Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Mam 20 lat. Od ponad roku nie potrafie normalnie funkcjonować. Zaczeło się od małych problemów ze snem. Póżniej lęki biorące się nie wiadomo z czego. Szybkie tętno.

 

Zrezygnowałem z pracy bo nie mogłem się odnaleźć wśród ludzi. A teraz jest bardzo żle nie mam ochoty na wychodzenie z domu boje się nie wiadomo czego odczuwam paniczny lęk przed otoczeniem. Nie potrafie rozmawiać z ludzmi. Najbardziej dobija mnie moja bezsenność. Gdy położe się nie moge przestać myśleć dosłownie o wszystkim co dziś zrobiłem a czego nie , czemu zrobiłem tak a nie inaczej, co jutro bedzie, idt. Moge być nawet zmęczony po ciężkiej pracy i tak mam problem ze spaniem chociaż moje oczy chcą spać a mój umysl NIE. Od ponad tygodnia śpie po pare godzin dziennie i nie czuje praktycznie zmęczenia. Pale jak smok. Wszystko i wszycscy mnie totalnie wk...ją. Jestem nie do wytrzymania. Mam totalne problemy z koncentracją. Nie odczuwam żadnych uczuć wszystko jest mi obojetne i mam wszystko i wszystkich gdzieś.

 

 

Nie wiem gdzie szukac pomocy do psychiatry nie mam ochoty zbytnio iść bo wiem ze skończy się to wypisaniem recepty, a zbyt łatwo wpadam w nałogi a wiem ze wszystkiego pigułami nie załatwie. A na wizyte u psychologa nie stać mnie emocjonalnie nie umiał bym mu powiedzieć co mi dolega(chyba ze list mu napisze:)). Nie wiem co mam robić, nie mam z kim gadać. Nawet życzeń nie chce mi sie wysłać znajomym bo po co? chociaż sam dostałem juz kilka. wiem ze troche namieszałem w moim poście ale nie wiem jak mam opisać swoje .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz to juz naprawde nie wiem co mam zrobic.

Pamietam ze rok temu jak zaczelo mi przechodzic to zaczela sie lekka derealizacja i ku uciesze ostatnio znowu sie to pojawiało.

Jednak teraz na swieta nie moge nawet wyjsc gdzies 100m od domu. Po prostu caly czas mi sie wydaje ze do niego nie wroce, i sie wracam. Niekiedy biegiem.

Przy wczorajszym spotkaniu z rodzina zaczela mi sie krew lac z nosa od tego cisnienia wiec z dzisiejszego obiadu chyba zrezygnuje. Co sobie o mnie rodzina pomysli? Wole nie wiedziec.

Poki co chce zeby te swieta sie skonczyly, nawet nie wyobrazam sobie ze wyjade autobusem i pojade do psychiatry. Dla mnie teraz jest to nie mozliwe.

 

Co robic??? Najesc sie 20 tabletkami uspokajajacymi? Moze odwioza mnie do szpitala i tak spotkam psychiatre?

 

---- EDIT ----

 

Jeszcze dodam ze u mnie w domu tylko "zachowuj sie jak dorosły człowiek", "nie jestes juz dziecko" itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hejka :P to co opisujesz to jak bym czytła o sobie!!! ja identycznie tylko ze ja od 7 lat z przerwami....i chodze do psychiatry i niby biore leki i tak nie ma poprawy jedynie co ze lęki miejsze no i moge spac po lekach ..bo tak jak np... jest teraz odstawiła mi głownym antyd...i jestem praktycznie na samym stablzatorze nastroju i juz mam problemy ze snem i nie moge zasnac i klebia sie rozne mysli i o 2 w nocy wystarzał jak bym byla 15 w dzien....niewiem co dalej czy poprostu trzeba sie do tej choroby przyzwyczjc i nauczycz z nia zyc !!!??? bo wiedze ze innego wyjscia nie ma!!! pozdrawiam serdecznie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19_latek, takie zachowanie innych, w domu czy w ogóle w otoczeniu to standard, inaczej nie mogą reagować ci którzy tego nie znają, więc tym się w ogóle nie przejmuj bo to tylko dodatkowy stres.

