Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Sny to największy koszmar. Śnią mi się faceci, którzy podobają mi się na jawie (ale podobają, a nie od razu chcę Marcina z nimi zdradzić). Budzę się pełna wyrzutów sumienia, a jak jeszcze zobaczę tę osobę danego dnia to lęk urasta do wielkich rozmiarów.

 

Zaczęłam pracę i podobno miało być super. Skoro piszę, to wiadomo, że nie jest. Rano dajemy sobie tylko buzi i zaraz Marcin wychodzi, ja wstaję po godzinie, idę do pracy, prosto stamtąd na zajęcia i do domu na około 18, jak on wraca. Ale oczywiście jestem zmęczona, mam wszystkiego dosyć, a poza tym zazwyczaj muszę coś zrobić na następny dzień. W efekcie nie mamy prawie dla siebie czasu. Oczywiście dla każdego byłoby to normalne, ja oczywiście to widzę jako początek rozpadu związku, boję się, że się od siebie oddalamy i doszukuję niewiadomo czego. Mam wrażenie, że nie chciałam zacząć pracy, bo obawiałam się właśnie tego. Moim zdaniem po prostu się zaczynam oduzależniać, bo moje uczucie od pewnego czasu przybrało formę narkotyku. A ja zamiast się cieszyć, to zaczynam się bać, bo nie potrafię chyba inaczej kochać niż uzależniając się od drugiej osoby :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie i wybaczcie pesymistyczny ton. u mnie lichawo... na pewno za sprawa ksiazki karen horney "neurotyczna osobowosc naszych czasów" w ktorej autorka pisze o neurotycznej potrzebie milosci i wszystko zgadza sie ze mna. to zabieganie o kochanie, akcetacje i uznanie innych, a jednoczesni zazdrosc i krytyka wobec ludzi... eh. wg niej neurotyk nie potrafi kochac... mam wrazenie ze swiat mnie chce zniszczyc. drugi powod to tak jak u was faceci, o matko. :( co ja z tym mam. spodobalam sie z miesiac temu takiemu kubie, przystojny chlopak, gdybym byla zdrowa podobalby mi sie. w momencie kiedy przyjaciolka zadzwonila z wiescia ze ja tez podobam sie kubie ja dostalam ataku paniki, agresji, zgonilam wszystko na nią. bo to ze mu sie podobam chyba taka mi sprawilo przyjemnosc [to chyba normalne przy komplementach?] ze od razu pomyslalam ze ja tez jestem w tym czlowieku zabojczo zakochana. on od kilku dni ma dziewczyne a ja zastanawiam sie czy nie jestem zazdrosna i rzeczywiscie - jestem. zabijcie mnie.... :(

w dodatku wszyscy trąbia jaki to ten Kuba nie jest przystojny.... a mi sie Andrzej zupelnie teraz nie podoba wiec jestem załamana. Nie wiem jak u Was ale moj chlopak to najnormalniejszy facet na swiecie, zadne bozyszcze, ale kiedys bylam z nim szczesliwa i wydawal mi sie najpiekniejszy. teraz kojarzy mi sie z natrectwem, jestem wrecz przekonana ze go nie kocham.... ma sa kra....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie dziewczynki, moge sie przyłaczyc??

 

od jakiegos czasu tez mam natrectwa zwiazane, z tym czy kocham mojego ukochanego... :(:( mam takie jazdy...łącznie z tym, że pewnie jestem less, i podobaja mi sie kobiety :shock:

jestem z nim 6 lat, kocham nad zycie, ale przez te natrety mam dosc wszystkiego!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

dawno mnie tutaj nie było ale widzę że definicję nerwicy natręctw należałoby rozszerzyć. Już nie seks i religia są głównym tematem natręctw ale właśnie ten dobrze znany nam temat.

Ze względu na to, że miałam okazję przechodzić przez to samo, mogę wam poradzić:

1 Jeśli czujecie, że te myśli was atakują i zagrażają wam w jakiś sposób nie czekajcie i udajcie się do psychologa! Nie łudźcie się, że natręctwa miną samowolnie trzeba się wiele napracować i nauczyć się żeby sobie z nimi poradzić ale naprawdę warto!

