Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja u bliskiej osoby-kilka przydatnych wskazówek


red_paprika

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie.

Piszę na forum, ponieważ szukam wskazówek jak pomóc mojemu chłopakowi wyjść z depresji.

Zawsze był człowiekiem uśmiechniętym, pełnym energii, chęci do studiów (które są jego powołaniem, poszedł na prawo, chciałby być wykładowcą). Miał bardzo ładne oceny, zawsze aktywnie brał udział w zajęciach. Zawsze nauka przychodziła mu lekko, nigdy długo nad nią nie siedział.

Od okresu tak końcówki lutego, początek marca zaczęło coś się z nim dziać niedobrego. Nagle przestał był ciepły uczuciowo, potem zaczął więcej pić (zapija problemy, miesza alkohole). Zaczął słabiej się uczyć, często jest tak, że nauka pomimo wielu godzin nauki w ogóle nie wchodzi mu do głowy. Woli wypić niż pójść następnego dnia na zajęcia. Bardzo mnie to wszystko martwi. Może aż przewrażliwiona jestem, bo nie chcę aby popadł w alkoholizm. Kilka razy, teraz szczególnie ostatnio, bardzo się pokłóciliśmy. Przyznał mi się, że czuje że wpada w depresję. Po długich rozmowach, uznał że sam nie wie co jest tego wszystkiego przyczyną.

Moje pytanie brzmi, jak mam postępować, jak mu pomóc? Wiem, że sama nie jestem alfą i omegą, bo atakowałam go jeszcze za ten alkohol i trochę olewacki stosunek. Bardzo chcę mu pomóc i to jak najszybciej, bo nie chcę aby się chłopak z potencjałem tak zmarnował. Liczę na szybkie odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olesia 944, jak Chłopak sam nie będzie chciał czegoś z depresją zrobić, to niestety wołami go do psychiatry nie zaciągniesz. Dobrze dobrane leki na depresję działają motywująco do życia, więc i może do nauki. Pytanie czy depresja jest objawem choroby somatycznej, czy może skutkiem rozjechania się marzeń o byciu wykładowcą z rzeczywistością uczelnianą? Jeśli to drugie, to może przydałby się urlop dziekański na spróbowanie czegoś innego i ewentualną weryfikację marzeń, zarówno negatywną jak i pozytywną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muhati, podziwiam Twoją dojrzałość emocjonalną! Naprawdę kochasz Chłopaka! To dobrze, że nie chcesz naciskać. Depresja jest straszną chorobą, jeśli Chłopak chce się leczyć, bierze leki, to super. Daj mu czas. Są tacy, którzy wolą dojść do siebie w samotności (sama to przerabiałam), a potem odzyskują siły, by walczyć o uczucie. Tego Ci życzę! Mam nadzieję, że Ty się trzymasz jakoś, bo to dla Ciebie na pewno też trudny czas...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś ma prawdziwie bliskie osoby w otoczeniu, to raczej mała szansa, że zapadnie na depresję. Bliskość więzów krwi czy bliskość zamieszkania nie zawsze oznacza bliskość prawdziwą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś ma prawdziwie bliskie osoby w otoczeniu, to raczej mała szansa, że zapadnie na depresję. Bliskość więzów krwi czy bliskość zamieszkania nie zawsze oznacza bliskość prawdziwą.

Przecież depresję może wywołać zaburzenie równowagi hormonalnej. Obecność kogokolwiek nie ma na to wpływu. Co najwyżej może łagodzić skutki - jeśli bliska osoba dostatecznie rezolutna jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie jestem przekonany do tego czy to mityczne "bycie" jest najlepszą drogą.

Moja dziewczyna (nie wiem czy mogę teraz tak ją nazywać) dopiero zgodziła się iść do specjalisty kiedy pozwoliłem jej odejść, jak?

 

Jak to się stało? Otóż pozwoliłem jej na "ucieczkę". Spotkaliśmy się, a napięcie podczas tego było tak wielkie, że "coś" kazało mi mówić, a mianowicie przeczytałem jej fragment tego co napisałem jakiś czas temu kiedy nie mogłem opisać słowami tego co czuję, a mianowicie:

 

Mam, a może miałem? cudowną dziewczynę. Kocham ją i chcę odzyskać - w dawnej postaci. Aktywną, normalną. Pozytywnie nastawioną, przynajmniej do mnie i do naszego wspólnego życia.