Ja się akurat wychodzić dalej nie boję aż tak bardzo, mam inne strachy :) ale parę razy biegłem do domu i byłem bliski krzyku rozpaczy i przerażenia na ulicy, aż się ludzie za mną oglądali :(

W sumie to nawet nie wiem co mogę doradzić, bo wiem jak trudno pokonać lęk, ja niemogę się np kąpać bo dostaje właśnie takich ataków okropnych i też nie mogę się przełamać, czasem tylko pomaga mi stwierdzenie że wszystko mi już jedno ( bo w sumie to naprawdę jest) i że co będzie to będzie, nawet momentami pomaga. Słuchaj na pewno przydałaby się jakaś konsultacja u specjalisty, tak jak piszesz że zamierasz iść i zrób to! a dasz radę, zobaczysz!

fish-ka, tak właśnie jest to lęk o wstrętny LĘK, w sumie bez różnicy jak go nazwiemy ale ja np. boję się że w takiej sytuacji bez możliwości ucieczki oszaleję, stracę całkiem kontrolę, zwariuję i pełno takich myśli, a do tego skompromituję się, i tak koło się zamyka, strach napędza strach a my wariujemy, np. w Kościele blisko wyjścia, bo gdzieś tam w naszej głowie jest Boże przy samym ołtarzu ? przecież to tak daleko od wyjścia, ucieczki a jak się coś stanie I pełno takich historii...

Jak leczyć? jaką terapią, wspomóc się jakąś literaturą,, psychiatra oczywiście, może niekoniecznie jakieś leki od razu, póki żyć można to lepiej się tym nie faszerować. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adamp9, cześć, wiem że bezsenność jest wykańczająca, na początku nie spałem w ogóle a jak już to po dwie godziny, a nie śpiąc miałem okropne jazdy...ja akurat postawiłem na lek, bo już byłem zombi po dłuższym czasie a nie mogłem się skupić na poprawie snu bo jeszcze miałem ataki derealkę itp więc dostałem antydepresanta, głównie nacelowany na sen, łykam (teraz już najmniejsze dawki) i zasypiam po godzinie, na nerwicę niewiele pomógł, ale chociaż śpię. Do leków cię nie namawiam, najlepiej jakbyś się przełamał i poszedł do terapeuty, tylko takiego od nerwic, doświadczonego w tych sprawach, żeby nie robił jak niektórzy dużych oczu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorek, odnośnie terapii, kiedyś słyszałam, że takie lęki powinno się leczyć konfrontacją z tymi sytuacjami, których się boimy, żeby wytworzyło się coś na zasadzie "oswojenia" i "przyzwyczajenia".

Nie wiem jak to wygląda w praktyce bo wydaję mi się, że niektóre "konfrontacje" mogły by być szkodliwe (myślę, że gdybym weszła na karuzelę łańcuchową to mogłabym nawet stracić przytomność:)). Póki co koncentruję się na leczeniu nerwicy natręctw. Czy Ty chodzisz na jakąś terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba dobrze kombinujesz musimy się z tym uczuciem oswoić w poprzednim poście napisałaś " Boimy się sytuacji, w których jesteśmy "zmknięci", z których nie możemy swobodnie uciec i nie mamy nad nimi kontroli." Kiedy wychodzisz gdzieś lub wchodzisz gdzieś gdzie wiesz że dopadł cię kiedyś lęk powinnaś przeprowadzić z sobą dialog wewnętrzny że to jest tylko choroba i nic złego ci si ni stanie i że jak tylko będziesz czuła coś niepokojącego to w każdej chwili możesz wyjść mi to pomaga nie moższ myśleć że znalazłaś się w pułapce bez wyjścia bo to tylko potęguje lęk to może wydać się głupie że masz do siebie to mówić ale po pewnym czasie to wrośnie w ciebie jakby to naprawde były twoje słowa to jak jak wmawiając sobie że "Ja najbardziej obawiam się swojej "niepoczytalności" podczas "napadu", gdyż wtedy tracę racjonalność myślenia i mogę zrobić krzywdę sobie lub komuś (np. byłabym wstanie zeskoczyć z pędzącej karuzeli)." aż teraz w to wierzysz jakbyś naprawde tak myślała

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fish-ka, ja z terapii akurat zrezygnowałem bowiem nie pomagała mi, zresztą lekarz sam stwierdził że nie ma sensu za bardzo, albo sam z tego wyjdę albo leki.

