Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Ja przed Świętami miałem taki koszmarny napad. Zaczęło się jednego dnia wieczorem, niedługo po tym jak wziąłem 100mg 5-htp na uspokojenie i spanie. Jak po 2 godzinach udało mi się względnie uspokoić i zasnąć to obudziłem się następnego dnia o 7 rano z narastającym lękiem, szalejącym sercem i poczuciem nieuchronnej śmierci. I chociaż podręcznikowe napady paniki trwają do godziny to mnie mdliło do 14... Współczuję Ci :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Piszę, ponieważ nie mam już pojęcia, co robić, jak działać i w ogóle co się ze mną generalnie dzieje. Zacznę może od tego, że mam predyspozycje do doświadczania stresu w dość wysokich i odczuwalnych dawkach. Jest to co prawda moja interpretacja, ale myślę, że zawsze miałem tego typu skłonności (poza tym: matka zaburzenia nerwicowe/ ojciec także - typ choleryka).

 

Zacznijmy od tego, że dopóki nie działo się nic, co mogłoby znacząco wpłynąć na mój stan psychiczny, było w miarę możliwości okej. Raz lepsze, raz gorsze dni - jak to bywa w życiu. Na przełomie 1/2 klasy gimnazjum zaczęło dziać się ze mną coś niedobrego. Może dojrzewanie, może presja środowiska, może zbieg okoliczności? Nie wiem, stałem się bardziej nerwowy niż zwykle oraz zdecydowanie gorzej radziłem sobie ze stresem i jego skutkami. Doszły do tego problemy natury osobistej i generalnie zdrowie się posypało. Nie ważne, stało się. W każdym razie problemy nie zniknęły, a wręcz przeciwnie, kwitły. Emocjonalnie w miarę się ustabilizowałem, aczkolwiek dolegliwości nie ustąpiły. Była ich masa, najprzeróżniejszych. Niektóre zapisałem prawdopodobnie na konto nerwicy wbrew prawom logiki i zdrowego rozsądku, ale po pewnym czasie wszystko zlało się już w jeden obraz człowieka z problemami i analiza poszczególnych symptomów była już co najmniej niejednoznaczna. Opiszę może pokrótce u których lekarzy się leczyłem, jakie były skutki itd.

 

1) Zacząłem od lekarza rodzinnego, który niespecjalnie chciał uwierzyć, że w tak młodym wieku można się nabawić zaburzeń na tle nerwicowym. Generalnie się nie dziwię. Poniekąd jednak można. Próbował przekonać do jakichś ziółek, witaminek itp. Później zapisał hydroksyzynę(10 mg 2x 1 tabl.) a następnie Pramolan(50mg), które rzecz jasna nic nie pomogły. A że dolegał również żołądek(swoiste pieczenie, ssanie - typowa nerwica żołądka) zalecił pobyt w szpitalu po nieudanym leczeniu(Panzol, Hiconil, Ranigast). (czas trwania: 1 rok gimnazjum, 3 klasa). Obyło się bez skutków ubocznych.

 

2) Tu faktycznie pomogli. Jednakże tylko na żołądek. Leki: Klacid, Duomox, Anesteloc, Polprazol. Badania: usg jamy brzusznej, gastroskopia, krew. W szpitalu kazali leki na nerwicę odstawić, tak oczywiście zrobiłem. Po kuracji, zmian nie było wiele. Pozostały dolegliwości tej samej maści, ustąpił żołądek. Jako że, sytuacja dalej zakrawała o kryzysową postanowiłem udać się do psychiatry przekonany już na 100%, że to nerwica. (czas trwania: w przybliżeniu pół roku, 1 klasa liceum). Skutków ubocznych także raczej brak, nieodczuwalne na pierwszy rzut oka.

