Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie to samo mogę napisać o sobie... :(

Też jestem introwertyczką, ludzie lubią osoby spontaniczne, towarzyskie, energiczne. Nie jestem przebojowa i nigdy nie będę, jestem cicha, spokojna, poważna, a teraz modne są niestety "radosne wariatki".

 

520m.n.p.m., Ludzie lubią ludzi uśmiechniętych i radosnych. Stań się taka. Nie od razu. Musisz ćwiczyć. Umiejętności towarzyskie też się ćwiczy. Nie bój się niepowodzeń. Nikt nie jest idealny i każdy popełnia błędy. Jesteśmy tylko ludźmi. Jeśli ktoś nie chce z Tobą gadać to trudno - olej tę osobę i idź dalej :) .

A ja nie lubię ludzi uśmiechniętych i radosnych tylko szczerych, nie lubię ludzi którzy od rana do wieczora mają przyklejony uśmiech od ucha do ucha i jacy to oni są szczęśliwi, a widać że w środku coś gryzie i boli, nie lubię ludzi którzy udają silnych, zaradnych, życzliwych, mądrych, nie lubię udawania, po co udawać, myślicie że tego nie widać że ktoś udaje? Wszystko widać. Ja nie zawsze czuję się silna, zaradna, mądra i akurat wtedy potrzebuję drugiego człowieka najbardziej, ale tego człowieka nie ma. Mam gdzieś konwersacje z kasjerką w sklepie, która mnie też ma gdzieś. Potrzebuję kogoś kto mnie nie będzie miał gdzieś, czy moja potrzeba jest niewłaściwa? Może nie powinnam mieć takich potrzeb?

Nie rozumiem tego dlaczego tutaj anonimowo tak otwarcie rozmawiamy o tym, że jesteśmy samotni. A rozmawiając twarzą w twarz nie wolno się do tego przyznawać. Czy samotność jest przestępstwem? Kiedyś się przyznałam do tego, że jestem samotna, to usłyszałam coś w stylu, że wszytko będzie dobrze tylko muszę wyjść do ludzi i założyć konto na portalu randkowym. Przecież nie siedzę na bezludnej wyspie, przebywam wśród ludzi, codziennie z nimi rozmawiam, a jak będę chciała sobie porozmawiać z niedojrzałymi chłopcami to pójdę do przedszkola. Tak czy siak jestem skazana na samotność, bo teraz jest bardzo modna obojętność.

ja tez nie cierpie ludzi, ktorzy udaja. wiele osob mialo mnie zawsze za osobe zarozumiala, wyniosla, dlatego, ze czesto w towarzystwie bylam milczaca. otoz jestem osoba, ktora nie lubi sztucznosci, jesli nie czuje nici porozumienia, nie mam potrzeby otwierania sie. wybudowalam sobie bariere, przez ktora przepuszczam tylko nielicznych i potem ci nieliczni przepraszaja, ze odniesli zle wrazenie. a mnie nie ma za co przepraszac, to moj wybor, wole wlasnie w ten sposob byc odbierana przez ludzi i wybierac tych, ktorzy poznaja mnie naprawde. kiedys, a bylo to dawno temu, bo cala dekade wstecz, uslyszalam, ze jestem stara jak na swoj wiek, ze nie przypominam w zachowaniu rowiesniczek, nie latam jak postrzelona, nie chichram sie i przede wszystkim nie udaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągłe narzekanie na samotność nic nie daje, co najwyżej rozładowanie emocjonalne. Nie mówię, że nie będę tego więcej robił bo pewnie będę ale fakt jest taki, że to niczego nie zmienia, nieważne jak głośno i długo będzie się krzyczeć, to nic nie daje. Ja wybieram życie w samotności, po za kontaktami powierzchownymi i ewentualnością przyjaźni, nic na siłę i żadnej desperacji. Znajomych mam, przyjaźń jeżeli ma być to będzie. Oczywiście nie chcę się izolować i nie będę tego robił, zostawiam sobie furtkę na innych. Czy będę robił coś ku temu żeby nie być sam, tak ale umiarkowanie i do pewnego stopnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Uzależnianie" w jakiejś tam części swojego szczęścia od innych prowadzi do..niepowodzeń i boolu dupy,zaś od samego siebie i swoich biznesów do pogłębienia aspołeczności, niechęci i egoizmu,potem zaś powrót do "społeczeństwa" jest jeszcze trudniejszy i upierdliwy niż zwykle.