 

Ona ma depresję i bulimię, do której nie chce się przyznać i której nie chce leczyć. Ma kompleksy, że się do niczego nie nadaje, a z drugiej strony, zbyt duże, moim zdaniem, wymagania. Codziennie mówi tylko o tym, że swoim istnieniem przeszkadza wszystkim i tylko by płakała. Myślę, że musi się potwornie czuć, nie potrafi jednak lub nie chce ze mną o tym rozmawiać. Jest przeraźliwie samotna, pod każdym względem - i tym potocznym, i tym głębszym. Boję się tej jej samotności. Niby ma mnie, ale trzyma mnie z boku i nie czuję, żebym wiele znaczył. To znaczy, żeby ona czuła się z tym lepiej, pewniej, bo ma przy sobie przynajmniej jedną lojalną, oddaną istotę. Najgorsze, że ja to rozumiem, bo sam chyba też czułbym się fatalnie, wisząc psychicznie i fizycznie na jednym tylko człowieku - uwierałoby mnie to, może nawet upokarzało. Obserwując Ją i jej pełną frustracji, nawet nienawiści twarz, powoli nabieram pewności, że byłaby najszczęśliwsza, gdyby odeszła w świat i zaczęła wszystko od nowa. Pod warunkiem, że nikt by jej przy tym nie obserwował, nie zadawał pytań, nie podsuwał rad, nie wyrażał troski... Nie chwalił ani nie ganił. Po pierwsze i najważniejsze, nikt by jej tam, w tym jej świecie, nie znalazł! To nie byłby eksperyment, kaprys, idealistyczna ucieczka od rzeczywistości, tylko autentyczna potrzeba, konieczność nawet, jedyne wyjście, w zasadzie brak wyboru. Jest tak rozdarta pomiędzy swoimi rozdętymi ambicjami a skurczonymi możliwościami, że chyba nigdy nie uda jej się tych światów połączyć w jakimś kompromisie...

 

Kiedy skończyłem rozpłakała się. Powiedziała, że byłbym dobrym psychologiem (odgadłem jej uczucia), po czym "przykro mi, ale najlepiej byłoby mi teraz samej. Kiedy ktoś pojawia się w moim życiu, to zaczyna mi przeszkadzać to, że muszę się z kimś sobą dzielić".

 

Kiedy usłyszałem od niej powyższe obudziło się coś we mnie i bardzo długo mówiłem, ale żeby nie tworzyć nieskończonego postu, podam w punktach najważniejsze kwestie, które jej powiedziałem:

 

1) Mam taką filozofię, że jak się kogoś kocha, to trzeba mu pozwolić także odejść, jeśli tego potrzebuje. Podkreśliłem jednak, że nadal ją kocham i nie chciałbym się z nią rozstać, ale widzę, że ona tego potrzebuje.

 

2) Powiedziałem, że czułbym się lepiej gdybym coś zepsuł. Przerwała mi w tym momencie, że ona wie, że to przez jej chorobę - nazwała to!!!

 

3) Mając świadomość, że to może być OSTATNIA okazja by ja przekonać powiedziałem, że to może być jej jedyna tak dobra okazja by od początku do końca mieć pełna kontrole nad problemem i zmierzyć się samemu z tym - na jej warunkach, tak jak ona tego chce.

 

4) Powiedziałem, że jest niesamowita i ma prawo być szczęśliwa na zasadach jakie uzna za słuszne, ale musi o siebie zawalczyć.

 

Co mnie zszokowało, że chyba ani razu jeszcze z taką swobodą nie rozmawialiśmy o tym wszystkim (bulimia, depresja). Wręcz z lekkością. Mamy termin w przyszłym tygodniu, idziemy razem. Póki co w tajemnicy przed jej rodziną, ale liczę, że to się zmieni wkrótce!

 

Przede wszystkim czuję, że naprawdę ją "odciążyłem" i dałem namacalne poczucie zrozumienia. Nie ma presji "bycia dziewczyna" a nie została z tym wszystkim sama! Sama nawet zażartowała(!), że znowu w "konspiracji", bo jak zaczynaliśmy się spotykać, to też w tajemnicy. Powiedziała nawet "do trzech razy sztuka, zobaczymy co jeszcze tak zrobimy".