2 Obudźcie się! Ja byłam zszokowana kiedy uświadomiłam sobie, że żyję w świecie wyobrażeń i iluzji bo kiedy analizujecie myśli natrętne, przejmujecie się nimi żyjecie swoją wyobraźnią a nie realnym życiem. Wasze realne życie przepływa wam przez palce. Nie wiecie co się z wami dzieje ani co się dzieje wokół was kiedy tak analizujecie myśli. Jesteście uwikłani w gry jakie toczycie w waszej głowie ale te gry nie dzieją się w rzeczywistości. Poprzez rozmyślanie tracicie kontakt z tym co dzieje się z wami i wokół was w chwili bieżącej a dzieje się wiele pozytywnego ale wy nie jesteście tego w stanie zobaczyć bo żyjecie w świecie iluzji. Odrzućcie iluzje i wyobrażenia.

3 Tak naprawdę to co teraz czujecie, sposób w jaki się zachowujecie to nie jest wasz sposób bycia. W tej chwili jesteście wypisz wymaluj swoimi rodzicami bądź osobami, które miały wpływ na wasze wychowanie i wasze uczucia.

4 To nie wasi partnerzy są problemem tylko wasze podejście do nich, które niekoniecznie musi być waszym podejściem (patrz punkt 3).

5 Nerwica to konflikt. W tym wypadku chcecie kochać właśnie tych partnerów z którymi jesteście obecnie ale jak to ładnie ujął de Mello jesteście zaprogramowani na cierpienie, nieufność, brak wiary w siebie, brak ufności w swoje decyzje, nie czujecie się bezpieczni choć w rzeczywistości jesteście jak najbardziej bezpieczni. Nie wierzycie, że macie prawo żyć jak chcecie i możecie kochać kogo chcecie. Żyjecie ograniczeniami, które wtłuczono wam albo wy sobie wtłukliście do głowy i to one blokują was.

6 Przyjmijcie do wiadomości, że nie ma ludzi doskonałych wy również jesteście niedoskonali. MACIE PRAWO POPEŁNIAĆ BŁĘDY, MACIE PRAWO MYŚLEĆ CO CHCECIE ALE TO OD WAS ZALEŻY, Z CZYM SIĘ ZGADZACIE A Z CZYM NIE.

7 Zaakceptujcie w sobie wasze negatywne emocje. W każdym człowieku tkwią i pozytywne i negatywne siły ale to od was zależy, którymi będziecie się kierować w życiu. Jeśli chcecie cały czas cierpieć no to ok ale nie łudźcie się że inni będą chcieli cierpieć razem z wami nie miejcie pretensji do innych, że oni chcą być szczęśliwi bo taką ścieżkę wybrali. Wam się wydaje, że jak teraz cierpicie to będziecie cierpieć już zawsze otóż nie, w każdej chwili możecie zmienić swoje podejście do życia ale musicie chcieć go zmienić. Nie wińcie wszystkich i wszystkiego za wasze cierpienie bo to wy decydujecie czy chcecie być cierpiętnikami czy ludźmi szczęśliwymi. Nikt prócz was za was waszego życia nie przeżyje a życie jest krótkie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga25:

 

Pieknie to napisalas, ale zauwaz, ze nie kazdy pasuje do Twojego opisu. U mnie sytuacja jest zupelnie inna. Jestem chory na nerwice objawiająca sie wlasnie natertnymi myslami i moim zdaniem swietnie sobie z nia radze. Pare sytuacji uswiadomilo mi tak jak Tobie, ze nie ma sensu robic z siebie ofriary i cierpiec "dla zasady" i jeszcze wciagac w to innych. Nauczylem sie w dosc efektywny sposob kontrolowac swoje mysli, nie czuje sie zaprogramowany na cierpienie, nieufnosc oraz wiem, ze jestem niedoskonaly. Moge smialo powiedziec, ze mimo swojego problemu jestem szczesliwym czlowiekiem. Zawsze bylem optymista i nie mam w zwyczaju zalamywania sie, ale problem polega na tym, ze moja kobieta nie podchodzi odpowiednio do mojego problemu. Wiadomo, ze nie jestem jeszcze w 100% zdrowy i czasem za bardzo przejmuje sie pewnymi rzeczami, ale jedyne czego od niej oczekuje, to delikatne wsparcie kiedy wlasnie widzi, ze niektore sytuacje odbieram bardziej emocjonalne. Ona niestety reaguje na to w taki sposob, ze zamyka sie w sobie i jest wkurzona na mnie, co oczywiscie generuje w moim ciele dodatkowe niepotrzebne leki. Barkuje mi prostego zdania, "nie steresuj sie, wszyskto jest pod kontrola" To nie jest duzo i bardzo by mi pomoglo , ale niestety moje prosby sa ignorowane.

