Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Moje objawy :

 

- kołatanie serca

- biegunka

- zawroty głowy

- ucisk w gardle oraz skroniach

 

I teraz najgorsze

 

- uczucie odrealnienia oraz "bycia pijanym".

 

Czy macie podobne objawy ? Czuję się czasami, jakbym był w innej rzeczywistości. :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, pisałam już wczęśniej o moich objawach, ale być może teraz ktoś trafi na mój post i mnie uspokoi...

Leczę się od10 lat (wczęśniej nerwica natręctw, zaburzenia odżywiania, lęk o rodzine itp.). Teraz od jakiegos 1,5 roku męczę się z tak niesamowitymi lękami, że tracę już nadzieje na normalność. Złapało mnie w pracy, muszę zaznaczyć że zanim dostałam ostrego ataku zmagałam się z lękami w pracy kilka miesięcy wczęśniej, ale jakoś przetrwałam. Stałam na kasie i obsługiwałam ojca z synem, miałam wydać resztę kiedy poczułam tak silny lęk jakbym odpływała w czarną dziurę.. Ręce mi sie trzesly, wydalam ledwo reszte i ucieklam na magazyn ludzie na pewno zauwazyli ze jest cos nie tak, ale ni eobchodzilo mnie to, musialam stamtad uciec. Od tamtej pory biore od nowa leki. przechodzilam przez paroksetyne, citalopram, escitalopranum, na wenlafaksyne jestem uczulona, teraz biore bioxetin czyli fluoksetyne i wspomagam się codziennie xanaxem. Jakoś daje rade, ale do sklepów nie chodzę w pracy czasem dobrze czasem źle, lęk towarzyszy mi ciągle, oprócz domu. Boje sie jezdzic autem, ze spowoduje celowo wypadek, boje sie ze w pracy oszaleje i zaczne krzyczec, to moj najwiekszy lek, chociaz lekarz mowil ze to sie nie stanie, uczucie które nadchodzi jest tak silne że nie wierze nikomu, nawet lekarzowi. Pracuje zagranica, z dala od domu co prawda z chłopakiem, ale tesknie bardzo. Ciężko mi z tym, czuje ze łapie doła ostatnio z tego powodu, pracujemy tu juz prawie rok. Zjezdzamy do domu srednio co poltora miesiaca co dwa , ale jak wracam to coraz bardziej tesknie. I te lęki, lekarza i terapeutke mam na odległość (skype) ale nie wiem co robić. Czy wy tez macie objawy takie? Czy ja oszaleje ? Czy jest mozliwe ze cos peknie i zaczne krzyczeć ?to byłby koniec, a własnie awansowałam i jest to dla mnie szansa, bo mogłabym pomóc mamie i siostrze finansowo. Pomóżcie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pikadio. Ja też miałam takie lęki, że w autobusie zacznę krzyczeć, albo zacznę coś mówić od rzeczy. Pomyśl sobie, że jeśli do tej pory nic takiego się nie stało, a bałaś się tego, to nic takiego się nie stanie. Jak miałam takie myśli, to mówiłam sobie " No to dawaj, zacznij krzyczeć " i oczywiście nigdy nie krzyczałam, zaczęło mnie to śmieszyć :) Dużo pomaga też myśl, że dużo osób ma taki lęk. Mi ten przeszedł akurat, ale mam inne niestety :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Breath4love Ja zawsze miałam taki problem, że zacznę krzyczeć i stracę nad sobą kontrolę, krótko miałam lęk, że umrę, albo że coś mi się stanie, to był tylko epizod. Niby wiem że nic nie będzie, czytałam troche tych artykułów i książek, ale w momencie ataku nic nie dociera, chce się uciec jak najdalej. Dodatkowo jestem zagranicą to też nie jest mi lekko. Jakie objawy teraz masz?

