Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Mnie depresja w ChADzie wykańcza, jestem nieporadny i osowiały, nie potrafię chwycić się żadnej konkretnej roboty, wsztstko mnie męczy i dobija, mam wyżuty sumienia że jestem taki a nie inny tzn. normallny, i nie potrafię nawet zająć się swoim hobby. To wszystko jest dla mnie takie trudne i męczące, że czasami myśllę o najgorszym. Wczoraj pojawiło się światełko w tunelu, częściowo zmieniony i nowy zestaw leków który ma mi w końcu pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hipomania (mania ponoć nie, nie wiem, bo nie miałem) sama w sobie jest przyjemna. Człowiek czuje się swobodny, kreatywny, pełny energii, pewności siebie, do tego dochodzą podboje seksualne i zadłużanie się finansowe (u mnie te dwa ostatnie objawy mocno się odbiły w postaci depresji).

Bzdura. Moze byc zarowno przyjemna jak i nie. Moze byc tworcza a moze wypalac i marnotrawic sily.

Mozna zachowywac sie w niej ok a mozna i namieszac. Sam pisales o kontaktach z kobietami ktorych zalowales - w trakcie, czy juz po? Do tego kazda hipo/mania powoduje, ze odsuwamy sie od stabilizacji co grozi depresja i kolejna gorka.

Sorry, wspominam milo niektore hipomanie ale nie zamierzam ich gloryfikowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wylądowanie w psychiatryku to żadne szczęście - trauma na całe życie

 

E tam. Dla mnie traumą jest raczej stan, który miałam przed wylądowaniem w psychiatryku.

Kiedy się czuję dobrze, to o wszystkim zapominam i się na to nie oglądam, ale jak mi zdrowie leci, to natychmiast mi się przypomina jak było wcześniej i dobija mnie, że być może znowu muszę przechodzić przez to samo. Mam raczej traumę przegranej walki o wyjście z dołka psychicznego niż pobytu w szpitalu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie trochę lepiej na tej "piątce". Lek mnie mniej zmula. Jako tako daje radę funkcjonować. Jeżeli bierze się systematycznie leki, przestrzega zaleceń lekarza typu niepicie alkoholu to da się na takim podstawowym, marnym poziomie żyć z chorobą. Jest to oczywiście bardziej wegetacja niż życie, ale do pracy chodzę. Jakiś obiad też sobie ugotuje, pójdę też do Biedry po zakupy, którą mam pod samym blokiem :D. Jednak większość czasu spędzam ślęcząc przy kompie. Na jakieś towarzyskie aktywności nie mam już siły ani ochoty. Na randkę z jakąś dziewczyną to nawet jakbym miał opcje to by mi się nie chciało iść. Z pewnymi ograniczeniami już się pogodziłem. Nie wymagam wiele od życia. Ważne ,żeby jeszcze się jakoś trzymać i nie wrócić z torbami do rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłem dziś u fryzjera. dlaczego Wam o tym piszę? Ano za każdym jebanym razem siedząc na tym fotelu jestem napięty jak pod 220V. Nie wiem z czego to wynika, za dużo adrenaliny, adhd czy chuj wie co. Moja nerwica mimo leków hula sobie w pełnej okazałości. Wszystko to niewiele daje. Ok, motywację do działania mam, depresja prawie w ogóle zanikła, ale nerwica mnie rozpierdala i upośledza robiąc z dorosłego faceta małe dziecko. Moje własne reakcje na bodźce rozbawiają mnie do łez. Czuję się jak debil, część mojego mózgu odpowiedzialnego za emocje jest pewnie słabiej rozwinięta niż u nadpobudliwej wiewiórki. I tak od lat: nerwica z depresją, pobudzenie ze zmęczeniem, lęk z apatią, jeden wielki klocek postawiony przez matkę naturę na mojej klacie. Syf. Niby staram się uprawiać więcej sportu, ale wiadomo to tylko ulga na chwilę. Miewam dni, że to nieco stopuje, ale pewnie dzięki temu ów tortury trwają jeszcze dłużej, bo można to jakoś wytrzymać

 

-- 25 mar 2015, 19:40 --

 

tego mi było trzeba :P : najpierw trochę pobiegałem a po powrocie do domu dołożyłem kilka ćwiczeń z hantlami i... teraz kołyszę się, jak ten pan z teledysku: :mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wróciłem z biedry. Spotkałem leżącego, pijanego Penera pod drzwiami od bramy wejściowej. Był tak najebany ,że nie wiedział co się dzieje. W pobliżu kręciło się jego dwóch koleżków z Dworca PKP(mieszkam w pobliżu). Jednak nie jest jeszcze z nami tak najgorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wylądowanie w psychiatryku to żadne szczęście - trauma na całe życie

 

E tam. Dla mnie traumą jest raczej stan, który miałam przed wylądowaniem w psychiatryku.

