Fluktuacje, wahania poziomu energii

No więc jest sprawa, którą dziś ujrzałem bardzo żywo.

Przedwczoraj już od przebudki czułem się energetycznie. Chęć do wszystkiego, napęd, kop. W ciągu dnia to narastało, szybkie myśli, sprawność intelektualna, coś roznoszącego od środka, w końcu działanie - nawet mogłem się skupić i wziąć za rzeczy, za które powinienem (sesja), tudzież i za te, które sprawiają mi przyjemność. O piątej w nocy poszedłem spać, co wymusiłem, żeby uzyskać choć kilka godzin snu. Budzę się z oparami tamtego stanu. Jestem raczej zmęczony, myśli spowolnione, chęci niewielkie, mgła na umyśle, stan pogarsza się w czasie, zaplanowana wieczorna nauka okazuje się niemożliwa. Nawet etylofenidat + energetyk nie pomagają, postanawiam więc zasnąć około 3:00, kiedy nagle zaczynam odczuwać zwiększenie napędu, mimo to próbuję zasnąć, co wobec przyjęcia uprzedniego etylofenidatu i kofeiny okazuje się niełatwe, więc otwieram oczy, czując się coraz lepiej, wracając w kierunku stanu dnia poprzedniego/sprzed dwu dni. Ale jestem jednak zmęczony, więc pewnie pójdę spać za niedługo.

I tak od zawsze (choć zazwyczaj nie siedzę do tak późna w nocy, lecz teraz czas specjalny). Wiążę to z ADHD.

A jak u Was piękne fluktuacje?

za mało cukru musisz pogadać z Arasza

Mam bardzo podobne stany ale ze względu na chorobę układu pokarmowego niewskazane jest mi spożywanie nadmiernej ilości cukru.

Cukier to lipa - miałby niby stabilizować energię?

ja tez po slodkim czuje szybszy przyplyw energii niz np po miesie. co jest logiczne

Tyle że ja mogę sobie zjeść tabliczkę czekolady, banana, zapijając słodkim napojem o zawartości kofeiny 320mg/l i nic, wciąż marazm, a kiedy indziej i bez 'suplementacji' cukrem czuję się bardzo pobudzony i pełen energii.

Tyle że ja mogę sobie zjeść tabliczkę czekolady, banana, zapijając słodkim napojem o zawartości kofeiny 320mg/l i nic, wciąż marazm, a kiedy indziej i bez 'suplementacji' cukrem czuję się bardzo pobudzony i pełen energii.

A próbowałeś np.guarany? Jest zdrowsza niż kawa, a pobudza.

Nie próbowałem, zresztą w miarę regularnie zażywam etylofenidat, który jest zdecydowanie mocniejszy, a i tak często trudno przełamać marazm i zmęczenie umysłowe. Może gdybym zażywał regularnie, tak jak ludzie, którzy dostają od psychiatry metylofenidat, sytuacja byłaby inna.

Przedwczoraj już od przebudki czułem się energetycznie. Chęć do wszystkiego, napęd, kop. W ciągu dnia to narastało, szybkie myśli, sprawność intelektualna, coś roznoszącego od środka, w końcu działanie - nawet mogłem się skupić i wziąć za rzeczy, za które powinienem (sesja), tudzież i za te, które sprawiają mi przyjemność.

Kurde miałem coś takiego kilka tygodni temu. To było coś wspaniałego. Przeważnie jestem zamulony i czuję się jak jakiś zwiędły kwiat czy zepsute warzywo. Jestem całkowicie pozbawiony energii i nic mi się nie chce robić. Kilka tygodni temu leżałem sobie wieczorem w łóżku przeglądając coś w komórce, nagle wstałem i zauważyłem, że 'jestem zdrowy'. Stało się to nagle, bez żadnego konkretnego powodu, po prostu wstałem z łóżka i zauważyłem, że coś się zmieniło na lepsze, miałem szampański humor i mnóstwo energii. Chciało mi się rozmawiać, żartować i coś robić. Następnego dnia jak można się domyślać obudziłem się w jeszcze lepszym stanie. Energia mnie wręcz rozsadzała. Zacząłem ćwiczyć, uczyć się języków obcych i robić wiele różnych innych rzeczy. Zauważyłem, że przestał skakać mi nastrój, ustabilizował się na dobrym, pozytywnym poziomie. Czułem wewnętrzną stabilizację i pewność z tego powodu, wiedziałem, że nie muszę obawiać się, że zaraz coś może wywołać we mnie smutek czy lęk. Dodam, że w tamtym okresie z tego co pamiętam to również moja fobia społeczna praktycznie przestała istnieć. Chodziłem sobie na luzie uśmiechnięty wśród ludzi, oczy mi na łzawiły itd. Myślałem, że może jakimś cudem się wyleczyłem. Ten stan trwał niestety tylko około 2 tygodnie, później zaczął powoli zanikać, aż w końcu oklapłem w swojej beznadziejności i jest teraz tak samo ch*jowo jak wcześniej. Czekam na kolejny przypływ mocy.