 

Nie czuję żalu, to chyba była najlepsza możliwa opcja, tylko czekać na wizytę.Nie robię sobie nadziei, bo to wszystko przez ostatnie tygodnie i tak bardzo ucierpiało, wiec tylko się cieszyć, że się odważyła! Na koniec powiedziała "dziękuję Tobie". Fakt, że czuję się okropnie i tęsknie za nią jak cholera - zresztą mam świadomość tego (mam nadzieje, że ona po wczoraj też), że zdecydowałem się na taki krok, nie bo chciałem, a bo uznałem, że powoli dochodzimy do punktu, w której jestem dla niej czynnikiem pogłębiającym depresję niż łagodzącym. Kolejne próby rozmowy o wszystkim nie powodowały odtrącenia, a wręcz już agresję. Miałem wrażenie, że mój dotyk wręcz sprawia jej ciężar. Wydaje mi się, że zrobiłem dobrze, zwłaszcza, że zgodziła się na wizytę u psychoterapeuty (nie mogłem jej namówić przez dwa miesiące!), a na dodatek idzie tam ze mną, więc nie zostawiam jej tak naprawdę, bo cały czas będę obok. Po prostu zdejmuję z niej "rolę dziewczyny".

 

Boli mnie i boję się, że być może przekreśliłem szansę na powrót tego związku, ale to jest pierwszy realny krok jaki będzie poczyniony ku temu aby rozpocząć leczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eddard... Zazdroszczę Wam tej rozmowy... To bardzo ważne, że potrafiliście nazwać wszystko, co się dzieje... To, że Dziewczyna nie jest w tej chwili "Twoją Dziewczyną", nie znaczy, że nie będzie nią w przyszłości. Wszystko pewnie zależy od tego w jakim kierunku pójdzie terapia. Ciężko cokolwiek przewidzieć. Najlepiej nie nastawiać się na żaden konkretny wynik. Z Twojego postu jest dla mnie oczywiste, że emocjonalnej inteligencji Ci nie brakuje, więc myślę, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, będziesz się w tym umiał mądrze odnaleźć. Wszystkiego dobrego Wam życzę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eddard... Zazdroszczę Wam tej rozmowy... To bardzo ważne, że potrafiliście nazwać wszystko, co się dzieje... To, że Dziewczyna nie jest w tej chwili "Twoją Dziewczyną", nie znaczy, że nie będzie nią w przyszłości. Wszystko pewnie zależy od tego w jakim kierunku pójdzie terapia. Ciężko cokolwiek przewidzieć. Najlepiej nie nastawiać się na żaden konkretny wynik. Z Twojego postu jest dla mnie oczywiste, że emocjonalnej inteligencji Ci nie brakuje, więc myślę, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, będziesz się w tym umiał mądrze odnaleźć. Wszystkiego dobrego Wam życzę!

 

Eddard... Zazdroszczę Wam tej rozmowy... To bardzo ważne, że potrafiliście nazwać wszystko, co się dzieje... To, że Dziewczyna nie jest w tej chwili "Twoją Dziewczyną", nie znaczy, że nie będzie nią w przyszłości. Wszystko pewnie zależy od tego w jakim kierunku pójdzie terapia. Ciężko cokolwiek przewidzieć. Najlepiej nie nastawiać się na żaden konkretny wynik. Z Twojego postu jest dla mnie oczywiste, że emocjonalnej inteligencji Ci nie brakuje, więc myślę, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, będziesz się w tym umiał mądrze odnaleźć. Wszystkiego dobrego Wam życzę!

 

Niestety historia nie będzie należeć do tych szczęśliwych. :(

 

Stchórzyła w dniu wizyty i się totalnie ode mnie odcięła. Zero kontaktu, usunięcie wspólnych zdjęć. Bardzo mnie to zabolało i nie rozumiem tego wszystkiego. Kilka osób z forum pomogło mi co nieco tutaj ogarnąć i nie wpadłem dzięki temu w jakiegoś poważniejszego doła. Po jakiś trzech tygodniach od rozstania się poprosiłem o spotkanie - miałem wyrzuty sumienia czy aby na pewno powinienem był wtedy jej na to pozwolić, czy jest pewna decyzji i po prostu zobaczyć co u niej. ;)

 

Powiedziałem jej następujące:

 

Dziękuję Tobie bardzo za to, że się zgodziłaś ze mną spotkać. To dla mnie ważne i jestem za to bardzo wdzięczny.

