Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

Czyli wystarczyłoby zapisać się na wizytę u psychiatry (np. tego do którego chodziłem w gim, pamiętam, że miałem robione jakieś badania i on wie, że mam depresje) i wydałby mi to orzeczenie jak bym odpowiednio zagadał? :|

 

dzięki za odpowiedzi ALEKS*OLO

 

---- EDIT ----

 

Czyli wystarczyłoby zapisać się na wizytę u psychiatry (np. tego do którego chodziłem w gim, pamiętam, że miałem robione jakieś badania i on wie, że mam depresje) i wydałby mi to orzeczenie jak bym odpowiednio zagadał? :|

 

dzięki za odpowiedzi ALEKS*OLO

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smb, to nie jest taki proste , to lekarz stwierdza czy kwalifikujesz sie na takie zajecie , i dodam ze przewaznie wydaja to na pol roku tzn na jeden semestr , taki dokumnet zanosi sie do poradni psychologiczno pedagogicznej i tam zbiera sie komisja ktora orzeka czy dac Ci to nauczanie indywidualne czy nie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi dał skierowanie na indywidualne psychiatra prywatny. Oni chyba chętniej wystawiają takie świstki niż państwowi. Stwierdzona fobia społeczna i szkolna wystarczyły. Same załatwianie NI trwa ok. miesiąc. Jak dla mnie to indywidualne nauczanie nie jest fajne, wolałbym siedzieć w szkole gdybym tylko mógł.. A przychodzi mi to z ogromnym trudem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej:)Mam bardzo podobne podejście do sprawy jak xCarmen,która wypowiadała się chyba jakos na 1 stronie. Nie znam konkretnej przyczyny mojego leku.Kłopoty z opuszczaniem szkoły zaczeły się od 3 kl. gimnazjum.Zawsze byłam dobrą uczennicą i szczyciłam się tym-nie ukrywam.Po prostu libiłam być w czymś dobra.Od 3 klasy gimnazjum lece na łeb na szyję z ocenami.Na szczęście testy napisałam wystarczająco dobrze żeby dostać się do liceum. Fakt , ze coś jest nie tak z moją nauką tłumaczyłam róznie.najczęściej tym że mam 2 szoły. W podstawówce byłam dobrą uczennicą ale nie bardzo dobrą. Szkołe muzyczną 1 st ukończyłam bardzo dobrze, więc to że bd kontynuować naukę w 2 stopniu.Tak więc gimnazjum rozpoczełam równolegle z rozpoczęciem nauki w szk. muzycznej,która znajdowała się 40 km od mojego rodzinnego miasta.Byłam zachwycona. W klasie byłam jedną z czterech najlepszych uczennic.Miałam koleżankę której bardzo łatwo przychodzi nauka.uwielbiałam z nią rywalizowac.Zawsze była lepsza ale pdobała mi się ta gonitwa, żeby jej dorównać.Byłam chwalona.1 klase gimnazjum ukończyłam z paskiem w muzycznej średnią miała też całkiem wysoką.Taak było aż do 3 kl.Nie wiem co się posypało.Może to że doszło mi więcej zajęć w muzycznej...jeździłam 3 razy w tygodniu.Doszli nowi nauczyciele.Byłam na siebie zła, że nie będą oni mieli o mnie dobrego zdania.CZułam się słaba.Ucząć się...musze zacząć od początku.tzn nie muszę ale...coś we nie musi.musze umiec wszystko na tip top i być przygotowana na bank.Inaczej źle mi z sobą.były momenty że wolałam nie iść na 1 lekce żeby nauczyć się na drugą...i w rezultacie nie szłam na dwie:( wstydze się tego ze nie jestem w stanie się nauczyć na 5, że opuszczam, ze nie mam silnej woli. Jestem teraz w maturalnej klasie.boję się że przekereśle wszystko. moje oceny powtarzają się 2,3,2,3,2,3...boję się myśleć ile opuściłam lekcji w czasie pobytu w liceum. Naauczycielka mówi , że już mi nie wierzy, ze tyle razy obiecałam że się poprawie i nic...że jej to juz nie obchodzi,wśród klasy docinki że w szkole jestem raz na rok, ze strony taty nie mam zsparcia-jest alkoholikiem , ale on nie pzyjmuje tego do wiadomości.W domu bywa że mam piekło.Mama jest obarczana ze wszystkich stron, mamy problemy z moją siostrą.Nie chce być odpowiedzialna za to że tata najeżdża na tate za to jakie jesteśmy.Zresztą od mamy też juz nie raz uslyszałam , ze kombinuje, przesadzam...ona nie moze zrozumieć, albo raczej nie chce zrozumieć że ja się najnormalniej w świecie boje! Dzisiaj podsunełam jej artykół o fobii szkolne.miała sto wymówek.Mowiła że niemożliwe.Miała wiele argumentów.nawet nie wie jak bardzo mnie one zabolały.drżenie rąk, kołotanie serca...wystarczy , ze rano pomyślę że mnie boli brzuch...i za chwile na prawde mnie boli. tydzień temu po 6 dniowej nieobecnosci w szkole jednej i drugiej podjełam decyzję , ze przerywam na rok szkołę muzyczną. Oczywiście wciąż mam docinki z tego powodu ze strony taty i siostry. myślałam ze to pomoże.Poczułam ulge pisząc podanie.ale po tygodniu znow zaczełam opuszczać.dlaczego?...bo tak.nie potrafie tego wytłumaczyc. Najbardziej mnie boli to jak jestem postrzegana przez nauczycieli.to boli że:"oni się już na mnie poznali"czasami mam ochotę po prostu położyć się do łożka i zasnąć...może jak się obudze będzie lepszy dzień.O ile to nie będzie ten dzień, w którym obudzę się nagle,z drżącymi dłońmi.Jeśli będzieto ten dzień, pewnie zaczne od