Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brzydzę się sobą i nie chcę już żyć


noszila

Rekomendowane odpowiedzi

Candy14, uwielbiam Cię kobieto :) Byłaś tu jak zaczynałam z forum. Byłam w ciemnej d*pie. Od początku zwracałaś moją uwagę bo Twoje posty były krótkie i trafiały w samo sedno. Mi również pomogłaś. Żałuję jedynie, że nie mogłam Cię zobaczyć na ostatnim zjeździe ze względu na pracę. Ale wierzę, że to nie ostatnia okazja.

 

-- 09 sty 2015, 02:02 --

 

Muszę napisać, że utrzymanie się na nogach jest dla mnie nadal sprawą dość trudną, ale już nie tak jak kiedyś. Bo żeby żyć, trzeba brać to co wokół takie jakie jest. A ja całe życie tkwiłam w mydlanej bańce, takiej czarnej, oślizgłej. Ale lubiłam ją bo była moja. Mój świat.

Czasami mam ochotę do niej wrócić i pozwalam sobie na to. Jednak zauważyłam, że bardzo mnie to wyczerpuje. Wtedy tracę coś z tego normalnego życia. Ale ja już nie chcę tam być tak często jak kiedyś ponieważ tam jestem sama, nie ma tam nikogo. A prawdziwe życie jest przy innych. Dla mnie piękniejszy jest drugi człowiek niż zakrzywiony, zgorzkniały obraz samej siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Istotne, żeby dostrzec w życiu co jest ważne. Życie jest kruche. Szukajmy w nim ciepła, więzi takiej prawdziwej, szanujmy ludzi którzy chcą być obok nas. Nie wymagajmy od siebie cudów. Ale starajmy się być dobrymi dla tych, którzy na to zasługują.

 

O właśnie tak i nie można o tym zapomnieć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja całe życie tkwiłam w mydlanej bańce, takiej czarnej, oślizgłej. Ale lubiłam ją bo była moja. Mój świat.

Czasami mam ochotę do niej wrócić i pozwalam sobie na to. Jednak zauważyłam, że bardzo mnie to wyczerpuje. Wtedy tracę coś z tego normalnego życia. Ale ja już nie chcę tam być tak często jak kiedyś ponieważ tam jestem sama, nie ma tam nikogo. A prawdziwe życie jest przy innych. Dla mnie piękniejszy jest drugi człowiek niż zakrzywiony, zgorzkniały obraz samej siebie.

 

Pięknie piszesz, to prawda i cieszy fakt, że tak dobrze sobie radzisz i podejmujesz walkę ze swoimi słabościami i to walkę, w której wygrywasz.

Co do metafory mydlanej bańki, to też sie na tym łapię z tą różnicą, że mnie ta bańka mimo swojej ciemności nadal przyciąga, bo jest tam właśnie ciemno, pusto, cicho, bez tych wszystkich bodźców z zewnątrz, paradoksalnie bezpiecznie bo wszystko w niej jest znane. Izolacja. Nie-odczuwanie.

 

Mówicie, żeby nie walczyć na siłę z tym głosem, żeby się wygadał to szybciej odpuści...że walka tylko go wzmacnia. Gubię się w tym czasem. Może powinnam sobie pisemną instrukcję stworzyć, jak postępować w sytuacji natarcia krytyka... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Mówicie, żeby nie walczyć na siłę z tym głosem, żeby się wygadał to szybciej odpuści...że walka tylko go wzmacnia. Gubię się w tym czasem. Może powinnam sobie pisemną instrukcję stworzyć, jak postępować w sytuacji natarcia krytyka... :hide:

 

W czym się gubisz ? Tak konkretnie jesli oczywiście możesz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W czym się gubisz ? Tak konkretnie jesli oczywiście możesz :)

 

Postaram się konkretnie. Chodzi mi o to, że z jednej strony mówi się, że z negatywnymi myslami na swoj temat należy walczyć, odrzucać je, przerabiać na pozytywne, zaprzeczać im, racjonalizować. A z drugiej strony że walka na siłę tylko te myśli podsyca i że lepiej czasem odpuścić i pozwolić im swobodnie płynąć aż się wyczerpią...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Postaram się konkretnie. Chodzi mi o to, że z jednej strony mówi się, że z negatywnymi myslami na swoj temat należy walczyć, odrzucać je, przerabiać na pozytywne, zaprzeczać im, racjonalizować.