 

Minęło już trochę czasu od tego dnia kiedy się rozstaliśmy. Emocje opadły, a na kilka spraw mogłem spojrzeć z dystansu. Chciałbym podkreślić, że moim priorytetem jest uszanować Twoją wolę i pragnienia. Pogodziłem się z biegiem wydarzeń, jednak kilka rzeczy mi nie daje spokoju. Mam w sobie silne przekonanie, że rozmowa o nich z Tobą pozwoli mi choć trochę to uporządkować.

 

Przede wszystkim chciałem Tobie powiedzieć, że to był dla mnie bardzo trudny dzień. Od dłuższego czasu miałem wrażenie, że jestem dla Ciebie większym ciężarem niż wsparciem. Że nie chcesz abym był obok Ciebie. To był dla mnie ciężki wybór, bo z jednej strony jestem gotowy wskoczyć za Tobą w ogień, z drugiej strony wiem jak ważne jest dla Ciebie Twoja przestrzeń osobista. Przyznam szczerze, że mam w sobie taki strach czy Ciebie nie zawiodłem. Za nic w świecie nie chciałem Ciebie zostawiać samej z wszystkim, ale kiedy usłyszałem, ze chcesz być sama, to uznałem, że nie mam wyboru. Nieważne jak wielka byłaby moja miłość, nie może ona w żadnym stopniu ograniczać Twojej osoby.

 

Uważam, że mężczyzna powinien umieć przyznać się do własnych błędów i mieć poczucie odpowiedzialności za nie. Tamta rozmowa mogła zabrzmieć jakby to wszystko było tylko Twoja winą, a to nie prawda. Też mam w tym swój udział. Chciałem Ciebie bardzo przeprosić za to, że nie umiałem okazać odpowiedniego wsparcia. Mówiłem, że masz prawo do słabości, a nie do końca na to pozwalałem. Wiem, że w pewnym momencie chciałem z bardzo pomóc. Wiedz, że nie miałem złych intencji, to był wyraz troski o najważniejsza dla mnie osobę na świecie. Na nikim w życiu mi jeszcze tak nie zależało.

 

Wiem, że nie lubisz tego tematu, ale muszę to zaznaczyć ostatni raz, bo kiedyś pewnie zmienisz punkt widzenia i wrócisz do tych słów. Akceptuje Ciebie taką jaka jesteś, bo jesteś najwspanialszym człowiekiem jakiego poznałem. To jak patrzysz na świat, jak potrafisz wydobyć z niego ukryte piękno sprawia, że naprawdę jest ono lepszym miejscem, zwłaszcza dla mnie. Nigdy nie byłaś dla mnie żadnym ciężarem ani problemem, bo jesteś cudowna. Nie akceptuje bulimii, ponieważ jak każdy nie chce aby bliska mi osoba cierpiała. Jednak to na moment nie sprawiło abym zmienił swoje najlepsze o Tobie zdanie, bo jesteś wyjątkowa jaka jesteś.

 

Dostrzegam swoje błędy i żałuje, ze nie miałem tej świadomości wcześniej. To dla mnie jedna z najważniejszych lekcji w życiu. Każdy człowiek jest na innym etapie, w innym miejscu. Być może kiedyś zrozumiemy co ktoś chce nam przekazać, ale on musi do tego dojrzeć. Gdy staramy się przyspieszyć ten proces, dokonujemy na nim gwałtu, ponieważ on tego w tym momencie tego nie chce. Nie chce naszej pomocy. Tylko nam się wydaje, że wiemy lepiej. A prawda jest taka, że być może z innego powodu, który zupełnie nie przyszedł nam do głowy, on ratuje sobie życie lub kawałek prawdziwego siebie.

 

Nie chcę oszukiwać ani siebie ani Ciebie. Bardzo za Tobą tęsknie. Tamtego dnia próbowałem zrobić dobra minę do złej gry, ale jak tylko zniknęłaś poczułem się jakby ktoś zgasił światło. Cały czas mowie sobie w duchu, że muszę uszanować Twoja potrzebę samotności, ale serce mi mówi, ze nie powinienem Ci na to pozwolić. Czasu nie cofnę, ale miej to w głowie, że gdybyś mnie potrzebowała, to jestem blisko. O każdej porze dnia i nocy, jeśli tylko będziesz tego chciała.

