Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szpitale/Kliniki/Poradnie/Terapie - adresy, opinie - WĄTEK ZBIORCZY


Rekomendowane odpowiedzi

Ja byłem bardzo krótko, w Kwietniu 2000r.

W tzw. "zameczku" - nie pamiętam który to oddział.

Rządziła tam dr. Bogucka.

 

Wielkim błędem było to, że wtedy nie chciałem tam być,

bo musiałem kontynuować naukę w innej szkole, dodatkowo

to było dość daleko od domu (30km) więc kiepsko z dojazdami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w Tworkach 3 tydzień na oddziale V. Jak na razie jest ok. Czuję się już nieco lepiej. Bardzo efektywne są terapie grupowe. Warunki w szpitalu są bardzo dobre i komfortowe. Troszkę się już tutaj zadomowiłam. Oddział jest pół otwarty i jest spora wolność jeśli chodzi o wychodzenie na spacery i tym podobne. Można mieć ładowarki i urządzenia eletroniczne. Szpital też udostępnia swoje wi-fi do lapka. Pokoje są jedno lub dwu osobowe, w każdym jest tv. Jest tu spokojnie i w miarę bezpiecznie. Leki mi w miarę dobrze ustawili bo czuję się lepiej. Wcześniej przez parę dni byłam na oddziale II FK, to ogólnopsychiatryczny i tam dopiero było mega źle..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanów się czy nie lepiej zainwestować swój czas w oddział dzienny gdzie rzeczywiście są terapie

Albo grupę wsparcia

 

Byłam w Józefowie,w Zagórzu i na Sobieskiego.

Dawno więc nie powiem za dużo - nie wiem jak jest teraz ale bym się broniła przed pójściem tam - rękami,nogami i wszystkimi innymi częściami ciała :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie !

 

Chciałam się podzielić moją historią. Mam zdiagnozowaną schizofrenie paranoidalną, z czym się nie zgadzam. Byłam już czteroktrotnie w szpitalu, ale chciałabym opowiedzieć jak się dostałam i jak było w ostatnim szpitalu w którym byłam.

 

No więc. Na co dzień mieszkam sama w mieszkaniu moich rodziców, ale w wakacje niespodziewanie przyjechała moja mama i przez dwa dni mnie prowokowała. W końcu podczas powrotu samochodem z jeziora tak się na nią wkurzyłam, że kazałam jej wypier.... z samochodu, nazwałam ja suką je... i nawet spoliczkowałam lekko. Ona mi oddała i z auta nie wysiadła więc urządziłam mały rajdzik do domu. W aucie wtedy też siedziała moja ciocia i do dziś uważa, że to w samochodzie to była wina mojej matki. Po powrocie do domu z tej przejażdżki poszłam grzecznie do swojego pokoju i nie odzywałam się do matki. Ale ona na drugi dzień wezwała pogotowie.

 

Przyjechało dwóch sanitariuszy. Próbowałam uciec więc siłą zaciągnęli mnie do karetki i w tej karetce czekałam na drugą karetkę, która miał przyjechać lekarz i wypisać skierowanie do szpitala. Lekarz przyjechał i nawet ze mną nie porozmawiał. Potem czekaliśmy na trzecią karetkę - ponoć transportową. Ta ostatnia karetka zawiozła mnie do szpitala w Międzyrzeczu, trafiłam na oddział 15, którego ordynatorką jest dr Przybylska.

 

Na izbie przyjęć nie chciałam rozmawiać z lekarzem co nie przeszkodziło doktórce zlecić mi dwóch zastrzyków już na oddziale. Nie podpisałam zgody na leczenie, co akurat nikogo nie obchodzi. Przyszedł do mnie niby biegły, z którym też nie rozmawiałam, była też rzekomo pani sędzia - z nią też nie rozmawiałam. W ogóle nie rozmawiałam z żadnym lekarzem, nikogo to nie obchodziło, nikt nawet nie starał się ze mną rozmawiać - pakowali tylko we mnie leki.