Tak źle i tak niedobrze,shit happens.

 

Jeśli ani relacje z innymi ani relacje ze sobą nie są wyznacznikiem szczęścia, to co nim jest?

 

Niedawno zaczęłam uczyć się bycia ,,sama dla siebie''. Dotąd wszystko robiłam dla drugiej osoby, ,,dla nas''. Próbuję być samowystarczalna i nie czerpać zapewnień o poczuciu własnej wartości od innych. Ale okazuje się, że gdy cokolwiek robię dla siebie - nie ma to sensu. Nie widzę różnicy - wstaje dziś z łóżka, czy nie. Nie ma to znaczenia.

Gdybym miała dla kogo wstać - to jeszcze rozumiem. Ale dla samej siebie? Po co?

Mowilam o tym psycholożce. Ona powiedziała mi, że człowiek stworzony jest do bycia z innymi i że rozumie mój ból. Nadal jednak nie wiem, jak radzić sobie sama, bez Tego Drugiego. Nie wiem, po co to wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Uzależnianie" w jakiejś tam części swojego szczęścia od innych prowadzi do..niepowodzeń i boolu dupy,zaś od samego siebie i swoich biznesów do pogłębienia aspołeczności, niechęci i egoizmu,potem zaś powrót do "społeczeństwa" jest jeszcze trudniejszy i upierdliwy niż zwykle.

Tak źle i tak niedobrze,shit happens.

 

Jeśli ani relacje z innymi ani relacje ze sobą nie są wyznacznikiem szczęścia, to co nim jest?....

Nieobecność nieszczęścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Nie rozumiem tego dlaczego tutaj anonimowo tak otwarcie rozmawiamy o tym, że jesteśmy samotni. A rozmawiając twarzą w twarz nie wolno się do tego przyznawać....

Nie wolno? Kto zabrania?

Chyba sama sobie zabraniasz.

 

...Tak czy siak jestem skazana na samotność, bo teraz jest bardzo modna obojętność.

Zewnętrzne uzasadnienie wewnętrznych problemów. Myślisz, że nie widać co chcesz przykryć jakąś wydumaną modą?

Jesteś samotna, bo takich dokonujesz wyborów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ani relacje z innymi ani relacje ze sobą nie są wyznacznikiem szczęścia, to co nim jest?
Moim zdaniem to przede wszystkim relacje sam ze sobą są najważniejsze i to one, tak mi się wydaje, są wyznacznikiem szczęścia, między innymi. Trzy lata temu poszedłem na terapię uzależnień od alkoholu , to był moment w którym zrozumiałem, że jestem alkoholikiem, skończyłem ją pół roku temu i cały czas jestem szczęśliwy że resztę życia przeżyję godnie, zrobiłem to dla siebie żeby alkohol już mną nie żądził , ale uważam nie znaczy to że nie mogę odczuwać samotności, czy braku szczęścia z innych rzeczy. Chcę powiedzieć że szczęście można przeżywać na różnoraki sposub, równolegle szczęście z jednych rzeczy i nieszczęście z innych rzeczy, no i jeszcze samotność która trapi wielu ludzi niekoniecznie samotnych i nie koniecznie muszę się czuć nieszczęśliwy z powodu niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Niedawno zaczęłam uczyć się bycia ,,sama dla siebie''. Dotąd wszystko robiłam dla drugiej osoby, ,,dla nas''. Próbuję być samowystarczalna i nie czerpać zapewnień o poczuciu własnej wartości od innych. Ale okazuje się, że gdy cokolwiek robię dla siebie - nie ma to sensu. Nie widzę różnicy - wstaje dziś z łóżka, czy nie. Nie ma to znaczenia.

Ty piszesz tak a ja czytam: nie znaczę nic dla siebie.

W jaki sposób chcesz znaczyć coś dla drugiego człowieka jeśli dajesz mu w swojej ocenie "nic". To on ma Ci nadać wartość i znaczenie ? Tak jak Ci nada tak i może zabrać i zapewne to zrobi. Czy sama chciałabyć być z człowiekiem, którego bezustannie musiałabyś zapewniać o jego wartości?

Gdybym miała dla kogo wstać - to jeszcze rozumiem. Ale dla samej siebie? Po co?

