Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Kacha89, u mnie też to działało, w sensie spaceru, najlepiej nocą, żeby w razie czego, nie widzieć "tego". :cry:

 

Z tą obecnością osób 3. różnie bywa u mnie. Mąż i Mama Męża to jedyne osoby, które mogą być przy mnie i są w stanie mnie choć minimalnie uspokoić. W rodzinnym domu brat mnie wyśmiewał, tata też się nabijał albo twierdził, że "mam coś z głową" > i się denerwował, moja mama to już totalna porażka była... Histeryzowała, nawijała jaka ja jestem nienormalna, żebym rzygnęła to mi ulży, czy iść po miednicę, obwiniała mnie, że jej psuję nerwy, zdrowie, że jestem infantylna, itd., itp. I to wszystko w momencie gdy ja się trzęsłam, płakałam, wariowałam... Przykre... :(

 

Mąż i Mama Męża są jedynymi osobami, które starają się mnie zrozumieć i kiedy trzeba nic nie mówić, tylko pogłaskać, otworzyć okno, podać wodę, przytulić, a w sytuacjach krytycznych zostawić samą i powiedzieć "jak będziesz mnie potrzebować, jestem za ścianą, za chwilę zajrzę, czy jest ok".

 

Dziękuję Ci Panie Boże za takiego Męża i za Jego cudowną Mamę... .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie gorzej się czułam jak ktoś przy mnie był a jak chciał przytulić albo coś to już w ogóle masakra. Psychotropka`89 a powiedz często masz teraz ataki? ja odkad pije ziółka to miałam może 3 ataki o ile to atakami można nazwać bo w porównaniu z tymi ataki z przed ziółekl to ,to nie ataki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89, teraz? Rzadko... Ostatnio z 2-3 miesiące temu, ale tego bym atakiem nie nazwała, tylko mocnym, bardzo mocnym lękiem. Leki działają, nie jest perfekcyjnie, jak wyżej napisałam ale już mnie nie telepie po 3-5 razy dziennie przez godzinę czasu. :roll: Strasznie mnie to wykańczało... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

encyklopedia1, ech... od dziecka się tego bardzo bałam... Czemu? Hm... Mój tata też nienawidzi tego, ma po 70tce a można policzyć na palcach jednej ręki ile razy mu się to przydarzyło. Więc 1. genetyka, 2. trochę obciążające dzieciństwo, tata pił, ja byłam ta gorsza, był moment, że z tatą na pięści szliśmy, 3. przeszłam próbę gwałtu, wyrwałam się nie wiem jakim cudem ale zostałam zmuszona do czegoś okrutnego, obrzydliwego... wtedy prawie zwróciłam. Potem wpadłam w dragi i inne historie, było fajnie, pięknie aż pękłam. Podejrzewam, że całe te bagna życiowe, zranienia wychodzą po latach. Wcześniej były skrywane, szokiem, lekami, alkoholem, libacjami, dragami, zielskiem. Gdy tego zabrakło, posypałam się na kawałki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja co do ataków to jestem zadowolona ale tego lęku nie potrafię się pozbyć i takiego rozdygotania mam powoli dość i takiego uczucia nawet chyba nie potrafię go opisać takie chodzby miał być atak ale go nie ma i czuję się taka bezradna wtedy i chce mi się płakać. Nie wierze w to że uda mi się to pokonać ta bezradność jak ja wtedy siebie nie na widzę wszystko co zjem to się boję że mi zaszkodzi dosłownie wszystko a jak mnie zakręci w żołądku albo inaczej mi się zrobi to dopiero lęk jest nawet biegunek się boję bo przy biegunach zawsze wymiotowałam i jak mam biegunkę to automatycznie nie dobrze mi się robi. Na szczęście biegunkę miałam może 5 razy w życiu. Wiele przeszłaś w życiu , ale świetnie sobie radzisz:*. Mi ten strach się wziął z tego bo w przedszkolu chłopak zwymotował mi do talerza i to była taka trauma dla mnie że zamknęłam się w sobie nie chciałam jeść w ogóle i do przedszkola chodzić mama musiała mnie z niego wypisać.