 

Powiedziała jedynie, że nie ma ani żalu ani złości, więc nie mam się zamartwiać. Na koniec powiedziała tylko jeszcze z taką nagłą złością w głosie: "Na przyszłość nie osaczaj tak dziewczyn, trochę powietrza. W sensie nie pytaj czy wszystko ok, czy potrzebuje pomocy." Z jednej strony wiem, że to może męczyć, ale jak bliska Ci osoba kilka tygodni powtarza tylko jak jest źle, jak płakać się chce i czasem gorzej to...ciężko tak przejść do porządku dnia codziennego. Co zrobić, chyba nic nie zrobię. Taka obojętność boli.

 

Zwłaszcza, że naprawdę mieliśmy świetną relację, wręcz zgranie mentalne. Po czasie myślę, że bulimia to jest tylko wierzchołek góry lodowej, tam w niej tkwi więcej, ale wierzę gorąco, że kiedyś się odważy z tym zmierzyć. Bardzo mi jej brakuje, ale na siłę nic nie zrobię - jak się odcięła to pewnie na stałe. Szkoda mi, bo to najbardziej inspirująca osoba w moim życiu.

 

Co śmieszne za miesiąc skaczemy na spadochronie (zaległy prezent), więc nie wiem jak to wtedy będzie haha...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eddard, a Dziewczyna nie czyta tego forum? Wiadomo, że nie piszesz personalnie, ale parę szczegółów może być jasnych dla Osoby Zainteresowanej. To mogłoby pogłębiać uczucie osaczenia? Tak mi się wydaje... No i że najlepszym doradcą w tej chwili będzie czas. Może ten skok zainicjuje pozytywną zmianę? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eddard, a Dziewczyna nie czyta tego forum? Wiadomo, że nie piszesz personalnie, ale parę szczegółów może być jasnych dla Osoby Zainteresowanej. To mogłoby pogłębiać uczucie osaczenia? Tak mi się wydaje... No i że najlepszym doradcą w tej chwili będzie czas. Może ten skok zainicjuje pozytywną zmianę? :D

 

Wiadomo, odpuściłem kontakt, bo w takich sytuacjach nie ma innego wyjścia - nikomu to nie pomaga. A co do tej zmiany, to nie wiem czy az tak mi zależy - wolałbym chyba zeby po prostu nie traktowała jakbym nie istniał, bo po prostu na to nie zasłużyłem.

 

Fakt. Moze troche za bardzo opisałem, ale na bank nie czyta tego forum, zreszta żadnego. Choc teraz za późno, bo tu sie tak posta nie da skasować, co? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc nie wiem czy można skasować swoje stare posty, nie szukałam takiej opcji jak na razie. Odniosłam wrażenie, z tego, co pisałeś wcześniej, że bardzo Ci Dziewczyny brakuje, że nie chciałeś jej zmieniać, tylko pomóc, by mniej cierpiała, że Cię inspiruje i w ogóle jest najbardziej interesującą Osobą, jaką spotkałeś. A teraz piszesz, że już Ci nie zależy tak bardzo na zmianie obecnej sytuacji, tylko na tym, by nie być traktowanym jak powietrze. No to już nie bardzo rozumiem ;) Chciałbyś jeszcze się zejść z Dziewczyną, czy po zanalizowaniu wszystkiego dochodzisz do wniosku, że to już nie jest możliwe? Mam na myśli Twoje nastawienie do tej kwestii, a nie Dziewczyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Moja mama ma depresję spowodowaną tym, że niby w działalności mojego ojca są jakieś nieprawidłowości i zabiorą nam cały majątek (nie ma ich, sprawdzane u ludzi którzy się na tym znają)- ona sobie tak to wkręciła, że złapała depresje. Leży, płacze bez powodu, ciągle gada że zabiorą wszystko. Do pracy jej się nie chce chodzić i czasami nie chodzi. Twierdzi, że psycholog jej nie pomoże.

 

Była u psychiatry dostała tabletki, po których śpi. Schudła, nie ma siły. Nie da się jej przetłumaczyć, nic nie chce robić oprócz leżenia i jęczenia.

 

Możecie coś mi poradzić co zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, mam problem z moją dziewczyną.

Od jakiegoś czasu narzeka na wszystko, głównie na siebie, na swój wygląd, że wygląda jak świnia, jest bardzo gruba. Są to bzdury, może i nie wygląda jak Emily Ratajkowski ale jest naprawdę ładną i atrakcyjną dziewczyną. Bardzo ja kocham i już powoli nie mogę tego wytrzymać, ale nie mogę jej zostawić bo wiem że tylko ja trzymam ją jeszcze przy życiu. Rok temu przeprowadziła nieudaną próbę samobójczą.

