Skocz do zawartości
Nerwica.com

Molestowanie w dzieciństwie, a jego skutki w życiu dorosłym.


Rekomendowane odpowiedzi

W zasadzie to do czasu aż nie zamieszkałam sama w pokoju, to lęków nie było. Zapewne dlatego, że w pokoju spałam z kimś. Jednak pamiętam, że zdarzały się noce przesypiane w pojedynkę i wtedy lęki były. Spałam przy zapalonym świetle i niespokojnie. Odkąd się przeprowadziłam to w zasadzie co noc śpię niespokojnie, a odkąd moja równowaga psychiczna mocno się zachwiała- niepokój jest silny każdej nocy. Doszło do tego, że doprowadzam się do stanu gdzie późno w nocy zaczynam już mieć mroczki ze zmęczenia. Dopiero wtedy kładę się spać, żeby zasnąć jak najszybciej. Moja psychika jest jednak bardzo przebiegła, bo lęki i tak się pojawiają. Wtedy niestety ożywiam się , przestaje mi się chcieć spać i mam problemy z zaśnięciem. Są znikome wyjątki. A rano i zawsze tak budzę się jak po przejechaniu traktorem i z mdłościami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Artemizja, właśnie jestem po sesji, która była poświęcona m.in. właśnie tej sprawie i terapeutka mówiła prawie dokładnie to samo co Ty. Próbowała wytłumaczyć mi, pokazać jak powinna zareagować osoba, której wtedy o tym powiedziałam, bo właśnie jakimś cudem w tym całym wstydzie, strachu i pewnego rodzaju otępieniu przez manipulację sprawcy, odnalazłam w sobie tyle siły, żeby komuś o tym powiedzieć, szukać pomocy. Problem w tym, że jej nie uzyskałam, wszystko zostało zbagatelizowane, prawdopodobnie nawet mi nie uwierzono, jedyną reakcją było coś w stylu "ok, skoro tak bardzo się upierasz, możemy tam więcej nie chodzić" i to wszystko. Nikt nie wytłumaczył mi, czym tak naprawdę to było - że było to coś złego, ale stało się to nie z mojej winy, nikt nie zapewnił, że zrobiłam wszystko, co wtedy mogłam zrobić, że nie powinnam się obwiniać i nie powinnam się bać, bo nie jestem już sama. Ani nawet, że to ważne, że o tym mówię. Kompletnie nic. Jako ośmiolatka zostałam z tym zupełnie sama, jedynie wiedząc, że stało się coś złego, że to mnie skrzywdziło, ale nie rozumiejąc, że to nie moja wina, a fakt, że najprawdopodobniej uznano to za mój wymysł tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to ze mną jest coś nie tak. Dlatego teraz tak trudno to odkręcić, pozbyć się poczucia winy i wstydu.

 

Jedną z ważniejszych rzeczy jest to, żeby dać sobie czas, cierpliwość do siebie, wyrozumiałość, a przede wszystkim - choć może to bardzo dziwnie zabrzmieć - zaopiekować się sobą tak, jak powinni zaopiekować się dorośli w momencie, gdy wyrządzono krzywdę.

 

