Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zdrada i jej konsekwencje


Rekomendowane odpowiedzi

 

Zdradzający mężczyzna jest jak dziecko, które zakradło się do kuchni, gdzie leżą ciasteczka. Zje je, chociaż nie jest głodny. Kobiety przywodzi do tej kuchni głównie głód: miłości, akceptacji, intymności.

 

Co człowiek, to teoria. Ja jestem przekonany, że zdecydowana większość zdrad zarówno w przypadku mężczyzn jak i kobiet jest spowodowana chęcią seksu, a nie tam żadnej czułości, miłości itp., bo jaką czułość może dostać kobieta od osiłka z dyskoteki, który co dzień zalicza inną panienkę? Kochanek niemal zawsze jest o wiele "ostrzejszy" od męża/chłopaka. Raczej rzadko się zdarza, by jakaś mężatka romansowała z romantykiem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panowie -"zdobywcy" bronicie się i dobrze:)

 

Zaczęło się od statystyk,więc ta teoria również niech się do nich zalicza ok?

Przecież ja nie napisałam tego by wmawiać komuś ze kobieta bieeedna ,"bo mąż-partner traktuje ją tylko jako kochankę-nie kobietę,bo ona nie czuje ciepła ,miłosci...",jak również facet-"bo jestem zdobywcą,bo kiedyś traktowała mnie inaczej ,bo przechodzę okres wieku średniego.....etc

 

Mówimy o zdradzie ,która rzecz jasna wynika z problemów z związku.

 

Najczęstszym prawdopodobnie jest sam sex ,tak uważam ,ale ten z kolei bierze się z ?Z konfliktów ,nie temperamentów ,bo dlaczego kiedyś było tak uroczo?

 

 

 

Każdy problem ,konflikt (ten nie rozwiązany rozmową oddala ludzi od siebie),żeby go rozwiązać muszą chcieć tego obie strony ,nieprawdaż?

 

God's Top 10-to są właśnie statystyki ,opinie...stereotypy? ciężko je chyba zmienić.

Cadarxx ,więc uważasz że każdej mężatce jest wiecznie mało? Że zbyt łagodnie? Rutyna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówimy o zdradzie ,która rzecz jasna wynika z problemów z związku.

 

Stareotyp. Mało to związków, w których wszystko się układa, a jednak któraś ze stron od czasu do czasu potrzebuje "odmiany"? Są mężczyźni, dla których jedna kobieta choćby nie wiem jak ideala była, to za mało i są kobiety, które choćby miały za męża chodzący ideał, wspaniały w łóżku i w innych sferach życia, to i tak będą zdradzać(to, że mąż jest super wcale nie oznacza, że nie można sobie znaleźć super kochanka).

 

Najczęstszym prawdopodobnie jest sam sex ,tak uważam ,ale ten z kolei bierze się z ?Z konfliktów ,nie temperamentów ,bo dlaczego kiedyś było tak uroczo?

 

Dlatego kiedyś było tak uroczo, bo była między nimi chemia, a po np. kilkudziesięciu stosunkach tej chemii często już nie ma. Jak to wielu facetów mówi "przy jednej dziurze to i kot zdechnie", kobiety zapewne mają swoje, podobne hasełko ;) .

 

Cadarxx ,więc uważasz że każdej mężatce jest wiecznie mało? Że zbyt łagodnie? Rutyna?

 

Zależy od kobiety. Są takie, które potrzebują bardzo częstego seksu we wszelkich odmianach z różnymi facetami, ale są też takie, które wogóle tego nie potrzebują, seks traktują tylko jak obowiązek małżeński(lub jako ciężką pracę w celu spłodzenia dziecka) i bardzo by się ucieszyły, jakby jej mąż nagle stał się impotentem ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że zdrada wynika z braku miłości w związku, a nie z chęci odmiany, czy z samego popędu, wszak jesteśmy ludźmi, a nie zwierzętami i większości myślimy jednak głowami :D . Jeśli kogoś kochasz i nie układa Ci się z nim, to stajesz na głowie, żeby to naprawić, a nie rozglądasz się za kimś innym. Jeśli odpuszczasz sobie, idziesz na łatwiznę i zdradzasz, to dlatego, że nie zależy Ci na drugiej osobie, a jesteś z nią tylko z przyzwyczajenia, przywiązania, nawyku.