Ale w nerwicy natręctw bardzo podobno terapia jest konieczne a co ważne pomocna. To że konfrontować się z lękami trzeba w konkretnej sytuacji je powodującej to wiem, i czasem nawet się staram, różnie wychodzi raz się uda a raz atak paniki. Z tym że akurat mnie teraz męczą lęki bez powodu, ten stały lęk, bądź właśnie różne jazdy. Z którymi też w sumie powinno się walczyć czołowo:) z tym że czasem nie bardzo nawet wiem z której strony to ugryźć :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krzycha83, cytując ostatnie zdanie w Twoim poscie "aż teraz w to wierzysz jakbyś naprawde tak myślała".

Ja juz nie raz się przekonałam, że nie wiem co robię jak dopada mnie taki straszny lęk. Jak miałam kilkanaście lat jechalam z kolegą na jednym rowerze (jak się jest młodym ma się różne głupawe pomysły), zaczął jechać bardzo szybko, prosiłam go, żeby się zatrzymał, ale on się nie zatrzymywał, więc w tym "amoku"...wsadziłam nogę między szprychy. Mieliśmy dużo szczęścia, że nic nam się nie stało bo ten upadek mógł się skończyć dużo gorzej...

Dlatego właśnie unikam sytuacji, w których lęk może być równie silny bo wtedy siebie nie poznaję...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorek, jaki lek pomaga Ci na bezsenność? Moim ogromnym problemem również jest bezsennność, która objawia się kłopotami w zasypianiu jak i częstymi wybudzeniami. Poza tym myślę że jestem zdrowa, nie mam problemów, mam szczęśliwą rodzinę i ciekawą pracę - czyli wszystko ok. Teoretycznie żadnych powodów do stresów, które powodowałyby ową bezsenność. A jednak - męczy mnie ona od ok. 3 lat, z róznym nasileniem, czasem nie potrafię samodzielnie usnąć całymi tygodniami. Jestem przez to permanentnie zmęczona i pozbawiona humoru, nie mam cierpliwości do dzieci i zaczynam zaniedbywać swe podstawowe obowiązki - z braku sił i chęci do ich wykonywania. Czasami posiłkuje się alkoholem - ale to przeciez żadne wyjście z sytuacji, chociaż 2 piwa pomagają mi w spokojnym zaśnięciu, jednakże sen po nich jest płytki i krótki. Mój lekarz rodzinny przepisał mi estazolam - owszem na początku działał, ale po połowie opakowania (brałam go co 2 - 3 dni) uodporniłam się na niego całkowicie, nie odczuwam w ogóle senności nawet po zażyciu dwóch tabletek. Następny był lorafen - pomagały tylko b. duże dawki, ale bałam się dalej go brać ze względu na uzależnienie. W akcie desperacji udałam się miesiąc temu do lekarza psychiatry - pani doktor po krótkiej rozmowie raczej zbagatelizowała mój problem, stwierdziła, że pewnie potrzebuję mało snu (jasne - zwłaszcza całych nieprzespanych nocy) i zapisała mi cloranxen (jak wyczytałam jest to również lek uzależniajacy), na początku był świetny, ale przestał na mnie działać po 10 dniach. Nie wiem co mam dalej robić, jestem już u kresu wytrzymałości fizycznej i psychicznej, boję się że ta cholerna bezsennośc zrujnuje mi życie osobiste, jak i zawodowe. Proszę serdecznie o radę - co robić? Iść do innego lekarza, poprosic o jakiś konkretny lek? Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agnieszka.m, jeżeli męczy cię tylko bezsenność, ja oczywiście nie umniejszam tego, bo nie spać to najgorsze co może być po dłuższy, czasie, - jest się zombi. Ale chodzi mi o to że raczej nie bierz takich leków jak cloranxen czy lorafen na to. Mnie się wydaje że nie są to leki na typowo takie rzeczy, przede wszystkim jeżeli lekarz rodzinny nie umie ci pomóc, idź do psychiatry z tym bądź neurologa, bowiem przyczyna gdzieś musi być. Ale tego syfu nie bierz, ja nawet przy atakach paniki tego nie biorę, no chyba że to już była ostateczność. Ale odradzam takie leki. Ja zażywam lerivon inaczej mianserynę z tym że to jest antydepresant a lepiej jak to właśnie przepisuje specjalista od tych leków czyli psychiatra, neurolog. Jeżeli cię to tak męczy to nie zwlekaj idź do takiego doktora. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorek dzięki na informację, ciekawa tylko jestem, czy nie wytwarza się po jakimś czasie tolerancja na ten lek - chodzi mi o działanie nasenne? Jutro idę do innego lekarza - psychiatry, popytam o lerivon. Myślę, że antydepresant jest mi już jak najbardziej potrzebny, po tylu nieprzespanych tygodniach jestem już wrakiem człowieka, nic mi się nie chce, nie mam energii ani chęci do życia. Połozyłabym się tylko...ale i tak nie mogę zasnąć, to jakiś koszmar. Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślę, że ten "nawrót nerwicy" to po prostu odreagowanie szkoły podczas wolnego

