Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaczynam bać się wszystkiego


marta11

Rekomendowane odpowiedzi

I to już pierwszy krok do zmian :) bo dbanie o dzieci to jedno a mały terroryzm to drugie :) Cztając twoje posty marta11, od razu rzuca się w oczy od czego masz tą nerwice. Szkoda tylko że te wszystkie sprawy które tą cholerę budzą w naszej głowie jest tak cholernie ciężko rozwiązać.

Przyjaciółka dobra rzecz, jeżeli masz tylko taką możliwość ją mieć to nie czekaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

robi się...

 

 

trzymaj się VIKI...

 

patrząc na Ciebie, bo rozumię, że masz żonę...idealny mąż....chyba rozumiesz ją bez słów....

 

zazdroszczę...

 

skoro rozumiesz mnie, rozumiesz innych, czego nie rozumiesz...jesteś silny...mądry...nie chcę zbytnio słodzić..ale przecież tak jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm nie wiem jak mam to rozumieć bo odebrałem to trochę jakbyś pisała z lekką ironią :) ale jezeli nie to powtórz to mojej narzeczonej z którą mieszkam ponad dwa lata :)

Posłuchaj czy jestem mądry nie mnie to oceniać, piszę co myślę więc to chyba nie mądrość, ale czy silny? bo psychicznie na pewno nie, gdybym był to nie pisałbym tego tutaj i nie leciał dziś podczas ataku do telefonu zeby dzwonić po karetke i krzyczeć z przerażenia. Rozumiem mniej więcej tych co tutaj piszą bowiem było nie było sam w tym siedzę, każdy ma po prostu inne problemy życiowe. A nie rozumiem wielu rzeczy, dlaczego my nie możemy żyć normalnie, nie jesteśmy złymi ludźmi, dlaczego nasza wrażliwość i to że wkoło patrzymy na innych jest naszą wadą, która co gorsza czesto prowadzi do wyniszczenia samych siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o ironii zapomnij, piszę to szczerze, bo to Ty i Aleksandra podnosicie mnie na duchu

 

---- EDIT ----

 

a to co piszesz jest prawdą...

 

 

widzisz nie znasz mnie

 

a jesteś w stanie ocenić idealnie sytuację, nad którą ja zastanawiam się latami

 

 

 

 

po co wywałeś tę karetkę...

atak...

co się działo...

 

 

 

 

Gdyby zamiast słów

 

 

 

 

Gdyby zamiast słów z ust padały kwiaty,

gdyby taki sposób był porozumieniem,

lilie, tulipany, kaczeńce, bławaty…

może wtedy mniejsze byłoby zmartwienie…

 

Łatwiej by odgadnąć… trudniej by obrazić…

 

 

O tym, co kłujące z wdziękiem róża powie,

niewinność dla świata stokrotka wyrazi…

 

 

Ile by tych kwiatów zwiędło w naszej głowie…

 

---- EDIT ----

 

a co do powyższego swojego postu maz rację jak zawsze

 

 

jak zawsze...

 

 

ilu jest morderców, złodziei, przestępców...

 

 

my nie łamieny prawa... żyjemy normalnie, w zgdzie ze sobą, w zgodzie ze światem...dlaczego nas to zabija...,

 

 

i jeszcze przejmujemy się zdaniem innych, rodziny, bliskich, sąsiadów...itp.

 

 

przepraszam Cię, jeżeli odebrałeś te słowa jako ironię

 

 

uważam Cię za przyjaciela

 

jako pierwszy napisałeś post pod moimi " zmartwieniami"

 

 

nie ukrywam, że jest mi trochę przykro :cry:

 

 

ale ...

 

z chęcią powtórzłabym to Twojej narzeczonej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marta11, przede wszystkim nie przepraszaj :) widzisz tu znowu wychodzi to co mamy w sobie najgorsze, przejmowanie się wszystkim. Tzn. czytam i jak tylko coś mi się wydaje to od razu myślę ' o nie pewnie coś źle powiedziałem i dlatego ona tak pisze" itp. Co do tej ironii to ja tylko spytałem właśnie przez to co wyżej opisałem,- tą wrażliwość. Tak więc wszystko ok. A narzeczonej lepiej tego nie powtarzaj :).