Kiedy się czuję dobrze, to o wszystkim zapominam i się na to nie oglądam, ale jak mi zdrowie leci, to natychmiast mi się przypomina jak było wcześniej i dobija mnie, że być może znowu muszę przechodzić przez to samo. Mam raczej traumę przegranej walki o wyjście z dołka psychicznego niż pobytu w szpitalu.

Chyba zależy jak dla kogo. Trafiałem do szpitala zawsze w pełnej manii, wychodziłem w zupełnej depresji. Dla mnie to był koszmar i nie chciałbym więcej tego przeżywać - warunki szpitalne, traktowanie ludzi (no nie ludzi, wariatów) itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tanczacy, Bode,

Z tego co piszecie to wynika, ze jest cos wiecej co wplywa na Wasze zycie i jego jakosc niz tylko chaj lub chad.

Widmo, ja bym to ogólniej nazwał chemią- tylko i wyłącznie ona na mnie wpływa a co na nią wpływa to już inna kwestia. Jak pójdę pobiegać to na chwilę endorfiny mnie przyćpają i jest luz na 2-3h, jak zjem pół tabliczki gorzkiej czekolady (od której jestem uzależniony) nie ukrywam również czuję się lepiej. Jak wypiję kilka browarów też, no i smakołyk nr 1 alprazolam, ale to tylko jak jest b. źle. Wiem jednak, że Tobie chodzi o coś innego a mianowice o siłę własnej woli w chorobie, bo przecież zawsze mamy kilka wyjść: np. mógłbym nie uprawiać sportu i jeść tej czekolady a jedynie codziennie walić grube dawki benzo ew alkoholu i to by była "najgorsza" droga, albo wcale nie pić, słuchać muzyki relaksacyjnej i chodzić na terapię, czyli umownie "najlepsza" droga. Ale trzeba pamiętać, że każdy ma swoje własne doświadczenia i wie, co mu pomaga a co nie i rzecz najważniejsza: im człowiek poważniej chory tym mniejszy ma wybór. Jeśli jest bardzo, bardzo źle nawet nie doczłapie się na terapię i nie ma żadnych szans, aby nie wziąć CODZIENNIE mocnej dawki benzo. Porównania między chorymi nie mają sensu. Jedyne co można to samodzielnie określić co jestem w stanie zrobić dzisiaj, aby poczuć się lepiej. I tak jedni MUSZĄ zapić, inni mogą zapić, ale mogą też pójść na basen albo spacer, żeby ulżyć napięciu. Mogą też pogadać z kimś na czacie, itd. Rozważać mogą jedynie Ci, którzy mają chemiczną możliwość do rozważania w danej chwili. Jeśli jednak nie mają uspokojonej chemii w głowie postąpią zawsze kompulsywnie. Wszystko jest chemią i tylko kiedy mamy ją w miarę pod kontrolą posiadamy luksus wyboru...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...)Rozważać mogą jedynie Ci, którzy mają chemiczną możliwość do rozważania w danej chwili. Jeśli jednak nie mają uspokojonej chemii w głowie postąpią zawsze kompulsywnie. Wszystko jest chemią i tylko kiedy mamy ją w miarę pod kontrolą posiadamy luksus wyboru...

Gdyby wszystko bylo chemia to:

- chad u wszystkich wygladalby podobnie

- nawet jesli rozne obawy wynikaly by z podobnej chemii to znaczyloby, ze nie mamy wolnej woli.

Skoro chemia wplywa na nasze zycie nie mamy prawa karac ludzi za ich wykroczenia.

I faktycznie nie wszystkich karzemy.

(Co myslicie o kolesiu ktory zrobil rajd w Sopocie na molo? Karac wariata czy tlumaczyc chemia?)

Jak sie okazuje caly czas zakladamy jednak, ze czlowiek posiada wolna wole.

Zgadzam, sie ze obszar mozliwosci w ktorym sie poruszamy jest dla jednych szerszy lub wezszy.

Szczegolnie u chorych psychicznie bedzie wezszy. Ale jednak jest.

Tanczacy nie chodzi mi o to zeby pokazywac komus jego granice.

Masz racje, czesto kazdy sam je zna dokladnie. Ale czesto tez poprzez przyjecie chemicznej interpretacji

granice te zostaja wyraznie zle okreslone.

