Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a studia.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Ja jestem dopiero na 1 roku studów, wróciłem po rocznej dziekance zdrowotnej na uczelnie, pobyt 2-mies w szpitalu. Wróciłem na miesiąc przed sesją i co? Nic, żałuje że tu znów siedze, do domu jechać nie chce, a marzy mi się odejscie z uczelni na stałe. Ale co potem? Mam depresje, nerwice natrectw myślowych. Chce coś robić, w sensie choćby uczyć się, ale nie mogę nawet na ksiązki patrzeć, okładki wręcz. Najchętniej zamknąłbym się w pokoju w akademiku i miesiąc z niego nie wychodził. Gadam często sam do siebie, chce mi się wyć a co lepsze i tak większośc ludzi uważa mnie za debila. Wykładowcy nie powiem, że mam depresje i żeby mnie łagodniej traktował. Taka uczelnia. Może nowe leki? Zna ktoś jakieś, które nie ogłupiają a pozwalalają się uczyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześc! zauwazylem, ze jestesmy w bardzo podobnym stanie psychicznym razem w tym momencie. tez jestem na pierwszym roku studiow i mimo, ze sesja coraz blizej na samą mysl o nauce chce mi sie plakac! jesrtem na dobrej uczelni , ktora gwarantuje przyszlosc, mam taką okazje na osiagniecie wielu rzeczy, zadbac o swoja przyszlosc a tylko patrzę jak powoli marnuję sobie zycie. nikt mnie nie rozumie. swoimi problemami tylko obarczam i tak już mającą dość problemów matkę i chorego na raka ojca, ktorego przy siłach trzymaja moje sukcesy na studiach. nie wiem co mam robic , mam wielka niemoc w sobie. wiem , ze jakąkolwiek bym podjął decyzje to bedzie ona zła dla mnie. totalna kropka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, wracam do Was po półrocznej przerwie.

W maju zeszłego roku diagnoza-epizod depresyjny trwający rok. Venlectine 150 plus zwolnienie do końca roku akademickiego. W związku ze zwolnieniem i tym, że nie wróciłam w zeszłym roku na uczelnię, w tym roku powtarzam. Jestem na trzecim roku. Żeby móc powtórzyć wszystkie przedmioty, musiałam zapłacić 5 tysięcy, przez co musiałam iść do pracy. Dostałam indywidualną organizację studiów, tzn. że każdy przedmiot zaliczam na zasadach ustalonych razem z wykładowcą. Niestety, całe załatwianie wszystkich papierów zajęło mi w zasadzie miesiąc, przez co z wykładowcami zaczęłam się kontaktować dopiero w listopadzie. Na początku wybrałam tych, których się w ogóle nie bałam. Zwlekałam, czasu było bardzo mało i dzisiaj jestem głęboko wiecie w czym, bo zostało kilku z którymi nie udało mi się ostatecznie dogadać.

Z niektórymi się skontaktowałam, chodziłam na zajęcia, lub ustaliłam, że mam przyjść na egzamin.

Wydawało mi się, że jest ze mną super. Myśl o tym, że nie wszystko ogarnęłam zepchnęłam gdzieś daleko wgłąb świadomości, pracowałam, studiowałam i ogarniałam swoją rzeczywistość. Szło mi naprawdę dobrze, może raz przez natłok złych wiadomości trochę się załamałam, ale tak mają również ludzie zdrowi. Od Świąt, w obliczu zbliżającej się sesji/konfrontacji ze wszystkim, powoli wracam gdzieś głęboko w bezpieczne emocje strachu, wycofania. Doszły objawy somatyczne, które były ze mną wcześniej i...na chwilę obecną nie wyobrażam sobie, że mogłabym przekroczyć próg uczelni.

Nigdy nie uczęszczałam na terapię, u psychiatry byłam zaledwie kilka razy.

Potrzebuję wsparcia, pomocy w tym, co powinnam teraz robić. Do kogo powinnam się zwrócić? Co powinnam zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mmebovary, skoro wenlafaksyna pomogla Ci ostatnio, to pewnie znow tak sie stanie. Udaj sie raz jeszcze do psychiatry i powiedz o tym, ze ostatnio ten lek w takiej dawce Ci pomogl.