Co do kwiatków to może i byłby to dobry pomysł, tylko co jakbyśmy chcieli trochę pobluźnić :)? Trochę tak żartuje żeby zatrzeć złe wrażenie o tym że wyjechałem z tą ironią :)

A karetki nie wezwałem w końcu choć było blisko a przez co? jak zawsze - atak. Jak ja je kocham.

A co do tego że potrafię ocenić sytuację to myślę że nie tylko ja, każdy chyba tutaj na forum czytając to co piszesz może powiedzieć co i jak u ciebie źle. W sumie sama to mówisz :) A problemy życiowe wielu ma podobne, może w innych sytuacjach, inne sprawy ale ten kto się tutaj znalazł ma nerwice, depresje załamanie obojętnie, i tak zrozumie drugiego

Pozdrawiam cię serdecznie i niech ci już nie będzie przykro bo mi jest wtedy po prostu głupio :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:smile:

 

---- EDIT ----

 

oki...

 

 

 

 

:D

 

 

4 rano a ja nie śpię :( , wczoraj trochę więcej powiedziałam meżowi o sobie, swoim samopoczuciu itd...on tego wogóle nie rozumie... jeszcze mną potrzepał idiota :shock:

skończyło się moi trzaśnięciem drzwiami :(

z jednym się zgadza, każe mi szukać pracy :D od wczoraj :D ciekawe...

a dzieci to sobie wsadzę do kieszeni i zabiorę nawet na rozmowę kwalifikacyjną...nie mówię już co będzie dalej :(

 

jak ja mam sobie poradzić... cała się trzęsę.. :(

 

 

już jmu chyba nic nie powiem, był bliski stwierdzenia, że zwariowałam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marta,mozna kochac swoje dzieci ponad zycie, ale to normalne , ze potrzebuje sie tez innego zajecia poza domem, pracy... jesli jednej kobiecie odpowiada siedzenie w domu, to ok, ale to nie znaczy, ze kazdej odpowiada... to naturalna, taka potrzeba. Jesli maz Cie nie rozumie, musisz sama o siebie zadbac. Co jest lepsze dla dzieci? matka przygnebiona, niezadowolona, ktora ma tak dosc siedzenia w domu , ze nie ma nawet radosci dla dzieci czy matka szczesliwa, ktora poza domem ma inne zajecie, wraca np z pracy ,ma w sobie duzo energii? wiem, ze Twoja tesciowa czy maz tego nie zrozumieja tylko powiedza, "ze wymyslasz czy glupoty wygadujesz", ale niestety sa ludzie, ktorzy nie pojmuja najprostszych spraw ... Wlasnie dlatego SAMA musisz cos zrobic dla siebie. Musisz sie liczyc z tym, ze beda probowac wmowic Ci ze jestes zla matka, ktora zaniedbuje swoje dzieci- to szantaz emocjonalny nr 1, jesli chce sie, aby kobieta siedziala glownie w domu- ale nie daj sie zwiesc...trwaj przy tym, ze bedac matka nie znaczy, ze masz nic innego poza domem nie robic. Tesciowa musi poczuc, ze nie jest gora w domu. A co z Twoimi rodzicami? istnieje mozliwosc wyprowadzenia sie np z corkami do nich ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nie jest dobry pomysł...

 

w każdym razie ostateczność i z pewnością rozpad małżeństwa

 

 

:(

 

żal mi dzieci, nie chcę im fundować przyszłości bez ojca

ne jest to nic dobrego

 

 

i żal mi tego, co bym tutaj zostawiła...

przecież to też 10 lat moich wyrzeczeń

 

 

mam nadzieję, że nie dojdzie do tego...