Co do mężczyzn, dla których jedna kobieta to za mało i kobiet, którym nie wystarcza jeden facet - po prostu nie powinni się wiązać, bo po co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że zdrada wynika z braku miłości w związku, a nie z chęci odmiany, czy z samego popędu, wszak jesteśmy ludźmi, a nie zwierzętami i większości myślimy jednak głowami :D . Jeśli kogoś kochasz i nie układa Ci się z nim, to stajesz na głowie, żeby to naprawić, a nie rozglądasz się za kimś innym. Jeśli odpuszczasz sobie, idziesz na łatwiznę i zdradzasz, to dlatego, że nie zależy Ci na drugiej osobie, a jesteś z nią tylko z przyzwyczajenia, przywiązania, nawyku.

Co do mężczyzn, dla których jedna kobieta to za mało i kobiet, którym nie wystarcza jeden facet - po prostu nie powinni się wiązać, bo po co.

 

Nom, nie do końca się z tym zgadzam - problem zdrady jest chyba trochę bardziej skomplikowany. Mi się wydaje, że ludzie lubią igrać z losem poniekąd - zakazany owoc kusi, tak jest ze wszystkim - to jest w naszej naturze wpisane niestety. Rutyna też ma wiele do tego - gdy przyzwyczaimy się do tego co mamy perspektywa straty wydaje się tak odległa, że decydujemy się na krok dalej. W końcu gdy coś tracimy, często dopiero wtedy dociera, że nie było warto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może masz rację Pstryczku:) Przyznaję, że w tym temacie nie jestem obiektywna. Ale warto się zastanowić, czy mówienie sobie "kocham, ale zdradzam, bo nic na to nie umiem poradzić" nie jest oszukiwaniem samego siebie. Może łatwiej jest żyć takim złudzeniem, niż powiedzieć sobie jasno i wyraźnie, że miłość się wypaliła i nie da się niczego zrobić, żeby to zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba zgadzam sie z ostatnim postem. ale tu nasuwa sie nastepne pytanie - czy jest miłość która sie nie wypala? czy miłośc to najpierw uczucie a potem juz świadoma decyzja? przeciez nie mozna zmieniac partnera co 2, 5, 10 lat. a moze mozna? i jaka jest w tym wszystkim rola seksu? czy jeśli ktoś zdradza to znaczy ze ma słaby charakter? czy ze swiadomie dopuscil do sytuacji której nie powinno byc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, nic nie jest wytłumaczeniem dla zdrady - nie żyjemy już w epoce kamienia łupanego i nawet fakt, że to ma coś wspólnego z naturą człowieka nie tłumaczy tego. Każdy ma wolną wolę - decydując się na coś złego musi ponieść konsekwencje - szkoda, że inni też przy okazji... Właściwie każdy przypadek wspomniany w temacie jest może stanowić pretekst do zdrady ale żaden nie jest równocześnie usprawiedliwieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może masz rację Pstryczku:) Przyznaję, że w tym temacie nie jestem obiektywna. Ale warto się zastanowić, czy mówienie sobie "kocham, ale zdradzam, bo nic na to nie umiem poradzić" nie jest oszukiwaniem samego siebie. Może łatwiej jest żyć takim złudzeniem, niż powiedzieć sobie jasno i wyraźnie, że miłość się wypaliła i nie da się niczego zrobić, żeby to zmienić.

