Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Pstryk znam to uczucie, to pragnienie przestania istnienia i zmęczenie sobą i swoim ciałem. Zmęczenie życiem, zmęczenie byciem. Ja już wiele razy byłam o krok (siedziałam przy winie, rycząc i patrząc na opakowania z tabletkami i wiedziałam, że to tylko chwila, że to możliwe, że MOGĘ PRZESTAĆ ISTNIEĆ) i jedyne, co mnie powstrzymywało i nadal powstrzymuje do dziś to moja siostra i moi siostrzeńcy, bo wiem, że nie mogę im tego zrobić, moją siostrę by to zabiło.

Ale tak sobie myślę, że skoro potrafimy myśleć o innych, to nie jest z nami jeszcze tak źle, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że nie odpisze na posty. Mam problem i muszę się z nim podzielić - pilnie.

Powróciło wczoraj. Dwa lata ich nie było. Zaczęłam cieszyć się życiem i polubiłam optymizm. Była 23cia, lał deszcz i był przymrozek. Wracałam z pracy... Nagle pojawiła się ta przemożna chęć śmierci - przestania istnienia. Jechałam autem przeciętną drogą z ograniczeniem do 80. Deptnęłam gaz do 160. Miałam tylko świadomość, że mam opony letnie, deszcz przymarza, jest bardzo ślisko więc może się zabiję... Nie zabiłam się. Podjechałam pod dom i rozpłakałam się. Nie ze strachu a z wielkiej nienawiści, którą poczułam. Ona mnie wypełniała, żal mnie zalał... Nienawidziłam każdego miniatomika, cząsteczki, z której się składam i które mnie otaczają. Bożżżżżż jak ja chciałam przestać istnieć. Poczułam też ogromną nienawiść do chłopaka, że jest - bo byłoby mi łatwiej w tym momencie zakończyć sprawę gdyby go nie było, gdyby nie świadomość, że czeka tam na mnie na 8mym piętrze... Jakoś się pozbierałam i wróciłam do domu. Popłakałam jeszcze pod prysznicem, potem zasypiając usiłowałam ujarzmić jakoś te odczucia... Dziś rano obudziłam się bardzo przygnębiona i choć trochę już to uczucie odgoniłam i każda próbę myślenia o śmierci ucinam w zarodku... ta chęć jest gdzieś we mnie, czai się i czeka na następny, stosowny moment...

 

pstryk,

bierzesz jakieś tabletki, leczysz się (jestem nowa na forum) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że nie odpisze na posty. Mam problem i muszę się z nim podzielić - pilnie.

Powróciło wczoraj. Dwa lata ich nie było. Zaczęłam cieszyć się życiem i polubiłam optymizm. Była 23cia, lał deszcz i był przymrozek. Wracałam z pracy... Nagle pojawiła się ta przemożna chęć śmierci - przestania istnienia. Jechałam autem przeciętną drogą z ograniczeniem do 80. Deptnęłam gaz do 160. Miałam tylko świadomość, że mam opony letnie, deszcz przymarza, jest bardzo ślisko więc może się zabiję... Nie zabiłam się. Podjechałam pod dom i rozpłakałam się. Nie ze strachu a z wielkiej nienawiści, którą poczułam. Ona mnie wypełniała, żal mnie zalał... Nienawidziłam każdego miniatomika, cząsteczki, z której się składam i które mnie otaczają. Bożżżżżż jak ja chciałam przestać istnieć. Poczułam też ogromną nienawiść do chłopaka, że jest - bo byłoby mi łatwiej w tym momencie zakończyć sprawę gdyby go nie było, gdyby nie świadomość, że czeka tam na mnie na 8mym piętrze... Jakoś się pozbierałam i wróciłam do domu. Popłakałam jeszcze pod prysznicem, potem zasypiając usiłowałam ujarzmić jakoś te odczucia... Dziś rano obudziłam się bardzo przygnębiona i choć trochę już to uczucie odgoniłam i każda próbę myślenia o śmierci ucinam w zarodku... ta chęć jest gdzieś we mnie, czai się i czeka na następny, stosowny moment...

