Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa myśli...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

A oto moja historia..Mam 19 lat.Od około 3 tygodni bardzo męcze się z pewną sytuacją.Zacznę od początku.Od 4 i pół lat mam chłopaka.Bardzo się w sobie zakochaliśmy , tak że przez pierwsze pół roku praktycznie każdy dzień spędzaliśmy razem.Po pół rou mój chłopak musiał wyjechac do rodziców za granice na wakacje(2 miesiące). Była to nasza pierwsza i długa rozłąka.Bardzo się jej bałam,a najbardziej tego że wszystko sie rozpadnie.Kiedy wrócił faktycznie było gorzej.Myśle teraz że te moje obawy to wszystko sprawiły, doprowadziły do tego.Ciągle myślałam że wszystko sie już skonczyło-uczucie wygasło.Postanowiłam jednak wtedy zostać z moim chłopakiem , po kilku miesiącach wróciło wszystko do normy-znów byłam bardzo szczęśliwa.Każdego lata mój chłopak wyjeżdża , i moje wahania pojawiły się jeszcze kilka razy ale wszystko mijało po kilku dniach.Teraz dręczą mnie te myśli codziennie od 3 tygodni.Mam wrażenie że wariuje.Czasami układam sobie w myśli jak to będzie kiedy zerwiemy ; a czasami wiem że go kocham i że lepszego chłopaka nie znajdę od niego(mamy wspólne plany na przyszłość )Przez ostatnie 3 lata nasz związek bardzo dojrzał.Wiem że musze to wszystko uporządkować bo inaczej strace chłopaka;sama się dziwie że to wszystko wytrzymuje..(zawsze mu mówie że coś takiego mam ).On zawsze mnie wspiera i jest przy mnie , teraz chyba ma już tego dosyć..

Jak myślicie , czy to też nerwica ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam ciężki ten weekend. Mieliśmy z narzeczonym nauki przedmałżeńskie. Ogólnie były bardzo fajne i dużo dowiedzieliśmy co nam się przyda w małżeństwie :) jednak problemem było to ze zobaczyłam na tym spotkaniu bardzo podobnego chłopaka do tego na którego temat mam natręctwa. Zaczłął sie silny lęk panika strach. Gdyby nie było narzeczonego przy nim popadłam bym w obłęd a tak był przymnie i było mi lżej. Cwiczyłam tak jak pani psycholog mi kazała i obecność narzeczonego była dla mnie ukojeniem. Pani psycholog nie kazała mi unikać tego chłopaka tylko wychodzić temu strachowi naprzeciw i nie bac się i nie unikać wtedy zobacze ze myśli to tylko myśli i nic przez nie stac sie nie może. Widziałam tego chłoapaka który bardzo mi przypomonał tamtego kolege i nie to ze miałam jakis do niego pociąg czułam tylko lęk zadnych takich uczuć np. ze bardziej mi sie może podobać niż narzeczony. Widząc go wiedziałam ze narzeczony jest dla mnie lepszy ważniejszy a to tylko lęk i natręctwa ze to poprostu choroba. Pani psycholog powiedziała mi ze te natręctwa to to czego nie chce i czego się boje jest sprzeczne z tym co czuje i sprzeczne jest z moim systemem wartości bo ja uwazam ze ma się już kogoś ktoś inny nie może nam się juz podobaći tak się tym przejmowałam gdy byłam z narzeczonym na początku ze poprostu inny tez my się tylko podobał a ja tak sie wystraszyłam ze tym zdradzam narzeczonego ze nerwica powróciła. Ale mimo to ze tak duzo wiem o tej chorobie i te natręctwa i lęk dalej jest we mnie. walcze nie poddaje się dla narzeczonego dla nas, ale czasem mam tego dosyc. Bo tej sytuacji co wam opisałam wyżej czuje teraz ogromne wyrzuty sumienia chociaz wiem ze to natręctwa i lek. to ciężkie dla mnie brzemię:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lena.lena, bardzo fajnie, że chodzisz na terapię i masz wsparcie od pani psycholog. Jestem pewna, że te lęki kiedyś miną, bo w dłuższej perspektywie czasowej coraz bardziej będziesz widzieć, że tamten chłopak nie miał znaczenia i że to nerwica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Natręctwa męczą mnie od dawna. Są momenty dobre, ale jak już fajnie zbyt długo, to pojawia się kolejna nowa historia, którą trzeba się przejmować. Szukanie informacji w internecie tylko potęguje lęki. Pojawiają się nowe pytania. W pewnym momencie zaczynam się zastanawiać co tak naprawdę jest rzeczywistością, a co tylko moją wyobraźnią. Najgorzej jest po jakiś imprezach, spotkaniach, gdzie jeszcze był alkohol. Zawsze czuje się zażenowanie, wstyd. Zastanawiam się, czy pod wpływem alkoholu nie powiedziałam nikomu czasami o tym co mnie męczy, czym się martwię, i teraz będzie o mnie mówić pół miasta. Pytam znajomych, oni zaprzeczają, żeby działo się coś niepokojącego, a ja tworze nowe historie. A może po prostu nie słyszeli, jak o czymś mówiłam? Może jeszcze się to nie rozniosło, ale pewnie się rozniesie, a ja nawet sie nie dowiem, że ktoś o mnie mówi? Myśli jest mnóstwo. I mimo tego, że pamiętam daną sytuację, to od nadmiaru myśli zaczynam wierzyć w to, że jednak coś mi umknęło z tej pamięci. Nie potrafię nad tym zapanować. Lęki mnie niszczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lola90,

