Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samce i samice - bezwzględna ewolucja i determinizm


Rekomendowane odpowiedzi

Nie chodzi o to, żeby bezmyślnie podążać za emocjami, ale ich nie negować. Bywają przydatne w procesie podejmowania decyzji, tylko najpierw trzeba umieć je "czytać". To chyba i tak rozwiązanie "w pół drogi", pewien etap rozwoju.

Może inaczej - skrajne emocje i takie, które zmieniają się nagle i nie potrafimy odczytać dlaczego i tak nagle i w takiej sile się pojawiły są złe. Emocje to wbrew pozorom czynnik, który w 99% podejmuje "za nas" decyzje, sztuka to umiejętne współpracowanie z tym co czujemy. Skrajności wpędzają tylko w kłopoty, i w jedną i w drugą stronę.

Ja nie rozumiem ludzi, którzy opierają większość swoich decyzji i przekonań na emocjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, przepraszam. Ja po prostu traktuję wiarę i religię jak zaburzenia bo nie są racjonalne. Ale jeśli są korzystne i komuś pomagają to faktycznie nie powinienem tego tak określać.

 

Nie napisałam nic o Bogu i wierze, to raczej był egzystencjalizm w stylu ateistycznym, gdybym chciała napisać coś proreligijnego, to nie pisałabym, że człowiek sam tworzy sens swojego życia. A napisałam tak, bo moim zdaniem tabletka ezgystencjalizmu dobrze by Ci zrobiła. Oczywiście to tylko sugestia. Może Sartre'a poczytaj?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, ja rozumiem bo sam bym tak czasem chciał (przejaw niedojrzałości) ale staram się tego unikać (przejaw dojrzałości). Można powiedzieć, że emocjami kierują się ludzie niedojrzali a rozumem dojrzali a większość ludzi jest gdzieś pomiędzy.

 

refren, Sartre jest na mojej czarnej liście filozofów. Uważam go za ćpuna, neurotyka i świra ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Velvet, a co jeśli emocje są złe? Już ci wymieniam do czego emocje popychają ludzi co jest nielogiczne

- zabójstwo dla zabawy

- ryzykowne zachowania np niebezpieczna jazda samochodem, sporty ekstremalne

- bójki uliczne

- zdrady, niebezpieczny seks

- gwałty, seks z dziećmi

- obżarstwo

- zażywanie narkotyków

:hide: tej liście mogę przeciwstawić zachowania wynikające z dobrych i miłych emocji, summa summarum równowaga w przyrodzie zostaje zachowana.

Jak możesz czuć miłość do kota, który już nie żyje? On przestał istnieć.

Brak w tym logiki.

 

-- 05 kwi 2015, 00:07 --

 

Hitman, być może pojmuję twój dramat. Jesteś bezradny wobec swoich emocji, więc spychasz je w przepaść, gdzie bez twojej wiedzy i zgody zaczynają żyć swoim życiem. Nabierają siły, rozrastają się i kiedy ich macki sięgną krawędzi przepaści, z której zostały zepchnięte, nie uchronisz się przed pobytem na zamkniętym. Będą cię straszyć w półmroku tajemniczymi kształtami, szeprać w uszy to, co wywołuje wstyd i przerażenie. Nie chciałeś czuć, to doświadczysz zmysłami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Velvet, z miłych emocji niewiele dobrego wynika. Dużo więcej wynika z logicznego i empatycznego myślenia. Pomagam ludziom mimo, że nie odczuwam ich emocji. Przykładowo jest mi żal kolegi, który ma ciężką sytuację - on odczuwa złość, smutek w nasileniu 10/10 a ja odczuwam żal w nasileniu 2/10 ale z logiki wynika, że w takiej sytuacji powinienem mu pomóc i decyduje się dać mu pieniądze na jedzenie zamiast kupić używki. To jest logiczne i wynika z przekonań opartych na empatii. Dlatego karmię bezdomne koty i psy. Nie z powodu emocji tylko z powodu świadomości, że to jest dobre a gdybym tego nie robił byłbym kutasem. Ludzi, którzy nie pomagają oceniam negatywnie i nimi gardzę. Sąsiad bije koty więc nazywam go skurwysynem z naprzeciwka a jak zabrało go pogotowie to myślałem, że może zdechnąć tylko trochę szkoda jego żony. Ale z drugiej strony skoro to skurwysyn to pewnie dla żony też nie jest zbyt dobry.