Ja czuję podobnie :( niestety nie potrafię tego zrobić/zakończyć marnego życia! chociaż bardzo bym chciała.. najlepsze nie wiem czy najlepsze czy najgorsze jest to, że ja nie chcę się leczyć, nie chcę żeby ktoś mi pomagał.. chciałabym tylko żeby to wszystko się już skończyło!

ehh ciężko jest i tak strasznie smutno.. zawsze tylko smutno :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie jestem w stanie sama sobie pomóc.. jedynie co mogę to pójść do lekarza, ale tego nie zrobię..nie chę się leczyć.. chciałabym poprostu zniknąć.. tabsy mi nie pomogą nie sprawią że będę innym człowiekiem.. zawsze będę beznadziejna! Wydaje mi się, że to jest jakaś straszna pomyłka.. nie powinno mnie tu być, nie powinnam żyć.. nie mam prawa :(

 

no nic, chyba pozostało mi tylko spokojnie czekać.. oby nie za długo!

3mcie się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, wszyscy tu jesteśmy, bo mamy niewłaściwe myślenie....

 

Azotox same tabsy Cię nie odmienią, do nich musisz zastosować psychoterapię.

Wiem, że masz opory, ale może warto spróbować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, wszyscy tu jesteśmy, bo mamy niewłaściwe myślenie....

Fakt, bez wyjątku :mrgreen:

 

---- EDIT ----

 

Azotox, chyba warto jednak pożyć? Co masz do stracenia, przecież życie jest najcenniejsze i tylko o jego utraty należy się tak na prawdę obawiać czyż nie? :mrgreen: Spojrz na ludzi kalekich, bez rąk, bez nóg, upośledzonych umysłowo i umierających na raka. Oni mają znacznie gorzej od ciebie a mimo to chcą żyć, chcą walczyć, nie poddają się. Pomyśl o tym :szukam::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no przecież żyję.. jeszcze! chyba można to uznać za jakiś rodzaj walki?! heh, a co do mojego podejścia to jakoś nie potrafię myśleć inaczej.. jestem nikim i nie chce już żyć.. nie mogę poprostu!

Wiem, jestem świadoma tego że niestety są ludzie którzy bardzo cierpią.. jednak ten fakt nie sprawia, że czuję się lepiej wręcz przeciwnie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Azotox, dlaczego tak sie nie lubisz?? ja też w penym okresie mojego życia tak miałąm, uważałam że wszystko co robie jest tak beznadziejne, że aż wstyd, moja samoocena sięgnęła dna... i potem doszła jeszcze do tego nerwica i lęki... dlatego zrób coś z tym, znajdź chociaż troche szacunku do siebie, jak ty sie nie polubisz to inni tym bardziej... wcale nie jesteś nikim... to kim jesteś zależy tylko od Ciebie!! wiem że łatwo mi sie mówi, a ty i tak dalej masz takie myśli jak masz, ale spróbuj zrobić chociaż jakiś mały kroczek w tym kierunku ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

 

trafilem tu bo mimo braku depresji - jestem tego raczej pewien, mam mysli samobojcze, mialem je wczesniej, dzisiaj sie nasilily, okazalo sie ze przez jakas formalna bzdure zawale rok na PLATNYCH studiach, sa to studia ktore i tak robie tylko dla papierka, na pewno nie pracowalbym w zawodzie ale chcialem je skonczyc skoro juz za to placilem - a wlasciwie moja mama... teraz wszystko sie zmienilo, jakos nie chce mi sie walczyc z zyciem...