Mowilam o tym psycholożce. Ona powiedziała mi, że człowiek stworzony jest do bycia z innymi i że rozumie mój ból. Nadal jednak nie wiem, jak radzić sobie sama, bez Tego Drugiego. Nie wiem, po co to wszystko.

Być z innym człowiekiem to nie tylko być z nim w związku. Można być z ludżmi na wiele sposobów i wiele się poprzez takie bycie nauczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Uzależnianie" w jakiejś tam części swojego szczęścia od innych prowadzi do..niepowodzeń i boolu dupy,zaś od samego siebie i swoich biznesów do pogłębienia aspołeczności, niechęci i egoizmu,potem zaś powrót do "społeczeństwa" jest jeszcze trudniejszy i upierdliwy niż zwykle.

Tak źle i tak niedobrze,shit happens.

 

Jeśli ani relacje z innymi ani relacje ze sobą nie są wyznacznikiem szczęścia, to co nim jest?

 

Niedawno zaczęłam uczyć się bycia ,,sama dla siebie''. Dotąd wszystko robiłam dla drugiej osoby, ,,dla nas''. Próbuję być samowystarczalna i nie czerpać zapewnień o poczuciu własnej wartości od innych. Ale okazuje się, że gdy cokolwiek robię dla siebie - nie ma to sensu. Nie widzę różnicy - wstaje dziś z łóżka, czy nie. Nie ma to znaczenia.

Gdybym miała dla kogo wstać - to jeszcze rozumiem. Ale dla samej siebie? Po co?

Mowilam o tym psycholożce. Ona powiedziała mi, że człowiek stworzony jest do bycia z innymi i że rozumie mój ból. Nadal jednak nie wiem, jak radzić sobie sama, bez Tego Drugiego. Nie wiem, po co to wszystko.

"Przestawienie się" może zająć sporo czasu,tym bardziej jeśli jakoś się przywykło że zwykle ktoś jest obok.

Tak i w relacjach,dystansie do siebie i reszcie bzdur,to wieczne poszukiwanie złotego środka który pewnie nie istnieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybym miała dla kogo wstać - to jeszcze rozumiem. Ale dla samej siebie? Po co?

Mowilam o tym psycholożce. Ona powiedziała mi, że człowiek stworzony jest do bycia z innymi i że rozumie mój ból. Nadal jednak nie wiem, jak radzić sobie sama, bez Tego Drugiego. Nie wiem, po co to wszystko.

Generalnie bycie samemu wiąże się z dużą dozą nudy. Ten ktoś obok wypełnia Ci niemal cały czas jaki posiadasz. Będąc samą zaczyna Ci doskwierać nadmiar czasu. Wstajesz i jeśli nie idziesz do pracy czy szkoły to co? Nie ma się do kogo odezwać, nie ma co robić i dlatego wydaje Ci się, że nie masz po co wstać. Dlatego chociaż brzmi to banalnie trzeba znaleźć sobie jakieś zajęcie, nie musi Ci to sprawiać przyjemności nawet. Ja przez długi czas chodziłam do znienawidzonej pracy z uśmiechem na ustach. Miałam po co wstać, w pracy pogadało się z różnymi ludźmi, powściekało, a później do domu sen, komputer, sen. Tak wpadłam w ten rytm, że w zasadzie pokochałam to całym sercem. Pracę znienawidziłam jeszcze bardziej, bo odbierała mi wolny czas na bycie samą, na sen który uwielbiam i na wiele innych pierdół w jakich znalazłam przyjemność. Pokochałam bycie samą. I choć czasami trafiały się momenty zwątpienia, że chciałabym kogoś mieć, do kogoś się przytulić to jednak później dochodziłam do wniosku, że nic na siłę, bo przecież jest mi dobrze i robię co chcę. Dziś nie jestem sama i czuję, że jak nie spędzę kilku dni w tej samotności jak kiedyś to chyba wybuchnę. Więc jak widzisz, wszystko można polubić, ale przede wszystkim trzeba polubić siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cherish, przepraszam za to, co napiszę, bo zdaję sobie sprawę, że to bolesny temat, ale skoro Chłopak pozwolił Ci odejść, to czy powinnaś czuć się taka winna? Nie zadręczaj się tak, jeśli potrafisz. Dla własnego dobra... Myślisz w ogóle o tym, że może pojawić się w Twoim życiu mężczyzna - inny, którego pokochasz tak, że pamięć o tamtym się zatrze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybym miała dla kogo wstać - to jeszcze rozumiem. Ale dla samej siebie? Po co?