 

Co do moich emocji - nie jest tak jak piszesz. Udało mi się zlikwidować mnóstwo złych emocji i cieszę się z efektów tej pracy, którą włożyłem w to żeby tak było. Częściowo zawsze miałem taki charakter, że kiedy coś się działo złego to ja byłem podekscytowany w pozytywny sposób - dający napęd do działania. Wynika to z myślenia, ze świadomości, że emocje w tym momencie są niewskazane, a ekscytacja to adrenalina. Problem zaczyna się kiedy chcę wiedzieć jaka jest prawda - wtedy powstają niekontrolowane emocje z tego powodu, że nie wiadomo. Drugi problem zaczyna się kiedy myślę o tym co jest dobre, co złe i co powinno się robić a czego nie - nie wiadomo a boję się żeby nie robić źle, a jednocześnie myślę, że to co robię i lubię jest głównie złe. Trzeci problem zaczyna się kiedy myślę o sensie i o tym co powinno być sensem - nie mam żadnego a ten, który mi się wydawał czyli miłość nie istnieje a gdyby istniał to ja nie mam na to szansy. Czwarty problem zaczyna się kiedy myślę o woli i zniewoleniu - raczej niewiele mogę i ludzkość także nie wiele może i wynika to z wielu ograniczeń. Piąty problem zaczyna się kiedy myślę o odczuwaniu w ciele - jestem więźniem ciała, które żyje swoim osobnym życiem i ma swoje pragnienia, które albo nie mogą zostać realizowane albo są realizowane kosztem zdrowia (używki). Szósty problem zaczyna się kiedy myślę, że na wszystkie pozostałe problemy reaguję emocjonalnie a wolałbym być w tym momencie spokojny i wtedy emocje potrafią się nawarstwiać a kiedy uda mi się je opanować to nadal odczuwam to w klatce piersiowej, serce mocniej bije, w głowie maleje koncentracja. Dlatego należy opanować te emocje albo się ich pozbyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...z miłych emocji niewiele dobrego wynika.

A jednak.

 

Dużo więcej wynika z logicznego i empatycznego myślenia. Pomagam ludziom mimo, że nie odczuwam ich emocji. Przykładowo jest mi żal kolegi, który ma ciężką sytuację - on odczuwa złość, smutek w nasileniu 10/10 a ja odczuwam żal w nasileniu 2/10 ....

Sprzeczność jawna.

 

... Dlatego karmię bezdomne koty i psy. Nie z powodu emocji tylko z powodu świadomości, że to jest dobre a gdybym tego nie robił byłbym kutasem.

Kutasem to można być wyłącznie dopuszczając emocje do oceny.

W przeciwnym wypadku podejmuje się decyzje optymalne dla decydenta.

Wedle czyjej oceny kutasem? Innych ludzi? Własnej?

Sprzeczność.

 

... Ludzi, którzy nie pomagają oceniam negatywnie i nimi gardzę...

Wykryto emocje. Sprzeczność.

 

Emocje są motywacją działania człowieka. Tego nie zmienisz.

Nie zmienisz wszelkich ograniczeń, jakim podlegamy. Samce i samice pospołu.

Zaprzestań walki z czymś, czego zmienić nie możesz. Naucz się rozpoznawać, co zmienić możesz, bo teraz sam sobie przeczysz i zjadasz własny ogon w bezcelowym zacietrzewieniu.

 

A emocje w istocie należy wziąć za uzdę i sprawować nad nimi kontrolę, bo puszczone w samopas wchodzą w szkodę.

Równowaga ma być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jednak.

 

Co "a jednak"?

 

Sprzeczność jawna.