 

3) Wizytacje u psychiatry trwały dość długo, z różnorakim skutkiem i jednocześnie obawami, bo żyło się coraz trudniej. Pierwszy lek, którym mnie uraczono to sertralina - Miravil(50mg po 0,5 tabl.) Około pół roku, przerwa i kolejne kilka miesięcy. Przerwa była spowodowana brakiem wiary w sens brania ów preparatu - tak dla ścisłości. Jako że lek nie miał żadnego, podkreślam żadnego wpływu na zdrowie lekarz zalecił zmianę na lek relatywnie nowy i doświadczalnie skuteczny, tzw. nowa generacja, czyli escitalopram - Elicea. Na samym początku kuracji myślałem, że pomaga, ale po czasie nie potrafię stwierdzić przekonująco, czy było to placebo, czy naprawdę pomagał, ponieważ w tym czasie uczęszczałem m. in do dwóch psychologów (2 terapie - w obydwu nie potrafili mi pomóc; generalna konkluzja oscylowała wokół nie mam pojęcia i jest pan raczej psychicznie zdrowy, cholera wie - dlatego nie trwały one długo pierwsza 1 mies./ druga 3 mies.) oraz odciąłem się definitywnie od przypuszczalnie pierwotnego źródła stresu i miałem czas się trochę odbudować. Stosowanie Elicei trwało około 10 miesięcy w dawce 10mg z próbą zwiększenia do 20mg na okres kilku tygodni, ale że stan nie zmienił się powróciłem do poprzedniej. (czas trwania mniej więcej 2 lata, 2-3 klasa liceum). Skutki uboczne: przy miravilu, krótkie ale obfite krwawienia z nosa przydarzyły się kilka razy, senność, okresowo utrudnione widzenie - zamazany obraz; elicea wzrost masy ciała o jakieś 10%, początkowo większa nerwowość.

 

4) Dokształcając się cyklicznie, doszedłem do wniosku, że przyczyna wcale nie musi leżeć na płaszczyźnie psychicznej, że to wcale nie muszą być problemy nerwicowe(albo jeśli już są to one, to może jako efekt innego bodźca - powiedzmy natury neurologicznej). Udałem się do lekarza neurologa, by zasięgnąć porady i już nareszcie po ponad 5-ciu latach zaznać życia pełnego, wartościowego. Ten kazał zbadać się standardowo: EEG(wyniki wykazały jedynie niewielkie zmiany, zalecono kontrolę za rok), krew(wszystko w normie, oprócz żelaza - o dziwo nadmiar) oraz rezonans magnetyczny głowy(torbiel szyszynki 1,2x1,0x0,9 - rzekomo niegroźny, bez sensu w ogóle ruszać, operować itd.). Dostałem leki: nootropil(dawka 2,4g) na poprawę funkcji poznawczych oraz amitryptylinę na bóle głowy oraz nerwicę w dawce niewielkiej, niezwykle wręcz stosunkowo (10mg na noc). Skutki uboczne oprócz powiększającej się w niewielkim stopniu masy ciała nie stwierdziłem. Leczenie trwa nootropilem od 1,5 mies., a amitryptyliną niecały miesiąc.

 

5) Biorąc pod uwagę fakt, że leczenie streszczone w punkcie 4 wciąż trwa, ciężko jakkolwiek ustosunkować się do jego potencjału. Nie mam bladego pojęcia, co dalej robić, do kogo się zwrócić i co może być przyczyną moich dolegliwości. No właśnie one, bo nie scharakteryzowałem meritum całej sprawy, a to jest chyba najważniejsze, żebyście byli w stanie mi coś poradzić. Zrobiłem to jednak celowo, ponieważ, jak nadmieniłem wyżej, po kilku latach walki z nerwicą, depresją, czy czymkolwiek to jest, człowiek nie jest już pewien tego, które dolegliwości były chroniczne, które czasowe oraz czy miały one związek właśnie z esencją problemu. A więc postaram się wyłuskać, to co najbardziej mi pasuje i jakoś do scharakteryzować.

 

Objawy:

 

-bóle głowy (ostatnio nieczęsto i niezbyt uporczywe)

-nudności

-apatia

-ewidentnie słabszy wzrok

-w sytuacjach wzmożonej aktywności biegunka (występuje niezawsze)

-niemal całkowita utrata umiejętności zapamiętywania

-problemy z pamięcią krótkotrwałą

-zaburzenia koncentracji

-problemy w doborze odpowiednich słów podczas wysławiania się

-stany lękowe

-anhedonia

-zaburzenia świadomości

-ciągła senność

-natręctwa myślowe

-trudności decyzyjne

 