 

-- 18 lut 2015, 22:47 --

 

encyklopedia1: Lepiej Ci już choć troszkę?Trzymaj się kochana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89 oj współczuję, ja też pamiętam wymiotujace dzieci w przedszkolu - cała się wtedy trzeslam ze stresu i potem unikalam tych dzieci jak ognia.

 

U mnie jest mniej napadów paniki też, ale ten lęk chyba po prostu zawsze zostaje. Mam tak samo. I jeszcze ostatnio ciągle mnie boli głowa, nie wiem czy to od tej Elicei czy od pogody. -.-

 

Psychotropka`89, widzę że wiele przeszłas juz w życiu, jesteś bardzo dzielna.

 

W ogóle jakby były tu jakieś "emetki" z Warszawy i chciały się spotkać z kimś kto zrozumie atak paniki, konieczność wyjścia na powietrze albo nie przyjścia w ogóle z powodu paniki, to jakby co jestem chyba gotowa spróbować. Nigdy nie spotkałam nikogo podobnego do mnie, zazwyczaj w ogóle unikam wyjść, ale może wiedza ze ktoś boryka się z tym samym by pomogła...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inca89 Też z chęcią bym się spotkała z kimś kto ma tak jak ja ale chyba ciężko bo za duże odległości, chociaż może zorganizować jakieś spotkanko z forum?. Mnie tak samo dziennie głowa bolała przez 2 tygodnie dopiero w tym tygodniu odpuściła. Tylko ten lęk u mnie utrudnia mi życie chciała bym go chociaż zmniejszyć, w poniedziałek mam irydologa może coś na to zaradzi. A u Ciebie lęk jest bardzo silny? ja miałam ostatnio bardzo nerwowy czas to może też przez to albo się może już stresuję ślubem kościelnym :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zlot to fajny pomysł, w ogóle pogadać z kimś, kto WIE co to znaczy byłoby bezcenne. No i tanio nas wyjdzie bo żadna z nas i tak nic nie zje :pirate: (czarny humor)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam potworną traumę przed wyjściem po środzie wieczorem, kiedy to dostałam tak silnych nudności, że wisiałam już nad kiblem i miałam pierwsze odruchy wymiotne. w tamtej chwili miałam dwa odczucia: strach, jakbym miała umrzeć, jakby miała nadejść ostateczność oraz pewnego rodzaju zobojętnienie. A ch*j, zrzygam się wreszcie i będzie po ptokach. Siostra siedziała ze mną przy kiblu i gadała mi cokolwiek, żebym tylko miała czego słuchać. W końcu wzięłam aviomarin i poszłam spać.

Następnego wieczora było podobnie, tylko już trochę słabiej. Miałam wyjście - aviomarin i spać. Mdliło mnie, więc wzięłam.

Wczoraj wieczorem obyło się bez aviom. Ale i tak czułam mdłości w gardle. Ogólnie w ciągu dnia było dobrze, póki nie odbiło mi się nagle tak mocno, że poczułam w gardle kwas żołądkowy. Wtedy zaczęła się panika.

Dzisiaj musiałam wyjść z domu, jechać do miasta pociągiem - 20 minut udręki. Ciągle mam wrażenie mdlenia w gardle, jakbym tam coś miała, nie wiem co się dzieje i stale się denerwuję. Nic prawie nie jem, dzisiaj zjadłam tylko jedną kanapkę rano - a jest 16. Żyję na Validolu i popijam go Neospazminą. Trochę chyba przegięłam, bo teraz zachciało mi się spać. Jest jakaś masakra, ciągle nerwy i nic prócz aviom mi nie pomaga, ale ile mam jechać na aviom?