leżenia ciuchutko...i modlenia się żeby budzik nie zadzwonił, żebym mogła powiedzić że zaspałam. Potem zapewne usłysze że kombinuje, następnie ze to wszystko mamy wina.A kiedy wszystko ucichnie włacze muzykę...i będę załować i zastanawiać się dlaczego nie poszłam...nadaremnie...ja zwykle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej:)Mam bardzo podobne podejście do sprawy jak xCarmen,która wypowiadała się chyba jakos na 1 stronie. Nie znam konkretnej przyczyny mojego leku.Kłopoty z opuszczaniem szkoły zaczeły się od 3 kl. gimnazjum.Zawsze byłam dobrą uczennicą i szczyciłam się tym-nie ukrywam.Po prostu libiłam być w czymś dobra.Od 3 klasy gimnazjum lece na łeb na szyję z ocenami.Na szczęście testy napisałam wystarczająco dobrze żeby dostać się do liceum. Fakt , ze coś jest nie tak z moją nauką tłumaczyłam róznie.najczęściej tym że mam 2 szoły. W podstawówce byłam dobrą uczennicą ale nie bardzo dobrą. Szkołe muzyczną 1 st ukończyłam bardzo dobrze, więc to że bd kontynuować naukę w 2 stopniu.Tak więc gimnazjum rozpoczełam równolegle z rozpoczęciem nauki w szk. muzycznej,która znajdowała się 40 km od mojego rodzinnego miasta.Byłam zachwycona. W klasie byłam jedną z czterech najlepszych uczennic.Miałam koleżankę której bardzo łatwo przychodzi nauka.uwielbiałam z nią rywalizowac.Zawsze była lepsza ale pdobała mi się ta gonitwa, żeby jej dorównać.Byłam chwalona.1 klase gimnazjum ukończyłam z paskiem w muzycznej średnią miała też całkiem wysoką.Taak było aż do 3 kl.Nie wiem co się posypało.Może to że doszło mi więcej zajęć w muzycznej...jeździłam 3 razy w tygodniu.Doszli nowi nauczyciele.Byłam na siebie zła, że nie będą oni mieli o mnie dobrego zdania.CZułam się słaba.Ucząć się...musze zacząć od początku.tzn nie muszę ale...coś we nie musi.musze umiec wszystko na tip top i być przygotowana na bank.Inaczej źle mi z sobą.były momenty że wolałam nie iść na 1 lekce żeby nauczyć się na drugą...i w rezultacie nie szłam na dwie:( wstydze się tego ze nie jestem w stanie się nauczyć na 5, że opuszczam, ze nie mam silnej woli. Jestem teraz w maturalnej klasie.boję się że przekereśle wszystko. moje oceny powtarzają się 2,3,2,3,2,3...boję się myśleć ile opuściłam lekcji w czasie pobytu w liceum. Naauczycielka mówi , że już mi nie wierzy, ze tyle razy obiecałam że się poprawie i nic...że jej to juz nie obchodzi,wśród klasy docinki że w szkole jestem raz na rok, ze strony taty nie mam zsparcia-jest alkoholikiem , ale on nie pzyjmuje tego do wiadomości.W domu bywa że mam piekło.Mama jest obarczana ze wszystkich stron, mamy problemy z moją siostrą.Nie chce być odpowiedzialna za to że tata najeżdża na tate za to jakie jesteśmy.Zresztą od mamy też juz nie raz uslyszałam , ze kombinuje, przesadzam...ona nie moze zrozumieć, albo raczej nie chce zrozumieć że ja się najnormalniej w świecie boje! Dzisiaj podsunełam jej artykół o fobii szkolne.miała sto wymówek.Mowiła że niemożliwe.Miała wiele argumentów.nawet nie wie jak bardzo mnie one zabolały.drżenie rąk, kołotanie serca...wystarczy , ze rano pomyślę że mnie boli brzuch...i za chwile na prawde mnie boli. tydzień temu po 6 dniowej nieobecnosci w szkole jednej i drugiej podjełam decyzję , ze przerywam na rok szkołę muzyczną. Oczywiście wciąż mam docinki z tego powodu ze strony taty i siostry. myślałam ze to pomoże.Poczułam ulge pisząc podanie.ale po tygodniu znow zaczełam opuszczać.dlaczego?...bo tak.nie potrafie tego wytłumaczyc. Najbardziej mnie boli to jak jestem postrzegana przez nauczycieli.to boli że:"oni się już na mnie poznali"czasami mam ochotę po prostu położyć się do łożka i zasnąć...może jak się obudze będzie lepszy dzień.O ile to nie będzie ten dzień, w którym obudzę się nagle,z drżącymi dłońmi.Jeśli będzieto ten dzień, pewnie zaczne od leżenia ciuchutko...i modlenia się żeby budzik nie zadzwonił, żebym mogła powiedzić że zaspałam. Potem zapewne usłysze że kombinuje, następnie ze to wszystko mamy wina.A kiedy wszystko ucichnie włacze muzykę...i będę załować i zastanawiać się dlaczego nie poszłam...nadaremnie...jak zwykle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie myślałaś nigdy że to dążenie do bycia najlepszą w szkole ma duże przełożenie na twoje poczucie własnej wartości? Ja przez całe swoje szkolne życie zauważyłem jedno - jeżeli ma się same dwóje to tak naprawdę nic złego się nie dzieje. Nie ma żadnej katastrofy. To straszenie ocenami, rywalizacje, potem z tego są tylko nerwice...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie myślałaś nigdy że to dążenie do bycia najlepszą w szkole ma duże przełożenie na twoje poczucie własnej wartości? Ja przez całe swoje szkolne życie zauważyłem jedno - jeżeli ma się same dwóje to tak naprawdę nic złego się nie dzieje. Nie ma żadnej katastrofy. To straszenie ocenami, rywalizacje, potem z tego są tylko nerwice...

