Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

ska1977, to skoro niepotrzene to przestań to robić bo tylko niepotrzebnie się stresujesz. Nie znam się aż tak na zdrowiu więc takie rzeczy to raczej musiałbyś skonsultować z kardiologiem. Rozregulowane ciśnienie oczywiście ma wpłym na resztę organizmu ale w takich sytuacjach bardziej istotne są przyczyny takich skoków cisnienia aniżeli ich konsekwencje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w porównaniu z tym, działo się ze mną jeszcze rok i dwa lata temu widzę znaczną poprawę.

Są miejsca, gdzie nie ma na te ataki rady np. metro, sklep spożywczy, ale wtedy po prostu zwyczajnie się nawkurwiam, przebiegnę wszystkie półki i już.

Poza tym już od prawie roku nie wmawiam sobie chorób. :D

A jak Ci sie udalo przestac wmawiac choroby. Bo ja jakos nie moge tego zwalczyc. ja Sobie wmawiam jedna chorobe, kazdego gatunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, U mnie wystarczyła odrobina silnej woli. Staram się myśleć racjonalnie- skoro już tak długo żyję z tymi wszystkimi objawami i ciągle byłam kierowana do psychiatrów i przeżyłam już cały okrągły rok i nie umarłam tzn, że nie jestem poważnie chora. I zawsze kiedy mam jakieś objawy- np. ociężały łeb, niewyraźne widzenie itd, to nie biegnę jak jeszcze przed rokiem do internetu i nie czytam o tych chorobach, tylko myślę, że skoro już przeżywałam te somatyzacje miliony razy i nic mi się nie stało, to znaczy, że to są jedynie schizy i w ten sposób mój mózg odzwyczaja się od czytania tego wszystkiego, choć czasem mnie ciągnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, U mnie wystarczyła odrobina silnej woli. Staram się myśleć racjonalnie- skoro już tak długo żyję z tymi wszystkimi objawami i ciągle byłam kierowana do psychiatrów i przeżyłam już cały okrągły rok i nie umarłam tzn, że nie jestem poważnie chora. I zawsze kiedy mam jakieś objawy- np. ociężały łeb, niewyraźne widzenie itd, to nie biegnę jak jeszcze przed rokiem do internetu i nie czytam o tych chorobach, tylko myślę, że skoro już przeżywałam te somatyzacje miliony razy i nic mi się nie stało, to znaczy, że to są jedynie schizy i w ten sposób mój mózg odzwyczaja się od czytania tego wszystkiego, choć czasem mnie ciągnie.

No ja Tak wlasnie mam. Spedzam godziny w necie na wujku Google. Teraz lapse schizy bo czekam na wyniki cytologii , choc ostatnia robione byla w czerwcu :roll: a ja Sobie wkrecam oczywiscie, to ze bedzie zle I od poniedzialku prawie nie jem, biegam do toalety ze stresu I juz spadl mi kg. normalnie ludzie czekaja na wyniki I wtedy panikuja, a ja juz.i nie moge tego zatrzymac. :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, zaniepokoiło nas Twoje nagłe zniknięcie z fb

już jestem Michał- już jestem :)

 

-- 25 mar 2015, 13:28 --

 

... najlepiej jest, zeby ktos nas bardzo mocno objał- przyslaniajac cale nasze cialo, czy to bokiem, czy tylem czy od przodu, na prawde pomaga!

To akurat ma raczej bardziej związek z zapewnieniem takie osobie komfortu psychicznego co działa uspokajająco. Ludzie często bardziej panikują ze strachu, że nikt im nie pomoże i zostaną sami ze swoim atakiem. A takie zachowanie to podstawa przy wszelkiego rodzaju atakach (poza padaczką). Tylko to też chodzi o to, żeby nuczyć sie samemu sobie radzić z atakami.

 

Najważniejsze to oczywiście pracować nad oddechem, podczas ataku rozmawiać ze sobą - ze swoim lękiem - chociaż często ludzie myślą, że właśnie w ten sposó będzie jeszcze gorzej i dążą do tego aby własnie o nim nie myśleć.