 

Sprzeczności brak. Odczuwam swój żal, który powstaje po zrozumieniu cudzej sytuacji. Gdybym nie miał emocji z logiki i tak wynikałoby, że powinienem pomóc. Chyba, że byłbym parówą ale ja chcę być jak najlepszy.

 

Kutasem to można być wyłącznie dopuszczając emocje do oceny.

W przeciwnym wypadku podejmuje się decyzje optymalne dla decydenta.

Wedle czyjej oceny kutasem? Innych ludzi? Własnej?

Sprzeczność.

 

Emocje nie mają z tym nic wspólnego. Bycie parówą i kutasem to coś określonego przez społeczeństwo na zasadzie świadomości bycia chu*em bądź nie. Wynika to z tego, że liczy się dobro jednostki a moralność powstała po to żeby chronić jednostkę. Warto być dobrym dla innych bo wtedy inni są dobrzy dla mnie.

 

Nie zmienisz wszelkich ograniczeń, jakim podlegamy. Samce i samice pospołu.

Zaprzestań walki z czymś, czego zmienić nie możesz. Naucz się rozpoznawać, co zmienić możesz, bo teraz sam sobie przeczysz i zjadasz własny ogon w bezcelowym zacietrzewieniu.

 

Czyli samobójstwo jest logiczne? ja chcę żyć i pić oraz palić więc to sprzeczność.

 

A emocje w istocie należy wziąć za uzdę i sprawować nad nimi kontrolę, bo puszczone w samopas wchodzą w szkodę.

 

Właśnie to chcę osiągnąć. Jak to zrobić bez palenia i picia?

 

-- 05 kwi 2015, 18:51 --

 

A jednak.

 

Co "a jednak"?

 

Sprzeczność jawna.

 

Sprzeczności brak. Odczuwam swój żal, który powstaje po zrozumieniu cudzej sytuacji. Gdybym nie miał emocji z logiki i tak wynikałoby, że powinienem pomóc. Chyba, że byłbym parówą ale ja chcę być jak najlepszy.

 

Kutasem to można być wyłącznie dopuszczając emocje do oceny.

W przeciwnym wypadku podejmuje się decyzje optymalne dla decydenta.

Wedle czyjej oceny kutasem? Innych ludzi? Własnej?

Sprzeczność.

 

Emocje nie mają z tym nic wspólnego. Bycie parówą i kutasem to coś określonego przez społeczeństwo na zasadzie świadomości bycia chu*em bądź nie. Wynika to z tego, że liczy się dobro jednostki a moralność powstała po to żeby chronić jednostkę. Warto być dobrym dla innych bo wtedy inni są dobrzy dla mnie.

 

Nie zmienisz wszelkich ograniczeń, jakim podlegamy. Samce i samice pospołu.

Zaprzestań walki z czymś, czego zmienić nie możesz. Naucz się rozpoznawać, co zmienić możesz, bo teraz sam sobie przeczysz i zjadasz własny ogon w bezcelowym zacietrzewieniu.

 

Czyli samobójstwo jest logiczne? ja chcę żyć i pić oraz palić więc to sprzeczność.

 

A emocje w istocie należy wziąć za uzdę i sprawować nad nimi kontrolę, bo puszczone w samopas wchodzą w szkodę.

 

Właśnie to chcę osiągnąć. Jak to zrobić bez palenia i picia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hitman, wszystko ładnie pięknie, teoria, którą przedstawiasz ma mocne podstawy i w ogóle, ale zauważ, że sukces ewolucyjny(który rzekomo ostatecznym celem każdego z nas) osiągają jednostki, które wg Twoich kryteriów są niedostosowane, patologiczne, ułomne, gorsze itd.. a nie najpiękniejsze księżniczki i ich samce alfa.

Osobiście śmiem nawet twierdzić, że tak było właściwie od zawsze. Postęp wynika z tego, że wynalazki determinują kolejne wynalazki jakby same z siebie, a potrzeba ułatwienia sobie życia jest potrzebą samą w sobie bez seksualnych uzasadnień. Ludzka inteligencja wcale nie musi ewoluować razem z cywilizacją, stąd też ewolucja poprzez dobór i rozród "najlepszych" jednostek wcale nie musi być determinizmem, bo nie ma takiej potrzeby. Naukowcy starożytni z pewnością mieli podobne potencjały co Ci współcześni. Przykłady z historii, na potwierdzenie powyższych tez można tutaj wymieniać.