Podejrzewam że ma również bulimie i inne zaburzenia odżywiania. Była na wielu dietach, wegetarianizmie, dietach katogenicznych, weganizmie, wszystko dawało tylko krótkotrwałe efekty. Potem znowu stara śpiewka, że wygląda jak wieprz, nie zasługuję na życie, że zagłodzi się na śmierć.

Naprawdę nie mam pojęcia jak jej pomóc, jest mi jej okropnie żal, najprościej byłoby odejść ale ją kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Może ktoś z Was, osób doświadczonych znających się na takich problemach byłby mi w stanie pomóc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Mam problem z dziewczyna.. Poznałem kilka miesięcy dziewczynę po przejściach.Zostawiła swojego faceta który jak twierdziła źle na Nią działał , kłócili się ,ciągle awantury nie była szczęśliwa,maja razem dziecko.Wiem ze jest podatna na depresje w przeszłości tez się leczyła.

 

Od niedawana zaczęło się dziać coś niepokojącego ,ma depresje , nic jej się nie chce , nie chce żyć , jest nie szczęśliwa, zaczyna coraz bardziej usprawiedliwiając swojego byłego faceta, mówi nawet ze nie powinna od Niego odchodzić , bo z Nim nie była szczęśliwa i ze mną tez nie jest.Twierdzi ze nie ma to znaczenia , tylko dziecko które z Nim ma cierpi na tym. Uważa ze z Nikim nie potrafi być szczęśliwa , ma wyrzuty sumienia ze zniszczyła dziecku rodzinę które pyta o ojca.Czasami się boje odezwać , bo co nie powiem to doszukuje się w tym złych intencji.

 

Tłumacze jej ze to depresja , żeby spróbowała się leczyć , proszę ja , błagam.Coraz mniej do mnie pisze , jest coraz bardzo oschła, zimna.Jestem nastawiony na najgorsze czyli ze to się rozpadnie ale chce mieć czyste sumienie ze próbowałem , coś robiłem .

 

Co o tym sadzicie?Powiedzcie cokolwiek...jestem załamany...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poznaliśmy się miesiąc temu i tak naprawdę nigdy oficjalnie nie byliśmy razem. Ale spotykaliśmy się, wychodziliśmy razem. On jest w trakcie rozwodu (rozprawa za kilka dni). I wszystko było ok do czasu aż dostał papiery z sądu. Potem wszystko runęło. Przestał sobie radzić z całą sytuacją, odsunął mnie od siebie, nie widujemy się wcale. Mówi, że nie chce mnie krzywdzić a to robi. Psychiatra stwierdził depresję. Ale jest coraz gorzej! Jakbym rozmawiała z dwoma różnymi osobami. Wczoraj przeszedł samego siebie - oznajmił, że kogoś ma, że zakochał się. Złamało mnie to totalnie. Jak się okazało po jakimś czasie - to było kłamstwo. Bo tak jego psychiatra powiedział, żeby się wyciszył, żeby się odciął, poukładał wszystko. Jak mam mu pomóc? W jaki sposób dotrzeć do niego skoro on moją pomoc odrzuca i odpycha mnie? Doradźcie coś, proszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

większość mojej najbliższej rodziny, pomimo paru lat i tego, że ich edukowałam i że dużo można wyczytać też z internetu, ma do depresji podejście raczej sceptyczne. że wynika z rozleniwienia się, że powinnam się bardziej aktywizować: życie zawodowe/uczelnia itp. że to wszystko jest kwestią mobilizacji tylko. to trudne, bo są intelektualnie na wysokim poziomie i wiele potrafią zrozumieć, tylko akurat na chorobę, z którą się mierzę, nie potrafią spojrzeć konstruktywnie. właściwie nie przyjmują do wiadomości, że to choroba. to jeden z powodów, dla których mój kontakt z nimi jest obecnie bardzo sporadyczny. jednocześnie to trudne, bo żeby jakoś znieść spotkania z nimi gram zadowoloną z życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

większość mojej najbliższej rodziny, pomimo paru lat i tego, że ich edukowałam i że dużo można wyczytać też z internetu, ma do depresji podejście raczej sceptyczne. że wynika z rozleniwienia się, że powinnam się bardziej aktywizować: życie zawodowe/uczelnia itp. że to wszystko jest kwestią mobilizacji tylko. to trudne, bo są intelektualnie na wysokim poziomie i wiele potrafią zrozumieć, tylko akurat na chorobę, z którą się mierzę, nie potrafią spojrzeć konstruktywnie. właściwie nie przyjmują do wiadomości, że to choroba. to jeden z powodów, dla których mój kontakt z nimi jest obecnie bardzo sporadyczny. jednocześnie to trudne, bo żeby jakoś znieść spotkania z nimi gram zadowoloną z życia.

