Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natrętne myśli, mam już tego dość


mam_dość

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Proszę o pomoc przede wszystkim osoby wierzące, bo moim problemem jest nerwica na tle religijnym. Zacznę od tego, że od wielu lat choruję na nerwicę. Początkowo miała ona charakter raczej lękowy(chociaż miałam też epizody, w których odczuwałam przymus liczenia, dodawania, czy powtarzania jakiegoś słowa), czyli ataki paniki, różne dolegliwości fizyczne i wkręcanie sobie chorób oraz nowych objawów. Ponad 2 lata temu przestałam się przejmować atakami paniki i złym samopoczuciem, więc dolegliwości fizyczne mi się zmniejszyły. Niestety na ich miejsce przyszły natrętne myśli na tle religijnym.

 

Pewnego dnia po prostu przyszła mi myśl obrażająca Boga. Byłam nią przerażona, a ta myśl pociągnęła za sobą inne. Gdy dowiedziałam się, że te myśli nie są moje, że nie grzeszę i nie pójdę za nie do piekła, trochę się zmniejszyły. Później miałam wrażenie, że naprawdę czuję tak jak te myśli mi dyktują, na szczęście dowiedziałam się, że tak jest przez nerwicę. Następnie zaczęłam sobie wkręcać, że popełniłam grzech przeciwko Duchowi Świętemu, który nie jest odpuszczalny(mimo, że zdawałam sobie sprawę, ze nie chodzi nawet o słowne bluźnierstwo, a tym bardziej nie takie spowodowane nerwicą, tylko o postawę, która polega na odwróceniu się od Boga). Gdy przestałam się nakręcać, przyszło mi do głowy, że nie mogę wykonywać żadnej czynności trzy razy, bo znieważę tym Trójcę Świętą. Tego typu myślenie już trochę mi się zmniejszyło, ale pojawił się nowy problem.

 

Aktualnym problemem jest to, że jakiś czas temu koleżanka zadała mi pytanie dotyczące fizjologii Jezusa, gdyż był On człowiekiem. Gdy dowiedziałam się, że miał taką samą fizjologię jak my(wcześniej po prostu się nad tym nie zastanawiałam), zaczęły się problemy. Pojawiają mi się takie myśli, jak: ,,ludziom często wydzielina w nosie zasycha, jak Pan Jezus się je pozbywał?'', albo ,,no, ale przecież ludzie drapią się w różnych miejscach, a skoro Jezus również był człowiekiem?'', albo ,,ciekawe, czy Jezus przed Drogą Krzyżową się wypróżnił?’’ lub co gorsza: ,,Droga Krzyżowa to duży ból i wysiłek, nieraz przez coś takiego można się...(możecie się domyślić, nie chcę tego nawet pisać). Dodam, że to nie jest tak, że te myśli tylko mi przechodzą przez głowę, ale ja je naprawdę rozmyślam. A jeżeli nawet się czymś zajmę, to też czuję tak jakbym je rozmyślała. Dlatego sama już nie wiem, czy to przez nerwicę. Najgorsze jest to, że boję się, czy przez takie myśli nie grzeszę.

 

Przepraszam za dokładne opisanie tych myśli, ale chciałam, by czytający wiedział, o co mi chodzi i czym się przejmuję. Wiem, że zdrowi ludzie pomyśleliby, że jestem nienormalna(a może naprawdę jestem), ale mam nadzieję, że piszący tutaj zrozumieją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z psychoterapią mam lekko skomplikowaną sprawę. Moja terapeutka powiedziała mi, żebym tymi myślami się nie przejmowała, bo wg niej piekła nie ma, a najlepiej by było, gdybym nie chodziła do kościoła. Po tym, co mi powiedziała spotkałam się z nią o wiele rzadziej, bo właściwie nie miałam o czym z nią gadać. Teraz mam zmienić psychologa, gdyż skończyłam 23 lata i powinnam mieć już terapeutę dla dorosłych, nie dla młodzieży. Spróbuję zadzwonić jutro i się umówić do nowego psychologa, ale myślę, że trochę poczekam na wizytę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam_dość, Terapeutka tak Tobie doradziła? Nie wierzę...