 

Wątpię też, że np Pitagoras opracował swoje twierdzenie by zaimponować jakiejś uroczej greckiej dzierlatce, raczej była to jego wybitnie aseksualna potrzeba. Więc nie przekonuje mnie również argument, że ostatecznie cała ludzka aktywność sprowadza się do tego by sobie zamoczyć. . Taki Newton w ogóle nie dymał, więc po co on tak pchał ten świat do przodu?

 

 

Co więcej, jeśli mówimy i ewolucji, to ona postępuje, ale raczej w odwrotnym kierunku. Ładnie to zostało przedstawione w filmie "idiokracja", i wiele na to wskazuje, że tak właśnie się dzieje. Ktoś powie, aa bo socjal, powszechny dostęp do tego i tamtego, tylko, że kiedyś zjawisko było nawet jeszcze bardziej powszechne. Płodzono dzieci na masową skalę, by któreś przetrwały, docelowo by pomagać rodzicom w ich niedoli. I o dziwo, taką taktykę obierały najniższe warstwy społecznie, mimo tak nieporównywalnie gorszych warunków życia w przeciwieństwie do ówczesnych elit.

 

Argument, że rozwój medycyny i całej reszty świadczy o powszechnej ewolucji człowieka nie przekonuje mnie. Wynika to raczej z kumulacji zasobów.

 

Co więcej, ostatecznie jednostki słabsze, w momentach pewnych przesileń, wypierają , często brutalnie, jednostki ewolucyjnie rzekomo lepsze. Kształci się kolejna kasta i znowu w łeb, i tak w kółko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[quot]Hitman, wszystko ładnie pięknie, teoria, którą przedstawiasz ma mocne podstawy i w ogóle, ale zauważ, że sukces ewolucyjny(który rzekomo ostatecznym celem każdego z nas) osiągają jednostki, które wg Twoich kryteriów są niedostosowane, patologiczne, ułomne, gorsze itd.. a nie najpiękniejsze księżniczki i ich samce alfa.

 

Nie osiągają. Słabsze jednostki dobierają się z innymi słabszymi. Rozmnażają się ponieważ słabszych jest więcej a więc część z nich musi dalej przekazać swoje słabe geny w niemoralny sposób a potem te słabe osoby dalej rozmnażają się i stanowią słabą większość. Tylko ta nieliczna lepsza mniejszość może się cieszyć i mieć sens.

 

Wątpię też, że np Pitagoras opracował swoje twierdzenie by zaimponować jakiejś uroczej greckiej dzierlatce, raczej była to jego wybitnie aseksualna potrzeba. Więc nie przekonuje mnie również argument, że ostatecznie cała ludzka aktywność sprowadza się do tego by sobie zamoczyć. . Taki Newton w ogóle nie dymał, więc po co on tak pchał ten świat do przodu?

 

Niektóre pojedyncze osobniki wyłamują się ze schematu i są poza teoriami. Ale co z tego skoro to jednostki?

 

Co więcej, jeśli mówimy i ewolucji, to ona postępuje, ale raczej w odwrotnym kierunku. Ładnie to zostało przedstawione w filmie "idiokracja", i wiele na to wskazuje, że tak właśnie się dzieje. Ktoś powie, aa bo socjal, powszechny dostęp do tego i tamtego, tylko, że kiedyś zjawisko było nawet jeszcze bardziej powszechne. Płodzono dzieci na masową skalę, by któreś przetrwały, docelowo by pomagać rodzicom w ich niedoli. I o dziwo, taką taktykę obierały najniższe warstwy społecznie, mimo tak nieporównywalnie gorszych warunków życia w przeciwieństwie do ówczesnych elit.

 

No raczej nie za bardzo.