Jest to tylko pewien przekrój całej sytuacji, wyliczenie. Postaram się teraz w kilku zdaniach jakoś to zhierarchizować. Najgorsze co mi doskwiera, to zaburzenia świadomości. Nie jesteś w stanie oddać istoty problemu, ale wygląda to tak jakbym chodził we mgle, niewiele odczuwam, jedynie lęk bez wyraźnej przyczyny, zakłopotanie, bezsens. Wszelkie próby poprawy sytuacji spotykają się z odmową ze strony organizmu. Próbowałem uczyć się na siłę, ćwiczyć pamięć wkuwając na tak zwaną "blachę". Na niewiele się to zdawało, bo przy sytuacji stresowej umiejętności wyparowywały oraz po uspokojeniu się nie następował ich przyrost. Sama zdolność zapamiętywania także nie uległa widocznej poprawie. Parałem się nawet pseudopsychologią pokroju: potęgi podświadomości, sekretu i innych tego typu cudów na kiju. Generalnie bezskutecznie. Zająłem się czymś z pogranicza nauki: biofeedback, autohipnoza, celowe afirmacje, mantry itd/itp. Oprócz namieszania mi w głowie efektów nie stwierdziłem. Poza tym są jeszcze problemy, które wpisały się niemalże w moją codzienność, bóle głowy, nudności, senność ...

I do sedna, wiem, że najlepszym diagnostą jest sam lekarz i to na jego opinii powinienem się skupić, ale jestem świadomy, że czasem nawet największe i najbogatsze doświadczenie nie oddaje tego, co zaobserwuje sam chory, bądź choćby ktoś z jego rodziny, z jego najbliższego otoczenia. Dlatego łapię się brzytwy. Jak to tonący. Może wy wiecie coś czego ja nie potrafię sobie uzmysłowić? Może macie jakiś pomysł? Jakąś uwagę? Chcecie się wypowiedzieć? Albo po prostu dodać otuchy? Proszę, napiszcie, bo ja sam nie mam już sił, mam wrażenie, że jedyna droga jest wszystkim znana. Ale chcę jeszcze pożyć trochę, ale trudności tak na mnie wpływają, że nie potrafię zbudować sobie żadnego szczęścia: wszelkie kontakty interpersonalne nie dostarczają pożądanej dozy radości, nie odczuwam emocji, żyję jak we śnie, nie mogę zbudować jakiejkolwiek trwałej kariery zawodowej(jestem teraz na studiach, 1 rok dzienne co prawda, ale marnie to widzę w obecnych okolicznościach). Mam trudności w określeniu tego co jest prawdą a co nie, męczą mnie manie, natręctwa i stany depresyjne, mam już po prostu dość. W ramach podsumowania, gdyby ktoś coś, bardzo chętnie przeczytam. Wszelkie rady dotyczące poprawy stanu emocjonalnego, psychiki lub zdrowia przyjmę z otwartymi ramionami.

 

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gastroskopia tak. Refluks plus nadżerki. Refluks powinien się z wiekiem wchłonąć a nadżerki zaleczone(leki podane powyżej, o ile pamiętam 2 antybiotyki).

 

Pasożyty, borelioza niestety nie. I tu pojawia się pytanie, czy to celowa decyzja lekarzy, czy przeoczenie. Takie testy jest szansa wykonać na żądanie, bez skierowania? Jeśli tak, jaka jest ich cena itd.?

 

PS dostałem jeszcze skierowanie do endokrynologa za namową obecnej pani neurolog. Tam też zamierzam się udać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

postawic jednoznacznej diagnozy sie nie da, nie jest to zreszta konieczne. stawiam na depresje i lek uogolniony. reszta objawow jest wtorna.

"leczenie" psychiatryczne jakie przeszedles/przechodzisz jest, no wlasnie, w bardzo duzym cudzyslowie. escitalopram jest lekiem stosunkowo slabym, na Twoje nasilenie objawow widocznie nieskutecznym. amitryptylina to staroc, ktorego prawie sie nie uzywa, zreszta dawka jaka dostajesz jest mniej niz symboliczna. piracetam (nootropil) jest kompletnie zbedny. problemy z pamiecia i koncentracja sa wtorne w stosunku do depresji, wiec leki prokognitywne nic nie dadza. sertraline dostales w dawce rownie sybolicznej. stosuje sie nawet 300mg, wiec Twoje 25mg nie moglo dac zauwazalnych rezultatow.

 

odpusc sobie wszelkie dalsze badania. somatyczne nic Ci nie dolega. wszystko to objawy depresji/nerwicy. zmien psychiatre lub popros o jakis lek z grupy SSRI, bo np. pomogl Twojej kolezance, a sam tez czytales, ze jest skuteczny przy Twoich objawach. sam dolaczylbym tez jakis neuroleptyk w malej dawce na uspokojenie natretnych mysli i lekow. da efekty szybciej niz antydepresant, ktory bedzie sie rozkrecal pare tygodni.