 

Sanitariusze złapali mnie tak jak stałam, a matka nie spakowała mi nawet żadnej torby więc przez pierwsze dni w szpitalu nie miałam nawet jak się umyć. Nie miałam nawet papieru toaletowego, a w szpitalu tym dawali papier toaletowy do wc raz w tygodniu i jak się skończył to miały to gdzieś. Nikogo nic nie obchodziło. Na oddział trafił nawet chłopak bez butów i tak na boso cały czas chodził i nikt się tym nie zainteresował

 

Ogólnie dzień wyglądał następująco. o 6:30 darły się, żeby wstawać, bo mierzyły ciśnienie wszystkim, to ciśnienie zresztą było mierzone rano i wieczorem, nie wiem po co. O 8 było śniadanie, potem leki, a potem salowa myła podłogi w sali i na czas wyschnięcia podłogi zamykała sale i nie było gdzie się podziać. O 9 był obchód i dr chodziła i zadawała pytanie jak się dziś czuje i tyle.

 

Łazienka na dzień była zamykana, otwierali tylko rano i wieczorem, więc kapanie czy jakieś pranie tylko w tym czasie. Jak już ktoś wyprał sobie gatki to nie można było ich suszyć na kaloryferach i nie można było nic kłaść na parapetach. Więc jak się te mokre gatki powiesiło na poręczy od łóżka to piguły latały przed obchodem i kazały je na ten obchód chować. W salach były szafki przy łóżkach i szafki na rzeczy osobiste, ale były zamykane na klucz i otwierane tylko dwa razy na dzień, więc nie można było nawet dostać się do swoich rzeczy. Telefony tez ładowały tylko dwa razy na dobę. Piguły się wiecznie darły i straszyły pasami i zastrzykami.

 

W środy był tzw. psychorysunek z psychologiem, ale nie uczestniczyli w nim wszyscy, tylko te osoby, które "zaprosił" pan psycholog. Ja byłam 2 miesiące i dopiero w ostatnim tygodniu szanowany pan psycholog łaskawie mnie "zaprosił".

 

Z racji tego, że nie podpisałam zgody na leczenie odbyła się bez mojej obecności rozprawa, na której ustalono, że moje przyjęcie do szpitala było zasadne, mimo, iż jak już wcześniej wspominałam z nikim nie rozmawiałam.

 

Przez sześć tygodni byłam całkowicie zamknięta - nie mogłam chodzić nawet na spacery w grupie. A przez 2 miesiące zaledwie trzy razy terapeutka przyniosła do robienia jakieś kwiatki z bibuły i kilka razy zrobiła muzykoterapie - czyli przez 20 minut puszczała muzykę.

 

Czy ktoś z Was trafił też do szpitala, w kórym są aż tak chore "zasady"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc. Wpadłam po pachy w bulimię. Nie radzę sobię już w ogóle, do tego depresja i takie tam. Z 44kilo(waga,przy ktorej czuje sie dobrze,zdrowo i zgrabnie) skoczylam do 48 i jestem flegmatyczna,zmeczona i zajadam emocje,po czym znowu wyrzuty sumienia-czasem zwracam,czasem nie mam sily... Ale nie o sama wage chodzi. Chodzi o zdrowie,wiem,ze nie mam sklonnosci do tycia i jesli zaczne jesc jak czlowiek,waga sama sie ustabilizuje. Moje pytanie brzmi, jak wyglada leczenie bulimii w szpitalach?Jak wyvlada jadlispis dla osob ktore nie musza juz tyc?Czy warto?Pod uwage biore Starogard Gdanski lub Srebrzysko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczenie się w szpitalu w oddziale ogólnym nie jest moim zdaniem dobrym pomysłem. Są przecież specjalnie ukierunkowane oddziały leczenia zaburzeń odżywiania.

Ja leżałam w szpitalu na bulimię. Pytali mnie po każdym posiłku czy wymiotowałam, ale zupełnie nie pilnowali ani żadnych rozmów z psychologiem, nic. Bez sensu pobyt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczenie się w szpitalu w oddziale ogólnym nie jest moim zdaniem dobrym pomysłem. Są przecież specjalnie ukierunkowane oddziały leczenia zaburzeń odżywiania.

Ja leżałam w szpitalu na bulimię. Pytali mnie po każdym posiłku czy wymiotowałam, ale zupełnie nie pilnowali ani żadnych rozmów z psychologiem, nic. Bez sensu pobyt.