 

Argument, że rozwój medycyny i całej reszty świadczy o powszechnej ewolucji człowieka nie przekonuje mnie. Wynika to raczej z kumulacji zasobów.

 

Przecież nie użyłem tego argumentu.

 

Co więcej, ostatecznie jednostki słabsze, w momentach pewnych przesileń, wypierają , często brutalnie, jednostki ewolucyjnie rzekomo lepsze. Kształci się kolejna kasta i znowu w łeb, i tak w kółko.

 

Bzdura. Ale masz szansę udowodnić swoje twierdzenie. Dopóki nie podasz argumentów będzie to tylko puste hasło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bzdura. Ale masz szansę udowodnić swoje twierdzenie. Dopóki nie podasz argumentów będzie to tylko puste hasło.

Bzdura. Rewolucja październikowa i jej następstwa, w tym zaprowadzanie komuny w Polsce i w ogóle Europie wschodniej- eksterminacja elit i inteligencji, zastępowanie jej miernotą "mierną, bierną, ale wierną", gdzie najbardziej uprzywilejowaną jednostką nieraz zostawał ktoś, kto lewie ogarniał pisanie i czytanie (to nie mit, szychy z UB miewały z tym problem). Selekcja negatywna, tak się czasem o tym mówi. Odnoszę się właśnie do tego, bo przeczytałem tylko końcówkę posta, zaś do innych kwestii odniosę się jutro, teraz idę spać, także dobranoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie osiągają. Słabsze jednostki dobierają się z innymi słabszymi. Rozmnażają się ponieważ słabszych jest więcej a więc część z nich musi dalej przekazać swoje słabe geny w niemoralny sposób a potem te słabe osoby dalej rozmnażają się i stanowią słabą większość.

 

Ewolucyjny sukces polega na wydaniu jak najliczniejszego potomstwa i tyle, reszta "ewolucji" nie interesuje. Zatem "słaba" większość wygrywa ten wyścig. Proste jak uprawianie seksu. Sam fakt, że jest to większość już chyba o czymś świadczy, mimo, że ewolucja trwa miliardy lat. To już kwestia biegu wypadków, kiedy i czy będzie miała potrzebę by skorzystać ze swojej przewagi.

 

Tylko ta nieliczna lepsza mniejszość może się cieszyć i mieć sens.

 

Tutaj właśnie udowodniłeś, że Twoja teoria wynika głównie ze zgorzknienia.

 

Niektóre pojedyncze osobniki wyłamują się ze schematu i są poza teoriami. Ale co z tego skoro to jednostki?

 

Nie chce mi się zaglądać w życiorysy wszystkich ludzi, którzy osiągnęli coś wybitnego w rozwoju cywilizacji, ale śmiem twierdzić, że przytłaczająca większość jednak dokonywała swoich odkryć z czysto aseksualnych pobudek. Nie chcę być złośliwy, więc na tym poprzestanę:)

No raczej nie za bardzo.

 

No pewnie i wszystko jasne.

 

Bzdura. Ale masz szansę udowodnić swoje twierdzenie. Dopóki nie podasz argumentów będzie to tylko puste hasło.

 

Skoro jesteś przekonany, że bzdura to po co w ogóle mam się wysilać? Zajrzyj do podręczników historii, może jak podejdziesz do tematu bez uprzedzeń, dostrzeżesz pewne prawidłowości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NieznanySprawca2.0, chyba piszesz o zupełnie nieistotnej sprawie... no ale masz prawo do swojego zdania. Tylko, że jakaś pojedyncza rewolucja październikowa nie przeczy temu co napisałem. Myślę, że pojmiesz o co mi chodzi jak przeczytasz jednak całość a nie tylko końcówkę.

 

patologia, bzdura. Nie chodzi o ilość lecz o jakość. Oczywiście wskazane jest wydanie jak największej ilości potomstwa bo jeśli masz silne geny to więcej będzie silnych osobników ale wygrywa najsilniejszy a nie najliczniejsza grupa. Jako przykład podam ci przeciętniaków, którzy stanowią większość społeczeństwa ale nic nie osiągają bo przegrywają z silniejszymi. Większość jest dziś potrzebna po to by płacić podatki i pracować nie zadając pytań.