 

"Z wszystkich rzeczy wiecznych, milosc trwa najkrocej" A szkoda, bo ja wierze ze ona trwa, wystarczy tylko ze bedzie ona odwzajemniona. Niestety niektore osoby manipuluja tym. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Z wszystkich rzeczy wiecznych, milosc trwa najkrocej"

 

Także chcę wierzyć, ale życie pokazuje mi inne oblicze, ciężko nie mieć uprzedzeń. W efekcie - chyba już tylko chcę niż wierzę i chyba sama nie umie kochać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że zdrada wynika z braku miłości w związku, a nie z chęci odmiany, czy z samego popędu, wszak jesteśmy ludźmi, a nie zwierzętami i większości myślimy jednak głowami :D . Jeśli kogoś kochasz i nie układa Ci się z nim, to stajesz na głowie, żeby to naprawić, a nie rozglądasz się za kimś innym. Jeśli odpuszczasz sobie, idziesz na łatwiznę i zdradzasz, to dlatego, że nie zależy Ci na drugiej osobie, a jesteś z nią tylko z przyzwyczajenia, przywiązania, nawyku.

Co do mężczyzn, dla których jedna kobieta to za mało i kobiet, którym nie wystarcza jeden facet - po prostu nie powinni się wiązać, bo po co.

 

Niewiele jest postów, w których nie zgadzam się z ani jednym zdaniem tak jak tutaj :P .

Nawet nie wiesz jak się mylisz. Najczęściej zdradzani są właśnie ci, co są bardzo zaangażowani, którzy zrobiliby dla tej drugiej osoby wszystko.

 

Co do mężczyzn, dla których jedna kobieta to za mało i kobiet, którym nie wystarcza jeden facet - po prostu nie powinni się wiązać, bo po co.

 

Dla własnych korzyści ludzie tak robią. Dla kobiety idealny układ to kochający, bogaty mąż, a na boku namiętny kochanek. Dla faceta idealny układ to kochająca żona, która dobrze gotuje, sprząta, a dodatkowo nowa panienka na jedną noc co jakiś czas.

Ludzie jak mają jakieś braki w związku, to odbijają to sobie z innymi. Nie ma kobiety idealnej, nie ma mężczyzny idealnego, więc lepiej mieć "kontakt" z kilkoma.

 

---- EDIT ----

 

Weźmy taką sytuację, że masz cudownego męża, idealnego we wszystkim prócz w łóżku, gdzie wam się nie układa. Co wtedy zrobisz? Moralnośc nakazuje albo to zaakceptować i z nim zostać albo odejść, natomiast samolubna kobieta zostanie z mężem, a dobrego seksu będzie szukać gdzie indziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem tak - zauważyłem, że zazwyczaj mamy nieco inne zdanie ja i Ty cadarxx - ale tu się zgadzam. Nie wyczerpuje to wszystkich przypadków zapewne.

 

Różnie może być. Może nawet nie mieć kobieta nic do zarzucenia facetowi w łóżku - ale z ciekawości, chęci sprawdzenia, czy z woli wynagrodzenia za coś innemu facetowi skakać w bok.

 

Zapewne też tak może robić facet - choć pewno i kultura i różnice biologiczne mają tu wpływ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiesz jak się mylisz. Najczęściej zdradzani są właśnie ci, co są bardzo zaangażowani, którzy zrobiliby dla tej drugiej osoby wszystko.

cadarxx, źle mnie zrozumiałeś, oczywiście miałam na myśli, że to osoba zdradzająca już nie kocha i nie chce walczyć dłużej o związek, a nie ta zdradzana.

Ludzie jak mają jakieś braki w związku, to odbijają to sobie z innymi. Nie ma kobiety idealnej, nie ma mężczyzny idealnego, więc lepiej mieć "kontakt" z kilkoma.

No i masz rację. Tak bywa. Ale moim zdaniem to potwierdza tylko moją teorię; nie obchodzą mnie uczucia innej osoby, nie kocham jej i dlatego ją zdradzam, bo że robi się to z egoizmu to przecież rzecz oczywista.

czy miłośc to najpierw uczucie a potem juz świadoma decyzja? przeciez nie mozna zmieniac partnera co 2, 5, 10 lat. a moze mozna?

