Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia mowy o podłożu psychicznym


magdass32

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich !

 

Chciałabym nawiązać kontakt i liczę na to na tym forum z osobami, które przeżywają trudności spowodowane lękiem przed rozmową/słabą dykcją i tym wszystkim, co kręci się wokół mowy. Zacznę od tego, że jestem osobą dorosłą, zawsze mówiłam szybko, na jednym wydechu jednak to, co teraz przeżywam nie pozwala mi normalnie funkcjonować i sprawia, że cały czas mam w głowie tylko tą jedną myśl - żeby ładnie mówić, ale koniec końców nic z tego nie wychodzi, po części na pewno jest to spowodowane słabym narządem artykulacyjnym jednak z całą pewnością 3/4 problemu siedzi w mojej głowie. Mam bardzo niskie poczucie wartości, praktycznie zerowe i myślę, że to w dużej mierze przekłada się na sposób mówienia. Od dłuższego czasu coraz trudniej logicznie mi się wysłowić, długo szukam słowa w głowie, nawet tego najprostszego, przekręcam wyrazy tak, że ostatecznie wychodzi z tego jeden wielki niezrozumiały bełkot. Wstyd mi za siebie. Mam coś takiego, że z jednymi osobami rozmawia mi się w miarę dobrze, swobodnie, przy innych takich pewnych siebie, których to ludzie szanują wypadam fatalnie. Po prostu bardzo się stresuję, nie umiem być wyluzowana, chcę "jakoś" wypaść, ale rozumiem, że dłuższe przebywanie ze mną może być męczące. To jest takie koło zamknięte, czasem mam wrażenie, że moje problemy z wysławianiem się nie wynikają z niskiej samooceny, tylko wręcz przeciwnie - gdybym umiała się składnie wypowiadać to na pewno sama ze sobą czułabym się zdecydowanie lepiej. Nie mam znajomych, dwie koleżanki raptem, w szkole średniej przeżyłam traumę, nie umiałam się dostosować do otoczenia, wszyscy mieli kogoś, swoją paczkę, a ja byłam na doczepkę. O ile w podstawówce było ok o tyle czas dojrzewania, dorastania był chyba tym momentem przełomowym w moim życiu, któremu nie podołałam i skutki tego odczuwam do dziś. Jestem bardzo wrażliwa, wszystko biorę do siebie i wszystkim się przejmuję. Nie ma akceptacji w moim życiu, w rodzinie jestem czarną owcą, ludzi, którzy wykazują w stosunku do mnie jakąś sympatię mogłabym na palcach jednej ręki policzyć. Dla wielu jestem dziwna, izoluje się od ludzi, po pomimo tego, że nie uważam siebie za osobę totalnie nieśmiałą, taką pierdołę życiową jest we mnie coś takiego, co sprawia, że ludzi odpycham, nie znają mnie dobrze, a już nie mają szacunku, dogadują, wykorzystują to, że jestem odrobinę mniej przebojowa, tak, jakbym wady miała wypisane na twarzy, a przecież był czas w moim życiu, kiedy miałam koleżanki, kolegów, kiedy byłam po prostu lubiana. Nie wiem co się stało, na prawdę nie wiem. Rozpisałam się, wracając jednak do sedna sprawy, jestem po wielu konsultacjach u logopedów, psychologów, jednak to nic nie daje, jedyne co się dowiedziałam, to to, że dolega mi tzw. mutyzm selektywny właśnie o podłożu psychicznym. Aktualnie jestem osobą bezrobotną, boje się podjęcia pracy, bo zdaje sobie sprawę ze swoich ograniczeń, nie wiem, gdzie mogłabym pracować ze swoja kiepską mową, lękiem przed odezwaniem się, nawet ostatnio miałam rozmowę w banku, ale tak zasuwałam nielogicznie, że osoba rekrutująca patrzyła na mnie ironicznie, jaka to jestem beznadziejna. Jest mi bardzo, ale to bardzo trudno, nie wiem jak wyjść z tego marazmu, jak rozmawiać z ludźmi, jak radzić sobie ze świadomością tych problemów. Nie wiem, czy jeszcze cokolwiek można zmienić i przede wszystkim jak ?, do tego mam natrętne myśli na tym podłożu, typu: "i tak Cię nikt nie rozumie", "to głupie co mówisz", "jesteś bezsensu". A izoluję się dlatego, że zawsze po takich spotkaniach czuje się fatalnie, bo znowu palnęłam jakąś głupotę, wypowiedziałam się w sposób chaotyczny, zacięłam się, nikt mnie nie zrozumiał itp., więc, żeby uniknąć tego złego samopoczucia, pretensji do siebie uciekam od ludzi, tym samym nie skazując również ich na ciężar przebywania ze mną. Czy ktoś ma podobnie ?, fajnie byłoby wymienić spostrzeżenia i znaleźć wzajemnie wsparcie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magdass32, hej. Ja jąkam się od dziecka na tle nerwowym. Rzekomo wynika to m.in. Z tzw. gonitwy mysli- szybciej myślę niż jestem w stanie to wypowiedzieć. Wizyty u logopedow pewnie to w jakimś stopniu złagodziły, niektórzy znajomi mówią mi, że jąkam się jak sobie o tym przypomnę, inni z kolei po jakiś 10latach znajomości zwracają uwagę, ze w danym dniu się zacięłam. Notorycznie jąkam się na poczcie, kupić znaczki to dla mnie horror.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :), tak, u mnie podobnie, za dużo myśli w głowie, za mało czasu na wybranie tych najodpowiedniejszych słów i koniec końców wychodzi z tego niezły bełkot, sama często nie wiem o co mi chodzi i oczywiście jestem zła na siebie, dlaczego nie mogę funkcjonować jak inni ludzie, mam wrażenie że wszystkich których spotykam mówią porządnie, tylko ja jedna nie pasuję do tego świata, przez to wszystko moje życie zawodowe i społeczne jest w rozsypce, nie mogę pracować tam, gdzie bym chciała, bo mowa mnie ogranicza, jedyny dla mnie ratunek to tylko praca w samotności i taką też w większości w swoim życiu miałam. Tak, załatwienie czegoś w urzędach, rozmowy telefoniczne - horror, jestem taka nieprzygotowana do życia, że jakbym nie miała męża to nic bym nie umiała załatwić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Mam podobny problem z dykcją, tudzież wysławianiem się w towarzystwie. Choć w moim przypadku nie wynika to z mówienia na jednym wydechu, a raczej zbyt rzadkiego mówienia, co również wiąże się z trudnością przetwarzania myśli na słowa. W części przypadków w ogóle nie zauważam tego i wysławiam się poprawnie, w części przypadków zauważam pewne niedociągnięcia. I w przypadku tych drugich rozmów często wstydziłem się za siebie. I to automatycznie prowadziło do zaniżenia poczucia wartości – na zasadzie – kiepsko rozmawiam – kiepsko mnie odbierają – kiepski jestem. Jednak po jakimś czasie zauważyłem, że tak naprawdę mało osób zauważa i potrafi ocenić dykcję, tudzież wysławianie się. Dlatego wydaje mi się, że trzeba tutaj podejść z większym dystansem i nie obawiać się jak zostanie odebrana rozmowa. Często trenuje wysławianie się poprzez czytanie książek na głos lub uczenie się na pamięć słów piosenek (oczywiście później śpiewając, choć nie towarzystwie). Jak mam ważne spotkanie lub rozmowę to ćwiczę (również na głos) dialogi lub pewne sformułowania (pomaga tutaj lustro). Trochę czasu zajmie zanim zauważy się efekty, natomiast nic nie szkodzi i według mnie warto spróbować trenować. I nie na zasadzie, że muszę, tylko wziąć pod uwagę to, że bardzo wielu światowych mówców spędzało wiele czasu na trenowaniu. Można też spróbować zamiast formułować zdania wielokrotnie złożone (typowe dla osób, które chcą dużo informacji przekazać) używać zdań prostych. Bardziej tutaj z piszę z doświadczenia, nie wiem czy taka jest reguła i czy to pomoże, ale także można spróbować.