Mowilam o tym psycholożce. Ona powiedziała mi, że człowiek stworzony jest do bycia z innymi i że rozumie mój ból. Nadal jednak nie wiem, jak radzić sobie sama, bez Tego Drugiego. Nie wiem, po co to wszystko.

Generalnie bycie samemu wiąże się z dużą dozą nudy. Ten ktoś obok wypełnia Ci niemal cały czas jaki posiadasz. Będąc samą zaczyna Ci doskwierać nadmiar czasu. Wstajesz i jeśli nie idziesz do pracy czy szkoły to co? Nie ma się do kogo odezwać, nie ma co robić i dlatego wydaje Ci się, że nie masz po co wstać. Dlatego chociaż brzmi to banalnie trzeba znaleźć sobie jakieś zajęcie, nie musi Ci to sprawiać przyjemności nawet. Ja przez długi czas chodziłam do znienawidzonej pracy z uśmiechem na ustach. Miałam po co wstać, w pracy pogadało się z różnymi ludźmi, powściekało, a później do domu sen, komputer, sen. Tak wpadłam w ten rytm, że w zasadzie pokochałam to całym sercem. Pracę znienawidziłam jeszcze bardziej, bo odbierała mi wolny czas na bycie samą, na sen który uwielbiam i na wiele innych pierdół w jakich znalazłam przyjemność. Pokochałam bycie samą. I choć czasami trafiały się momenty zwątpienia, że chciałabym kogoś mieć, do kogoś się przytulić to jednak później dochodziłam do wniosku, że nic na siłę, bo przecież jest mi dobrze i robię co chcę. Dziś nie jestem sama i czuję, że jak nie spędzę kilku dni w tej samotności jak kiedyś to chyba wybuchnę. Więc jak widzisz, wszystko można polubić, ale przede wszystkim trzeba polubić siebie.

 

W kwestii izolatki prawie do wszystkiego idzie przywyknąć,nic dodać nic ująć.

Aczkolwiek fakt,zabiera to sporo czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalnie bycie samemu wiąże się z dużą dozą nudy. Ten ktoś obok wypełnia Ci niemal cały czas jaki posiadasz. Będąc samą zaczyna Ci doskwierać nadmiar czasu.

Dokladnie. Taki banał, nie?

 

chociaż brzmi to banalnie trzeba znaleźć sobie jakieś zajęcie, nie musi Ci to sprawiać przyjemności nawet. Ja przez długi czas chodziłam do znienawidzonej pracy z uśmiechem na ustach. Miałam po co wstać, w pracy pogadało się z różnymi ludźmi, powściekało, a później do domu sen, komputer, sen. Tak wpadłam w ten rytm, że w zasadzie pokochałam to całym sercem.

Tak miałam z pracą/nauką, gdy jeszcze czułam się dobrze. Dobrze mi było w tym kieracie, lubiłam to uczucie wyczerpania po iluś godzinach w bibliotece. Ale teraz, gdy depresja przycisnęła, nie mam sił na pracę. Chciałabym mieć cos, co pozwoliłoby mi jakoś zdrowo żyć. Ale najważniejsze są teraz studia, których rzucić nie mogę i które jednocześnie są cholernie trudne i wymagające. Wczoraj w przypływie szału i dobrego humoru uczyłam się do kolokwium 14 godzin ciągiem. Czulam się jak za starych dobrych czasów, gdy siedzialam ciągle w bibliotece, kułam i byłam ze wszystkiego najlepsza. Jednak dziś kolokwium oblałam. Czuję się do niczego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś samotna, bo takich dokonujesz wyborów.

Nie, nie jestem samotna bo takich dokonuje wyborów. Jestem samotna bo nie umiem nawiązywać relacji z ludźmi, jestem samotna bo nie miał i nie ma mnie kto tego nauczyć, jestem samotna bo skazali mnie na nią rodzice, jestem samotna bo nie wiem jak to jest nie być samotnym. Mam tylko jeden wybór pogodzić się z tym. A zresztą kogo to obchodzi, że jestem samotna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cherish, przepraszam za to, co napiszę, bo zdaję sobie sprawę, że to bolesny temat, ale skoro Chłopak pozwolił Ci odejść, to czy powinnaś czuć się taka winna? Nie zadręczaj się tak, jeśli potrafisz. Dla własnego dobra... Myślisz w ogóle o tym, że może pojawić się w Twoim życiu mężczyzna - inny, którego pokochasz tak, że pamięć o tamtym się zatrze?

na chwilę obecną nie czuję się gotowa na nikogo, bardzo kocham nadal jego, chociaż wiem, że nie powinnam i właśnie ten dysonans bardzo mnie męczy. z jednej strony człowiek wie jak jest, ale cholera, nie potrafi czuć inaczej...

a co do poczucia winy, jestem zdania, że leży po środku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cherish, przepraszam za to, co napiszę, bo zdaję sobie sprawę, że to bolesny temat, ale skoro Chłopak pozwolił Ci odejść, to czy powinnaś czuć się taka winna?....