Myślę,że najlepszym rozwiązaniem byłoby nie wchodzić w te myśli i zająć umysł czymś innym,

ale wiem,że to nie jest proste.Prawda jest taka,że nikt się tobą nie przejmuje tak,jak Ty sama..

Każdy ma swoje życie,swoje problemy i swoje lęki a większość z tych myśli,które Cię męczą

jest irracjonalna i nieprawdziwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opisałam tylko jedną z wielu innych sytuacji. Akurat teraz boję się plotek, bo jedną o sobie właśnie usłyszałam. Plotka totalnia wymyślona, takiej sytuacji nie było na pewno, ale zastanawiam się, czy zaraz bzdury nie rozwiną się w coś, co faktycznie powiedziałam przy przypadkowym 5-minutowym spotkaniu z kims na mieście. Całe moje życie, to strach. Zrobiłam krok do przodu, i udałam się do psychologa. Jestem po pierwszej z wielu wizyt. Obawiam się, że bez leków się nie da. Biorę czasami "afobam", i to mi pomaga. Chociaż przez chwilę czuje się lepiej. Wiem, że najlepiej byłoby zajmować się czymś innym, żeby nie myśleć, ale to nie jest łatwe niestety. Ja myślę o danej sprawie nieustannie, a żeby wstać z łóżka i czasami się uśmiechnąć- dosłownie się zmuszam. Kiedyś cierpiałam na nerwice natręctw, a konkretnie na hiv-fobie. Strasznie się tego bałam. Później się zakochałam - przeszło. Chłopak niestety 2 lata temu zginął w wypadku. Proces żałoby był u mnie dość specyficzny. W każdym razie lęki znowu zaczęły się nasilać. Pojawiło się poczucie winy ZA WSZYSTKO co złe na tym świecie, w moim życiu, czy mojej rodziny. Walczę o to by żyć, ale jest co raz ciężej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lola90 według mnie to Ty nie tylko cierpiałaś na nerwicę natręctw, ale nadal na nią cierpisz. Z tego co napisałaś masz wyraźne objawy tej nerwicy. Oczywiście nie jestem lekarzem, może warto udać się do psychiatry? Sam choruję na nn od 15 lat i takie myśli jak Ty mam często. Odkąd biorę leki w dawce leczniczej myśli są mniej męczące, dużo łatwiej mi sobie z nimi poradzić, wiem teraz, że te myśli to taka moja "przewrażliwiona" osobowość a tak naprawdę co ma być to będzie, nie jesteśmy w stanie przed wszystkim się uchronić. Bardzo obawiasz się, że sytuacja o której napisałaś wystąpi naprawdę, pół miasta się dowie itp. i skupiasz na tym całą swoją uwagę. Tak naprawdę powinnaś zrozumieć, że niepotrzebnie się tylko męczysz, dużo lepiej jest pogodzić się z tym, że taka sytuacja rzeczywiście może wystąpić (choć pewnie jest to mało prawdopodobne) i wcale nie musi być taka tragiczna w skutkach (pewnie wiele osób z tej "połowy miasta" ciągle słyszy jakieś plotki i jednym uchem im wpada i drugim wypada :) ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że mam problem. Nie potrafie być szczęśliwa, bo nawet szczęście w nadmiarze mnie niepokoi. Dziś rozmawiałam z kimś, kto mi o tej wymyślonej plotce powiedział. Sam mi powiedział, że za bardzo się przejmuje, bo nikt już nic więcej nie mówił, i to było jednorazowe. Nie wspominał też o tym, czego się obawiam, że może powiedziałam, a nie pamiętam. To straszne uczucie. Nie wiadomo, czy coś się wydarzyło, czy to tylko nasza wyobraźnia... W dodatku niestety- chcąc, nie chcąc, ciągle o tym myślę... Chciałabym ułożyć sobie jakoś życie, ale chyba już nie potrafiłabym być z kimś. Za bardzo przyzwyczaiłam się do samotności. Sama w swoim świecie czuje się najbardziej bezpiecznie. Boje się, że ktoś mnie będzie oceniał, że poczuje upokorzenie. Lekko nie jest. Dziękuje za odpowiedzi. Dobrze jest wiedzieć, że są osoby, które ten stan potrafią zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że mam problem. Nie potrafie być szczęśliwa, bo nawet szczęście w nadmiarze mnie niepokoi. Dziś rozmawiałam z kimś, kto mi o tej wymyślonej plotce powiedział. Sam mi powiedział, że za bardzo się przejmuje, bo nikt już nic więcej nie mówił, i to było jednorazowe. Nie wspominał też o tym, czego się obawiam, że może powiedziałam, a nie pamiętam. To straszne uczucie. Nie wiadomo, czy coś się wydarzyło, czy to tylko nasza wyobraźnia... W dodatku niestety- chcąc, nie chcąc, ciągle o tym myślę... Chciałabym ułożyć sobie jakoś życie, ale chyba już nie potrafiłabym być z kimś. Za bardzo przyzwyczaiłam się do samotności. Sama w swoim świecie czuje się najbardziej bezpiecznie. Boje się, że ktoś mnie będzie oceniał, że poczuje upokorzenie. Lekko nie jest. Dziękuje za odpowiedzi. Dobrze jest wiedzieć, że są osoby, które ten stan potrafią zrozumieć.