Można, tylko ile przy tym jest bólu :( Prawdziwa miłość się nie wypala, bo to coś więcej niż fascynacja, a potem przywiązanie. Myślę sobie, że taka miłość pewnie istnieje, ale zdarza się pewnie raz na milion. Dochodzę do wniosku, że nigdy takiej miłości nie doświadczyłam i pewnie nie doświadczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można, tylko ile przy tym jest bólu :( Prawdziwa miłość się nie wypala, bo to coś więcej niż fascynacja, a potem przywiązanie. Myślę sobie, że taka miłość pewnie istnieje, ale zdarza się pewnie raz na milion. Dochodzę do wniosku, że nigdy takiej miłości nie doświadczyłam i pewnie nie doświadczę.

 

Bardzo mi się podoba ten tekst, bo też tak myślę. Jak najbardziej zgadzam się z tym, że prawdziwa miłość nie przemija jak i również z tym, że zdarza się baaardzo rzadko, mimo iż partnerzy wyznają ją sobie w każdym związku i w większości błędnie myślą, że kochają i są kochani.

 

Taka typowa miłość przemija wraz z tym, jak kończy się w związku chemia. Dopóki obie strony są atrakcyjne, pociągają się wzajemnie, to wszystko jest w porządku, a jak to mija, to wówczas wszystko inne też się sypie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cadarxx, nie bardzo się z tobą zgodzę. Jeżeli decyduje się na bycie z kimś to bierze się też za niego odpowiedzialność. Poznałam taką historię, że dziewczyna była bardzo ładna i chłopak się w niej zakochał. Potem wciągnęło jej włosy do jakiejś maszyny i oszpeciło jej twarz, a on dalej z nią był, wziął z nią ślub i miał dzieci. Na początku ludzie zakochują się w sobie, też w wyglądzie, ale z czasem to przestaje być takie ważne. Liczy się już to jaki człowiek jest. Wszyscy się starzeją, ale czy to powód, żeby przestać kochać kogoś o kogo się troszczyło wcześniej?

Na miłość się pracuje przez wiele lat, przynajmniej tak mówią pary, które żyją w zgodzie do starości. Coś co potrafi ulecieć wraz z atrakcyjnością - wcale nie było głębokim uczuciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wiecie, ostatnio gdy moi rodzice się kłócili powiedziałam im: "co Wy robicie, jesteście razem ponad 30 lat, kochacie się, szanujecie się, powinniście być sobie wdzięczni za ten czas, który razem spędziliście". I co usłyszałam? po pierwsze: nie wtrącaj się, po drugie: zobaczysz jak to jest, gdy przeżyjesz z kimś tyle lat. Obawiam się, że wcale nie zobaczę, chociaż nie wiem czy warto tego żałować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem przekonany, że zdecydowana większość zdrad zarówno w przypadku mężczyzn jak i kobiet jest spowodowana chęcią seksu, a nie tam żadnej czułości, miłości itp., bo jaką czułość może dostać kobieta od osiłka z dyskoteki, który co dzień zalicza inną panienkę? Kochanek niemal zawsze jest o wiele "ostrzejszy" od męża/chłopaka. Raczej rzadko się zdarza, by jakaś mężatka romansowała z romantykiem....

Wg mnie nie koniecznie chodzi o czułość czy seks, ale o zauważenie, adorowanie, zainteresowanie drugą osobą. I to właśnie ma do zaoferowania osiłek z dyskoteki lub kochanek.

 

gdy przyzwyczaimy się do tego co mamy perspektywa straty wydaje się tak odległa, że decydujemy się na krok dalej. W końcu gdy coś tracimy, często dopiero wtedy dociera, że nie było warto.

Bardzo mądre słowa.

 

czy jest miłość która sie nie wypala?

Skoro mowa o "wypalaniu", to tak w miłości, jak i w przypadku ognia, gdy brak "opału", płomień gaśnie ;)

 

To smutne ze dzisiejszy swiat schodzi na psy Nie ma zadnej wartosci. Ciezko jest nalezec do tego swiata.