 

pozdrawiam.

 

edit: badanie endokrynologiczne, to jedyne, ktore faktycznie ma sens. TSH, FT3 i FT4.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

postawic jednoznacznej diagnozy sie nie da, nie jest to zreszta konieczne. stawiam na depresje i lek uogolniony. reszta objawow jest wtorna.

"leczenie" psychiatryczne jakie przeszedles/przechodzisz jest, no wlasnie, w bardzo duzym cudzyslowie. escitalopram jest lekiem stosunkowo slabym, na Twoje nasilenie objawow widocznie nieskutecznym. amitryptylina to staroc, ktorego prawie sie nie uzywa, zreszta dawka jaka dostajesz jest mniej niz symboliczna. piracetam (nootropil) jest kompletnie zbedny. problemy z pamiecia i koncentracja sa wtorne w stosunku do depresji, wiec leki prokognitywne nic nie dadza. sertraline dostales w dawce rownie sybolicznej. stosuje sie nawet 300mg, wiec Twoje 25mg nie moglo dac zauwazalnych rezultatow.

 

odpusc sobie wszelkie dalsze badania. somatyczne nic Ci nie dolega. wszystko to objawy depresji/nerwicy. zmien psychiatre lub popros o jakis lek z grupy SSRI, bo np. pomogl Twojej kolezance, a sam tez czytales, ze jest skuteczny przy Twoich objawach. sam dolaczylbym tez jakis neuroleptyk w malej dawce na uspokojenie natretnych mysli i lekow. da efekty szybciej niz antydepresant, ktory bedzie sie rozkrecal pare tygodni.

 

pozdrawiam.

 

edit: badanie endokrynologiczne, to jedyne, ktore faktycznie ma sens. TSH, FT3 i FT4.

 

 

Nie jestem specjalistą, jak zresztą widać na załączonym obrazku, od stanowczego stawiania sprawy w konfrontacji z lekarzem.

Jakby to głupio nie zabrzmiało, jak przekonać lekarza do silniejszej(w tym wypadku znacznie) dawki preparatu? Generalnie nie jestem ideowo zwolennikiem naciskania na tego typu działania(w tym wypadku inicjatywa nie powinna należeć do mnie), ale chyba tempo mojego leczenia nie pozostawia mi wyboru.

 

Poza tym dziękuję za odpowiedzi i pociągnę temat: czy od ssri nie lepszy jest snri? Jakoś szczerze powiedziawszy, czytając opracowania oraz opinie na różnych forach, mam wrażenie, że jest skuteczniejszy. Co myślicie? Jakie są w ogóle optymalne dawki terapeutyczne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Madziu będzie dobrze. Spokojnie. Weź hydroksyzynę. Nic się nie bój. Ona jest nieszkodliwa. Nawet ten nieszczęsny Xanax można wziąć doraźnie, byle z głową. Teraz musisz zrobić tylko jedno uspokoić się i nie kombinować. Jak emocje szaleją, głowa pracuje tak bardzo, że aż się przepala. Nie można myśleć. (wiem po sobie). Jak się uspokoisz możesz zacząć myśleć czemu tak nagły atak, szukać pomału przyczyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym dziękuję za odpowiedzi i pociągnę temat: czy od ssri nie lepszy jest snri? Jakoś szczerze powiedziawszy, czytając opracowania oraz opinie na różnych forach, mam wrażenie, że jest skuteczniejszy. Co myślicie? Jakie są w ogóle optymalne dawki terapeutyczne?

kwestia mocno osobnicza. z mechanizmu dzialania wynikaloby, ze SNRI powinny byc nieco skuteczniejsze w leczeniu leku. bywa bardzo roznie. SSRI z kolei powinny miec mniej skutkow ubocznych. bywa roznie. mozna by sprobowac z wenlafaksyna - 150mg, moze 225mg, ale nie ma czegos takiego jak "optymalna dawka terapeutyczna", to kwestia prob dobrania takowej, jak i samego leku.