 

Na pewno można to zmienić. Wydaje się, że po pierwsze należy nabrać (tak, wiem, nie jest to łatwe) dystansu do oceniania swoich wypowiedzi przez pryzmat innych osób oraz podjąć się ćwiczeń z tzw. emisji głosu. W Internecie na pewno można znaleźć różne ćwiczenia. Również jestem osobą bardzo wrażliwą, dodatkowo introwertykiem z dodatkiem dążenia w niektórych sprawach do perfekcjonizmu, która dodatkowo chce mieć kontrolę we wszystkich aspektach życia – więc automatycznie gorzej tutaj z relacjami, szczególnie tymi bliższymi. I swego czasu przejmowałem się różnymi rzeczami, ale później nabrałem takiego przekonania, że szkoda życia na rozmyślanie, kto – co – gdzie – kiedy powiedział o mnie. Oczywiście trzeba mieć na względzie opinie innych osób, jest to ważne ale nie najważniejsze. Czasem może się wydawać, że nikt nas nie lubi lub ma złą opinię – a w rzeczywistości może być zupełnie inaczej. Kolejna rzecz to hobby lub jakieś zainteresowanie. To także pomaga trochę przełamać wrażliwość i nabrać większego zaufania do siebie (robię coś co lubię) i do ludzi, kiedy np. dotyczy to pracy w grupach lub interakcji z ludźmi. I tak pół żartem, pół serio, warto zastąpić słowo "ograniczenie" np. "wyzwanie" "trzystopniowy schodek do przejścia" "strumyk do przepłynięcia" bo wtedy podchodzimy do problemu z perspektywą zmiany (zdobycia / przeskoczenia / przepłynięcia - jak kto woli).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Mam podobny problem z dykcją, tudzież wysławianiem się w towarzystwie. Choć w moim przypadku nie wynika to z mówienia na jednym wydechu, a raczej zbyt rzadkiego mówienia, co również wiąże się z trudnością przetwarzania myśli na słowa. W części przypadków w ogóle nie zauważam tego i wysławiam się poprawnie, w części przypadków zauważam pewne niedociągnięcia. I w przypadku tych drugich rozmów często wstydziłem się za siebie. I to automatycznie prowadziło do zaniżenia poczucia wartości – na zasadzie – kiepsko rozmawiam – kiepsko mnie odbierają – kiepski jestem. Jednak po jakimś czasie zauważyłem, że tak naprawdę mało osób zauważa i potrafi ocenić dykcję, tudzież wysławianie się. Dlatego wydaje mi się, że trzeba tutaj podejść z większym dystansem i nie obawiać się jak zostanie odebrana rozmowa. Często trenuje wysławianie się poprzez czytanie książek na głos lub uczenie się na pamięć słów piosenek (oczywiście później śpiewając, choć nie towarzystwie). Jak mam ważne spotkanie lub rozmowę to ćwiczę (również na głos) dialogi lub pewne sformułowania (pomaga tutaj lustro). Trochę czasu zajmie zanim zauważy się efekty, natomiast nic nie szkodzi i według mnie warto spróbować trenować. I nie na zasadzie, że muszę, tylko wziąć pod uwagę to, że bardzo wielu światowych mówców spędzało wiele czasu na trenowaniu. Można też spróbować zamiast formułować zdania wielokrotnie złożone (typowe dla osób, które chcą dużo informacji przekazać) używać zdań prostych. Bardziej tutaj z piszę z doświadczenia, nie wiem czy taka jest reguła i czy to pomoże, ale także można spróbować.

 

Na pewno można to zmienić. Wydaje się, że po pierwsze należy nabrać (tak, wiem, nie jest to łatwe) dystansu do oceniania swoich wypowiedzi przez pryzmat innych osób oraz podjąć się ćwiczeń z tzw. emisji głosu. W Internecie na pewno można znaleźć różne ćwiczenia. Również jestem osobą bardzo wrażliwą, dodatkowo introwertykiem z dodatkiem dążenia w niektórych sprawach do perfekcjonizmu, która dodatkowo chce mieć kontrolę we wszystkich aspektach życia – więc automatycznie gorzej tutaj z relacjami, szczególnie tymi bliższymi. I swego czasu przejmowałem się różnymi rzeczami, ale później nabrałem takiego przekonania, że szkoda życia na rozmyślanie, kto – co – gdzie – kiedy powiedział o mnie. Oczywiście trzeba mieć na względzie opinie innych osób, jest to ważne ale nie najważniejsze. Czasem może się wydawać, że nikt nas nie lubi lub ma złą opinię – a w rzeczywistości może być zupełnie inaczej. Kolejna rzecz to hobby lub jakieś zainteresowanie. To także pomaga trochę przełamać wrażliwość i nabrać większego zaufania do siebie (robię coś co lubię) i do ludzi, kiedy np. dotyczy to pracy w grupach lub interakcji z ludźmi. I tak pół żartem, pół serio, warto zastąpić słowo "ograniczenie" np. "wyzwanie" "trzystopniowy schodek do przejścia" "strumyk do przepłynięcia" bo wtedy podchodzimy do problemu z perspektywą zmiany (zdobycia / przeskoczenia / przepłynięcia - jak kto woli).

