Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

INTEL,

Wlasnie zawsze mnie zastanawialo, ze lit Ci kiedys pomogl (choc miales sraczke i z niego zrezygnowales)

a kwetiapina nie.

W miksie zas powinno byc tak, ze lit nie pomaga a kwetiapina jest jednym z lepszych lekow.

 

A z tym się nie zgodzę. U mnie gdy mam mix kwetiapina powoduje depresję. A tak w ogóle to mix jest największym gównem trudnym do opanowania. Manię zwalczyć najłatwiej, depresję trzeba przeżyć jak katar-leczona czy nie leczona trwa tyle samo, ale mix, który jest zarówno moim jak i Intela przekleństwem, prowadzi tylko do jednego, o czym od kilku postów mówi INTEL. Ta myśl jest tak kurewsko upierdliwa i tak zachęcająca, że czasem trudno myśleć o czym innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozliczałem przed chwilą PIT-a. Narobiłem błędów. Właśnie takie momenty utwierdzają mnie ,że nie da się chociażby na godzinę przestać myśleć o chorobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thiocodin - tabletki na kaszel.

 

Poczytaj...

 

http://neurogroove.info/trip/kodeina-pierwszy-przyjemny-raz

 

Kupiłem właśnie 3 paczki. Koło 8zł za jedną. Nigdy nie korzystałem z żadnych używek poza fajkami, nie mówiąc nawet o trawie czy narkotykach, więc może na mnie zadziała. Póki co ratuję się 300mg wenli i 45mg mirty i szału nie ma.

Dlatego najbardziej w swoim Chadzie nienawidzę "sezonowości". Na jesieni i w zimie nawet 4 antydepy by mnie nie wystrzeliły, a na wiosnę nawet kastrująca paroksetyna wprowadza mnie w hipomanię, w trakcie której wpadam w długi i sypiam z laskami, do których koniec końców mam obrzydzenie. Co za syf. Jedyny skuteczny u mnie lek - karbamazepina - ryje mi wątrobę i żołądek do tego stopnia, że nie mogę nic jeść i rzygam jak pies. Jebane choróbsko!

 

Poznałem tydzień temu przez neta kobietę. Na drugi dzień spotkaliśmy się. Byłem mega oczarowany, zachwycony, nagle wszystkie emocje wróciły i świat stał się piękny.

I piękny był tylko kilka dni. Kiedy po imprezie w nocy wylądowaliśmy u niej w pokoju (zarzekała się że jest niepijąca, a po 5-6 piwach była trzeźwiutka), w którym walały się butelki po alkoholu i puszki z piwami. Cały czar nagle prysnął. Odmówiłem seksu, myślę że nawet mój penis zbuntowałby się mając penetrować 20-letnią alkoholiczkę.

20 lat mieszkałem z osobą, dla której butla była ważniejsza ode mnie, więc podziękuję.

Nagle życie stało się bez sensu. Poszedłem na siłownię i wyżyłem się do tego stopnia, że dziś nie mam siły się ruszać.

I niech mi ktoś powie, że z zaburzeniami można normalnie żyć, to go wpakuję na tydzień w moją skórę.

Naćpałem się clonzepamem w po akcji z tą panną i objechałem pociągiem całą Polskę. Przy okazji pociąg w Zakopanem odwiózł nie na bocznicę, bo zbakany clonazepamem nie wiedziałem co się dzieje.

 

Ot taka historia, która pewnie wielu z Was nie dziwi.

Dziękuję za uwagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znowu wyjątkowo i niechętnie zgodzę się z Widmem, że strasznie upośledza postrzeganie świata depresja.

Stany psychiczne w niej mają jednak różne nasilenie. od doła i zniechęcenia do tak straszliwego samopoczucia z niepokojem, lękiem, że istnieje tylko to samopoczucie. Prosiłem Matkę 1,5 roku temu, żeby mi załatwiła benzo, bo tylko leżałem zwinięty w kłębek i niezdolny dosłownie do niczego, absolutnie żadnej czynności. Miałem taki stan kilka tygodni i jeśli utrzymywałby się, wolałbym umrzeć.