 

tzn. kto tak mówi ?

To co tutaj napisałaś to są cechy mechanizmów obronnych. To też taki zlepek z różnych metod, trochę powierzchownych i mało przydatnych w trudniejszych stanach.

To tak trochę jak z twoimi terapeutami (o ile tak ich można nazwać), którzy nie przyjmują tego co się u Ciebie dzieje. Sama chodziłam kiedyś do pani psycholog z doktoratem, która tylko pogłębiła moje trudności i to w stopniu znacznym. Można było spokojnie przegadać z nią frustrację związaną z trudnością wybrania koloru sukienki ślubnej. Ale nic więcej.

 

A z drugiej strony że walka na siłę tylko te myśli podsyca i że lepiej czasem odpuścić i pozwolić im swobodnie płynąć aż się wyczerpią...

wiesz....to trudno tak na forum powiedzieć że 'aż się wyczerpią" bo i zapas może być spory. generalni chodzi o zaakceptowanie, że to jednak jest moje/we mnie i jest to istotna i znacząca część mojej osobowości, która ja chcę zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN, ale ona nie chce zmieniać. Bo ten krytyk jest tą obślizgłą bańką, przypomina o niej i wciąga.Nie chce wyjść z tego "bezpiecznego" miejsca.

 

Może coś w tym jest. To trochę jak ruchome piaski, kiedy się za bardzo szamoczę, wciąga mnie bardziej i silniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, bo z tego ciężko wyjść samemu. Nie poradziłabym sobie bez terapii. Szukaj dobrego psychologa.

 

Wydaje mi się, że pani psycholog do której uczęszczam od niedawna, jest całkiem dobra. Na pewno się stara. Ale dopiero kilka sesji minęło. Głównie skupiamy się wokół tematu mojej relacji z matką. Kwestia mojej samooceny jest w ogóle trudnym tematem, bo nawet ciężko i o niej mówić na terapii. Tutaj na forum to dużo łatwiejsze, a kiedy siadam naprzeciwko pani psycholog pewne rzeczy nie chcą mi przejść przez gardło, boję się reakcji tej osoby...zapominam, że to psycholog a widze po prostu drugiego człowieka, który może wyśmiać moje dziwactwa.

 

Na dodatek mam paskudne huśtawki nastrojów. Jednego dnia jestem w wielkim dole, mysli o okaleczeniu, o bezsensowności swojego życia, płaczę, mogę leżeć lub spać godzinami i czuję się okropnie. Następnego dnia z kolei tryskam humorem, idę na miasto, robię niezbędne zakupy, sprzątam mieszkanie, słucham muzyki...

Czasem takie zmiany mam nawet w ciągu jednego dnia :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamiast się cieszyć, to mnie to jakoś tak paraliżuje, ściska, dusi, nie wiem co robić, czuję się przybita, zdezorientowana, chce mi się płakać, krzyczeć; najchętniej uciekłabym i schowała się gdzieś w kącie z głową wtuloną w kolana. Zamykam oczy, zaciskam powieki jak dziecko, które myśli że jak zamknie oczy to go nie będzie widać.

Brzydzę się sama sobą. Z jednej strony pragnę ciepła, bliskości, przytulenia jak małe dziecko, jak opuszczony pies...

1. Poproś swojego chłopaka, aby dał Ci czas, nie naciskał na zbliżenia, gdy nie czujesz się z tym w pełni komfortowo. Powiedz mu, że tak się czujesz.

2. Z tym opuszczonym psem, to mam podobnie... Moim największym marzeniem jest poczucie bezpieczeństwa i ciepło... jak przykrycie ciepłą kołdrą albo długa, spokojna rozmowa. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz cierpliwie czekać, terapia przyniesie efekty jeśli będziesz się starać i ją nie przerwiesz.