 

 

chcoiaż są dni, kiedy w to wątpię :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak dzieciaków żal zawsze i trudno się dziwić, co prawda nie mam swoich dzieci ale siostra mi zawsze fundowała pare do częstej bardzo opieki :). Sam bez Ojca żyłem i zawsze wydawało mi się że to i tak mnie nie obchodzi ale jednak teraz mi szkoda że nie było go w moim życiu. Kto wie może było by inaczej.

marta11, jeżeli teśwciowa jest taka jak piszesz i idzie na udry to ciężko będzie ją przestawić, taka prawda, ciężko było by jej dać nauczkę, bo ona wali to co czujesz i myślisz, pisałaś że się nie odezwie za cholerę nawet jak nie ma racji to już dużo o niej mówi. A kiedy byś zaczeła robić jej po złości to by wkoło się to pewno ciągło a ty byś się dopiero wykańczała, bo to ty jesteś wrażliwa a nie ona :(, tutaj dużo by mógł zrobic twój mąż, on powinien przedstawić sprawę jasno, że nie powinna się wtrącać i KONIEC. Mówiłaś mu o tym kiedyś? a do pracy cię wysyła sam? to może ma pomysł co z dziećmi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z mężem jets tak jak mówię...

 

 

niby jest za mną...ale nie wiedzi i nie słyszy tego co wygaduje teściowa kiedy on jest w pracy, trudno mu to potem przekazać...jak zawsze twierdzi, że źle to odebrałam, że mamusia :twisted: nie miała nic złego na myśli, przez co nigdy nie zwraca jej uwagi, twierdzi, że dla spokoju.... :(

 

 

o podjęciu przeze mnie pracy myśli dopiero od wczoraj i raczej nie na poważnie....

 

 

z dziećmi jest tak, że nawet, gdy wszystko jest ustalone...kto i kiedy ma z nimi zostać...to tak się nie dzieje...

zawsze zostaje sama...każdy ma swoje zajęcie, wizytę u lekarza...mąż w pracy...itp.

 

dzisiaj afera, bo wpadł na pomysł, żebym otworzyła coś swojego....

 

najśmieszniejsze, że przy współpracy z teściami :twisted: wykluczone

 

nigdy w życiu :evil:

 

 

afera jakich mało

 

i mi wyjeżdża, że widocznie już mam dość całej rodziny,domu i dzieci :twisted:

 

niby tak

 

....nie jestem mu w stanie wytłumaczyć, dlaczego.... znaczy tłumaczę, ale on nie rozumie........... :(

 

 

w pracy nie chcę widziec nikogo z domu :(

 

 

zwarjuje chyba

 

i wybausza na mnie te swoje oczka :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jest wspólny biznes z teściową, terapia szokowa jak należy...

marta11, przede wszystkim nie wariuj, wiem sytuacja zmusza wręcz do tego, ale postaw na swoim, a co się dzieje jak mówisz po prostu NIE. To co afera wtedy? ale afera to znaczy awantura? czy co?

Widzisz mężowi odpowiada taki system, bo z jednej strony jest z mamą a my w sumie lubimy takie położenie, a z drugiej strony chce mieć spokój, nie chce pewnie sprzeczać się z matką, chce sobie pracować, zarabiać, dostać jedzonko pod nos (bez urazy) i być zadowolony.

Hmmm prawdziwy obraz rodziny. Dużo tu od niego zależy tak naprawdę, bowiem twoje postawienie się musi się wiązać z jakimiś ardykalnymi posunięciami:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i znowu masz rację

 

no widzisz...wydziera się, że przesadzam, żeby mi pomogła moja mamusia :( , skoro nie chcę pomocy od jego rodziny :(

 

a moja ręce umywa generalnie od wszystkiego, chociaż ostatnoi, jak byłam załąmana to po nią dzwoniłam, porozmawiała,

dodała trochę sił, pośmiała się, popłakała...i pojechała

błagam... :twisted:

 

 

 

ale coś widzę, że mój mąż zaczyna "kapować"

 

z wielkim trudem,

wkurza się, że wogóle tu piszę...