Jednak jezeli sam nie zaproponuje, to sama popros o skierowanie do psychoterapeuty - warto nauczyc sie radzic sobie ze stresem, zlymi nawykami itd. - zeby sie to wiecej nie powtarzalo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra to teraz ja dorzucę swoje trzy grosze do tego tematu.

 

Studiuję najgorszy kierunek jaki można sobie wyobrazić, po skończeniu którego nie będę miał nic. Męczę się codziennie łażąc na zajęcia, nie widzę w tym najmniejszego sensu. Chcę to rzucić w cholerę i zająć się kompletnie czymś innym. Ale oczywiście nie mogę tego zrobić bo presja rodziny jest zbyt duża. Musisz zrobić magistra, papierek ważny tak bardzo oh oh... Żeby to mi rzeczywiście dało cokolwiek. Mam już licencjat, po kiego grzyba mi jeszcze ten magister.

 

Teraz zbliża się sesja. Nie wiem co z tym zrobić. Nie mam w ogóle żadnej motywacji. Codziennie budzę się z bólem brzucha. Nie wyrabiam powoli. Jestem sam w mieście, w którym studiuje. Nie wiem co dalej ze sobą robić, zmarnowałem już tyle lat, nie chce marnować dalej czasu. Codziennie walczę ze sobą, żeby wstać rano i zrobić cokolwiek, a nie pozwolić, żeby całe życie mi przeleciało przez palce, ale czasami po prostu nie daje rady.

 

Boje się o swoją przyszłość, boje się, że nic w życiu nie osiągnę, że wszystko co najlepsze w życiu już było, a teraz to już tylko równia pochyła w dół...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mmebovary, skoro wenlafaksyna pomogla Ci ostatnio, to pewnie znow tak sie stanie. Udaj sie raz jeszcze do psychiatry i powiedz o tym, ze ostatnio ten lek w takiej dawce Ci pomogl.

Jednak jezeli sam nie zaproponuje, to sama popros o skierowanie do psychoterapeuty - warto nauczyc sie radzic sobie ze stresem, zlymi nawykami itd. - zeby sie to wiecej nie powtarzalo.

Tylko że ja jadę na tym cały czas...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mmebovary, skoro wenlafaksyna pomogla Ci ostatnio, to pewnie znow tak sie stanie. Udaj sie raz jeszcze do psychiatry i powiedz o tym, ze ostatnio ten lek w takiej dawce Ci pomogl.

Jednak jezeli sam nie zaproponuje, to sama popros o skierowanie do psychoterapeuty - warto nauczyc sie radzic sobie ze stresem, zlymi nawykami itd. - zeby sie to wiecej nie powtarzalo.

Tylko że ja jadę na tym cały czas...

 

Więc albo większa dawka, albo zmiana leku na inny, oczywiście u psychiatry.

Ja też na wenli czułam się w miarę dobrze przez powiedzmy rok, a później myśli samobójcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie studia, mówiąc bez ogródek, pomogły zrozumieć jakim jestem debilem intelektualnym, to chyba jedyna pożyteczna rzecz, jaką wyniosłam z mojej mizernej nauki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem wam tak: Sami jesteście kowalami swojego losu. Wasze myślenie do niczego dobrego was nie zaprowadzi. Po studiach, to fakt, mało jest pracy, ale jeżeli będziecie otaczali sie przygniębiającymi myślami to nic nie zmienicie, niezależnie czy studiujecie czy też nie. Miewam trudne dni, ostatnio również, ale na codzien spotykam też ludzi, którzy mnie motywują i pokazują co w życiu ważne. Sami siebie zapytajcie, czy kasa załatwi wszystkie problemy, co lubicie a czego nie.

Otaczajcie sie pozytywnymi osobami i szukajcie inspiracji.Studia nie są problemem, tylko problem tkwi w was (niestety)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izaa, masz troche racji, ale nie do konca. Studia to czas pelen egzaminow, nauki i stresow. Tym bardziej, ze czesto sa dowalane kolokwia razem z egzaminami, co tylko poteguje stres, a jak wiadomo stres w nadmiarze nie jest niczym pozytywnym. No i stres odgrywa duza role w stanach depresyjnych/nerwicowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ricah, ależ wiem, że to czas pełen stresów. Sama studiuję, wcale nie najłatwiejszy kierunek, juz praktycznie za pół roku finisz. I wiem, że takie myślenie "po co mi studia" "marnuję czas" są myślami nic niewartymi. Spróbujcie sobie udowodnić, że potraficie. Wy sie boicie stresu! uważacie, że zrobi wam krzywdę, zniszczy psychikę itd. Tylko, że to jest wpadanie w kolejne stresy i lęki. Miewam gorsze dni, lęki, czasem musze wracać do antydepresantów, ale mogę być przykładem, że można mimo nerwic zdawać i iść do przodu.