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niestety, czasem jak ma się atak lęku to racjonalne argumenty nie docierają, znam to dobrze :) Ja teraz czasem się czuję jak nie ja i wtedy boję się, że tak już zostanie i że mam jakąś gorszą chorobę psychiczną niż nerwica. Mimo, że lekarz mi zapewnił, że nie mam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pikadio, na ataki paniki terapia i jeszcze raz terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym.. Może byc też autoterapia, jak nie masz możliwości pracy z terapeutą. Ja na początek polecam Ci "Pokonac lęki i fobie" J.Bemis, mi bardzo pomogła ta książka spojrzec trzeźwo na swoją chorobę i rozpocząc pracę. Bardzo też dużo czytałam w necie na stronach angielskich samopomocowych. Musiałabym tu posta na cały ekran zamieścic, żeby wszystko opisac, powiem tylko - nie mam ataków paniki, jestem czasami blisko, ale daję sobie z tym radę. Nie boję się ich. A byłam na takim etapie jak Ty, myślałam, że umieram, potem że oszaleję i tylko do wariatkowa się nadaję. Wylądowałam nawet na kardiologii, gdzie mnie przez tydzień badali.

Nie poddawaj się i bądź dobrej myśli i pamiętaj, że leki niwelują tylko objawy, a pracę nad sobą i tak trzeba odwalic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kosmostrada, wiem, przeczytałam też troche artykułów i bodajże dwie książki odnośnie nerwicy i lęków. Jestem świadoma, że leki są doraźnie, ale nie mogę bez nich funkcjonować, terapię mam przez skype z moja terapeutka z Polski, bo pracuje i mieszkam zagranicą. Nie jest to łatwe, bo dodatkowa presja ciąży na mnie, tym bardziej, że w ostatnim czasie sporo się dzieje, bo awansowałam. To mnie z jednej strony cieszy z drugiej przeraża.

Leków też sporo się już w życiu nabrałam, ale tak długotrwałego nawrotu nie miałam nigdy, teraz trwa półtora roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

..po pewnym czasie powracam znowu...

 

Od długiego czasu kochana nerwica daje znaki na co dzień, kłucia, zmęczenie, bóle głowy.. notorycznie, nie ma wytchnienia - (hydroksyzyna)... aż do wczorajszego wieczoru.. uciekł mi autobus musiałam jechać naokoło godzinę + przejście przez pola, most kolejowy nad Wisłą i ciemność totalna.. wysiadłam z autobusu na przystanku końcowym i pojechał za mną jakiś samochód, przystanął, zgasił światła.. szłam dalej.. zatrzymałam się, przestraszyłam, tętno skoczyło.. cofnął się zobaczył, że stoję zatrzymał się.. wtedy zaczęłam uciekać.. sprint... i paraliż, ból na plecach, dławienie w gardle ogromne uczucie ucisku, palenia, pieczenia w klatce piersiowej, tętno ogromne, poczucie odrealnienia, gorąca, bóle klatki piersiowej uczucie ciężkości.. szybko na środku mostu porwałam polopirynę z torebki i zażyłam tabletkę, po 200 metrach złapałam za 2 hydroksyzyny.. po 200 kolejnych napiłam się wody i traciłam powoli kontakt z rzeczywistością w tej ciemni.. wyciągnęłam telefon zadzwoniłam na pogotowie, nie mogłam przestać panikować.. ból był inny niż zwykle, do tego biegłam bardzo szybko.. Kobieta podeszła do mnie lekceważąco szczególnie wtedy, gdy zapytała o mój wiek (25 lat)... nie mogłam się uspokoić płakałam, bolało jak diabli... szłam do domu po przebiegnięciu 2 km w bardzo szybkim tempie i po prostu płakałam z własnej głupoty.. może lepiej byłoby pójść już do jakiegoś hostelu w Krakowie niżeli wracać o tej porze i narażać własne zdrowie na taki stres... jestem załamana swoją głupotą tym bardziej, iż miałam ogromną intuicję, że coś się wydarzy..teraz mija pierwszy dzień i jestem na hydroksyzynie, boli mnie całe ciało, nie mam siły, kłuje mnie ciągle w klatce piersiowej.. jestem senna ale nie mogę usnąć, mam różne bóle w okolicach klatki i mnie to strasznie niepokoi.. to mój drugi atak tego typu, pierwszy miał miejsce dokładnie rok temu (wówczas wykrzywiło mi ręce) - czy po atakach tego typu, kiedy puls skacze bardzo wysoko odczuwacie potem bóle mięśni i kłucia w klatce przez kilka dni?