 

nie będzie łatwo, na niańkę się nie zgadza

bo twierdzi, że obcej baby :D do domu do dziecka nie wpuści

 

:shock:

 

i absolutnie jej nie zapłaci...

 

cóż muszę się trzymać swojej wersji

 

nie odstępować

 

to może się ugnie

 

 

o ile mnie nie przeklnie

 

 

aż się boję, żeby i on przeze mnie nie dostał nerwicy,

 

ja nie wiem, czy ja mam mu mówić o moich problemach... ja się niby lepiej czuję, ale on wie chyba zbyt dużo... jest"górą", czy nie obarczam go swoimi myślami, żeby się do niego to nie przykleiło...

 

 

ostatnio u nas w domu kłótnie i tylko kłótnie

twierdzi, że warjuję

 

itd.

 

:(:shock::(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marta11, widzę że kochasz męża :) mimo wszystko martwisz się o niego. mimo że w sumie to jesteś trochę ofiarą ale i tak starasz się zrozumieć jego... coż szacunek dla ciebie, i właśnie to mnie wkurza że dobra osoba znowu cierpi, nie może sobie ułożyć wszystkiego jak by chciała bo blokują ją tak naprawdę motywy i podpowiedzi serca :) a ona tego słucha bo jest wrażliwa i chce żeby wszyscy mieli dobrze. Podejrzewam że twój mąż widzi to i wie jaka jesteś :) oj na pewno to wie :) i dlatego się wydziera :)

Hmmm a jego mama skoro chce pomóc nie może zostać z dziećmi? czy ty nie bardzo byś chciała?

Kłótnie są bowiem trudno wkoło wytrzymywać to napięcie, stres w końcu coś musi siąść, choćby właśnie psychika, dając upust w złym samopoczuciu, dołku itp. Twój mąż nie dostanie nerwicy, nie martw się o to :) I chyba powinnaś w przypadku tej pracy postawić na swoim, i nie mówię tego żeby buntować czy coś, ale coś by się zmieniło dla ciebie na lepsze, i to nie byłby egoizm, wręcz przeciwnie sama byś odżyła i mogła żyć dla dzieci męża a nie zbuntowanej duszy i głowy.

 

---- EDIT ----

 

marta11, widzę że kochasz męża :) mimo wszystko martwisz się o niego. mimo że w sumie to jesteś trochę ofiarą ale i tak starasz się zrozumieć jego... coż szacunek dla ciebie, i właśnie to mnie wkurza że dobra osoba znowu cierpi, nie może sobie ułożyć wszystkiego jak by chciała bo blokują ją tak naprawdę motywy i podpowiedzi serca :) a ona tego słucha bo jest wrażliwa i chce żeby wszyscy mieli dobrze. Podejrzewam że twój mąż widzi to i wie jaka jesteś :) oj na pewno to wie :) i dlatego się wydziera :)

Hmmm a jego mama skoro chce pomóc nie może zostać z dziećmi? czy ty nie bardzo byś chciała?

Kłótnie są bowiem trudno wkoło wytrzymywać to napięcie, stres w końcu coś musi siąść, choćby właśnie psychika, dając upust w złym samopoczuciu, dołku itp. Twój mąż nie dostanie nerwicy, nie martw się o to :) I chyba powinnaś w przypadku tej pracy postawić na swoim, i nie mówię tego żeby buntować czy coś, ale coś by się zmieniło dla ciebie na lepsze, i to nie byłby egoizm, wręcz przeciwnie sama byś odżyła i mogła żyć dla dzieci męża a nie zbuntowanej duszy i głowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak masz rację

 

 

muszę postawić na swoim

 

teściowa nie chce być z dziećmi

 

chociaż schorowana, torbiel na kręgosłupie to uparcie pracuje, chociaż kasy jej nie brakuje...i to fizycznie