 

To bardzo możliwe. Nerwica atakuje często, gdy się za bardzo "odprężamy". Po prostu przestajemy kontrolować pewne rzeczy i one wychodzą na wierzch pod postacią lęku. A Twoje objawy to w 100% objawy "czyściutkiej" ;) nerwicy lękowej. Tak więc nic poważnego ;)

 

Ja bym stawiał na psychoterapię, a nie na psychotropy. No chyba, że antydepresanty, ale też nie ma co się spieszyć. Ktoś tu pisze o TRANXENE - po takich lekach, jeśli się nie bierze tego rozsądnie, lęk może zwiększyć się do kosmicznych rozmiarów. Te leki są bardzo podstępne. Na początku dają ulgę, ale potem... Wejdź na stronę o lekach, to przekonasz się do jakiej ruiny może to doprowadzić. No ale już nie chcę straszyć. Życzę dużo zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aarrttii jestem uczennicą 3 klasy gimnazjum... szok?

 

CYRKONIA na powąznie tak Ci powiedział?! Że można dostać padaczki? Bo ja biore od 1,5 roku Clonazepamum i jak się ostatnio dowiedziałam, on jest głównie przeciwpadaczkowy... Więc istatnieje możliwośc, że ja też po odstawieniu...? Nie, nie, to niemożliwie.

 

Dorot mnie rodzina też ma dosyć... dzisiaj sylwester, a ja mam jakieś mocniejsze lęki. No i wiecie... Wołam mamę, proszę by ze mną siedziła, bo kto inny? A dwie młodsze siostry patrzą na to co się ze mną dzieje i się całe trzęsą ze strachu. Dzisiaj tylko słyszę "pójdziemy już wystrzelić fajerwerki?" a ja szału dostaję...

 

rolingstone psychoterapię to ja mam 60 km od swojego zabitego dechami miasta. A poza tym, jak już wyjdę z domu, to będzie lepiej, a jak będzie lepiej to znowu oleję lekarzy, bo stwierdzę, że "przez nich można się tylko jeszcze gorzej rozłożyć".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Motylcio mnie nerwica zablokowała w domu na dwa lata.Sama bez pomocy psychoterapij sobie pomogłam,pracując sama z sobą i za pomocą psa powoli wyszłam z domu co dzień to dalej i dalej.Doszłam do stanu w którym jeżdziłam już nawet autobusami ale teraz znowu mnie gnębi i niejestem w stanie wsiąść i pojechać. Cały czas pracuję ze swoją głową inaczej niewiem co by teraz było.Postanowiłam pójść na psychoterapię bo ponoć pominełam parę istotnych etapów w moim samoleczeniu,choć bardzo dużo sama zrobiłam.Szukam właśnie dobrego psychoterapeuty.Pozdrowienia.Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwa lata w domu? W ogóle nie wychodziłaś? Ja tak posiedziałam połowę wakacji i już szału dostawałam...

Też mam psa i zawsze z nim przełamuję lęki. Wyglądam jak idiotka i wariatka w jednym np. jeżdżąc rowerem z psem w plecaku, ale kit. Ważne, że robiłam to sama, bez rodziców, bez innych osób.

Tak sobie myślę, że w piątek będę musiała spróbować ruszyć się z domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ech ta nerwica :D

skąd ja to znam , w swoim dorosłym życiu przeszłam już kilka "ataków" nerwicy i jej leczeń. Teraz od czerwca jestem na tabletkach plus psychoterapia.Śmieję sie teraz ze swoich lęków, słabości niemożności wyjścia z domu bo umierałam za każdym razem jak próbowałam wyjść z domu. Teraz mnie to śmieszy , a wcześniej....dramat przeżywałam , byłam kłębkiem nerwów , niezdolnym do samodzielnej egzystencji.