 

-- 07 kwi 2015, 11:45 --

 

Cześć,

 

Mam podobny problem z dykcją, tudzież wysławianiem się w towarzystwie. Choć w moim przypadku nie wynika to z mówienia na jednym wydechu, a raczej zbyt rzadkiego mówienia, co również wiąże się z trudnością przetwarzania myśli na słowa. W części przypadków w ogóle nie zauważam tego i wysławiam się poprawnie, w części przypadków zauważam pewne niedociągnięcia. I w przypadku tych drugich rozmów często wstydziłem się za siebie. I to automatycznie prowadziło do zaniżenia poczucia wartości – na zasadzie – kiepsko rozmawiam – kiepsko mnie odbierają – kiepski jestem. Jednak po jakimś czasie zauważyłem, że tak naprawdę mało osób zauważa i potrafi ocenić dykcję, tudzież wysławianie się. Dlatego wydaje mi się, że trzeba tutaj podejść z większym dystansem i nie obawiać się jak zostanie odebrana rozmowa. Często trenuje wysławianie się poprzez czytanie książek na głos lub uczenie się na pamięć słów piosenek (oczywiście później śpiewając, choć nie towarzystwie). Jak mam ważne spotkanie lub rozmowę to ćwiczę (również na głos) dialogi lub pewne sformułowania (pomaga tutaj lustro). Trochę czasu zajmie zanim zauważy się efekty, natomiast nic nie szkodzi i według mnie warto spróbować trenować. I nie na zasadzie, że muszę, tylko wziąć pod uwagę to, że bardzo wielu światowych mówców spędzało wiele czasu na trenowaniu. Można też spróbować zamiast formułować zdania wielokrotnie złożone (typowe dla osób, które chcą dużo informacji przekazać) używać zdań prostych. Bardziej tutaj z piszę z doświadczenia, nie wiem czy taka jest reguła i czy to pomoże, ale także można spróbować.

 

Na pewno można to zmienić. Wydaje się, że po pierwsze należy nabrać (tak, wiem, nie jest to łatwe) dystansu do oceniania swoich wypowiedzi przez pryzmat innych osób oraz podjąć się ćwiczeń z tzw. emisji głosu. W Internecie na pewno można znaleźć różne ćwiczenia. Również jestem osobą bardzo wrażliwą, dodatkowo introwertykiem z dodatkiem dążenia w niektórych sprawach do perfekcjonizmu, która dodatkowo chce mieć kontrolę we wszystkich aspektach życia – więc automatycznie gorzej tutaj z relacjami, szczególnie tymi bliższymi. I swego czasu przejmowałem się różnymi rzeczami, ale później nabrałem takiego przekonania, że szkoda życia na rozmyślanie, kto – co – gdzie – kiedy powiedział o mnie. Oczywiście trzeba mieć na względzie opinie innych osób, jest to ważne ale nie najważniejsze. Czasem może się wydawać, że nikt nas nie lubi lub ma złą opinię – a w rzeczywistości może być zupełnie inaczej. Kolejna rzecz to hobby lub jakieś zainteresowanie. To także pomaga trochę przełamać wrażliwość i nabrać większego zaufania do siebie (robię coś co lubię) i do ludzi, kiedy np. dotyczy to pracy w grupach lub interakcji z ludźmi. I tak pół żartem, pół serio, warto zastąpić słowo "ograniczenie" np. "wyzwanie" "trzystopniowy schodek do przejścia" "strumyk do przepłynięcia" bo wtedy podchodzimy do problemu z perspektywą zmiany (zdobycia / przeskoczenia / przepłynięcia - jak kto woli).