 

odnosnie lekarza, to polecalbym jednak zmiane, bo po przepisanych lekach widac, ze ma dosc archaiczne podejscie, ale sprobowac pogadac nie zaszkodzi. jak rozmawiac? nie znam goscia, wiec Ci nie powiem. mozesz powiedziec, ze sporo czytales (poczytaj naprawde), i ze o SSRI i SNRI przeczytales, ze maja wysoka skutecznosc w stosunku do objawow ubocznych, a po amitryptylinie masz... nie wiem - zaparcia :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wiem, doskonale rozumiem, że to kwestia mocno indywidualna, ale generalnie są pewne przybliżone opinie, jak ten lek funkcjonuje z zasady u różnych ludzi. Myślałem, że może znajdą się chętni, którzy napiszą nazwę handlową leku i dawkę która u nich poskutkowała, chociaż obrazowo da się to wtedy jakoś zestawić. Poza tym wspomniałeś, że te dawki, którymi byłem leczone, są raczej symboliczne, stąd sugestia, że Ty także się pewnymi przybliżonymi domniemaniami kierowałeś.

 

Dziękuję jeszcze raz za zainteresowanie, bo już ręce opadają. Co do lekarza, to miałem 1 psychiatrę - niezbyt się sprawdził, a także 1 neurologa - obecny, dlatego nie chciałbym go zmieniać po 1,5 mieś. terapii. Pani doktor wspomniała, że ta amitryptylina to dlatego, że jest ona również przepisywana na migreny i chciała prawdopodobnie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Aczkolwiek dawka faktycznie nie oszałamia. Nawet gdybym jednak zdecydował się na podmiankę, to nie mam żadnego sprawdzonego specjalisty. Oprócz serwisu znanylekarz.pl (co chyba nie jest reklamą, a jedynie unaocznieniem źródła) nie mam wiele do powiedzenia na temat nazwisk, które od czasu do czasu rzucają się oczy podczas wertowania internetu. Może wy w takim razie jesteście w stanie polecić jakiegoś lekarza? Rozważę każdą propozycję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

odpusc sobie wszelkie dalsze badania. somatyczne nic Ci nie dolega. .

 

Kolego Kahir zalecałabym dużą ostrożnośc w serwowaniu takich wyroków., Nigdy nie mozna mieć pewności co komu cos dolega, nawey po setkach badań , a co dopiero po kilku zdaniach napisanych na forum :?

Owszem objawy te można podciągnąć pod nerwice czy depresję, ale jak najbardziej również pod schorzenia somatyczne typu borelioza czy inne., Radze trochę poczytać .

Obowiązkiem lekarza , który stawia diagnozę nerwica, jest wykluczenie wszystkich chorób somatycznych , które mogą się pod nią podszywać , niestety to tylko teoria, bo w praktyce wygląda to dokładnie na odwrót i później ludzie leczeni przez lata psychotropami okazują sie być chorzy na coś zupelnie innego :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałam ta hydro i po prostu mialam momentalny zjazd i dzisiaj napisalam lekarzowi i powiedzial żeby odstawić. Zwiększam seroxat i zobacze co będzie ale czy Wy tez tak macie że od rana czujecie się totalnie żle a wieczorem zaczynacie życ?Ja teraz mogłabym góry przenosić .... Oddałabym wszystko - no prawie aby znów czuć się lepiej aby znów samej wychodzić swobodnie i jezdzic autem a nie jak pierniczony więzień!! Mam dosc tej zarazy i tyle lat z tym gownem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widze tu jakies tam wtorne objawy boreliozy i zadnych swoistych. zreszta chyba chodzi Ci o neuroborelioze. nic nie wskazuje, ze objawy slizzehra rozwinely sie w wyniku infekcji, nie wspominal o objawach typowych dla pierwszego jej stadium, oprocz depresji. czytalem o tym bardzo duzo pare lat temu. oczywiscie badanie mozna zrobic, nie jest drogie.

 

@slizzehr

na Twojego posta odpisze troche pozniej, teraz nie mam za bardzo czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kahir, W boreliozie nie ma swoistch objawów, może podszywać się pod niemal kazde schorzenie . Może również przez wiele lat nie dawac prawie zadnych , a po latach wybuchnąć. swoisty jest jedynie rumień wędrujący , który występuje u 30 % zakazonych , a wg wielu źródeł w znacznie mniejszym odsetku tychże.