Ona nie może wpływać na Twój światopogląd, zwłaszcza jeśli chodzi o Twój stosunek do wiary. Tym bardziej terapeuta nie doradza. Terapia polega zupełnie na czym innym.

Umów się nie do psychologa, tylko załatw sobie skierowanie na psychoterapię, to są dwie różne rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie to była psychoterapia. Dostałam skierowanie od psychiatry na psychoterapię, zgłosiłam się do poradni psychologicznej i tam mnie przyjęli. W takim razie jaka jest różnica pomiędzy spotkaniem z psychologiem, a psychoterapią?

Podejrzewam, że moja była już terapeutka jest ateistką i za bardzo nie wiedziała, co mi poradzić. Powiedziała tylko, żebym nie przejmowała się tymi myślami, bo nie są moje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc, to nawet te spotkania z psycholog nie przypominały psychoterapii, ale pogawędkę. Na najbliższą psychoterapię sobie poczekam, bo dzisiaj zadzwoniłam do poradni, by zmienić psychologa. Okazuje się jednak, że muszę mieć skierowanie od psychiatry. Umówiłam się zatem do psychiatry(do nowego lekarza, nie do którego chodziłam) i wizytę mam dopiero za 2 miesiące. Myślę, że na skierowanie na psychoterapię też swoje odczekam. Mam nadzieję, ze do tego momentu nie znajdę się w psychiatryku albo w szpitalu z zawałem serca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też choruję na nerwicę natręctw. Mój początek leczenia (kilka kat temu) też wyglądał tak, że dostałam skierowanie od psychiatry do poradni zdrowia psychicznego (gabinet obok). Po dwóch spotkaniach pani psycholog zapytała, czy czuję poprawę (!), a po trzecim oświadczyła, że terapia jest zakończona i żebym wpadła za kilka miesięcy opowiedzieć, co tam u mnie słychać. To były jakieś kpiny! Terapia tak naprawdę jest procesem bardzo długim i wymaga ogromnego wysiłku i ciągłej pracy nad sobą. Tak jak mówi Monika, nie szukaj pomocy u psychologa, bo tam jej nie otrzymasz. Poszukaj jakiegoś dobrego psychoterapeuty, najlepiej w nurcie behawioralno-poznawczym (w nerwicy natręctw ta metoda jest najlepsza - z tego co mi wiadomo, jest jedyną metodą o potwierdzonej wysokiej skuteczności w przypadku ocd). Najlepiej iść prywatnie, a jak nie masz kasy, to problem trochę się komplikuje, ale może w Twoim mieście na NFZ też są dobrzy psychoterapeuci? Trzeba dobrze poszukać.

Piszesz, że na najbliższą psychoterapię sobie poczekasz... Niestety czas działa na Twoją niekorzyść. No ale jeśli nie masz innego wyjścia, to na początek polecam książkę pt. "Pokonać OCD czyli zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne" (Bruce M. Hyman, Cherry Pedrick). Bardzo pomaga zrozumieć chorobę, są też opisane różne sposoby walki z nią. Trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potomkini, Dzięki za książki, nie wiem jednak, czy będę mogła sobie którąś z nich kupić, bo krucho u mnie z pieniędzmi. Zdaję sobie sprawę, ze czas nie działa na moją korzyść, a w wizycie u psychiatry też nie pokładam większej nadziei, bo co najwyżej leki mi przepisze, a wolałabym ich nie brać. Postaram się poszukać psychoterapeuty, myślę że u mnie w mieście są tacy. A jak u Ciebie z terapią? Udało i się znaleźć normalnego terapeutę po nieudanej ,,terapii''?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do książki, to może poszukaj w internecie np. w pdf?