Masz rację w 100%. Ja przez swoją chorą ambicję i dążenie do bycia najlepszą doprowadziłam do tego, że teraz mam depresję, nerwicę, niskie poczucie własnej wartości i nie mogę sobie poradzić sama ze sobą. Gdybym już od najmłodszych lat inaczej podchodziła do nauki nie miałabym teraz takich problemów i może byłabym normalną, radosną nastolatką. Ale wszystko potoczyło się inaczej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, ja chyba tez mam szkolna fobie, ale w innym sensie. Nauczyciele mnie nie znoszą, klasa też. Denerwuje sie tym, ze to juz klasa maturalna, że sobie nie poradzee z tymi wszystkimi zaległościami(w poprzednich latach olewałam jakoś to wszystko). Niestety nikt mi nie pomaga, też słyszę tylko, że się migam, że jestem leń itd. Cieżko wytrzymać mi ze sobą, z innymi:/ tabletki pomagają, ale jestem b. skłonna do uzależnien i znowu sie tym denerwuje:/ do tego dochodzi palenie MJ, więc niezły syf mam w główce:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację w 100%. Ja przez swoją chorą ambicję i dążenie do bycia najlepszą doprowadziłam do tego, że teraz mam depresję, nerwicę, niskie poczucie własnej wartości i nie mogę sobie poradzić sama ze sobą. Gdybym już od najmłodszych lat inaczej podchodziła do nauki nie miałabym teraz takich problemów i może byłabym normalną, radosną nastolatką. Ale wszystko potoczyło się inaczej...