Nic takiego nie napisała.

Co palisz? ;)

 

Zinterpretowałam wypowiedź? Czytam między wierszami?

 

Co palę? Jointa z wysuszonych marzeń ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na chwilę obecną nie czuję się gotowa na nikogo, bardzo kocham nadal jego, chociaż wiem, że nie powinnam i właśnie ten dysonans bardzo mnie męczy. z jednej strony człowiek wie jak jest, ale cholera, nie potrafi czuć inaczej...

a co do poczucia winy, jestem zdania, że leży po środku.

 

Ok, więc pewnie jeszcze musisz przepracować ten temat, dać sobie czas... Piszesz, że nadal go kochasz. A czy On też nadal kocha Ciebie? Spotykacie się nadal?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalnie bycie samemu wiąże się z dużą dozą nudy. Ten ktoś obok wypełnia Ci niemal cały czas jaki posiadasz. Będąc samą zaczyna Ci doskwierać nadmiar czasu.

Ja miałam zawsze odwrotnie, tzn. bycie samej w niczym mi nie przeszkadzało, tak jak joaszy mogłam się uczyć wiele godz. przepisywać wykłady, rozw. zadania i to dawało mi szczęście ( nawet, jeśli złudne ). Niestety pieprzona depresja i lęki zabrała i tę beztroskę i teraz do wszystkiego muszę się zmuszać :? Ale nie żałuję ani godz. spędzonej nad książką :nono: Samotne spacery czy to nad morzem czy w lesie... żaden problem, samotne przejażdżki rowerowe ( kiedy to było :roll: ), gdzie chciałam, ile km chciałam, o której wyjazd, powrót, postoje... czułam się bardzo dobrze ze sobą i nikt nie był mi wtedy potrzebny, a przy okazji zaoszczędziłam sobie kupę rozczarowań, które bolą najbardziej,

a z którymi ciężko mi się pogodzić, że osoba, którą poznajesz i uważasz za życzliwą, nagle bez powodu Cię rani, no bo przecież ma prawo, a najprawdopodobniej w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że może sprawić drugiej osobie przykrość :(

W zasadzie to dopiero przebywając na forum, zamarzyły mi się bliższe relacje z innymi, wartościowymi ludźmi, którzy mnie zrozumieją, których ja zrozumiem i w których towarzystwie czułabym się dobrze. Póki co wydaje się to takie niewykonalne, o ile kiedykolwiek będzie... i to nie dlatego, że mam blokady, ale zwyczajnie brak sił i motywacji

do czegokolwiek :bezradny:

 

Więc jak widzisz, wszystko można polubić, ale przede wszystkim trzeba polubić siebie.

Zgadzam się. Bez polubienia siebie, dostrzeżenia swojej wartości nie ma szans na stworzenie wartościowej relacji ;) Pamiętam swoje 3 tyg. samej nad morzem parę lat temu,

jak jeszcze nerwica nie pokazała ponownie swoich pazurów... było super :great: ( dobrze, że wspomnienia zostają i każdą chwilę jestem sobie w stanie w najdrobniejszych szczegółach przypomnieć :mhm: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem to przede wszystkim relacje sam ze sobą są najważniejsze i to one, tak mi się wydaje, są wyznacznikiem szczęścia, między innymi. [...] Chcę powiedzieć że szczęście można przeżywać na różnoraki sposub, równolegle szczęście z jednych rzeczy i nieszczęście z innych rzeczy, no i jeszcze samotność która trapi wielu ludzi niekoniecznie samotnych i nie koniecznie muszę się czuć nieszczęśliwy z powodu niej.

Bardzo mądre słowa kazimierzu61 :great: Zgadzam się z nimi w 99,99% ( jakiś margines błędu trzeba sobie zawsze zostawić )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×