 

Nie wydaje mi sie, ze podchodze do swojej partnerki w zly sposob. Nie jestem paranoikiem, ktory przezywa kazde zle spojzenie i gest. Moj lek nasila sie poprostu kiedy widze, ze ona jest za to na mnie obrazona, ze nie jestem tak silny psychicznie jak ona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

u mnie bez zmian, ale też bez łez. Bywa naprawdę ciężko, bo wydaje mi się ze wmawiam sobie milosc, ze tak naprawde nie kocham i musze odejsc, jesli chce byc szczesliwa. Ale wiecie co, nie zostawie tego czlowieka, nie ma mowy. Coś nie pozwala mi od tak dlugiego czasu odejsc i ja chyba sama nie chcę. Trzyma sie mnie jeszcze mnsotwo natretcw, szczegolnie upierdliwe są te zwiazane z innymi facetami, dlatego nauczylam sie juz i nie wychodze na zadne imprezy bez Andrzeja, bo wiem czym mi to grozi. Pozniej zamartawiam sie czy ktoregos nie kocham, czy ktorys nie jest przystojniejszy, madrzejszy, zabawniejszy. Nie jestem jeszcze gotowa na wyjscie z bezpiecznego kata swojego domu. A jak Wy zyjecie?

Witaj Karl22, mam nadzieje ze z czasem bedzie coraz lepiej. Grunt to wreszcie pojac ze wsyzstko, nawet milosc ma swoje dobre ale i zle strony. Najwazniejsze jest to zeby pielegnowac i ufac pozytywom. Mam nadzieje ze kiedys mi ta cała paranoja minie, ze poczuje ze kocham i ze wszyscy damy rade ! Musimy :)

pozdrowienia :**

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno mnie tu nie było, cały czas walczę z niechęcią, blokadą i odpychaniem...

 

Ale dzisiaj przyszła najgorsza myśl, że chcę odejść od męża.. :(. Że na pewno tego chcę i badam swoją rekację na tę myśl, i pojawiają się kolejne, że chcę.. że nie mogę z Nim żyć. Płakać mi się chce :((((((((((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marto,nie zalamuj sie! Jakis czas temu slyszalam o pewnej kobiecie,ktora przez lata walki z depresja i nerwica " nie kochala" swojego meza...blokada ustapila po dlugim czasie,ale kobieta dzis jest bardzo z siebie dumna i mowi,ze nie zaluje,iz zostala z mezem.Wycierpiala swoje,ale teraz wreszcie jest szczesliwa i czuje,ze naprawde kocha...Trzymaj sie,Martusia!!

 

---- EDIT ----

 

Prawda jest taka,ze ta chora czesc Ciebie nakazuje Ci zostawic Twojego meza,natomiast ta zdrowa nie pozwala Ci od niego odejsc,bo Ci na nim zalezy...I to sie liczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam !!!! Jesteście kochani !!! Wiem, że to nie może trwać w nieskończoność, ale czasami myslę a co będzie jak choroba się skończy i po niej okaże się, że nie kocham??

 

No ni, muszę być dzielna... muszę... dla siebie, męża i maluszka, którego noszę w brzuchu !!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marto,ciesze sie,ze zostaniesz mamusia!!To naprawde dobra wiadomosc,no i moze narodziny malenstwa jeszcze bardziej Was wszystkich do siebie zbliza!Wierze w to!