 

tak jakos mi sie wydaje, ze moje zycie to ciagla walka wbrew sobie - bo skoro nie majac depresji nie chce mi sie zyc? nie widze celu, jakos nie cieszy mnie perspektywa posiadania rodziny, brania slubu i chodzenia na obiadki do tesciow, ponadto perpsektywa pracy byc moze w jakiejs fabryce za marne grosze z kapo kierownikiem za plaecami, tak do tego 60 roku zycia nie jest zachecajaca... odbebnie swoje zrobie te 70 lat i co z tego?? zmieni to cos?? wydaje mi sie ze jestem tu w tej rzeczywistosci za kare - moze za poprzednie wcielenie? ale mi sie juz tej kary nie chce dluzej odbywac, wole odejsc z tego swiata - podobno jest cos po smierci - ciekawi mnie to, mysle ze to co jest, raczej gorszym od tego tu nie bedzie...

 

latwo by mi sie odeszlo z tego swiata gdybym nie mial rodziny, gdybym byl np z domu dziecka, posiadam rodzine, i to najbardziej jej mi szkoda, wiem ze moja smierc zalamalaby ich, ale nie widze innego wyjscia - dam sobie troche czasu, sprobuje zrobic jedna rzecz o ktorej mysle ze odmienilaby moje zycie, ma to zwiazek z edukacja... zobacze jak to wszystko dalej sie potoczy, poki co myslac o smierci powraca mi "lepszy" nastroj i jest jakos lzej

 

to tyle, chcialem to gdzies napisac

 

czesc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie Azotox, dlaczego tak się nienawidzisz? Odpowiedz sobie na to pytanie. Jesteś wyjątkowo nieatrakcyjna fizycznie? To że nic ci się nie udaje nie jest powodem by się nie nawidzić. Przeciez to ty powinnaś być dla siebie najważniejsza a nie reakcje i opinie innych ludzi. To ty musisz uznać siebie za najbardziej wyjątkową i wartościową osobę dla siebie bo jeżeli ty i twoje życie nie będzie dla ciebie najważniejsze to kto? Sąsiad, przechodzień? Przecież jeśli nie będzie ciebie to nie będzie już niczego? Czyż nie jest tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pulver chyba nie bardzo mnie rozumiesz! to nie jest tak że ja wstaję rano i myślę sobie ach nudzi mi się to może się trochę podołuje.. gdybym potrafiła myśleć inaczej to bym myślała! a nienawidzę siebie od zawsze.. za wszystko za to jak wyglądam, co robię, za to co myślę itd mam już siebie dość.. brzydzę się sobą..

Jeżeli chodzi o śmierć to czasem wydaje mi się że to jedyne wyjście.. że muszę to zrobić, ostatnio to żyję z dnia nadzień, nie myślę o przyszłości wogóle o niczym, wstaje rano i mam wrażenie że to ostatni dzień mojego marnego życia.. oczywiście po jakimś czasie.. tygodniu czy nawet paru dniach dopada mnie frustracja.. jestem zła na wszystko i wszystkich.. nie wiem czy kiedyś sobie z tym poradzę, jakoś nie mam już nadziei na lepsze życie..

poki co myslac o smierci powraca mi "lepszy" nastroj i jest jakos lzej

dokładnie.. tylko fakt że kiedyś to wszystko się skończy sprawia że czuję się lepiej.. heh to takie koło ratunkowe.. wiem że gdyby kiedyś było naprawdę źle to będę mogła to wszystko zakończyć.. ot tak ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pulver chyba nie bardzo mnie rozumiesz! to nie jest tak że ja wstaję rano i myślę sobie ach nudzi mi się to może się trochę podołuje.. gdybym potrafiła myśleć inaczej to bym myślała! a nienawidzę siebie od zawsze.. za wszystko za to jak wyglądam, co robię, za to co myślę itd mam już siebie dość.. brzydzę się sobą..

