetatywna osiągnęła swoje maksimum...teraz już prawie wogóle nie wychodzę z domu,mam silne lęki które objawiają się drżenie wszystkich mięśni zaczynam się trzęść jak galareta,jedynym sposobem to leżenie pod kołdrą i czekanie na poprawę,do tego doszły objawy żołądkowo - jelitowe...wygląda to jak grypa rota(wiem to śmiesznie brzmi)ale trzęsiesz się jak galareta,wymiotujesz,masz biegunke,nic jesz przez 2-3 dni i mija.coraz częściej zdarzają mi się takie napady trwają od paru godzin to 3dni.nie mogę normalnie spać,tylko leżę...jak już pisałam boje się wychodzić do Kościoła,sklepu,na studia...ostatnio jechałam z koleżanką autobusem wszystko było ok i nagle poczułam napływającę gorąco,duszność,poty i chęć wymiotowania i musiałam wrócić do domu... ;( często dochodzi też góla w gardle,jakbym miała kołek i napady złości...negatywnych myśli...

To wszystko ma swoje podłoże gdyż mam ciężka sytuację rodzinną...i stąd ta nerwica...ale ona przybiera coraz większych "kształtów"...postanowiłam coś z tym zrobić i zapisałam się do psychologa...byłam też u psychiatry stwierdził że potrzebuję terapii grupowej,na pewno będę chodzić,lekarka przepisała mi lek po którym miałam silne skutki uboczne(gorsze niż nerwica) musiałam odstawić,teraz idę po inny lek...

jak z tym walczyć bo o tym jest to forum ja biorę Magnez,syrop Melissed(można powiedzieć,że trochę działa ale oczywiście tymczasowo póki nie skończy się jego działanie)ja już próbowałam funkcjonować bez niczego...kończyło się na leżeniu w łóżku i nie wychodzeniu z domu,dużo osób mówi że warto zająć się czymś(basen,joga,jakieś hobby)ale dla mnie mało w tym prawdy bo taki atak przychodzi niespodziewanie...nawet w Kościele czy na egzaminie kiedy skupiasz się na pisaniu...i nie myślisz o tym.dlatego ja szukam pomocy u psychologa i farmakologicznie.Mam nadzieję,że przyniesie efekty...ale na to trzeba pracować latami...

pozdrawiam serdecznie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze rok temu nie wyobrażałem sobie abym mógł samodzielnie wyjść z domu. Wypad z akademika do sklepu był dla mnie tak męczący (sklep mam 100 metrów od akademika), że po powrocie musiałem odsypiać. Ataki najczęściej miałem w miejscach publicznych jak autobusy, pociągi, szkoła. Jeden semestr prawie wcale do szkoły nie chodziłem. Bule w klatce piersiowej i głowie. Miałem mnustwo badań: tomografię, eeg itp. Często mdlałem. Wystarcyło żeby dzieciaki na przystanku krzyknęły i już nogi pode mną uginały. Prochów łykałem garść o poranku i garść na wieczór. nic nie dawało. Kiedyś wybrałem się do centrum zdrowia psychicznego w Radomiu. Szczerze wątpiłem, że przyniesie to jakiś skutek. Bardzo miła Pani doktor (której będę do końca życia wdzięczny) uleczyła mnie bez żadnych leków. Podczas pierwszego spotkania siedziałem u niej 3 godziny robiąc pełne oddechy. Po pięć co kilka minut. Miałem tak płytki oddech, że kilka razy podczas tych ćwiczeń zwymiotowałem. Kilka dni pod rząd przychodziłem na tą terapię i o dziwo poskutkowała. Teraz czuję się wspaniale. Zacząłem biegać. Najczęściej w tych miejscach gdzie najgorzej się czułem. Początkowo wieczorami gdy nie było takiego zagęszczenia ludności i świat wydawał się mniej agresywny. Przyznam, że teraz czasami zdarza mi się czuć źle ale. Jak wcześniej taki oddech był dla mnie straszny do wykonania i ciało samo się opierało. Teraz wykonuję bez problemu. I po chwili czuję się o niebo lepiej. Zapewne jest to znana metoda i powszechnie praktykowana jednak wszędzie gdzie poszedłem do jakiejkolwiek poradni faszerowano mnie tylko lekami a rozwiązanie bylo takie proste. Już nie zanudzam swą radosną opowieścią. Życzę każdemu razem i z osobna szybkiego powrotu do zdrowia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zresztą i tak będzie dobrze! Bo musi :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno nie zanudziłeś swoja radosną historią! :)