 

- też sobie wkręcam różne choroby.. zresztą, bolą mnie stawy, urósł mi jakiś ganglion na kostce i dopiero idę na prześwietlenie, panikuję.. ciągle mam zgagę, dziwne "przepływanie prądów" wzdłuż przełyku, kręgosłupa..kłucia nawet na twarzy, w małym palcu u nogi.. za każdym razem odczucia są inne, mylą..

nie uprawiam sportu od 2 miesięcy, czasem pojeżdzę na rowerze, bo kiedy zaczynam biegać boli mnie cała klatka piersiowa z dwóch stron bądź czuję uczucie cięzkosci w płucach..

 

jak jest z Wami ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

claudiam, skoro już znasz te objawy i wczesniej leczylas sie na nerwy, to zapewne to są objawy nerwicy. Nie ma powodów do zmartwień, to typowe objawy przy tego typu zaburzeniach. Sama miałam różne, jednak te somatyczne są najczestsze, możesz się zbadać, pójsc do lekarza, ale wiedz, ze to tylko stres i napięcie całego ciała, mięśni przede wszystkim, dlatego odczuwasz bóle. Mnie uspokoiła myśl, że tyle razys ie to powtarzało a nic sie nie stało, pozatym jestes młoda więc nie tak łatwo o jakieś choroby serca czy ttym podobne. Pomogły mi też relaksacje m.in autoterapia Jacobsona i Schultza.

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku miałem klasyczne napady tj. szybkie tętno (do 150), skok ciśnienia (nawet 170/100 ale częśniej 150/90 jakoś), strasznie nie spokojny byłem (stawałem, chodziłem po domy siadałem i tak w kółko) ból w klatce piersiowej oraz uczucie lekkiego odrealnia i oczywiście lęk przed śmiercią (myślę wtedy, że umrę na zawał/wylew czy coś takiego). Oczywiście skończyło się to na pomocy doraźnej i badaniu ekg. Na przestrzeni lutego i marca trochę odpuściły na mocy te ataki. Na wchwilę obecną napady mam w formie zawrotów i bólu głowy, złego samopuczucia (tak czy siak nie jest najlepsze), bóli w klatce (szczególnie mostek) i napad lęku (ale dużo słabszego niż na początku). Zawdzięczam poprawę chyba dzięki wynikom badań (holter nic nie wykazał, rezonans magnetyczny też niczego nie wykazał tzn. znalazł mózg cały i zdrowy, i badania krwi też spoko) oraz wmawianiu sobie, że jestem zdrowy i taki atak to tylko wymysł mojego umysłu.

Natomiast podczas napadu staram się zaakceptować natrętne myśli i nie daje się. Staram się równo i powoli oddychać. Próbuję również nie myśleć o tym czyli staram się odrócić uwagę i skupić na czymś innym. Nie przerywam ataku lekami (zaczołem się bać tabletek...), staram się sam z tym poradzić (sądzę, że taka umiejętność się przyda w przyszłości jak i teraz).

Na dłuższą metę staram sobie radzić poprzez spisywania na koniec dnia wrażeń i emocji w dzienniczku. A od jakiegoś czasu staram się kofrontować z lękami (ale jak zmierzyć się z lękiem uogólnionym?).

Najważniesze, że jest coraz lepiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oskaka, jakbym czytała o sobie! To niespokojne chodzenie, siadanie, wstawanie, podwyższone ciśnienie, u mnie najwięcej 180/120, średnio 150/100 i najgorsze- lęk, że umrę, nikt mnie nie uratuje, moje dziecko bardzo się wystraszy, a potem będzie bez mamy. Strach, że przegram tę walkę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ola72[/ czuję to samo,sam wychowuje dziecko i pogrążony jestem w otchłani nerwicy. Najgorsze są myśli podczas ataków co będzie jak zaraz umrę,kto zajmie się moim dzieckiem i jak ona to przeżyje? Mam już dość tej cholernej nerwicy! Ale nie mam sił się jej przeciwstawić,jestem na rozdrożu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ska1977 Na jakim etapie leczenia jesteś?