Skąd wogóle pomysł, by szukać oparcia i watości w "świecie", zamiast we własnym wnętrzu, wśród bliskich ? "Świat" ma mgliste pojęcie o każdym z nas z osobna, dlaczego więc powierzać "światu" rolę doradcy ? ;)

 

Weźmy taką sytuację, że masz cudownego męża, idealnego we wszystkim prócz w łóżku, gdzie wam się nie układa. Co wtedy zrobisz? Moralnośc nakazuje albo to zaakceptować i z nim zostać albo odejść, natomiast samolubna kobieta zostanie z mężem, a dobrego seksu będzie szukać gdzie indziej.

1. Dlaczego decyzję o tym, co robić z podupadającym związkiem ma podejmowac jedna osoba ?

2. W takiej sytuacji jest więcej wyjśc, niż tylko zostać-odejść. Można jeszcze podejmować starania, by to zmieniać.

 

Prawdziwa miłość się nie wypala, bo to coś więcej niż fascynacja, a potem przywiązanie. Myślę sobie, że taka miłość pewnie istnieje, ale zdarza się pewnie raz na milion. Dochodzę do wniosku, że nigdy takiej miłości nie doświadczyłam i pewnie nie doświadczę.

Zdumiewają mnie tego typu głosy - tworzenie z miłości czegoś tak legendarnego, nieosiągalnego dla "zwykłego śmiertelnika" jak św. Graal.

Akurat nieprzypadkowo przyrównuję miłość do św. Graala, bo obie te wartości w swoich najpopularniejszych wyobrażeniach są przedstawiane, jako wartości stałe, niezmienne. Natomiast mniej popularne są twierdzenia sugerujące, że miłość (św. Graal), to sama droga do wartości.

Cóż, taka nasza, ludzka natura, chcielibyśmy posiadać coś o wielkiej wartości, trudniej nam skłonić się do ponoszenia trudów i starań o taką wartość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdumiewają mnie tego typu głosy - tworzenie z miłości czegoś tak legendarnego, nieosiągalnego dla "zwykłego śmiertelnika" jak św. Graal.

Wydaje mi się, że bardzo rzadko można spotkać uczucie, które nie ogranicza, daje pełną wolność, nie ma oczekiwań, daje dla samej radości dawania, bez korzyści dla siebie, które nie jest zaślepieniem, lecz wyrozumiałością i akceptacją. Czy zdarzyło Wam się kochać kogoś i nie żądać w jakiś tam sposób od niego, żeby naprawił wszystkie krzywdy, które kiedykolwiek Was spotkały? Pewnie taka miłość to jakiś tam wymysł, legenda, ale lepiej już wierzyć w to, niż w nic. Mogę się mylić, ale tylko takie uczucie może przetrwać, jeśli jesteśmy zapatrzeni tylko na siebie i ciągle tylko żądamy to żadne trudy nie pomogą, by utrzymać związek.

 

Natomiast mniej popularne są twierdzenia sugerujące, że miłość (św. Graal), to sama droga do wartości.

Bardzo zaintrygowało mnie to zdanie. Miłość jako droga do wartości, nie całkiem rozumiem, możesz to wytłumaczyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłość pyzia1 postrzegana jest jako wartość ostateczna, jako ostateczny cel, nic bardziej idealnego, wręcz cenny przedmiot materialny, po osiągnięciu/zdobyciu którego znajdziemy się w sytuacji komfortowej tak bardzo, że nawet nie możemy sobie wyobrazić. Nie wydaje mi się, aby na tym miłość polegała - nie na dążeniu do stanu, w którym wszystkie Nasze potrzeby, troski i obawy po prostu przestały istnieć. Żaden człowiek nie jest w stanie stworzyć takiej idylli. Miłość to raczej droga do tego celu przez wszystkie wyboje, raz z górki raz pod - ale do celu, którym nazywamy miłością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×