Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Wstyd mi kurva jak przeglądam facebooka moich znajomych z podstawówki,

pożenieni, z jakimś życiorysem, przeglądam ich profile jak szpieg, ja jakiś zboczeniec

patrzący z zagrody. Trzymam ich na dystans nie wysyłam zaproszeń, wstyd przed kompromitacją,

pomimo, że nie każdy wiedzie "cudowne" życie, ale nikt z nich nie boryka się z własną "głową".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

>>> Devnull

 

To rzeczywiście dość nieprzyjemne uczucie śledzić poczynania dawnych znajomych, kiedy w naszej ocenie nasze życie wygląda gorzej od ich życia. I chociaż to zrozumiałe, że jest się ciekawym tego co dzieje się u innych to jednak nastawienie na porównywanie się nie prowadzi w dobrą stronę. Takie szpiegowskie analizy facebooka motywują Cię jakoś do "ulepszania" swojego położenia czy działają kompletnie demotywująco?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wstyd mi kurva jak przeglądam facebooka moich znajomych z podstawówki,

pożenieni, z jakimś życiorysem, przeglądam ich profile jak szpieg, ja jakiś zboczeniec

patrzący z zagrody. Trzymam ich na dystans nie wysyłam zaproszeń, wstyd przed kompromitacją,

pomimo, że nie każdy wiedzie "cudowne" życie, ale nikt z nich nie boryka się z własną "głową".

 

 

/Ja nie wchodz już z 5 dni na fejsa bo mnie sciska normalnie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie fejs to tylko komunikator przez czat. Obserwowanie wszsytkich ludzików mam wyłączone, nie wysyłam zaproszeń bo wkur... mnie już denne informacje (że ktoś ogląda film w tv) lub zdjęcia samojebki. Najgorzej, że większość ludzi nie potrafi zrozumieć, że mnie nie iterere wrzucanie zdjęć z każdego tygodnia życia, like itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy byłem jeszcze całkiem zdrów za nic w świecie nie chciałbym się związać z kimś z zaburzeniami, nie było takiej opcji, miałem normalne dziewczyny. Kiedy jakimś trafem sam już byłem zaburzony ukrywałem ten fakt przed nowo poznanymi dziewczynami. Kiedyś byłem z jedną taką, jak się dowiedziała, że biorę "jakieś psychotropy" to od tamtej pory zaczęło się wszystko psuć i tak aż do rozstania, więc tym bardziej przed innymi to ukrywałem. Teraz sam bałbym się związać z inną zaburzoną, bo wiadomo, że to w tym przypadku jest tym bardziej trudne. I tak sobie żyję i się zastanawiam jaki pojebany jest ten świat.

 

-- 11 lut 2015, 08:55 --

 

Chyba coś do ćpania sobie załatwię, tak żeby przez miesiąc żyć w euforii i szczęściu a później odejść w nieświadomości. Hmm... na samą myśl zaczynam czuć się lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abrakadabra xx, Poruszyłeś trudny temat zarówno dla zdrowych jak i ludzi z problemami.Patrząc na to z innej strony wiążąc się z osobą potencjalnie zdrową narażamy się na niezrozumienie itd,z kolei ta osoba także może się rozchorować i co zostawimy ją bo jest chora? Wszystko tutaj zależy od stopnia zaburzenia ,a widzisz mnie na terapii od zawsze mówili ze tylko partner zdrowy bo wtedy utrwala się schemat poczucia normalności (mam nerwice)Wśród zdrowych spotkałam takich pojebów ,że głowa boli.Dokonywałam złych wyborów tak wiem.Znam wiele osób które mając problemy żyją w związkach z osobami zdrowymi,czują się samotne,w tym z czym się zmagają przeważnie. :bezradny: szukając tego zrozumienia poza związkiem. Można by tu napisać elaborat jedno jest pewne łatwiej o zrozumienie u osób które też mają problemy ze sobą.