Lubię przebywać wśród ludzi, szczególnie dającymi mi pozytywną energię. Uważam że mnóstwo dzieci ma taką energię i będę dążyłaby pracować z dzieciakami

 

-- 09 sty 2015, 21:43 --

 

mmebovary, Nie wiem czy w twoim przypadku leki nie powinny być włączone na cały tryb studiów. Dobrze by było rozpocząć psychoterapię, która by dawała długofalowy skutek. Wg mnie powinnaś mieć kontakt i z psychiatrą i psychologiem.

Walcz do końca, i wychodź z domu nawet na siłę,być może udowodnisz sobie tym że "potrafisz". Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

izaa, a co studiujesz?

 

Ja jestem na pedagogice: wych. przedszkolnym i naucz. początkowym. Kontakt z dziećmi sprawiał mi kiedyś dużo radości. Ale to było kiedyś. Teraz podchodzę do mojego "przyszłego" zawodu negatywnie. Mam nawrót depresji, z czym wiąże się pesymizm, brak energii, anhedonia. To dyskwalifikuje mnie z pracy na stanowisku nauczycielki. Na tę chwilę myślę, że nie będę szukać pracy w zawodzie. Chcę tylko skończyć te studia, bo jedne studia już zawaliłam. Nie wiem co będzie dalej z moją karierą zawodową. Nigdzie siebie nie widzę. Nie wiem w sumie po co studiuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem wam tak: Sami jesteście kowalami swojego losu. Wasze myślenie do niczego dobrego was nie zaprowadzi. Po studiach, to fakt, mało jest pracy, ale jeżeli będziecie otaczali sie przygniębiającymi myślami to nic nie zmienicie, niezależnie czy studiujecie czy też nie. Miewam trudne dni, ostatnio również, ale na codzien spotykam też ludzi, którzy mnie motywują i pokazują co w życiu ważne. Sami siebie zapytajcie, czy kasa załatwi wszystkie problemy, co lubicie a czego nie.

Otaczajcie sie pozytywnymi osobami i szukajcie inspiracji.Studia nie są problemem, tylko problem tkwi w was (niestety)

To nie zupełnie tak. Bo jeśli ktoś np. siedzi na wykładach i nie wie o czym się tam do niego mówi, pomimo, że sumiennie uczy się egzaminów, to je oblewa, to znaczy to, że jest intelektualnie niezdolny do studiowania, a czarowanie się tekstami o gorszym dniu, czy złym egzaminatorze, może co najwyżej tylko pogłębić niepotrzebną frustrację i stres w dalszej perspektywie, a ograniczonego mózgu człowiekowi i tak nie zmieni... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

casablanca, miewam nawroty złych myśli, ale to psychoterapeutka powiedziała: A kto to stwierdził, że nie nadajesz sie na nauczycielkę? Praca z dziećmi może dać dużo radości! Może gdyby nie ona, nie podjęłabym sie kursu dydaktycznego. Trochę wiary w siebie, a nawroty depresji będą mniejsze.

ego, a no też prawda. Dlatego nie poszłam na politechnikę, bo mimo, że może perspektywy są i lepsze to nie podołałabym. Nie lubię fizy i matmy i nikt mnie do tych przedmiotów nie przekona. Natomiast nawet zdolny uczeń, słuchając, że studiowanie jest "BE" "nic nie da w życiu" "doprowadzić może co najwyżej do nerwic i depresji" poprostu sie zniechęci. Człowiek jak każda inna istota, najczęściej dąży do "jak najmniej zrobić aby sie dorobić".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie studia, mówiąc bez ogródek, pomogły zrozumieć jakim jestem debilem intelektualnym, to chyba jedyna pożyteczna rzecz, jaką wyniosłam z mojej mizernej nauki.

ja to wiedziałem przed, w trakcie i po :mrgreen: a poszedłem na studia żeby opóźnić wejście w dorosłość której się bałem. No ale dzisiaj największy debil może zdobyć tytuł naukowy :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×