Nie ma takiej sytuacji ,z której nie można wyjść ,coś zmienić...

Nie patrz na przeszłość ,to że byłaś taka ,to było już tego nie ma . Zacznij być taka ,jaka chcesz być .Bez chorej ambicji. Dziękuję komuś ,kto wstawił gdzieś na forum (nie pamiętam gdzie) słowa dezyderaty. Jedne mi strasznie się wbiły w głowie i dotyczą mnie i mojej ambicji..

-Nie porównuj się z innymi ,bo zawsze będą lepsi i gorsi od Ciebie .I to działa .

Gorsze oceny? Trudno. Uda się następnym razem .Jak sie nie uda- trudno. Nauczę się lepiej ,albo sie nie nauczę .To i tak nie ma znaczenia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

biorę leki od końca sierpnia br. dotychczas pomagały (biorę tylko spamilan na lęki). kilkakrotnie pojawiały się kołatania serca, ale z czasem przeszły. aż tu nagle znowu są. w zeszły poniedziałek na chemii (lekcja z wychowawczynią, nie powinnam się niczego obawiać) zaczęło się kołatanie. nie potrafiłam się uspokoić, wyszłam z klasy. przez ostatni tydzień nie chodziłam na niektóre lekcje. nie mogłam się skupić w szkole przez kołatanie i (bezpodstawne) zdenerwowanie.

 