 

Nie chce mi się zaglądać w życiorysy wszystkich ludzi, którzy osiągnęli coś wybitnego w rozwoju cywilizacji, ale śmiem twierdzić, że przytłaczająca większość jednak dokonywała swoich odkryć z czysto aseksualnych pobudek. Nie chcę być złośliwy, więc na tym poprzestanę:)

 

To, że ci się coś wydaje nie oznacza, że taka jest prawda. Nie jest ważna pobudka - ważny jest efekt. A ten jest taki, że ten kto więcej osiąga jest atrakcyjniejszy a ten kto nic nie osiąga jest nieatrakcyjny. Do tego dochodzą jeszcze inne cechy uważane za atrakcyjne.

 

Skoro jesteś przekonany, że bzdura to po co w ogóle mam się wysilać? Zajrzyj do podręczników historii, może jak podejdziesz do tematu bez uprzedzeń, dostrzeżesz pewne prawidłowości.

 

No tak, czyli nie masz argumentów tylko sobie pierdzisz do monitora przez klawiaturę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patologia, bzdura. Nie chodzi o ilość lecz o jakość. Oczywiście wskazane jest wydanie jak największej ilości potomstwa bo jeśli masz silne geny to więcej będzie silnych osobników ale wygrywa najsilniejszy a nie najliczniejsza grupa. Jako przykład podam ci przeciętniaków, którzy stanowią większość społeczeństwa ale nic nie osiągają bo przegrywają z silniejszymi. Większość jest dziś potrzebna po to by płacić podatki i pracować nie zadając pytań.

 

Nadużywasz nieumiejętnie słowa "bzdura". Zrozum na czym polega sukces ewolucyjny, przecież nie będę powtarzał za każdym razem. Te rzekome silne geny, jakoś mają problem z zdominowaniem puli genetycznej gatunku, mimo, że wg tego co mówisz, to właśnie one powinny się intensywniej rozprzestrzeniać.

 

wygrywa najsilniejszy a nie najliczniejsza grupa

 

Niestety a czasami stety jest odwrotnie. I w przyrodzie czy w historii masz mnóstwo przykładów. Kolejna ważna rzecz, te podziały na lepszych i przeciętniaków to kwestie społeczne a nie genetyczne i przyczyny są tu różnorodne, również takie których nie da się przeskoczyć, jeśli chcemy żyć w cywilizacji, ale to nie oznacza skazania na zagładę przez ewolucję! Czy jakiś inny determinizm genetyczny.

 

To, że ci się coś wydaje nie oznacza, że taka jest prawda. Nie jest ważna pobudka - ważny jest efekt. A ten jest taki, że ten kto więcej osiąga jest atrakcyjniejszy a ten kto nic nie osiąga jest nieatrakcyjny. Do tego dochodzą jeszcze inne cechy uważane za atrakcyjne.

 

Ja śmiem twierdzić do tego z dużą dozą pewnośni, a nie, że coś mi się wydaje. Efekt, efektem, było różnie z tym. Ważne, że przyznałeś, że jednak nie chodzi o wyrywanie dup na odkrycia naukowe, więc seks nie jest najwyższym celem, dotyczy to zarówno jednostek wybitnych jak i przeciętnych. Ten kto nie osiąga nic może wciąż wygrać ewolucyjny wyścig, śmiejąc się z takich co jak mrówki pracują ciężko i się dorabiają, żeby wreszcie ich jakaś wymarzona księżniczka zechciała. I dla takich, taki koleś będzie zerem, żulem, leniem, lewusem i czym tam chcesz, ale to on posuwa ich księżniczki:D Rozumiem, że o takich lepszych genetycznie Ci chodzi. Albo o kogoś takiego http://www.anglia.today/biezace-wydarzenia/ma-40-dzieci-z-20-kobietami-zyje-z-benefitow-i-uwielba-grac-w-gta

 

A to czy coś osiągasz czy nie, o ile brak obiektywnych przeszkód, zależy od woli. Bo osiągnąć coś a osiągnąć wszystko i być najlepszym, to jednak subtelna różnica, przy tym drugim predyspozycje i liczne inne czynniki są niezbędne.

