Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

antylopa, to skończę z tym, mając nadzieję, że nie ma żadnego życia po życiu i że to zapewni mi totalnie nieistnienie.

Wiesz, nie wszyscy w to wierzą, ale ja tak... świadomość śmierci pobudza do życia.

Miałam dwa razy tak, że myślałam, że życie się dla mnie skończyło. Z jednej strony czułam totalny spokój, świadomość, że za chwilę skończy się i cierpienie, że ogarnie mnie błoga nicość, ale z drugiej... poczułam, że jeszcze chcę żyć, jeszcze tylko jeden dzień. Taka myśl pojawiła się na totalnej krawędzi i chyba dzięki niej wciąż tu jestem, bo za każdym razem, gdy zaczynam wątpić i chcę się poddać, kiedy tracę resztki sił, przypominam sobie tamten ostateczny moment i tamtą myśl i dochodzę do wniosku, że skoro dałam radę znieść tyle, to nie pozwolę sobie na tchórzostwo.

Ale wiadomo, może nadejść moment, że przestanie mnie to obchodzić i po prostu przekroczę granicę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

veronique, nie czekaj na moment, kiedy będziesz na skraju. Walcz o siebie i swoje szczęście. Naprawdę warto. Też byłam w podobnym stanie i nie chciałam już żyć. W dodatku wiele razy. Ale żyję i teraz bardzo się z tego cieszę. Terapia przyniosła w końcu efekty i jestem zdrowa i szczęśliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

antylopa, to była, a w zasadzie jeszcze jest 3-letnia terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym. Półtorej roku spotkania 2/tydzień potem jedno. Caly czas u jednej terapeutki.

Pierwszy rok to w zasadzie było bardzo mocne pogorszenie i naprawdę nie wiem jak to przetrwałam. Drugi rok był trudny, w zasadzie beznadziejny, ale były lepsze momenty. Dopiero trzeci rok przyniósł znaczącą poprawę. Nie brzmi optymistycznie? Bzdura! Trochę to trwało - ok, ale zwlekałam prawie 13 lat z podjęciem leczenia, przez co doprowadziłam się na skraj, a wtedy trudno było znaleźć siłę.

Ale warto było. Naprawdę warto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

antylopa, bo jak zaczęły się moje problemy miałam ledwo 12-13 lat. Byłam zbyt mała, żeby sobie poradzić, a jednocześnie wmówiłam sobie, że muszę, bo co powiedzą inni - że taka "porządna" dziewczyna, a wpadła w takie coś.

A im więcej czasu mijało, tym bardziej wmawiałam sobie, że to przecież już tak dawno było, a aktualnie nie dzieje się nic złego (choć daleko było do tego nic...), a ja po prostu jestem głupia i dlatego nie daję sobie rady. Później tak bardzo siebie znienawidziłam, że wierzyłam wręcz, że nie zasługuję na jakąkolwiek pomoc. A czas leciał i działał na moją niekorzyść.

Ale powiem z doświadczenia, że to była najgorsza rzecz jaką mogłam zrobić. I radzę wszystkim - nie zwlekajcie, bo potem wszystko jest milion razy trudniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem pewny, że długo już nie pożyję, nic mnie tu nie trzyma na tym świecie. Samopoczucie jest nie do wytrzymania, zero przyjemności z życia, tylko ciągła udręka. Nie wiem kiedy to zrobię, myślę, że w przeciągu kilku lat, może kilku nastu. Brakuje mi gnata i jednej kulki, inne rodzaje śmierci nie są zbyt fajne. Nie widzę szans na lepsze życie. Nie mam dzisiaj dołka czy coś w tym stylu, piszę tak jak to wg mnie wygląda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z moich osobistych obserwacji siebie wynika, że są jakby dwa rodzaje myśli rezygnacyjnych: chcę żyć, ale nie chcę żyć w ten sposób albo chcę żyć, ale nie wiem, czy będzie lepiej, więc nic mnie nie motywuje. Niby podobne myśli, ale jakże różne. I też żałuję, że tak długo zwlekałam z wizytą u psychiatry, boję się, że może już być za późno. Tak, jak ktoś napisał - im później, tym gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Introwertyczka, za późno to by było dopiero po odebraniu sobie życia. Dopóki oddychasz, zawsze jest możliwość wyjścia na prostą. Ja z terapią zwlekałem ponad 10 lat. Dwie próby samobójcze za mną. Ale próbowałem, próbowałem i w końcu na nogi stanąłem. Nie jest łatwo, ale da się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem pewny, że długo już nie pożyję, nic mnie tu nie trzyma na tym świecie. Samopoczucie jest nie do wytrzymania, zero przyjemności z życia, tylko ciągła udręka. Nie wiem kiedy to zrobię, myślę, że w przeciągu kilku lat, może kilku nastu. Brakuje mi gnata i jednej kulki, inne rodzaje śmierci nie są zbyt fajne. Nie widzę szans na lepsze życie. Nie mam dzisiaj dołka czy coś w tym stylu, piszę tak jak to wg mnie wygląda.

:evil: Pewny to Ty możesz być tylko jednego że umrzesz poza tym ?piszesz tak bo Co żle i masz doła i masz szanse na super życie i nie jesteś obiektywny i więcej takich postów nie chcę czytać :nono:Introwertyczka, nigdy nie jest za pózno jak na_leśnik, pisze dopóki żyjesz warto walczyć życie mamy tylko jedno.Dużo siły zyczę.!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem pewny, że długo już nie pożyję, nic mnie tu nie trzyma na tym świecie. Samopoczucie jest nie do wytrzymania, zero przyjemności z życia, tylko ciągła udręka. Nie wiem kiedy to zrobię, myślę, że w przeciągu kilku lat, może kilku nastu. Brakuje mi gnata i jednej kulki, inne rodzaje śmierci nie są zbyt fajne. Nie widzę szans na lepsze życie. Nie mam dzisiaj dołka czy coś w tym stylu, piszę tak jak to wg mnie wygląda.