Po tej dzisiejszej sesji jestem już bardziej łagodna dla siebie, bardziej wyrozumiała, chcę to jakoś "przepracować", zrobić to dla siebie, ale nie bardzo potrafię zrobić dla siebie to, czego potrzebowałam wtedy od osoby dorosłej, której o tym powiedziałam - nie mogę się sama przytulić, zapewnić poczucia bezpieczeństwa, a gdzieś głęboko we mnie jest właśnie to nieutulone, przestraszone i zdezorientowane dziecko, które w końcu zaszywa się w kącie ze strachu przed dorosłymi. Dziś analogią do tego "zaszywania się" jest zamykanie się w sobie, niepokazywanie swoich prawdziwych emocji właśnie z lęku przed "złymi dorosłymi", a to z kolei wywołuje u mnie nasilone objawy nerwicy i błędne koło się zamyka. Ale przede mną jeszcze trochę czasu na terapii i pewnie jeszcze więcej pracy nad sobą i mam nadzieję, że to, dostrzeżone dzisiaj, światełko w tunelu prowadzi w dobrym kierunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz odważyłam się przeczytać wątek, ciężko czytać jakby o sobie :cry: Na dzień dzisiejszy staram się zapomnieć o przeszłości a i na terapii nie udało mi się jeszcze tematu przerobić.Strach, potworny wstyd i obwinianie się po "złym dotyku" :cry: Chciała bym żyć w nieświadomości tego co było,wymazać z pamięci. Niestety nie udaje się i zakorzeniło się w świadomości i męczy.Zastanowił mnie temat dotyku,ja nie lubię się przytulać, nie umiem a co do ewentualnych pozytywnych uczuć do mężczyzn też jest bardzo ciężko.Gdyby jednak ktoś chciał się jednak nade mną pochylić, gdy byłam dzieckiem i zapytać co się dzieje może teraz było by lżej :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz odważyłam się przeczytać wątek, ciężko czytać jakby o sobie :cry: Na dzień dzisiejszy staram się zapomnieć o przeszłości a i na terapii nie udało mi się jeszcze tematu przerobić.Strach, potworny wstyd i obwinianie się po "złym dotyku" :cry: Chciała bym żyć w nieświadomości tego co było,wymazać z pamięci. Niestety nie udaje się i zakorzeniło się w świadomości i męczy.Zastanowił mnie temat dotyku,ja nie lubię się przytulać, nie umiem a co do ewentualnych pozytywnych uczuć do mężczyzn też jest bardzo ciężko.Gdyby jednak ktoś chciał się jednak nade mną pochylić, gdy byłam dzieckiem i zapytać co się dzieje może teraz było by lżej :(

 

Czasem mam wrażenie, że posty, które nie są mojego autorstwa i tak są o mnie. Ten do takich należy :idea:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj powróciły obrazy mężczyzn, których miałam okazję poznać od tej gorszej strony. Tak bardzo chciałabym jednemu z nich strzelić w twarz. Chodzące zło, które nadal żyje i będzie żyło bezkarnie.

Na forum to się dziwnie o tym pisze. Z jednej strony chcę o tym napisać, a z drugiej się boję, że gdy napiszę, to coś mi będzie zagrażać...

Odczuwam totalny brak zaufania do mężczyzn. Totalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cała się trzesę po dodaniu tego wpisu, ale dziękuję, bo po przeczytaniu Twojego jestem spokojniejsza.

Kilka miesięcy wcześniej też coś tam napisałam, ale ze strachu zrezygnowałam z dalszego wypowiadania się, ale dzisiaj czuję się szczególnie samotna. Chciałabym się wygadać, ale nie ma na to za bardzo czasu, bo moja praca wymaga energii i żywiołowości, więc miejsca, by się na chwilę zatrzymać- brak.

Tak sobie myślę, że ja sama weszłam tym mężczyznom do łóżek, bo czego mogłam oczekiwać po propozycji pójścia do mieszkania faceta, którego znałam jeden dzień. Bylam niepełnoletnia, ale 16- latka nie myśli już jak dziecko, więc wcale nie byłam bezbronna.

Teraz wszystko się za mną ciągnie, ale dopóki nie mam styczności z mężczyzną, to nie odczuwam bólu jakoś mocno.

Wstydzę się też swojego ciała i obrzydzają mnie męskie narządy rozrodcze. Pamiętam, jak się rozebrał i kazał wziąć do ręki penisa, wtedy ja powiedziałam, że mnie on nie podnieca i nie wezmę, ale to nic nie dało, bo później wykorzystując moją nieuwagę... Jeju, już nie dokończę, ale obleśnie jest tracić dziewictwo w taki sposób... w dodatku zrobił mi nagie zdjęcia, po jakimś czasie napisał, że zrobił z nich sobie jakiś film, który ma na komputerze. Do tej pory nie wypłynął, ale kto wie, kto go widział, a wiem, że jakaś z jego znajomych na pewno, bo mówił, że się śmiała z mojej żałosnej natury.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że znowu się zamknę na ten temat. Czuję się nieswojo, bo poświęciłaś mi uwagę, a ja okazałam jakąś tam słabość, co na co dzień mi się nie zdarza, ale w sumie od czasu do czasu każdemu się należy chwila słabości, więc pewnie nic złego nie zrobiłam pisząc tutaj.