Jeżeli chodzi o śmierć to czasem wydaje mi się że to jedyne wyjście.. że muszę to zrobić, ostatnio to żyję z dnia nadzień, nie myślę o przyszłości wogóle o niczym, wstaje rano i mam wrażenie że to ostatni dzień mojego marnego życia.. oczywiście po jakimś czasie.. tygodniu czy nawet paru dniach dopada mnie frustracja.. jestem zła na wszystko i wszystkich.. nie wiem czy kiedyś sobie z tym poradzę, jakoś nie mam już nadziei na lepsze życie..

Byłaś u psychiatry?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie jestem w stanie sama sobie pomóc.. jedynie co mogę to pójść do lekarza, ale tego nie zrobię..nie chę się leczyć.. chciałabym poprostu zniknąć.. tabsy mi nie pomogą nie sprawią że będę innym człowiekiem.. zawsze będę beznadziejna! Wydaje mi się, że to jest jakaś straszna pomyłka.. nie powinno mnie tu być, nie powinnam żyć.. nie mam prawa :(

 

myse tak samo- jakas paranoja

nie moje zycie

z tym wyjatkiem ze ja podjelam walke chodze na terapie biore leki ,bralam ze skutkiem takim ze bylo lepiej odstawilam jak sie czulam w formie leki i przychodzi swiadomosc ze to mnei ni ezmienilo stad pogorszenie - brak nadziei na zmiany

wiem jedno mecze sie cholernie i chcialabym nie rodzic sie

nadzieja nadzieja ale ja wegetuje i sie mecze

 

boje sie o siebie co bedzie dalej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jaaa ja też się boję.. o siebie

 

pulver nie byłam u psychiatry i się nie wybieram.. ciekawe ile jeszcze pociągnę?!.. jak narazie nie wierzę że mogłoby być lepiej i chyba nigdy nie będzie :(

totalny bezsens to moje życie

 

---- EDIT ----

 

heh jeszcze mam coś takiego.. Nie jestem alkoholikiem.. bo nie piję wogóle.. ale jak mam takiego mega doła albo coś mi się nie udaje - kolejny raz.. to mam ochotę się napić. I tak za każdym razem ale od niedawna.. kiedyś to serio się nawale, rano obudzę się w rynsztoku skacowana.. może chociaż raz poczuję się jak normalny człowiek, albo i nie

 

sorry nie wiem po co to piszę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby to było łatwe, coś w stylu naciśnięcia guzika, wyciągnięcia baterii, to podejrzewam, że zrobiłbym to już dawno, znacznie wcześniej, niż zacząłem mieć problemy z psychiką. Nie ma się co oszukiwać, świat nie jest cudowny, życie nie jest piękne, najwięcej zależy od naszego spojrzenia na to wszystko, na próbach wydarcia życiu pięknych chwil...

 

Nie miałem wpływu na swe narodziny, więc chociaż powinienem mieć wpływ na swoją śmierć ;)

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też bym to zrobiła już dawno, gdybym tak mogła cofnąć czas. Nienajgorszy stan w jakim się teraz znajduję nie wyrównuje minionego czasu. Ciężko mi się tym cieszyc, bo ciągle mam wrażenie ze to jest tylko chwilowe, szczególnie że ciągle muszę coś ukrywać żeby utrzymać to co mam.

 

Jedyne co mam pewne w życiu to moje koty ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze ze mną troche gorzje ostatnio....a było dobrze już nawet. Dzisiaj sprzątałem w biurku i nzalazłem Rispolept i inne leki...........miałem to wszystko wywalić ale...złapałem się na takiej myśli.....że być moze nie warto wywalać tych leków bo kidys będe ich potrzebował do skończenia ze sobą.....

Przeraża mnie troche te moje myślenie.......coraz bardziej nie boje sie śmierci...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że od razu te leki wyrzuciłeś... człowiek nerwica, epizody się zdarzają i będą - nie da się ich od razu pozbyć. Piszesz, że było lepiej i na tym się skup, na tym, że epizody zdarzają się coraz rzadziej a nie na tym, że się zdarzają ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×