6 miesiąc na paroksetynie, 3 miesiąc psychoterapii. Są dni zupełnie bez lęku, ale są chwile, że mały lęk ciągle się gdzieś tam tli, szczególnie jak mam gdzieś wyjść - ale jak już dochodzi do wyjścia i się uspokajam - wszystko mija i jest normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej. pisze tutaj bo wlasnie chyba przeszłam ten cholerny atak i nadal nie moge sie uspokoic. pisze tutaj i rycze. moje objawy zwiazne z nerwica przez ostatnie meisiace byly rozne. nawet nie chce mi sie o nich pisac. w ciagu osttaniego roku mialam rezonans glowy, angiografie, echo serca, badanie tarczycy, tomografie oka, przeswietlenie klatki piersiowej, przeswietlenie odcnika szyjengo i rozne badania krwi. a wszystko chyba przez ta zasrana nerwice. nie wiem co sie ze mna porobilo. z normlanej wesolej kobiety stalam się kims kto tylko mysli, ze jest albo za chwile bedzie na cos chory i ze ogólnie cos sie musi złego wydarzyć. nienawidze siebie za to kim się stałam i nikt mi juz nie wmówi, ze jestem cos warta. bo zamiast cieszyć się z bycia matka dwóch wspaniałych dziewczynek i z posiadania normlanej zdrowej rodziny ja caly czas rozmyslam o czyms i sie boje. nienawidze siebie. boje się, ze gdy córeczki dostrzegą co się ze mna dzieję i to wszystko się pogłebi zniszcze im całe dzieciństwo.

probowalam walczyc z ta piep..na nerwica ale chyba nie mam juz sil. bralam lekarstwa (Tianesal, magnez, propoanolol) pilam melise i w sumie bylo w miare dobrze ale nie tak jak bym chciala. z 2 tygodnie temu odstawilam tianesal. i mam od jakiegos czasu podwyzszone cisnienie, które mierze non stop, uciski w glowie.

wczoraj czulam mrowienie w prawej rece, wyzsze cisnienie i za jakis czas zaczelam cała dygotac. mąż zaprowadzil mnie do łożka przytulil i się uspokoilam. ale dzisiaj jest w pracy a ja caly czas o tym mysle i znów mnie to cholerstwo chwycilo. zastanawiam sie czy to nie dlatego, ze odstawilam lekarstwa... i mnie to jeszcze bardziej wkurza. mówilam sobie: ,, odstawisz lekarstwa, jestes silna i poradzisz sobie. nawet jak chwyca Cie nerwy dasz rade" a tu dupa.... jedna wielka dupa...widocznie nie nadaje sie juz do niczego skoro umiem jakos zyc tylko po tych tabletakch...

koszmar... przepraszam, ze tu pisze ale sama nie wiem gdzie pisac.po prostu musialam zając czyms te cholerne myśli. chyba teraz sie troche uspokilam ale i tak mam doła... ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez przechodzę przez to samo, nie przejmuj się. Musisz dojść do tego, że te ataki to nic strasznego, nie wyczekuj ich. Przyjdzie to przyjdzie - i odejdzie. Ja tak sobie radzę, one są coraz lżejsze, mam nadzieję, że kiedyś w ogóle znikną. Najważniejsze to nie nakręcać się. Też sądziłem, że to niemożliwe - a jednak daję radę.

I jeszcze co ważne - szczególnie w moim przypadku - nie należy się kłaść, tylko pochodzić, zadzwonić do kogoś, mówić na głos - wtedy odciąga się uwagę od tych objawów psychosomatycznych a najlepiej je wyśmiać w głośnej rozmowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

natiii, Witaj. Skoro tyle badań wyszło spoko to najprawdopodobniej nerwica :) ja też jeszcze chce zrobić rtg klatki, sprawdzić poziom wapna i magnezu. Wtedy będę wiedzieć że to nerwica i umysł płata mi figle.