 

Osoby, które chorują na NN rozumieją to doskonale, bo mają tak samo uporczywe myśli, to charakterystyczne dla tej choroby. Musisz przestać się bać konsekwencji, nawet jak coś powiedziałaś - trudno, świat się nie zawali. Dlatego ciągle o tym myślisz, bo się strasznie obawiasz tego co by było gdyby. O tym czy chcesz być sama czy z kimś musisz Ty zdecydować. Boisz się, że ktoś Cię będzie oceniał pod kątem choroby, że gdy już się dowie o niej to będzie zwracał uwagę na Twoje zachowanie? W moim przypadku zupełnie nikt nie wie o chorobie, tylko lekarz... obecnie jestem sam, ale gdy byłem w związku nie ufałem tej osobie na tyle, aby powiedzieć jej o tym z czym się zmagam na co dzień. Lekko nie jest, bo to choroba, która uprzykrza życie, bez choroby nie raz jest ludziom ciężko a my mamy jeszcze dodatkowy ciężar :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, strach towarzyszy mi nieustannie. Tak jakbym nie ufała sobie. Wiem czego nie mogłabym zrobić, ale jednocześnie boje się, że może jednak to zrobiłam podświadomie. To takie dziwne. Najgorzej jest rano, jak otwieram oczy, analizuje co mi się śniło, sprawdzam w senniku, znowu odnajduje znaczenia typu "stracisz dobre imie", lub "przyjaciel wplącze Cie w dużą aferę" i zaczynam się telepać ze strachu, wytrzeszczam oczy, opatulam się w kołdrę, i myślę... co tym razem....? Mija kolejnych kilka godzin, i jest mi lżej, bo nic sie nowego nie przytrafiło, ale co będzie jutro? Co do Twojej wypowiedzi- właśnie tego się boje, że ktoś będzie mnie oceniał, albo w każdej kłótni mi to wytykał, że jestem "wariatką". Ludzie, którzy tego nie pojmują, niestety tak często ten stan określają...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi na natręctwa pomógł lek ANAFRANIL SR75 MG z tym nie ma żartów bo idze zwariować jak sobie człowiek zacznie sobie wkręcać tysiąc różnych rzeczy do głowy tez to miałem ale jak się chce to idzę z tego wyjść !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycholog do której chodzę współpracuje z jakimś psychiatrą, i chyba poproszę ją o zapisanie mnie na wizytę w celu ustalenia leków. Sama psychoterapia nie wystarczy. A sennik sprawdzam, bo wole wiedzieć, czego mam się spodziewać, niż być czymś zaskoczona. .. Jest na maxa ciężko... a najbardziej męczy robienie dobrej miny do złej gry. W środku czujesz jedno, a na zewnątrz pokazujesz drugie... Nie ufam ludziom, samej sobie też nie. Najgorsze jest to, że jak mam jakieś natręctwo, to zaczynam szukać o tym informacji, a każde kolejne posuniecie budzi nowy niepokój. Nie umiem nad tym zapanować, żeby to po prostu olać i się w to nie wgłębiać... A was co męczy ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie sprawdzaj senników :) nie ma sensu. ja nieraz mam tak poryte sny, ze sam sie dziwię co ta moja główka potrafi wymyślić. po prostu przywykłem do tego, do