 

-- 11 lut 2015, 09:58 --

 

abrakadabra xx, :nono::nono: bądż grzeczny . :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

white Lily, ale ty mądra jesteś, poważnie :tel2:

 

Wśród zdrowych mogę sobie znaleźć (po benzo jestem prawie normalny ;) ) ale nie chcę jej oszukiwać a i tak w końcu by się wydało gdybym myślał o stałym związku. A taką która zrozumie i zaakceptuje to już ciężko znaleźć. A z zaburzonych, nie dość że sam ze sobą się męczę to jeszcze ją obarczać... No i na odwrót ona ze swoimi problemami... Fakt, gdyby dwójka odpowiednich dla siebie osób stworzyła związek mogło by się udać, jednak to jest masakrycznie trudne. Sam już powoli zaczynam myśleć o sobie jak o tych z którymi nie chciałem się wiązać. Nawet jeszcze siebie nie zaakceptowałem. Nie wiem czy jeszcze jestem normalny czy już nie koniecznie. Depresja i nerwica, czy jestem już wariatem? :D

 

Mam jeszcze konto na sympatii ale już dawno z niego nie korzystałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abrakadabra xx, jesteś normalnym człowiekiem z problemami i tyle, nie dołujmy się na siłę?Jeżeli ktoś nas kocha albo my kochamy to również akceptujemy siebie nawzajem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Samotność... Można by powiedzieć że to taki mój życiowy "towarzysz", o ile można ją nazwać towarzyszem, ponieważ towarzysz to z reguły ktoś kto nas wspiera a nie osłabia i zadaje ciągły ból...ale jak by nie było to ona przy mnie jest i mi wciąż niestety towarzyszy. Kiedyś mi nie przeszkadzała, była sobie, i było mi z nią dobrze z tego co pamiętam bo myślałem że tak po prostu powinno być. Od dziecka byłem indywidualistą, nie miałem zbyt dobrych kontaktów z rówieśnikami, do dziś jestem typem samotnika. Jednak ta samotność dała mi coś dobrego, w jakiś sposób mnie ukształtowała ponieważ ja sam patrząc z boku na świat i ludzi zacząłem budować swój światopogląd. Nie był on narzucony przez większość, przez modę i tym podobne czynniki. I to sprawiło że odbiegam "od normy". Mam w tej chwili 18 lat. Odkąd pamiętam byłem wrażliwym dzieckiem, i ta wrażliwość pozostała mi do dziś. Z tego się cieszę. Patrząc na dzisiejszą młodzież mam ochotę złapać się za głowę, zastanawiam co się dzieje z tym światem, każdy patrzy tylko na swoją d*pę i na pieniądze, na to jak jesteś ubrany, na to gdzie bywasz, a gdzie nie. Mam wrażenie że dzisiejsza młodzież jest wypłukana z jakichkolwiek wartości. Ale jak wszystko wrażliwość ma dwie strony medalu, ta jedna jest dobra, a ta druga powoduje że wrażliwej osobie trudno żyć bo przeżywa wszystko mocniej niż inni. Jestem romantykiem i się tego nie wstydzę. Ale mam wrażenie że w tym wieku trudno znaleźć sobie kogokolwiek wartego uwagi, kogoś kto w życiu dostrzega jakąś głębie i piękno ale też widzi tą "brzydką stronę". I to właśnie sprawia że jestem samotny. Chciałbym mieć osobę z którą dzielił bym dni, smutki i radości, kogo mógłbym przytulić, pocieszyć i dostać to z wzajemnością. Ciężko jest opisać to co teraz czuję i strasznie mnie to "dusi" od środka. A może to że jestem sam jest spowodowane moim brakiem wiary w ludzi? Czasami mam wrażenie że Bóg się pomylił i stworzył mnie zbyt późno. Kiedyś od psychologa usłyszałem coś co sprawiło mi wielką radość, Pani psycholog powiedziała mi że mam "starą duszę", wiele razy słyszałem od znajomych z młodości mojej mamy że jestem taki jak oni 20 lat temu, mam podobne spojrzenie na świat. Nie wiem skąd to się bierze. Może gdybym urodził się 25 lat wcześniej to łatwiej by mi się żyło...

 

Jeżeli nie możecie spać to macie tu coś romantycznego na bezsenną noc... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dar może i dobrze, tylko szkoda że jest ich mało, że ciężko jest znaleźć kogoś takiego z kim można by sensownie porozmawiać, kogoś kto nie będzie w kółko pieprzył o imprezach, o tym ile to on nie wypił itd. Nie wiem co się dzieje z tym światem... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×