Myślę ,że tą chorobę nie da się wyleczyć tylko zalecza się ją na jakiś czas...Po okresie wzmożonych stresów, problemów , zakrętów życiowych powraca , czasami ze zdwojoną mocą i z nowymi objawami, które paraliżują człowieka , który przywykł do starych objawów nerwicy , a ta podstępna i złośliwa dopada nas z czymś nowym i rozkłada człowieka na łopatki.

Dlatego tak ważna jest umiejętność radzenia sobie ze stresem , mnie dużo pomogła psychoterapia.

pozdrawiam nerwusy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że ja nie potrafie o tak sobie pójść do psychiatry czy psychologa. Nie mam takiej odwagi i niegdy nie miałem aby z kimś obcym rozmawiać o swoich problemach. Zawsze byłem nieśmiały nie umiałem rozmawiać z ludzmi w cztery oczy. Nigdy nie mówiłem nikomu o swoich probelmach chociaż mam kilku przyjaciół ale ja tylko ich słucham.

 

Trzy lata w LO to były dla mnie bardzo ciężkie. Przejscie korytarzem gdzie stało kilka czy kilkanaście osób było nie do zniesienia miałem uczucie jakby kazdy na mnie się patrzył. Na lekcji gdy trzeba było stanąć pod tablica i odpowiadać przed klasa nie było mowy w tym czasie stawałem się niewidzialny.

 

Studniówka to był dla mnie koszmar. Poszedłem tylko dla tego ze nie chciałem odstawać od klasy. Moją osobą towarzyszącą była dziewczyna której nigdy nie znałem, umuwiał mnie z nią kumpela z klasy. Na imprezie nie umiałem złapać z nią kontaktu zamieniliśmy zaledwie kilka zdań. A skończyło sie tak że ona wyszła z imprezy nawet nie wiem kiedy bo upiałem się z kolesiem którego nawet nie znałem i nie widziałem. I do dzisiejszego dnia mam totalnego kaca moralnego.

 

Każde wyjście z domu do baru ze znajomymi kończy się ze tym ze wypijam piwo i chcem spieprzać bo nie dam rady tam siedzieć.

 

Więc cieżko to widze abym miał iśc do psychologa czy psychiatry.

 

Na dodatek w mojej głowie dzieje się coraz gorzej. Mam totalny problem ze snem, często boli mnie głowa. Panika i lęk to noram kazdego dnia przed wszystkim. A co mnie najbardziej dobija to to ze nie moge uspokoić swoich myśli.

 

---- EDIT ----

 

Tylko że ja nie potrafie o tak sobie pójść do psychiatry czy psychologa. Nie mam takiej odwagi i niegdy nie miałem aby z kimś obcym rozmawiać o swoich problemach. Zawsze byłem nieśmiały nie umiałem rozmawiać z ludzmi w cztery oczy. Nigdy nie mówiłem nikomu o swoich probelmach chociaż mam kilku przyjaciół ale ja tylko ich słucham.

 

Trzy lata w LO to były dla mnie bardzo ciężkie. Przejscie korytarzem gdzie stało kilka czy kilkanaście osób było nie do zniesienia miałem uczucie jakby kazdy na mnie się patrzył. Na lekcji gdy trzeba było stanąć pod tablica i odpowiadać przed klasa nie było mowy w tym czasie stawałem się niewidzialny.

 

Studniówka to był dla mnie koszmar. Poszedłem tylko dla tego ze nie chciałem odstawać od klasy. Moją osobą towarzyszącą była dziewczyna której nigdy nie znałem, umuwiał mnie z nią kumpela z klasy. Na imprezie nie umiałem złapać z nią kontaktu zamieniliśmy zaledwie kilka zdań. A skończyło sie tak że ona wyszła z imprezy nawet nie wiem kiedy bo upiałem się z kolesiem którego nawet nie znałem i nie widziałem. I do dzisiejszego dnia mam totalnego kaca moralnego.

 

Każde wyjście z domu do baru ze znajomymi kończy się ze tym ze wypijam piwo i chcem spieprzać bo nie dam rady tam siedzieć.

 

Więc cieżko to widze abym miał iśc do psychologa czy psychiatry.