 

 

Oczywiście, że ma za zadanie zadziałac na nasza psuchikę, ale i również ma wpływ ( o dziwo ) na nasze ciało, działa to nie tylko na psyhe ale tez na some, czyli, osoba otulająca nas, zakrywa najwieksze partie nazego ciała, mocny usciska dziala na duze naczynia w ukladzie krazenia co obniza jego wartosc, jezeli chodzi o oddech, u nie działa przytulenie sie do kogos i oddychanie rownoczesnie z nim. Jezeli nie ma przy mnie nikogo po prostu zatrzymuje oddech na chwile ( tak jak przy plywaniu pod woda) i powtarzam te czynnosc do czasu kiedy sie uspokoje. Uwazam, takze ze rewelacyjnym wyjsciem jest "rozmowa ze swoim lękiem- stawianie mu czola" ale chyba nie jest to piewsza mysl ktora przychodzi do glowy wiekszosci z nas, wiec w moim przypadku najlepiej dziala zwyczajna ucieczka od mysli... kiedys ogladalam program poświecony kobiecie z nerwica lękową- ciekawy i bardzo w moim przypadku pomocny, lekarz ktory jej pomagał podczas ataku, zastosował efekt "niedzwiedzia"- kazaał jej myslec tylko o NIEDZWIEDZIU - zauwaxyla ze im bardziej karze jej o nim myslec tym bardziej jej mozg ma tego dosc, wiec faktem jest ze im bardziej chcemy zachodzic w myslenie o leku, nasza głowa ma tego dosc- bo sie nudzi- ponoc dziala to tak, ze jezeli karzemy naszej swiadomosci ciagle o czyms myslec ona sama ucieka myslami od tego.

 

-- 25 mar 2015, 14:12 --

 