 

No tak, czyli nie masz argumentów tylko sobie pierdzisz do monitora przez klawiaturę :)

 

Kolega Ci przytoczył konkretny argument, a Ty na to, że to zupełnie nieistotne i tyle, no bez jaj. Nie zachowuj się jak przeciętna omnipotentna laska z badoo, która skwituje niewygodny argument emotką i sądzi, że wygrała dyskusję.

 

Ogólnie cała ta rozmowa przestaje być poważna bo wygląda tak, że tylko bezrefleksyjnie przeczysz bez żadnych uzasadnień, niestety taka dyskusja traci sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nadużywasz nieumiejętnie słowa "bzdura". Zrozum na czym polega sukces ewolucyjny, przecież nie będę powtarzał za każdym razem. Te rzekome silne geny, jakoś mają problem z zdominowaniem puli genetycznej gatunku, mimo, że wg tego co mówisz, to właśnie one powinny się intensywniej rozprzestrzeniać.

 

Gówno prawda (zamiast bzdury, której nie lubisz ;) ). Lepiej doczytaj wątek. Silne geny mają problem ze zdominowaniem puli genetycznej? Ok, określmy czym są silne geny. Są to geny silniejsze niż średnia więc nic dziwnego, że mają problem bowiem istnieje rozkład średni: http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozk%C5%82ad_normalny Nie istnieją absolutnie silne geny, podobnie jak absolutnie słabe geny. Istnieją geny lepiej lub gorzej dostosowane do środowiska. Natomiast oczywistością jest, że to silne geny wygrywają bezpośrednie starcie ze słabymi. Jak masz do wyboru laskę 10/10 albo 5/10 to wiadomo, którą wybierze większość osób. Ale ci słabsi nie mają do niej startu więc próbują z tą brzydszą bo prędzej wygrają konkurencję o nią. I o tym jest ten wątek a nie o przetrwaniu jakichś genów bądź ich nieprzetrwaniu. Mnie nie interesuje co przetrwa tylko jaka jest sytuacja dla mnie tu i teraz a fakty są niewesołe.

 

Niestety a czasami stety jest odwrotnie. I w przyrodzie czy w historii masz mnóstwo przykładów. Kolejna ważna rzecz, te podziały na lepszych i przeciętniaków to kwestie społeczne a nie genetyczne i przyczyny są tu różnorodne, również takie których nie da się przeskoczyć, jeśli chcemy żyć w cywilizacji, ale to nie oznacza skazania na zagładę przez ewolucję! Czy jakiś inny determinizm genetyczny.

 

Nie tak mnóstwo. Oczywiście znajdą się przykłady bo od wielu reguł są wyjątki. Co to są kwestie społeczne? Społeczeństwo jest wtórne do genów a więc jasne, że w społeczeństwie promowane są i wygrywają cechy silnych genów - pewność siebie, uroda, intelekt, umiejętność dostosowania się do reguł, ponadprzeciętność, talenty, posiadanie pasji, w której jest się dobrym. O jednostkach niedostosowanych do społeczeństwa można powiedzieć, że mają słabe geny bądź zostały źle wychowane przez co nie dostosowały się do rywalizacji w środowisku.

 

Ja śmiem twierdzić do tego z dużą dozą pewnośni, a nie, że coś mi się wydaje.

 

No to trzeba było od razu tak pisać ;)

 

Efekt, efektem, było różnie z tym. Ważne, że przyznałeś, że jednak nie chodzi o wyrywanie dup na odkrycia naukowe, więc seks nie jest najwyższym celem, dotyczy to zarówno jednostek wybitnych jak i przeciętnych.