Mam Afobam... Zastanawiam się, czy se nie wziąć, jak będzie źle?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za koszmarny dzień! Od czwartku jestem przeziębiona, miałam mdłości i brak apetytu, ale dzisiaj to już masakra .. jechałam do rodziców i mdliło mnie tak, że myślałam, że się porzygam na siebie w aucie. Potem w domu dalej mną telepało, już nie wiedziałam czy wisieć nad kiblem czy leżeć i płakać :( zażyłam hydroksyzynę, po 2h troszkę się poprawiło ale ciągle mam dreszcze i jestem mokra jak szczur - jakbym miała z 39stopni, a termometr pokazuje 36,9 (to nawet nie jest stan podgorączkowy, no nie? :( ).

Masakra, miałam już zdrowieć, a teraz boję się, że z tego się zrobi jakaś grypa. Jestem dziś przerażona, do dupy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu: Wymiotować napewno nie będziesz bo człowiek przy przeziębieniu się tak czuję poprostu ,musisz to wyleżeć . Teraz ta pogoda taka zdradliwa moja teściowa leży ledwo żywa 39,5 stopni, nawet ruszyć się nie może moich rodziców też zaczyna rozkładać ja się boję żeby tylko moja córcia się nie zaraziła bo ja to pal licho( takiego przeziebienia się nie boje nawet normalnej grypy bo wiem że przy tym się nie wymiotuje)tylko żeby mała to ominęło. Abierzesz jakieś leki naprzeziębienie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, jestem nowa na forum, właśnie się zarejestrowałam. Szukałam w internecie jakiegoś forum/grupy wsparcia i udało mi się Was znaleźć.

 

Od czego zacząć?

 

Na emetofobię cierpię od 21 lat. Pierwszy raz (świadomie) wymiotowałam, gdy miałam 5-6 lat. Dostałam od chrzestnego dużo słodyczy, najzwyczajniej w świecie przejadłam się i zwymiotowałam z nadmiaru słodkości. Może nie byłoby to dla mnie takie traumatyczne, gdyby nie fakt, że nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Było mi źle, mdło, niedobrze i krzywo, ale nie za bardzo potrafiłam wytłumaczyć mamie co mi jest. Położyłam się spać, pamiętam, że mocno się wierciłam i było mi strasznie źle. W pewnym momencie jednak usnęłam. Nagle się zerwałam, usiadłam i zwymiotowałam na pościel. Byłam zaspana, nie wiedziałam co się dzieje. Wymioty były obfite, piekące, przeraziłam się. Mama zaczęła mi tłumaczyć co się ze mną dzieje, ale nie do końca to do mnie dotarło. Oliwy do ognia dodała moja starsza siostra, która mi później nagadała, że muszę uważać, bo wiele osób umarło dusząc się wymiocinami... No i się stało.

 

Panicznie boję się wymiotować, ostatni raz zdarzyło mi się to chyba 9 lat temu. Mam wrażenie, że mój organizm przeprogramował się i wszystkie zatrucia i jakieś tam dolegliwości żołądkowe zamienia na biegunkę. Tak swoją drogą cierpię na zespół jelita drażliwego.

 

Jest mi z tym bardzo trudno i źle. Chodziłam do lekarza, ale mieszkam w małym mieście i niestety mam wrażenie, że psychiatra, u którego byłam nie za bardzo zna się na rzeczy. Dostawałam Xanax, później coś jeszcze, ale niestety czułam się źle, że zrezygnowałam z tego leku. Zostałam przy xanaxie póki co i biorę go sporadycznie, jak już absolutnie nie mogę sobie poradzić z atakami lęku i paniki.

 

Bardzo pomaga mi mąż, który jest przy mnie i mnie wspiera. Dziękuję też opatrzności, że jeszcze jestem w stanie sama się przywołać do porządku, zagadać, pomyśleć o czymś innym i wyciągnąć się z tej paniki.