dodam wam jeszcze, ze jak zerkniecie w moje posty sprzed dwóch lat...to poznacie moją historię, która teraz wydaje mi się kiepskim horrorem. Przeszłam już wszystko co tylko związane z nerwicą, łącznie z próbą samobójczą- tak miałam dość i wiem jak wam ciężko, powiem tylko, że każdy z was musi sam znaleźć swój indywidualny złoty środek... każdemu pomoże coś innego, dla jednej osoby, położenie się na podłodze jest oznaką poddania się lękowi, a mi to pomagało- kładłam się rozkładałam rece i krzyczałam wniebogłosy " no dawaj franco- atakuj bardziej, tylko na to ci stac".... moje życie było cieniem, a ja cieniem...cienia... nie widziałam słońca, deszczu, chmur, nie słyszałam ptaków, szumu drzew czy wody...żyłam każdego dnia mając jeden cel- chciałam go po prostu przezyc. Moje lęki doszły tak daleko, że bałam się wszystkiego- być samą i być przy kimś, siedzieć w domu i wyjść, każde bicie serca wydawało mi się za szybki, nieregularne, każdy oddech za krótki, zbyt płytki, mdlałam...jeździłam na pogotowie. Przeszłam kilku terapeutów - w moim przypadku- to porażka, dwóch psychiatrów- co też było porażką- nie brałam nigdy leków- bo się ich bałam !!! Bałam się nawet APAP... nie wiem czy było coś czego się nie bałam. Aż pewnego dnia wstałam i powiedziałam DZIĘKUJE- bo doszłam do wniosku że ta nerwica też jest po coś, dała mi możliwość zauważenia rzeczy które wcześniej dla mnie nie miały najmniejszego znaczenia, wyjscie do supermarketu było przezyciem porównywalnym dla "zdrowej osoby" z lotem awionetką... wyjscie na basen- bylo nurkowaniem na rafie, wyjście na spacer do lasu bylo przeprawa przez dżungle !!! Zaczelam sie cieszyc z kazdej minuty z kazdego wyczynu. Poznałam na tym forum wspaniala kobiete, zaprzyjaznilysmy sie i jakos z nia przechodzilam to pieklo, wspierałyśmy się i cieszyłyśmy sie z kazdego małego sukcesu- az pewnego dnia- wsiadłam w samchód i pojechalam do niej 200km, zeby złozyc jej zyczenia urodzinowe- dzien wczesniej- przed moja wyprawa, balam sie jechac samochodem poza obrebem mojej małej miesciny!!! Przezyłam !!! nie jestem w stanie opisać tego uczucia, podjełam kolejny krok- poszłam do pracy...pokonywałam kazdego dnia milion ataków, setki częstoskurczy nadkomorowych... nie wiem czego jeszcze, wieczorem plakałam ze kolejny dzien byl pełen nerwicowych atrakcji... ale nie poddawałam sie i robilam wszystko- biło szybko serce- szłam biegac- zeby dac sercu powod do szybkiego bicia, leżałam na podlodze, polewalam sie zimna woda pod prysznicem- nie raz w ubraniu- w butach....robilam przysiady, gwiazdy, pompki...plakałam i robilam dalej wszystko żeby ta franca mi dala spokoj...Wgl. moja nerwica ma imie _ KAROLINA_ czesto z nia gadalam, maz sie smiał, bo jak wychodziłam mowiłam " karolcia chodz idziemy pobiegac"...pewnego dnia wsiedlismy w auto i pojechalismy do zakopanego- i dałam rade- wlazłam na ten Giewont!!! a byłam rok wczesniej ze góry które tak kocham bede widziala tylko na starych zdjeciach z wypraw... Na giewont nie wchodziłam, ja tam wbiegłam, na gorze stanęłam na kamieniu, rozlozylam rece i poczułam niesamowita wolnosc, nieskonczona radosc, nie czułam zmęczenia, czułam ze zdobylam w zyciu cos ogromnego, nie jakis tam magister, nie slub, nie wlasne mieszkanie, nie praca, nei sukcesy, ja zdobylam cos olbrzymiego- wygrałam z najwieksza swoja słabością.... tego sie nie da opisać.. wiatr i uczucie wolnosci- jakbym leciała, jak ptak...i zyje i jestem i nadal sie dusze, prawie codziennie, pracuje, opiekuje sie domem, chodzę na spacery... zyje!!! nei poddaje sie, mam dni gorsze i lepsze. Dlatego- uwazam, ze nie wazne co mowi terapeuta, co mowie ja, co mówią inni- ważne jest żebyśmy sami szukali punktu zaczepienia, żebyśmy sami podjęli walkę, sami wyznaczali cel i sami go zdobywali!!! Walka walka i walka!!! Od grudnia 2013 nie miałam ani jednego ataku, ani raz nie wylądowałam u lekarza... czuej sie gorzej to staram sie jakoś funkcjonować- powtarzam, ze dam rade i daje !!! Pogodziłam się juz z tym, ze tak będzie do końca życia... życia którym postanowiłam kierować SAMA bez większego udziału KAROLINY !!! I podkreślam, nie ważne co pomaga bardziej na dusze a co na ciało... ważne żeby pomagało !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, Sonia738, tylko jak atak lapie Cie np na ulicy to sie nie polozysz przeciez na chodniku :x:? albo na srodku marketu....

 

 

dusznomibardzo sie ciesz ze zyjesz mimo tego cholerstwa! :)

 

ja tez sie staram i nigdy nie zamknelam sie w domu ani nie zamkne , mimo choroby funkcjonuje w miare normalnie chociaz wiadomo ze somatyki mam sporo i lęki tez miewam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja słyuszałem żeby się raczej nie kłaść w czasie ataku. Dlaczego? Mój terapeuta mówił że dzięki temu jeszcze bardziej utrwierdzimy sie w lęku.

To prawda. Uważam, że takie działania to trochę oznaka poddania się lękowi a tu chodzi o to, żeby mimo wszystko jak najbardziej racjonalnie podejść do sprawy i walczyć z lękiem samym w sobie a nie biernie przeczekiwać atak.

 

BIERNIE PRZECZEKIWAĆ ATAK? A to wgl. jest możliwe, bo ja w ich trakcie, dostawałam paranoi, kręciło mi się w głowie, serce chciało wyskoczyć gardłem, ściskała mnie cała klatka i nie mogłam złapać oddechu- uważasz ze kładłam się na podłogę, czy łózko i grzecznie w spokoju czekałam aż przejdzie... bardzo bym wtedy chciała, żeby taki wyczyn był możliwy.... Ja robiłam pompki, brzuszki... kręciłam się, wykorzystywałam ten atak najbardziej jak się dalo- wyciskałam z niego soki, a nie leżałam i czekałam aż sobie pójdzie. Właśnie uważam że bardzo mu stawiłam czoła, a nie pokazałam że ma nade mną władzę!!! Widziałeś kiedyś 25 letnią kobietę, ważąca 48kg, robiącą pompki i krzyczącą "dawaj suko" ?!? Nie uważam, ze dawałam mojej nerwicy i strachu powód do dumy, raczej pokazywałam jak strasznie mam to wszystko co ze mną robi w nosie !!!