Miałem jednak takie okresy wcześniej i zawsze już jestem pewien, że przejdzie. Szkoda, że od roku do nawet trzech lat trwają u mnie epizody depresyjne. Ostani niecałe dwa lata.

Głupio mi teraz pisać tu w obliczu np. jazdy Intela i innych, którzy z racji swojego typu ChAD mają stale i bez przerwy źle.

Zauważyłem jednak, że też występują tu różne stany. Od chęci śmierci, do możności życia (absolutnie nie normalnego funkcjonowania).

Także do tego relatywnie lepszego okresu należy doczekać i oby przyszedł szybko.

Trzymajcie się wszyscy będący na dnie, bo zawsze przyjdzie lepszy czas, choćby nienajlepszy.

No i jest coś w tym, aby w epizodach manii i depresji nie podejmować ważnych życiowych decyzji, właśnie ze względu na różowe lub czarne okulary.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thiocodin - tabletki na kaszel.

 

Poczytaj...

 

http://neurogroove.info/trip/kodeina-pierwszy-przyjemny-raz

 

Kupiłem właśnie 3 paczki. Koło 8zł za jedną. Nigdy nie korzystałem z żadnych używek poza fajkami, nie mówiąc nawet o trawie czy narkotykach, więc może na mnie zadziała. Póki co ratuję się 300mg wenli i 45mg mirty i szału nie ma.

 

Kodeina działa ale jak się nie bierze antydepów, wzięcie jej z tym co masz w opisie może

skończyć się nawet zapaścią, więc uważaj, albo leki albo dragi, jedyne co mozna łączyć

w małych dawkach z twoimi lekami to najlżejsze kannabinoidy.

sam czasem waporyzuje 5mg Abbott UR-144 i mam te 30min fajnego stanu ;) ale i tak odradzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spoko, spoko, zacznie się wiosna, to zaczniemy być pobudzeni, zaczną się stany mieszane i skończy się sezon depresji ;)

 

Już sam nie wiem kim jestem. Może całkowicie zdrowym, użalającym się nad sobą leniem? :D

 

Yhy, a ja jestem wagonikiem. :D

 

slow_down, piszesz że się naciąłeś na dziewczynie, a potem że z zaburzeniami się nie da normalnie żyć. Przecież jedno nie ma związku z drugim.

 

Rozliczałem przed chwilą PIT-a. Narobiłem błędów. Właśnie takie momenty utwierdzają mnie ,że nie da się chociażby na godzinę przestać myśleć o chorobie.

 

Ale rozliczyłeś. (Ja się w życiu nie dotknęłam do pita. To nie ma związku z chorobą.) Skąd wiesz, że jakbyś był zdrowy, to byś nie narobił błędów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem ,że niemałe znaczenie w depresji ma też sen i dieta. Rano na śniadanie od tygodnia jem owsiankę, która działa energetycznie. Codziennie jem też skruszone skorupki od jajek + codzienny wysiłek fizyczny i wypijam szklankę pokrzywy. Czuje mniejsze zmęczenie. Nie wstaje taki przyjebany jak zawsze.

 

-- 28 lut 2015, 12:43 --

 

Dzisiaj czuje trochę lepiej :). To oznacza aktywniejszy dzień. Oczywiście oglądam dzisiaj MŚ w Falun i mecze. A wieczorem idę ze znajomymi na disco. Oczywiście u mnie jak zwykle na trzeźwo. W końcu jest sobota :D.

[videoyoutube=j8mwSKflXbU][/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Nie logowałem się od pewnego czasu na forum, ponieważ nieco zmniejszyły mi się wkurwy, napięcie i lęk. Forum jest antidotum, mogę chociaż tutaj wyżalić się komuś z mojego cierpienia. Nie chcę obciążać nim matki, bo ani mi ona nie pomoże a jej tylko zaszkodzi więc po chuj. W ogóle to odwiedziła mnie w Londku na kilka dni i ogólnie ten czas był niezły, czyli do wytrzymania. Stanu prawdziwego wewnętrznego spokoju nie czułem bowiem od lat. Niestety tzw. lepsze dni dobiegły końca. Dziś rano pojawiła się nagła zwyżka libido, co u mnie znamionuje kłopoty. I oczywiście z godziny na godzinę następuje faza większego napięcia i bliżej nieokreślonego ścisku w głowie. Sytuacja wygląda tak: faza irytacji na cały świat i chęć totalnej izolacji od ludzi plus mega dolina, rezygnacja i wyczerpanie fizyczne tym napięciem. Najśmieszniejsze, że tyle razy już to przechodziłem, że powinienem traktować to jak zwykły zimny prysznic, ale i tak jest ciężko. Wcześniej problemem było poranne wstawanie do pracy, teraz widzę, że to pestka przy tym jebanym napięciu. W swoich lekach nie "grzebałem" aż od 5 tyg. co jest sporym sukcesem, ale jak tak dalej pójdzie to chyba będę kombinował.