 

Zaraz, zaraz. Ale to osiąganie wyższych celów dodaje atrakcyjności jednostce. A ewolucja to przetrwanie. Nie istnieje żaden mechanizm ewolucyjny, który wybiera silne geny - to tylko uproszczenie językowe. Fakty są takie, że przetrwają jednostki, które są zdolne do przekazania swoich genów a następnie te geny okazują się na tyle silne, że przetrwają. Średnie też przetrwają bo jest ich większość. Okazuje się, że jednostki, które nic nie potrafią przekazują swoje geny z mniejszym prawdopodobieństwem a więc w dłuższej przestrzeni czasowej słabe cechy ulepszają się, pula genetyczna jest coraz silniejsza. Jednak nadal większość jest osobników średnich bo całość się ulepsza a pojęcia lepszości/gorszości i średniej to coś co powstaje na zasadzie porównania a nie jest to żaden absolutny wyznacznik. Te silniejsze jednostki odkrywają coś, robią to z powodu różnych motywacji ale jednak środowisko weryfikuje wszystko w ten sposób, że to te silniejsze, kreatywne, odkrywcze przetrwają.

 

Ten kto nie osiąga nic może wciąż wygrać ewolucyjny wyścig, śmiejąc się z takich co jak mrówki pracują ciężko i się dorabiają, żeby wreszcie ich jakaś wymarzona księżniczka zechciała. I dla takich, taki koleś będzie zerem, żulem, leniem, lewusem i czym tam chcesz, ale to on posuwa ich księżniczki:D Rozumiem, że o takich lepszych genetycznie Ci chodzi. Albo o kogoś takiego http://www.anglia.today/biezace-wydarze ... grac-w-gta

 

Skoro są skuteczni i wygrywają wyścig bez ciężkiej pracy to oznacza, że są lepsi. A fakt, że kobiety wybierają takie osoby jest tylko potwierdzeniem tego o czym piszę - związki są bez sensu.

 

A to czy coś osiągasz czy nie, o ile brak obiektywnych przeszkód, zależy od woli. Bo osiągnąć coś a osiągnąć wszystko i być najlepszym, to jednak subtelna różnica, przy tym drugim predyspozycje i liczne inne czynniki są niezbędne.

 

Zależy to od warunków, które zastałem rodząc się a nie od woli. Chcieć to sobie mogę ale skoro nie podobam się kobietom i nie mam predyspozycji do tego to znaczy, że jestem zweryfikowany przez środowisko jako ktoś słabszy. I teraz tak - nawet jeśli jest możliwe osiągnięcie bycia lepszym i skuteczniejszym to nie ma to żadnej wartości z tego względu, że takie a nie inne prawa rządzą światem.

 

Kolega Ci przytoczył konkretny argument, a Ty na to, że to zupełnie nieistotne i tyle, no bez jaj. Nie zachowuj się jak przeciętna omnipotentna laska z badoo, która skwituje niewygodny argument emotką i sądzi, że wygrała dyskusję.

 

Udowodnij, że to istotne to pogadamy. Póki co to tylko pierdzenie do monitora wyglądające jak próba wygrania dyskusji pozamerytorycznymi sposobami.

 

Ogólnie cała ta rozmowa przestaje być poważna bo wygląda tak, że tylko bezrefleksyjnie przeczysz bez żadnych uzasadnień, niestety taka dyskusja traci sens.

 

Coś ci się pomyliło. Wszystko uzasadniam, w przeciwieństwie do ciebie więc to co piszesz jest całkowicie oderwane od rzeczywistości i nieuzasadnione.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm nie. Tu nie chodzi o to żeby laska była 10/10 tylko o sam fakt istnienia mechanizmów doboru naturalnego, którymi kierują się związki. Bardziej przeszkadza mi to, że ja jestem 2/10 i to, że to co nazywa się miłością jest tylko zwykłym mechanizmem prokreacyjnym. Skoro nie mam wartości to nie mogę być z wartościową kobietą, nie mogę dać kobiecie tego co bym chciał bo nie jestem taki jakbym chciał. I to nie jest mój odosobniony problem tylko coś dosyć powszechnego. Chociaż większość nawet o tym nie myśli i podświadomie znajdują sobie partnerów na swoim poziomie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×