 

I dzięki temu jestem tu gdzie jestem i robię to co robię, planuje wakacje- a dwa lata temu tak byłam pewna ze zaraz umre, ze nie planowałam nawet rano co zrobie mezowi na obiad! Pisałam listy pozegnalne- bo umirałam, codziennie na inna chorobe... wczuwalam sie w kazdy milimetr swojego ciala! Boze...co sie ze mna dzialo! w ciagu kilku tygodni schudłam 10 kg, jedyne co w siebie wrzucałam to suchy chleb i woda..bo balam sie jesc cokolwiek- w razie operacji - trzeba byc na pusty zoladek- ja usychalam z dnia na dzien, matka nade mną plakała- bo zawsze wszedzie bylo mnie pełno, ludzie mieli mnie nieraz dosc, bylam wodzirejem na imprezach, byłam postrzelona i nagle zgasło we mnie zycie! Więc uwazam ze nawet jesli ktos jest w stanie biernie przeczekac atak- to to tez jest wyczyn!!!

 

tylko jak atak lapie Cie np na ulicy to sie nie polozysz przeciez na chodniku :x:? albo na środku marketu..
ja tak strasznie chciałam się pozbyć nerwicy ze byłam zdolna sie polozyc i na chodniku i w supermarkecie- nie mialam nigdy takeij potrzeby, ale uwierz mi, ze gdybym dostała ataku to bym leżała i tam i nie obchodziłyby mnie spojrzenia ludzi, komentarze, ja sie nigdy nie wstydziłam i nie bałam powiedzieć co mi jest, zawsze w nosie miałam zdanie ludi na temat mojej nerwicy !!!

 

-- 25 mar 2015, 14:41 --

 

i nie twierdze, ze to jest jdyne co mi pomogło, tak jak pisałam, ja robiłam przedziwne nieraz rzeczy, po porstu zakładałam sobie jakiś cel i go dokonywałam, ze strachem w oczach i nerwica na ramieniu ale dałam rade... nie koniecznie musiało to byc lezenie, kiedys uslyszałam, mowiac ze sie dusze, ze skoro mowie to nie mozliwe ze sie dusze... majac to na uwadze potrafilam np. isc ulica i sobie spiewac pod nosem, czy w sklepie, najbardziej lubiłam drzeć ryjka za kierownica- o jak mnie śmieszyły spojrzenia innych kierowców... nakupowałam książek o nerwicy, o leku - czytałam i chcialam jak najwiecej wiedziec n ten temat zeby udowodnic neriwcy ze nie tylko ona zna moje słabe punkty ale tez ja znam jej słabości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sorki za błędy, ale pisze w pospiechu...bo ja w pracy jestem :D

 

-- 25 mar 2015, 14:47 --

 

dusznomi pieknie to opisalas. Twoje porownania sa Tak trafne :great:

Jestes niesamowicie silna kobieta :brawo:

Chyba wezme Sobie ciebie za przyklad :D

 

 

 

dziękuję - kazdy z nas musi walczyć... ale tak sobie myślę, co bysmy bez tej nerwicy robili? patrzyli na słońce i widzieli słońce, patrzyli na drzewo i byłoby to tylko drzewo...zylibysmy zeby zyc, a dzieki tej podłej pipie- zawsze jest cos do zrobienia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

dziękuję - kazdy z nas musi walczyć... ale tak sobie myślę, co bysmy bez tej nerwicy robili? patrzyli na słońce i widzieli słońce, patrzyli na drzewo i byłoby to tylko drzewo...zylibysmy zeby zyc, a dzieki tej podłej pipie- zawsze jest cos do zrobienia :D

Masz racje. Ja Stalam sie bardziej wrazliwa na krzywde I bol innych. I jestem w stanie wylowic takie osoby w tlumie. Widze to jako pierwsza, wczesniej nie interesowalo mnie to.