natręctw do wszystkiego i staram się zyć dalej. sam nie wiem jak to robię, bo nie mam ani pomocy od psychologa/psychiatry, bo nie chodze do nich z obawy, ze ktoś się dowie. z bliskich wie dziewczyna tylko ale od niej pomocy tez nie mam. sam z tym walczę i chyba idzie mi dobrze. ostatnio mocny atak miałem w marcu, ze skocze z mostu jak zwiedzałem Warszawę, niesamowity lęk :-O ale po chwili to opanowałem. a tak na co dzień, ze dziewczyna mnie zdradza i okłamuję to non stop, plus jakieś dziwne "rytuały" bo jak tego nie zrobię to coś się stanie, a kiedyś ostre rzeczy i obrazanie Boga :) (uśmieszek bo chyba kazdy z Nas to tu miał). upsssss miałem coś poradzić a się wyżaliłem xD powodzenia zyczę! w razie co piszcie na PW z chęcią pogadam z kimś "podobnym do mnie" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boisz się, że ktoś się dowie, bo psycholog/ psychiatra komuś powie, czy bardziej dlatego, że ktoś Cie zobaczy itd ? Ja ostatnio bałam się właśnie, że psycholog powie, ale ich chyba też obowiązuje tajemnica zawodowa? Fajnie, że sobie radzisz. Do wszystkiego idzie przywyknąć, ale czy to jest rozwiązanie? choroba chyba mimo wszystko się rozwija. Mam nadzieję, że u Ciebie to się nie sprawdzi, i będziesz sobie spokojnie żył. Ja nie mam nikogo, bo z góry zakładam, że nikt wartościowy się mną nie interesuje, a jak już ktoś o mnie zabiega, to od razu uważam, że coś z nim na pewno nie tak i nie dopuszczam do rozwoju sytuacji. To straszne myśleć o sobie jak o takim zerze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie, nie boje śie, ze psycholog komuś powie, ale ze ktoś mnie zobaczy. czy choroba się rozwijań? pewnie tak bo waśnie dziewczyna mnie zostawiła, pewnie przez to, ze nie mozna ze mna wytrzymać. ogólnie do dupy dzień.... trochę za duzo pije ostatnio, nie wiem co robić juz xD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alkohol to złe rozwiązanie- wiem po sobie... za każdym razem po % miałam kolejne natręctwa, lęki, wyrzuty sumienia. Co z tego, że na chwile się zapominało o sprawie... Z dziewczyną mam nadzieję, że jeszcze się ułoży. Nie będę oceniać relacji, których nie znam. Podobno "Słońce i tak musi wyjść po burzy (...) jak gorzej być nie może, na pewno będzie lepiej" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim , mija prawie 5 miesiąc a natręctwa dalej niestety się pojawiaja... ostatnio było dobrze myślałem ,ze juz całkowicie się z tego wyleczyłem a tu klapa znowu to samo... Zapisałem się na siłownie dzięki temu coraz rzadziej o tym myślę ale dziadostwo nawet tam potrafi dać o sobie znać .. Dzisiaj po skonczonym treningu poszedłem do szatni zeby sie wykapac , slysze ze ktos jest w kabinie i zrezygnowałem z kąpieli bo bałem się,ze jak wejde i zobacze faceta na golasa to mi stanie ..Co robić w takichsytuacjach ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×