Dziękuję, Kochana za odpowiedzi, bo poczułam się tak, jakby ktoś mnie przytulił po wielu latach spędzonych w samotności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu mi się wszystko przypomina. To jakieś fatum. Zastanawiam się, czy pisać o tym, czy nie. Tutaj jest łatwiej, ale jak wyobrażę sobie, że ktoś z rodziny dowiaduje się o tym, co ktoś mi kiedyś zrobił, to z miejsca widzę obraz jak zmieniam nazwisko i wylatuję z kraju. To jest taki wstyd... Nie chcę się budzić w nocy z lękiem, że sprawca jest w moim pokoju. Skończyłam terapię i wstydzę się iść na kolejną, bo to tak głupio korzystać z czyjeś pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Tobie zaczynam się otwierać na te forum. Może nawet uda mi się trochę zmniejszyć opór, i jeśli kiedykolwiek wybiorę się na następną terapię, to i jej efekty będą lepsze i może po jakimś czasie zaufam mężczyznom, bo na razie każdy wydaje mi się podejrzany, ale pisząc to, dalej czuję upartego osła w mózgu, który przypomina mi, że przecież nienawidzę terapii i terapeutów, bo ich nie potrzebuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na razie jak jestem blisko mężczyzny to lubię mieć go jeszcze bliżej, ale po chwili go odpycham, jak poczuję, że jest za blisko, bo wtedy się boję, że mnie zostawi i mówię mu, że na pewno chce to zrobić i może już od razu to uczynić, albo ja zostawię go pierwsza.

Jestem samotna, i w sumie dobrze, bo sama nie wiem, czy jest mi potrzebne całodobowe towarzystwo. Raz dobrze się czuję wśród ludzi, a raz okropnie.

Na terapii też tak było. Prowokowałam odrzucenie, chciałam, żeby terapeuta mnie wypisał, bo tylko tracę czas i o niczym nie mówię, a z drugiej strony chciałam zostać do końca, bo mi się tam podobało. Nikt mnie nie gnoił za to, że byłam czasami wściekła i kopałam fotele. Dla nich to było takie ludzkie. I nie było w takim zachowaniu nic dziwnego.

Z przyzwyczajenia trwam w tym, co mam i nie chcę chyba tego zmieniać. Wolę sobie z tym radzić. Boję się, że jak coś zacznę zmieniać, to odejdę od siebie, stracę mój dramatyczny charakter, stanę się mniej burzliwa i nie będę się dobrze ze sobą czuła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak właśnie jest. Zawsze trafiam na nieodpowiedniego. Jak mnie bliżej pozna jakiś facet, to od razu ucieka, albo chce mnie tylko na jedną noc. Jeden powiedział, że jak się z nim nie prześpię, to zerwie znajomość. Przespałam się z nim, a on i tak mnie zostawił. Dwóch innych mnie gwałciło, jeden z nich obmacywał mnie nawet w miejscach publicznych. Miałam wtedy 16-18 lat. I ciągle czułam się odrzucona i bezwartościowa.

Zdarzyło mi się też, że zaczepił mnie w tramwaju jakiś dziad (na oko emeryt) patrzył się na mnie, później zaczął nawijać, ze bardzo mu sie podobam itd. wokół byl tłum ludzi, a on stał akurat obok mnie, złapał mnie za tyłek, a ja nawet nie zareagowałam. Wysiadłam jakaś taka jakby speszona na następnym przystanku. On rownież wysiadł mówiąc, żebym poszla z nim do jego mieszkania, bo on mieszka niedaleko. Odmówiłam mu i powiedziałam, że ledwie skonczyłam 16 lat, a on mógłby być moim dziadkiem. Odpowiedział, że właśnie lubi takie młode dziewczęta, a ja jakoś nie umiałam uciec, ani go skrzyczeć. Chyba nie chciałam tego zrobić.