Jak mam dobre dni, to ciesze sie promykami slonca, spadajacymi liscmi, przypatruje sie ludziom z zaciekawieniem I probuje Sobie w glowie ulozyc historie ich zycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, Ja dałam sobie spokój z wujkiem google bo tam niekiedy można znaleźć takie bzdury, że człowiek "ma" nagle wszystkie choroby świata. Ja nie znam innego sposobu na zaprzestanie tego- trzeba po prostu myśleć racjonalnie. Mi to sporo czasu zajęło, ale chciałam uwolnić się chociaż od tego wmawiania. Ile czasu masz już te różne objawy? Co to są za objawy? Coś Ci się kiedyś przez nie stało, oprócz beznadziejnego nastroju?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, Ja dałam sobie spokój z wujkiem google bo tam niekiedy można znaleźć takie bzdury, że człowiek "ma" nagle wszystkie choroby świata. Ja nie znam innego sposobu na zaprzestanie tego- trzeba po prostu myśleć racjonalnie. Mi to sporo czasu zajęło, ale chciałam uwolnić się chociaż od tego wmawiania. Ile czasu masz już te różne objawy? Co to są za objawy? Coś Ci się kiedyś przez nie stało, oprócz beznadziejnego nastroju?

Ja Sobie wmawiam raki. Teraz czeklam na wynik cytologii( coroczna kontrola), a ja panikuje. Fakt ze podczas badania lekarz znalazl torbiel, ale wykluczyl cos gorszego( prawdopodobnie moja endometrioza wraca :cry: ). Choc I Tak dala mi spokoj na 4 Lata, wiec nie ma co narzekac. Ja mam bole psychosomatyczne, do wyboru, do koloru. I za kazdym razem jestem przekonana, ze to cos zlego, a potem jak na to patrze, to czuje sie jak wariatka I debilka. A moje leki zaczely sie od wykrycie torbieli u mnie jakies 6 lat temu I od tamtej pory schizuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, no raki są super, miałam ich miliony- nadal czasem któryś mnie uszczypnie :D to były raki wedrowniczki, bo na badaniach chowały szczypce :D

powiem ci co robiłam zeby sobie uswiadomic ze nic mi nie jest- prowadziłam zeszyt a wnim tabeleczki- codziennie sobie wypełniałam :D 1 kolumna - choroba ktora dzis mam, 2 kolumna- objawy, 3 kolumna- czego nie mam a co bylo wczoraj- dasz wiare ze w ciau 1 tyg chorowałam na 28 innych nie powiazanych ze sobą chorób nowotworowych :D

 

ale kiedys szukajac inf. na temat nerwicy znalazłam cos takiego:

 

 

o, alez ja się usmiałam... bo to tak jakby o mnie było! Miałam też, miliardy zawałów, i chorób takich o których medycyna nawet nie śniła :D

 

ska1977, ja mierze ciśnienie praktycznie codziennie i temperaturę :D Mój mąż się śmieje ze sypiamy w trójkę- ja, on i mój przyjaciel "ciśnieniomierzyk" :D

 

-- 25 mar 2015, 15:31 --

 