:evil: Pewny to Ty możesz być tylko jednego że umrzesz poza tym ?piszesz tak bo Co żle i masz doła i masz szanse na super życie i nie jesteś obiektywny i więcej takich postów nie chcę czytać :nono:Introwertyczka, nigdy nie jest za pózno jak na_leśnik, pisze dopóki żyjesz warto walczyć życie mamy tylko jedno.Dużo siły zyczę.!

 

Dobrze proszę Pani ;) Przekonałaś mnie, więc jeszcze trochę pożyję czekając na to super życie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie :)

 

Dziś przeglądałam swój profil na niniejszym Forum i uświadomiłam sobie, iż, o zgrozo!, założyłam tutaj konto dokładnie dziesięć lat od swojej pierwszej próby samobójczej (zbieg okoliczności, który niesamowicie mnie zaskoczył). Ten dzień niewyobrażalnie zmienił moje życie - przede wszystkim dlatego, że byłam jeszcze dzieckiem: czternastoletnią zagubioną dziewczynką, która zjadła kilkadziesiąt tabletek, by zwrócić uwagę otoczenia na własną niedolę.

Ten dramatyczny krok spowodowany był patologią, w jakiej wyrastałam oraz brakiem zrozumienia i osamotnieniem. Niestety, nie poprawił on mojego bytu - wręcz przeciwnie; zaczęto dokuczać mi w szkole - rówieśnicy traktowali mnie jak wariatkę, od której trzeba trzymać się z daleka, a rodzice kompletnie nie poczuwali się do winy za mój tragiczny stan emocjonalny i wyżywali się, że zrobiłam "wstyd na całą wieś".

 

Nie wiem, ile jeszcze podobnych prób w przeciągu minionej dekady podjęłam; całe mnóstwo, nie jestem w stanie ich zliczyć. Za każdym razem, gdy upadłam pod ciężarem psychicznego maltretowania, podżegania do popełnienia samobójstwa ("powieś się" i "zdechnij" były na porządku dziennym) i fizycznej przemocy, dźwigałam się i ponownie stawiałam czoła życiu oraz własnym emocjonalnym ułomnościom; chęć życia była widocznie jeszcze silniejsza niż obsesyjne pragnienie śmierci, wiecznego spokoju.

 

Zarówno przy życiu, jak i w domu rodzinnym, trzymał mnie brat - dziś już duży, jedenastoletni. Gdy był młodszy robiłam wszystko, by miał lepsze życie, niż miałam ja sama; poniekąd pewnie mi się to udało.

Zapłaciłam z to wysoką cenę - kilka terapii, całe garście leków, kilkutygodniowy pobyt na zamkniętym oddziale psychiatrycznym... Ale było warto - widzę to zawsze, kiedy patrzę na brata.

 

Teraz jestem niemal 25-letnią dziewczyną, która z nadzieją patrzy w przyszłość. Mam pracę, którą lubię. Znajomych, którzy lubią mnie. Wyprowadziłam się z domu. Upomniałam się też o odrobinę sprawiedliwości - jeden z moich psychicznych oprawców usłyszał wyrok za znęcanie się nad moją osobą. Pogodziłam się z ośmioma latami zmarnowanymi na związki bez przyszłości - nadal wierzę, że i w tej kwestii mi się ułoży.

 

Nasuwa mi się pytanie: Jak Wy zapatrujecie się na tę kwestię? Jak Wy radzicie sobie z takimi myślami, z chęcią odebrania sobie życia?

 

Przepraszam, że zanudzam, ale zatrwożyła mnie ta wymowna data i poczułam nieodpartą chęć podzielenia się myślami z ludźmi, których cenię - z Użytkownikami tego Forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak Wy zapatrujecie się na tę kwestię? Jak Wy radzicie sobie z takimi myślami, z chęcią odebrania sobie życia?

To przeważnie tragedia,ale też nieodłączne prawo każdego z nas,by wybrać śmierć...choć fakt,to trudny wybór,wymaga wiele...odwagi,jak i też czasem może wydawać się "tchórzostwem".

Ostateczna ostateczność, z własnej perspektywy raczej nie oceniam osób które się na to decydują,pozostaje przeważnie współczuć temu,kto się na to decyduje,czasem też rodzinie itd.

Jeśli już się nasilały,przeważnie próbowałem czymś się zająć,czasem jakieś pomniejsze "samookaleczenia",ale to rzadko kiedy,przeważnie próbuje przeczekać.

 

Gdybym się zdecydował,to raczej bez informowania kogokolwiek,aczkolwiek na "zimno" czy "logicznie" ciężko podjąć taki wybór,ba - wydaje mi się to prawie niemożliwe,w afekcie jednak..owszem to może się stać.

 

A ogólnie jak się zaopatruje? Przeważnie milcząco/obojętnie,nie mi oceniać,co kierowało daną osobą,że zdecydowała się na ten krok.

 

Pozostaje ewentualnie współczuć,temu który się na to zdecydował,albo milczeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abrakadabra xx, jak możesz tak pisać, myśleć... ;)

Jesteś człowiekiem inteligentnym, więc poszukaj sensu, walcz, rozejrzyj się dookoła, proszę.

Takich tekstów nikt nie chce czytać :nono:

To super zycie samo nie zjawi się, trzeba się trochę wysilić :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×