Skocz do zawartości
Nerwica.com

Malomownosc, niesmialosc i brak humoru !


Naval

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie.

Dawno tu już nie zaglądałem, ale jak trzeba to trzeba. Problem taki jak w temacie. Nie potrafię się wysłowić tzn. gdy znajdę się w sytuacji gdzie mam możliwość poznania nowych osób ja nie wiem jak zagadać, rozpocząć jakiś temat czy włączyć się do rozmowy przez co jestem małomówny i głupio postrzegany przez innych. W innej sytuacji, gdy muszę coś komuś wytłumaczyć nie umiem się wypowiedzieć bądź brać udziału w dyskusji bo zostaje od razu "zgaszony". Poprzez takie coś nie wyróżniam się i nie zwracam na siebie uwagi pozostając w tyle i zaniżając sobie samoocenę.

 

Proszę o jakieś rady i wszelka pomoc !

Pozdrawiam Naval ! ! !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj :)

Po pierwsze nie "jak trzeba, to trzeba"; fajnie tutaj jest, nie traktuj obecności na forum i udziału w dyskusjach jak przykrą konieczność i ostatnią deskę ratunku :)

 

Cóż, przez pewien okres czasu miałam podobny problem; bałam się odezwać w towarzystwie, by to co powiem, nie zostało źle zinterpretowane, źle zrozumiane i by przez to nie zostać odtrąconą, niezaakceptowaną - wolałam nie mówić nic. Efekt pewnie był odwrotny od mojego pierwotnego zamierzenia - wychodziłam na nonkonformistyczną i bucowatą, przez co otoczenie przestało w ogóle zwracać na mnie uwagę. Izolowałam się od ludzi na wszelkie możliwe sposoby (np. na przerwie w pracy zamykałam się w szatni).

Generalnie jestem osobą pogodną, życzliwą i optymistycznie nastawioną do życia, lecz przez niską samoocenę, przez obawę przed brakiem akceptacji i odrzuceniem nie dałam szansy otoczeniu, by to zauważyło i doceniło; przeświadczona o własnej beznadziejności starałam się udawać kogoś, kim nie jestem.

Szczęście w nieszczęściu, trafiłam na terapię grupową (na którą sama nigdy bym się nie zgłosiła). Na początku, standardowo, siedziałam z boku, milczałam, przysłuchiwałam się, o czym rozmawiają inni. Po tygodniu musiałam, jak każdy, przedstawić swój życiorys - wiązało się to ze straszną tremą, ogromnym stresem i panicznym lękiem przed oceną i krytyką grupy (opowiadałam całe swoje krótkie, acz burzliwe, życie, czemu przysłuchiwało się kilkanaście osób; byłam tak zdenerwowana, że niemal słyszałam łomotanie własnego serca, a krew krążyła tak szybko, że autentycznie czułam ruchy tętnicy szyjnej - gdybym choć spróbowała wstać z krzesła, nie byłabym w stanie ustać na nogach).

To było tak zwane przełamanie lodów. Grupa terapeutyczna w moim życiorysie dostrzegła to, czego ja usilnie starałam się nie zauważać; zwrócono mi uwagę, jaka jestem zaradna, jak dobrze poradziłam sobie z opieką nad małym braciszkiem, choć sama byłam jeszcze dzieckiem, itd., itp. Ponadto pochwalono mnie za elokwencję, co było sporym dla mnie zaskoczeniem, bo zawsze obawiałam się wyjścia na tzw. "wieśniarę".

Co prawda dwanaście tygodni terapii nie do końca pomogło mi uporać się z objawami nerwicy lękowej, ale zyskałam coś bardzo cennego - wiarę w siebie. Po jej zakończeniu poszłam do pracy i, choć początek nie był kolorowy, nawiązałam tam nowe znajomości, potrafiłam rozmawiać z ludźmi, a po jakimś czasie bez skrępowania wyrażać własne opinie.

Teraz poszłam krok dalej - wyprowadziłam się ze swojej zapyziałej wiochy, bo uwierzyłam, że dam radę sobie ze wszystkim sama. Zamieszkałam z obcymi ludźmi, z którymi potrafię pogadać bez strachu, że mnie negatywnie ocenią, skrytykują, zgaszą, zawstydzą; wcześniej pewnie nawet nie odważyłabym się odezwać mijając współlokatorów w przedpokoju (pomijając milczeniem fakt, że nie miałam odwagi wyprowadzić się w ogóle z domu).

 

Może Tobie też pomogłaby taka grupa terapeutyczna? Nikt nie zrozumie człowieka tak, jak ludzie z podobnymi problemami. Ja trafiłam akurat na dzienny oddział leczenia nerwic, gdzie spotkania odbywały się codziennie przez dwanaście tygodni w godz. 10.30-13.00, ale są też grupy popołudniowe (dwa razy w tygodniu) i weekendowe. Naprawdę warto spróbować. Wiem, jak męczysz się wśród ludzi - chyba nie ma na to innego lekarstwa, niż przekonać się, że w większości nie są tacy straszni :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie. ...