 

 

mówi, że z przyjemnością będzie chodziłą po młodsza córkę do przedszkola :evil:

 

 

masakra

 

:evil:

 

nie powiem... niestety w życiu nam duż pomogła finansowo :cry: o nic nie prosiliśmy :(

 

a przy okazji zabija mnie psychicznie

 

 

damulka/// nie będzie bawić dzieci...bo juz nie ma sił na to

 

 

:(

 

ale z przedszkola będzie odbierać...po moim trupie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dobrą pracę i jestem od ciebie rok młodsza, nerwice tez juz leczę jakiś czas i teraz doszłam do wniosku,ze praca to nie wszystko i chce powiekszyc rodzine, nie mamy dzieci i boje sie np.ze sie nie uda ect. :?

wiec widzisz, kazdy tutaj ma jakis problem, ty masz przynajmniej dzieci:)

 

z drugiej strony wiem,ze np. trzeba tez cos dla siebie zrobić i wyjsc do ludzi, boje sie ze gdybym siedziala w domu to wogole bym zglupiała i ze moje wyobarzenia "cudownego" macierzynstwa są spaczone i wcale nie bedzie tak kolorowo-a jak czytam Twoje posty to widzę przynajmniej jak to wygląda,

 

jak człowiek ma jedno to chce drugiego i odwrotnie

 

głowa do góry i nie poddawaj się, musisz postawic na swoim, jestes

za młoda żeby do konca zycia juz tylko w domu siedziec,

 

pozdr i powiedzenia zycze :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:smile:

 

---- EDIT ----

 

dzisiaj przełam

 

 

 

idę do pracy w przyszłym roku i koniec :D

 

---- EDIT ----

 

jeśli nie ma samozadowolenia, samorealizacji

 

 

to nie ma szczęścia

 

chociaż jest rodzina :( , dzieci :D , willa, samochód, lepsze wydaje się więzienie'

 

 

ja muszę być mocna

 

 

muszę

 

 

żeby udowodnić smam sobie

 

na co mnie stać

 

 

 

bo stać mnie na wiele

 

 

gdzie to się podziało

 

 

 

 

wraca :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:D

 

 

u mnie przełam, u mojgo męża wstrząś

 

 

:mrgreen:

 

 

 

wiecie ...

u nas rozmowy wyglądają tak, że on najpierw się śmieje, potem mówi, że zwarjowałam, potemtwierdzi, że mnie rozumie,

że tak muszę robić, jak sama mówię i on też to w końcu przyznaje

 

 

a na końcu się kłócimy

 

i on mi wytyka to co mi ie wyszlo

 

wczoraj tak było, ja mu mówię, że zmienią się moje kontakty z ludźmi, których przecież nie było.... :(

 

a on mi na to, że do tej pory byly beznadziejne

 

widzę jak nigdy wyraźnie, że to on i jego rodzina

skutecznie podcięli mi skrzydła

 

i dość dość dość

 

jestem bardzo na niego wściekła

 

jego bierność i szczęśliwość doprowadziły mnie do nerwicy... :twisted:

 

 

aleim teraz jestem bardziej na niego wściekła

tym jestem silniejsza

 

nie dam się :D

 

dzisiaj niedziela,

mieliśmy jezhać na lodowisko, ale wczoraj późnym wieczorem była afera jakich mało

 

tylko dlatego, że pokazuję teraz ja sama na co mnie stać

 

on traci grunt

 

a niech sobie idzie do kościoła....sam.... adalej... żal mi dzieci bo mialy obiecane...chyba pojadę, może w ten sposób mu pokażę swoją siłę... :D

 

wycofywanie się z życia niesie tylko smutek

 

 

nie wiecie ile kosztowały mnie dostąd wyjścia do kościoła, zabieranie wózka, dzieci, picia, pampersów, przygotowanie ubrań dla wswzystkich...ubranie dzieci...nie mówię juz o tym kiedy były mniejsze...zanim wyszliśmy to już były brudne...teraz jest lepiej...ale ja nie mam siły iść i wystać tych 45 min.