czy przez takie kołatanie będę zmuszona skorzystać z indywidualnego nauczania? jutro mam wizytę u psychiatry, powiedzieć o tych zajściach i poprosić o jakieś leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam podobny problem jak reszta.chyba mam fobie szkolna , od 3 kl gim nie chce mi sie wogole chodzic do szkoly , wczesniej tak nie mialam w 1 i 2kl. codziennie rano przezywam stres , bole brzucha , mdlosci, generalnie nic nie jestem w stanie przelknac a w szkole to nic nie mowie , gloduje od 8 do 14 i coraz bardziej staje sie to niekomfortowe. na lekcjach czuje sie fatalnie. zaczyna bolec mnie brzuch i zaraz sobie mysle ze bede musiala wybiec z klasy bo jest mi okropnie niedobrze. mam kolezanki ale mimo to czuje ze jestem nudna i gdyby mnie nie bylo to nikt by tego nie zauwazyl. czasem inni sie smieja z czegos a ja nawet nie mam ochoty albo nie jest to dla mnie zabawne oO. wracam do domu i mam dola przez ta cala sytuacje. bo nikt sie tak nie stresuje jak ja. w kwietniu pisze testy gimnazjalne i wogole sobie tego nie wyobrazam. nie chce pisac. wiem ze predzej sie zestresuje niz pojde tam i normalnie napisze. nie bede mogla sie skupic w gronie wielu osob , widzac ze wszyscy sa skoncentrowani tylko nie ja. czy w takim razie mozna sie ubiegac np o to by napisac test jakos indywidualnie?albo w domu? pomozcie ;x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie bój się. zaciśnij zęby i napiszesz ten test. Ja w Twoim wieku miałam ogromne napady lęku, na jakiś czas przeszły mi właśnie po teście :) nie taki diabeł straszny. Może poproś nauczycieli, żebyś siedziała z tyłu bo się denerwujesz, albo coś w tym stylu. Albo po prostu idź i napisz. Na początku nerwy, ale zobaczysz że zaraz Ci przejdzie ;) Lęk jest czymś chwilowym, normalną reakcją organizmu. Nie trwa cały czas, tylko chwilę i ZAWSZE mija.

 

Ja pokonałam nerwicę. Zmieniłam szkołę z jednego z "lepszych" rankingowo warszawskich liceów na gorszą, tutaj tak samo mogę się uczyć - tylko mniej stresu - i napisać taką samą maturę. Na początku miałam straszne napady, ale starałam się o tym nie myśleć. Wy też spróbujcie. Trzeba umieć się oderwać. Nic Wam się nie stanie, nie umrzecie. Chwilę poboli brzuch, głowa, będą mdłości, ale to minie. MINIE. W szkole jest bezpiecznie, przecież zawsze można wyjść z sali do łazienki, jest pielęgniarka, więc w czym problem? do przoduu!!! :)

 

I jeszcze jedno. Wiem, że nie powinnam tego pisać na forum, które jest miejscem spotkań nerwicowców, jednak niestety to jest prawda. dzielenie się z innymi negatywnymi przeżyciami związanymi z chorobą POTĘGUJE JĄ tak samo jak czytanie o przypadłościach innych ludzi, gdyż podświadomie mówimy sobie "mi też to się zdarzy".

Na Forum powinniśmy dzielić się sposobami na pokonanie lęku, luźno rozmawiać, pisać jak chorobę pokonaliśmy.

 

 

 

Wielokrotnie korciło mnie, żeby tu wejść. Od grudnia mnie tu nie było. Jestem tu teraz, żeby Wam to napisać - u mnie lepiej :).

 

Kochani, DZIELCIE SIĘ Z INNYMI POZYTYWNĄ ENERGIĄ! i nie myślcie o przypadłościach!

 

i proszę bez żadnego "phi, łatwo mówić", przeszłam to co Wy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! nie wiem czy mnie tu jeszcze ktos pamieta :) Chcialam tylko napisac ze u mnie o wiele lepiej. Prowadze traz zupelnie inne zycie. I w pelni zgadzam sie z antoinette, nie bylo mnie tu od wakacji i czuje sie lepiej. Podobnie tez jak antoinette, zmienilam szkole z najlepszej na przecietna, podzielilam ambicje przez pol i to bylo dobre rozwiazanie. Powodzenia wszystkim fobikom :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

 

Główną pożywką dla mojej nerwicy jest szkoła. Choćby jedna niezdana wejściówka jest dla mnie powodem do żałoby(bo jestem beznadziejna, nie dam sobie rady w życiu, będę złym lekarzem), a do kół zaczynam się przygotowywać 2 tyg przed, bo tak bardzo paraliżuje mnie strach, że jestem za głupia, by to pojąć szybciej. Niestety, nie znalazłam zrozumienia w mojej grupie. Okrzyknęto mnie egoistką, panikarą, ktoś życzliwy nawet życzył mi śmierci i żebym "w przyszłości trafiła do psychiatryka i zdechła od psychotropów". Niby studiuję medycynę, ale ŻADEN z przyszłych lekarzy nie okazał zrozumienia! Po prostu słabszego (konkurencja?) trzeba zniszczyć - takie są realia. Najgorzej było na zajęciach anatomii, gdy dały o sobie znać moje cholernie trzęsące się ręce - nawet asystenci się z tego nabijali. A wtedy to już sprzęt sam wypadał mi z rąk. KOSZMAR