 

Na dodatek w mojej głowie dzieje się coraz gorzej. Mam totalny problem ze snem, często boli mnie głowa. Panika i lęk to noram kazdego dnia przed wszystkim. A co mnie najbardziej dobija to to ze nie moge uspokoić swoich myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adamp9, znam to możesz mi nie wierzyć ale znam to, koszmarem było przejście obok przystanku gdzie stało więcej niż parę osbób a w szkole korytarz, też był miejscem gdzie nie czułem się że tak powiem komfortowo, myślę że tój problem leży właśnie tutaj, tzn. w pewności siebie, oczywiście żaden ze mnie specjalista, ale rozumiem cie po prostu, moje rozmowy z kimś urywały się po kilku zdaniach, a czasem nawet w połowie bo nie mogłem ze strachu sam nie wiem przed czym wymawiać wyrazów, mnie to mineło po wielu latach, ale zainwestowałem w sport że tak powiem i z chwilą kiedy ta pewność przyszła to minęło, nie do końca ale teraz jest z tym o niebo lepiej.

A powiedz jakieś masz teraz specjalne stresu w domu czy coś? napisz coś o sobie, bo gdzieś jest przyczyna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lecze się od pół roku. Leki przyjmuje gdzieś o 5 miesięcy. No cóż.. Nie powiem , że widzę jakąś mocną różnicę. Pierwsze 3 dni pierwszego ataku były piekłem jakiego nawet diabeł nie ma. Później czułem się lepiej, czasem bardzo podobnie ale nie byłem w ciągłym stanie paniki ( czyt. 3 dni !)

Pewnie w jakiś sposób się przyzwyczaiłem do tego..

Ale objawy mam te same. Siedzenie w domu mnie dobija, momentami nawet już myślę ,że zwariowałem tak się boje. Jak mam gdzieś wyjść ( wystarczy , że o tym pomyślę ) to mogę wpaść nawet w panikę. Tak samo jest jak na przykład się zasiedze przy kompie , oderwe od myślenia i nagle od niego odejdę.. lęk jak nie panika, gwarantowany !

Mimo wszystko przełamuje się i staram robić to co budzi lęk aby udowodnić sobie , że potrafię. Dużą role odgrywa też to, że się zmuszam.

Sam w domu to dosłownie "kota" dostaje..

Boje się , że oszaleje itd. mimo iż wiem, że tak się nie stanie.

Tak samo mam z wrażeniem nierealności, takie dziwne patrzenie które mnie przeraża..

Wieczory kiedyś były w miare ok , bo wiedziałem ,że zaraz pójdę spać i będę miał spokój. Teraz jednak stanowią one lęk i niepokój.. Mimo wszystko trzeba znaleźć coś dobrego w tych wieczorach. Nie wiem, ciepłe łóżko z książką w ręku? Miły spacer, dobrą atmosferę. Nawet jeśli tego się bać człowiek będzie to wieczoru nie uniknie! Tłumaczę to tak ,że wygląda to prosto no ale nie jest.. Inaczej chyba nie byłoby czegoś takiego jak nerwica.

Co do leków. Może mi nie pomagają bo afobam (przeciwlękowy ) biore w bardzo małych dawkach i w sumie zawsze brałem w małych. Mój lekarz na ostatniej wizycie otwarcie mi powiedział, że nie dawał mi dużych bo nie chce abym się uzależnił. Lerivonu biore całkiem sporo ale z nim nie ma problemu. Może mi nawet pomagają te lekarstwa ale tego nie widzę?:P hehe.

Od momentu 1 ataku moje życie się zmieniło i ciężko mi się z tym pogodzić ale jakoś trzeba.

Jakkolwiek mocno bym się momentami nie bał i nie czuł jak wariat, żyć dalej chce i muszę !:)

Mam nadzieje ( a szkoda że nie głęboką wiarę ), że kiedyś z tego wyzdrowieje.

Że te myśli utrwalone w psychice znikną i będę zdrowy. Tobie też tego życzę.

Wnioskuje, że skoro siedzisz ciągle w domu to nie masz co robić?

Ja polecam zajmować się czymś co pozwoli zapomnieć o dolegliwościach, ale również nie uciekać od rzeczywistości.