 

 

Zresztą nie o to nawet chodz. Nie upieram się akurat co do boreliozy ,. choć uważam , że wykluczyć po tym opisie absolutnie jej nie można . Po prostu po kilku zdaniach napisanych na forum nie da się postawić diagnozy ani wykluczyć żadnego schorzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madziaq,

Ja mam podobnie. Od rana się męczę, wieczorami jestem dużo spokojniejszy i radosny :) Tyle, że nie chcę już prochów :/ Po nieudanym podejściu do wenlafaksyny w Święta, zdałem się na psychoterapię, jogę, religię, treningi autogenne, etc. Plus jest taki, że jak dziś ta ku..a mnie dopadła to pomyślałem "no to chodź, bierz mnie" i cały atak trwał może 2 minuty. Widzę, że to podręcznikowe otwieranie się bardzo pomaga. Jedyne co jest cholernie męczące to cały czas trzymający mnie niepokój (do wieczora) i nawracające natrętne myśli, które próbują podkopywać spokój jaki wytrwale buduję. Staram się jednak uśmiechać, nawet sztucznie (to działa!), nabijam się sam z siebie i chodzę w takim dziwnym stanie - z jednej strony kręci mi się w głowie i jestem oszołomiony jak podczas ataku, a z drugiej uśmiecham się i gdzieś obok tego niepokoju czuję radość, że sam to przechodzę.

Ale uwierz - jeszcze 2 tygodnie temu myślałem, że zaraz umrę, a w najlepszym wypadku skończę w pokoju z gumowymi ścianami. Nic oprócz wiary mi nie zostało i może dlatego jest lepiej. Według książek i psychoterapeuty akceptacja siebie w taki sposób jakby nerwica była cukrzycą albo nadciśnieniem, z którym po prostu musisz żyć to najlepsza droga do polepszenia. Wiem, że to takie gadu-gadu i sam wcześniej nie byłem w stanie tego pojąć. Każdy atak to była nieuchronna śmierć :) Pewnie pomogło mi to, że po wenlafaksynie dostałem koszmarnych lęków (tak na oko kilka razy mocniejsze niż to co przechodziłem bez leków), które nawracały w dzień i w nocy. Po 6 dniach czułem się jak wrak, a jednocześnie zdałem sobie sprawę, że przecież nie umarłem.

Pomogła też wyrozumiała żona, która nie traktuje mnie jak wariata tylko bardzo wspiera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja jeszcze dorzucę trzy grosze.

Na mnie hydroksyzyna działa strasznie otumaniająco i usypiająco - wolę wziąć Xanax 0,25 - byle nie za często.

Jak pisał kolega wyżej - najważniejsze to nie dać się ponieść panice. Dla mnie to jest trudne, bo jak tylko poczuję wzrost tętna, to panikuję zamiast to olać i czekać na uspokojenie.

I u mnie także jest tak, że najgorzej jest wstać z łóżka rano. Potem, w ciągu dnia wszystko się normuje a wieczory są rewelacyjne. Inna sprawa, że mnie bardzo pomaga rano Atenolol 25mg na zmniejszenie rytmu serca. Ale to wg mnie taka droga na skróty. Jakby to powiedzieć - to jak gorączkę leczyć pyralginą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Wiola*, przez swoiste mialem na mysli zwiazane z sama reakcja organizmu na zakazenie patogenem, ale masz racje - zle sie wyrazilem. zreszta, masz tez racje w tym, ze wykluczyc nie mozna. slizzehr, posluchaj Wioli i zrob sobie badanie na borelioze. sam jestem niemal w 100% przekonany, ze to nie borelioza. zwlaszcza, ze objawy pojawily sie podczas okresu dojrzewania, czyli wtedy, kiedy czesto dochodzi do ujawniania sie zaburzen psychicznych. sa tez inne przeslanki.

 

odnosnie estitalopramu, to brales 2/3 maksymalnej stosowanej dawki, co powinno byc wystarczajace do osiagniecia jakichkolwiek efektow terapeutycznych. citalopram i escitalopram sie poprostu stosunkowo slabe.

 

moge polecic:

- fluoksetyne w dawce ~40mg,

- sertraline w dawce ~150mg,

- fluwoksamine w dawce ~200mg,

- wenlafaksyne w dawce ~150mg.

 

z mojego doswiadczenia i literatury wynika, ze cos z powyzszych powinno zadzialac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Z czym tutaj "przychodzę"? Z prośbą o pomoc. Jestem licealistką, w tym roku kończę 18 lat i... boję się czytać na głos. Śmieszne, co? Niestety prawdziwe.