 

Niestety problem się nasila. Kiedyś ataki były sporadyczne, teraz mam je praktycznie codziennie, choć bywa dłuższa chwila spokoju. Doszły niestety takie obawy jak lęk przed omdleniem. Boję się, że jak już zacznę wymiotować, to się wystraszę i zestresuję na tyle, że zemdleję, a jak zemdleję to się uduszę wymiocinami. Oczywiście nie pijam alkoholu, żeby nie mieć torsji, unikam wyjścia na ulicę 1 stycznia, żeby nie daj boże nie zobaczyć kałuży wymiocin na chodniku. Boję się, że zobaczę/usłyszę kogoś kto będzie wymiotował. Jak czuję się dobrze, to staram się o tym długo nie myśleć, bo boję się, że "zapeszę" i przywołam mdłości i ataki paniki.

 

Najgorsze jest to, że one nasilają się wieczorami (jeśli już wymiotowałam to właśnie w godzinach wieczornych/nocnych) dlatego, gdy jesienią/zimą robi się ciemno już o 16 - ja zaczynam się bać. Wiosną i latem widzę zdecydowaną poprawę. Jakoś tak mi lżej. Ogólnie czuję się też lekko klaustrofobicznie w domu/łazience. Lubię swoje mieszkanie, ale mam wrażenie, że im mniejsze mieszkanie tym łatwiej umrzeć, aczkolwiek nie potrafię tego wyjaśnić słowami, to takie dziwne emocjonalne uczucie.

 

Nie wiem co mam dalej napisać, chyba na początek starczy.

 

Mam nadzieję, że uda mi się wpasować w forum i zostać tu na dłużej, by wspierać innych i pomóc sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

RoseMadder, no to witaj w klubie, masz to samo co my. Im bardziej boimy się wymiotów, tym bardziej jest nam niedobrze z tego powodu... I tak się to wszystko zapętla.

Mnie nadal mdli, chociaż przyznam, że trochę mniej. Ja póki co stawiam na leczenie ziołowe, jak Validol, Neospazmina i Sen z Apotexu. Biorę tego już tyle i w takich ilościach, że na mnie działa. Właściwie to ostatnimi dniami nie jem wiele, a szprycuję się tym. Ew, jak już jest naprawdę źle, biorę Aviomarin. W tym tyg spróbuję zapisać się do psychiatry, z tych nerwów już boli mnie brzuch codziennie rano.

Trzymaj się, wsparcie najbliższych jest najważniejsze, no i ten... musisz poszukać pomocy u kogoś...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę i naprawdę marzę o tym, by pójść do specjalisty. Do dobrego lekarza, który będzie chciał ze mną porozmawiać, a nie tylko wcisnąć jakieś leki. Ja wiem, że w moim przypadku trzeba przebrnąć przez to wszystko na terapii. Samo leczenie farmakologiczne nie da rady, a jeśli tak to na krótką metę. A nie chcę brać coraz to silniejszych leków, które stłumią lęk, ale mnie otępią przy okazji.

 