 

-- 07 kwi 2015, 12:13 --

 

Hej,

 

Dzięki za podzielenie się Twoimi spostrzeżeniami. To, co napisałeś na początku, pierwsze Twoje zdania to jest jakbym czytała o sobie samej: kiepsko rozmawiam - kiepsko mnie odbierają - kiepska jestem. Tak, tak w skrócie mogłabym opisać moje relacje z otoczeniem, nic dodać, nic ująć. Mówienie na wydechu to oczywiście jeden z czynników niespójnej mowy, ale tak, jak i u Ciebie tak i u mnie wynika to z rzadkiego mówienia, z niewielu okazji do ćwiczenia umiejętności poprawnego wysławiania się, teraz jestem jeszcze bez pracy, szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak ją znajdę i co to będzie, kiedy już ją faktycznie dostanę, bo z taką dykcją to mogłabym chyba jedynie zamiatać ulice, albo robić coś co tylko w ograniczonym stopniu wymagałoby ode mnie odzywania się. Już sama rozmowa kwalifikacyjna wywołuje we mnie strach, a gdzie dopiero przejście przez nią i pójście do pracy. A Ty pracujesz ?, praktycznie wszędzie spotykam ludzi, którzy są jacyś, którzy mają coś sensownego do powiedzenia i robią to w poprawny, zrozumiały sposób, bo u mnie to właśnie logiczne, spokojne wypowiadanie się równa się byciem jakimś po części, bycie kimś, człowiekiem szanowanym, lubianym, takiego, którego się ceni, a ja jestem taka chaotyczna, często sama nie wiem o co mi chodzi, jednym razem mam za dużo myśli w głowie i zamiast wybrać z nich najbardziej odpowiednie i złożyć je w krótkie zdanie to ja staram się wszystkie przelać na język, ten z kolei słabo radzi sobie z artykulacją i koniec końców wychodzi z tego jeden wielki niezrozumiały bełkot. Innym razem mam totalną pustkę w głowie, że nawet kilku słów nie potrafię w tej swojej głowie znaleźć. Też właśnie doszłam do wniosku, że w przypadku takich osób jak my czasem lepiej mówić mniej, a konkretniej niż zalewać naszego słuchacza stosem słów, często zbytecznych, bo wtedy łatwo o pomyłkę, łatwo się pogubić i pójść w złym kierunku. Ja również jestem introwertykiem, żyję w swoim świecie, często odcięta od ludzi, odizolowana właśnie przez swoją mowę, przez sposób w jaki się wyrażam, jak się okazuje niezrozumiały dla wielu, nie mam znajomych praktycznie w ogóle, z dwie koleżanki, zawsze bądź prawie zawsze czuje się fatalnie po spotkaniach towarzyskich, mam do siebie żal, że znów dałam ciała, że co ja w ogóle plotłam, nikt mnie nie zrozumiał, że jestem taka bezsensu i koło się zamyka. Nie lubię siebie za to jak mówię, a mówię tak, że nie sposób mi siebie polubić. A czy nie zauważyłeś, że bardzo wielu ludzi nie umie słuchać ?, skupiają na Tobie swoją uwagę przez chwilę a potem uciekają wzrokiem, to mnie strasznie deprymuje, zaczynam wówczas tracić sens wypowiedzi i w ogóle ochotę na to, żeby dalej cokolwiek mówić, kiedy ktoś zamiast patrzeć się na mnie skupia wzrok na telewizorze ..., albo przerywa, kiedy jeszcze dobrze się nie rozkręcisz. Nie wiem, jak to jest, że jak inni mówią to ludzie ich słuchają, a kiedy ja otworzę usta zaraz wzrok ucieka, tak jakby już na wstępie wszyscy wiedzieli co za chwile będzie, że zapewne albo mnie nie zrozumieją, albo palnę kolejna głupotę, a ja się na prawdę staram, staram się mówić wolno, wyraźnie i przede wszystkim myśleć nad tym, co chcę powiedzieć, ale ludzie nie dają mi szansy, szczególnie ci, którzy znają mnie od lat, bo już do mnie przylgnęła łatka i pozamiatane, mogłabym stanąć na uszach a i tak będę lekceważona i traktowana z przymrużeniem oka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, nie ma sprawy :)

 