PS. Nadrobiłem całe zaległości w naszym wątku i widzę, że sporo się tutaj działo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczyna się mój najgorszy okres - przedwiośnie. Nie ma już sił z zeszłego lata i wiosny, właśnie się wyczerpały, a nowej wiosny jeszcze nie ma. Jest u mnie prawidłowość od wielu lat - marzec, kwiecień - niepokój ruchowy, kiedyś wzywałam pogotowie w poniedziałek wielkanocny. W latach kiedy się dobrze czułam i nie miałam specjalnie objawów, na przedwiośniu i tak zdarzało mi się złapać gonitwę myśli "z powietrza", bez żadnego powodu.

 

Od tygodnia dołaczyłam sobie do leków pernazynę ( nie ma jak mieć porządnie zaopatrzoną apteczkę), bo musiałam czymś zastopować właśnie ten rosnący niepokój ruchowy. Właściwie to nie włączyłam, tylko wzięłam w desperacji, żeby usiąść do pracy i pomogło. Sertalina nie polepsza sprawy, bo pobudza, zmniejszyłam, poza tym pernazyna zmniejsza działanie sertaliny (więc bez sensu brać je razem, ale tyle rzeczy nie ma sensu, że jedna więcej nie robi mi różnicy). Na pernazynie jest póki co błogo i spokojnie, poza fazami depresyjnego zamulenia i senności, za to ucięło mi na niej depresyjno-obsesyjne myśli i znowu mam trochę nadziei, że już się podźwignę z tej pułapki.

 

A tu o wpływie światła:

 

Kwiecień był okrutny nie tylko dla T.S. Eliota, wręcz przeciwnie wyniki wielu badań wskazują, że mniej więcej na kwiecień przypada największa częstość samobójstw, w kwietniu także do szpitali trafia najwięcej osób z chorobą afektywną dwubiegunową (Bembenek i Święcicki; wyniki niepublikowane). Czy to przypadek? Wydaje mi się, że nie. Kluczem do zrozumienia tego związku jest wpływ światła na psychikę człowieka. Wydaje się, że światło działa w pierwszym okresie leczenia głównie na napęd (Święcicki i wsp. 2005). Dopiero potem stopniowo poprawia się nastrój. W przypadku osób z ciężką, a nawet umiarkowaną, depresją i myślami samobójczymi poprawa napędu przed nastrojem może być bardzo groźna, o czym wiadomo nie od dziś. U innych chorych „nierównomierne” działanie światła na psychikę może skutkować wystąpieniem zespołów mieszanych, które jak wiadomo są bardzo nieprzyjemnie odbierane przez pacjentów. Przypuszczenie, że Eliot cierpiał na dwubiegunową postać ChAS jest oczywiście czystą spekulacją, przyznać jednak trzeba, że dobrze tłumaczyłoby wersy „Ziemi jałowej”. Rzeczywiście kwiecień jest okrutny, jeśli w tym miesiącu regularnie zmienia się fazę choroby, i nie warto w kwietniu jeździć na południe, bo to tylko może zwiększyć nasilenie problemów.