 

przygotow. obiadu, porządek w domu...a mój mąż oglądał w skupieniu tv,

potem obiad, gary w zlewie, ja charu w kuchni, a mój mąż

ogląda dzielnie tv :twisted:

 

 

o nie koniec

 

 

z tym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marta11, dobrego męża poznaje się po tym jak bardzo szczęśliwa jest jego żona i jakim szacunkiem dażą go jego dzieci :D u mnie też wczoraj była chaja dzisiaj mam wyrzuty sumienia ale tez czuje się silniejsza może chorujemy przez to że jesteśmy od nich uzależnieni i może tak naprawde ich nie kochamy i dlatego umieramy od środka robiąc to co powinnyśmy AAA i mnie też wku.... to że jak gdzieś wychodzimy to wszystko jest na powiej głowie pati ubrać wziąśc picie pampersy idt nie jesteś sama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:(

 

---- EDIT ----

 

bo widzisz my jesteśmy sprytne i zaradne

tylko nie docenione

 

my sobie damy radę TY I JA

 

 

gorzej bez nas radzili by sobie nasi wspaniali mężowie

 

 

niech się nie uważają za bogów bo nimi nie są

 

 

my im pokażemy

 

 

będą w szoku

 

 

trzymam z Tobą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... robi się coraz bardziej pozytywnie ;)

... aż mi się zachciało buntować ... tylko nie mam przeciwko komu tego skierować ... bo nikogo nie mam :roll:

... więc może zbuntuję się przeciwko sobie ;)

 

Super dziewczyny, że nabieracie wiary i siły .... z całego serca życzę Wam aby to nie był słomiany zapał ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasne ze się nie damy bo mamy dla kogo walczyć dla dzieci i przede wszystkim dla nas samych. wczoraj męża wysłałam do sklepu z dzickiem zeby nie było ich przy rozmowie z psychologiem i hihihi nie umiał nawet się pozbierac nie wiedział co trzeba wiąść jak to czy tamto ubrać hehe co za baran i to niby ja jestem do niczego ciekawe bezemnie by sobie nie poradził minął by miesiąc zanim skumałby co do czego służy :D . bee84, masz z czym walczyć walcz ze swoim poczuciem winy i z niskim poczuciem własnej wartości :mrgreen: w sumie nie znam twojej histori ale każdy kto tu jest boryka się właśnie z tymi dwoma przypadłościami u mnie i u marta11, spowodowane jest to właśnie przez naszych wspaniałych mężów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słuchaj...moja siostra ma to samo....

rozumię Cię...

 

 

ale gwarantuję Ci, że jeśli nie jesteś któregoś pewna, to nie wiąż z nim przyszłości...lepiej żyć samotnie, niż więdnąć z nieszczęścia...

 

a przecież brak męża nie oznacza samotności....

 

poza tym masz jeszcze czas, nawet do 30 lat... spoko...powoli...baw się, podróżuj...pracuj...bo tego Ci nikt nie zabierze, a póniej z rodziną na głowie już o to wszystko nie jest łatwo...

 

 

mi to życie zabrało...na własne życzenie...teraz wyciągam po to dłoń...już nawet nie skromnie....

 

 

 

 

 

KRZYCHA

 

NIE UWIERZYSZ

ZAWIESIŁĄM NA LODÓWCE NA KARTCE TWOJE SŁOWA, Z KTÓRYCH NIE DO KOŃCA ZDAWAŁĄM SOBIE SPRAWĘ

 

WYGLĄDA TO TAK

 

DOBREGO MĘŻA MOŻNA POZNAĆ PO TYM, JAK SZCZĘŚLIWA JEST JEGO ŻONA...

 

 

 

CHYBA DZIAŁA...

 

 

RESZTĘ NAPISZĘ WIECZOREM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×