Proszę o jakieś rady i wszelka pomoc !

Pozdrawiam Naval ! ! !

 

Jesteś prawdopodobnie introwertykiem. Introwertycy korzystają z pamięci długotrwałej. Ta pamięć ma relatywnie długi czas dostępu. Stąd zwykle większość ekstrawertyków Cie przegada, ale głupotami. Skutecznym sposobem na to jest odzywać się nieczęsto, ale sensownie. Tak, by w bliskiej przyszłości przekonali się, że nędznie wychodzą na przegadywaniu Ciebie. Niestety działa to tylko na tych, co już znają wartość Twojego słowa.

 

Inna metodą jest fuknąć na nadekstrawertywne jednostki. Są one bardzo na fukanie wrażliwe. Zwłaszcza, gdy uda się ich wypowiedź dowcipnie zdyskredytować. Pamiętaj - ekstrawertyk jest jak mały piesek: dużo hałasu, mało efektu. Ty bądź jak wilk, jak już zawyje, wszyscy oczy zwracają ku księżycu.

 

Z drugiej strony ćwiczyć czas dostępu do pamięci. Znaczy skracać ćwiczeniem. Nie wiem, jak - poszukaj w necie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam wole małomównych od tych którym jadaczka się nie zamyka bo oni zwykle nic ciekawego do powiedzenia nie mają. Też gdzieś do 20-23 roku życia miałem problem z małomównością, tym że nie potrafiłem nawiązać rozmowy, nie wiedziałem o czy mówić później jakoś mi to lepiej wychodziło. Tylko teraz np mam problem że nie mam o czym z ludźmi rozmawiać bo nie nadajemy na wspólnych falach. No ale niektóre sytuacje np rozmowy z przełożonymi, ludźmi z tzw autorytetem mi nie wychodzą, unikam ich jak można bo czuje zbyt duży lęk, podobnie z kobietami które mnie interesują chyba że się znieczulę alkoholem ale to tez dobre nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również w młodości miałam ten problem. Strasznie mnie to męczyło, nie nie raz miałam potrzebę wypowiedzenia swojego zdania, ale brak wiary w siebie-bo u mnie wymienione wyżej cechy były tym spowodowane-zamykał mnie, blokował, nie potrafiłam wydusić zdania...

Z czasem, w miarę zdobywania doświadczenia, budowania siebie, zaczynałam zmieniać się, otwierać...teraz jestem, można by rzec, kimś zupełnie innym...ale nadal nie chcę, nie potrzebuję rzucać się w oczy, nie muszę być zauważoną. Jestem sobą, czuję się wolna, i dobrze mi z tym...

 

Naval, wszystko przed Tobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za dzieciaka miałem podobnie. Byłem grzecznym dobrym chłopczykiem który nikomu nie dokucza i siedzi cicho. Jednak miałem tak tylko w szkole (podstawówka), z moimi kuplami po szkole byłem sobą, często to ja podejmowałem decyzję o tym co będziemy robić;) Żartowałem, śmiałem się, dużo gadałem. Niestety w szkole nie miałem odwagi, jakiejś siły przebicia, przytłaczała mnie ta rozwydrzona dzieciarnia, to powoli mnie niszczyło i sprawiało że bardzo źle się czułem i byłem wręcz zły na siebie, że nie zareagowałem inaczej. Miałem tak kilka lat. W końcu powiedziałem sobie dość, wygarnąłem paru osobom, zacząłem głośno wyrażać swoje zdanie i nie przejmowałem się za bardzo innymi. Wszyscy byli w szoku że "tak się zmieniłem" ale ja się nie zmieniłem po prostu zacząłem być sobą. Od tamtej pory ludzie zaczęli się zwracać do mnie z szacunkiem. Po podstawówce już byłem inny.

 

Także nie daj się stłamsić innym, mów co myślisz, co ma być to będzie, jak się to komuś nie podoba to jego problem. Naucz się asertywności i popracuj nad pewnością siebie, jak to będziesz miał opanowane to nawet jak jesteś małomówny inni grzecznie cię wysłuchają i będą cenić twoje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sie czujesz zgaszony to powiedz ze Wg mnie....a jak zgasza, to poszukaj argumentu a nie zamykaj sie w sobie.

Łatwo powiedzieć... Słowa grzęzną w gardle, a strach przed ośmieszeniem, brakiem akceptacji i odrzuceniem bierze w górę. My to wszystko wiemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to latwo powiedziec, to mow :) jak odrzuca to co z tego jak bedziesz tylko myslec co kto powie to nigdy nie zrobisz kroku do przodu. Nie ma idealow i nikt nie jest Bogiem zeby decydowac o odrzuceniu. Trzeba poprawic swoja samoocene i znajdowac plusy a nie minusy. A w sumie to najlepiej siedziec cicho i przytakiwac, takich to wszyscy lubia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×