 

http://www.dwubiegunowa.net.pl/2014/02/17/dlaczego-kwiecien-jest-niebezpiecznym-miesiacem/

 

Swoją drogą zawsze lubiłam "Ziemię Jałową" Eliota, przypadeg?? ;)

 

Ta strofa mnie magnetyzuje:

 

Madame Sosostris, słynna jasnowidząca,

Była dzisiaj przeziębiona, niemniej jednak

Jest znana jako najmądrzejsza z kobiet w Europie,

Z tą chytrą talią kart. Tutaj, powiada,

Jest pańska karta, utopiony Żeglarz Fenicki,

(Gdzie były oczy, perła lśni. Patrz!)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu lipa. Szkoda już nawet pisać. W sobotę chodziłem ze znajomymi po barach. Czułem się jakbym był gdzieś obok. Wkurwiają mnie te zaburzenia poznawcze i zmęczenie. Mózg przyswaja informacje w zwolnionym tempie. Nie da się o tym wszystkim zapomnieć. Myśli się o chorobie od czasu wstania lewą nogą z wyra(tak mam łóżko ustawione) aż do zaśnięcia i tak dzień w dzień. Nic nie cieszy. Jedyne co się czuje to te przyjebanie i chęć aby jak najszybciej dzień się skończył. Nigdy już się nie odzyska dawnych emocji,planów, ambicji i pozytywnej energii czerpanej z życia. Nabyłem sobie biografię Roberta Enke. Bramkarza reprezentacji Niemiec, który leczył się na depresję i popełnił samobójstwo rzucając się pod rozpędzony pociąg. Fajnie się czyta takie historię żerujące na ludzkiej tragedii mimo iż umykają mi skupienie i szczegóły tej książki. W piątek do doktorka. Może poproszę o zmianę leku na Wellbutrin, chociaż straciłem wiarę w te gówniane leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśli się o chorobie od czasu wstania lewą nogą z wyra(tak mam łóżko ustawione) aż do zaśnięcia i tak dzień w dzień. Nic nie cieszy. Jedyne co się czuje to te przyjebanie i chęć aby jak najszybciej dzień się skończył. Nigdy już się nie odzyska dawnych emocji,planów, ambicji i pozytywnej energii czerpanej z życia.

 

Jeśli myślisz, że nigdy już nie odzyskasz tych dobrych rzeczy, to nic dziwnego, że się załamujesz. Nie cierpię na pozytywiozę (jest to płytka wiara, że pozytywne myślenie może wszystko odmienić), ale moje doświadczenie mówi mi, że ostatecznie powrót do życia nie zależy od siły objawów, tylko od tego czy się uparcie wierzy w ten powrót. Jeśli mówisz swojej psychice, że zawsze już będziesz na marginesie życia, to ona się na wiele rzeczy znieczula, zlewa Twoje dawne i obecne dążenia, zlewa relacje z ludźmi, zlewa ekspresje emocjonalną - bo skoro jej mówisz, że te funkcje nie będą już Ci potrzebne, bo i tak nie odzyskasz do nich dostępu albo zawsze będziesz z boku, to po co by się miała o nie starać. A jeśli wierzysz, że życie Cię dotyczy/będzie dotyczyć, to psychika będzie się rozkurczać i wracać do normalnej postaci. Albo poczeka do pierwszego lepszego okresu, żeby się odrodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren

To co piszesz o wiosnie i wplywie swiatla rowniez dotyczy mnie.

Nienawidze tej mieszanki energii ale i roztrzesienia a jesli wszystko

naklada sie jeszcze na gorszy nastroj to zaczynam buzowac przy czym wszystko nadal

jest podszyte mieszanka lepszego i gorszego nastroju.

Wyraznie zaczyna sie to od rozregulowania snu - budze sie szybciej choc nie zawsze z checia do dzialania.

Mnie z tego wyciagala kwetiapina choc kosztem lekkiego zmulenia.

 

-- 03 mar 2015, 09:40 --

 

Jack,

Refren dobrze prawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL 1, może pozytywne myślenie nie wyleczy choroby, ale niewątpliwie ma duży wpływ na proces leczenia i jej przebieg. I znane są przypadki wyleczenia z raka właśnie dzięki samozaparciu i wierze, że jest to możliwe. Psychika ma znaczący wpływ nie tylko na choroby psychiczne, ale również somatyczne. Zwykle stan się pogarsza kiedy dopadają nas stresy, trudności itd. Kiedy wszystko się wali to i psychika siada. I na odwrót - chorobę, depresję też łatwiej znieść, kiedy ma się wsparcie kogoś bliskiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