A co do terapii to moja droga była (i wciąż jest) długa i kręta. Najpierw przez jakieś 2 lata chodziłam na terapię psychodynamiczną, ale efekty były marne. Potem dowiedziałam się, że w tej chorobie najlepsza jest właśnie terapia behawioralno-poznawcza. Znalazłam terapeutkę w tym nurcie i chodziłam do niej jakieś pół roku. Na pewno była lepsza niż ta pierwsza, ale mój przypadek ogólnie jest bardzo trudny. Jednak patrząc z perspektywy czasu teraz jest o wieeele lepiej niż kiedyś. Choruję od ok. ośmiu lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej mam_dość. Przepraszam, że tak z linkiem od razu, ale w sumie tyle chciałabym Ci przekazać.

http://cloudymind.pl/akceptacja/

Zwłaszcza "Co Twoje myśli mówią o Tobie?"

 

Nie jesteś złą osobą. Nie masz kompletnie kontroli nad tym, co nagle wpada Ci do głowy. Masz te myśli BO zwracasz na nie uwagę, a nie dlatego, że chcesz je mieć. To taka reakcja umysłu na Twoje emocje, to całkowicie normalne. Ty sama się nakręcasz, a musisz odpuścić. Jak trudne by to nie było.

 

Jeśli chodzi o najnowszy rodzaj myśli - może staraj się na razie myśleć i wyobrażać sobie Boga jako istotę pozaludzką, jakąś ideę, abstrakt. Do takiego się módl, o takim myśl, a jak Ci się poprawi, możesz wrócić do myśli o Jezusie. No i poszukaj lekarza, który zajmuje się konkretnie nerwicą natręctw. Popytaj na forach, na pewno jest ktoś dobry, kto przyjmuje w przychodniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam za rady. Chciałabym jeszcze wiedzieć, czy te myśli na 100% nie są grzechem? A jeżeli te myśli pojawiałyby się nie przez nerwicę, tylko były moje, to miałabym grzech? To mnie najbardziej niepokoi, że je zaakceptuję, albo nawet akceptuję i zrzucam winę na nerwicę, a myśli są moje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chciałabyś je mieć i wywoływała je, to może. Ale szczerze mówiąc, nawet jeśli ktoś ma takie myśli, bo po prostu chce je mieć - to tylko myśli. Najważniejsze, żebyś była dobra dla ludzi wokół, żebyś nikogo nie krzywdziła. Reszta to szczegóły - możesz się z nich spokojnie wyspowiadać. Jeśli masz chęć poprawy (a Ty wyraźnie masz), to to jest najważniejsze. Swoją drogą, spróbuj nie analizować tak bardzo, czy popełniłaś grzechy czy nie. Wiara nie jest taka prosta, nie możesz tego dokładnie obliczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nawet jeżeli byłby to grzech, to ciężki? Tak czy inaczej spowiadam się z obrażających Boga myśli, bo nieraz nie mam pewności, czy nie zgrzeszyłam, ale w tym przypadku, o którym piszę mam tak, że wydaje mi się, że naprawdę tak myślę i chcę rozmyślać. A jeżeli jest chęć kontynuowania grzechu, to spowiedź jest nieważna :( Nie wiem, czy sama sobie to wkręcam, czy może naprawdę zaczęłam źle myśleć o Bogu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam_dość, Bóg Cię kocha, nie obwiniaj się, może szatan próbuje osłabić Twoją wiarę. Polecam Ci czytanie/studiowanie Pisma Świętego i modlitwę, w moim przypadku pomogła w ok. 95% uporać się z nerwicą. Bóg doskonale wie z jakim problem się borykasz, wystarczy że się do niego zgłosić. Pomodlę się dzisiaj w Twojej intencji, chociaż nie znam Twojego imienia, więc "w intencji nieznajomej z forum" trzymaj się!. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wysłowiona, Chciałabym przestać myśleć, czy zgrzeszyłam, czy nie, ale praktycznie cały czas o tym myślę. Dopóki nie pojawia się jakiś grzech, który uznaję za ciężki cały czas myślę o tym, żeby nie zgrzeszyć. Dopiero gdy wydaje mi się, że przez jakiś grzech nie mogę już przystąpić do Komunii, to wtedy mniej. Najgorzej jest jednak z tymi myślami. Gdy mam pewność, że myśli są bluźniercze, to po prostu odrzucam, ale w tych przypadkach, które opisałam nie mam pewności, co powoduje nasilenie myśli :(

MaciejMarkowski, Dziękuję za modlitwę w mojej intencji. Mam na imię Karolina :)

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pewności, czy te myśli, które tutaj przedstawiłam, to na pewno nerwica i czy przypadkiem nie są moje :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wysłowiona(...)Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pewności, czy te myśli, które tutaj przedstawiłam, to na pewno nerwica i czy przypadkiem nie są moje :(

Czy odpowiedź na to pytanie nie sprowadza się czasem wyłącznie do bezpiecznego, znanego sobie uporządkowanego życia w zgodzie ze swymi przekonaniami bez względu na odpowiedź?