Uff, nikomu jeszcze o tym nie mówiłam:) To takie dziwne uczucie, ale wiem że tutaj będę choć trochę zrozumiana.

Buźka!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

acetyloCoA, pamiętaj, ze od lekarza wymagana jest duża odporność psychiczna, tak żeby w każdej sytuacji mógł podjąć odpowiednią decyzję nawet pod presją.....nie mówiąc już o tym, ze drżenie rąk dyskwalifikuje wszelkie specjalizacje wiązące się z chirurgią.....

Ja btym na twoim miejscu udała się do psychologa po poradę, a ci idioci z grupy którzy tak mówią najprędzej sami wyląduują w psychiatryku........się nie przejmuj:-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

acetyloCoA, pamiętaj, ze od lekarza wymagana jest duża odporność psychiczna, tak żeby w każdej sytuacji mógł podjąć odpowiednią decyzję nawet pod presją.....nie mówiąc już o tym, ze drżenie rąk dyskwalifikuje wszelkie specjalizacje wiązące się z chirurgią.....

Ja btym na twoim miejscu udała się do psychologa po poradę, a ci idioci z grupy którzy tak mówią najprędzej sami wyląduują w psychiatryku........się nie przejmuj:-)

 

 

Ja to wszystko biorę pod uwagę i dlatego jeszcze bardziej się przejmuję... Po prostu błędne koło.

A co do psychologa, byłam u jednej Pani, która poradziła mi, bym zapisała się na... jogę :)

Drugi raz już do niej nie poszłam. Jestem aktualnie na etapie szukania dobrego psychiatry. Pogodziłam się z tym, że nie będę chirurgiem, ale z zachowaniem niektórych studentów - nigdy. Bardzo mnie to boli. Wyścig szczurów na medycynie - potrzebny byłby osobny temat:) choć oczywiście nie twierdzę, że wszyscy biorą w tym udział, żeby nie było! Wmawiano mi kiedyś, że przyjaźnie znalezione na studiach, są na całe życie - niestety teraz w wątpię.

 

Dzięki za wsparcie!

Buziaki

acetyloCoA

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zależy jaka to uczelnia... W sumie medyczne są dosyć specyficzne (ale rym)... Ale na prywatnych to się raczej nie zdarza, przynajmniej tam gdzie ja studiowałem, tylko raz miałem sytuację że ktoś nie dał notatek "bo nie" - ale ta laska była w ogóle jakaś dzika. W tym negatywnym sensie, "co to nie ona"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

acetyloCoA (acetylokoenzym A ;)), podziwiam Cię, że poszłaś na taki kierunek. Ja nie nadawałabym się na lekarza. Założę się, że ręce drżałyby mi niesamowicie, nie dałabym sobie rady. Z drugiej strony martwię się teraz, że do niczego się nie nadaję. Pomyślałam, że pójdę na farmację i będę pracować w aptece, aby się tak nie stresować, bo lekarz to jednak wielka odpowiedzialność. Teraz zastanawiam się i powątpiewam w moje możliwości. Lubię biologię i chemię, ale zaczynam się zastanawiać czy ja w ogóle zdam maturę.

 

Nie rozumiem ich postępowania. Przecież mają być w przyszłości lekarzami, a chyba lekarz powinien cechować się wyrozumiałością, chęcią niesienia pomocy, empatią. Takie zachowanie świadczy o ich niedojrzałości i chyba braku powołania do tego zawodu. Potem mamy takich lekarzy, że szkoda gadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga anonimowa!