Juz same slowa : "Musze być dzielna...dla siebie,meza i maluszka(...)" mowia jak bardzo Ci zalezy na Twoim ukochanym i jak bardzo pragniesz miec wspaniala rodzine:)Trzymam kciuki za Wasza trojke!God bless you!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to co zle wyplywa z nas, choc nam wydaje sie ze nasi partnerzy są winni. ale gdyby naprawde byli tacy źli, zadna z nas nie marnowalaby tyle czasu i zdrowia na walke z myslami. nie zastanawiajmy sie nad tym czy to nerwica, czy nie. znalezlismy sie na tym forum, trafilysmy na siebie, ciagle tak bardzo cierpimy. to niepodwazalny dowód na to ze jednak jest o co walczyc i z czymś sie zmagac. to cos to wstretna choroba. ale musimy byc silne.

nie mozemy dopuscic do tego, zeby to cale nasze zepsucie przelało sie na naszych kochanych, musimy zatrzymac je w sobie i w sobie zwalczyć. bo pozniej mozemy zalowac tego co stracimy. i to z wlasnej winy. wczoraj czytalam przed snem "kochaj siebie a niewazne z kim sie z wiazesz", serdecznie polecam ta ksiazke !!. autorka tak cudownie pisze o tym jak uratowala swoj zwiazek. i zaznaczala ze wina nie lezala po stronie jej partnera, ale musiala przejsc dluga droge zeby samą siebie pokochac. jej zdaniem wazna jest prawda, musimy rozmawiac szczerze z ukochanymi bo chyba wszyscy wiemy jak ogromny bol sprawia nam udawanie ze jest ok, kiedy w srodku czujemy odraze do partnera. coś naprawde da sie zrobic ! Bóg jest po naszej stronie, gleboko w to wierze ! :) trzymajcie sie !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też miałam takie natręctwa ( a których nie miałam?? :)) jestem z moim 4 lata, teraz leci piąty. A dopiero niedawno(kilka miesięcy temu? ) powiedziałam mu, że go kocham. A wczesniej non stop takie myśli, że go nie kocham, bo cos, że mi się nie podoba, że jest za wysoki, że jest blondynem itd. Nawet kiedyś z nim zerwałam!! A to dlatego,że spodobał mi się jego kolega, a to jz było zdecydowaną oznaką, że nie kocham Daiela. I co, trwało to 5 dni, tyle bez niego wytrzymałam:)) Teraz wiem, że go kocham, najbardziej na świecie. A wszystko właśnie przez to: nieufanie własnym uczuciom, nie pozwalanie na nie, cenzurowanie ich. Nie rozumiałam, że uczucia są częśćią natury człowieka, nie są ani dobre ani złe. Wszystkie negowałam i starałam się ukryć. A co najlepsze: wszystkie były złe, niedobre. Ale to już minęło:) To kolejny problem, który zniknął dzięki terapii!

 

Pozrowiam:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie wszyscy! czytam ten temat od dwoch miesięcy i dopiero teraz postanowilam cos napisać. Bałam sie wczesniej poniewaz pisanie tutaj to jakby dowód na to ze ja mam podobny problem co większośc z Was. To tak jakbym przyznała sie do tego i już nie ma od tego odwrotu. Nie jestem jeszcze w stanie opisac co ja przeżywam w moim związku od jakiś ponad dwóch miesiecy poniewaz boje sie nawet o tym pisać. To jest dla mnie strasznie ciężki temat. Nigdy nie przypuszczalam ze to mnie spoka. Zastanawiam sie tylko czy to dlatego ze czegos sie boję czy po prostu związek sie zmienia i moje uczucia tez:(

Jak Wy z tym zyjecie na co dzien? czy caly czas odczuwacie lęk i rozdrażnienie? jak tu zyć jak w czlowieku rodzą sie takie okropne uczucia?