Etap nienawidzenia się, wstydu oraz uczuciu niedogadywania się z ciałem mam za sobą. Obecnie zaakceptowałem swoje zachowanie i nerwice. Staram się też przestać się bać ataku (nie wyczekuje ataku. Będzie to będzie nic nie poradze na to. I faktycznie jakoś rzadziej są :yeah: )

Miałaś konsultację u psychiatry i psychologa? Lekami zaleczysz tylko objawy a przez terapie wyzdrowiejesz. Czemu odstawiłaś ten lek?

Ciśnienie też mierzyłem co 5 min :D zajechałem w miesiąc 6 baterii (2 bateria w ciś. nadgartkowym i 4 w ciś. z mankietem). Obecnie staram się tego nie robić. Dosyć topornie mi to idzie ale kiedyś przestane. Małymi kroczkami do celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pulsofobia... Przy każdym szybszym wstaniu miałem albo prawie miałem atak. Albo nawet po wejściu na schody. Codzienne czynności też przez to mi nie wychodziło. Ale z wielkim trudem pozbyłem się tego :smile: już nie boje się tak jak wcześniej wyższego pulsu (no ale jeszcze nie będę uprawiać sportu :D ) oraz wyższego ciśnienia. Też po chwili relaksy wraca do normy :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za odpowiedzi.

jesli chodzi o ataki to wiem, ze i tak jeszcze nie bylo tak źle. z opowiesci innych wiem, ze u innych zdarzaly sie wizyty w szpitalu itd. i ciesze się, ze narazie mnie to nie dotyczyło. bądz co bądź nie mialam tych ataków zbyt dużo. miałam dzisiaj, wczoraj i wczesniej moze z 2 razy. dlatego tez starałam się o nich nie myśleć. bardzo często z kolei miałam różne otępienia czy raczej odrealnienia. sama nie wiem co to dokładnie było. po prostu ,, dziwne" samopoczucie.

Lekarstwa odstwailam dlatego, ze próbowalam sobie udowodnić, ze dam już sobie rade bez nich. ze nie jest ze mną tak źle. no ale jak widac jednak jest. zreszta neurolog, która mi to przepisała mówiła, ze mam je brać przez 3 miesiace wiec po 3 mies po prostu je odstawiłam.

a jesli chodzi o psychologa... nie, nie mialam i wzbraniam się przed tym rękami i nogami... jeśli do niego pójde to wiem, ze bedzie to dla mnie już ostateczność i w pewien sposób moja największa porażka. wiem co teraz myślicie, ze jestem glupia itd. ja tez tak uważam. wiem, ze powinnam iść do psychologa. na prawde to wiem. wiem, ze on najpewniej pomoze mi sie z tego cholerstwa wyleczyc, ale boje się. po pierwsze nie mam odwagi spowiadac się obcym ludziom ze swojego życia. a po drugie po prostu wstydze się, poniewaz jestem z malej miejscowości gdzie wszyscy wszystko wiedza i widza i wiem, ze za chwile ludzie będą gadać, ze jestem chora psychicznie albo cos w tym rodzaju. a tylko tego mi jeszcze brakuje,...;(

chciałam zapisać się na terapie online ale gdzies o tym pisalam i inni mi odradzili. ale tak jest dla mnie najlatwiej. lubie pisać i wiem, ze wtedy najłatwiej ,,wyrzygałabym" wszystko co mnie męczy itd. ale sama nie wiem...

 

ja na prawde probowalam z tym sama walczyć. nie nakręcać się i nie myśleć o tym. ale najgrosze jest to, ze nawet jak nie myslałam to nagle pojawiały się jakieś fizyczne dolegliwości z typu skurcze serca lub cos innego i od nowa zaczynałam się nakręcać. ze moze faktycznie jestem chora, ze moze dostane jakis zawał i zostawie dzieci. i tak to się wszystko kręci w koło cały czas. tylko chyba sił juz mam coraz mniej na to wszystko...;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×