W zeszłym roku też się na mnie czaił jakiś facet na ulicy, ale ludzie, którzy stali obok go opieprzyli. I jak tu zaufać? :( Może mam w sobie jakiś pierwiastek suki, i dlatego mężczyźni mnie tak poniżają.

Znowu się boję tutaj pisać. Chcę się schować w kącie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Często chcę, żeby jeszcze raz coś takiego mnie spotkało. Wcale nie odczuwam, żebym dużo przeszła, jeśli chodzi o przemoc seksualną. W ogóle nie wiem, co czuję.

Jeden ze sprawców powiedział mi, że przesadzam i szukam sobie problemów, mówiąc, że mnie wykorzystał. Powiedział też, że sama chciałam i że było mi przyjemnie, kiedy mnie dotykał. Może rzeczywiście tak było.

I właśnie czuję, że zasłużyłam na więcej takich sytuacji, a nawet że chciałabym, żeby było ich więcej.

Udało mi się raz poznać mężczyznę skrajnie innego, od typu zboczeńca, ale mnie zostawił, bo przelewałam na niego wszystkie negatywne emocje (według niego). Wspominał też coś o nagłych zmianach nastroju.

Nienawidzę szczęśliwych rodziców z dziećmi

W ogóle cały świat jest czarno- biały. Nigdy nie będę miała rodziny, bo wszystko niszcze. I co najgorsze robię to świadomie.

Wszystko przez zboczeńców, którym się dałam jako nastolatka. Trochę brudnego dotyku w jednej chwili, i kłopot na resztę życia. Przeklinam co roku dzień, w którym się urodziłam i jestem przesiąknięta gnojem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kosmaty, Misiu mój. Typowy borderline ciężko sobie radzi na terapii. Ja też wariuję w rozdarciu pomiędzy wieloma skrajnościami, i terapie tak mnie irytują, że na razie wolę się do nich nie zbliżać, ale ciągle coś z nimi kombinuję... Nie pozwól byś stał się jeszcze bardziej autodestrukcyjny niż jesteś teraz. Wiem, że pomyślisz, że już gorzej być nie może, ale naprawdę wiele można zdziałać :) w sumie to nie można nic. Sama już nie wiem, i tylko się wkurwiłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taki misiu naprawdę by się przydał, w każdej trudnej sytuacji, gdzie nie widzi się rozwiązania, i człowieka paraliżują wspomnienia traumy. Tak np jak mnie molestował dużo starszy kuzyn, przez kilka lat być zabawką erotyczną w wieku 5 lat, teraz mam rozjechaną psyche i nie radzę sobie w życiu w ogóle. W sumie to czekam na koniec tego cyrku, z pokreślonym misiem mej duszy.

 

Dziękuję "zimowy misiu":

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kosmaty, ja też mam czasem wszystkiego dosyć. Śmieję się trochę z terapii i terapeutów, ale może oni by pomogli... Na grupowej nic nie przepracowałam, jeśli chodzi o nadużycie, bo się wstydziłam tych ludzi, a indywidualną szlag trafił, bo w trakcie zaczynałam czuć się gorzej, niż przed.

Teraz mi odbija coraz częściej i się boję, że jak pójdę na terapię i zacznę o tym wszystkim opowiadać, to już całkiem zwariuję, nie dając rady z emocjami, kiedy ten potencjalny terapeuta zacznie mnie rozwalać na kawałki, a ja już nie chcę powtórki szpitala dla wariatów.

Durna byłam, że się dałam zboczeńcom. Albo to wszystko wyśmieję uznając, że uczestniczyłam po prostu w imprezie dla zboczeńców jako ich główna atrakcja, albo nie wiem co zrobię. Coś zrobię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×