Moja? Być może jedno wynika z drugiego, wzajemnie napędza się w podświadomości i nie masz na to żadnego wpływu, a ty wciąż podsycasz płomień dając całą sobą pożywkę swej hydrze swą niepewnością, brnąc coraz głębiej w ten nerwicowy obłęd. By dać się pożreć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam_dość, temat ogólnie jest ciężki, ale ja to widzę tak: nawet jeżeli Twoje myśli nie są spowodowane nerwicą, tylko pochodzą od świadomej Ciebie, to też nie jest to Twoja wina, tylko raczej Boga, bo to przecież on Cię taką stworzył. Bóg chce, żeby na świecie panował pokój, a wciąż trwają wojny. Bóg chce, żeby ludzie mieli co jeść, a codziennie wielu z nich umiera z głodu. Bóg chciał, byśmy byli idealni, ale to też nie jest takie proste, bo Ty masz nerwicę, ja mam nerwicę, tamten ma schizofrenię, a jeszcze inny nadużywa alkoholu i bije żonę. Księża powinni żyć w celibacie, a nie dość, że tego nie robią, to jeszcze krzywdzą niewinne dzieci(!).

Masz prawo myśleć o Jezusie jako o człowieku zdolnym do robienia ludzkich rzeczy. Co jest złego w tym, że wydalał, albo, że zasychała mu wydzielina w nosie? Niewykluczone, że Jezus współżył z kobietą i miał dzieci, bo... był człowiekiem, a taka jest ludzka natura. W Biblii jest mnóstwo paradoksów i informacji opisujących wydarzenia, które najpewniej nie miały miejsca, wyglądały zupełnie inaczej lub miały inne znaczenie. Sam mam myśli podobne do Twoich i często zastanawiam się, czy nie pojawiają się one z powodu tego, że jestem zły i czy nie skazuję się przez nie na potępienie. Ale trzeba podejść do tego zdroworozsądkowo, skoro Bóg na coś takiego pozwala, to nie może to być złe.

 

Potomkini, nawiązując do założonego przeze mnie niedawno wątku, w którym również zabrałaś głos, tutaj masz potwierdzenie tego, jacy naprawdę są "specjaliści". A najciekawsze jest to, że sama to przyznajesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ekstraktzaloesu, Ty to najchętniej wszystko byś wrzucił do jednego wora. :D Są dobrzy lekarze, pracujący z powołania i są zwykłe łapiduchy, którzy mają pacjenta w d*pie i chcą się pacjenta jak najszybciej pozbyć. Podobnie jest z psychologami... Niestety tak to już w Polsce jest, że aby trafić do dobrego specjalisty, trzeba iść prywatnie. Przyznaję, że z lekarzami na NFZ też nie mam zbyt dobrych doświadczeń (chociaż nie zawsze). Ale prywatnie to już całkiem inna bajka. Trochę to smutne, ale takie są już polskie realia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pewności, czy te myśli, które tutaj przedstawiłam, to na pewno nerwica i czy przypadkiem nie są moje

 

Podobnie jak hipochondrycy. Musisz coś ze sobą ustalić i się tego trzymać. Podobnie jak sobie stawiasz granicę "pieprzyk to nie rak" i nie masz prawa się tym martwić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pewności, czy te myśli, które tutaj przedstawiłam, to na pewno nerwica i czy przypadkiem nie są moje :(
To bardzo typowy stan dla nerwicy natręctw... Ogólnie ta choroba opiera się na braku pewności. Ale trzeba się nauczyć tę niepewność tolerować i z nią żyć. Oczywiście jest to strasznie trudne i wymaga pomocy specjalisty... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×