 

P.S. Tez u fryzjera siedzialem napiety jak struna. Do czasu, kiedy nie poszedlem do polecanej przez kumpla fajnej fryzjerki z ktora teraz naprawde lubie sobie pogadac.

Wiec ta spinka byla zwiazana z chad i chemia czy jednak w pewnym stopniu z moim nastawieniem?

Skoro udalo sie oswoic tak element w moim zyciu to moze tez inne elementy daje sie oswajac.

Moze one wlasnie od chemii (branej i tej w mozgu) mniej zaleza?

Jedyny sposob aby zbadac granice to wybrac sie w podroz.

Ale trzeba tez wiedziec, ze swiat naszych mozliwowsci wcale sie nie konczy za rogiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, nie ma czegoś takiego jak "czysta" wolna wola a wynika to właśnie z tego o czym pisałem powyżej. Jesteśmy zbyt uwarunkowani chemicznie, aby być wolni. Oczywiście w pojęciu bardziej elastycznym jesteśmy wolni, bo możemy iść do kibla się odlać albo zrobić to na dywan. Mamy wybór, ale to nie znaczy, że jesteśmy od razu wolni.

Co do wariata na molo- wariatów stanowiących zagrożenie należy nie karać, ale izolować. Izolować, aby nie powtarzali złych CZYNÓW, ale nie karać, bo oni sami w sobie nigdy nie będą źli. Śmiem twierdzić, że zło i dobro nie istnieje a jedynie złe i dobre uczynki, lub lepiej: zdrowe i chore uczynki. Jeśli ktoś wjeżdża na molo autem to jest do chory uczynek i prawdopodobnie chory człowiek, niczym chore drzewo wyda chore owoce. Ale nikt nie mówi, że złe drzewo wydało złe owoce. No dość już tej filozofii. Optymistyczny przykład z tą fryzjerką, ale czy nie będziesz reagował podobnie na nieznanego taksówkarza, sąsiada, współpracownika, ekspedientkę, szwagra czy nauczyciela? Chodzi o stan nieadaptacji do nowych warunków u mnie: nadreaktywność i słaba odp na stres. Bo stresu nie da się ominąć: no chyba, że zmienisz fryzjera, nauczyciela i całą gamę osób, hmmm tylko szwagra zmienić nie możesz i co wtedy? Poczujesz frustrację... Zdrowie psych. to w moim pojęciu adaptacja do zmieniających się warunków a nie zmianę warunków abym ja mógł się zaadoptować, bo to będzie...ucieczka?

W ogóle lubię Twoje wpisy, więc nie obraź się, że się z Tobą nie zgadzam, ale fajnie, że mamy różne podejścia i że nie wszyscy myślą tak samo

 

-- 26 mar 2015, 17:38 --

 

w ogóle znów czuję się paskudnie, napięty nawet bez fryzjera, bo dziś wyjątkowo siedzę w domu

 

-- 26 mar 2015, 17:43 --

 

brał ktoś z Was jakiś analog gaba, typu gabapntyna lub pregabalina?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, nie ma czegoś takiego jak "czysta" wolna wola (...)

W jakims stopniu moge sie z Toba zgodzic choc jak widac zagadnienie jest skomplikowane:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wolna_wola

Warto tez poczytac o eksperymentach zwiazanych z obrazowaniem/funkcjonowaniem mozgu.

Ale skoro mamy wybor czy idziemy do kibla to mamy przeciez tez wybor czy np. pojdziemy do lekarza, do jakiego, czy i jakie podejmiemy leczenie itd. Choc czesto mieszkajac np. w malej miejscowosci ograniczony

 

Optymistyczny przykład z tą fryzjerką, ale czy nie będziesz reagował podobnie na nieznanego taksówkarza, sąsiada, współpracownika, ekspedientkę, szwagra czy nauczyciela? Chodzi o stan nieadaptacji do nowych warunków u mnie: nadreaktywność i słaba odp na stres. Bo stresu nie da się ominąć: no chyba, że zmienisz fryzjera, nauczyciela i całą gamę osób, hmmm tylko szwagra zmienić nie możesz i co wtedy?

Wlasnie to mialem na mysli piszac o poszerzaniu granic:)

Tak jak od razu nie przebiegnie sie maratonu tylko stopniowo bedzie sie zwiekszalo liczbe km na treningu

tak samo z adaptacja do sytuacji stresowych.

Tak jak kontuzje sa powszechne w treningu tak i nie raz w sytuacji stresowej uciekniemy w panice.