Problem polega na tym, że mieszkam w małym mieście, w którym nie ma zbyt wielu psychiatrów, a już na pewno nie psychoterapeutów. Będę musiała się po prostu wybrać gdzieś dalej (prawdopodobnie do Warszawy, która jest oddalona od mojego miasta o 100 km) A to jest jednak spore utrudnienie, jeśli miałabym jeździć na wizyty powiedzmy dwa razy w tygodniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie, ja też mam z tym problem, boję się wymiotować, jak boli mnie żołądek lub mam mdłości to zaraz wpadam w panikę, w szczególności jak jestem między ludźmi, szukam wzrokiem toalet lub miejsc, gdzie mogłabym w razie czego zwymiotować, zaszyć się w jakiś kąt gdzie nikt by mnie nie widział, moje dziecko jest w takim wieku kiedy często choruje, kilka razy zdarzyło mu się zwymiotować, wpadałam wtedy w panikę, ale musiałam mu pomóc, unikam imprez z alkoholem, bo boję się, że ktoś puści pawia, nie oglądam czegoś co leci w tv co mogłoby mnie obrzydzić, nie chcę widzieć ani słyszeć jak ktoś wymiotuje, na co dzień staram się o tym nie myśleć, ale jeżeli komuś w rodzinie coś się dzieje lub ja sama zaczynam się źle czuć, wtedy wpadam w panikę i koniec, nie umiem trzeźwo myśleć, żadne argumenty mnie nie przekonują, a im bardziej się denerwuję, tym lęk jest silniejszy, nie zwymiotowałam jeszcze z nerwów, ale nie raz mało co brakowało, wiem, że to siedzi w mojej głowie, nie chcę brać leków, od kilku lat walczę bez nich, walczę z tym co siedzi mi w głowie, wiem że ode mnie zależy czy się z tym uporam i jak, ale kontakt z takimi osobami bardzo by mi pomógł, wiem że to normalne, że tak się dzieje, ale lęk jest silniejszy ode mnie, bardzo mnie to męczy, jeżeli ktoś chciałby pogadać to zapraszam, bo czuje się z tym problemem całkiem sama i nierozumiana, tak jakbym spadła z kosmosu, jakoś sobie radzę z moją nerwicą lękową, ale jeżeli chodzi o wymiotowanie to jest bardzo ciężko 32864787, pozdrawiam wszystkich którzy zmagają się z tym samym problemem :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

barbieturan, u mnie zaczęło się to w szkole, potem gdy jeździłam pociągami, autobusami, samochodem, tylko w domu mnie nie łapało, chyba że byłam chora, bolał mnie żołądek to wtedy już włączały mi się natrętne myśli i wpadałam w panikę, jeżeli jestem gdzieś i widzę toaletę to jestem spokojniejsza, ale jak jej nie ma to zaraz wpadam w panikę i rozglądam się za wyjściem na świeże powietrze, a gdy i tego blisko nie ma, to atak paniki gotowy .. masakra :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To kolejny z moich problemów: a co jeśli (gdy już mi się zachce wymiotować) nigdzie nie będzie łazienki? No ja wiem z czego dokładnie ten strach wynika: z tego, że zwymiotowałam na kołdrę. Generalnie boję się też, że nie zdążę dobiec do łazienki, tylko zwymiotuję na podłogę/łóżko. Jak mam chociażby lekkie mdłości, a kładę się spać, to muszę mieć obok miskę/wiaderko żeby być spokojniejszą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

RoseMadder, też mam takie myśli, ale w domu czuję się bezpieczniej, na szczęście, i jak mam takie myśli to mówię sobie, że trudno, w domu się nie przejmuję, że zwymiotuję, najwyżej, tylko przeraża mnie myśl o publicznym zwymiotowaniu przy obcych ludziach lub nawet znajomych :/ może powinnaś codziennie sobie powtarzać po kilka razy, że jak jesteś w domu to czujesz się bezpieczniej, że jak zwymiotujesz to trudno, posprzątasz, że nic takiego się nie stało, że tak jest czasami, mnie takie myślenie bardzo pomogło, bo dzięki temu radzę sobie lepiej, teraz tylko z tym publicznym strachem walczę, trzymam za Ciebie kciuki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ważne gdzie, nie ważne czy przy kimś, czy samemu. Boję się! Panicznie. Jeśli już MUSIAŁA BYM wybierać to "wolałabym" to zrobić gdzieś po ciemku, w krzaki, żeby nie widzieć, nie czuć... Obcy ludzie mnie średnio w tej kwestii interesują szczerze mówiąc.

 

Przez to, że bałam się wymiotów w nocy , pojawiła się bezsenność, gonitwa myśli i... długi czas spanie z miską w razie czego... Bezsenność tłumię prochami, od tamtej pory noce są dużo spokojniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×