A takie dni to ja mam do tej pory, że leżę i nic nie chcę zrobić. Ale już rzadko się zdarzają całe szczęście. Wszystko co opisujesz sama przechodziłam, więc Cię rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Poproś swojego chłopaka, aby dał Ci czas, nie naciskał na zbliżenia, gdy nie czujesz się z tym w pełni komfortowo. Powiedz mu, że tak się czujesz.

2. Z tym opuszczonym psem, to mam podobnie... Moim największym marzeniem jest poczucie bezpieczeństwa i ciepło... jak przykrycie ciepłą kołdrą albo długa, spokojna rozmowa. :roll:

 

Właśnie ja tego chcę, potrzebuję tylko nie umiem tego przyjmować, nie umiem się z tego cieszyć, jakby mi się nie nalezało :-|

 

-- 09 sty 2015, 17:47 --

 

Musisz cierpliwie czekać, terapia przyniesie efekty jeśli będziesz się starać i ją nie przerwiesz.

A takie dni to ja mam do tej pory, że leżę i nic nie chcę zrobić. Ale już rzadko się zdarzają całe szczęście. Wszystko co opisujesz sama przechodziłam, więc Cię rozumiem.

 

A długo uczęszczałas na terapię? Po jakim czasie poczułaś, że coś się zmienia na lepsze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na indywidualną i grupową chodziłam około 9 miesięcy. Zmieniłam miejsce zamieszkania i niebawem wracam na terapię z innym psychoterapeutą.

 

Hmm to całkiem sporo czasu. Przyznam, że zaczynałam kilka terapii i żadna nie trwała tak długo, często stwierdzano że już wszystko zostało omówione. Teraz dopiero miesiąc jestem na terapii więc początki. W takim razie muszę być bardzo cierpliwa. W sumie, trudno żeby nagle ot tak zmienić 20parę lat życia o 180 stopni...

 

Chciałabym umieć tak sobie przestawić w głowie, żeby umieć wierzyć temu facetowi w jego wszystkie dobre słowa o mnie. Ja wiem, że on nie ma powodu, żeby kłamać; wiem, że mu na mnie zależy, bo to widać, ale jednak gdzieś pojawia się odruch takiego zaprzeczania. Wiem, że muszę próbować po prostu cieszyć się z tego, co mówi, przyjmować to za nową lepsza prawdę, że to jest tu i teraz, obecnie, lepsze, bez tego co było kiedyś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te myśli przez cały czas są... czekają za rogiem jak zgraja zbirów i wystarczy moment nieuwagi i atakują ile się da...

mam słabszy dzień i w sumie ciężko o jakiś promyczek, którego można się chwycić...

Boli mnie dusza :(

 

Utarty tekst, ale...jutro będzie lepiej...

Nic mądrzejszego nie przychodzi mi do głowy a wiem, że czasem po prostu trzeba te gorsze chwile przeczekać, przetrzymać. Czasem wielkim sukcesem jest po prostu nie dać się im ponieść. Wytrwać aż miną.

 

-- 09 sty 2015, 22:04 --

 

Może się przyda:

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,309,jak-pokonac-nerwice.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam problem z zazdrosnym facetem. To jest coś co niszczy nasz związek. Nie pisałam o tym wcześniej bo jakoś sobie z tym radziłam. Ale czuję, że przestaję sobie z tym radzić.

Byliśmy w restauracji, wszystko było okej. W drodze do domu znów się zaczął temat moich byłych. Zapytał ile ich miałam. Już któryś raz o to pyta a ja uważam, że nie powinno się mówić o byłych, uznałam że mam prawo zostawić to dla siebie i nie muszę się z nim dzielić takimi informacjami. Ale odpowiedziałam mu w końcu bo ciągle naciska. To się obraził, zwyzywał od nieszczerych oszustek, zabrał klucze od domu. Już nie mogę czasami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×