Tak jak wcześniej wspominałem, warto podjąć ćwiczenia mające na celu „rozruszanie” mowy i formułowanie myśli. Np. opowiedzieć o czymś w mniej niż jedną minutę. Albo zacząć od kilku minut i stopniowo zmniejszać czas. Obecnie studiuje i pracuje w środowisku wymagającym można powiedzieć nieustannego kontaktu z ludźmi. I to pomaga w trenowaniu dykcji. Może się wydawać, że wpadnięcie w towarzyski (pracowniczy) wir spowoduje wykluczenie, ale jak ma się konkretne rzeczy do zrobienia wymagające kontaktu z ludźmi, to chcąc czy nie chcąc, robi się to. Nie mówię, że to jest łatwe lub automatyczne. Wymaga to pewnego przełamania się i w tym przypadku naturalnym bodźcem pobudzającym do działania jest wyznaczone zadanie. Dlatego jak będziesz szukać dalej pracy to staraj się znaleźć taką, która łączy zainteresowania z kontaktem z ludźmi. Taka mała sugestia bazując na moich doświadczeniach. Wspomniałaś, że człowiek szanowany, lubiany to taki, który wypowiada się w sposób poprawny i zrozumiały, mający coś sensownego do powiedzenia. Na pewno po części tak jest. Z drugiej strony mam wielu znajomych wypowiadających się w sposób chaotyczny, niekiedy lekkomyślny, sensowny lub niesensowny i mimo wszystko są podziwiani przez innych. Raz pamiętam, że zauroczyłem się w pewnej dziewczynie, która była z innego świata, można powiedzieć. Szalona w każdym calu, wysławiająca się z prędkością karabinu, chaotyczna do granic możliwości i właśnie dzięki takim cechom, zwracała na siebie uwagę i wzbudzała u części osób zauroczenie. I nawet osoby poprawnie wypowiadające się niekoniecznie są uznawane za kogoś wartościowego przez jakąś grupę osób. Jesteśmy bardzo zróżnicowani i ciężko określić, czy dana osoba jest „normalna” czy „szanowana” „lubiana” itp. Można oczywiście porównać kogoś do ogólnej przyjętej „normy” społecznej i samemu oceniać się względem tej normy, jednak nie powinno to stanowić jedynego wyznacznika naszego postrzegania się. Mówienie mniej rzeczywiście ogranicza „rozlewanie się” w części przypadków, jednak też trzeba mieć na względzie, że mówienie mniej nie równa się ograniczeniu mówienia. Dlatego tutaj pomocne jest trenowanie. Przyznam, że coraz częściej zauważam jak wiele osób nie potrafi lub nie jest przyzwyczajona do słuchania i reagowania. Rzeczywiście umiejętność słuchania w dzisiejszych czasach gdzieś umyka. Powodów takiego stanu rzeczy pełen worek . Nie trzeba przejmować się lub podejmować głębokiej analizy odbioru naszej rozmowy w przypadku gdy inni nie chcą słuchać. Wspomniałaś, że wydaje się, jakby już na wstępie wiedzieli co za chwilę będzie. Niekoniecznie tak musi być. Teraz pisząc tekst , tak właśnie zastanawiam się jak inaczej można spróbować podejść do dykcji i nasunęło mi się kilka myśli. Przede wszystkim chyba należałoby zaakceptować obecny stan rzeczy, czyli trzeba popracować na dykcją i ostatecznie odciąć argument, że nie lubisz siebie za to jak mówisz. To wydaje się kluczowe. Tu taki bliski przykład. Swego czasu miałem bardzo niskie poczucie wartości (wyglądu) z powodu trochę krzywego nosa. Wydaje się, rzecz błaha, szczególne dla mężczyzny. Jednak przez kilka lat nie dawała mi spokoju i moją atrakcyjność postrzegałem przez nos. Jedynie wraz z wiekiem zrozumiałem, że taki nos nie miał tutaj nic do rzeczy, że jest mnóstwo innych czynników, które decydują o tym, jak postrzegają nas ludzie i jak my sami siebie postrzegamy. Dlatego należałoby niejako zdystansować się od głosu jako jedynego (kluczowego) elementu, który decyduje o wartości i skupić się także na innych. Druga rzecz, to wcześniej wspomniane ćwiczenia. Pomóc w tym mogą Twoje zainteresowania. Ktoś interesując się siatkówką, posiada większą lub mniejszą wiedzę na ten temat. Później taka wiedza może przełożyć się na rozmowę i wtedy taka osoba znakomicie się tutaj odnajdzie. Czwarta rzecz to może jakiś blog lub nawet rozmowy na forum, które także pomagają (choć w trochę inny sposób) formułować myśli. Tutaj jedynie trzeba uważać, żeby za bardzo się w to nie wciągnąć. To tak pokrótce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×