Szczerze mówiąc to ja też tak kiedyś sądziłem, ale jak zacząłem walczyć z chorobą w ten sposób, że staram się na siłe próbować coś robić to stwierdzam, że wcześniej to rzeczywiście mogłobyć rozleniwienie. Czasem jest tak, że nie widze absolutnie sensu by coś robić, ale jak już wykonam dana czynność to pojawia się satysfakcja i radość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój chłopak ma od kilku dni mocny "napad" depresji. Leży, nie ma na nic siły, przesypia dzień, jest tak osłabiony, że nawet nie czyta wiadomości ode mnie, wyłączył dzwonek w telefonie, praktycznie nie odzywa się do mnie (poza rzadkimi stwierdzeniami, że chciałby umrzeć i że powinnam go zostawić, bo on tylko mnie rani).

A ja wściekam się, że muszę bezczynnie patrzeć na jego cierpienie, że nie mam jak mu pomóc! Wszystko mnie drażni, nie mogę sobie znaleźć miejsca, nie mogę się na niczym skupić, staram się opanować zachowania kompulsywne i lekkie napady lęku. Tak bardzo się o niego boję a nic nie mogę zrobić, żeby mu się polepszyło!

Jak mamy oboje przetrwać ten trudny czas?! (to raczej pytanie retoryczne, wiem)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój chłopak ma od kilku dni mocny "napad" depresji. Leży, nie ma na nic siły, przesypia dzień, jest tak osłabiony, że nawet nie czyta wiadomości ode mnie, wyłączył dzwonek w telefonie, praktycznie nie odzywa się do mnie (poza rzadkimi stwierdzeniami, że chciałby umrzeć i że powinnam go zostawić, bo on tylko mnie rani).

A ja wściekam się, że muszę bezczynnie patrzeć na jego cierpienie, że nie mam jak mu pomóc! Wszystko mnie drażni, nie mogę sobie znaleźć miejsca, nie mogę się na niczym skupić, staram się opanować zachowania kompulsywne i lekkie napady lęku. Tak bardzo się o niego boję a nic nie mogę zrobić, żeby mu się polepszyło!

Jak mamy oboje przetrwać ten trudny czas?! (to raczej pytanie retoryczne, wiem)

Zabrzmi to banalnie może ,ale po prostu bądż z Nim w tym trudnym czasie okaż mu ,ze nie jest sam mimo wszystko może na Ciebie liczyć ,sama wycisz emocje bo one się udzielają drugiej osobie zadbaj też o siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eteryczna, wiem, że samo "Bycie" musi być wystarczające, ale do tego muszę móc albo do niego pojechać (na co on mi nie pozwala) albo chociaż on musi czytać, jeśli coś do niego napiszę (ja piszę, ale on nie czyta), odbierać telefon. A on tego nie robi. Więc nie ma jak poczuć mojego wsparcia.

A o swoich emocjach mu nie wspominam i nie daję po sobie znać, bo nie chcę go tym dodatkowo obarczać teraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ryska, Na odległość to trudne to prawda i męczy ta bezsilność ,a gdybyś mimo wszystko do Niego pojechała?myślisz że Cie nie wpuści do mieszkania?wiem że się boisz znam to uczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eteryczna, on ma m. in. fobię społeczną, więc na pewno nie otworzy mi drzwi. A na dodatek mieszka z rodziną, z którą jest w konflikcie i która nas oboje nienawidzi. Nie ma takiej opcji, żebym tak mogła wpaść do niego. No i to jeszcze bardziej by go zestresowało i mógłby przestać mi ufać.

Przed chwilą dał mi znać, że się obudził i czyta, co napisałam. To chyba jedyne wyjście - pisać słowa wsparcia i mieć nadzieję, że przeczyta i się nie podda. Ale to jest bardzo trudne, zwłaszcza, że nawet nie mam się z kim podzielić tym, co ja czuję w tym momencie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×