i powiem wam jeszcze, ze to nie jest tak, ze to koniec, o że już jestem super silna i zdrowa, każdego dnia toczę walkę raz jestem na górze raz na dole... i to też nie jest tak, ze jestem teraz SUPEWOMAN i łubudubu daje rade ze wszystkim, czasem boje się takich pierdół, że moglibyście się posikać ze mnie- bo ja sama nieraz się posikuje... np. zatkany odpływ- zalany KRET i moja 2 dniowa panika przed braniem prysznica, że kret jednak wybije i mnie poparzy, więc do brodzika wkładałam miskę na pranie, stawałam w niej i się myłam :D jak ide do lasu latem, to tak się kleszczy boje, że zakładam na siebie tyle warstw szmatek, ze Muzułmanki przy mnie chodzą roznegliżowane :P co tam jeszcze, Oooooo- jak idziemy cos zjesc na miasto to tylko w jednym miejscu zjem - bo gdzie indziej sie boje ze maja stare, smierdzące i wgl. fuj... :P wiele rzeczy moge wam takich wymienic...mialam mysz w mieszkanniu i chcialam trutke rozsypać- kosmonauci takich ubrań nie maja jak ja do garsci trutki... ale wiecie co...najfajniejsze jest, ze pozniej sama z siebie sie usmieje :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, U mnie się zaczęło we wrześniu 2013, wtedy miałam pierwsze objawy w spożywczym i normalnie szok przeżyłam. Od tamtej pory dochodziły mi nowe objawy i ciągle wmawiałam sobie choroby. Też się boję raków i to najbardziej, bo dla mnie rak to wyrok. Wmawiałam sobie najczęściej guzy mózgu, ale inne też, a jak już sobie tak silnie wmówiłam, to aż się wychodzić nie chciało, ani wykonywać kompletnie żadnych czynności, co tylko nasilało objawy. I tak miałam aż do lipca zeszłego roku, bo później zaczęłam chodzić na terapię grupową, którą skończyłam w grudniu, a że spotkania były codziennie (oprócz weekendów) to już nie miałam czasu, ani chęci na czytanie o tych choróbskach. I chociaż zdarzało mi się mieć napady tych objawów i zdarza się to nadal, najgorzej w sklepach, autobusach, metrze to funkcjonuję coraz lepiej właśnie odkąd przestałam sobie wmawiać te gówna, bo jak nie wmawiam to i objawy tak nie męczą. Dodam, że jeszcze do niedawna bałam się nawet siedzieć w wannie pełnej wody i brałam tylko prysznic, bo myślałam, że mi serce wysiądzie w zaparowanej łazience, ale zaczynam już myśleć tak, jak kiedyś- zanim miałam objawy lękowe i się oswajam na nowo ze wszystkim i działam pomimo objawów, które się dzięki temu zmniejszają.

Wiem, że nigdy nie wyleczę dwubiegunowej, ani parszywego borderline, ale przynajmniej chcę się pozbyć tego, czego sama jestem w stanie i odciążyć się przynajmniej od nerwicy :cry:

Agni82, A Ty pewnie masz też tak, że kiedy pojawiają się objawy, to po każdym incydencie Ty wmawiasz sobie chorobę, albo ciągle czytasz o tej, na którą się akurat uparłaś i lecisz do kochanego wujka google? To błędne koło... Ale w znacznym stopniu jest możliwe do zaleczenia samemu :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, oj nie zawsze, czasem tez krzyknie... a ja mowie "gadaj do karolci" :brawo: a;e tak szczeze, moj mąż to dla mnie wielki człowiek, zniosł ze mną to wszystko, w nocy, o północy, nad ranem w ciągu dnia, zawsze dla mnie był- znosił wszystko, trzymał za reke, wspierał i tak jest do dziś !!! To głównie dzięki niemu jest jak jest- bo dla niego- dla NAS walcze :) żeby cieszyc sie tym co MAMY !!! i wspolnie plakac za tym czego miec nie możemy- co wlasnie jest powodem mojej karoliny !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, Też tak robiłam. Wciąż się zdarza, że się zapomnę i panikuję, ale czuję, że mam w sobie więcej mocy i się nie daję temu badziewnemu myśleniu. Ogarnij, że nic poważnego Ci się nie dzieje podczas tych objawów, a tyle czasu już je masz... Czy to nie jest dobry dowód na to, że "tylko" schizujesz? Przez ten fakt masz już powód, by powoli zacząć przestać siebie wkręcać :D Mózg na to do siebie, że łatwo go zmanipulować i wmówić mu różne rzeczy, ale na szczęście działa też w drugą stronę i można go oduczać różnych zachowań i myśli ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WinterTea, u mnie rak był taki zajebisty, ze był wszędzie... kichłam- rak nosa, zabolała głowa - guz mózgu- o miałam rezonans, ja jebię - za przeproszeniem- zemdlałam jak mąż mi wynik czytał :) a to juz chyba ze szczescia, rak płuc- bo pale- to mam go codziennie- tylko na rtg nie widac, rak krtani, rak kosci, rak macicy, rak szyjki, rak rak rak rak.... kiedys szłam lasem, tam taki strumyczek- splunęłam i mówie " spier*** do rzeki, tam Twoje miejsce"- wszytskie poszły tylko ten płuc został- jebany taki twardziel !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×