pozdrawiam Was wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konewkoo dziekuje ze odpisalas ma moja wiadomosc i ze ktos po prosty przeczytał i odpisal:) widzisz ja juz tyle razy o początku moich mysli pisałam i mówiłam ze czasami to ciężko mi pisac bo nie wiem od czego zacząć. Ja bylam za granicą i na poczatku to sie objawiło spadkiem nastroju ale takim według mnie bardzo mocnym, Leżałam w łóżku i ten nastrój po prostu przyszedł. Byl bardzo okropny. Trwalo to moze kilka dni, potem to minęło ale mysle ze od tego momentu zmieniłam sie, stałam sie badziej lękliwa, drażliwa, więcej rzeczy mi nie pasowało. Po kilku tygodniach mialam atak lekowy, czułam dretwienie ud, bylo mi słabo, musialam sie położyc i najgorszy byl ten lęk i niepokój ktory w sobie czułam. Myślelismy ze to dlatego ze na drugi dzen miałam zaczac nowa prace ale ja jednak podswiadomie wiedzialam ze dzieje sie ze mną cos złego. Wróciłam. On został bo ma dobra pracę. Od razu zapisalam sie na terapie, na szczescie finansowo daję radę chociaz czasami jest ciężko. Trafilam za pierwszym razem na dobrą psycholog, ona mi troche pomogła. Na poczatku to bałam sie wychodzic z domu do sklepu, duzo zaczelam czytac o tym w necie i myslłam ze mam po prostu nerwicę albo depresję. A mysli przyszły pozniej, okolo póltora miesiaca po ataku lekowym, ze ten lęk zwiazany jest z moim chłopakiem

:( nie muszę z nim rozmawiac, nie czuje potrzeby wysylania smesów:( rozmawia mi sie z nim róznie, ale nie jest tak jak wczesniej...

więcej napisze cos pożniej bo teraz te pisanie zmeczylo mnie psychicznie, czasami mam ochote wyć zeby wszyscy wiedzieli jak jest mi smutno i żle!

pozdrawiam wszystkich i czekam ze sie odezwiecie, mimo ze nadchodza swieta mam taką wiare ze wtedy sie pokarzecie na forum i bedziemy mogły razem popisać sobie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oliwio ja także doskonale Cię rozumiem. Choć gdybym tego nie przeżył nie uwierzyłbym, że można tak się męczyć. Że pomimo tego nie chcemy odchodzić. Że coś nas trzyma tak mocno, że nie wyobrażamy sobie życia bez niej/niego. Że można przeżywać tak okropne katusze tylko dlatego, że chcemy być szczęśliwi, szczęśliwi z tą/tym wybrankiem i tylko z tym...nikim innym. Co się z nami dzieje? Nie wiem ale nie zamierzam się poddawać. Z resztą prawie napewno lęki wróciłyby obojętnie co zrobimy, trzeba je pokonać a nie poddać się temu czego chcą. Wytrwałości moje drogie koleżanki i koledzy... pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marto ja tez nie wytrzymuje, mi jest moz eciut teraz latwiej bo ja jestemw w polsce a chlopak za granica ale w za miesiąc przyjedzie i ma zamieszkac tu gdzie mieszkam. a ja sobie tego nie wyobrazam:( matko co sie stalo ze mną? tyle bylo planów...ja nawet nie wiem czy bede w stanie widywac sie z nim czesto skoro mam lęki to dlaczego mam chciec sie z nim widzieć? nie potrafie skonfrontowac mojego lęku z nim bo go po prostu nie ma przy mnie wiec boje sie tego jak bedzie blisko:( mysle ze wtedy wyjasni sie na ile jestem silna a jestem z tych co sie wycofują ( mimo ze dla innych wyglądam na osobę raczej pewną siebie), chlopak powiedzial gdzie podziala sie ta dziewczyna ktora znał bo ja nawet nie potrafiłam mu powiedziec co bede robic jutro, mowiłam ze wszystko mnie przerasta, wrocilam, nie pracowałam, na szczescie rodzice sie mna zaopiekowali i mi pomagaja i moge u nich mieszkac, do pracy boje sie isc ale terapia mi pomogla na tyle ze dorabiam sobie na czarno i mysle o powrocie do "normalnej" pracy:)