Nie kazdy bedzie maratonczykiem ale sporo osob pobiegac systematycznie moze lub tez posuwac z kijkami ;)

Wiem o czym piszesz poniewaz nawet w remisji miewam z tym problemy co w depresji przeradzalo sie u mnie w cos na ksztalt fobii spolecznej. Ale znam ludzi ktorzy nie maja chorob psychicznych a maja z tym problemy.

I wracajac nikt nie wymaga od nich aby wyglaszali kwieciste mowy na wiecach tak jak nie kazdy musi biegac maratony.

Dobre w tym jest to, ze o ile wyraznie nie zmienimy chemii w mozgu to mozemy zmienic sposob w jaki sie bedziemy adoptowac do roznych sytuacji. Wlasnie przec rozne cwiczenia, wyzwania itp.

To wlasnie daje rozsadna psychoedukacja, psychoterapia ktora mimo ze nie leczy chad to wyraznie ulatwia zycie.

I te slowa powiedzial mi psychiatra: Niech pan sprobuje psychoterapii poniewaz po prostu bedzie panu latwiej zyc.

I niekoniecznie od razu trzeba latac na kozetke.

Ale trzeba chciec podjac ten trud a przede wszystkim to sobie uswiadomic.

Chad oplata nasze zycie ale sa takie aspekty na ktore nadal mamy wplyw.

Chorujemy na chad a raczej nie jestesmy chadowcami.

 

"W ogóle lubię Twoje wpisy, więc nie obraź się, że się z Tobą nie zgadzam, ale fajnie, że mamy różne podejścia i że nie wszyscy myślą tak samo"

Wrecz przeciwnie. Dyskusja i roznica zdan poszerza horyzonty i prowokuje do ponownych przemyslen.

A ja nie ma zamiaru klepac sie po tylkach w przekonaniu, ze wszyscy myslimy tak samo :)

 

-- 27 mar 2015, 09:39 --

 

Jestem absolutnie w stanie zrozumieć pobudki pilota-samobójcy

Intel ale nie zamierzasz zostac kierowca autobusu? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się zastanawiam po jaką cholerę jak już ktoś chce popełnić samobója, na drogę w zaświaty zabiera cały orszak? Bał się sam? Lubi mieć towarzycho?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Facet miał podobno depresję, podobno przeżył zawód miłosny...

Czuję, że znowu będzie nagonka na osoby mające problemy z psychiką - znaczy w stylu, że wszyscy jesteśmy zboczonymi psychopatami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, masz rację, mimo wszystko wybór ma każdy z nas, choć jedni mają większy a drudzy mniejszy. Sposobów walki z chorobą, którą każdy z nas na tym forum toczy są dziesiątki a nawet setki! I to jest fakt. Niestety, żaden pojedynczy sposób może nie wystarczyć. Ba nawet 5-6 sposobów może nie wystarczyć. Moim zdaniem i zaznaczam, że mogę się mylić tylko skumulowane działanie może dać jakieś efekty i to niekoniecznie w postaci cudownego uzdrowienia. Ja osobiście postawiłem na leczenie tabsami, zdrową dietą, suplami, sportem, przy czym mając na myśli np dietę w skład tego pojęcia wchodzi kilka rzeczy: unikanie słodyczy, mniej żarcia nasyconych tłuszczy, a więcej omega3, gorzka czekolada, zielona herbata, rumianek przed snem itd. W pewnym sensie przypomina to u mnie obsesję zdrowego trybu życia, ale ponieważ ta choroba naprawdę dała mi w kość chwytam się niczym brzytwy niemal każdego możliwego sposobu na poprawę samopoczucia. Tylko człowiek zdesperowany zrobi wszystko, aby coś zmienić. Efekt jest taki, że nadal jestem chory, nadal mam dni że czuję się jak pizda, ale pamiętam jak czułem się 2-3 lata temu, kiedy każdy dzień był taki wypisz wymaluj, jak z opisów Intela: napięcie jak przed salą operacyjną 24h/dobę. Dodam, że stan ten nie był wynikiem czynników zewnętrznych, ale ot tak samo z siebie. Wtedy zacząłem brać lamotryginę i sytuacja nieco się poprawiła. Również wtedy zmieniłem dietę i dodałem kilka supli. Sport już dużo wcześniej uprawiałem, ale nie pomagał, bo po prostu zabrakło reszty. Co do psychoterapii zdanie moje jest negatywne, ale może dlatego, że również zabrakło reszty i u mnie sama połączona z ssri nie zadziałała? Nie wiem, ale podjąłem już 2 poważne próby i na razie więcej nie zamierzam. Nie neguję jednak, że komuś ona nie pomoże. W moim przypadku jednak potrzeba było wielu narzędzi a i tak nie jest dobrze każdego dnia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×