 

Ja dopiero przed maturą zdecydowałam się na złożenie papierów do AM. Bałam się, że nie dam sobie psychicznie rady. Jednak rodzina i znajomi mnie przekonali, że to będzie dobry wybór. I wiesz co? Teraz wydaje mi się, że w końcu podjęłam dobrą decyzję, bo warto walczyć o marzenia nawet, jeżeli będzie to oznaczało walkę z tą cholerną nerwicą. U mnie niestety nasiliły się i pojawiły nowe objawy - właśnie z powodu studiów, ale zamierzam walczyć! Zastanawiam się porządnie nad zmianą uczelni, ale to chyba będzie po prostu ucieczka od problemów...

Przemyśl jakie są Twoje marzenia i za nimi podążaj! Wtedy mierz siły na zamiary i walcz z nerwicą. Jesteś w trakcie leczenia? Nie pozwól, by choroba dyktowała Ci, co masz robić w przyszłości! A co do matury, o matko, jak ja świrowałam przed testami:) A po biologii płakałam pół nocy:) - tak już mamy - Nadwrażliwcy. A jeżeli nie wiesz jeszcze dokładnie co wybrać, u mnie w szkole robiono takie testy przydatności do zawodu, czy coś takiego - to zawsze jakaś podpowiedź.

Napisz koniecznie, co sobie obmyśliłaś, w razie czego służę radą:)

 

Sorrow - to już jedną znasz :P

Buziaki!

acetyloCoA

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ma ktoś jakieś rady odnośnie podejścia do matury??myśle że moja nerwica nasila sie właśnie przez nią ehhh mam setki przeróżnych myśli a było naprawdę dobrze teraz dreczy mnie myśl że nie bedę w stanie nic powiedzieć ,napisać ,rozumieć jak ktoś do mnie mowi ehh takie strasznie posrane myśli

Może ktoś miał podobne myśli.Proszę też o rady odnośnie matury jak sie uspokajac itp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mateuszzzz90, Przede wszystkim LUZZZZZzzz , nie myslec o tym "kurde jak ja zdam, jakie beda pytania, trudne łatwe kurde chyba nie dam rady napisac" ....przedewszystkim olac to wpis.du, wstac rano i isc tam , a jak rozdaja arkusze to wtedy sie przejmowac czy sie napisze :P;)

Łatwo mi sie to teraz mowi , ta ktora spanikowała i nie poszła wcale na mature ;/

Ale teraz mam juz jakies wyrobione podejscie o tym i w przyszłym roku zawezme sie w sobie i dam rade tej cholerze !!! A jak!!!

I Tobie tez radze podejsc do tego od razu na luzieee i miec swieeeetyy spokoj ;)

Wkoncu matura to itak bzdura :P:twisted:

Pzdr!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

acetyloCoA, sama już nie wiem, co chciałabym robić w przyszłości. Od jakieś czasu dręczą mnie myśli, że do niczego się nie nadaję; jestem zbyt podatna na stres. Jestem dopiero w drugiej klasie, a już martwię się, że nie zdam matury.

Wiem jedno, że chciałabym studiować w Krakowie. Najpierw myślałam o farmacji, ale teraz zaczynam się zastanawiać nad czymś innym, tylko nie mam w ogóle pomysłu. Jedynie wybrałam dobry profil: biologiczno-chemiczny. Od najmłodszych lat interesowała mnie biologia, ale teraz powinnam się zastanowić co dalej. A nie ma takiej możliwości, że jakby co, to można zmienić kierunek?

Nigdy nie byłam u psychologa, ale jakby mnie ktoś zapytał, to zaraz bym odpowiedziała: "tak, na pewno mam nerwicę, może fobię społeczną, może jeszcze depresję i pewnie jestem hipochondrykiem", więc nie mogę powiedzieć, czy coś mi dolega, może nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×