ale nie ma w moich planach mojego chlopaka:( jestem okropna

Marto a tym masz chyba męża prawda? nie pamietam dokladnie wiec jak sie mylę to mnie popraw:) jak sobie radzice nacodzien? kazdy czlowiek broni sie przed tym co sprawia mu ból nawet ten psychiczny, wiec w związku z tym nie macie ochoty uciec? powiedziec ze to koniec? bo jak mozna tak dluzej zyc? czy macie wrazenie ze jeszcze troche wytrzymacie ale za kilka miesiecy powiecie ze to koniec?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Oliwko!! Cieszę się i nie cieszę, że do nas dołączyłaś, to znaczy, że kolejna osoba potwornie cierpi :((. Dobrze pamiętasz, że ja mam męża, wyszłam za Niego ponad 3 miesiące temu, po 1,5 roku zmagania się z odpychaniem, lękiem, depresją i brakiem uczuć. Ktoś pewnie zapyta po co się w to wszystko pchałam, ale ja nie wyobrażałam sobie odejść, nie chciałam tego za żadne skarby, wolałam życie z cierpieniem, niż bez mojego M. I tak każdego dnia zmagam się z wielkim psychicznym bólem, odpychaniem od męża, czasami złością i nienawiścią, i kompletnym brakiem uczuć. Ale nie chcę od Niego odchodzić, nawet jak bym miała każdego dnia do końca życia myśleć, że wolę umrzeć. Pytasz czy mamy mysli, że pewnego dnia nie damy rady, że chcemy uciec od obiektów naszych natręctw, od cierpienia? Tak, tu dokładnie o to chodzi, w moje głowie wszystko krzyczy, że ja nie chcę z Nim być, że chcę uciec, ale rzeczywistość jest inna. I wiem jedno.. chociażbym miała czołgać się po podłodze z bólu, to nie odejdę, bo Jego i tylko Jego chcę! Pozdrawiam Cię serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem z najcudowniejszym facetem pod słońcem. Bez którego życia sobie nie wyobrażam. Mimo, że jesteśmy razem dopiero pół roku...

 

I co? Skoro robię awantury o byle co, przyczepiam się byle czego, ostatnio prawie go rzuciłam, bo sobie ubzdurałam, że nie ma dla mnie czasu.

Inna sprawa, że TŻ jest istotą niezależną i introwertyczną, i po prostu niektórych rzeczy nie rozumie, choć stara się pomóc na tyle, na ile może nie rozumiejąc za bardzo co czuję, nie będąc nerwicowcem :/

 

Eh. Nie chcę tego zniszczyć :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konewkoo1 nawet na wigilie nie udalo ci sie zlapac rownowagi i znalesc troche radosci? szkoda, mam takie pytanko, jesli nie hcce to mozesz nie odpowiadac, nie chcialabym zeby wyszlo zesie dopytuje ale po prostu chcialabym wiedziec jak to u was wygląda bo szukam dla siebie jakiegos ratunku. Czy ty mieszkasz ze swoim facetem? jesli nie to czy decyzja o wspolnym mieszkaniu napawa cie lękiem?

aha i ponawiam pytanko czy chodzicie na terapie? ja chodze, napisze wam pozniej co moja psycholog mowi mi na terapii. Pozdrawiam wszystkich i piszcie jak wam mijaja swieta, u mnie nie jest zle ale kto wie co bedzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konewkaa hehe ja miałam to samo, identycznie, ciągłe myśli co będzie jeśli za miesiąc okaże się że to nie ten? I co minął miesiąc i jesteśmy razem, więc może to coś znaczy, faktem jest że pojawiło mi się sporo nowych myśli i podejrzeń na temat mojej osoby (np. czy nie jestem lesbijką itp), ale mimo wszystko czasem wciąż odczuwam lęk i niechęć do męża. Ale staram sie to ignorować, mówie sobie co ma być to będzie, jak sie za miesiąc okaże że to nie ten, to odejdę, nie jestem w więzieniu mam prawo, a ludzkie zdania i uczucia także się zmieniają, raz podjętą decyzję można zmienić to nie grzech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×