Na przykład jak się zasiedze cały dzień przy kompie to wpadam w panikę z tego względu, że muszę uciekać od rzeczywistości aby jej się nie bać. Staram się wychodzić gdzieś czasem, oglądać TV, czytać książkę i robić inne rzeczy, które odrywają mnie myślami od męki lęków i nerwicy, a jednocześnie dają mi do zrozumienia, że mogę normalnie funkcjonować nawet i z nią ! Pomyśl o tym by popracować nad sobą i znaleźć przyczynę lęku , by móc ją wyeliminować/ zrozumieć lub zneutralizować działanie.

Jeżeli jednak objawy są zbyt dokuczliwe to pomysl o wizycie u psychiatry, nie ma czego się bać ani wstydzić.

Jak to mój psychiatra powiada, nie wszystko da się dobrym słowem wyleczyć ( Chyba , że się wierzy w moc ducha , umysłu i podświadomości =P hehe ).

Pozdrawiam i życzę noworocznego postanowienia do walki z lękami ,a najlepiej aby one znikły :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adamp9, ale zainwestowałem w sport że tak powiem i z chwilą kiedy ta pewność przyszła to minęło, nie do końca ale teraz jest z tym o niebo lepiej.

 

Ja też zainwestowałam, a właściwie inwestuję w sport :) Żaden tam profesjonalny, bo biegam (i chodzę jak się zmęczę:) długodystansowo, ale przyznam że pomaga to na czerep, z którego odparowuje dużo złych rzeczy; nie powiem, że sport wszystko uleczy, bo nadal męczy mnie np brak wiary, że uda mi się coś w życiu osiągnąć, czy to, że czuję się nieudacznikiem i beztalenciem, czy nawet pewne lęki ale przynjmniej nie narzekam i chcę się tego oduczyć na wieki wieków amen. Może z czasem (a mam taką nadzieję) aktywnośc fizyczna wzmocni mocno moje ciało (na razie kondycja fiziczna taka sobie, ale poprawia się:) a przez to choćby i pośrednio duszę:) Czego sobie i wszystkim amatorom i profesjonalnym sportowcom życzę :)

A tak BTW widziałam dzisiaj podczas biegów dzika!!! (było to w odległej częsci parku, który przechodzi później w puszczę) żadna tam sensacja, ale jak go zobaczyłam to tak się zlękłam, że spritnem uciekłam z miejsca spotkania, choć ledwie już wówczas dyszałam i co ciekawe nie podejrzewałambym siebie o takie pokłady siły:) żeby tak strach (lęk) zawsze wyzwalał w nas dodatkową siłę, zamiast odbierać nam jej resztki...

 

greets

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A więc jeśli chodzi o psychiatrę i tego typu sprawy to absolutnie się nie wstydzę. Problem w tym, że gorzej znaleźć dobrego specjalistę. A poza tym, wiesz jak to jest... Idziesz do jednego, daje ci leki... Bierzesz, czekasz na efekt, nic, więc idziesz znowu do tego samego... i każe brać w większych dawkach albo coś... i znowu nic. Więc zmieniasz lekarza i musisz odczekać jakiś okres po braniu leków od pierwszego lekarza, żeby nie zaszły jakieś reakcje międzie lekami. No... i tak można w nieskończoność.

Ale będzie dobrze!

A tak apropo tego co piszesz, to uważaj na siebie, bo ja wpędziłam się w taki stan właśnie przez mówienie sobie "muszę, zrobię!". Taka metoda do niczego nie prowadzi, no poza skumulowaniem negatywnych emocji. A, że kiedyś muszą się uwolnić z naszego organizmu, to się uwalniają, ale często jako nawrót nerwicy.

Pozdrawiam, zdrówka życzę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlos, pisz częściej na forum :) bowiem lubię czytać twoje posty a dlatego że mógłbym to co ty napisać to samo, dosłownie kropka w kropke, zdanie za zdaniem, mam takie same odczucia, to po prostu jakoś podnosi na duchu :)

A lerivonu ile zażywasz na noc tylko? bo też to biorę ale na dd to lipnie działa :(

motylcio, to prawda że niestety jest taka wizja, ja jak pierwszy raz szedłem też tak myślałem i niestety to się sprawdziło :) ALE! być tak nie musi, wielu pomaga kilka wizyt a szczególnie terapia, takiej wizji się trzymaj, choż z tego co piszesz wcześniej to nie twój początek, a terapii próbowałaś kiedyś? oprócz leków hmm?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×