INTEL 1, ChAD podobno jest nieuleczalny - więc oczywiście trudno mówić o pełnym zdrowiu. Ale chyba chodzi o to, żeby choroba dawała znać o sobie w stopniu minimalnym, pozwalającym funkcjonować. Mam teraz remisję, potrafię się cieszyć życiem. Jasne, że mam gdzieś w tyle głowy obawy, strach, że szaleństwo wróci (i pewnie wróci), ale co? Powinienem siąść i płakać zamiast się cieszyć, że w tym danym momencie jest dobrze? Według Ciebie się oszukuję?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie spoko,hamulce w postaci Olanzapiny chyba zaczynają powoli działać,jestem jeszcze wesołkowaty,ale przed choroba też taki byłem.

Łykam 5 mg Olanzapiny na noc stan się utrzymuje ale nie wywala mnie chyba bardziej w górę.

Minął rok i miesiąc od wyjścia ze szpitala i jakoś się trzymam,pierwsze miesiące po wyjściu były nie za bardzo,ale to było chyba spowodowane tym że otrzymałem diagnozę że mam Chad.Poczatkowo miałem faszerować się Litem,ale zamieniłem go na Lamotryginę.

Z niecierpliwością czekam do wiosny aż wyjadę na motorze może jakieś endorfiny się uwolnią

Pozdrawiam towarzyszy niedoli w tej nierównej walce.

Ps.marwil dziękuję za rozmowę przez tel.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Minął rok i miesiąc od wyjścia ze szpitala i jakoś się trzymam,pierwsze miesiące po wyjściu były nie za bardzo,ale to było chyba spowodowane tym że otrzymałem diagnozę że mam Chad.

Jak ten czas ucieka...

A pamietasz jak Ci pisalem na poczatku, ze da sie przyzwoicie zyc (slowa "normalnie" nie uzywam bo dziala

na wariatow jak plachta na byka ;) )

Wtedy wszyscy mnie napadli a Ty jakos nie mogles uwierzyc.

A teraz piszesz

Z niecierpliwością czekam do wiosny aż wyjadę na motorze może jakieś endorfiny się uwolnią

I tego Ci zycze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, Wolfx ma zwyżkę, to nie jest przyzwoity stan i życzę mu stabilizacji.

 

Jack Miller- dobrze kombinujesz z tym Wellbutrinem. Esci, jak każdy SSRI to syf jakich mało i możesz winić ten lek za spłycenie afektu i kastrację.

Wellbutrin działa odwrotnie i jeśli dobrze go zniesiesz, to wróżę sukces. Prawie na pewno wróci libido.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A tak dobrze żarło i zdechło. Trochę za wcześnie po nowych lekach, ale do południa czułem że nastrój idzie do góry, musiałem pojechać gdzieś na sklepy i coś sobie kupić bo nie umiełem wytrzymać w domu. Za to teraz deprecha, a już całkiem po sprzeczce z żoną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam już dość psychologicznych prawideł. Przeszedłem kilka terapii. Depresja to choroba biochemiczna, tak więc nie wyleczy się jej zmianą podejścia do życia. Bynajmniej u mnie jest to depresja endogenna w której tkwię bez przerwy już prawie 4 lata. Co najwyżej fajnie jest utylizować swoją złość i agresję. Podobno ta metoda działa terapeutycznie. Trzymanie złości w sobie jest niebezpieczne dla tej choroby. Ja już z desperacji podjąłem się wszystkiego. Jestem abstynentem, przyjmuje leki regularnie, wysiłkiem fizycznym pobudzam endorfiny, pracuje mimo iż każdy dzień to dla mnie bieg katorżnika. Przeszedłem terapie, większość leków, zaliczyłem szpital I co? i gówno. Spotkał mnie niespełniony polski sen. Kończy mi się już jakiekolwiek pole manewru. Nie wiem co mam jeszcze w sobie poprawić. Mam też swój honor. Jak się okażę ,że mam tak żyć do końca to trzeba będzie odejść .

 

-- 03 mar 2015, 22:56 --

 

marwil, libido w moim przypadku kładzie deprecha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×