Potrzeba takich optymistycznych wpisów :)

Fajnie że terapia ci pomogła, sam niedługo zaczynam swoją, już drugą co prawda ale ta pierwsza była nie prowadzona prez wykwalfikowanego terapeute, teraz się dowiedziałem i dlatego być może nie pomogła.

Pozdrwaim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

m4oz powiedz mi czy ta terpia odbywała sie na wyuczeniu oddechów? czy jeszcze miałeś jakieś lekcje? ja chodzę na etrapię i też bez leków ucze sie również oddechów panowania i radzenia sobie ale dopiero 8 miesiac mi sie zaczyna terapii , jest lepiej jesli chodzi o wychodzenie itp duzo spraw załatwiam już , czasami bierze mnie tylko lęk nawet nie wiem dlaczego , patrze na coś i mam lęk czuje wtedy że nie jestem sobą i zaczynam rozmyślać czy tak ma być ze mną itp i wtedy bardziej sie przerażam , a gratuluje ci takiego sukcesu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak tylko oddechy. Z tego co udało mi się samodzielnie załapać to fakt, że oddechy muszą być jak najbardziej głębokie, czasami aż mi płuca rozsadzało. Każdy lęk jest do pokonania. Wszystko tylko zależy od tego czy je wykonasz. Dla mnie najgorsze było to, żeby wogóle je wykonać. Mój organizm już tak się przyzwyczaił do płytkich, że jak wziąłem kilka głębszych to skutek był taki, że czułem się jeszcze gorzej. Ale po wykonaniu ich kilku (miałem magiczną 10) wszystko wracało do normy. Generalnie terapia polegała na czasowym robieniu oddechów. Sorki za słownictwo ale nie wiem jak to nazwać. Mianowicie w telefonie ustawiałem sobie budzik tak aby dzwonił co godzinę. Gdy tylko słyszałem budzik musiałem zrobić zalecane przez Panią lekarz 5 oddechów (ja robiłem 10 bo troszkę uwziąłem się na tą chorobę). I stopniowo zwiększałem ich ilość. Po pewnym czasie nawet nie musiałem pamiętać o tym. Teraz gdy tylko słyszę jakiś telefon czy dzwonek samoczynnie to robię. Naprawdę sprawia niesamowitą przyjemność fakt gdy się człowiek na tym przyłapie. Tak Dorot. Takie stany są i długo jeszcze będą. Ja leczę się już pół roku i mam je czasami. Bywa nieraz, że trafiają mi się całe dni gdzie czuję się lepiej. Wtedy zwiększam częstotliwość prowadzenia oddechów i po wieczornym biegu (po którym zazwyczaj padam na łóżko prawie zemdlony) rano czuję się jak nowo narodzony. Muszę też sprostować na samym początku brałem Rexetin i 2 razy Hydroksyzynę. Reksetin przestałem po 2 tygodniach bo mój żołądek jej nie przyjmował a hydroksyzyna dawała efekt odwrotny od zamierzonego. Życzę powrotu do zdrowia (zawsze będę Wam tego życzył) i nie opierniczać się. Możecie to pokonać. Wystarczy chcieć. Wiem, że wydaje się to nie możliwe jak już jesteś w stanie choroby ale jest to możliwe. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×