Od zawsze czułam się gorsza od innych, nie wiem dlaczego. Uczę się raczej bardzo dobrze, ale co z tego? Mój problem pojawił się rok temu, w nowej szkole. Pewnego razu nauczycielka poprosiła mnie o przeczytanie tekstu. Czytałam, przy czym przypomniała mi się śmieszna sytuacja, bałam się, że zacznę się śmiać, a to nie wypada. Zestresowałam się, serce zaczęło mi wręcz walić, zrobiło mi się duszno i głos zaczął mi... drżeć, jakbym miała się rozpłakać. Było mi wtedy strasznie wstyd.

Zaczęłam unikać lekcji polskiego, bałam się ośmieszenia przy czytaniu, ponieważ sytuacje się powtarzały. Zaczęłam brać leki ziołowe - nic nie pomagały. Nawet zabrałam się za hipnozę - nic. Sięgnęłam nawet po hydroksyzynę, uspokajała mnie, ale nie powstrzymywała ataków.

Rodzice zgodzili się na terapię, aczkolwiek tylko dlatego, że zagroziłam, iż rzucę szkołę. Byłam 3 razy. Dużo mi to dało, zaczęłam sobie radzić. Skupiałam się na treści, nie na swoim głosie, kontrolowałam oddech.

Rodzice przerwali mi terapię, stwierdzili, że skoro jest lepiej, już mi to niepotrzebne. Szkoda pieniędzy.

Było dobrze. Teraz to wróciło. Znowu się ośmieszyłam. Zdecydowałam się powiedzieć, że się stresuję, ale nauczycielka zmusiła mnie do czytania dalej, olała mnie. Czuję się jak idiotka. Koleżanka powiedziała mi po lekcji, żebym się nie przejmowała, przecież to się zdarza.

To miłe, ale ja czuję, że inni odwrócą się ode mnie. Nie mam odwagi z nikim już rozmawiać.

Co ja mam robić? Nie radzę sobie. Nie pracuję, nie mam swoich pieniędzy, rodzice nie dadzą mi na psychologa, uważają, że nie mam problemów.

Boję się tylko tych ataków. Czytam płynnie.

 

 

Nie dam rady już z tym walczyć... wiem, że to śmieszne, mimo to dla mnie tragiczne. Prawdopodobnie rzucę szkołę. Co dalej? Nie wiem... chciałabym zniknąć. Nie czuć nic. Szczególnie tego wstydu.

Czy moglibyście mi coś poradzić? Być może ktoś miał podobny "problem" i poradził sobie bez psychoterapeuty? Niestety nie mam możliwości pójścia do niego. Wiem, że zaraz będę pełnoletnia, ale psycholodzy darmowi są beznadziejni. Byłam już kiedyś. Efekt? Żaden. Psychoterapeuta u którego byłam prywatnie dopiero mi pomógł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam od dawna juz zmagam sie z lękami ,natręctwami na tle sexualnym i nietylko , mam bezsseność juz od kilku lat .

Brałem dotychczas kvetiapine (ketrel ) od kilku lat na noc i spalem , lecz rano wstawalem ja zoombi . postanowilem , że nie bede sie truł Od wakacji radzilem sobie na samych ziolowych na noc i spalem lecz juz przestaja dzialac coraz mniej snu od czasu do czasu dokladam 15mg hydro w syropie . :/ teraz mi przepisal arketis na rano czyli paroksetyna lecz nie wie ze niebiore ketrelu juz od wakacji .niechce połączenia z tym zasranym ketrelem . Ale lekarz się upiera żebym przy nim został . Niemogę zmienić teraz lekarza więdz taki się czuje pozostawiony sam sobie ehhh niestety . Mogli byście sie wypowiedzieć co można brać na noc , żeby normalnie spać bez uboków nawet z tą paroksetyna przepisaną na dzien . wogole jak wy sobie radzicie z problemami i jak działa ta parolotnia ? pozdrawiam wszystkich i szczescia życzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo często wypijam 2 puszki piwa przed snem. Ale to średnia rada z mojej strony.

Łykam też ziołowe tabletki na sen 4-krotną dawke. Czasami udaje się zasnąć bez problemów.

Najgorzej jest zazwyczaj w niedzielną noc... Co bym nie zrobił do 2 niema mowy o śnie.

A jak nie mogę zasnąć to nie zostaje nic innego jak tv i zabawa smartfonem... zazwyczaj do pary mam jakiś atak lękowy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×