 

zgadzam się/ kilka lat temu rowniez trafiłam do szpitala z bulimią. do szpitala w ktorym znaczna cześć osob stanowiły patologie i to dosłownie. wtedy jeszcze byłam niepełnoletnia, umieścili mnie na tym oddziale młodzieżowym z ćpunkami, chłopcami i dziewczętami z zakładów poprawczych i całą bandą zwyrodnialcow, którzy kradli żarcie i znęcali sie nad innymi.

oddziały ogólno psychiatryczne odradzam, jeżeli mowa tu o oddziałach młodzieżowych. najlepiej szukać czegos typowo pod zaburzenia odżywiania. wyłącznie. koniecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczenie się w szpitalu w oddziale ogólnym nie jest moim zdaniem dobrym pomysłem. Są przecież specjalnie ukierunkowane oddziały leczenia zaburzeń odżywiania.

Ja leżałam w szpitalu na bulimię. Pytali mnie po każdym posiłku czy wymiotowałam, ale zupełnie nie pilnowali ani żadnych rozmów z psychologiem, nic. Bez sensu pobyt.

 

zgadzam się/ kilka lat temu rowniez trafiłam do szpitala z bulimią. do szpitala w ktorym znaczna cześć osob stanowiły patologie i to dosłownie. wtedy jeszcze byłam niepełnoletnia, umieścili mnie na tym oddziale młodzieżowym z ćpunkami, chłopcami i dziewczętami z zakładów poprawczych i całą bandą zwyrodnialcow, którzy kradli żarcie i znęcali sie nad innymi.

oddziały ogólno psychiatryczne odradzam, jeżeli mowa tu o oddziałach młodzieżowych. najlepiej szukać czegos typowo pod zaburzenia odżywiania. wyłącznie. koniecznie

tak tak, bedzie mozliwosc pobytu na oddziale dla osob z ED. a czy jesli mam wage w normie to bedzie taki mega nacisk na jedzenie czy jesli cos mi nie bedzie smakowac to nie beda mi wpychac? chce sie nauczyc odzywiac normalnie, a jak wiadomo zmuszanie do jedzenia w przypadku bulimii nie jest zbyt dobre. Myslisz,ze bedzie mizliwosc konsultacji z dietetykiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

damaged0, a co to za szpital i co to za Oddział? z tym dietetykiem to szczerze watpię. nie wiem jak inne oddziały funkcjonują. ja pamietam, że dziewczyny chore na anoreksję potRafily pół dnia spędzić na stołówce patrząc sie na kanapkę z szynka której nie miały najmniejszej ochoty zjeść . nie mogły odejsc od stołu poki nie zjadly. nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

damaged0, a co to za szpital i co to za Oddział? z tym dietetykiem to szczerze watpię. nie wiem jak inne oddziały funkcjonują. ja pamietam, że dziewczyny chore na anoreksję potRafily pół dnia spędzić na stołówce patrząc sie na kanapkę z szynka której nie miały najmniejszej ochoty zjeść . nie mogły odejsc od stołu poki nie zjadly. nie wiem.

 

Oddzial Mlodziezowy w Starogardzie Gdanskim.. tak zwane Kocborowo chyba. Ja nie mam zamiaru sie tam glodzic. Na anoreksje nie cierpie. Chce jesc normalnie, ale tez tak, zebym mogla sobie wybrac, a nie ze mnie beda zmuszac, co w sumie nie powinno byc problemem jak dla osoby o poprawnej wadze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam w klinice na Sobieskiego 9 w Warszawie. Zgłosiłam się z borderline, ale w toku terapii wyszło, że mam również anoreksję. Mają tam specjalny kontrakt i dodatkowe zajęcia dla osób z zaburzeniami odżywiania. Mi pomogło. Oczywiście wszystko okaże się w praniu, ale nie mam już obsesyjnych myśli na temat odchudzania. Polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zależy od danego szpitala i specyfiku oddziału- ale zwykle tak

- pobudka

- śniadanie

- leki

- ewentualnie jakieś zajęcia- społeczność terapeutyczna, aktywność ruchowa, czasami jakieś indywidualne konsultacje z psychologiem

- obiad

- leki(jak ktoś bierze po południu)

- kolacja

- leki

- spanie

(większość czasu to czas wolny czyli szwędzanie się po oddziele, rozmowy z innymi pacjentami, palarnia, gry w karty itp)

i jedziemy od początku.

 

No chyba,ze trafisz na typowy OLZN- tam jest dużo zajęć, terapia grupowa, ruchowa, arteterapia, masz indywidualnego psychoterapeutę itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×